Pełny tekst orzeczenia

Sygn. akt II K 109/15

WYROK

W IMIENIU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

Dnia 21 kwietnia 2016 roku

Sąd Rejonowy w Piotrkowie Trybunalskim II Wydział Karny w składzie:

Przewodniczący: SSR Renata Folkman

Protokolant: sekr. sądowy Joanna Kotala

przy udziale Prokuratora: Tomasza Retyka

po rozpoznaniu w dniach 8 czerwca 2015 r., 2 września 2015 r., 12 października 2015 r., 5 listopada 2015 r., 14 grudnia 2015 r., 12 stycznia 2016 r., 1 marca 2016 r., 14 kwietnia 2016 r.

na rozprawie sprawy

R. K. (1)

s. S. i J. z domu K.

ur. (...) w P. (...)

oskarżonego o to, że:

w dniu 23 lipca 2013 roku pomiędzy miejscowościami G. (...) a P. woj. (...), będąc funkcjonariuszem Policji, zatrudnionym w Komendzie Miejskiej Policji w Ł., Wydziale Ruchu Drogowego Referacie Obsługi Zdarzeń Drogowych, przekroczył swoje uprawnienia w ten sposób, że działając poza służbą i bez umundurowania, okazując legitymację służbową oraz po nakazaniu R. W. opuszczenia kierowanego przez niego samochodu osobowego marki O. (...) o nr rej. (...), wspólnie i w porozumieniu z M. S. wziął udział w pobiciu R. W., w trakcie którego uderzając pięściami i kopiąc po całym ciele spowodował obrażenia ciała pokrzywdzonego w postaci stłuczenia nosa z zasinieniem skóry (lewy przewód nosowy ma organiczną drożność), stłuczenia okolicy oczodołu lewego z zasinieniem okularowym powiek, stłuczenia okolicy pomiędzy oczodołem lewym a kością jarzmową z licznymi wybroczynami krwawymi, stłuczenia policzka lewego z rumieniem postłuczeniowym, wybroczyn krwawych pod prawym kątem żuchwy, stłuczenia bocznej powierzchni barku lewego z zasinieniem o średnicy 2 cm, stłuczenia bocznej powierzchni ramienia lewego o średnicy 2 cm, stłuczenia bocznej powierzchni przedramienia lewego z wybroczynami krwawymi, stłuczenia tułowia przy bocznym brzegu łopatki lewej z zasinieniem o średnicy 2 cm, stłuczenia okolicy biodra prawego z bolesnością, które to obrażenia ciała spowodowały zagrożenie dla zdrowia pokrzywdzonego i naruszyły czynności narządów jego ciała na okres nie dłuższy niż siedem dni, czym działał na szkodę interesu prywatnego R. W.,

tj. o czyn z art. 231 § 1 kk w zb. z art. 158 § 1 kk w zw. z art. 11 § 2 kk

orzeka

1.  oskarżonego R. K. (1) uznaje za winnego popełnienia zarzucanego mu czynu z tą zmianą w jego opisie, że w miejsce zapisu „okazując legitymację służbową” wprowadza zapis „przedstawiając się jako policjant” i za to na podstawie art. 231§1 kk w zw. z art. 11§3 kk w zw. z art. 58§3 kk w zw. z art. 4§1 kk wymierza mu karę grzywny 100 (stu) stawek dziennych po 50 (pięćdziesiąt) złotych każda stawka;

2.  na podstawie art. 69 § 1 i 2 kk, art. 70 § 1 pkt 2 kkw zw.z art. 4§1 kk wykonanie orzeczonej kary grzywny warunkowo zawiesza oskarżonemu na okres próby 1 (jednego) roku;

3.  zasądza od oskarżonego na rzecz Skarbu Państwa kwotę 195 (stu dziewięćdziesięciu pięciu) złotych tytułem zwrotu wydatków w sprawie związanych z udziałem R. K. (1), natomiast zwalnia go z opłaty.

UZASADNIENIE

Sąd ustalił stan faktyczny:

W dniu 23.07.2013 r. R. W. jechał swoim samochodem O. (...) numer rejestracyjny (...) wraz z koleżanką S. S. (1) i jej partnerem D. G., a także koleżanką S. S. (1) A. R.. Po drodze A. R. otrzymała telefon od swego ojca J. R. z pytaniem kiedy wróci do domu, na co powiedziała ojcu, że niebawem. Następnie otrzymała telefon od swojej matki z informacją, że w domu jest awantura (z ojcem J. R.) i w związku z tym matka A. nie będzie nocować w domu, udaje się do swojej siostry do miejscowości B.. Wówczas A. R. poprosiła R. W., aby wysadził ją po drodze w B., gdyż ona w tej sytuacji także nie zamierzała wracać na noc do domu, gdzie był ojciec, tylko zamierzała – jak jej matka – udać się do siostry matki, a swej ciotki. R. W. wysadził A. R. w B., a pozostała trójka znajomych pojechała dalej w stronę domu. Po drodze S. S. (1) otrzymała kilka telefonów od M. S. (byłego chłopaka A. R., który był akurat na posesji u J. R., bo ten naprawiał mu samochód, ale poza tym J. R. lubił M. S. i uważał, że źle się stało, iż jego córka A. rozstała się parę dni wcześniej z tym chłopakiem). M. S. chciał się dowiedzieć, gdzie jest A., bo do domu nadal nie wróciła. S. S. (1) – zgodnie z obietnicą daną wcześniej swojej koleżance A. – nie powiedziała S., że A. poszła do ciotki, tylko mówiła, że nie wie gdzie ona jest. W tej sprawie następnie S. przysłał jeszcze S. S. (1) kilka sms – ów, na które ona nie odpowiadała, natomiast oddzwonił do S. jakiś mężczyzna i rozmawiał w sposób, jaki S. zdenerwował.

(dowód: zeznania S. S. (1) – k. 6 – 7, 27 – 28, 52, 61, 124 v, 232,

zeznania A. R. – k.103 v, 456 v - 457,

zeznania R. W. – k. 3, 25 – 26, 48, 59 v, 127 v, 230 v – 231v, 452 - 456)

W tym czasie na posesji J. R. byli M. S., R. K. (2) - znajomy i R. K. (1) – sąsiad. R. K. (1) mieszka w miejscowości G. (...), a pracuje w Komendzie Miejskiej Policji w Ł. w Wydziale Ruchu Drogowego w Referacie Obsługi Zdarzeń Drogowych, jest policjantem, o czym większość okolicznych mieszkańców wie, koleguje się z J. R..

J. R. nie przepadał za koleżanką córki – S. S. (1), bo uważał, że koleżanka ma zły wpływ na jego córkę.

Z kolei M. S. (który był akceptowany w pełni przez J. R., który wprost twierdził, że „widział w nim swego przyszłego zięcia, bo pracowity jest (...)”) obwiniał S. S. (1) o rozpad jego związku z A. R..

J. R. chciał wiedzieć, gdzie podziewa się jego córka, która – pomimo nadchodzącego wieczoru – nie wróciła z pracy do domu, zwłaszcza że z domu zniknęła też żona. Także M. S. był zainteresowany kwestią, gdzie jest A. R.. W pewnym momencie M. S. zauważył przejeżdżający obok posesji R. samochód O. (...) i skojarzył, że jest to pojazd znajomych A. i może ona w nim się znajdować. Zaproponował, że pojadą za tym samochodem i sprawdzą, czy jest w nim A.. M. S. wsiadł w samochód razem z R. K. (1) i pojechali za O.. W drugi samochód wsiadł J. R. razem z R. K. (2) i także pojechali za O..

(dowód: wyjaśnienia R. K. (1) – k. 451v, 64, 106, 127v, 136v, 226 – 227 v,

zeznania M. S. – k. 36, 52 v, 129 v, 229, 460,

zeznania R. K. (2) – k. 31 v, 260v – 261, 533 – 534,

zeznania J. R. – k. 40, 50, 458 - 459)

Pomiędzy miejscowościami G. (...)a P. M. S. i R. K. (1) dogonili pojazd O. kierowany przez R. W., zajechali mu drogę zmuszając tym samym do zatrzymania się. Jednocześnie z tyłu za pojazdem O. zatrzymał się pojazd z R. K. (2) i J. R., uniemożliwiając W. wycofanie i ucieczkę. Do pojazdu O. jako pierwszy podbiegł M. S., który zaczął szarpać za drzwi kierowcy. Za nim podbiegł R. K. (1), który przedstawił się jako „policja” i nakazał otworzenie drzwi. R. W. wówczas drzwi otworzył. Wtedy M. S. kopnął R. W. w głowę, a R. K. (1) złapał R. W. za ubranie i wyciągnął go z samochodu, uderzając przy tym w głowę. R. W. znalazł się w rowie, gdzie upadł i był następnie kopany przez M. S. i R. K. (1) też. Wtedy S. S. (1) zaczęła prosić R. K. (2), aby „coś zrobił”, aby nie bili więcej W.. R. K. (2) wtrącił się mówiąc, że już W. wystarczy, wówczas K. trącił jeszcze lekko W. ręką w twarz, mówiąc że nie chce go tu więcej widzieć (W. nie jest mieszkańcem miejscowości G. (...)), podał też R. W. numer swojej odznaki policyjnej i kazał mu numer ten zapamiętać, kazał mu wsiadać razem z S. S. (1) do samochodu i odjeżdżać. Oboje wsiedli do samochodu i odjechali.

W międzyczasie, gdy W. był bity przez S. i K., S. S. (1) została uderzona przez J. R., zaś D. G. uciekł w pola. D. G. ukrywał się wówczas przed policją w związku ze zdarzeniem drogowym, do jakiego miało dojść z jego udziałem. J. R. mówił wówczas, aby przytrzymać G. i wezwać policję, ale S. powiedział, żeby go puścić, bo jest ojcem dziecka S. S. (1) i musi pracować na ich utrzymanie.

(dowód: zeznania S. S. (1) – k. 6 – 7, 27 – 28, 52, 61v, 12 v, 232,

zeznania R. W. – k. 3 i v, 25v – 26, 48, 59v, 127v, 230v, 231v, 452 – 456,

zeznania D. G. – k. 601 – 604,

zeznania R. K. (2) – k. 31v, 260v – 261, 533 - 534)

W przebiegu zdarzenia R. W. doznał stłuczenia nosa z zasinieniem skóry oraz resztkami krwi w przewodach nosowych (lewy przewód nosowy z ograniczoną drożnością); stłuczenia okolicy oczodołu lewego z zasinieniem okularowym powiek; stłuczenia okolicy pomiędzy oczodołem lewym, a kością jarzmową z licznymi wybroczynami krwawymi; stłuczenia policzka lewego z rumieniem postłuczeniowym; wybroczyn krwawych pod prawym kątem żuchwy; stłuczenia bocznej powierzchni barku lewego z zasinieniem o średnicy 2 cm; stłuczenia bocznej powierzchni ramienia lewego; z zasinieniem o średnicy 2 cm; stłuczenia bocznej powierzchni przedramienia lewego z wybroczynami krwawymi; stłuczenia tułowia przy bocznym brzegu łopatki lewej z zasinieniem o średnicy 2 cm; stłuczenia okolicy biodra prawego z bolesnością, które to obrażenia spowodowały naruszenie czynności narządów jego ciała na czas nie przekraczający 7 dni.

(dowód: opinia biegłego – k. 20 – 21)

S. S. (1) wskutek zdarzenia (uderzenia jej przez J. R.) doznała obrażeń ciała w postaci stłuczenia policzka lewego tuż przy kąciku ust z zasinieniem błony śluzowej; stłuczenia tylnobocznej powierzchni ramienia prawego z plamistym nieregularnym zasinieniem, które to obrażenia spowodowały naruszenie czynności narządów jej ciała na czas nie przekraczający 7 dni.

(dowód: opinia biegłego – k. 23)

R. K. (1) urodził się (...) Ma wykształcenie wyższe pedagog, logistyk. Zatrudniony jako policjant. Jest żonaty, ma dwoje małoletnich dzieci w wieku 14 i 5 lat. Zarabia 2.300 zł netto miesięcznie. Jest właścicielem domu mieszkalnego w miejscowości G. (...).

R. K. (1) , w aktualnie toczącym się postępowaniu sądowym, na rozprawie powiedział, że nie przyznaje się do zarzucanego czynu, bo nie pokazywał legitymacji służbowej i nie bił W., a wręcz przeciwnie; w momencie gdy szarpał się on (czyli W.) z S., to obu ich odpychał od siebie. (k. 451 v)

W postępowaniu przygotowawczym nie przyznał się do zarzucanego czynu i pierwotnie odmówił wyjaśnień. (k.44)

W kolejnych wyjaśnieniach podtrzymał stanowisko co do nie przyznawania się, z tym że powiedział, iż – mimo tego, że winę swoją kwestionuje – to jednak przeprosił pokrzywdzonego W. i pojednał się z nim, a zrobił to, bo chciałby szybkiego zakończenia postępowania w tej sprawie i powrotu do służby, bo został (wówczas) zawieszony w związku z tą sprawą. (k. 64)

W kolejnych wyjaśnieniach w postępowaniu przygotowawczym powiedział, że w dniu zdarzenia poszedł do kolegi J. R., który wówczas denerwował się, że jego córka A. R. pomimo późnej pory nie wraca do domu, mimo że z domu wyjechała z samego rana, do pracy, wraz z koleżanką S. S. (1), której zresztą J. R. nie darzył sympatią. Był wówczas z nimi też i chłopak A.M. S., który w pewnym momencie zauważył przejeżdżający drogą samochód, którym rano obie dziewczyny pojechały do pracy, o czym wszystkim powiedział, a wtedy J. R. wsiadł do samochodu razem z jeszcze jednym kolegą, jaki wówczas u niego był – R. K. (3), zaś R. K. (1) wsiadł w samochód wraz z M. S. i ruszyli wszyscy za pojazdem dziewcząt. Za miejscowością G. (...) zauważyli pojazd dziewcząt O., który zaczął zwalniać i zjeżdżać na pobocze. Powiedział, że M. S. chcąc zobaczyć, czy w O. tym znajduje się A., wyprzedził go, po czym zatrzymał się przed tym O. na poboczu, więc i O. się zatrzymał. Dalej S. wysiadł i poszedł zobaczyć, czy w O. jest A., zaś po chwili nadjechał samochód z R. i K.. Dalej wyjaśnił, że aż do tej chwili nie wysiadał z pojazdu, ale właśnie wtedy usłyszał krzyki, więc wyszedł zobaczyć, co się dzieje. Wówczas zobaczył S. S. (1), M. S., J. R. i R. W.. Powiedział, że właśnie wtedy R. krzyczał do niego, aby zadzwonił po policję, bo w O. jest człowiek o pseudonimie (...). Wyjmując telefon zobaczył, jak S. szarpie się z W. i podbiegł odpychając S., a wówczas pojawił się i K.. Powiedział, że wtedy zobaczył, jak mężczyzna, którego trzymał R., wyrwał się i uciekł w pola. Przyznał, że w ogóle nie zadzwonił na policję. Powiedział, że wtedy pomiędzy W., a pozostałymi nadal trwała awantura, a S. powiedziała, że zginął jej portfel, więc pomógł jej szukać i znaleźli go leżącego na drodze. Potem jeszcze odnaleźli coś, co zginęło W.. Ponieważ nadal S. i W. coś do siebie wykrzykiwali, więc poprosił (K. S.), aby ten odwiózł go do domu i tak się stało. Dodał, że tego dnia cały portfel z dokumentami zostawił w domu, natomiast wszyscy w okolicy znają go i wiedzą, że jest policjantem. Powiedział też, że nie jest prawdą, aby on (K.) pokazywał tam na miejscu W. swoją legitymację służbową i kazał wysiadać z samochodu, bo gdy on (K.) wysiadł z samochodu, to W. był już poza swoim pojazdem. Na koniec poprosił o ponowną konfrontację z S., S. i W.. (k. 106)

W konfrontacji z S. powiedział, że nie znał sytuacji rodzinnej S. S. (1) i nie „nasyłał” na nią opieki społecznej. (k. 124v)

W konfrontacji z R. W. powiedział, że tylko S. go (W.) bił. (k. 127v)

W konfrontacji z M. S. przytaknął swemu rozmówcy. (k. 129v)

W konfrontacji z K. C. powiedział, że w ogóle nie było tego mężczyzny na miejscu zdarzenia i nie jest to człowiek o pseudonimie (...). (k. 136v)

W kolejnych wyjaśnieniach, złożonych w sądzie (przy pierwszym rozpoznaniu sprawy) powtórzył wszystko, co wcześniej powiedział w śledztwie, a ponadto dodał, że ten mężczyzna, który uciekł był wówczas poszukiwany przez policję, o tym poinformował ich J. R.. Dodał też wówczas była tylko awantura pomiędzy S. i W., z tym że W. nie miał żadnych obrażeń. Dodał też, że R. już po zdarzeniu powiedział mu, że ten mężczyzna, który im wówczas uciekł nazywał się D. G., podobno miał być poszukiwany przez policję w związku z jakimś zdarzeniem drogowym, w którym uczestniczył, z którego zbiegł, a w samochodzie znaleziono narkotyki. Powiedział, że nie sporządził z tego żadnej dokumentacji służbowej, bo zdarzenie było w nocy 23 lipca 2013 r., a w dniu 25 lipca 2013 r. został zawieszony jako policjant. (k. 226 - 227v)

S. S. (1) w pierwszych zeznaniach, jakie złożyła w sprawie, a było to zaraz po zdarzeniu, w dniu 24.07.2013 r. o godzinie 2.35 w nocy, powiedziała, że w dniu 23.07.2013 r. około godziny 22 – ej przyjechał po nią W. wraz z kolegą C., jakiego poznała dwa dni wcześniej. Powiedziała, że jechał za nimi pojazd, który ich wyprzedził, zajechał drogę zmuszając do hamowania, był to R. (...), a wtedy z tyłu zajechał im drogę inny pojazd, chyba P., tak że nie mogli już wycofać. Powiedziała, że z tego pojazdu, który zajechał im z przodu drogę wybiegło dwóch mężczyzn, zaczęli szarpać drzwi, które próbowali otworzyć, ale nie mogli. Jeden z tych mężczyzn krzyknął „policja, wysiadać”, po czym pokazał „blachę”, a wtedy W. zgasił silnik i otworzył drzwi. Powiedziała, że gdy mężczyźni ci podeszli, to poznała, iż ten, co pokazuje „blachę”, to K., który mieszka w tej samej miejscowości i jest policjantem w Ł.. Dodała, że nie zdążyła W. powiedzieć, że K. nie jest na służbie, a ten drugi (S.) w ogóle nie jest policjantem. Powiedziała, że gdy W. otworzył drzwi, to od razu dostał kopniaka od S.. W. bronił się i złapał za nogę S., któremu wskutek tego spadł z nogi but, a wtedy K. wyciągnął W. z pojazdu, mówiąc że „i tak dostanie”. Powiedziała, że wtedy wyskoczyła z pojazdu, bo chciała pomóc W., po czym wyskoczył z pojazdu i C., który uciekł w pola. Powiedziała, że gdy obiegła samochód, to już W. był rzucony na ziemię przez K., który mówił „na glebę”, po czym K. razem z S. kopali W.. Powiedziała, że próbowała odciągać napastników od W., ale wtedy ktoś złapał ją za sukienkę, a następnie dostała z pięści w twarz od trzeciego z mężczyzn, który wysiadł z auta, jakie zaparkowało za nimi, po czym na chwilę ją zamroczyło, a kiedy spojrzała w stronę auta za nimi, to zobaczyła sąsiada R. K. (2), ale to nie on ją uderzył. Powiedziała, że ponownie chciała pomóc W., który nadal był kopany przez K. i S.. Wtedy krzyknęła do K., aby coś zrobił i ten zwrócił się wówczas do S. i K., że W. już wystarczy. Wówczas S. chciał jeszcze raz kopnąć W.. K. kazał wtedy wsiadać do samochodu S. i W., ale przed tym jeszcze powiedział W. numery swojego identyfikatora, uderzył go ręką w głowę i zapytał czy zapamiętał. Następnie wszyscy stamtąd odjechali. Na koniec dodała, że nie wie jaki był powód zdarzenia, a kiedy tego wieczoru (wcześniej) szła do sklepu, to widziała na podwórku u R. ojca A., S., K. i K.. (k. 6 – 7)

W kolejnych zeznaniach, złożonych w prokuraturze w dniu 25.07.2013 r. powtórzyła w zasadzie to samo. Dodała, że kiedy jechali samochodem, to najpierw odebrała telefon od S., który poszukiwał swojej dziewczyny A. i miał do S. w związku z tym pretensje, a potem jeszcze odbierała od S. obraźliwe sms-y w tej sprawie. (k. 27 – 28)

W konfrontacji z S. powiedziała, że to właśnie S. był wówczas najbardziej agresywny, kopnął W. w twarz. Powtórzyła, że nie było tak, że K. nikogo nie bił. (k. 52)

W kolejnych zeznaniach (w dniu 31.07.2013 r.) powiedziała, że podtrzymuje, iż W. pobili S. z K., który pokazywał legitymację, ale – aktualnie – przeprosili ją i nie żywi w związku z tym zdarzeniem do nikogo urazy. (k. 61 v)

W konfrontacji z R. K. (1) powiedziała, że nie jest prawdą, co wcześniej powiedziała, że K. pokazywał wówczas swoją legitymację służbową i że uderzył W.. Powiedziała, że wcześniej obciążyła K., bo go nie lubi za to, że jest policjantem. Podsumowując, powiedziała, że podczas tamtego zdarzenia K. tylko stał z boku, a jedynie S. i W. się wzajemnie szarpali. Dodała też, że K. jej nie straszył, a mówił atak wcześniej prokuratorowi pod wpływem emocji, bo przyszli do niej do domu pracownicy opieki społecznej, myślała, że to K. ich nasłał po to, by odebrali jej dziecko. (k. 124v)

Przed sądem (przy pierwszym rozpoznaniu sprawy) powiedziała, że S. i K. bili W., a na koniec K. kazał zapamiętać jakieś numery. Powiedziała też, że tego dnia A. miała wrócić do domu, ale otrzymała telefon od matki, że w domu awantura, więc udaje się do siostry do B., po czym A. także wysiadła w B. i poszła do ciotki. (k. 232)

R. W. w pierwszych zeznaniach, jakie złożył w sprawie, a było to zaraz po zdarzeniu, w dniu 24.07.2013 r. o godzinie 1.55 w nocy, powiedział, że tego dnia zabrał S. S. (1) i K. C., jechali coś zjeść, jechał za nimi pojazd na światłach długich, wyprzedził ich, zajechał drogę zmuszając do hamowania, był to R. (...). Powiedział, że z tego pojazdu wybiegło dwóch mężczyzn, zaczęli szarpać za szybę i kazali mu wysiadać, a jeden z tych mężczyzn pokazał mu legitymację służbową i powiedział „policja, wysiadać”. Powiedział, że gdy otworzył drzwi, wówczas ten drugi mężczyzna od razu kopnął go w twarz i próbował jeszcze parokrotnie kopnąć, ale się zasłonił. Wówczas ten mężczyzna, który pokazywał służbową legitymację szarpnął go za rękę i wyciągnął na drogę, wpadł do rowu i otrzymał kopnięcie w okolice głowy i jeden cios z pięści w nos. Powiedział, że wówczas był kopany przez obu tych mężczyzn, co pierwotnie podeszli do jego samochodu. Dodał, że S. S. (1) próbowała wchodzić pomiędzy niego i napastników krzycząc, aby go zostawiali, potem C. uciekł w pola, a potem ten policjant podał jeszcze numer swojej legitymacji i powiedział, że nigdy więcej nie chce go tu widzieć. Powiedział, że nie wie czemu został pobity, nikt mu nie tłumaczył o co chodzi. Dodał, że następnie pojechał razem z S. w stronę domu i po drodze spotkali C., więc go zabrali. Dodał, że S. mówiła, iż została wówczas uderzona przez jednego z napastników. (k. 3 i v)

W zeznaniach złożonych w prokuraturze w dniu 25.07.2016 r. powtórzył to samo. Dodał tylko, że K., kiedy go wyciągnął z auta, to uderzył go pięścią w twarz, tak, że „nos mu rozkwasił”. Dodał też, że K. nie mówił bijąc go, że powodem jest poszukiwanie kogoś poszukiwanego listem gończym. (k. 25v – 26)

W konfrontacji z M. S. powiedział, że był kopany w głowę przez M. S., a K. się legitymował, podawał numer legitymacji i mówił, że jest policjantem. Powiedział, że bili go S. z K.. (k.48)

W kolejnych zeznaniach (w dniu 31.07.2013 r.) powiedział, że podtrzymuje, iż pobił go S. z K., który pokazywał legitymację, ale – aktualnie – przeprosili go i nie żywi urazy. (k. 59 v)

W konfrontacji z R. K. (1) powiedział, że K. go nie bił, ani też nie pokazywał mu wówczas swojej legitymacji służbowej, podał mu tylko jakiś numer podczas tego zdarzenia, lecz teraz nie wie, co to był za numer. Powiedział, że podczas tego zdarzenia jedyne ciosy, jakie otrzymał, to były od S.. Dodał, że wcześniej obciążył K., bo był zły. (k. 127v)

Zeznając w sądzie (przy pierwszym rozpoznaniu sprawy) powiedział, że M. S. go uderzył, a drugi mężczyzna wyciągnął go z samochodu, po czym wpadł do rowu, a tam był kopany. Dodał, że była wyciągana legitymacja, ale nie ma pewności, czy wyciągał ją policjant, czy ojciec A.. Powiedział, że potem wyszła od S. inicjatywa, aby on i S. odwołali zeznania ich obciążające, chodziło o to, że policjant ma rodzinę i aby jego rodzina nie straciła źródła utrzymania. Powiedział, że wówczas on i S. zgodzili się, ale potem przyszedł do gminy jakiś anonim, że S. źle się opiekuje dzieckiem, S. zaczęła się obawiać o siebie i dziecko, po czym postanowili, że jednak powiedzą w sądzie prawdę, nie będą nikogo kryć. (k. 230 v – 231 v)

Zeznając na rozprawie przy powtórnym rozpoznaniu sprawy powiedział, że K. przyjeżdżał do niego do domu i prosił, by wycofał obciążające go zeznania, bo ma żonę i dzieci na utrzymaniu, no i zrobiło mu się go żal, dlatego zgodził się, ale późniejsze zachowanie K. mu się nie podobało, więc zdecydował się jednak powiedzieć prawdę. Zeznał, że zatrzymali ich S. i K., kazali wysiadać, K. mówił, że „policja”, machnął też jakąś legitymacją, ale w 100 % nie ma pewności, czy to była legitymacja policyjna. Dalej S. go kopnął, wyciągnęli go z samochodu, wrzucili do rowu, a tam był przez obu kopany, a na koniec K. jeszcze go uderzył ręką w twarz i kazał zapamiętać numer jego legitymacji, który podał. Dodał też, że aktualnie nie ma żalu do K. i chce takiego zakończenia tej sprawy, aby K. nie stracił pracy. Powiedział, że wówczas poszedł na policję, bo był zdenerwowany faktem, ze w taki sposób zachował się właśnie policjant, gdyby nie fakt, że K. jest policjantem (a tak się zachował), to pewnie paradoksalnie nie poszedłby w ogóle z tą sprawą na policję, bo nie chciałoby mu się potem chodzić do prokuratury i sądu (jak to miało miejsce w tej sprawie). Dodał, że gdyby K. nie krzyczał wówczas „policja”, to nie otworzyłby drzwi i nie wysiadł. (k. 452 - 456)

M. S. , przesłuchany w charakterze podejrzanego wyjaśnił, że uderzył W. z otwartej dłoni, potem go wyciągnęli z samochodu i wrzucili do rowu i wtedy W. dostał jeszcze od niego kopniaka. Powiedział, że K. chciał dzwonić na policję, bo przytrzymywali K., ale tenże K. się wyrwał i uciekł, więc nie dzwonił. Powiedział, że K. nikogo nie bił, nie wyjmował legitymacji, ani nie przedstawiał się jako policjant, bo przecież i tak wszyscy go w okolicy znają. (k. 36)

W konfrontacji z W. powiedział, że nie wie, czy K. pokazywał legitymację, czy przedstawiał się jako policjant. Przyznał, że on sam rzeczywiście uderzył W., bo „cwaniakował”.(k. 49)

W konfrontacji z S. powiedział, że razem z K. wyciągał z samochodu W.. Miał pretensje do S., że „zniszczyła” jego związek z A. R.. (k. 52v)

W wyjaśnieniach z dnia 31.07.2013 r. powiedział, że nie widział, aby K. podczas zdarzenia wyjmował legitymację służbową, W. nie znał wcześniej K., natomiast K. i S., to sąsiedzi. (k. 65 v)

W konfrontacji z R. K. (1) powiedział, że tylko on (S.) szarpał się z W., a K. wysiadł na sam koniec i kazał im się uspokoić. Dodał, że K. nie pokazywał żadnej legitymacji, a wcześniej mówił inaczej licząc, że jak policjant będzie zamieszany, to będą dla niego (S.) mniejsze konsekwencje. (k. 129v)

Składając wyjaśnienia w sądzie (przy pierwszym rozpoznaniu sprawy) powiedział, że jak zatrzymali samochód W., to przez otwarte okno zapytał go gdzie jest A., na co usłyszał, że W. mu dziewczyny nie będzie pilnował, więc uderzył go ręką w twarz, a potem chciał wyciągnąć W. z samochodu, ale noga mu się omsknęła i kopnął go. Potem W. był już na zewnątrz, wówczas K. podszedł i kazał mu (S.) zostawić w spokoju W.. (k. 229)

Zeznając aktualnie na rozprawie podtrzymał wszystko, co wcześniej powiedział. (k. 460)

K. C. w postępowaniu przygotowawczym zeznał, że jechał razem z W. i S., zatrzymali ich jacyś mężczyźni, z których jeden przedstawiał się jako policjant i pokazywał odznakę. Ten policjant uderzył W. pięścią w twarz, a drugi młody mężczyzna kopnął W., po czym wyciągnęli go do rowu i tam bili razem z innymi jeszcze mężczyznami. Powiedział, że on sam uciekł wtedy w pole. (k. 97)

W konfrontacji z K. przyznał się, że był na miejscu zdarzenia i że to on był tym mężczyzną o pseudonimie (...), który się wyrwał i uciekł. (k. 136v - 137)

Na rozprawie, przy pierwszym rozpoznaniu sprawy, podtrzymał wcześniejsze zeznania. (k. 233)

Aktualnie na rozprawie podtrzymał wszystko, co wcześniej powiedział. (k. 576 - 577)

R. K. (2) zeznał, że przyjechał wówczas do R., S. martwił się o A., zobaczył znany samochód, więc pojechał (S.) za nim z K.. Powiedział, że wtedy on sam z R. także pojechali ich śladem, a jak dojechali na miejsce, to już jeden chłopak był w rowie i przytrzymywali też chłopaka S. S. (1), tego Rumuna, bo ktoś mówił, że on jest poszukiwany przez policję, ale S. powiedział, aby go puścili, bo on (Rumun) ma na utrzymaniu dziecko i wtedy Rumun wyrwał się i uciekł. Powiedział, że widział jak W. leżał w rowie, ale nie widział co S. i K. robili. (k. 31v)

Na rozprawie, przy pierwszym rozpoznaniu sprawy, podtrzymał wcześniejsze zeznania. (k. 260 v – 261)

Zeznając aktualnie na rozprawie powiedział, że tamtego wieczora szarpał się S. z W.. Powiedział, że „oni C. podstawili”, bo go tam nie było, a był D. G.. (k. 533 - 534)

J. R. przesłuchany w charakterze podejrzanego wyjaśnił, że ma problemy tak z żoną, jak i z córką A.. Tamtego wieczoru tak żony nie było w domu, jak i córki. Chciał córkę sprowadzić do domu, dlatego pojechali za tym samochodem, a siedzący w środku (...) powiedział mu „żeby córkę uwiązał na łańcuchu”, to „go nerwa wzięła”. (k. 40)

W konfrontacji z W. powiedział, że widział jak bili go (W.) K. i S., natomiast wie na pewno, że K. nie wyciągał wówczas legitymacji. (k. 50 v)

Składając wyjaśnienia w sądzie (przy pierwszym rozpoznaniu sprawy) powiedział, że jak dojechał na miejsce, to S. szarpał się z W.. (k. 228)

Aktualnie na rozprawie zeznał, że S. szarpał się z W.. K. tylko „uspakajał towarzystwo”. (k. 458 - 459)

A. R. zeznała w śledztwie, że tego dnia jeździła samochodem razem z S. S. (1), R. W. i jeszcze jednym młodym chłopakiem o przezwisku Rumun, ale potem oni wysadzili ją w B., gdzie udała się do ciotki – siostry swojej matki, która tego dnia była pokłócona ze swoim mężem, a ojcem A.. Powiedziała, że ona też była z ojcem pokłócona. (k. 103 v)

Aktualnie na rozprawie zeznała, że tamtego dnia jeździła samochodem z W., S. i jej chłopakiem D. G.. Potem wysadzili ją w B. i poszła do ciotki, jak wyglądało zajście, nie wie, bo przy nim nie była i nikt potem nie chciał jej powiedzieć, wszyscy mieli do niej pretensje, że przez nią do tego doszło. (k. 456 v – 457)

D. G. przesłuchany po raz pierwszy na rozprawie (przy ponownym rozpoznaniu sprawy) powiedział, że tego dnia jechał samochodem razem z W. i S. S. (1). Zatrzymali ich K. i „były chłopak A. R.”, którzy pobili W., szarpali go, wyciągnęli z samochodu i kopali. (k. 601 – 604)

Sąd ocenił i zważył co następuje:

Za wiarygodnie sąd uznał te zeznania S. S. (1) i R. W., jakie złożyli w śledztwie i na rozprawie, w tej części, gdzie obciążyli zarówno R. K. (1), M. S. i J. R.. Natomiast sąd odmówił wiary zeznaniom tychże świadków w zakresie, gdzie próbowali pomijać udział w zdarzeniu R. K. (1). Po pierwsze, to tak S. S. (1), jak i R. W. wytłumaczyli okoliczności, w jakich doszło do złożenia przez nich tych ( odciążających K.) zeznań. Tłumaczenia te są logiczne. Otóż podali zgodnie, że na pewnym etapie śledztwa żal im się zrobiło R. K. (1), który przecież jest policjantem, ma dwoje dzieci na utrzymaniu, a wiadomo, że ewentualne skazanie dyskwalifikuje go w pracy. Oboje zgodnie tłumaczyli, że w tej sprawie ulegli prośbom tak osób zamieszanych w pobicie, jak i członków ich rodzin, które to zresztą prośby były grzeczne i logicznie uargumentowane, a do tego wszyscy uczestniczący w pobiciu ich przeprosili, dodatkowo K. i S. de facto są sąsiadami z jednej miejscowości, dlatego zmienili na pewnym etapie śledztwa zeznania w zakresie udziału w zdarzeniu K., na jego korzyść, w taki sposób, aby odpowiedzialności nie poniósł, a w konsekwencji – co ważniejsze – aby jego czteroosobowa rodzina nie straciła źródła utrzymania. Także logicznie świadkowie ci wyjaśnili powody ponownej zmiany swego stanowiska, to jest wycofania się z „odciążających” K. zeznań i podtrzymania pierwotnej wersji (zresztą tej – zdaniem sądu rejonowego – prawdziwej). Otóż oboje powiedzieli, że na S. S. (1) wpłynął donos do opieki społecznej, że źle opiekuje się swoim dzieckiem, opieka zaczęła czynności sprawdzające to zawiadomienie. Uznali więc, że nie ma powodu dalej kryć uczestników zdarzenia, zwłaszcza, że któregoś z nich podejrzewali o autorstwo tegoż donosu, z tego względu ponownie opowiedzieli właściwy przebieg zdarzenia w dalszej części śledztwa i w sądzie na rozprawie. Tłumaczenie to jest logiczne. Nadto logiczne jest tłumaczenie W. podane na rozprawie przy drugim rozpoznaniu sprawy, gdzie podał, że gdyby K. nie był policjantem, to całkiem możliwe, że o całej sprawie w ogóle nie zawiadomiłby policji. Ponieważ jednak dowiedział się, że to policjant tak się zachował, „(...) dał się podpuścić S.”, to zdenerwował się i zawiadomił policję. W ocenie sądu rejonowego o szczerości tej relacji W., gdzie obciąża on K., świadczy okoliczność, że zeznając w sądzie przy ponownym rozpoznaniu sprawy, kiedy powtórzył opis zajścia z detalami obciążającymi R. K. (1), powiedział jednocześnie – od siebie to dodając, bez niczyjego pytania, że aktualnie nie ma już żalu do uczestników tego zajścia, a w szczególności do K. (którego tylko dotyczyła obecnie ta sprawa, bo wyrok skazujący co do S. i R. już za pierwszym rozpoznaniem się uprawomocnił), w szczególności nie chce, aby K. stracił przez to pracę, bo ma on rodzinę i dom na utrzymaniu. Powtórzył jednocześnie, że dlatego zawiadomił o zdarzeniu (zaraz w nocy) policję, bo uznał, że policjant (czyli K.) nie powinien był tak się zachować, czyli dać się „podpuścić” S., który był zły i być może uważał, że W. coś łączy z A. R. (co nie było nigdy prawdą), przez co został niesłusznie pobity przez S. i K.. Za wiarygodnością obciążających K. zeznań W. i S. przemawia, że świadkowie ci relacjonowali przebieg zdarzenia zgodnie i konsekwentnie (poza tymi zeznaniami w śledztwie, jakie potem odwołali ostatecznie i w których przez moment próbowali chronić K.). Nadto te ich zeznania paradoksalnie znajdują potwierdzenie w zeznaniach D. G.. D. G. został przesłuchany dopiero teraz przy ponownym rozpoznaniu sprawy (bo wcześniej okazywał się nieuchwytny). Potwierdził po pierwsze, że to on, a nie C. znajdował się w samochodzie razem z S. i W.. Po drugie opisał przebieg zajścia, wprawdzie nie ze wszystkimi detalami (bo stwierdził, że był wówczas poszukiwany przez policję do zdarzenia drogowego i w związku z tym był wówczas bardziej zainteresowany ucieczką z miejsca zdarzenia, zwłaszcza że wiedział, iż K. to policjant, niż obserwowaniem przebiegu zdarzenia, czy też udzielaniem w nim komuś pomocy), ale potwierdził udział R. K. (1) w biciu i kopaniu W.. Z zeznań G. wynika, że tak S., jak i K., obaj w tym uczestniczyli. Zeznania D. G. nie dyskwalifikują zeznań S. i W., którzy oboje twierdzili (i pozostali w tym konsekwentni), że to K. C. znajdował się wówczas w samochodzie i to C. uciekł w pola. Zresztą wersję tę podtrzymywał i sam K. C.. Aktualne zeznania D. G. logicznie to tłumaczą. Otóż w dacie zdarzenia (czyli w 2013 r.) D. G. i S. S. (1) mieli wiedzę o tym, że G. ma poszukiwać policja w związku z jakimś zdarzeniem drogowym, w jakim miał on uczestniczyć. D. G. jest ojcem dziecka S. S. (1). S. S. (1) była zainteresowana, aby nie ujawniać wówczas obecności w aucie G., jak wynika z aktualnych zeznań G. miała ona poprosić C., aby zgodził się i zeznawał, że to on (C.) był w samochodzie i takiej wersji wszyscy następnie się trzymali, to znaczy: W., S., C.. Wówczas S. z G. pozostawali w związku. Aktualnie zaś S. zabrała ich wspólne dziecko i wyjechała za granicę (według wiedzy G. najprawdopodobniej do L., gdzie przebywa znaczna część jej rodziny). Ze słów G. wynika, że nie ma on aktualnie żadnego kontaktu ze swoim dzieckiem i nie jest to zgodne z jego oczekiwaniami w tym temacie. Sprawę zdarzenia drogowego, do którego szukała go policja wyjaśnił i w końcu przyszedł do sądu w sprawie niniejszej i też zeznał (zdaniem sądu rejonowego prawdę), opisując to, co widział. Reasumując, zeznania S. i W., w których obciążyli oni K. są wiarygodne (bo korespondują wzajemnie, są konsekwentne, znajdują też oparcie w opiniach biegłego lekarza na temat doznanych przez oboje obrażeń, ich mechanizmu i – paradoksalnie - znajdują potwierdzenie w zeznaniach G., którego obecność podczas zdarzenia oboje starali się dotychczas ukryć, bo było to początkowo w interesie S., gdyż G. łożył na dziecko, ale leżało też w interesie G., lecz aktualnie, kiedy G. i S. poróżnili się, G. de facto dostarczył dowodów przeciwko S., W., C. i wszystkim, którzy utrzymywali, że w aucie był C. nie G., na to że w tym zakresie złożyli fałszywe zeznania. Nie ma jednak powodów dyskwalifikować – z tej przyczyny – całości obciążających K. – zeznań W. i S.. O tym, że to G. był w aucie, a nie C., zeznała także obecnie i A. R., która wprawdzie wysiadła z samochodu przed zdarzeniem, ale podała skład osobowy: W., S., G.. A. R. to przecież koleżanka S. S. (1). Nie ma żadnych powodów odmówić jej wiary, zwłaszcza, ze zeznania tegoż świadka pozostają w korelacji z innymi logicznymi i przez to wiarygodnymi dowodami. Świadek logicznie na przykład wytłumaczyła dlaczego zaprzestała odbierania telefonów od ojca (bo od matki dowiedziała się, że jest awantura, za którą właśnie ojciec odpowiada i matka jedzie do swojej siostry i aby córka także do domu nie wracała). Awantura domowa koresponduje z okolicznością, że były interwencje policji kierowane na posesję R. w tę noc, choć dla rozstrzygnięcia odpowiedzialności R. K. (1) nie ma to żadnego znaczenia.

Sąd odmówił natomiast wiary zeznaniom M. S. i J. R. w tym zakresie, gdzie wynika z nich, że R. K. (1) nie bił W., a tylko „powstrzymywał” pozostałych. Pierwotnie bowiem obaj jednak przyznali aktywny udział w zajściu K., a dopiero potem (zapewne źle się z tym czując, że to jednak przez nich K. został w to wciągnięty, a teraz konsekwencje, jakie oni mogą za to ponieść i konsekwencje grożące K. w postaci utraty pracy, są nieporównywalne) próbowali nieudolnie zweryfikować swoje słowa w tym zakresie eliminując z grona napastników K., a stawiając go w roli obserwatora i rozjemcy. Zeznania te ( odciążające K.) pozostają w opozycji do logicznych, a obciążających K., zeznań W. i S., ale także i G. oraz A. R., która przyznała, że na miejscu był właśnie G., a nie C.. Co do zeznań R. K. (2), to wynika z nich, że świadek ten niewiele widział (zdaniem sądu nie chce on mieszać się w sprawę i dlatego taka jest treść jego zeznań. Z analizy jego zeznań wynika, że źle ocenia zachowanie W. i S., którzy – jego zdaniem - nie są bez winy w tym zakresie, że w ogóle doszło do zdarzenia, czyli że ojciec i S. nie mogąc „namierzyć” A., byli zmuszeni jej poszukiwać, czego S. S. (1) i R. W. im nie ułatwili, a wręcz przeciwnie, co właśnie w konsekwencji skutkowało przedmiotowym zdarzeniem, to znaczy zatrzymaniem pojazdu S. na drodze, kiedy to emocje wzięły górę i przebieg dypadków wymknął się spod kontroli. Warto jednak zauważyć, że właśnie z zeznań K. wynika, iż to G., a nie C., był tego wieczora w aucie. Co do zeznań K. C., to sąd rejonowy odmówił im wiary w całości, bowiem pozostają w sprzeczności z zeznaniami G., K., A. R.. Co do wyjaśnień R. K. (1), to sąd odmówił im wiary w tej części, gdzie oskarżony kwestionował swój udział w zdarzeniu, a polegający na zadawaniu ciosów i kopnięć pokrzywdzonemu W.. Pozostaje to w sprzeczności z wiarygodnymi zeznaniami S., W. i G.. W ocenie sądu rejonowego R. K. (1) faktycznie padł niejako ofiarą chęci pomocy sąsiadowi J. R. (który też wielokrotnie wcześniej świadczył mu sąsiedzką pomoc) i przy okazji M. S., którzy skarżyli się na A. R., że nie wraca do domu, że – być może – przez S. S. (1), zerwała z M. S.. Chciał pomóc w poszukiwaniu A. R. i w konsekwencji – kiedy przebieg zdarzeń wymknął się spod kontroli – wziął udział ( na swoje nieszczęście) w pobiciu R. W., na którym skupiła się frustracja M. S. za to, że nie mógł tego wieczoru nawiązać konstruktywnego kontaktu ze swoją byłą dziewczyną A. R.. M. S. miał pretensje do R. W., że „cwaniakuje”. Wyjaśnienia R. K. (1) zmierzały do zdjęcia z niego odpowiedzialności za udział w pobiciu W., bo przyjęcie tegoż udziału i skazanie oczywiście niestety dyskwalifikuje R. K. (1) w służbie w policji. Postawa R. K. (1), który uległ wówczas emocjom własnym i sugestiom sąsiadów, teraz zaś – skutkiem tamtego zachowania – walczy o utrzymanie pracy (czyli o wyrok uniewinniający), jest zrozumiała, ale nie może uzyskać akceptacji (sądu rejonowego), bo jego wyjaśnieniom w zakresie jego roli w całym zdarzeniu przeczą logiczne zeznania S. S. (1), R. W. i D. G.. Zeznania przesłuchanych (przy pierwszym rozpoznaniu sprawy) policjantów, którzy przeprowadzali interwencję pod adresem R., nie miały znaczenia dla rozstrzygnięcia tej sprawy. Kwestia bowiem ile było tej nocy interwencji na posesji R., kto je wzywał i jak się zakończyły nie ma żadnego znaczenia dla odpowiedzialności R. K. (1) za zarzucony mu w tej sprawie czyn. Interwencje domowe u R. nie miały bowiem bezpośredniego związku ze zdarzeniem, do jakiego doszło na drodze.

Sąd natomiast nie przyjął, że K. okazywał legitymację służbową podczas zajścia, bo nie tylko on sam temu od początku konsekwentnie przeczył i tłumaczył (logicznie), że idąc do sąsiada zostawił cały portfel z dokumentami w domu. Także J. R., w tych wyjaśnieniach, gdzie obciążał K. (opisując jego udział w pobiciu W.) mówił, że na 100 % jest pewien, że K. legitymacji nie okazywał. W końcu i sam W., pomimo że w sądzie już konsekwentnie K. obciążał pobiciem, nie był pewien czy i co w ogóle mu pokazywał K.. Prawdą natomiast jest (i to sama S. przyznała), że wszyscy w okolicy znają K. jako policjanta. Raesumując, zdaniem sądu rejonowego brak pewnych i przekonujących ponad wszelką wątpliwość dowodów co do tego, że K. okazywał legitymację służbową. Dlatego tenże element opisu czynu sąd pominął.

Opinie biegłego lekarza co do doznanych przez W. ( i S.) obrażeń ciała nie były kwestionowane przez żadną ze stron, są logiczne i jasne.

R. K. (1) uczestnicząc w zdarzeniu, powołując się na swoją służbę w policji (krzycząc „policja”, co zresztą skłoniło W. do otworzenia drzwi), kiedy to nie chodziło o wykonywanie obowiązków służbowych, lecz sprawdzenie na prośbę sąsiada, czy jest w aucie jego córka A. R., po czym wziął udział wspólnie z M. S. (szukającym z kolei swojej byłej dziewczyny A. R.) w zadawaniu ciosów rękoma i kopaniu R. W., skutkiem czego tenże ostatni doznał obrażeń ciała na czas poniżej 7 dni, wyczerpał znamiona art. 231 § 1 kk i art. 158 § 1 kk w zw. z art. 11 § 2 kk. Nie wykonywał bowiem swoich obowiązków służbowych, nie zmierzał do zatrzymania G. (bo w ogóle nie wiedział, że on w samochodzie jest), a poszukiwał – na prośbę swojego sąsiada – jego pełnoletniej, niezdyscyplinowanej - zdaniem ojca – córki, powołał się na służbę w policji, co skłoniło W. do otworzenia drzwi, po czym – na domiar złego zadawał razem z sałatą ciosy i kopnięcia W.. Tym samym nadużył powierzonej mu władzy, jednocześnie przekraczając uprawnienia.

Wymierzając karę sąd kierował się dyrektywami art. 53 kk. Po stronie okoliczności łagodzących sąd uwzględnił szczerą skruchę. Pomimo bowiem faktu, że R. K. (1) nie przyznaje się (do czego każda osoba oskarżona ma pełne prawo), to jednak przeprosił pokrzywdzonego, nadto – w ocenie sądu rejonowego – uległ w czasie zdarzenia sugestii J. R., ale zwłaszcza M. S., o którym i S. i W. mówili zgodnie, że to on (S.) był szczególnie agresywny, pojechał z S. oraz R. razem i w konsekwencji uczestniczył w zdarzeniu, to jest wspólnie z S. „wysadzał” W. z auta, a przy tym, tracąc kontrolę nad swym zachowaniem próbując „ustalić” gdzie A. R., zadał parę ciosów i kopnięć. Dał się niestety ponieść emocjom, jak zresztą J. R. i M. S., z tym że płaci za to nieporównywalnie wyższą od inicjatorów całego zajścia (czyli M. S. i J. R.) cenę, bowiem w jego wypadku skazanie oznacza utratę pracy. W ocenie sądu rejonowego R. K. (1) wyniósł z tego zdarzenia „naukę” i de facto w tym sensie już poniósł karę, gdyż od dnia zdarzenia żyje stale ze świadomością, że tamten jeden nieprzemyślany krok (pod wpływem emocji i chwili) zaważy (najprawdopodobniej) na całym dalszym życiu nie tylko jego, ale także żony i dwójki dzieci. Oczywiście R. K. (1) jako policjant nie miał prawa tak się zachować, ale jest to człowiek stosunkowo młody i – zdaniem sądu rejonowego – właśnie wiek i brak wystarczającego w tym wypadku (do przewidywania, że sytuacja właśnie tak może się potoczyć, co podpowiadało nie udawać się w ogóle na miejsce zdarzenia z ojcem i byłym chłopakiem dziewczyny) doświadczenia życiowego zaważył na jego zachowaniu, spowodował, że dał się ponieść emocjom, zamiast chłodno ocenić sytuację, jak to powinien uczynić właśnie funkcjonariusz publiczny, a z kolei jeżeli zaangażowanie osobiste nie pozwala na chłodną merytoryczną ocenę, to winien się od jakiegokolwiek zaangażowania w sprawę powstrzymać. Zdaniem sądu rejonowego zaważyły na tym relacje i koleżeńskie i sąsiedzkie tak z R., jak i pozostałymi, co ostatecznie „wzięło górę”, zamiast chłodnej oceny sytuacji i profesjonalnego obiektywizmu w osądzie. Za takimi wnioskami przemawia dobra opinia z pracy, jaką załączył do sprawy oskarżony i jego postawa na rozprawie, gdzie wprawdzie nie przyznawał się do zadawania ciosów i kopnięć, ale jednocześnie aktywnie swoją postawą zmierzał do wszechstronnego wyjaśnienia sprawy, na przykład podając sukcesywnie wiadomości, jakie ostatecznie umożliwiły skuteczne przesłuchanie D. G. (po raz pierwszy dopiero przy ponownym rozpoznaniu sprawy), którego zeznania – paradoksalnie – obciążyły R. K. (1). Po stronie okoliczności obciążających sąd dopatrzył się wyłącznie wyczerpania jednym zachowaniem znamion dwóch przepisów ustawy karnej. Mając powyższe na względzie, sąd rejonowy uznał, że współmierna do stopnia jego zawinienia jest kara grzywny i dlatego taką karę – przy zastosowaniu art. 58 § 3 kk – wymierzył, jednocześnie warunkowo zawieszając jej wykonanie na okres próby 1 roku, a to zważywszy postawę R. K. (1) podczas niniejszego postępowania i jego rolę w zajściu (to M. S. był prowodyrem całego zdarzenia, które wymknęło się spod kontroli, zaś R. K. (1) – uległ emocjom) . W tej sprawie sąd zastosował kodeks karny w wersji obowiązującej w dacie zdarzenia, czyli do 30.06.2015 r. jako względniejszy (art. 4 § 1 kk). O wydatkach w sprawie sąd orzekł na podstawie art. 627 kpk, zaś o opłacie na podstawie art. 624 § 1 kpk w zw. z art. 618 § 2 pkt 1 kpk