Pełny tekst orzeczenia

Sygn. akt IV Ka 589 / 18

UZASADNIENIE

Na wstępie podnieść należy, iż niezależnie od sposobu nazwania i zakwalifikowania zarzutów podniesionych w obu apelacjach, tak prokurator, jak i pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego dążyli do zakwestionowania zaprezentowanej przez sąd I instancji oceny przeprowadzonych dowodów oraz poczynionych na ich podstawie ustaleń faktycznych. W związku z powyższym, możliwe jest odniesienie do ich środków odwoławczych łącznie, przypominając, iż w kontekście zarzutu obrazy art. 7 kpk, aby apelacja osiągnęła zamierzony skutek, skarżący musi przekonująco wykazać, jakich konkretnie uchybień, w świetle wskazań wiedzy i doświadczenia życiowego, dopuścił się sąd w dokonanej ocenie materiału dowodowego ( por. wyrok SN z 22 stycznia 1975 r., I KR 197/74, OSNKW 1975/5/58, wyrok SN z 24 marca 1975 r., II KR 355/74, OSNPG 1975/9/84 ). Zarzut naruszenia zasady swobodnej oceny dowodów nie może sprowadzać się do samej polemiki z ustaleniami sądu I instancji wyrażonymi w uzasadnieniu orzeczenia, czy też przeciwstawianiu tymże ustaleniom odmiennego poglądu, opartego na własnej, dokonanej przez skarżącego, ocenie materiału dowodowego. Ustalenia faktyczne dokonane mogą być skutecznie zakwestionowane tylko wtedy, gdyby zasadność ocen i wniosków wyprowadzonych przez sąd orzekający z okoliczności ujawnionych w toku przewodu sądowego nie odpowiadała prawidłowości logicznego rozumowania, nadto gdyby sąd pominął istotne w sprawie dowody lub oparł się na dowodach na rozprawie nie ujawnionych, sporządził uzasadnienie niezrozumiałe lub wewnętrznie sprzeczne. Możliwość przeciwstawienia ustaleniom sądu odmiennego poglądu nie może prowadzić do wniosku o dopuszczeniu się przez sąd błędu w ustaleniach. Prosta polemika strony procesowej z oceną dowodów dokonaną przez sąd orzekający, bez wykazania obrazy art. 7 kpk, jest zabiegiem nieskutecznym – aby skutecznie podnieść ten zarzut, formułująca go strona procesowa winna wykazać, że sąd orzekający nie respektował przy ocenie zebranych w sprawie dowodów wskazań wiedzy i doświadczenia życiowego oraz zasady prawidłowego ( logicznego ) rozumowania. Przenosząc powyższe na grunt niniejszej sprawy – uzasadnienie sądu I zawiera nie tylko wskazanie, które z poszczególnych dowodów winny stanowić podstawę ustaleń faktycznych, a które nie, ale także szeroko argumentuje powody tego stanu rzeczy. Poprawności tego rozumowania w kontekście kryteriów, o jakich mowa w art. 7 kpk, żaden ze skarżących skutecznie nie podważył.

Tak z prokuratorem, jak i pełnomocnikiem oskarżyciela posiłkowego, zgodzić się należało o tyle, że trudnością orzekania w sprawach o znęcanie jest – z uwagi na specyfikę tych przestępstw – że zazwyczaj trudno o inne źródła dowodowe, aniżeli oskarżony i osoba pokrzywdzona, względnie osoby wspólnie z nimi zamieszkałe. Sprawcy rzadko kiedy dopuszczają się tych występków w obecności osób postronnych. Jeśli więc naganne zachowania o znamionach znęcania mają miejsce, to z reguły odbywają się „ w czterech ścianach ” i tylko sami domownicy bezpośrednio ich doświadczają, bądź obserwują, a reszta zeznających to świadkowie przede wszystkim „ ze słuchu ”, a więc tacy, którzy o konflikcie rodzinnym wiedzą tyle, ile opowiedzą sami zainteresowani. Z drugiej jednak strony, jeśli w tej kategorii spraw praktycznie jedynym materiałem dowodowym obciążającym są zeznania pokrzywdzonego, to należy do nich podchodzić z daleko posunięta ostrożnością, albowiem na to, jaka jest ich treść, wpływają jego rozmaite interesy i motywacje, powodujące, że zeznania mogą być pozbawione minimalnej dozy obiektywizmu, a nierzadko odbiegać od prawdy. Taka też trudność dominowała w niniejszej sprawie. Praktycznie jedynym dowodem obciążającym oskarżonego były zeznania skonfliktowanego z nim ojca, wsparte zeznaniami J. L. (1), który swą wiedzę o negatywnych zachowaniach M. K. czerpał od B. K. (1). Uwzględniając poziom konfliktu pomiędzy nimi oraz niechęci, jaką pałają do siebie, sąd I instancji zasadnie zakładał, że relacje tego ostatniego mogą być obarczone tendencją do podawania nieprawdy, a zwłaszcza wyolbrzymiania i przejaskrawiania tego, co miało go spotkać ze strony syna. Wystarczy przywołać choćby eksponowany w uzasadnieniu zaskarżonego wyroku wątek długości okresu czasu, w którym zachowania o znamionach występku znęcania mogły mieć miejsce ( z wieloletniego ograniczył się on do ledwie dwumiesięcznego ), jak i zmienność relacji pokrzywdzonego co do sposobu, w jakich oskarżony miał dopuszczać się przemocy fizycznej, dyskwalifikującą jego wiarygodność co do okoliczności i mechanizmu powstania stwierdzonych u niego obrażeń. Były to aż nadto czytelne sygnały, by do relacji B. K. (2) podchodzić z dystansem. Słusznie więc sąd I instancji uznał, iż zakres odpowiedzialności M. K. może być oparty o zeznania pokrzywdzonego o tyle tylko, o ile byłyby one uwiarygodnione innymi dowodami. W zakresie tych domniemanych zachowań oskarżonego, co do których pokrzywdzony był jedynym bezpośrednim źródłem dowodowym, jego zeznania słusznie uznane zostały za zbyt wątłą podstawę dowodową, by oprzeć na niej wyrok stwierdzający sprawstwo oskarżonego, nawet, jeśli były wspierane zeznaniami J. L. (2), któremu pokrzywdzony miał się zwierzać. Równie prawidłowym zabiegiem sądu I instancji była próba weryfikowania twierdzeń skonfliktowanych ze sobą stron dowodami obiektywnymi ( por. przywoływane w uzasadnieniu zeznania innych, niezaangażowanych w konflikt sąsiadów, członków rodziny, czy interweniujących funkcjonariuszy policji ). Na tak ukształtowanej bazie dowodowej można było wyprowadzać co najwyżej wniosek, że między oskarżonym, a pokrzywdzoną dochodziło nieporozumień i sprzeczek, podczas których oskarżony i pokrzywdzony kierowali pod swoim adresem rozmaite pretensje. Oskarżony w ich toku co najwyżej jednak posuwał się do używania wulgarnego słownictwa, ale wypowiadanego w takim kontekście, który nie przybierał postaci znieważania. Uprzednia karalność oskarżonego nie jest i nie może być sama w sobie powodem wzmacniającym wniosek, że oskarżony prawo karne naruszył po raz wtóry. Słusznie więc prawnokarna ocena dokonana została z pominięciem tak art. 207 § 1 kk, jak i każdego innego przepisu części szczególnej kodeksu karnego. Zaistniałe między stronami incydenty, nawet, jeśli ich wynikiem były żądania licznych interwencji policji, będące wynikiem nabrzmiałego konfliktu rodzinnego, w ramach którego żadna z jego stron nie umiała utrzymać nerwów na wodzy i działa impulsywnie, nie uprawnia do wniosku o przypisania naruszenia prawa karnego.