Pełny tekst orzeczenia

Sygn. akt X K 307/16

WYROK

W IMIENIU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

Dnia 16 grudnia 2016 r.

Sąd Rejonowy Gdańsk – Południe w Gdańsku w X Wydziale Karnym

w składzie:

Przewodniczący: SSR Maria Julita Hartuna

Protokolant: Mateusz Patelczyk

po rozpoznaniu w dniu 14.12.2016 r. sprawy:

B. J., s. M. i D. z d. E., ur. (...) w G.

oskarżonego o to że:

w okresie od 15 stycznia 2016 roku do 28 stycznia 2016 roku w G. z mieszkania przy ul. (...) dokonał zaboru w celu przywłaszczenia złotej biżuterii w postaci 4 złotych łańcuszków, medaliku z wizerunkiem Matki Boskiej, medalionu oraz bransoletki o łącznej wartości strat 1.000 zł, czym działał na szkodę U. D.

tj. o czyn z art. 278 § 1 kk

I.  oskarżonego B. J. uniewinnia od popełnienia zarzucanego mu czynu;

II.  zasądza od Skarbu Państwa na rzecz adw. A. G. kwotę 1.033,20 zł (jeden tysiąc trzydzieści trzy złote 20/100) tytułem kosztów obrony świadczonej na rzecz oskarżonego z urzędu, w tym 193,20 zł (sto dziewięćdziesiąt trzy złote 20/100) tytułem podatku VAT;

III.  na mocy art. 632 pkt 2 kpk kosztami procesu obciąża Skarb Państwa.

Sygn. akt X K 307/16

UZASADNIENIE

Sąd ustalił następujący stan faktyczny:

Na przełomie 2015 i 2016 roku B. J. spotykał się z M. D.. Przychodził do jej mieszkania, zdarzało się, że zostawał w nim sam z dzieckiem, gotował obiady, a w tym czasie M. D. wychodziła do sklepu. Od dłuższego czasu znał też jej matkę, U. D., z którą kiedyś pracował. W tym czasie relacje między M. a U. D. były napięte - M. D. urodziła dziecko, którym - w opinii jej matki - nieprawidłowo się zajmowała, a ponadto nadużywała alkoholu. Z tego powodu U. D. zgłosiła się nawet na policję, prosząc o interwencję w sprawie córki. W mieszkaniu M. D. miała miejsce wizyta kuratora. M. D. przejęła się tym, że działania jej matki mogą doprowadzić do odebrania jej prawa do opieki nad synkiem.

dowody: zeznania świadka U. D. k. 147 - 148, 142 - 143 (2 - 4), częściowo: wyjaśnienia oskarżonego k. 146

W tym czasie M. D. nie pracowała, jej jedynym dochodem był zasiłek z pomocy społecznej wynoszący 280 zł. Wspierali ją rodzice, z którymi mieszkała - U. D. prowadziła działalność gospodarczą, w związku z którą często przebywała poza domem. J. D. w okresie od 22 stycznia do 5 lutego 2016 r. przebywał w szpitalu. Mieszkanie rodziny D. składało się z dwóch pokoi, jeden z nich zajmowała M. D. z dzieckiem, a drugi, przechodni, nie zamykany na klucz, był użytkowany przez jej rodziców. W pokoju przechodnim, na segmencie, leżało welurowe pudełeczko, w którym U. D. przechowywała złotą biżuterię: łańcuszek z medalikiem z wizerunkiem Matki Boskiej, należący do M. D., trzy zerwane łańcuszki, otwierany medalion z angielskim napisem (...) oraz bransoletkę z dużych spłaszczonych oczek, podobną do łańcuszka, których właścicielem była U. D.. Złoto to miało łącznie wartość ok. 1.000 zł. W połowie stycznia 2016 r. podczas sprzątania pudełeczko to spadło U. D. na podłogę i biżuteria wysypała się. U. D. ponownie przypadkiem strąciła je ok. 28 stycznia 2016 r. i wówczas stwierdziła, że pudełko jest puste.

dowody: zeznania świadków U. D. k. 147 - 148, 142 - 143 (2 - 4), częściowo: M. D. k. 149 - 150, 50 - 51v, wyjaśnienia oskarżonego k. 146

U. D. przypuszczała, że kradzieży biżuterii dokonał B. J.. Wiedziała, że w przeszłości miał on problemy z alkoholem i narkotykami, był także podejrzewany w miejscu pracy o kradzieże, choć nigdy mu ich nie udowodniono. Dlatego napisała do B. J. wiadomość tekstową, w której oświadczyła, że wie o tym, że ukradł złoto i sprzedał je w lombardzie oraz zażądała od niego zwrotu kwitów z lombardu, by mogła wykupić biżuterię, gdyż ma ona dla niej wartość sentymentalną. W odpowiedzi B. J. napisał jej, że rzeczywiście sprzedał złoto w lombardzie, ale uczynił to na prośbę M. D., przekazał jej kwity i pieniądze. Wskazał, że przypuszcza, iż M. D. zrobiła to z zemsty za to, że U. D. doniosła na nią na Policji. B. J. poradził U. D., żeby zgłosiła kradzież organom ścigania, a on zezna, jak było. U. D. przeprosiła B. J., ale po rozmowie z córką, która zaprzeczyła, jakoby miała coś wspólnego z kradzieżą złota stwierdziła, że wierzy córce i ponownie domagała się informacji o miejscu, gdzie złoto zostało sprzedane. B. J. wskazał jej lombard na ul. (...) i zwrócił uwagę na fakt, iż M. D. właśnie ze sprzedaży złota miała pieniądze na alkohol, wpadła w ciąg i to on musiał wówczas zajmować się jej dzieckiem i gotować obiad. U. D. odniosła się do tego ironicznie i wyraziła zdziwienie, że B. J. zdecydował się ukraść złoto, podczas gdy w domu było dużo gotówki. B. J. po raz kolejny zaprzeczył, że dopuścił się kradzieży i zauważył, że lepiej od M. D. wiedział, co i gdzie znajduje się w ich domu.

dowody: wydruki wiadomości tekstowych k. 8 - 25, zeznania świadków U. D. k. 147 - 148, 142 - 143 (2 - 4), częściowo: M. D. k. 149 - 150, 50 - 51v, wyjaśnienia oskarżonego k. 146

W dniu 25 stycznia 2016 r. ok. godz. 21.30 B. J. zawarł w lombardzie przy ul. (...) w G. (na skrzyżowaniu z ul. (...)) umowę pożyczki z przewłaszczeniem na zabezpieczenie pożyczki i przechowaniem, w ramach której przeniósł na własność pożyczkodawcy wyrób jubilerski używany w postaci bransoletki o wadze 4,95 g, uzyskując pożyczkę w kwocie 340 zł. Następnego dnia ok. godz. 21.00 przedmiotem podobnej umowy zawartej przez B. J. w tym samym lombardzie były łańcuszek o wadze 2,11 g oraz łańcuszek z zawieszką o wadze 2,31 g, wypłacono mu za nie 244 zł. Powyższa biżuteria należała do U. i M. D..

dowody: umowy pożyczki k. 31 - 32, protokół zatrzymania rzeczy k. 28 - 30, zeznania świadka M. P. k. 34 - 35 , wyjaśnienia oskarżonego k. 146

W wyniku przeszukania mieszkania zajmowanego przez B. J. przy ul. (...) w G. (położonego w odległości 1 km od lombardu) nie ujawniono przedmiotów pochodzących z kradzieży, w tym dwóch brakujących łańcuszków i medalionu, ani też kwitów z lombardu. Identyczny rezultat przyniosło przeszukanie osoby B. J..

dowody: protokół przeszukania k. 40 - 41, 48 - 49, zeznania świadka M. J. k. 43

B. J. jest rozwiedziony, ma dwoje dzieci. Ma wykształcenie zawodowe, z zawodu jest kucharzem, osiąga dochody rzędu 1.400 zł miesięcznie. Był dotąd trzykrotnie karany sądownie, w tym raz za przestępstwo przeciwko mieniu.

vide: dane osobopoznawcze k. 69 - 70, dane o karalności k. 73 - 75,

W postępowaniu przygotowawczym B. J. nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu i odmówił złożenia wyjaśnień. Na rozprawie podtrzymał dotychczasowe stanowisko, składając krótkie wyjaśnienia. Z uwagi na wymóg zwięzłości uzasadnienia, przewidziany w art. 424 § 1 kpk, odstąpiono od cytowania wyjaśnień, odsyłając do niżej wskazanych kart akt.

vide: wyjaśnienia oskarżonego k. 70 - 71, 146

Oskarżony został przebadany przez dwóch biegłych psychiatrów, którzy zgodnie stwierdzili, iż B. J. nie jest chory psychicznie ani upośledzony umysłowo. Biegli nie zdiagnozowali zaburzeń psychicznych wpływających na poczytalność oskarżonego w chwili popełnienia zarzucanego mu czynu. W ocenie biegłych, B. J. w chwili popełnienia czynów miał w pełni zachowaną zdolność rozpoznania znaczenia czynu i pokierowania swoim postępowaniem. Ponadto biegli orzekli, iż w aktualnym stanie zdrowia oskarżony może brać udział w postępowaniu procesowym, stan zdrowia psychicznego pozwala mu na samodzielną i rozsądną obronę.

dowód: opinia sądowo – psychiatryczna k. 135 - 136

Sąd zważył, co następuje:

Poddając szczegółowej analizie przeprowadzone w toku rozprawy głównej dowody, Sąd doszedł do przekonania, że na ich podstawie nie można przypisać B. J. sprawstwa odnośnie do zarzucanego mu oskarżeniem czynu.

Przechodząc do szczegółowego omówienia każdego z dowodów zaoferowanych przez oskarżyciela, należy na wstępie poczynić kilka uwag o charakterze ogólnym.

Postępowanie w niniejszej sprawie toczy się według przepisów procedury karnej w wersji zmienionej ustawami z dnia 27 września 2013 r. o zmianie ustawy - Kodeks postępowania karnego oraz niektórych innych ustaw (Dz. U. z dnia 25 października 2013 r.) oraz z dnia 20 lutego 2015 r. o zmianie ustawy - Kodeks karny oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. z dnia 20 marca 2015 r.), wprowadzającymi model procesu kontradyktoryjnego. W procesie tym ciężar dowodzenia faktów istotnych dla rozstrzygnięcia spoczywa na stronach procesu. W szczególności, ciężar wykazania, że zachowanie oskarżonego wyczerpało znamiona przestępstwa, spoczywa tylko i wyłącznie na oskarżycielu (z niewielkimi wyjątkami, przewidzianymi w przepisie art. 167 § 1 zd. trzecie kpk). Jeżeli oskarżyciel nie sprosta temu wymaganiu, zapadnie wyrok uniewinniający; sąd, pełniący w procesie rolę bezstronnego arbitra, nie będzie przeprowadzał dowodów z urzędu, chyba że zajdzie wyjątkowy wypadek, uzasadniony szczególnymi okolicznościami. Wśród komentatorów nie ma zgody co do tego, w jakich sytuacjach mamy do czynienia z powyższym „wyjątkowym wypadkiem” powodującym konieczność dopuszczenia dowodu z urzędu; wskazuje się, że chodzi o dowód, którego przeprowadzenie jest obligatoryjne, a żadna ze stron nie wnosi o jego przeprowadzenie (np. dowód z opinii sądowo - psychiatrycznej, gdy zachodzą wątpliwości co do poczytalności oskarżonego albo wywiad środowiskowy w sytuacji, o której mowa w art. 214 § 2 kpk), albo też o dowód, którego nieprzeprowadzenie spowodowałoby konieczność wydania orzeczenia rażąco niesprawiedliwego (w rozumieniu art. 440 kpk, np. gdy Sąd dostrzega, że dany dowód mógłby doprowadzić do uniewinnienia oskarżonego, a oskarżony ani obrońca nie wnoszą o jego przeprowadzenie). Zdaniem Sądu, w okolicznościach niniejszej sprawy nie było żadnego powodu, by Sąd podjął inicjatywę dowodową z urzędu.

Oceniając dowody przedstawione przez oskarżyciela Sąd stwierdził, iż co do zasady, nie ma podstaw, by odmówić wiarygodności zeznaniom świadka U. D.. Świadek w sposób spójny i logiczny przedstawiła okoliczności, w jakich ujawniła brak biżuterii należącej do niej i do jej córki oraz szczerze opisała relacje, jakie w tym czasie panowały pomiędzy domownikami i B. J., będącym częstym gościem w jej mieszkaniu. U. D. nie kryła, iż córka sprawiała jej wówczas problemy, że musiała w jej sprawie podjąć zdecydowaną interwencję. Z drugiej strony, świadek przedstawiła swoje przypuszczenia co do osoby, która mogła dopuścić się kradzieży i umotywowała je. Niemniej jednak, U. D. nigdy nie twierdziła, że wie z całą pewnością, w jaki sposób biżuteria zniknęła, lecz jasno wskazała, że jedynie się tego domyśla.

Sąd nie miał także zastrzeżeń co do wiarygodności świadków M. P. i M. J., którzy zeznawali na okoliczności zasadniczo bezsporne. Fakt, iż B. J. przyniósł złoto do lombardu, w którym zatrudniona była M. P. został potwierdzony dokumentami, a nadto przyznany przez oskarżonego. Podobnie, nie budzi wątpliwości okoliczność, że B. J. zamieszkiwał wraz ze swoim ojcem w lokalu przy ul. (...), gdzie przeprowadzono przeszukanie, nie ujawniając przedmiotów pochodzących z kradzieży ani kwitów lombardowych.

Ponadto, Sąd uznał za podstawę ustaleń faktycznych w sprawie dokumenty ujawnione w trybie art. 393 § 1 i 2 kpk oraz art. 394 § 1 i 2 kpk, w szczególności protokoły przeszukania, zatrzymania, dane o karalności, których autentyczność i wiarygodność nie była kwestionowana, a które zostały sporządzone przez upoważnione osoby i podmioty, w zakresie ich kompetencji.

Natomiast zeznania M. D. Sąd ocenił krytycznie, mając w pierwszym rzędzie na względzie fakt, iż z wyjaśnień oskarżonego oraz jego oświadczeń składanych bezpośrednio po zdarzeniu U. D. wynika, że to właśnie ona miała zabrać złoto należące do niej oraz do jej matki i poprosić B. J. o jego sprzedaż. Niewątpliwie, w interesie M. D. leżało zaprzeczenie tej okoliczności; przyznając, że tak było, M. D. narażała się na odpowiedzialność karną oraz - co może jeszcze bardziej istotne - na utratę zaufania swojej matki, która cały czas wspiera finansowo i emocjonalnie ją i jej dziecko. Niemniej jednak, zeznania złożone przez M. D. trudno uznać za szczere i logiczne.

Po pierwsze, rażąco sprzeczne z ustalonym stanem faktycznym jest stwierdzenie M. D., jakoby w czasie zdarzenia miała ona dobre relacje ze swoją matką. Jak wynika z zeznań U. D. oraz wyjaśnień oskarżonego, U. D. miała zastrzeżenia do sposobu, w jaki M. D. zajmuje się swoim dzieckiem. Były one tak poważne, że U. D. zdecydowała się na zaangażowanie osób z zewnątrz - funkcjonariuszy Policji czy służb socjalnych. Taka sytuacja jest niecodzienna; stosunkowo rzadko zdarza się, by matka dobrowolnie, z własnej inicjatywy zwracała się o interwencję Policji w sprawie swojej córki, z którą mieszka i na której postępowanie, oceniane jako naganne, zagrażające dobru wnuka, najwyraźniej nie ma wpływu. W ocenie Sądu, konflikt pomiędzy U. a M. D. musiał być nasilony, w przeciwnym razie rodzina potrafiłaby rozwiązać problem własnymi siłami i środkami. Trudno zatem uznać, że deklaracja M. D., iż miała dobre relacje z matką, polega na prawdzie. Zdaniem Sądu, M. D. zataiła w swoich zeznaniach fakt, że matka miała do niej w tym czasie duże pretensje, że spowodowała konieczność tłumaczenia się ze swojego postępowania przed policją i kuratorem oraz obawę M. D. o utratę prawa do opieki nad dzieckiem. M. D. była świadoma tego, że ujawnienie tego faktu jest równoznaczne z przyznaniem, iż miała ona motyw, by w ramach zemsty dążyć do sprawienia matce przykrości, związanej z utratą biżuterii, mającej dla niej wartość sentymentalną.

Po drugie, M. D. zasugerowała, że do kradzieży biżuterii przez B. J. doszło w dniu 29 stycznia 2016 r., kiedy to świadek zostawiła go samego w mieszkaniu. Jak wskazała na rozprawie, przebywał on tam sam tylko jeden raz. Tymczasem do sprzedaży złota doszło dwukrotnie, kilka dni wcześniej, zatem gdyby faktycznie B. J. samodzielnie zabrał biżuterię, musiałby to uczynić w obecności M. D.. Choć oczywiście nie można wykluczyć, że świadek mogła być wówczas w innym pomieszczeniu, mogła być zaabsorbowana opieką nad dzieckiem czy innymi czynnościami, to jednak warto zauważyć, że jej sugestia - pojawiająca się zresztą już na etapie wymiany smsów pomiędzy U. D. a B. J. - była fałszywa (podobnie zresztą jak domysł U. D., że do kradzieży doszło właśnie w takich okolicznościach).

Po trzecie, sprzeczne z zasadami logiki i doświadczenia życiowego jest stwierdzenie M. D., jakoby nie wiedziała ona, gdzie jej matka przechowuje biżuterię, w tym także łańcuszek z wisiorkiem należący do świadka. Z zeznań U. D. wynika, że trzymała ona złoto na segmencie, w pokoju przechodnim, czyli na miejscu widocznym dla każdego, kto przechodził przez pokój, do tego w welurowym pudełeczku, a zatem w charakterystycznym dla biżuterii opakowaniu. Każdy przeciętnie rozgarnięty człowiek domyśliłby się, że takie pudełeczko najprawdopodobniej zawiera biżuterię; że jeśli gdzieś się ona znajduje, to właśnie tam. Co więcej, trudno przyjąć, że dorosła kobieta miałaby pytać swoją matkę, gdzie leży jej łańcuszek, za każdym razem, gdy chciałaby go włożyć, tym bardziej, że U. D. często przebywała poza swoim miejscem zamieszkania w związku z prowadzeniem działalności gospodarczej. Z powyższego względu Sąd podał w wątpliwość prawdziwość zapewnienia M. D., jakoby nie wiedziała ona, gdzie matka przechowuje biżuterię.

Po czwarte, należy zwrócić uwagę na fakt, iż M. D. znajdowała się w trudnej sytuacji finansowej; jej dochodem był jedynie zasiłek z pomocy społecznej w niewielkiej kwocie, z uwagi na opiekę nad malutkim dzieckiem nie mogła podjąć pracy, była zdana na pomoc rodziców, a jak każdy, miała przecież swoje potrzeby, na których zaspokojenie niezbędne były pieniądze. Jak wskazał oskarżony we wiadomościach tekstowych, a U. D. temu nie zaprzeczyła, M. D. borykała się w tym czasie z problemem alkoholowym, zatem potrzebowała środków między innymi na alkohol, którego z całą pewnością rodzice jej nie dostarczali i na którego zakup nie wystarczała kwota zasiłku. Należy podkreślić, że gdyby faktycznie, jak sugeruje oskarżony, M. D. przeznaczała środki ze sprzedaży biżuterii na alkohol oraz na potrzeby małego dziecka, U. D. nawet by tego nie zauważyła, bo w majątku córki nie zaszłyby żadne szczególne zmiany, zatem zeznania U. D., w których oświadcza ona, że nie zauważyła, by córka miała jakieś dodatkowe pieniądze nie przesądzają, że tak właśnie było.

Z powyższych względów Sąd dał wiarę M. D. jedynie w niewielkim zakresie, co do tych okoliczności, które zostały poparte innymi wiarygodnymi dowodami.

Wyjaśnienia oskarżonego zostały poddane przez Sąd równie krytycznej ocenie, jako że ich treść zmierzała do uwolnienia oskarżonego od odpowiedzialności za przestępstwo. Niemniej jednak, ich zasadniczą cechą jest brak sprzeczności z pozostałym materiałem dowodowym (poza zeznaniami M. D.). Okoliczności podane przez oskarżonego na rozprawie, czyli po upływie ponad 10 miesięcy, są zgodne z tymi, które B. J. opisał we wiadomościach tekstowych do U. D. bezpośrednio po zajściu.

W szczególności, po pierwsze, oskarżony konsekwentnie utrzymuje, że otrzymał złoto celem sprzedaży od M. D., która traktowała je jak swoją własność. B. J. już na samym początku, na pytanie U. D. przyznał, że je zastawił i wskazał lombard, w którym to uczynił (wprawdzie podał, że jest on położony przy ul. (...), a w rzeczywistości była to ul. (...), ale omyłka ta nie wprowadzała nikogo w błąd, ponieważ lombard znajduje się bezpośrednio przy skrzyżowaniu wyżej wymienionych ulic). Warto zaznaczyć, że oskarżony wcale nie musiał przyznawać się, że miał do czynienia z biżuterią U. D., a już tym bardziej nie miał interesu w tym, by wskazywać lombard, w którym ją sprzedał, gdyż w ten sposób dostarczał dowodów przeciwko sobie - w lombardzie w prosty sposób ujawniono umowy, które zawarł na swoje nazwisko, co pozwoliło powiązać go z kradzieżą. Gdyby B. J. nie wyjawił, z którym lombardzie to nastąpiło, Policja mogłaby mieć znaczne trudności z ustaleniem tego faktu, gdyż na terenie G. funkcjonuje bardzo wiele tego typu placówek. Należy też zaznaczyć, że gdyby oskarżony miał świadomość, że sprzedaje cudzą własność bez wiedzy i zgody właściciela, zapewne nie zdecydowałby się uczynić tego w pobliżu swojego miejsca zamieszkania. Na trasie pomiędzy miejscem zamieszkania M. D. w dzielnicy R., a W. znajduje się co najmniej kilkanaście lombardów, zwłaszcza w Ś., a zbycie złota w którymkolwiek z nich byłoby dla oskarżonego znacznie bezpieczniejsze, niż uczynienie tego w odległości kilometra od własnego mieszkania. Zresztą, jak zauważył oskarżony we wiadomościach tekstowych wymienianych z U. D., mógł on w łatwy sposób uzyskać pieniądze, niepostrzeżenie kradnąc gotówkę znajdującą się w mieszkaniu swojej dziewczyny, o której istnieniu wiedział, w przeciwieństwie do M. D. (vide wiadomość: „wiem co i gdzie miałaś lepiej niż twa leniwa córka” k. 24). Udowodnienie oskarżonemu popełnienia przestępstwa byłoby wówczas praktycznie niemożliwe.

Po drugie, jak wskazano wyżej, powodem, dla którego złoto zostało sprzedane, miała być według oskarżonego potrzeba uzyskania pieniędzy przez M. D., a motyw taki wydaje się bardzo prawdopodobny w okolicznościach sprawy. W tym kontekście argument, podany przez M. D., jakoby nie pozwoliłaby ona oskarżonemu sprzedać własnej biżuterii, traci na znaczeniu - jeśli M. D. brakowało pieniędzy na cele, które uznawała za ważne (bez względu na to, czy w rzeczywistości miałyby to być lekarstwa dla chorego dziecka czy alkohol), to uzasadnione wydaje się sprzedanie rzeczy zbytkownej, nie użytkowanej na co dzień, jaką jest łańcuszek z medalikiem, otrzymany przed laty na komunię.

Po trzecie, trudno jest z całą stanowczością uznać za niezgodne z rzeczywistością stwierdzenie oskarżonego, że nie wiedział on, czyje złoto przekazuje mu M. D.. Skoro, jak ustalono, do ówczesnej dziewczyny oskarżonego należał jeden łańcuszek z medalikiem, to skąd B. J. miałby powziąć wiadomość, że inne łańcuszki i bransoletka nie są jej własnością, zwłaszcza, że wszystkie przedmioty były przechowywane razem, w jednym pudełku. Z zasad doświadczenia życiowego wynika, że zazwyczaj dorosłe osoby trzymają swoje kosztowności osobno, w sobie tylko znanym miejscu, chyba że korzystają ze wspólnego sejfu czy skrytki, za którą trudno uznać welurowe pudełko leżące na segmencie. Dlatego oskarżony mógł domniemać, że biżuteria jest w całości własnością M. D., skoro to ona nią dysponuje.

Po czwarte, warto zwrócić uwagę na zachowanie oskarżonego po tym, jak został oskarżony o kradzież przez U. D.. Jak wskazano wyżej, B. J. nie uchylał się od wyjaśnienia okoliczności, w jakich zbył biżuterię, ale także zachęcał U. D., by zgłosiła sprawę na Policję, jeśli mu nie wierzy. Oskarżony był pewien, że sytuacja wyjaśni się z korzyścią dla niego; podkreślał, że miał kryminalną przeszłość, ale chce przedstawić prawdę. W dalszym wywodzie zawartym we wiadomościach tekstowych B. J. wydaje się wprawdzie dostrzegać, że „policja i państwo” mogą nie uwierzyć w jego wersję, ale deklaruje, że najwyżej „odsiedzi swe”; co symptomatyczne, nie nakłaniał w żaden sposób U. D. do zaniechania złożenia zawiadomienia o przestępstwie, nie dążył do polubownego załatwienia sprawy ani w żaden sposób jej nie zastraszał, choć przecież ryzykował pozbawieniem go wolności na przynajmniej kilka miesięcy, jeśli nie lat (w wyniku zarządzenia wykonania uprzednio orzeczonych kar), a mógł tego uniknąć, oferując U. D. zaledwie kilkaset złotych. Takie postępowanie, w ocenie Sądu, może wskazywać na to, iż oskarżonemu zależało przede wszystkim na tym, by wykazać swoją niewinność.

Z drugiej strony, Sąd uznał za niewiarygodne zapewnienie oskarżonego o tym, że nie zostawał sam w mieszkaniu M. D.. W trakcie wymiany smsów z U. D. oskarżony nie zaprzeczył, że tak było, wskazał jednocześnie, że M. D. kupowała piwo, podczas gdy on zajmował się dzieckiem i obiadem, z czego wynika, że w czasie, gdy dziewczyna była na zakupach musiał być w domu sam (ściśle mówiąc: z niemowlęciem). Wydaje się zresztą logicznym, że M. D. korzystała z możliwości wyjścia z mieszkania, gdy nadarzała się okazja, że zaufana osoba mogła choć przez chwilę zaopiekować się dzieckiem.

Podsumowując, należy stwierdzić, iż za przyjęciem, że to B. J. bez wiedzy M. i U. D. zabrał i sprzedał ich złotą biżuterię świadczą jedynie następujące poszlaki:

-

zbycie przez niego części tej biżuterii w lombardzie,

-

sposobność do kradzieży - przebywanie w mieszkaniu bez ścisłego nadzoru domowników,

-

uprzednia karalność oskarżonego i używanie przez niego środków psychoaktywnych, mogące wskazywać na skłonność do popełniania przestępstw i na potrzebę uzyskiwania środków finansowych na używki.

Skazanie oskarżonego na podstawie poszlak jest jednak dopuszczalne tylko i wyłącznie wówczas, gdy tworzą one nierozerwalny łańcuch, w którym wszystkie elementy tworzą logiczną i spójną całość, prowadzącą do udowodnienia tylko jednej wersji zdarzenia. W okolicznościach sprawy nie tylko nie można wykluczyć, ale i można uznać za znacznie bardziej prawdopodobną wersję, iż B. J. sprzedał biżuterię na prośbę swojej dziewczyny M. D., która dała mu to złoto jako swoje. Jak wskazano wyżej, twierdzenia oskarżonego były przez niego konsekwentnie podtrzymywane od samego początku, nie są nielogiczne i nie stoją w sprzeczności z innymi dowodami, uznanymi za wiarygodne. Wręcz przeciwnie, kluczowy dowód mający obciążać oskarżonego, mianowicie zeznania M. D., jest znacznie mniej wiarygodny niż wyjaśnienia B. J.. Do tego, przeszukanie mieszkania ani osoby oskarżonego nie doprowadziło do ujawnienia ani kwitów z lombardu (co przeczyłoby wersji oskarżonego, który podał, że kwity przekazywał M. D.), ani dwóch pozostałych skradzionych łańcuszków i medalionu. Z powyższych względów nie można uznać, że istnieją wystarczające przesłanki do skazania B. J. wyłącznie na podstawie przedstawionych przez oskarżyciela poszlak.

Na marginesie należy wskazać, że inicjatywa dowodowa została w zasadzie wyczerpana. Najistotniejsza okoliczność, tj. ewentualne przekazanie biżuterii oskarżonemu przez M. D. miał wydarzyć się jedynie w obecności M. D. i B. J., w prywatnym mieszkaniu, nie zostało w żaden sposób utrwalone np. kamerą monitoringu czy zapisem na dyktafonie. Z drugiej strony, zakładając, że biżuterię tę skradł oskarżony samodzielnie, uczynił to bez świadków i bez pozostawiania jakichkolwiek materialnych śladów. Dwa skradzione łańcuszki i medalion, które nie zostały zbyte w lombardzie, nie zostały niestety dotąd odnalezione. Jedyną zatem czynnością, którą można by uznać za zasadną, a której przeprowadzenia zaniechał oskarżyciel, byłoby przeszukanie mieszkania M. D. celem weryfikacji wiarygodności wyjaśnień oskarżonego, w szczególności celem ujawnienia kwitów z lombardu, które miał jej przekazać B. J. oraz pozostałej części skradzionego złota, jednakże po upływie tak długiego czasu byłoby to już bezcelowe, gdyż z pewnością, jeśli M. D. rzeczywiście te dokumenty otrzymała, to już się ich pozbyła, podobnie jak reszty biżuterii.

W kontekście powyższych dowodów Sąd uznał, że B. J. nie sposób przypisać sprawstwa odnośnie do zarzucanego mu czynu, kwalifikowanego z art. 278 § 1 kk. Przestępstwa tego dopuszcza się osoba, która zabiera w celu przywłaszczenia cudzą rzecz ruchomą. Przyjmując za wiarygodną wersję oskarżonego, nie wyczerpał on znamion tego przestępstwa, ponieważ nie dokonał zaboru mienia należącego do U. i M. D., przyjął je jedynie od M. D., by wyświadczyć jej przysługę i w jej imieniu zanieść do lombardu. Tym bardziej, nie było celem oskarżonego przywłaszczenie tego mienia, skoro pieniądze uzyskane z pożyczki lombardowej przekazał swojej dziewczynie, będąc przekonanym, że biżuteria jest jej własnością. Jak wskazano wyżej, nie ma dostatecznych dowodów na to, iż B. J. zabrał złoto bez wiedzy i zgody M. D., co uzasadniałoby postawienie mu zarzutu z art. 278 § 1 kk. W tej sytuacji oskarżonego należało uniewinnić od popełnienia zarzucanego mu czynu.

Nadto, zasądzić należało od Skarbu Państwa na rzecz adw. A. G. kwotę 1.033,20 zł tytułem kosztów obrony świadczonej na rzecz oskarżonego z urzędu, w tym 193,20 zł tytułem podatku VAT. Niewątpliwie bowiem za świadczoną przez obrońcę z urzędu obronę należy mu się wynagrodzenie, o którego zasądzenie wnosił obrońca w toku rozprawy. Przy ustalaniu jego wysokości Sąd wziął pod uwagę etap postępowania, na którym obrońca został ustanowiony, tryb i ilość terminów rozpraw, których brał udział.

Wobec uniewinnienia oskarżonego, Sąd na mocy art. 632 pkt 2 kpk obciążył kosztami postępowania Skarb Państwa.