Sygn. akt IV KK 143/15
WYROK
W IMIENIU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ
Dnia 28 września 2015 r.
Sąd Najwyższy w składzie:
SSN Zbigniew Puszkarski (przewodniczący)
SSN Marian Buliński
SSN Przemysław Kalinowski (sprawozdawca)
Protokolant Danuta Bratkrajc
przy udziale prokuratora Prokuratury Generalnej Zbigniewa Siejbika
w sprawie G. S.
oskarżonego z art. 18 § 3 kk w zw. z art. 228 § 1 kk
po rozpoznaniu w Izbie Karnej na rozprawie
w dniu 28 września 2015 r.,
kasacji, wniesionej przez Prokuratora Okręgowego w K.
od wyroku Sądu Okręgowego w N.
z dnia 25 listopada 2014 r.,
utrzymującego w mocy wyrok Sądu Rejonowego w N.
z dnia 6 czerwca 2014 r.
uchyla zaskarżony wyrok, a także utrzymany nim w mocy
wyrok Sądu Rejonowego w N. z dnia 6 czerwca 2014 r., i sprawę
G. S. przekazuje temu ostatniemu Sądowi do ponownego
rozpoznania.
2
UZASADNIENIE
G. S. został oskarżony o to, że w nieustalonym dniu w okresie od
października 2002 r. do dnia 30 stycznia 2003 r. w C. i innych miejscowościach, w
zamiarze aby M. K. – wójt gminy C. – dokonał czynu zabronionego polegającego
na przyjęciu w związku z pełnioną funkcją publiczną korzyści majątkowej, ułatwił
mu to w ten sposób, że zobowiązał się wobec niego do pozornego przyjęcia od
kontrahenta gminy C. w formie darowizny lub pozornego nabycia w drodze kupna –
2% udziałów w spółce z ograniczoną odpowiedzialnością „O.”, o łącznej wartości
nominalnej ok. 200.000 zł i łącznej wartości transakcyjnej ok. 100.000 zł, którymi
następnie miał faktycznie dysponować M. K., co stanowiło ułatwienie popełnienia
przestępstwa korupcyjnego, tj. o przestępstwo z art. 18 § 3 kk w zw. z art. 228 § 1
kk.
Sąd Rejonowy wyrokiem z dnia 6 czerwca 2014 r., uniewinnił oskarżonego
od popełnienia zarzucanego mu czynu. Powyższe orzeczenie zostało zaskarżone
przez Prokuratora Okręgowego, który podnosząc zarzut błędu w ustaleniach
faktycznych przyjętych za podstawę wyroku, mający wpływ na jego treść, wniósł o
uchylenie kwestionowanego rozstrzygnięcia i przekazanie sprawy do ponownego
rozpoznania Sądowi I instancji.
Po rozpoznaniu wniesionej apelacji Sąd Okręgowy wyrokiem z dnia 25
listopada 2014 r., utrzymał w mocy zaskarżone rozstrzygnięcie Sądu I instancji.
Obecnie, kasację na niekorzyść oskarżonego G. S. od powyższego wyroku
wniósł Prokurator Okręgowy zarzucając:
1. rażące naruszenie prawa karnego procesowego, tj. art. 5 § 2 k.p.k., art. 7
k.p.k., art. 433 § 1 k.p.k., art. 434 § 1 k.p.k. i art. 440 k.p.k., polegające na
zaaprobowaniu i powieleniu przez Sąd II instancji, oczywistych uchybień
proceduralnych, jakich dopuścił się Sąd I instancji, mających w szczególności
postać bezpodstawnego, sprzecznego z art. 5 § 2 k.p.k., odstąpienia od dokonania
ustaleń faktycznych w odniesieniu do treści i zakresu zobowiązań przyjętych przez
G. S. wobec M. K. najpóźniej w trakcie rozmowy z dnia 30 stycznia 2003 r., a
dotyczących nabycia i wykonywania praw z udziałów w spółce z ograniczoną
odpowiedzialnością „O.”, a więc w obszarze kluczowym dla ukierunkowania
3
rozstrzygnięcia, czego konsekwencją było rażąco niesprawiedliwe utrzymanie w
mocy orzeczenia zaskarżonego apelacją, pomimo wystąpienia w/w uchybień
podlegających uwzględnieniu z urzędu niezależnie od granic zaskarżenia i
podniesionych zarzutów, co powinno prowadzić do jego uchylenia;
2. rażącą obrazę przepisów prawa procesowego, mającą wpływ na treść
zaskarżonego wyroku, tj. art. 7 k.p.k. i art. 457 § 3 k.p.k., polegającą na braku
dokonania wszechstronnej i rzetelnej kontroli odwoławczej, co było skutkiem
arbitralnie przyjętej przez sąd wadliwej interpretacji treści apelacji, w tym zwłaszcza
cechy pozorności mającej charakteryzować działania, do których podjęcia
zobowiązał się oskarżony w dniu 30 stycznia 2003 r., co skutkowało niezasadnym
utrzymaniem w mocy zaskarżonego orzeczenia.
Na podstawie tak sformułowanych zarzutów autor kasacji wniósł o uchylenie
zaskarżonego wyroku i przekazanie sprawy Sądowi Okręgowemu do ponownego
rozpoznania.
Sąd Najwyższy zważył co następuje.
Kasacja wniesiona na niekorzyść osk. G. S. okazała się zasadna, a
podniesione w niej zarzuty i sformułowane wnioski zasługiwały na uwzględnienie.
Skarżący słusznie podnosi wady kontroli odwoławczej i trafnie wytyka błędy w
rozumowaniu zaprezentowanym przez sąd odwoławczy. Zgodzić się też trzeba z
tezą, że bezkrytyczna akceptacja dla co najmniej niejednoznacznego stanowiska
wyrażonego przez Sąd Rejonowy sprawia, że wady, jakimi było dotknięte
rozstrzygnięcie pierwszoinstancyjne, przenikają do orzeczenia sądu odwoławczego.
Dotyczy to w szczególności uchybień związanych z zastosowaniem dyrektyw
wynikających z dyspozycji przepisów art. 5 § 2 k.p.k. i art. 7 k.p.k. Sądy obu
instancji wielokrotnie odwołują się do treści zasad wyrażonych w tych normach, ale
wobec braku spełnienia zawartych w nich przesłanek, stanowisko to nie znajduje
skutecznej ochrony. Podkreślić należy, że zasadność oraz prawidłowość wniosków
i ocen wywiedzionych przez sąd pozostaje pod ochroną prawa procesowego
jedynie wówczas, gdy spełnia wymogi określone w powołanym ostatnio przepisie,
tj. gdy stanowi rezultat procesu rozumowania przeprowadzonego zgodnie z
zasadami logiki, wiedzy oraz doświadczenia życiowego i znajduje oparcie w
materiale dowodowym, prawidłowo zebranym, ujawnionym na rozprawie oraz
4
poddanym rzetelnej analizie przedstawionej w pisemnych motywach. Tylko tak
ukształtowane przekonanie sądu, o jakim mowa w art. 7 k.p.k., ma charakter oceny
swobodnej, a nie dowolnej. Tymczasem, wywody zaprezentowane przez sąd
odwoławczy w tej sprawie, pomimo swej obszerności i odwoływania się do
niekwestionowanych zasad utrwalonych w orzecznictwie, nie odpowiadają
powyższym wymaganiom. Zadeklarowana przez ten Sąd już na wstępie aprobata
dla oceny wyrażonej przez Sąd I instancji co do braku dostatecznych dowodów
potwierdzających, że osk. G. S. zachował się w sposób opisany w zarzucie aktu
oskarżenia, została wyrażona bez uwzględnienia rzeczywistej i pełnej treści
dowodów zgromadzonych podczas procesu. Co więcej, istotnej części tych
dowodów nawet nie omówiono w sposób należyty.
Na wstępie zaakcentować trzeba, że Sąd Najwyższy nie zamierza wkraczać
w sferę oceny poszczególnych dowodów zgromadzonych w toku postępowania w
tej sprawie ani tym bardziej ograniczać sądu meriti w swobodzie wyprowadzania
wniosków płynących z takiej oceny. Przypomnieć trzeba jednak – jak widać niestety
po raz kolejny, bo była już o tym mowa w poprzednim orzeczeniu Sądu
Najwyższego - o konieczności dokonania analizy całego materiału dowodowego,
który musi być oceniany z uwzględnieniem powiązań istniejących pomiędzy jego
różnymi elementami oraz bez rażącego naruszania reguł logicznego rozumowania.
Podkreślić także należy, że norma wyrażona w art. 5 § 2 k.p.k. zostaje naruszona
nie tylko wtedy, gdy nieusuwalnych wątpliwości nie rozstrzygnięto na korzyść
oskarżonego, ale również wtedy, gdy organ procesowy bezzasadnie korzysta z tej
dyrektywy. Warunkiem jej zastosowania jest przecież brak możliwości usunięcia
wątpliwości co do treści ustaleń faktycznych. Natomiast w wypadku, gdy pewne
ustalenie faktyczne jest zależne od dania wiary tej lub innej grupie dowodów
przeprowadzonych w toku procesu, nie można w ogóle mówić o naruszeniu zasady
in dubio pro reo. Obowiązkiem Sądu jest bowiem wtedy przede wszystkim
dokonanie pogłębionej analizy poszczególnych dowodów, zajęcie stanowiska co do
ich wiarygodności, skonfrontowanie z innymi dowodami i dokonanie oceny, której
wyniki w postaci wniosków doprowadzą do dokonania konkretnych ustaleń
faktycznych. Samo zgromadzenie w sprawie różnych dowodów, nawet
wspierających przeciwstawne tezy, nie daje wcale podstawy do twierdzenia, że
5
zachodzą nie dające się usunąć wątpliwości, ale rodzi po stronie Sądu obowiązek
szczególnie starannego rozważenia każdego z tych dowodów i rzetelnego
wskazania, które z nich i dlaczego przyjmuje za podstawę swego rozstrzygnięcia.
Ewentualne zastrzeżenia dotyczące tej sfery mogą być więc jedynie rozstrzygane
na płaszczyźnie utrzymania się przez Sąd orzekający w granicach sędziowskiej
swobody oceny wynikającej z treści art. 7 k.p.k. ( por.: m.in. postanowienie Sądu
Najwyższego z dnia 29 maja 2008 r., V KK 99/08, postanowienie Sądu
Najwyższego z dnia 2 lutego 2004 r., V KK 207/03, wyrok Sądu Najwyższego z
dnia 11 października 2002 r. V KKN 251/01). Jak już powiedziano, nawet całkowite
przeciwieństwo dowodów nie daje jeszcze podstaw do zaniechania ich oceny i
mechanicznego powołania się na dyrektywę interpretowania wątpliwości na korzyść
oskarżonego.
Przepis art. 5 § 2 k.p.k. nie może więc być wykładany, jako źródło obowiązku
czynienia ustaleń faktycznych w oparciu o najkorzystniejszą dla oskarżonego
wersję zdarzeń bez wcześniejszego przeanalizowania wszystkich dostępnych
dowodów i przedstawienia argumentów uzasadniających ocenę każdego z nich.
Zatem nie jest sprzeczny z dyrektywą zapisaną w tym przepisie wybór wersji mniej
korzystnej z punktu widzenia oskarżonego, jeżeli znajduje ona oparcie w
dowodach, które oddają obraz zdarzenia, jako logiczne i zgodne z doświadczeniem
życiowym.
Sąd Najwyższy ponownie (bo była już o tym mowa w motywach
poprzedniego rozstrzygnięcia sądu kasacyjnego w tej sprawie – por. wyrok z dnia
26 lipca 2007 r.) zwraca uwagę na to, że zagłębienie się przez sąd odwoławczy w
samodzielne rozważania nad treścią poszczególnych dowodów otwiera stronom
drogę do kontestowania w ramach nadzwyczajnego środka zaskarżenia, wyników
tej analizy, a w szczególności jej kompletności oraz logicznej poprawności
wyprowadzonych wniosków. W tej sprawie, sąd odwoławczy wielokrotnie
powoływał się na zasadę procesu karnego wyrażoną w art. 5 § 1 k.p.k.,
podkreślając m.in., że „przyjęty przez Sąd i instancji wariant – którego istotę z
punktu widzenia wydanego rozstrzygnięcia uniewinniającego można sprowadzić
do tezy o niemożności stanowczego wykluczenia, że oskarżony nie miał zamiaru
dokonać pozornej czynności prawnej nabycia 2% udziałów w spółce, a jedynie
6
korzystając z uprawnień rzeczywistego (niepozornego) nabywcy udziałów był
gotów dostosowywać się, wykonując prawa udziałowcy, do życzeń M. K. – znajduje
oparcie w dostępnych dowodach zanalizowanych bez wyjścia poza ramy
dyskrecjonalnej władzy sędziowskiej, jest logiczny, spójny, nie narusza wskazań
wiedzy i doświadczenia życiowego oraz prawdopodobny…”.
W kolejnych wywodach poddano samodzielnej analizie poszczególne
wypowiedzi uczestników spotkania w dniu 30 stycznia 2003 r., odtworzone w
oparciu o opinię biegłych z zakresu fonoskopii, wyrażając przekonanie o ich
dwuznaczności, dwutorowości i możliwości różnego rozumienia. Zarazem jednak
nie przedstawiono żadnych argumentów uzasadniających wybraną wersję i
odrzucenie tez oskarżyciela zawartych w apelacji, poza zamieszczeniem pod ich
adresem ogólnych uwag w rodzaju „wyraz indywidualnych zapatrywań”,
„subiektywna interpretacja treści dowodów”, „subiektywność i spekulatywność
wniosków”. Przy tak daleko idącym zaangażowaniu się sądu odwoławczego w
analizę konkretnych źródeł dowodowych, za dopuszczalne należało uznać
podnoszenie w nadzwyczajnym środku zaskarżenia zarzutów związanych z
naruszeniem art. 5 § 2 k.p.k. i art. 7 k.p.k., czego zwykle sąd kasacyjny nie
akceptuje.
Rzecz bowiem w tym, że żadna z przesłanek, które doprowadziły sąd
odwoławczy do poglądu o zasadności stanowiska Sądu I instancji – nie
odzwierciedla tak naprawdę istniejącej rzeczywistości. Nie sposób bowiem mówić o
zasadności argumentu powołującego się na oparcie rozstrzygnięcia sądu meriti na
dostępnych dowodach, jeżeli w rozważaniach tego Sądu nie omówiono tej części
zeznań świadka Nr 1, które zostały złożone choćby w toku pierwszego rozpoznania
sprawy i wyraźnie ilustrowały treść uzgodnień dokonywanych między uczestnikami
wydarzeń. Sąd odwoławczy, uzupełniając szeroko wywody Sądu I instancji w
części poświęconej analizie materiału dowodowego, także ograniczył się do
dywagacji nad poszczególnymi fragmentami rozmowy zarejestrowanej w dniu 30
stycznia 2003 r., budując zresztą na tym tle obraz wątpliwości, których nie miał
nawet Sąd I instancji. Zaniechał natomiast skonfrontowania tych treści z
zeznaniami osoby, która aktywnie uczestniczyła w rozmowie będącej przedmiotem
rozważań, a której nigdy nawet nie próbowano zapytać o znaczenie niezapisanych
7
fragmenty wypowiedzi (czego już dziś nie można uzupełnić). Jeżeli dalej (s. 6
uzasadnienia), sąd odwoławczy przyjmuje, że „jakieś porozumienie odnośnie
nabycia 2 % udziałów z dużym prawdopodobieństwem rzeczywiście miało miejsce
/…/, lecz nic pewnego na temat jego kształtu nie można powiedzieć”, to zapoznanie
się z zeznaniami w/w świadka (zwłaszcza w postaci, jakiej nie zredukowała jeszcze
„odległość czasu”, którą z kolei Sąd Rejonowy uczynił przesłanką swej oceny),
pozwala dowiedzieć się właśnie tego, jaki kształt to porozumienie miało i czego
dotyczyło oraz jakie cele miało realizować, a wypowiedzi oskarżonego nagarane w
trakcie spotkania w dniu 30 stycznia 2003 r., trudno odczytać inaczej niż
potwierdzenie właśnie takich wcześniejszych uzgodnień i aprobatę dla ich treści. W
świetle tych dowodów, zarówno treść porozumienia, jak i sytuacja jego
uczestników, którą to porozumienie kształtowało – rysują się dość wyraziście.
Zatem, już niekompletność tej analizy dyskwalifikuje koncepcję tak pozytywnie
ocenioną i popieraną przez sąd odwoławczy. Nie można jej bowiem skutecznie
zastąpić odwoływaniem się do dwutorowej interpretacji, czy dwuznacznego
rozumienia odtworzonych fragmentów wypowiedzi. Takie stanowisko jest
całkowicie bezzasadne w sytuacji, gdy jednocześnie nie konfrontuje się
ewentualnych wątpliwości w tym zakresie z relacjami uczestnika tych rozmów
składanymi bezpośrednio – lub po upływie niezbyt długiego okresu – po ich
przeprowadzeniu.
Żadnego oparcia w treści dowodów nie ma też kolejne twierdzenie sądu
odwoławczego (s. – 9 uzasadnienia), że jedynie „intencją M. K. było wpływanie na
decyzje oskarżonego jako udziałowcy…”, skoro z nagrania tym razem wprost i bez
żadnej „dwuznaczności” wynika, iż wszystkie decyzje inwestora zewnętrznego mają
być podejmowane przez niego w porozumieniu z M. K. – z całkowitym pominięciem
oskarżonego, co ten ostatni w pełni akceptuje.
Równie jaskrawie widać tę wadę rozumowania sądu odwoławczego na
gruncie rozważań dotyczących formy w jakiej miało nastąpić nabycie udziałów
przez osk. G. S. Analiza tego zagadnienia w części motywacyjnej jest całkowicie
szczątkowa, choć znowu w świetle zeznań świadka Nr 1, kwestia ta zdaje się
rysować zupełnie wyraźnie. Zresztą, Sądy obu instancji nie mogą zdecydować się
w swoich ustaleniach na zajęcie konkretnego stanowiska, czy przyjmują, że
8
chodziło o transakcję kupna-sprzedaży udziałów w spółce, czy też o przekazanie
oskarżonemu 2 % udziałów w formie darowizny, co także w sposób oczywisty
przeczy tezie o spójności całego poglądu.
Stawiając, z kolei, autorowi apelacji zarzut „wyłącznie subiektywności i
spekulatywności wniosków”, sąd odwoławczy nie wyjaśnia jednak, jak można – bez
rażącego naruszenia zasad logicznego rozumowania – racjonalnie zakładać, że
(przy wariancie transakcji kupna) kupujący udziały w spółce o wielomilionowej
wartości nie tylko nie interesuje się ich ceną, wyceną całej inwestycji i wartością
swojej części, a także choćby podstawowymi warunkami nabycia, ale już na
wstępie deklaruje, że po zainwestowaniu własnych pieniędzy i to w znacznej
kwocie, w ogóle nie będzie korzystał z uprawnień płynących z tych udziałów, lecz
przekazuje te uprawnienia obcej osobie, której działanie będzie tylko firmował
swoim nazwiskiem.
Koncepcja przyjęta przez sądy jest nielogiczna i sprzeczna z
doświadczeniem życiowym w jeszcze większym stopniu w wersji opartej na
założeniu, że nabycie przez oskarżonego udziałów nastąpiłoby w drodze
darowizny. W stopniu wręcz rażącym nielogiczna pozostaje teza, że inwestor,
nabywający 90 % udziałów w spółce, bez żadnego powodu podaruje 2 % z tych
udziałów osobie zupełnie obcej – wiedząc dodatkowo, że uprawnienia związane z
tymi udziałami będzie realizował jeszcze ktoś inny. Zwłaszcza, jeżeli tym
szczególnym podmiotem jest reprezentant samorządu odgrywający istotną rolę w
całym przedsięwzięciu inwestycyjnym. Skuteczna obrona takiej tezy musiałaby
wykazać, że inwestor miał rzeczywiście tytuł do dokonania takiej darowizny – inny
niż wskazany przez oskarżyciela. Zupełnie gołosłowne jest więc w tym kontekście
zapewnienie sądu odwoławczego, że deklaracja udziałowca spółki, który stał się
nim w tak szczególny i niczym nie wytłumaczony sposób, iż bezinteresownie
przekaże swoje udziały do dyspozycji innej osobie, którą „akurat” jest
funkcjonariusz publiczny i będzie firmował swoim nazwiskiem jej działania, „nie jest
wszak nielogiczna”. Jeżeli już w tym miejscu sąd ten powołał się na zasady
doświadczenia życiowego, to wniosek z nich płynie zgoła odmienny – wskazany
przez oskarżyciela.
Niezależnie od powyższego, aprobując taką wersję, należało przedstawić
9
konkretne argumenty, które pozwoliłyby uznać za prawdopodobny – a zarazem
prawnie obojętny – wariant ustaleń, zgodnie z którym oskarżony firmuje swoim
nazwiskiem nabycie w spółce udziałów (o wartości paruset tysięcy złotych) z
jednoczesną deklaracją, że wykonywanie praw płynących z tych udziałów będzie
wykonywała osoba objęta zakazem ich nabycia. Zamiast tego Sąd Okręgowy
prezentuje dość szczególną analizę tych dowodów i okoliczności, które przywołał
autor zwykłego środka odwoławczego dla wsparcia swojej tezy o winie
oskarżonego. Wprawdzie – w odniesieniu do konkretnych kwestii – nie podważa
wiarygodności źródeł dowodowych ani udokumentowanej treści dowodów, ale już
wnioski z nich płynące – ocenia jedynie jako prawdopodobne albo wręcz
„spekulatywne”. Uzasadnia to zupełnie nieporadną miejscami próbą analizy
językowej zwrotów i wypowiedzi użytych przez uczestników spotkania w dniu 30
stycznia 2003 r., prowadzoną zresztą w oderwaniu od relacji jego uczestników. W
dalszej jednak części swych wywodów, sąd odwoławczy dyskwalifikuje właściwie
materiał dowodowy – bezzasadnie ograniczając go zresztą tylko do nagrania ze
spotkania w dniu 30 stycznia 2003 r. (s. 6 uzasadnienia SO); dochodzi bowiem do
wniosku, że „stan dostępnych dowodów, w tym luki i niejasności w nagraniu, nie
pozwala na odrzucenie takiej możliwości” rozumienia wypowiedzi oskarżonego
jako potwierdzenie gotowości do określonego postępowania jako udziałowiec
spółki, tj. zgodnego z interesami M. K. I znowu, rzecz w tym, że po pierwsze,
deklaracje oskarżonego odnoszą się do bardzo konkretnych pytań i wypowiedzi
świadka Nr 1, którego relacji sąd odwoławczy nie analizuje, a po drugie,
obiektywnie rzecz biorąc zawierają one treści znacznie dalej idące niż te, które ten
sąd z nich odczytał. Jest to tym bardziej zaskakujące, jeżeli się zważy, że tenże
sąd cytuje następnie bezpośrednie stwierdzenie oskarżonego, z którego wynika, iż
to M. K. będzie podejmował decyzje wynikające z uprawnień udziałowca. W tym
zakresie, stanowisko sądu odwoławczego pozostaje zresztą także w opozycji do
ustaleń poczynionych przez Sąd I instancji. Ten ostatni bowiem powołuje się
wprost na odtworzony fragment wypowiedzi oskarżonego składającego deklarację
co do tego, że decyzje będzie bezpośrednio podejmował M.K.
Całkowicie nielogiczne są też dywagacje na temat skutków prawnych
czynności pozornych i wnioski wyprowadzone z tego wywodu. Jest przecież
10
oczywiste, że uczestnicy wydarzeń nie dążyli do dokonania nieważnych czynności i
wprowadzanie tego wątku do argumentacji niczego do sprawy nie wnosi. Cała
koncepcja opierała się przecież na założeniu, że oskarżony będzie występował
jako formalny właściciel 2% udziałów w spółce, a M. K. będzie rzeczywiście
realizował uprawnienia płynące z tego tytułu.
Konkludując tę część wywodów stwierdzić trzeba, że Sąd Okręgowy– w
związku z treścią zarzutu apelacji – w znacznym stopniu zaangażował się w
analizę i ocenę materiału dowodowego, traktując te rozważania jako punkt wyjścia
dla swego rozstrzygnięcia. W tym zakresie jednak wyrażone stanowisko jest
obarczone poważnymi wadami w postaci pominięcia części dowodów oraz
wyraźnych błędów logicznych i luk w rozumowaniu. W tej sytuacji nie tylko nie
korzysta ono z ochrony wynikającej z treści art. 7 k.p.k., ale w stopniu rażącym
narusza powołany przepis, co trafnie wytknął skarżący.
W niewielkim stopniu sąd odwoławczy wykonał też swoją funkcję kontrolną
w odniesieniu do wywodów zaprezentowanych przez Sąd I instancji. Aprobując
tezę, że dostępne dowody wykluczają stanowcze przyjęcie, iż osk. G. S. przed
spotkaniem zobowiązał się wobec M. K. do pozornego przyjęcia od kontrahenta
gminy C. 2% udziałów w spółce O., nie dostrzeżono, że analiza zeznań świadka
Nr 1 jest niepełna, pominięto znaczenie deklaracji oskarżonego co do firmowania
swoim nazwiskiem roli odgrywanej przez M. K. w spółce oraz zignorowano
wyraźne sprzeczności w ustaleniach poczynionych przez Sąd Rejonowy. Z tych
ostatnich ma bowiem wynikać równocześnie, że na spotkaniu w dniu 30 stycznia
2003 r. nie doszło do stanowczych ustaleń także w odniesieniu do wysokości
udziałów w spółce nabywanych przez oskarżonego – co pozostaje w opozycji do
treści uzgodnień dokonanych przez uczestników tego spotkania, ale ma prowadzić
do wniosku, że – zdaniem sądu meriti – w ogóle nie doszło do popełnienia
zarzucanego przestępstwa, a zarazem, że zachowanie oskarżonego nie stanowiło
przestępstwa popełnionego przez niego w formie pomocnictwa, gdyż jedynie „z
uwagi na splot okoliczności będących poza sferą jego przewidywań /…/, w sposób
niezamierzony sprzyja sprawcy, który to chce wykorzystać do popełnienia
przestępstwa, tak jak M. K., przy czym G. . przestępstwa takiego ani nie
akceptował, ani nie chciał ułatwić”. Wprawdzie, taka konkluzja Sądu I instancji
11
także mogłaby stanowić podstawę do wydania wyroku uniewinniającego, ale
pozostaje ona w opozycji do wcześniej przytoczonego ustalenia dotyczącego braku
konkretnych uzgodnień w dniu 30 stycznia 2003 r., a także pozbawia racjonalnego
wsparcia odwoływanie się do dyrektywy wynikającej z przepisu art. 5 § 2 k.p.k.
Skoro bowiem Sąd daje wiarę określonym dowodom i stwierdza, że osk. G. S. nie
miał świadomości w jakich uzgodnieniach uczestniczył i nie godził się na
popełnienie przestępstwa, to znaczy, że organ procesowy usunął wszelkie
wątpliwości w tym zakresie, poczynił jednoznaczne – w jego przekonaniu –
ustalenia faktyczne i nie ma już miejsca na zastosowanie reguły przewidzianej w
art. 5 § 2 k.p.k. W takiej konfiguracji trzeba jednak prawidłowo wykazać, dlaczego
dowody przeciwne nie zasługiwały na uwzględnienie (o czym będzie jeszcze mową
poniżej).
W świetle tak sformułowanych motywów rozstrzygnięcia Sądu Rejonowego
powstają uzasadnione wątpliwości co do tego, jakie były ostatecznie powody
orzeczenia wydanego przez ten Sąd. Ta oczywista wada wywodów Sądu I instancji
nie została w ogóle dostrzeżona w toku kontroli instancyjnej, choć także w
wypadku środka odwoławczego wniesionego przez oskarżyciela publicznego na
niekorzyść oskarżonego, sąd odwoławczy jest zobligowany do dokonania szerszej
kontroli zaskarżonego wyroku z punktu widzenia okoliczności uwzględnianych z
urzędu, w tym również objętych regulacją przewidzianą w art. 440 k.p.k.
W obecnej sytuacji procesowej opisana wyżej wada rozumowania sądu
meriti nie może być usunięta przez sąd odwoławczy, co uzasadniało – także dla
zapewnienia większej sprawności postępowania, uchylenie od razu również
wyroku Sądu Rejonowego, wydanego w tej sprawie. W tym ostatnim
rozstrzygnięciu ograniczono się bowiem także do poddania analizie jedynie części
dowodów zgromadzonych w czasie dotychczasowych czynności w postaci
odniesienia się do tych zeznań świadka Nr 1, które składał w toku ostatniego
rozpoznania sprawy, założono „ewentualnie błędne relacjonowanie” przez niego
przebiegu spotkania w dniu 30 stycznia 2003 r., przyznając jednocześnie, że jego
zeznania zostały pozytywnie zweryfikowane innymi dowodami, w tym także nawet
wyjaśnieniami oskarżonego, by następnie uznać, że odległość czasowa od
opisywanych wydarzeń nie pozwoliła mu na „pełne ustosunkowanie się do
12
stwierdzonych w zeznaniach nieścisłości”. Zważywszy jednak na to, że uchylenie
poprzedniego wyroku w tej sprawie przez Sąd Najwyższy nastąpiło w 2007 r., to
nie sposób nie odnotować, że owa „odległość czasu” jest oczywistym i
bezpośrednim następstwem sposobu procedowania w obu instancjach. Odnosząc
się natomiast do merytorycznej wartości rozważań i wniosków wyprowadzonych
przez Sąd I instancji w części dotyczącej dowodu z zeznań świadka Nr 1, trzeba
wyraźnie wskazać, że w pełni aktualne pozostają te krytyczne uwagi, które pod
adresem sądu meriti sformułował właśnie w tym zakresie Sąd Okręgowy w
uzasadnieniu swego wyroku z dnia 27 listopada 2007 r. W toku obecnego
rozpoznania sprawy, pomimo formalnego odczytania zeznań tego świadka
składanych we wcześniejszych etapach postępowania, nadal nie poddano ich
całościowej analizie, lecz ograniczono się do wskazania na nieścisłości wynikające
z upływu czasu. Tym samym również wnioski oparte na tak niepełnej podstawie nie
zasługują na ochronę wynikającą z dyspozycji art. 7 k.p.k., skoro wyprowadzono je
bez zachowania zawartej w tym przepisie dyrektywy rozważenia wszystkich
przeprowadzonych dowodów.
Przedstawione wyżej okoliczności doprowadziły sąd kasacyjny do
przekonania, że zarówno zaskarżone rozstrzygnięcie sądu odwoławczego, jak i
poprzedzający je wyrok Sądu Rejonowego, zapadły z naruszeniem przepisów
obowiązującej procedury karnej. Sądy obu instancji zadeklarowały wprawdzie
analizę materiału dowodowego zgromadzonego w toku procesu w tej sprawie, ale
ograniczyły swoją uwagę jedynie do tych dowodów, które – w ich przekonaniu – nie
były jednoznaczne, odstępując od wnikliwego rozważenia innych dowodów i
rezygnując z możliwości usunięcia tą drogą swoich wątpliwości. Stąd też co
najmniej przedwczesne było odwoływanie się do dyrektywy płynącej z treści art. 5
§ 2 k.p.k. Swojej roli nie spełniła także kontrola odwoławcza, która nie tylko nie
dostrzegła niespójności rozumowania zaprezentowanego przez sąd meriti, ale w
wyniku własnego – także niepełnego – analizowania fragmentów materiału
dowodowego, doprowadziła do kolizji z wymaganiami wynikającymi z regulacji
zawartej w art. 7 k.p.k. Uchybienia te należało ocenić jako rażące, a z uwagi na
bezpośrednie powiązanie z treścią rozstrzygnięcia – potencjalna przynajmniej
możliwość wywarcia istotnego wpływu na jego treść rysuje się dość wyraziście. W
13
tej sytuacji kasacja wniesiona przez oskarżyciela publicznego na niekorzyść osk.
G. S. zasługiwała na uwzględnienie, a – jak już wspomniano wyżej – realia tej
sprawy uzasadniały uchylenie również wyroku Sądu I instancji i przekazanie mu
sprawy do ponownego rozpoznania.
Przy ponownym rozpoznaniu sprawy osk. G. S. powyższe uwagi w żadnym
stopniu nie ograniczają swobody ocen i wniosków wyprowadzanych przez sądy
orzekające, pod warunkiem wszelako rzetelnego uwzględnienia i rzeczywistego
zastosowania dyrektyw wynikających z obowiązujących w procesie karnym reguł
analizy wszystkich dowodów przeprowadzonych w toku całego postępowania.
Mając to wszystko na uwadze Sąd Najwyższy orzekł, jak w wyroku.