Pełny tekst orzeczenia

Sygn. akt III K 81/13

WYROK

W IMIENIU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

Dnia 27 lutego 2014 r.

Sąd Okręgowy w Kaliszu w III Wydziale Karnym w składzie:

Przewodniczący SSO Marek Bajger - spraw.

Sędzia del. SWSO Daniel Błaszak

Ławnicy: Maria Kupajska

Robert Olejnik

Justyna Rasiak

Protokolant Małgorzata Bartczak

w obecności Prokuratora Prokuratury Rejonowej Antoniego Ulatowskiego

po rozpoznaniu w dniach 28 stycznia i 27 lutego 2014 r.

sprawy P. M., urodz. (...) w G., syna W. i M., z d. B.,

oskarżonego o to, że:

w nocy z 10 na 11 października 2012 r. w miejscowości D.
gm. G., powiat P., umyślnie, działając z bezpośrednim zamiarem
pozbawienia życia brata M. M. zadał uderzenie nożem
kuchennym o długości ostrza 15 cm w lewą stronę klatki piersiowej
w obrębie serca powodując ranę kłutą serca i krwotok wewnętrzny, które to
obrażenia spowodowały natychmiastowy zgon M. M.,

tj. o czyn z art. 148 § 1 k.k.

1. Oskarżonego P. M. uznaje za winnego popełnienia czynu wyżej opisanego, z tym, że przyjmuje, że został popełniony w nocy 10 października 2012 r. około godz. 23 25, tj. czynu z art. 148 § 1 k.k. i za to na podstawie tego przepisu skazuje go na karę 12 (dwunastu) lat pozbawienia wolności.

2. Na podstawie art. 63 § 1 k.k. zalicza oskarżonemu na poczet orzeczonej kary pozbawienia wolności okres rzeczywistego pozbawienia wolności od dnia 11 października 2012 r.

3. Na podstawie art. 230 § 2 k.k. orzeka zwrot M. M. (1), jako zbędnych dla dalszego postępowania, dowodów rzeczowych w postaci:

- noża z rękojeścią koloru czarnego,

- swetra koloru zielonego,

- koszuli w kratę koloru biało-czerwonego,

zapisanych w księdze dowodów rzeczowych prowadzonej przez III Wydział Karny Sądu Okręgowego w Kaliszu pod nr 18/12, poz. 1-3.

4. Zasądza od Skarbu Państwa na rzecz adw. A. J. kwotę 2140,20 zł (dwa tysiące sto czterdzieści zł dwadzieścia gr.) tytułem nieopłaconej obrony udzielonej oskarżonemu z urzędu (w tym podatek VAT).

5. Na podstawie art. 624 § 1 k.p.k. zwalnia oskarżonego od kosztów sądowych.

. Sygn. akt III K 81/13

UZASADNIENIE

Oskarżony P. M. mieszka wspólnie z matką M. M. (1) oraz braćmi R. M. i pokrzywdzonym M. M. w miejscowości D. (...), gmina G.. W domu tym M. M. (1), M. M. i R. M. mieli swoje pokoje, natomiast oskarżony spał na kanapie w kuchni. Jak było cieplej, to P. M. spał w pokoju w tzw. starym domu, znajdującym się po lewej stronie, patrząc od strony wjazdu. W budynku tym nie ma ogrzewania.

Dowód: częściowe wyjaśnienia oskarżonego P. M. k. 369v-371v, 386, 386v, 387, częściowe zeznania świadka R. M. k. 372v-373v, protokoły oględzin k. 29-32, 35-36, szkice k. 103, 104, materiały poglądowe k. 150, 151.

Od wielu lat oskarżony P. M. wspólnie z braćmi nadużywali alkoholu, pili nalewki i piwo a także denaturat. Po spożyciu alkoholu dochodziło wśród nich do kłótni i awantur. Najczęściej miały one miejsce pomiędzy oskarżonym a pokrzywdzonym M. M., choć zdarzało się także, że oskarżony atakował brata R., była sytuacja, że gonił go z widłami. Oskarżony P. M. i M. M. kłócili się pod wpływem alkoholu z błahych powodów, najczęściej o alkohol i żywność. Ponadto dochodziło pomiędzy nimi również do wzajemnych wyzwisk, zdarzały się też bójki. W czasie awantur oskarżony wielokrotnie groził M. M., mówiąc, że go pobije, a nawet zabije, mówił, że go „zajebie”. Niejednokrotnie podczas awantury z bratem M., w obecności matki, oskarżony chwytał za nóż kuchenny i mówił do niego, że go zabije tym nożem, ale matka wtedy krzyczała na niego i on ten nóż odkładał. M. M. (1) ten nóż zawsze odkładała, żeby nie był na widocznym miejscu. W przeszłości zdarzało się, że M. M. nie był dłużny oskarżonemu, min. uszkodził mu w czasie szarpaniny palec, żebro i zęby. Była też taka sytuacja, kilka lat przed zdarzeniem, że M. M. z oskarżonym szarpali się i wyrywali sobie butelkę denaturatu, tak, że P. M. został tym denaturatem oblany. Wówczas M. M. podpalił go zapalniczką, ale ogień szybko został ugaszony. Oskarżony nie miał poważnych obrażeń, nie był u żadnego lekarza a leczył się maścią kupioną mu przez matkę. M. M. (1) wielokrotnie wzywała policję na interwencje, min. 4.11.2011 r., 13 i 14.06.2012 r. Oskarżony po jednej z awantur został odwieziony do izby wytrzeźwień. M. M. (1) złożyła też wnioski o skierowanie synów na przymusowe leczenie antyalkoholowe. W 2001 r. oskarżony P. M. i M. M. korzystali z pomocy Poradni Rozwiązywania Problemów Alkoholowych.

Dowód: częściowe wyjaśnienia oskarżonego P. M. k. 369v-371v, 386, 386v, 387, zeznania świadków D. S. k. 372-372v, M. B. k. 234v, częściowe zeznania świadka R. M. k. 372v-373v, raporty z interwencji k. 18-20, wywiad środowiskowy k. 177-178, opinia biegłych psychiatry I. P. i psychologa T. G. w przedmiocie uzależnienia od alkoholu k. 135-138.

Od dnia 11 września 2012 r. M. M. (1) przebywała w szpitalu w P.. W tym czasie bracia P. M., R. M. i M. M. codziennie pili alkohol. Ich siostra D. S. odwiedzała braci, przywożąc im obiady. W tym okresie nie było awantur miedzy oskarżonym a pokrzywdzonym M. M., natomiast w poniedziałek 8 października 2012 r. doszło do bójki P. M. z R. M..

Dowód: częściowe wyjaśnienia oskarżonego P. M. k. 369v-371v, 386, 386v, 387, zeznania świadka D. S. k. 372-372v, częściowe zeznania świadka R. M. k. 372v-373v.

W dniu 10 października 2012 r. oskarżony P. M. około godz. 8 ( 00) pojechał rowerem do sklepu w C., gdzie kupił 0,5 litra denaturatu. Po powrocie do domu rozrobił część tego denaturatu z wodą, tak, że uzyskał 0,5 I napoju alkoholowego i wypił ją z braćmi R. M. i M. M.. Z butelki 0,5 I denaturatu zostało jeszcze ok. 300 ml czystego denaturatu. Po wypiciu tego alkoholu oskarżony z braćmi poszedł na grzyby, gdzie byli ok. godziny, po czym ok. 10 ( 00 )wrócili do domu. Tam P. M. z części denaturatu dorobił z wodą następną butelkę 0,5 l i wypił ją z braćmi, po czym ponownie poszli na grzyby. Wrócili do domu ok. 12 ( 00) i wtedy wypili resztę denaturatu rozrobionego z wodą. Następnie oskarżony pojechał sprzedać grzyby do sklepu w C.. Za grzyby otrzymał 30 zł i kupił następną butelkę 0,5 I denaturatu. Wrócił do domu ok.14 ( 00) i tak jak poprzednio rozrobił ten denaturat z wodą i zaczął pić z braćmi.

Dowód: częściowe wyjaśnienia oskarżonego P. M. k. 369v-371v, 386, 386v, 387, częściowe zeznania świadka R. M. k. 372v-373v, protokoły z badania stanu trzeźwości k. 2-4, sprawozdanie z badań próbki krwi k. 78.

Około godz. 18 ( 00)-19 ( 00) R. M. udał się do swojego pokoju, gdzie oglądał telewizję i podczas jej oglądania zasnął. W kuchni zostali oskarżony z bratem M. M., którzy w dalszym ciągu pili denaturat. W późnych godzinach wieczornych po godz. 22 ( 00) pokrzywdzony M. M. poszedł do swojego pokoju. W tym czasie P. M. postanowił przygotować sobie posiłek. Podszedł do zamrażarki znajdującej się w korytarzu, wyciągnął z niej kaszankę i wrócił do kuchni z zamiarem jej zagrzania. Zawiasy zamrażarki głośno skrzypnęły przy jej otwieraniu, co usłyszał M. M., dźwięk ten obudził także R. M..

Dowód: częściowe wyjaśnienia oskarżonego P. M. k. 369v-371v, 386, 386v, 387, częściowe zeznania świadka R. M. k. 372v-373v, protokół oględzin k. 29-32, szkic k. 103, materiały poglądowe k. 151.

M. M. udał się do kuchni za bratem krzycząc do niego „znowu będziesz żarł”. Oskarżony odpowiedział mu, „co, nie mogę się najeść”. Pokrzywdzony zaczął iść w jego kierunku mówiąc „ty złodzieju”. W tym czasie P. M. stał przy kuchence, trzymał w lewej ręce kaszankę a w prawej nóż kuchenny. Był to nóż z czarną rękojeścią o długości 27 cm i długości ostrza 15 cm. Widząc zbliżającego się brata oskarżony powiedział do niego „odejdź, bo cię jebnę”. M. M. nie zareagował na te słowa i dalej się zbliżał. Gdy był już blisko oskarżonego - ok. pół metra, P. M. zadał mu cios nożem w klatkę piersiową w okolicę IV lewego międzyżebrza, między linią środkowo - obojczykową a linią pachową przednią w odległości 6 cm od szczytu pachy. Oskarżony wbił w niego całe ostrze noża, mniej więcej prostopadle do osi ciała - ściany klatki piersiowej. Po zadaniu ciosu P. M. wyjął nóż z ciała i położył go na blacie szafki kuchennej z prawej strony od zlewozmywaka. M. M. powiedział wtedy, że dzwoni po policję i pogotowie i poszedł do pokoju matki, w którym znajdował się telefon stacjonarny, natomiast oskarżony wyszedł z domu i poszedł do tzw. starego domu. Tam położył się i zasnął.

Dowód: częściowe wyjaśnienia oskarżonego P. M. k. 369v-371v, 386, 386v, 387, częściowe zeznania świadka R. M. k. 372v-373v, protokół zatrzymania rzeczy k. 10-11, protokoły oględzin k. 12-13, 27-28, 29-32, 35-36, protokół oględzin i otwarcia zwłok k. 84-90, szkice k. 103-104, protokół eksperymentu procesowego k. 141-146, materiały poglądowe k. 148, 150, 151, opinia z badań biologicznych k. 160-163, ustne opinie biegłego lekarza sądowego A. K. k. 234 v, 387-388.

M. M. o godz. 23 25 zadzwonił na nr alarmowy 997 i został połączony z Komendą Powiatową Policji w P., gdzie telefon odebrał funkcjonariusz D. Z.. Pokrzywdzony zgłosił, że jego brat P. jest nietrzeźwy, awanturuje się i grozi mu nożem oraz prosił o interwencję. M. M. podał też swój adres i bliższe położenie tego miejsca, bo początkowo myślał, że dodzwonił się do posterunku policji w C.. M. M. w tym czasie siedział na tapczanie w pokoju matki. Po tej rozmowie zmarł.

Dowód: zeznania świadka D. Z. k. 43-44, 230, częściowe zeznania świadka R. M. k. 372v-373v, raport z interwencji k. 23, ustne opinie biegłego lekarza sądowego A. K. k. 234 v, 387-388, protokoły oględzin k. 29-32, szkice k. 103-104, protokół eksperymentu procesowego k. 141-146, materiał poglądowy k. 151.

D. Z. skierował na miejsce patrol w składzie: T. K. i T. B.. Policjanci ci nie znali dobrze tego terenu, bo zwykle obsługuje ten rejon posterunek w C.. Nadto ze względu na słabe oznakowanie numerów domów i to, że miejscowość ta była położona praktycznie w lesie, nie mogli trafić i przyjechali ze znacznym opóźnieniem, już 11 października 2012 r. o godz. 1 ( 11). Krótko przed ich przyjazdem obudził się R. M., zobaczył, że w mieszkaniu są zapalone światła i wstał, żeby je zgasić. W pokoju matki zobaczył siedzącego na tapczanie, z lekko odchyloną do tyłu głową, pokrzywdzonego M. M., który wyglądał jakby spał. R. M. chciał obudzić brata, dlatego poklepał go lekko po twarzy. Okazało się, że jego twarz jest zimna, w związku z tym R. M. chwycił brata za rękę, która również była zimna i sztywna. Następnie poszedł do tzw. starego domu, obudził oskarżonego i powiedział, „co ty zrobiłeś, zabiłeś M.”. P. M. nic nie odpowiedział i dalej leżał na tapczanie. R. M. wyszedł wtedy na podwórko i zobaczył światła samochodu nadjeżdżających policjantów, których poinformował, że pokrzywdzony nie żyje.

Dowód: zeznania świadków T. K. k. 385v-386, T. B. k. 386v, D. Z. k. 43-44, 230, częściowe zeznania świadka R. M. k. 372v-373v, raport z interwencji k. 23.

R. M. zaprowadził T. K. i T. B. do pokrzywdzonego. Policjanci powiadomili o zdarzeniu dyżurnego D. Z., który o godz. 1 ( 18) wezwał pogotowie ratunkowe z podstacji w P.. Następnie poszli do tzw. starego domu, zatrzymali oskarżonego i doprowadzili go do kuchni w domu mieszkalnym. R. M. zawiadomił telefonicznie siostrę D. S., która przyjechała tam wraz z mężem T. S.. Na miejsce zdarzenia o godz. 2 ( 05) przyjechała karetka w składzie pielęgniarka A. B. i ratownik medyczny J. M.. Po oględzinach pokrzywdzonego zgłosili, że należy wezwać lekarza, aby stwierdził zgon M. M.. Przybyła o godz. 3 ( 09 )lekarz L. K. stwierdziła zgon. Oskarżony został doprowadzony do izby zatrzymań KPP w P., natomiast R. M. doprowadzono do (...) w celu wytrzeźwienia.

Dowód: zeznania świadków D. S. k. 372-372v, T. K. k. 385v-386, T. B. k. 386v, D. Z. k. 43-44, 230, J. M. k. 45-46, 91, 231-231v, A. B. k. 50-51, 92, 231, częściowe zeznania świadka R. M. k. 372v-373v, protokół zatrzymania osoby k. 5, protokół doprowadzenia k. 6, karty medyczne k. 8, 9, raport z interwencji k. 23.

Pokrzywdzony M. M. doznał obrażeń ciała w postaci rany ciętej klatki piersiowej w IV lewym międzyżebrzu w okolicy między linią środkowo-obojczykową a linią pachową przednią w odległości 6 cm od szczytu pachy drążącą do serca – z raną ciętą serca w obrębie prawej komory serca poniżej odejścia pnia tętnicy płucnej. Bezpośrednią przyczyną nagłej i gwałtownej śmierci M. M. była rana cięta klatki piersiowej i rana drążąca do serca z uszkodzeniem serca, z krwotokiem do worka osierdziowego i jamy opłucnowej. Rana mięśnia sercowego spowodowała krwawienie do worka osierdziowego, który szybko wypełniał się, ale chwilę musiało to potrwać. Gdy wypełnił się krwią, wtedy nastąpiła tzw. tamponada serca i zgon. Pokrzywdzony po zadaniu ciosu mógł jeszcze przejść do sąsiedniego pokoju a nawet zadzwonić.

Dowód: ustne opinie biegłego lekarza sądowego A. K. k. 234 v, 387-388, protokół oględzin i otwarcia zwłok k. 84-90.

Oskarżony P. M. w chwili zdarzenia był nietrzeźwy. Stwierdzono u niego o godz. 1 ( 20) w dniu 11.10.2012 r. 1,36 mg/l alkoholu w wydychanym powietrzu. W dniu 11.10.2012 r. o godz. 6 ( 53) zawartość alkoholu u niego wynosiła 0,70 mg/l, a o godz. 6 ( 54) 0,67 mg/l alkoholu w wydychanym powietrzu. Badanie krwi u pokrzywdzonego M. M. wykazało 3,2 promila alkoholu etylowego. R. M. był także nietrzeźwy, w dniu 11.10.2012 r. o godz. 1 ( 15) stwierdzono u niego 1,24 mg/l alkoholu w wydychanym powietrzu.

Dowód: protokoły z badania stanu trzeźwości k. 2-4, sprawozdanie z badań próbki krwi k. 78.

Oskarżony P. M. nie był pobity ani w czasie zatrzymania, ani w czasie przesłuchania go przez policję.

Dowód: zeznania świadków D. S. k. 372-372v, T. K. k. 385v-386, T. B. k. 386v, K. W. k. 386v-387, R. R. k. 387, częściowe zeznania świadka R. M. k. 372v-373v, protokół zatrzymania k. 5, protokół oględzin k. 33-34, materiał poglądowy k. 149, opinia o stanie zdrowia k. 382.

U oskarżonego P. M. rozpoznano zespół zależności alkoholowej i zaburzenia osobowości, nie stwierdzono natomiast choroby psychicznej, ani upośledzenia umysłowego. W chwili popełnienia czynu oskarżony nie miał zniesionej ani ograniczonej zdolności do zrozumienia znaczenia czynu i pokierowania swoim postępowaniem. Biegli uznali, że skarżony w chwili dokonania zarzucanego mu czynu był w stanie upojenia alkoholowego prostego, co spowodowało znaczne ograniczenie jego poczytalności jednakże w rozumieniu art. 31 § 3 k.k.

Dowód: opinie biegłych psychiatrów J. T. i K. S.: pisemna k. 116-118 i ustne k. k. 233v, 234, opinie biegłego psychologa E. T.: pisemna k. 119 i ustna k. 234-234v, opinia biegłych psychiatry I. P. i psychologa T. G. w przedmiocie uzależnienia od alkoholu k. 135-138.

Oskarżony P. M. urodził się (...) w miejscowości G., mieszka w D. nr (...). Jest bezdzietnym kawalerem. Posiada wykształcenie zawodowe, z zawodu jest murarzem. Oskarżony utrzymywał się z prac dorywczych. Nie był dotychczas karany. Ma negatywną opinię środowiskową z uwagi na nadużywanie alkoholu.

Dowód: dane o karalności k. 62, wywiad środowiskowy k. 177-178, dane personalne oskarżonego k. 369v.

Podczas pierwszego przesłuchania w śledztwie (k. 47v-48) oskarżony P. M. przyznał się do zarzucanego czynu w całości i wyjaśnił, że zamieszkuje wspólnie z matką M. oraz braćmi R. i M. w D. (...). Matka od około miesiąca jest w szpitalu w P. i po jej wyjeździe zaczął wspólnie z braćmi pić więcej alkoholu, przeważnie w postaci denaturatu, a także nalewki i piwo. W tym tygodniu praktycznie od poniedziałku pił wspólnie z braćmi denaturat codziennie, jednak do 10 października 2012 r. nie dochodziło między nimi do żadnych kłótni. W przeszłości dochodziło między nim a M. do kłótni i do rękoczynów, po prostu bili się z błahych powodów tego, np., gdy M. zabrał mu alkohol, to wtedy denerwował się na niego i zaczynali się bić. Po jednej z takich awantur wylądował na izbie wytrzeźwień w P.. Zdarzało się, że do podobnych sytuacji dochodziło kilka razy w miesiącu. Trwało to od 20 lat, kiedy wrócił do domu rodzinnego z pracy na Śląsku. Nienawidził brata M. od tego czasu i zawsze dochodziło między nimi do nieporozumień. Miało to miejsce przeważnie, kiedy byli oboje pijani. Zdarzyło się kilka razy, że kiedy był pijany, pod wpływem zdenerwowania myślał, aby „zajebać"' brata, wtedy by miał z nim „święty spokój“, jednak nigdy tego nie zrobił. M., od kiedy on wrócił z pracy na Śląsku, działał mu bardzo na nerwy. Wielokrotnie podczas kłótni z M. groził mu, że go zabije. Nic potrafi powiedzieć, ile razy to było, ale zdarzało się to dość często, przeważnie, kiedy M. był pijany. Świadkami tych wielokrotnych gróźb był drugi brat R. i matka M.. Zdarzało się także, że podczas tych awantur z M. wyciągał w jego kierunku nóż, ale
gdy matka to widziała, krzyczała, aby zostawił ten nóż i wtedy go odkładał. Gdyby matka nie zareagowała na jego wcześniejsze poczynania, mogłoby pewnie się zdarzyć, że już wcześniej zadałby cios nożem M.. W dniu wczorajszym wstał razem z braćmi ok. godz. 7 ( 30). On spał w kuchni, a M. i R. w swoich pokojach. Pooprzątał króliki a następnie rowerem pojechał do sklepu do wsi po denaturat, gdyż nie mieli już w domu żadnego alkoholu. Kupił 0,5 l denaturatu i wrócił do domu, gdzie rozrobił z wodą butelkę 0,5 I i wypił ją z braćmi. Z butelki 0,5 I denaturatu zostało jeszcze ok. 300 ml czystego denaturatu. Po wypiciu tego alkoholu poszedł wspólnie z braćmi na
grzyby, gdzie byli ok. godziny, po czym ok. 10 ( 00 )wrócili do domu. Tam dorobił następną butelkę 0,5 l i wypił ją z braćmi, po czym ponownie poszli na
grzyby. Wrócili do domu ok. 12 ( 00) i wtedy wypili z braćmi resztę denaturatu. Następnie pojechał sprzedać grzyby do sklepu w C.. Za grzyby otrzymał 30 zł i kupił następną butelkę 0,5 I denaturatu. Wrócił do domu ok.14 ( 00) i tak jak poprzednio rozrobił ten denaturat z wodą i zaczął pić z braćmi. Nie pamięta, o której było to godzinie, ale było już ciemno na dworze i siedział w kuchni z braćmi. W pewnym momencie R. powiedział, że idzie do siebie do pokoju na „dziennik”. Mogło to być godz. ok. 19 ( 30). R. poszedł do swojego pokoju, który mieści się w przybudówce, ok. 5 m od kuchni w tym
samym budynku, co kuchnia. Po wyjściu R. zostali z M. w kuchni i wspólnie pili denaturat. Po kilkunastu minutach od wyjścia R. M. powiedział, że idzie spać i poszedł do swojego pokoju. On został w kuchni i wypił jeszcze dwa kieliszki denaturatu, czyli ok. 100 ml. W butelce zostało jeszcze ok. 100-150 ml rozrobionego denaturatu. W pewnym momencie, gdy siedział sam w kuchni przy stole, zachciało mu się jeść, więc podszedł do
zamrażarki, która stała na korytarzu przy drzwiach prowadzących do pokoju M.. Otworzył drzwi do zamrażarki, które podnoszą się do góry a ponieważ one skrzypią, M. usłyszał, jak otwierał te drzwi. Gdy sięgnął kaszankę z wnętrza zamrażarki, zamknął drzwi od niej i poszedł z tą kaszanką do kuchni. M. nic do niego w tym czasie nie powiedział. Po tym jak wszedł do kuchni z kaszanką i trzymał ją jeszcze w ręku, do kuchni wszedł M. i „ryknął” - „wszystko zeżresz” i podszedł do niego. On stał wtedy przy kuchence, trzymał w ręku kaszankę. M. zaczął iść w jego kierunku i mówił „ty złodzieju”. On wtedy rzucił kaszankę na stół, który stał przy kuchence. Kaszankę wcześniej trzymał w prawej ręce. Gdy M. się do niego zbliżył, chwycił w prawą rękę nóż, który leżał na stole, gdzie rzucił kaszankę. Zacisnął rękojeść noża w pięść, w pozycji takiej, że ostrze było pod dłonią i uniósł rękę z nożem do góry. Zanim zadał mu cios powiedział mu „odejdź, bo cię dziabnę”, M. jednak nie zareagował na te słowa. Wtedy on zamachnął się i od góry zadał cios M. w okolice serca. Gdy zamachnął się nożem, M. szedł w jego kierunku i znajdował się wtedy ok. 50 cm od niego. Gdy zadawał mu ten cios nożem był w pełni świadomy, że może go zabić. Zadał mu cios w okolice serca, z całej sily. Ostrze noża weszło w ciało M. całe. Po tym, jak zadał mu cios nożem w okolice serca, od razu wyjął mu ten nóż z ciała. Ostrze noża było zakrwawione. Po tym, jak wyjął ten nóż z ciała M., odłożył go spokojnie na stole, w miejsce, skąd go zabrał, nie wycierał z niego krwi. Gdy zadał cios nożem M., nie odezwał się on w ogóle, nie wydał żadnych odgłosów. Nie widział także, aby leciała mu krew z okolicy serca, gdzie zadał mu cios nożem. M. po tym ciosie nożem powiedział tylko do niego, że idzie zadzwonić na policję i poszedł do pokoju matki, który mieści się obok kuchni, łączy się z kuchnią wspólnymi drzwiami. On wtedy wyszedł z domu i poszedł spać do mieszkania - starej chaty, która mieści się przy domu. Nie słyszał, jak M. dzwonił na policję. Po tym, jak wszedł do starej chałupy, od razu położył się spać. Zasnął momentalnie, gdyż był pijany. Nie wie, co działo się dalej w domu z M., słyszał tylko jak M. powiedział, że zadzwoni na policję i poszedł do pokoju matki, gdzie jest telefon stacjonarny. Nie potrafi powiedzieć, czy R. słyszał coś, gdyż nic nie mówił, gdy był u siebie w pokoju. Po tym, jak zadał cios nożem M. nie obchodziło go, co się z nim stanie. Nie miał zamiaru udzielić mu żadnej pomocy. Był zadowolony, że w końcu dostał za swoje i że będzie miał spokój z nim. Rano obudzili go policjanci i wyprowadzili z mieszkania, gdzie spał. Między nim a R. nigdy nie dochodziło do awantur, wiecznie tylko z M. miał problemy.

Podczas kolejnego przesłuchania tym razem przez prokuratora (k. 66-66v) oskarżony także przyznał się do zarzucanego czynu w całości, podtrzymał wyjaśnienia złożone na policji, jako prawdziwe i dobrowolnie i wyjaśnił, że wspólnie z braćmi R. i M. zamieszkuje w D., razem z matką M., ale ona w tej chwili przebywa w
szpitalu w P.. Prawdą jest, że od kilu lat wspólnie z braćmi dosyć często pili alkohol w różnej postaci, także denaturat. Gdy byli pod
wpływem alkoholu, to często pomiędzy nimi dochodziło do konfliktów i kłótni, głównie pomiędzy nim a bratem M.. Powodem konfliktów często było to, że mieli do siebie pretensje o wypity alkohol, albo o to, że któryś z braci za dużo je. Na tym tle dochodziło, najczęściej do pomiędzy nim a bratem M., do awantur. Zdarzało się, że podczas tych kłótni szarpali się, albo bili. Zdarzało się tak, że w czasie awantur był zdenerwowany i mówił wtedy do brata M., że go pobije, a nawet zabije, mówił, że go „zajebie”. Zdarzało się w przeszłości, że świadkiem tych awantur była matka. Było też tak niejednokrotnie, że w jej obecności chwytał podczas awantury z bratem M. za nóż kuchenny i mówił do brata, że go zabije tym nożem, ale mama wtedy krzyczała na niego i on ten nóż odkładał. Matka ten nóż zawsze odkładała, żeby nie był na widocznym miejscu. To był taki długi nóż o ostrzu około 15 cm, z rączką plastikową w kolorze czarnym. Ten nóż zazwyczaj leżał przy chlebaku w kuchni. Jak mama poszła do szpitala, to w prowadzeniu gospodarstwa pomagała im siostra, która mieszka w K. i która czasami przywoziła im obiady. W domu mama ma swój pokój, brat
M. miał swój pokój i R. też miał swój pokój a on spał na kanapie w kuchni. Jak było cieplej, to spał w pokoju w starym domu, ale tylko wtedy jak było ciepło, bo tam nie ma ogrzewania. Pamięta, że 10 października 2012 r. wstał przed godziną 8, pomógł w nakarmieniu inwentarza a potem rowerem pojechał do sklepu, żeby kupić denaturat. Kupił jedną butelkę półlitrową i przywiózł do domu. Denaturat rozcieńczył w wodzie i w trójkę pili go w kuchni. Po wypiciu denaturatu razem z braćmi poszli do lasu na grzyby. Pamięta, że brat R. pił też wcześniej piwo, bo on kupuje sobie piwo w sklepie obwoźnym. W lesie nazbierali trochę grzybów, on zabrał te grzyby i pojechał rowerem ponownie do sklepu żeby je sprzedać. Dostał za te grzyby 30 zł i kupił znowu pół litra denaturatu, papierosy i coś do jedzenia. Z tymi zakupami wrócił do domu. Znowu rozcieńczył denaturat z wodą i znowu w kuchni pili go
w trójkę. Zachowywali się spokojnie, rozmawiali, nie czuł się wtedy mocno pijany. On jak jest trzeźwy, to jest spokojny, dopiero jak wypije większą ilość
alkoholu, to nie panuje nad sobą i może wtedy wszystko zrobić. Pamięta, że R. w pewnej chwili poszedł do swojego pokoju i chyba oglądał telewizję, a M. poszedł też do swojego pokoju i nic nie mówił, że zadzwoni po policję. Telefon stacjonarny jest w pokoju mamy. On został w kuchni i wypił jeszcze sam dwa kieliszki denaturatu. Po ich wypiciu czuł się już mocno pijany. W pewnej chwili poczuł się głodny. Poszedł do korytarza, gdzie znajduje się zamrażarka, w pobliżu wejścia do M. pokoju. Drzwi do M. pokoju były zamknięte. Jak otworzył wieko od zamrażarki, to zawiasy mocno zaskrzypiały, bo one zawsze głośno skrzypią przy otwieraniu. Wyjął z zamrażarki kaszankę, były tam też inne wyroby ze świniobicia. Po wyjęciu kaszanki poszedł z nią do kuchni, bo chciał ją zagrzać w wodzie. Za nim do kuchni ze swojego pokoju przyszedł M.. Zaczął go wyzywać od złodzieja, mówił, że kradnie żywność i znowu żre. M. jak tak mówił, to podszedł do niego na odległość około pół metra. On wtedy chwycił nóż kuchenny, który leżał obok chlebaka, podniósł prawą rękę z tym nożem do góry i wbił nóż bratu M. w lewą stronę klatki piersiowej w okolice serca. Nóż cały wszedł w ciało brata M., aż do rękojeści. Zaraz wyjął ten nóż i odłożył go w to samo miejsce, gdzie leżał, koło chlebaka. M. po wyjęciu noża powiedział, że idzie zadzwonić po policję i pogotowie. Widział, jak poszedł do pokoju mamy, bo tam jest telefon. On bratu M. zadał tylko jeden cios nożem właśnie w okolice serca i wbił ten nóż cały, aż do rękojeści. Więcej żadnych ciosów nożem mu nie zadawał, nie bił go też rękami. W czasie, kiedy zadał ten cios nożem M. on się tego nie spodziewał i w żaden sposób się nie bronił. Jak zadał ten cios bratu, po wyjęciu noża z jego ciała wyszedł z kuchni i udał się do starego domu, gdzie się położył na tapczan i spał. Czy brat M. dodzwonił się na policję i do pogotowia nie wie, bo go to nie interesowało. Poszedł spać, był mocno pijany i brat też. Z bratem M. nie zgadzali się od wielu lat, głównie jak byli nietrzeźwi i wtedy się nienawidzili, ale jak wytrzeźwieli, to ze sobą normalnie rozmawiali. Potem, jak się obudził, to zobaczył brata R., który był pogasić światła, bo się paliły we wszystkich pomieszczeniach i powiedział do niego, że M. nie żyje. Potem, jak przyjechali policjanci, to zaprowadzili go do kuchni. Nóż jak on go odłożył po zadanym ciosie M., to cały czas leżał w kuchni, dokładnie nie pamięta, czy w pobliżu chlebaka, czy na innym stole. Jak zadał M. cios, to nie widział na jego ciele i odzieży żadnej krwi. Jak wyjął nóż z ciała M., to widział na ostrzu noża krew. On z tym nożem nic nie robił, nie czyścił go, tylko odłożył go w kuchni i poszedł spać. Zdarzało się, że w czasie awantur z bratem M. mówił do niego, że i tak cię kiedyś zabiję, był na niego zły, że czepiał się go bez powodu i za to go nienawidził. Dzisiaj, kiedy jest trzeźwy, to żałuje tego, że zabił brata. Był świadomy tego, że jak zadaje mu taki cios długim nożem w okolice serca, to go zabije, ale był na niego zdenerwowany, że zabrania mu jeść i mocno pijany.

W trakcie przesłuchania przed sądem podczas posiedzenia w przedmiocie zastosowania tymczasowego aresztowania (k. 69v) oskarżony również przyznał się do popełnienia zarzuconego mu czynu i wyjaśnił, że w tym dniu był bardzo pijany. Brat go zdenerwował, więc uderzył go nożem. Od wielu lat jest alkoholikiem, w 2001 r. był na leczeniu w M., ale tylko przez krótki czas nie pił. Od wielu lat, gdy nie ma pieniędzy, pije denaturat. Teraz też miał iść na leczenie odwykowe. Miał iść na badanie do biegłego psychologa, bo sąd chciał go skierować na takie leczenie, gdyż siostra zgłosiła, że razem z braćmi nadużywają alkoholu. W dniu wczorajszym miał iść do tej poradni, ale został zatrzymany. Podtrzymał nadto swoje wcześniejsze wyjaśnienia i dodał, że to było niechcący, nigdy nie był karany i jest osobą bardzo spokojną.

W trakcie eksperymentu procesowego - wizji lokalnej (k. 142-143) oskarżony P. M. wskazał miejsca, gdzie siedziały poszczególne osoby, tj. brat M. oraz brat R.. Brat M. siedział na krześle na przeciwko okna, brat R. siedział na krześle koło mebli kuchennych. Ok. godz. 18 - 19 pomieszczenie kuchenne opuścił brat R., który poszedł do swojego pokoju. On został wspólnie z M. w jednym pomieszczeniu. Po wypiciu części denaturatu brat M. wyszedł do pokoju obok, on wypił jeszcze ze dwa kieliszki denaturatu. Przedtem nie było żadnej sprzeczki, brat oglądał telewizor. Wyciągnął kaszankę, usłyszał to brat M. i podszedł do niego. Brat M. musiał usłyszeć charakterystyczny dźwięk zamrażarki. Byli w kuchni, brat M., stanął blisko niego, wyzywał go od złodzieja, że zabrał jedzenie z zamrażarki. Oskarżony wskazał, że przy chlebaku leżał nóż. On złapał nóż i powiedział do brata „odejdź, bo cię dźgnę”, wówczas on tym nożem, z góry trzymanym w prawej ręce, uderzył w klatkę piersiową brata, on ten nóż wyciągnął po zadanym jednym ciosie i nóż odłożył na stół. Po dźgnięciu od razu wyciągnął nóż i odłożył. Brat po tym zaczął mówić, że idzie przedzwonić na policję i pogotowie. Wskazał też miejsce - dom letni, gdzie po zadaniu nożem ciosu udał się położyć spać, nie wie, czy brat gdzieś się
dodzwonił. Brat w ogóle nie zareagował, na pewno myślał, że go nie
dźgnie. Po wyjściu brata nie próbował z nim rozmawiać, gdyż wyszedł z domu.

Nie słyszał tego, czy brat dzwonił na pogotowie.

Na rozprawie w toku poprzedniego procesu (k. 228v-229) oskarżony przyznał się do winy i wyjaśnił, że w tym dniu zamierzał zrobić sobie kolację. Było to około godziny 21-szej. Wyszedł z kuchni do korytarza, gdzie stała zamrażarka. Brat M. usłyszał, że sięga do zamrażarki, wyjął z zamrażarki kaszankę i wrócił do kuchni a brat M. przyszedł za nim do kuchni. Brat zaczął go wyzywać, że znowu je. On nie wytrzymał, miał nóż w ręku i chciał go odepchnąć nożem. Po prostu dźgnął go nożem jeden raz w prawą część jego ciała, patrząc od niego na wysokości okolicy serca. Jak go uderzył, to on powiedział, że idzie zadzwonić na pogotowie i policję. Brat poszedł do pokoju mamy, bo tam był telefon. On wyszedł z domu i poszedł do starego domu. Zawsze spał w kuchni a wtedy poszedł do starego mieszkania, bo się przestraszył, że przyjedzie policja i poszedł tam spać. Obudził się, jak przyjechała policja. Policja go obudziła. Tego dnia z braćmi wypili litr denaturatu. Jak M. poszedł spać, to on sam wypił jeszcze dwa kieliszki. Razem z nimi pił jeszcze brat R.. Wszyscy pili w miarę równo. Oskarżony nadto podtrzymał odczytane mu wyjaśnienia ze śledztwa a po okazaniu mu noża, stanowiącego dowód rzeczowy w sprawie wyjaśnił, że to jest ten nóż. Zadał cios trzymając zaciśniętą pięść na rękojeści tak, że ostrze znajdowało się na wysokości przegubu dłoni i cios zadał na wprost - to jest ruchem ręki na wprost do ciała. Wyjaśnił też, że przed sądem powiedział, że niechcący zadał ten cios, ale to było chcący, z tym, że nie chciał go zabić.

Na kolejnej rozprawie (k. 233v) oskarżony uzupełniająco wyjaśnił, że denaturat pije od 20 lat, ale tylko wtedy, gdy nie miał pieniędzy. Ostatnio od trzech lat pił praktycznie tylko denaturat i to prawie codziennie. Średnio pili pół litra denaturatu razem z braćmi.

Na rozprawie w toku niniejszego procesu (k. 369v-371v) oskarżony przyznał się do zarzucanego czynu, ale stwierdził, że zabił w obronie własnej, bo brat się cały czas nad nim znęcał. Dwa lata przed tym zdarzeniem brat go podpalił. Nie chciał mu dać denaturatu i on przy odbieraniu mu tego denaturatu, wylał na niego ten denaturat, bo butelka była otwarta, a potem zapalniczką go podpalił. W butelce była połowa, ale nie wie, ile się na niego wylało. On był w samej koszulce, było to latem, w żniwa. Zapaliła się wtedy koszula. Brat R. widział to, że się pali i wziął wiadro z wodą, które stało koło obory, oblał go i zgasił. To podpalenie było na dworze. R. widział to podpalenie. Mama wtedy była w domu. Nie wie, co w tym czasie robił M., bo to był moment. M. palił papierosy. M. był wtedy mocno pijany, on mu nie chciał dać tego denaturatu. On był wypity, ale nie mocno. Brat go polał przypadkiem, wyrywając mu butelkę. Jest pewien, że brat podpalił go specjalnie. On zdjął po zgaszeniu tę koszulę i poszedł do starej chałupy się położyć. Był poparzony, do dzisiaj ślady. U żadnego lekarza nie był, mama kupiła mu maści. Brat złamał mu też żebro, było to jeszcze przed tym podpaleniem, może z pół roku. Kopał go i złamał mu żebro. Brat był taki, że jak był pijany i jak mu czegoś nie dał, to go bił. Wybił mu też zęby przed tym podpaleniem. Z pół roku przed zdarzeniem wykręcił mu palec i coś mu wyskoczyło. On się z nim wtedy szarpał. Nie był agresywny w stosunku do brata. Nieraz groził mu nożem i mówił, że go dźgnie. Nie wzywał nigdy policji, jak brat się nad nim znęcał, bo mama nie kazała. Brat nie wzywał interwencji policji, zgłaszała je mama. Interwencje zgłaszała na niego i na brata. Nie wie, dlaczego matka miałaby zabraniać mu interwencji na brata, skoro zgłaszała interwencje na niego. Nie wie, czy matka jest przeciwko niemu. Zdarzenie z bratem M. było z 10 na 11 października 2012 r. Było około 21, poczuł głód i poszedł do zamrażarki po kaszankę. Kaszanka była zamrożona, chciał wrzucić ją do wody. M. oglądał wtedy telewizję. R. był u siebie, on też był na telewizji, bo ma swój telewizor. W tym dniu nie było żadnej awantury. On nie był wtedy trzeźwy, bo w tym dniu razem pili. Pił razem z braćmi, R. wypił mniej. W czasie tego picia było wszystko w porządku. Pili od samego rana, najpierw jedną butelkę denaturatu, później następną. Wziął kaszankę z zamrażarki i brat M. usłyszał skrzypienie drzwiczek od zamrażarki. Zamrażarka była w korytarzu. Poszedł z tą kaszanką do kuchni. Położył ją na stole i chciał wyciągnąć z folii. W tym momencie przyszedł brat do kuchni. Zaczął do niego z nerwami, że znowu je z zamrażarki. To znaczy powiedział, że znowu „żre”. Zbliżał się do niego i chciał go złapać. On mu powiedział „odejdź, bo cię dźgnę”, w tym momencie miał nóż w ręce, bo otwierał kaszankę z folii. Po okazaniu mu noża, stanowiącego dowód rzeczowy w sprawie, wyjaśnił, że to był ten nóż. Nóż miał w prawej ręce. Brat dalej zbliżał się do niego i chciał go złapać. Wyciągał chyba do niego prawą rękę, dłoń miał chyba otwartą. Nie wie, za co on chciał go złapać, może za włosy, bo był dużo wyższy. Mówiąc do brata „odejdź, bo cię dźgnę”, miał nóż uniesiony na wysokości ucha, skierowany ostrzem do brata. On był od niego bliziutko, pół metra, on go wtedy dźgnął, akurat trafił go w serce. Ręka ma więcej, niż pół metra. Brat był pół metra od niego, ale go nie złapał, bo nie zdążył. Brat był z dziesięć centymetrów wyższy od niego. Nie kierował ostrza w dół, tylko prosto. Jest pewien, że wykonał taki ruch zza głowy. Nie wie, ile ten nóż wszedł w ciało. Dźgnął i wyciągnął nóż. Zadając cios, chyba nic do brata nie mówił. Po tym jak wyciągnął nóż, brat mówił, że idzie zadzwonić po policję i pogotowie i wyszedł do pokoju. On poszedł wtedy do starego domu. Nóż chyba położył na stole. Poszedł spać i obudziła go policja, wtedy go zatrzymali. Nie widział R., zanim poszedł spać. Nie mówił nic R. na temat brata. Nie mówił nikomu, że brat dostał za swoje. W tym dniu brat się akurat nad nim nie znęcał, ale się bał, że znowu mu zrobi krzywdę. Jak pił z nim od rana, to nie myślał, że zrobi mu krzywdę.

Po odczytaniu wyjaśnień na k. 47v-48 oskarżony oświadczył, że podtrzymuje te wyjaśnienia. Nie mówił wcześniej, że brat się nad nim znęcał. Nie mówił, że działał w obronie własnej i że brat chciał go złapać. Nie wie, dlaczego wtedy tego nie powiedział. Nie mówił takiego czegoś wcześniej, że chciał brata „zajebać” i miałby spokój. Nie wie, skąd się to wzięło w protokole. Podtrzymuje to, że gdyby matka wcześniej nie kazała odłożyć noża, to już wcześniej by go dźgnął. Nie podtrzymuje tego, że był świadomy tego, że może go zabić. Nie podtrzymuje też tego, że cios zadał z całej siły. Chciał go dźgnąć. Nie podtrzymuje tego, że był zadowolony, że w końcu dostał za swoje i że będzie miał spokój. Może i powiedział to, ale bili go po głowie, policja go biła. Bił go ten, co go przesłuchiwał, jeden go bił. On go bił, bo mówił, że musiało być inaczej. Nikomu o tym nie powiedział. Śladów po pobiciu nie miał. To znaczy miał ślady na nogach od pałki. Pałką to chyba dostał w domu od policjanta. Bili go, jak go wyprowadzali ze starej chaty. Nie wie, czy się wtedy opierał, bo był zaspany. Ten, co go przesłuchiwał, to bił go ręką po głowie. Kilka razy go trzepnął, było to w trakcie mówienia przez niego.

Po odczytaniu wyjaśnień na k. 66-66v oskarżony oświadczył, że nie podtrzymuje tego w całości. Nie chciał go zabić. Nie myślał, że jak zada mu cios w serce to go zabije. O tym, że zadał cios w serce dowiedział się na sprawie. Nie wie, kiedy się dowiedział, że brat dostał w serce. Wie, gdzie jest serce. Nie wiedział, gdzie trafi, bo było to szybko. Nie podtrzymuje tego, że uderzył brata w serce. Według niego, jak się kogoś uderzy w serce, to jest to zagrożenie dla życia. Jak wyciągnął ten nóż, to myślał, że brata tylko skaleczył.

Po odczytaniu wyjaśnień na k. 70v oskarżony oświadczył, że nie podtrzymuje tych wyjaśnień. Było tak jak dzisiaj mówił. Nie wie, czemu przed sądem nie powiedział tego, co dzisiaj.

Po odczytaniu wyjaśnień na k. 142-143 oskarżony oświadczył, że nie podtrzymuje tych wyjaśnień. Mówił tak i pokazywał tak na tej wizji. Nie podtrzymuje tego, że brat się w ogóle nie bronił, bo on chciał go złapać. Nie wie, czemu tego nie powiedział. Nie wie, czemu tego nie powiedział, mimo, że był pytany przez swojego obrońcę.

Po odczytaniu wyjaśnień na k. 228v-229 oskarżony oświadczył, że nie podtrzymuje tych wyjaśnień w całości. On go nie chciał zabić. Podtrzymuje to, że go chciał dźgnąć, to był celowy cios, ale nie chciał go zabić. Nie wie, czemu przed sądem nie powiedział tego, że bronił się przed bratem, że chciał go złapać i że znęcał się nad nim. Nie powiedział wtedy tego przed sądem, że był bity przez policję, bo kto mu uwierzy. Zawsze mówi prawdę. W zakładzie karnym lekarze pytali się, skąd ma ślad po oparzeniu. Nikt mu nie mówił, że ma się tak bronić w sądzie, żeby powiedzieć, że bronił się przed bratem.

Po odczytaniu wyjaśnień na k. 233v oskarżony oświadczył, że nie podtrzymuje tych wyjaśnień w całości. Pił często denaturat, ale nie codziennie. Codziennie pili denaturat, jak mama była w szpitalu. Pamięta, że do Sądu Apelacyjnego w Łodzi pisał o tym oparzeniu. Nie pamięta, jak opisał to zdarzenie w piśmie do Sądu Apelacyjnego.

Po odczytaniu oskarżonemu fragmentu jego pisma k. 293 od słów „brat będąc” do słów” na ten nóż” oskarżony oświadczył, że tak napisał. Nie było tak jak napisał, bo brat sam się nie nadział. On go też nie odpychał, tylko zadał mu cios.

Odpowiadając na pytania wyjaśnił, że brata nie bił, bo był dużo słabszy. Wcześniej, jak groził bratu nożem, to nie zawsze był ten sam nóż, którym go dźgnął. Wydaje mu się, że przy jego przesłuchaniu był tylko jeden policjant, ten, co pisał. W prokuraturze chyba nie chciał, żeby mu odczytywali wcześniejsze wyjaśnienia, chyba tylko podpisał protokół. W momencie zadania ciosu stali naprzeciwko siebie. Brat nie nadział się na nóż, on go dźgnął. Dosyć mocno go dźgnął. W ogóle nie myślał o tym, że on może tego ciosu nie wytrzymać. Chciał go zranić, żeby odszedł.

Po okazaniu oskarżonemu protokołu k. 66v oskarżony oświadczył, że pod protokołem to wszystko to jest jego pismo.

Na kolejnej rozprawie oskarżony złożył uzupełniające wyjaśnienia odnosząc się do zeznań świadków. Po przesłuchaniu T. K. wyjaśnił, że był bity jak był doprowadzany do radiowozu, ale nie wie, czy ten pan go bił. Nie stawiał oporu . Po przesłuchaniu T. B. wyjaśnił, że właśnie wtedy był bity, był bity przez tego pana na podwórku, jak był wyprowadzany. Po przesłuchaniu K. W. wyjaśnił, że jeden z panów, gdy nie wiedział, co mówić, bił go kilka razy po głowie. Nie wie, czy to był ten, w mundurze wygląda się inaczej. Po przesłuchaniu R. R. wyjaśnił, że jeden z tych panów go bił. Trudno mu ocenić, czy to był ten mężczyzna.

Wyjaśnienia oskarżonego P. M. sąd uznał za całkowicie wiarygodne w części zgodnej z wyżej przyjętym stanem faktycznym. Są to bowiem okoliczności, które albo nie są sporne, albo wynikają jedynie z wyjaśnień oskarżonego a brak jest dowodów przeciwnych lub logicznej argumentacji mogącej pozbawić je wiarygodności, bądź zostały potwierdzone przez inne dowody uznane przez sąd za wiarygodne (wskazane wyżej przy ustaleniach faktycznych), w szczególności przez dokumentację lekarską pokrzywdzonego, protokół sekcji zwłok, protokoły oględzin i materiały poglądowe, opinie biegłego lekarza A. K., czy zeznania świadków R. M., D. S. i M. B.. W ocenie sądu, biorąc pod uwagę treść tych wyjaśnień, uznać należy, że w istocie oskarżony przyznawał się do zarzucanego mu czynu w toku całego postępowania, z wyjątkiem ponownej rozprawy sądowej, gdzie wprowadził do swoich depozycji elementy sugerujące inny przebieg i charakter zajścia oraz zdarzeń późniejszych, co zostało przez sąd odrzucone i omówiono to niżej.

W szczególności za wiarygodne sąd uznał wyjaśnienia oskarżonego:

- dotyczące jego relacji z pokrzywdzonym w latach poprzedzających zdarzenie, występujących miedzy nimi konfliktów i awantur związanych z nadużywaniem alkoholu,

- dotyczące wielokrotnego grożenia pokrzywdzonemu pozbawieniem życia w czasie awantur, w tym posługiwanie się w ich trakcie nożem,

- dotyczące powstrzymywania go przez matkę przed wcześniejszym użyciem noża, wcześniejszych myśli o pozbawieniu brata życia, aby mieć z nim spokój,

- dotyczące przebiegu zdarzeń w dniu 10 października 2012 r. bezpośrednio poprzedzających zajście,

- dotyczące przedmiotowego zajścia, takie jak powód awantury, wypowiedziane przez niego słowa ostrzeżenia pod adresem pokrzywdzonego, zadanie mu jednego ciosu w okolice serca, (ale nie w całości, co do sposobu trzymania noża), zachowanie się brata po zadaniu ciosu, opuszczenie przez oskarżonego kuchni i udanie się do tzw. starego domu.

Jak widać z przytoczonego wyżej omówienia tych wyjaśnień, były one podstawą konstruowania najbardziej istotnej części ustaleń faktycznych, związanych bezpośrednio z ugodzeniem nożem M. M.. Jest to z jednej strony spowodowane tym, że nie było żadnego innego bezpośredniego świadka tych zdarzeń i tylko wyjaśnienia oskarżonego są w stanie dostarczyć pełnej wiedzy na ten temat, w powiązaniu oczywiście z nieosobowymi źródłami dowodowymi, takimi jak dokumentacja lekarska pokrzywdzonego, protokół sekcji zwłok, protokoły oględzin i materiały poglądowe, opinia biegłego lekarza A. K. czy zeznania świadka R. M.. Z drugiej zaś strony zauważyć należy, że, mimo wielokrotnego składania wyjaśnień depozycje P. M. w przeważającej części w odniesieniu do podstawowych okoliczności zdarzenia są spójne, konsekwentne i logiczne. Podkreślić tu trzeba, że nigdy nie kwestionował on tego, że to on zadał bratu cios nożem w okolicę serca. Oczywiście nie chodzi tutaj o drobne nieścisłości, które są przecież naturalne biorąc pod uwagę upływ czasu od zdarzenia, stan nietrzeźwości w chwili czynu, czy ilość przesłuchań w tej sprawie. Ocena taka jednak nie dotyczy wszystkich jego depozycji z przyczyn przedstawionych niżej. Pozostałe wyjaśnienia są bowiem w odniesieniu do niektórych kwestii całkowicie niewiarygodne, natomiast w odniesieniu do innych za wiarygodne uznać można jedynie fragmenty z wersji prezentowanej przez oskarżonego. Powodem takiej oceny jest istnienie innych dowodów o całkowicie przeciwnej wymowie oraz wewnętrzne sprzeczności, niespójności, czy też twierdzenia wzajemnie się wykluczające, świadczące o braku logiki i konsekwencji.

Przede wszystkim niewiarygodne są wyjaśnienia oskarżonego z niniejszej sprawy, w których stwierdził, że zabił w obronie własnej, bo brat się cały czas nad nim znęcał oraz, że on nie był agresywny w stosunku do brata. Przeciwko temu przemawiają bowiem jego wyjaśnienia, których podawał, że wielokrotnie groził bratu pozbawieniem życia i to trzymając w tym czasie nóż a także wyjaśnienia, gdzie podawał, że od momentu wyjazdu matki do szpitala, nie było miedzy nimi żadnych konfliktów (w szczególności: „w tym dniu brat się akurat nade mną nie znęcał, ale się bałem, że znowu mi zrobi krzywdę” k. 370 v). Także wyjaśnienia oskarżonego z niniejszej sprawy, że brat szedł w jego kierunku z wyciągniętą ręką i chciał go złapać są pozbawione wiarygodności i stanowią rozwinięcie nieudolnej linii obrony polegającej na obronie przed atakiem brata. Zwrócić, bowiem uwagę należy, że wersja ta pojawiła się dopiero teraz, przy czym oskarżony nie potrafił logicznie uzasadnić, dlaczego wcześniej jej nie prezentował, ani w śledztwie, ani w czasie pierwszego procesu, a przecież w tym czasie korzystał już z pomocy obrońcy z urzędu. Okoliczność ta nie była także podnoszona na użytek procesu apelacyjnego od poprzedniego wyroku skazującego. Oskarżony kwestionował przy tym swoje depozycje ze śledztwa i poprzedniego procesu, przeczące wprost tej wersji, ale nie potrafił z żaden sposób przekonująco wyjaśnić powodów ich zmiany, podając najczęściej, że nie potrafi powiedzieć, skąd wzięło się to w protokole.

Z tego samego powodu niewiarygodne są wyjaśnienia, w których nie podtrzymał wcześniejszych wyjaśnień dotyczących tego, że był świadomy, że może zabić brata, że cios zadał z całej siły, że chciał go dźgnąć, że był zadowolony, że w końcu dostał za swoje i że będzie miał spokój. Całkowicie niewiarygodne jest, że powyższe kwestie były rezultatem pobicia go w czasie zatrzymania i pierwszego przesłuchania. Przede wszystkim przeciwko depozycjom o pobiciu przemawiają zeznania policjantów T. K., T. B., K. W. i R. R., którzy kategorycznie temu zaprzeczyli. Ich zeznania korelują z protokołem oględzin k. 33-34, materiałem poglądowym k. 149 i opinią o stanie zdrowia k. 382, w świetle, których z całą pewnością należy przyjąć, że oskarżony nie posiadał śladów wskazujących na opisywane przez niego pobicie. Podkreślić też należy, że oskarżony do protokołu zatrzymania k. 5 nie podał tych okoliczności i nie uskarżał się wtedy na żadne dolegliwości. Wyjaśnienia oskarżonego są także całkowicie nielogiczne. Pobicie go w czasie zatrzymania nie mogło mieć żadnego związku z treścią jego późniejszych wyjaśnień, policjanci dokonujący zatrzymania musieliby już wówczas dążyć do uzyskania określonych depozycji, a przecież wtedy nie mogli przewidzieć choćby tego, czy oskarżony się przyzna, czy nie, do zarzucanego mu czynu. Pobicie go w trakcie pierwszego przesłuchania także jest pozbawione sensu, skoro przyznawał się do zarzutu i składał wyjaśnienia. Niezrozumiałe są wyjaśnienia oskarżonego, że był bity, jak mówił coś nie tak, bo sugerują one, że policjanci bądź znali rzeczywisty przebieg zdarzeń, bądź chcieli, aby oskarżony przedstawił go wg ich zapatrywania, co jest kompletnie niedorzeczne. Zwrócić przy tym należy uwagę, że oskarżony wersję rzekomo wymuszoną pobiciem podtrzymywał także podczas późniejszych przesłuchań, w tym w czasie wizji lokalnej w obecności obrońcy. Zeznania K. W. i R. R. są wiarygodne także, dlatego, że oskarżony podawał, że był bity podczas pierwszego przesłuchania przez policjanta, który był w mundurze. Tymczasem świadkowie zeznali, jak i jest to powszechną wiedzą, że policjanci pionu dochodzeniowego nie pracują, na co dzień, w mundurach.

Wersji o pobiciu podczas zatrzymania przeczą także zeznania D. S. i częściowe zeznania R. M., którzy nigdy o takiej okoliczności nie wspominali.

Niewiarygodne są wyjaśnienia oskarżonego ze śledztwa, że trzymał nóż w zaciśniętej pięści, gdy rękę miał uniesioną do góry, a cios zadał zza głowy. Przede wszystkim, mimo tego, oskarżony konsekwentnie podawał, że cios został zadany prosto a nie w dół. W świetle zasad doświadczenia życiowego było to praktycznie niemożliwe, w sytuacji, gdy jak podawał oskarżony, pokrzywdzony znajdował się w odległości ok. 50 cm od niego, brakłoby, bowiem miejsca na to, aby cios wyprowadzony zza głowy osiągnął prostopadły kierunek w odniesieniu do całej długości ostrza. W takiej sytuacji nieuniknione byłby pochylenie przynajmniej części ostrza w dół i wówczas rana biegłaby ku dołowi oraz jej wlot byłby zdecydowanie szerszy. Okoliczności takiej przeczą zaś wyniki sekcji zwłok i opinie biegłego lekarza A. K..

W tej sytuacji niezrozumiałe byłyby także wyjaśnienia oskarżonego, że brat nie spodziewał się ciosu, gdyż trudno opisywaną tak przez oskarżonego pozycję traktować inaczej, jak bezpośrednia groźbę zadania ciosu nożem.

Powyższe koresponduje z wyjaśnieniami oskarżonego z postępowania sądowego, że trzymał nóż w związku z przygotowywaniem posiłku - kaszanki. Logiczne jest w takiej sytuacji, że trzymał nóż w prawej ręce i wyprowadzając cios nie musiał dokonywać żadnych manipulacji dotyczących sposobu trzymania noża, aby zadać cios na wprost, a co ważne w takiej pozycji istotnie pokrzywdzony mógł się tego ciosu nie spodziewać. Natomiast, gdyby oskarżony specjalnie chwycił nóż, aby zamierzyć się w taki sposób na brata, (zza głowy), to musiałby leżący nóż chwycić nachwytem i to przy założeniu, że ostrze leżącego na stole czy blacie noża, skierowane byłoby w jego stronę. Gdyby natomiast chwycił nóż w inny, normalnie stosowany sposób lub gdyby trzymał go przy przygotowywaniu kaszanki, wówczas musiałby nóż przełożyć (z chwytu na nachwyt), o czym nigdy nie wspominał, a co ważniejsze nie miałby na to czasu, skoro brat się do niego zbliżał.

Niewiarygodne są wyjaśnienia oskarżonego, że między nim a bratem R. nigdy nie dochodziło do awantur, gdyż przeczą temu zeznania D. S., która była świadkiem, jak w poniedziałek przed zdarzeniem P. M. bił się z R. a nawet wezwała policję na interwencję. Także R. M. zeznał, że oskarżony chciał go pobić i gonił go z widłami. Także w świetle zeznań tych świadków niewiarygodne są wyjaśnienia oskarżonego (poza argumentacją przedstawioną wyżej), że tylko pokrzywdzony go bił, bo wynika z nich jednoznacznie, że oskarżony w czasie awantur nie był mu dłużny.

Dla jasności sprawy donieść się trzeba do wersji ewentualnego powstania obrażeń u pokrzywdzonego w wyniku nadziania się na nóż. Pojawiła się ona w piśmie oskarżonego skierowanym do sądu apelacyjnego, choć na rozprawie jej nie podtrzymał. Sytuacja taka z pewnością w niniejszej sprawie nie miała miejsca, z kilku powodów. Rozpocząć należy od analizy treści wyjaśnień oskarżonego. Zwrócić należy uwagę, że nigdy w swoich depozycjach nie opisywał on, w jaki sposób mogłoby dojść do tego przypadkowego nadziania się, np. poprzez rzucenie się czy przewrócenie się brata na niego. Okoliczności towarzyszące temu nadzianiu się nie mogłyby z całą pewnością ujść jego uwadze. Przeciwko tej wersji przemawia też opinia biegłego A. K.. W swojej uzupełniającej opinii ustnej złożonej na rozprawie w dniu 27.02.2014 r., choć wypowiedział się on, że teoretycznie jest to możliwe, to wskazał, że musiałyby być spełnione dla nadziania warunki takie, że osoba trzymająca nóż musiałaby go sztywno trzymać w jednym kierunku, a osoba nadziewająca się na nóż musiałaby być pchnięta lub biec. Z doświadczenia życiowego uznać należy, więc, że jedyną możliwością, w której tego typu rana mogłaby powstać w drodze mechanizmu biernego, byłaby sytuacja, gdyby pokrzywdzony całą swoją masą ciała upadł na oskarżonego. Pokrzywdzony praktycznie musiałby się rzucić całą swoją masą na oskarżonego, co musiałoby także spowodować utratę stabilności u oskarżonego, np. przewrócenie się. Przy biernym mechanizmie nadziania się, nie jest możliwe zachowanie polegające na odwróceniu się pokrzywdzonego i przejściu do sąsiedniego pokoju. Przy mechanizmie biernym nóż powinien też zostać w ciele pokrzywdzonego. Jak wynika z ustaleń faktycznych takie okoliczności konieczne do przyjęcia mechanizmu biernego w niniejszej sprawie nie wystąpiły (oskarżony nigdy nic nie mówił o rzuceniu się pokrzywdzonego całą masą ciała na niego, ani o tym, że miał problemy z zachowaniem równowagi, czy przewrócił się), bądź wystąpiły okoliczności taki mechanizm wykluczające (oskarżony wyjął nóż z rany a M. M. przeszedł do sąsiedniego pokoju).

Niewiarygodne są wyjaśnienia oskarżonego z poprzedniego procesu, że chciał odepchnąć brata nożem. Pomijając sprzeczność z pozostałymi depozycjami, gdzie wskazywał na świadome i celowe zadanie ciosu, to teza o możliwości odepchnięcia kogoś ostrzem noża jest całkowicie absurdalna.

Niewiarygodne są także wyjaśnienia oskarżonego, że „niechcący” zadał ten cios, gdyż ostatecznie ich nie podtrzymał i depozycje te należy traktować, jako jedną z nieudolnych prób umniejszenia własnej odpowiedzialności. W jednym szeregu zestawić ją należy także z innymi podobnymi próbami, czyli wypowiedziami „nie chciałem go zabić, nie myślałem, że jak zadam mu cios w serce to go zabiję” czy „podtrzymuję to, że go chciałem dźgnąć, to był celowy cios, ale nie chciałem go zabić”.

Jeśli chodzi o zeznania R. M., to zasługują one na wiarygodność w przeważającej części, choć oczywiście nie był on obserwatorem najistotniejszej części zajścia, tj. zdarzeń w kuchni. Co prawda relacjonując kilkakrotnie przebieg zdarzeń pojawiały się w nich drobne nieścisłości, co jest naturalne, ale po odczytywaniu wcześniejszych zeznań świadek ten ewentualne drobne rozbieżności na bieżąco korygował. Wyjątkiem są tu pierwsze zeznania dotyczące czasu opisywanych czynności, tj., że wstał ok. godz. 23 i wtedy obchodząc dom, bo były zapalone światła znalazł martwego brata, który był już zimny i sztywny. Było to bowiem niemożliwe, skoro śmierć brata musiała nastąpić po jego telefonie na policję o 23 ( 25). Z drugiej strony świadek mówił wtedy o przyjeździe policji, a przecież patrol pojawił się tam dopiero o1 ( 11). Choć w późniejszych zeznaniach świadek sprostował tę okoliczność, że było to dwie godziny później niż pierwotnie podawał, ale trudno uznać to za drobną rozbieżność, stąd te zeznania sąd uznał za niewiarygodne.

Pozostałe zeznania świadka R. M. a także zeznania świadków D. S., M. B., T. K., T. B., D. Z., J. M., A. B., K. W. i R. R. sąd uznał za wiarygodne, gdyż były logiczne, spójne i konsekwentne, wzajemnie się uzupełniające i potwierdzające. Nawet, jeżeli pojawiły się drobne nieścisłości to były one spowodowane upływem czasu i były korygowane po odczytaniu zeznań ze śledztwa. Brak też było dowodów mogących zakwestionować ich wiarygodność, natomiast istniały dowody o charakterze nieosobowym, wymienione przy konkretnych ustaleniach faktycznych, które prawdziwość tych zeznań potwierdziły a także w wielu elementach potwierdzają je wyjaśnienia oskarżonego w części uznanej za wiarygodne. Zwrócić tylko należy uwagę, że wszyscy (poza R. M., który częściowo słyszał zajście) nie byli bezpośrednimi świadkami zajścia i ich zeznania dotyczą jedynie odtworzenia zdarzeń mających miejsce przed i po nim.

Sąd dał wiarę opinii z badań biologicznych, opiniom biegłych psychiatry I. P. i psychologa T. G. w przedmiocie uzależnienia od alkoholu, jak również pisemnym i ustnym opiniom biegłych psychiatrów J. T. i K. S. oraz psychologa E. T. a także opiniom biegłego lekarza sądowego A. K., uznając je za konsekwentne, wyczerpujące, rzetelne, spójne, logiczne i fachowe. Przypomnieć tu trzeba, że skoro opinia biegłego ma stanowić dowód, w oparciu, o który sąd decyduje o meritum sprawy, to sformułowania, którymi posługuje się biegły, nie mogą być płynne, winny być jednoznaczne i wewnętrznie niesprzeczne (por. wyrok SN z dn. 6.11.2002 r., IV KKN 308/99, LEX nr 56851). W judykaturze przyjmuje się, że opinia jest niepełna, gdy nie zawiera odpowiedzi na wszystkie pytania zawarte w postanowieniu o powołaniu dowodu z opinii biegłego, a także wtedy, gdy w opinii brak pełnego sprawozdania z przebiegu badań przeprowadzonych przez biegłego. Opinię można uznać za niepełną także wtedy, gdy biegły pomija ujawnione w toku postępowania dowody lub gdy opinia zawiera tylko wnioski bez przedstawienia przesłanek, na podstawie których biegły te wnioski sformułował. Niejasność opinii, o której mowa w przepisie art. 201 k.p.k., ma miejsce w razie niezrozumiałości wywodów biegłego, niemożności ustalenia, w jaki sposób biegły doszedł do końcowych wniosków, wreszcie wtedy, gdy wywody te i wnioski są nielogiczne. Do wewnętrznej sprzeczności opinii dochodzi wówczas, gdy wnioski biegłego wzajemnie się wykluczają lub gdy wnioski nie przystają do wyników badań przeprowadzonych przez biegłego (por. postanowienie SN z dn. 26.03.2008 r., II KK 19/08, LEX nr 406869). Tego rodzaju zarzutów opiniom biegłych w niniejszej sprawie przypisać z całą pewnością nie można, zresztą żadna ze stron takich zarzutów nigdy nie sformułowała.

Sąd dał wiarę wszystkim dokumentom zaliczonym w poczet materiału dowodowego, w szczególności protokołom oględzin, materiałom poglądowym, dokumentacji lekarskiej i dotyczącej badania stanu trzeźwości, gdyż nie ma podstaw, by kwestionować rzetelność ich sporządzenia, a nadto ich wartość dowodowa nie została zakwestionowana przez żadną ze stron.

Świadkowie, M. M. (1) i T. S., jako osoby najbliższe skorzystali z przysługującego im prawa do odmowy składania zeznań.

Przepis art. 148 § 1 k.k. penalizuje zbrodnię zabójstwa, która polega na umyślnym pozbawieniu życia człowieka. Przedmiotem ochrony jest tutaj życie człowieka, natomiast przedmiotem wykonawczym jest człowiek. Przestępstwo to może zostać popełnione tylko umyślnie, w zamiarze bezpośrednim lub ewentualnym. Jest to przestępstwo materialne, do jego dokonania dochodzi wtedy, gdy następuje skutek w postaci śmierci człowieka. Pomiędzy skutkiem śmiertelnym a czynem sprawcy musi zachodzić zawiązek przyczynowy, tzn. koniecznym jest ustalenie, że czyn sprawcy jest istotną przyczyną zaistnienia następstwa w postaci śmierci człowieka. Ponadto dla bytu tej zbrodni istotnym jest, aby skutek ten sprawca obejmował swym zamiarem - chciał go osiągnąć lub przewidując realną możliwość jego zaistnienia godził się z tym.

Dla wykazania wypełnienia podmiotowej strony zbrodni zabójstwa tak w postaci zamiaru bezpośredniego jak i ewentualnego nie jest wystarczające wskazanie na sposób działania, w tym takie jego elementy jak rodzaj użytego narzędzia, siła ciosu czy skierowanie agresywnych działań przeciwko ośrodkom ważnym dla życia pokrzywdzonego. Są to niewątpliwie bardzo istotne elementy, które jednakże nie mogą automatycznie przesądzić zarówno o spełnieniu strony podmiotowej zbrodni zabójstwa, jak i zdecydować o przypisanej sprawcy postaci zamiaru. Zazwyczaj niezbędna jest nadto analiza motywacji sprawcy, stosunków pomiędzy sprawcą a pokrzywdzonym w czasie poprzedzającym agresywne działania sprawcy, tła zajścia itp. (por. wyrok SN z dn. 4.01.2006 r., III KK 123/05, LEX nr 172208).

Ocenę, czy sprawca miał zamiar pozbawienia życia ofiary, należy oprzeć na odtworzeniu jego przeżyć psychicznych. Treść tych przeżyć należy ustalić na podstawie wszystkich okoliczności sprawy, uwzględniając zarówno przesłanki natury przedmiotowej (jak rodzaj użytego narzędzia, godzenie w ważne dla życia ludzkiego organy ciała, ilość ciosów i ich siła) oraz natury podmiotowej (przyczyny i tło zajścia, osobowość oskarżonego, a więc jego usposobienie, poziom umysłowy, reakcje emocjonalne, zachowanie w stosunku do otoczenia, tło i powody zajścia, zachowanie przed popełnieniem przestępstwa i po jego popełnieniu, stosunek do pokrzywdzonej) (por. wyrok S.A. w Krakowie z dn. 13.08.2013 r., II AKa 80/13, KZS 2013/9/77; wyrok S.A. w Łodzi z dn. 4.06.2013 r., II AKa 88/13, LEX nr 1331049).

Zamierzone zadanie ciosu narzędziem śmiercionośnym jak nóż w serce, najważniejszy dla życia organ, świadczy o działaniu z oczywistym zamiarem pozbawienia życia. Jest to działanie porównywalne z oddaniem strzału w głowę ofiary (por. wyrok S.A. w Krakowie z dn. 21.09.2009 r., II AKa 167/09, KZS 2009/12/59).

Biorąc pod uwagę poczynione przez sąd ustalenia faktyczne oraz uwzględniając przedstawione wyżej orzecznictwo i poglądy doktryny stwierdzić należy, że oskarżony swoim zachowaniem wyczerpał znamiona czynu z art. 148 § 1 k.k. Umyślnie, działając z bezpośrednim zamiarem pozbawienia życia brata M. M., zadał uderzenie nożem kuchennym o długości ostrza 15 cm w lewą stronę klatki piersiowej w obrębie serca powodując ranę kłutą serca i krwotok wewnętrzny, które to obrażenia spowodowały zgon M. M.. Sąd przy tym przyjął, że czyn został popełniony w nocy 10 października 2012 r. około godz. 23 25, jako, że musiało to nastąpić tuż przed telefonem pokrzywdzonego na policję, który miał miejsce właśnie o tej godzinie.

Nastawienie psychiczne oskarżonego do czynu, a zatem jego skutku w postaci śmierci pokrzywdzonego, niezwykle czytelnie oddają okoliczności zdarzenia, rodzaj użytego narzędzia i sposób posłużenia się nim. Oskarżony będąc zdenerwowany na brata i to z bardzo błahego powodu, zaatakował go nożem, zadając cios w serce z taką siłą, określaną przez biegłego, jako co najmniej średnia, że wbił nóż aż po rękojeść, a zatem długość kanału rany wynosiła ok. 15 cm (skoro taka była długość ostrza). Uszkodzone zostało serce, czyli newralgiczny dla życia organ. Tak zadany cios nie sposób uznać za przypadkowy, czy zmierzający do nastraszenia pokrzywdzonego. Był on wyrazem wyładowania złości oskarżonego na pokrzywdzonym i chwilowym, bo nagłym, zamiarem jego zabicia. Trudno przyjąć, aby oskarżony - dorosły i doświadczony życiowo mężczyzna, niecierpiący na żadne schorzenia psychiczne, o przeciętnym stopniu rozwoju umysłowego, nie był w stanie przewidzieć, że tak zadany cios może spowodować śmierć człowieka. Nie bez znaczenia jest tu fakt, że po zdarzeniu oskarżony nie udzielił żadnej pomocy pokrzywdzonemu. Przy ustalaniu zamiaru sąd uwzględnił również fakt, iż zachowanie oskarżonego w chwili popełnienia zarzucanego mu czynu było determinowane znacznym stanem nietrzeźwości, w jakim się znajdował oraz cechami osobowości. Sąd uwzględnił również fakt, iż pomiędzy oskarżonym, a bratem często dochodziło do kłótni i awantur połączonych z groźbami i rękoczynami, spowodowanych na ogół uprzednim spożyciem alkoholu. Nie ulega wątpliwości, że oskarżony był świadomy swoich skłonności i agresywnego zachowania po spożyciu alkoholu. Dlatego nie można tego rodzaju okoliczności traktować, jako mogących w jakikolwiek sposób złagodzić ocenę zamiaru. W szczególności, przy ustalaniu zamiaru zwrócić uwagę należy na pierwsze wyjaśnienia oskarżonego ze śledztwa. Wyjaśnił on bowiem, że zdarzyło się kilka razy, że kiedy był pijany, pod wpływem zdenerwowania myślał, aby „zajebać” brata, wtedy by miał z nim święty spokój. Zestawić je należy z późniejszą depozycją, że był zadowolony, że w końcu (brat) dostał za swoje i że będzie miał spokój z nim. Właśnie ten kontekst, tj. wcześniejsze myśli o zabiciu brata, aby mieć od niego spokój i osiągnięcie właśnie takiego celu w wyniku tego zdarzenia, jednoznacznie świadczą o bezpośrednim zamiarze pozbawienia życia, z jakim działał oskarżony. Przyjęciu działania w zamiarze bezpośrednim nie sprzeciwia się okoliczność, że w niniejszej sprawie działania oskarżonego nie były wcześniej zaplanowane, czy też powzięte po przemyśleniu zachowania się pokrzywdzonego, lecz zostały podjęte w tzw. zamiarze nagłym (por. wyrok SA w Krakowie z dn. 8.06.2010 r., II AKa 67/10, KZS.2010/9/23).

Wskazać należy, że w taki sam sposób przyjęto zamiar sprawcy w sprawach o bardzo zbliżonym stanie faktycznym i prawnym (por. wyrok S.A. w Łodzi z dn. 4.06.2013 r., LEX nr 1331049; wyrok S.A. w Katowicach z dn. 28.04.2011 r., II AKa 70/11, LEX nr 1102645).

Z całą pewnością, nie można mówić w niniejszej sprawie o działaniu przez oskarżonego w warunkach obrony koniecznej lub przekroczenia jej granic.

Przypomnieć należy, że zgodnie z art. 25 § 1 k.k. nie popełnia przestępstwa, kto w obronie koniecznej odpiera bezpośredni, bezprawny zamach na jakiekolwiek dobro chronione prawem. Zgodnie z ustaleniami faktycznymi poczynionymi w toku niniejszej sprawy nie można mówić o jakimkolwiek zamachu pokrzywdzonego, który co prawda w sposób ordynarny, ale tylko słownie zaprotestował przeciwko zjedzeniu kaszanki przez oskarżonego. W ocenie sądu to nie obawa przed pokrzywdzonym, lecz reakcja na kolejne wulgarne, „czepiające” odezwanie się, spowodowała akcję oskarżonego. Nie można zatem stwierdzić, że podjęte przez niego działania miały charakter działań obronnych i że były motywowane wolą obrony. Przeciwnie, w ocenie sądu był to rewanż za wcześniejsze zachowania się M. M., które w połączeniu ze stanem nietrzeźwości oskarżonego spowodowały, że ostatnia zaczepka wyzwoliła taką reakcję.

Warto także przytoczyć w tym kontekście wyjaśnienia oskarżonego, z których jednoznacznie wynika, że nie było tak, że celowo wziął nóż, bo się obawiał pokrzywdzonego, lecz nóż miał w ręce, bo przygotowywał kolację. Jest to istotne dla oceny, czy w tej sytuacji nie mamy do czynienia z ekscesem z art. 25 § 2 k.k. Warunkiem podmiotowym obrony koniecznej jest świadomość zamachu i wola obrony. Jeżeli tych elementów brak, to szczegółowe odnoszenie się do problemu przekroczenia granic obrony koniecznej jest bezprzedmiotowe, zwłaszcza, że te same elementy dotyczą ekscesów (por. wyrok SN z dn. 22.02.2007 r., WA 6/07, LEX nr 257827).

Nie wchodzi w grę także art. 25 § 3 k.k., nie ma, bowiem tutaj mowy, jak wykazano wyżej ani o zamachu, ani o przekroczeniu granic obrony koniecznej.

Stopień społecznej szkodliwości czynu oskarżonego należy ocenić jako bardzo duży. Przemawia za tym rodzaj naruszonego dobra - godzenie w życie człowieka, sposób i okoliczności popełnienia czynu i działanie oskarżonego umyślnie z zamiarem bezpośrednim.

Zgromadzony w sprawie materiał dowodowy, będący przedmiotem oceny sądu, pozwala na przypisanie oskarżonemu winy za popełnienie zarzucanego mu przestępstwa, albowiem w czasie swojego bezprawnego, karalnego i karygodnego zachowania, mając możliwość podjęcia decyzji zgodnej z wymogami prawa nie dał posłuchu normie prawnej a nie zachodzą okoliczności wyłączające jego winę lub odpowiedzialność. W szczególności, jak wynika z opinii biegłych psychiatrów i psychologa miał w pełni zachowaną poczytalność w chwili czynu.

Sąd skazał oskarżonego za przypisany mu czyn na podstawie art. 148 § 1 k.k. na karę 12 lat pozbawienia wolności. Kara ta odpowiada realiom niniejszej sprawy i dyrektywom z art. 53 k.k., stanowi także wystarczającą reakcję prawnokarną w stosunku do oskarżonego a w szczególności czynić będzie zadość społecznemu poczuciu sprawiedliwości.

Jako okoliczności obciążające sąd uznał bardzo duży stopień społecznej szkodliwości czynu, znaczny stopień winy, działanie umyślnie z zamiarem bezpośrednim, sposób działania oskarżonego i skutki jego czynu, działanie z błahego powodu, działanie w stanie nietrzeźwości, wykazanie się brakiem jakiegokolwiek szacunku dla życia. Na niekorzyść oskarżonego przemawia też jego zachowanie się po popełnieniu przestępstwa oraz negatywna opinia środowiskowa. Nadto za zaostrzeniem kary przemawiały potrzeby w zakresie kształtowania świadomości prawnej społeczeństwa.

Natomiast, jako okoliczności łagodzące w stosunku do oskarżonego potraktowano jego przyznanie się, (choć nie na wszystkich etapach procesu było ono pełne) i jego dotychczasową niekaralność, choć przy tego rodzaju czynach jest ona w większości przypadków normą (por. wyrok SA w Łodzi z dn. 9.05.2001 r., II AKa 78/01, Prok. i Pr.-wkł.2002/4/16). Uwzględnić także należy na jego korzyść, że nie działał w sposób zaplanowany, lecz nagły, nie odniósł z przestępstwa żadnych korzyści. Nie można w tym kontekście pominąć także faktu, iż niewątpliwie przedmiotowy czyn był związany z wcześniejszymi wzajemnymi konfliktami i awanturami z pokrzywdzonym.

Wyższa kara, wnioskowana przez prokuratora, czyli 15 lat pozbawienia wolności, byłaby niewątpliwie karą rażąco surową, nieznajdującą uzasadnienia w realiach sprawy.

Na podstawie art. 63 § 1 k.k. na poczet orzeczonej kary pozbawienia wolności sąd zaliczył oskarżonemu okres rzeczywistego pozbawienia wolności w sprawie od dnia 11 października 2012 r.

Na podstawie art. 230 § 2 k.p.k. sąd orzekł o zwrocie M. M. (1) dowodów rzeczowych zbędnych dla dalszego postępowania.

Sąd zasądził, na podstawie art. 29 ust. 1 ustawy z dnia 26 maja 1982 r. Prawo o adwokaturze, § 2 ust. 3, § 14 ust. 1 pkt 2 i ust. 2 pkt 5 oraz § 16 rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości z dnia 28 września 2002 r. w sprawie opłat za czynności adwokackie oraz ponoszenia przez Skarb Państwa kosztów nieopłaconej pomocy prawnej udzielonej z urzędu, od Skarbu Państwa na rzecz adwokata A. J. kwotę 2140,20 zł tytułem kosztów nieopłaconej obrony oskarżonego z urzędu. Wysokość wynagrodzenia adwokata uzasadniona była udziałem w postępowaniu przygotowawczym i pierwszoinstancyjnym (obejmującym obecny i poprzedni proces), uwzględnia ilość dni rozpraw oraz nakład pracy a nadto koszty te obejmują podatek VAT.

Sąd, na podstawie art. 624 § 1 k.p.k. zwolnił oskarżonego od kosztów sądowych, gdyż nie posiada on majątku ani dochodów, najbliższe lata spędzi w zakładzie karnym, nie mając możliwości zarobkowania, stąd ewentualna egzekucja należności i tak byłaby bezskuteczna.