Pełny tekst orzeczenia

IV K 93/13

UZASADNIENIE

Po przeprowadzeniu przewodu sądowego Sąd Okręgowy ustalił następujący stan faktyczny.

Oskarżona I. W. (1) urodziła się 24 września 1990 roku w B.. Ukończyła szkołę średnią (Liceum Profilowane w B.), zdała maturę. Nie ma żadnych kwalifikacji zawodowych. Była bezrobotna, utrzymywała się z prac dorywczych w rolnictwie. Przed zatrzymaniem I. W. (1) mieszkała w miejscowości T. wspólnie z matką G. W. (1) (zmarłą w toku postępowania sądowego dnia 30 kwietnia 2013r. – odpis skrócony aktu zgonu k. 773), młodszą siostrą K. W. (ur. (...)) oraz konkubentem K. P. (1) (ur. (...)). Oskarżona z konkubentem zajmowali pokój a kuchnię G. W. (1) i K. W.. Dom jest nieskanalizowany, ubikacja znajduje się oddzielnym budynku. W porze nocnej oraz w czasie, gdy pogoda utrudniała wychodzenie z domu, potrzeby fizjologiczne były załatwiane do metalowego wiadra stojącego na ganku. Ustawione było ono w części ganku oddzielonej kotarą. Na posesji znajdują się jeszcze budynki gospodarcze. Ojciec I. W. (1) zmarł w 2006 roku. Rodzina W. korzystała z pomocy Ośrodka Pomocy (...) w W.. Żadna ze wskazanych wyżej osób nie miała stałej pracy, utrzymywały się z prac dorywczych. K. P. (1) miał rentę. Siostra oskarżonej - K. W. uczyła się w liceum (kwestionariusz wywiadu środowiskowego dot. G. W. (1) k.197-198, kwestionariusz wywiadu środowiskowego dot. I. W. (1) k.198-200, wyjaśnienia G. W. (1) k.122-124, wyjaśnienia I. W. (1) k.132-135).

I. W. (1) poznała K. P. (1) w 2007 roku. Od tego czasu zaczęli się spotykać. K. P. (1) od wakacji 2008 roku odbywał karę trzech lat pozbawienia wolności. Nie przerwało to znajomości. I. W. (1) utrzymywała z nim kontakt korespondencyjny i telefoniczny. Nie odwiedzała go, gdyż – jak stwierdziła – był często przenoszony do różnych zakładów karnych. Po odbyciu kary K. P. (1) zamieszkał z I. W. (1) w jej domu w T.. Podjęli współżycie fizyczne. Nie stosowali środków antykoncepcyjnych. Ostatni stosunek seksualny miał miejsce w styczniu lub lutym 2012 roku. Później przez jakiś czas, mimo że spali razem w jednym łóżku, nie współżyli z uwagi na dolegliwości I. W. (1), polegające na bólu i pieczeniu narządów płciowych (wyjaśnienia G. W. (1) k.122-124, wyjaśnienia I. W. (1) k.132-135).

I. W. (1) w związku z powyższymi schorzeniami udała się w dniu 20 lutego 2012r. do lekarza ginekologa. Została przyjęta w Szpitalu (...) w B. w gabinecie ginekologiczno-położniczym przez lek. med. W. M. (1). Podczas wizyty podała, że ostatnią miesiączkę miała w dniu 28 stycznia 2012 r. Lekarz stwierdził infekcję pochwy, upławy, lekko zmienione (...) pochwy w kierunku zasadowym i przepisał jej lek przeciwzapalny oraz - na życzenie I. W. (1) – zaproponował pigułki antykoncepcyjne. Kwestia ewentualnej ciąży I. W. (1) nie była poruszana. Lekarz zalecił również przeprowadzenie cytologii i wizytę kontrolną za miesiąc, na którą I. W. (1) się nie zgłosiła (zeznania świadka W. M. (1) k.362-363, 805-806). I. W. (1) poprosiła K. P. (1) o zrealizowanie recept na leki przeciwzapalne. Powiedziała mu – podobnie jak siostrze K. W., że ma infekcję pochwy lub jajników oraz że na pewno nie jest w ciąży. Problemy z brakiem miesiączki, jakie się pojawiły, tłumaczyła właśnie tym schorzeniem. Po raz kolejny nie udała się jednak do lekarza – ani do przychodni w B., ani do żadnego innej (wyjaśnienia oskarżonej I. W. (1), informacje nadesłane z placówek służby zdrowia stwierdzające, że oskarżona nie była w nich zarejestrowana k.67, 58, 108, 109). Prowadzone w domu rozmowy dotyczące ewentualnej ciąży oskarżonej były ucinane. G. W. (1) była przeciwna ewentualnemu małżeństwu córki z K. P. (1) (zeznania świadka R. Z. k. 49-51). Kobiety nie poinformowały rodziny o ciąży I.(zeznania świadka J. J. (1) k.325-326, 484-485, 804v). Jednocześnie jednak ciąża stawała się coraz bardziej widoczna - oskarżona tyła. Stało się to powodem plotek, którym obie oskarżone stanowczo zaprzeczały (wyjaśnienia G. W. (1) k.122-124, wyjaśnienia I. W. (1) k. 132-135). Pierwsze pojawiły się już wiosną 2012 roku, a wśród nich przewijały się pogłoski, że I. W. (1) obwiązuje się bandażami, aby zamaskować ciążę (zeznania świadków Ł. C. k.472- 474, 807, S. P. k.484-485, 870-807v, A. K. k.487-488, 807v). W końcu plotki dotarły również do Ośrodka Pomocy (...) w W., z którego pomocy korzystała rodzina W.. W związku z tym dwukrotnie (w kwietniu i czerwcu 2012 roku) w miejscu zamieszkania oskarżonej I. W. (1) przeprowadzany był przez A. P. (1) - pracownika socjalnego z tej placówki - wywiad środowskowy. Na pytania dotyczące ciąży, oskarżona zaprzeczyła. A. P. (1) nie zauważyła wówczas nic szczególnego w sylwetce I. W. (1) (zeznania świadka A. P. (1) k. 29, 780-780v). Plotki o ciąży oskarżonej nie cichły, a wręcz przybierały na sile (zeznania świadków: M. G. k.317-319, k. 804-804v, M. W. k.322-324, 804v-805, K. S. k.471, 806-806v). W związku z tym, iż co jakiś czas kolejne informacje napływały do Ośrodka Pomocy (...) w W., we wrześniu 2012 roku został przeprowadzony kolejny wywiad środowiskowy, tym razem przez pracownika socjalnego J. P.. Będąc w domu oskarżonej nie rozmawiała ona jednak z I. W. (1), a jedynie z jej matką – G. W. (1), która zaprzeczyła, by córka była w ciąży, a informacje, jakie docierały na ten temat do pracowników społecznych określiła jako plotki. Była wręcz oburzona, uważając pogłoski o ciąży za oczerniające jej córkę. J. P. podczas tej wizyty nie zauważyła, by w mieszkaniu znajdowały się jakiekolwiek rzeczy, które mogłyby służyć do opieki nad niemowlakiem (zeznania świadka J. P. k. 28, 779v-780). Podobnie podczas rozmowy z W. M. (2) - dyrektorem Ośrodka Pomocy (...), G. W. (1) oburzyła się, gdy ten poruszył temat ciąży oskarżonej I. W. (1). W tej samej rozmowie dał on do zrozumienia G. W. (1), że jeżeli I. jest w ciąży, może liczyć na pomoc tejże placówki (zeznania świadka W. M. (2) k.30, 780v-781).

W dniu 2 października 2012 r. G. W. (1), I. W. (1) i K. P. (1) pracowali u sąsiada A. P. (2) przy obrywaniu liści z drzewek owocowych w jego szkółce w B. (ok. 4 km od T.). Nie zwrócił on jednak uwagi, by I. W. (1) była w ciąży, ale było zimno i wszyscy byli opatuleni, a on widział oskarżoną z dalszej odległości (k.481-483, k. 828v-829).

W nocy z 3 na 4 października doszło do porodu siłami natury. Wykluczono, by oskarżona zażyła farmakologiczne środki wczesnoporonne. Nie przyjęła również żadnych środków odurzających, psychotropowych czy alkoholu (wynik badania krwi na obecność alkoholu etylowego k. 341, opinia (...) w L. z zakresu badań toksykologicznych k. 396-401, wynik badania krwi pobranej ze zwłok noworodka na zawartość alkoholu etylowego k. 341, opinia (...) w L. z zakresu badań toksykologicznych materiału pobranego ze zwłok noworodka k.415-422). Przy porodzie asystowała G. W. (1). Akcja miała miejsce w przedsionku domu, na podłodze pokrytej wykładziną (protokół oględzin k.4-10, fotografie nr 2-4 i 14-22 k.219-225). Fakt ten miał pozostać tajemnicą nawet dla pozostałych domowników, których nie obudzono. Nie wezwano również pogotowia. Poród zakończył się około godziny 1.30-1.40 w nocy 4 października 2012 roku. W jego wyniku na świat przyszło zdrowe dziecko płci męskiej, ważące około 2600 g, które żyło przynajmniej na tyle długo, by płuca wypełniły się powietrzem (co najmniej kilka minut, możliwe jednak, że nawet dłużej). G. W. (1) ręcznie oderwała pępowinę (protokół oględzin i sądowo lekarskiej sekcji zwłok noworodka k. 93-100, opinia biegłego G. T. k. 829-831) i włożyła dziecko do metalowego wiadra na fekalia, wypełnionego częściowo płynem. Noworodek nie mając szans na przeżycie, utonął. I. W. (1) krwawiła z pękniętego krocza. Matka oskarżonej użyła ręcznika do osuszenia (protokół oględzin k.4-10, fotografie nr 3-5 k.220). Krwawienie nie było obfite, nie wywołało wstrząsu krwotocznego, nie zagrażało życiu (opinie biegłego G. T. k. 829-831, protokół oględzin miejsca zdarzenia k.4-10, zeznania świadka K. K. (1) k. 2-3, 363-366, 787-788). Oskarżona nie straciła świadomości. Kobiety zdecydowały się na wezwanie pogotowia. G. W. (1) obudziła K. P., krzycząc, by zadzwonił po karetkę, bo I. poroniła. Jednocześnie oskarżona I. W. (1) krwawiąc weszła do pokoju. K. P. (1) zadzwonił po pogotowie. Zawiadomił dyspozytora (...) w B., że jego przyszła żona I. W. (1) poroniła i krwawi, a dziecko znajduje się w wiadrze. Po wykonaniu telefonu K. P. (1) wyszedł na drogę, by skierować karetkę pod dom. I. W. (2) w tym czasie umyła się i wytarła z krwi oraz przebrała w czyste ubrania (wyjaśnienia G. W. (1) k. 122-124, wyjaśnienia I. W. (1) k. 131-136, zeznania świadka R. Z. k. 49-51, 873v-874, K. K. (2) k. 55-56, 874-874v, protokół oględzin rzeczy – odtworzenie zapisu na płycie CD z nagraniem rozmowy między K. P. (1) a dyspozytorem pogotowia k. 347-349, karta zlecenia wyjazdu zespołu ratownictwa medycznego k. 235).

G. W. (1) uprzątnęła zakrwawione kawałki materiału, które zostały użyte przy porodzie i rzucone w kąt pokoju zajmowanego przez I. W. (1) i K. P. (1) (zeznania świadka K. K. (1) k. 364-366).

Dyspozytor, który o 2.21 odebrał zgłoszenie K. P. (1), skierował na miejsce zdarzenia karetkę, w której znajdował się zespół ratownictwa medycznego: lek. med. K. K. (1) oraz ratownicy A. D. i P. G.. Na miejsce dotarli o 2.30 (karta zlecenia wyjazdu zespołu ratownictwa medycznego k. 235, zeznania świadków: K. K. (1) k. 2-3, 364-366, 778-789, A. D. k. 111-112, 802v-803, P. G. k. 113-115, 803v).

Na drodze karetkę zatrzymał czekający na nich K. P. (1), który skierował ich na teren posesji rodziny W. pod dom. Gdy weszli na ganek, zastali tam siedzącą na ławce I. W. (1) w czystym ubraniu. Nie było problemów z nawiązaniem z nią kontaktu. Udzielono jej pierwszej pomocy, a następnie przeniesiono do karetki. Cały czas pozostawała przytomna i nie okazywała silnych emocji. Nie zachowywała się, jakby była w szoku. Podobnie bardzo spokojnie zachowywali się pozostali obecni domownicy. K. W. w ogóle nie wstała z łóżka w tym czasie, nikt z zespołu ratownictwa medycznego nie zdawał sobie sprawy z jej obecności w domu. Z I. W. (1) cały czas był logiczny kontakt, odpowiadała na zadawane przez lekarza pytania. Zapewniała, że nie miała pojęcia, że była w ciąży, a nawet że nie wiedziała, że urodziła – twierdziła, że myślała, że ma „parcie na stolec”. Poczuła się słabo dopiero, gdy lekarz zaczął zadawać jej pytania o szczegóły porodu. Jej stan nie był poważny. Podano jej jedynie kroplówkę. Po przetransportowaniu oskarżonej do karetki, zajęto się noworodkiem. Został on wyjęty z metalowego wiadra przez K. P. (1) dopiero po interwencji lek. med. K. K. (1), który usiłował bezskutecznie uzyskać odpowiedź na pytanie, dlaczego nie zrobiono tego wcześniej, i ułożony na prześcieradle zdjętym z łóżka. Po przeprowadzeniu badania K. K. (1) stwierdził zgon. Następnie dziecko wraz z częścią pępowiny i fragmentami łożyska zostało zaniesione do karetki, która zawiozła je oraz I. W. (1) do szpitala w B.. Podczas przewożenia do szpitala (...) była przytomna. Powtórzyła, że nie wiedziała, iż jest w ciąży, że myślała, że to „parcie na stolec” (zeznania świadków: K. K. (1) k.2-3, 364-366, 778-789, A. D. k.111-112, 802v-803, P. G. k.113-115, 803v, R. Z. k. 49-51, 873v-874, K. K. (2) k.55-56, 874-874v, wyjaśnienia I. W. (1) k.131-136, dokumentacja medyczna dot. I. W. (1) z SPZOZ Nr 1 w B. k.223-269, opinia sądowo-psychiatryczna dot. I. W. (1) k.521-544).

Ojcem dziecka był K. P. (1) – tak wyjaśniała oskarżona I. W. (1), co potwierdziło badanie DNA (wyjaśnienia I. W. (1) k. 131-136, opinia (...) w L. z zakresu badań genetycznych k. 272-274).

Po odjeździe karetki oraz K. P. (1), który nie został zabrany karetką, a w związku z tym samodzielnie udał się za nią rowerem, G. W. (1) przystąpiła do sprzątania domu. W pierwszej kolejności uprała spodnie od pidżamy I. W. (1) i wywiesiła je na bramie. Wymyła podłogi w domu ze śladów krwi (choć czerwone mazaje pozostały), wylała zawartość metalowego wiadra na pryzmę z odpadkami za tylną ścianą budynku gospodarczego, podpaliła przed domem noszące ślady krwi: kawałki ręczników, wykładzinę dywanową, bieliznę (majtki damskie) oraz dwa kawałki płótna. Po dokonaniu tych czynności pojawili się w T. funkcjonariusze policji z komisariatu w B.R. Z. i K. K. (2), którzy po tym jak około godziny 4:00 Komisariat Policji w B. został poinformowany o tym, iż do szpitala w B. została przyjęta I. W. (1), zostali skierowani do przeprowadzenia czynności. Najpierw udali się do szpitala w B., gdzie dokonali rozpytania dyżurnego lekarza ginekologa-położnika, a następnie lekarza pogotowia (...). Po dokonaniu tych czynności udali się do domu W. w T. w celu rozpytania domowników (zeznania świadków: R. Z. k. 49-51, 873v-874, K. K. (2) k. 55-56, 874-874v). Funkcjonariusze ponadto obejrzeli wskazane przez G. W. (1) miejsce za zabudowaniami gospodarczymi, gdzie wylała ona zawartość wiadra, w którym został utopiony noworodek oraz zauważyli (zeznania świadków: R. Z. k. 49-51, 873v-874, K. K. (2) k. 55-56, 874-874v, protokół oględzin k. 4-10, dokumentacja fotograficzna k. 219-226).

Powyższy stan faktyczny Sąd ustalił w oparciu o przytoczone powyżej dowody. Kolejne w miarę konieczności zostaną przywołane w dalszej części uzasadnienia.

W postępowaniu przygotowawczym przesłuchana w charakterze podejrzanej I. W. (1) nie przyznała się do zarzucanego jej czynu. Złożyła obszerne wyjaśnienia, w których przedstawiła swoją wersję wydarzeń.

W pierwszych wyjaśnieniach złożonych w toku postępowania przygotowawczego wyjaśniła, iż K. P. (1) poznała w drugiej klasie liceum, wtedy też zaczęła się z nim spotykać. Rozwój znajomości został przerwany wezwaniem K. P. (1) do odbycia kary trzech lat pozbawienia wolności. K. P. (1) zakończył odbywanie kary około 30 października 2011 roku. Zamieszkał razem z I. W. (1) w domu G. W. (1). Oskarżona i K. P. (1) podjęli współżycie. Jak wyjaśniła oskarżona, ostatni raz współżyli w styczniu 2012 roku. Zaprzestali z uwagi na dolegliwości I. W. (1). Uskarżała się ona na ból i pieczenie narządów rodnych. A poza tym na brak miesiączki. Ostatnią miała 28 stycznia 2012 roku, a – jak wyjaśniła - miesiączkuje regularnie (długość cyklu 28 dni), w związku z tym zaniepokoiła się. Dlatego też właśnie ten ostatni problem spowodował, że udała się około 21 lutego 2012 r. do ginekologa do B., gdzie została przyjęta przez lek. med. W. M. (1). Twierdziła, że jako powód wizyty podała właśnie fakt spóźniającego się okresu (chociaż do jego nadejścia brakowało jeszcze kilku dni). Została przebadana, lekarz stwierdził zapalenie pochwy lub jajników, przepisał kapsułki dopochwowe i powiedział, że wszystko po ich zażyciu powinno się unormować. Lekarz na jej pytanie, czy może być w ciąży odpowiedział, że „nie widzi tu żadnej ciąży”. Zalecił przeprowadzenie cytologii za miesiąc. Po powrocie I. W. (1) oddała receptę K. P. (1), by ten ją zrealizował, gdyż właśnie odebrał rentę. Domownikom powiedziała, że lekarz zapewnił ją, że nie jest w ciąży. To samo powtarzała spotkanym sąsiadom, gdy pytana była przez nich, czy nie jest w ciąży. Po skończeniu przyjmowania przypisanego jej leku w dalszym ciągu oskarżona nie miesiączkowała, ale nie piekły jej tak mocno narządy płciowe. Mimo to nie zdecydowała się zgłosić do lekarza. Podobnie zresztą jak i na cytologię. Tłumaczyła swoje zachowanie lękiem przed rakiem. Mniej więcej w okresie wakacji matka jej się dopytywała, czy „nie czuje jakichś ruchów”, „czy nie przeszkadza jej co je”, „czy nie przeszkadza jej zapach jedzenia”. Oskarżona wyjaśniła, że nic takiego nie odczuwała. Stwierdziła, że cały czas między wizytą u lekarza a porodem czuła się normalnie, że nie przytyła jakoś szczególnie (normalnie ważyła 52 kg, pod koniec września – 52,5 kg). K. P. (1) i oskarżona dotykali brzucha, ale nie czuli żadnych ruchów. I. W. (1) twierdziła, że K. P. (1) chciał mieć dzieci i mieli obydwoje „jakieś plany” z tym związane. Uważała, że musi jednak najpierw znaleźć pracę, ale jednocześnie była pewna, że gdyby zaszła w ciąże „miałaby pomoc z każdej strony”. Ponieważ ludzie zaczęli ją coraz częściej zaczepiać na ulicy pytając, czy jest w ciąży, zaczęła czytać na ten temat w książkach do biologii i encyklopediach. Po ich lekturze przyjęła, ze nie ma żadnych „objawów dla kobiety w ciąży”. 6 września była w B. w Urzędzie Pracy, ale nie było żadnej oferty pracy dla niej. Przy okazji poszła do szpitala, ale nie było lekarza ginekologa. Postanowiła przyjść w innym terminie, ale trafiła się jej praca dorywcza u P. w B.. 3 października oskarżona poczuła skurcze, które uznała za objaw zbliżającej się miesiączki.

O 19.30 oskarżona z matką, siostrą i K. P. (1) zjedli kolację. Około 21.30 K. P. (1) i I. W. (1) poszli spać. Po 22 oskarżona wstała i udała się na ganek, by oddać mocz do stojącego tam wiaderka służącego załatwianiu potrzeb fizjologicznych w nocy. Wówczas zdaniem oskarżonej było ono puste, gdyż G. W. (1) zwykle wystawia puste wiadro na noc. Wychodziła tam wielokrotnie w dwóch godzin – „ze dwadzieścia razy”. Po 24 wyszła się wypróżnić. Wtedy obudziła się G. W. (1), która zaproponowała zaparzenie rumianku. Oskarżona poprosiła o herbatę. Cały czas siedziała na wiadrze, w tym czasie matka zrobiła jej kolejno dwie herbaty. Gdy na prośbę oskarżonej G. W. (1) poszła do kuchni dosłodzić drugą herbatę, ona urodziła. Powiedziała: „mama chyba urodziłam”. Wyjaśniając uzupełniła, że nie wie dlaczego tak powiedziała. Stwierdziła, że może była w szoku. Nie widziała, co jest w wiaderku, bo cały czas na nim siedziała. Jak wyjaśniła: „nie czułam, że coś ze mnie wypada. Nie słyszałam żadnych odgłosów, żadnego pluśnięcia, ani krzyków czy płaczu dziecka. Czułam tylko przez jakieś pięć minut silne skurcze. Te skurcze jak ustąpiły, to wstałam z wiaderka.” Wtedy zorientowała się, że stoi w kałuży krwi. Podeszła w kierunku kotary odgradzającej część ganku, w której zwykle stoi wiadro, przy której stała G. W. (1). Ta widząc co się dzieje, pobiegła i obudziła K. P. (1), by ten zadzwonił po pogotowie. I. W. (1) wyjaśniła, iż z tamtej nocy ma niewiele więcej wspomnień – pamięta rozmowę K. P. (1) z dyspozytorem, to że weszła do pokoju, a następnie przeszła z powrotem na ganek oraz że lekarz zrobił jej zastrzyk. Następna część jej wspomnień dotyczy wydarzeń ze szpitala – rozmowy z lekarzem, który uświadomił jej co się wydarzyło (wyjaśnienia I. W. (1) k.131-136).

I. W. (1) w trakcie posiedzenia w przedmiocie zastosowania wobec niej tymczasowego aresztowania nie przyznała się do zarzucanego jej czynu oraz potwierdziła wcześniej złożone wyjaśnienia. Jako argument, mający świadczyć o braku winy podniosła, że sama „uciekła grabarzowi spod łopaty”, więc jak mogła zrobić krzywdę dziecku. Pytana przez Sąd powiedziała, że we wrześniu nie przytyła i „nie miała większego brzucha”, nie była u lekarza, by sprawdzić dlaczego nie miesiączkuje. Gdy wyszła na ganek pewnie obudziła K. P. (1). Zapewniała, że podczas porodu nie słyszała krzyku dziecka. Poza tym oskarżona niewiele pamięta. (protokół posiedzenia w przedmiocie zastosowania wobec I. W. (1) tymczasowego aresztowania k.140-141).

Na rozprawie I. W. (1) nie przyznała się do winy, odmówiła składania wyjaśnień oraz odpowiedzi na pytania, potwierdziła odczytane wyjaśnienia, które złożyła w toku postępowania przygotowawczego (k.777-777v).

I. W. (1) nie była karana (informacja z K. k.194, 327). Z informacji uzyskanych z Zespołu Szkół w W. (gdzie uczęszczała do szkoły podstawowej i do gimnazjum) była „dość dobrą uczennicą” – nigdy nie była zagrożona powtarzaniem klasy, jej oceny oscylowały w okolicach oceny „dobrej” („4” w sześciostopniowej skali). Udzielała się społecznie, była kulturalna i niekonfliktowa. Następnie skończyła Liceum Profilowane w B., gdzie zdała maturę. Opinie wśród sąsiadów miała bardzo dobrą. Podkreślali oni, że jedynym problemem rodziny W. była słaba sytuacja materialna. Korzystali z pomocy Ośrodka Pomocy (...) w W., ale nie przejawiali postawy roszczeniowej. Oskarżona najchętniej przebywała w domu. Zdaniem sąsiadów nie utrzymywała kontaktów ze środowiskiem przestępczym, nie piła alkoholu ani nie chodziła na dyskoteki. Nie miała wyuczonego zawodu, utrzymywała się z zasiłku mamy (przez ostatnie 9-10 miesięcy przed aresztowaniem również z renty K. P. (1)) oraz dorywczych prac w rolnictwie (kwestionariusz wywiadu środowiskowego dot. I. W. (1) k. 198-200).

Z opinii o I. W. (1) sporządzonej w Areszcie Śledczym w L. wynika, że jest ona osobą bardzo infantylną, naiwną, niedoświadczoną i łatwowierną. Nie jest zorientowana w swojej sytuacji zdrowotnej, nie potrafi rozmawiać z lekarzami – czuje się wtedy zagubiona. Za sytuację, w jakiej się znalazła częściowo obwinia właśnie lekarza, który nie zdiagnozował ciąży. O samym porodzie podczas rozmowy z psychologiem mówiła dużo i szczegółowo. Charakteryzuje ją wyuczona bezradność. Przejawia trudności w kontaktach interpersonalnych. Ponadto cechuje ją nieśmiałość, poczucie niskiej wartości i brak motywacji do realizacji celów życiowych. Natomiast mocno jest zaangażowana w związek z K. P. (1), którego darzy dużym zaufaniem (opinia o tymczasowo aresztowanej I. W. (1) k. 441-442).

W sporządzonej w toku postępowania opinii sądowo-psychiatrycznej biegli nie stwierdzili u I. W. (1) ograniczenia zdolności rozumienia znaczenia swoich czynów. Ze sporządzonej opinii wynika, iż funkcjonuje na prawidłowym poziomie intelektualnym. Nie cierpiała w przeszłości na chorobę psychiczną lub endogenne zaburzenie nastroju. Nie jest uzależniona od alkoholu lub jakichkolwiek substancji psychoaktywnych. Nie stwierdzono u niej również objawów organicznego uszkodzenia mózgu. Nie ma podstaw do diagnozowania u oskarżonej zaburzenia osobowości. Biegli stwierdzili, iż I. W. (1) jest osobą niedojrzałą emocjonalnie z tendencją do ukrywania swoich słabości i niedociągnięć. Ma skłonności do uchylania się od konsekwencji swoich czynów. Ponadto ma nikły wgląd w mechanizmy swojego postępowania. Biegli uznali, iż brak jest podstaw do przyjęcia, iż do śmierci dziecka I. W. (1) doszło wskutek szoku, którego doznała w trakcie porodu. Stwierdzili oni, iż w czasie popełnienia zarzucanego jej czynu miała zachowaną zdolność rozpoznania znaczenia swoich czynów i pokierowania swoim postępowaniem. Biegli stwierdzili, że oskarżona jest zdolna w aktualnym stanie psychicznym do brania udziału w postępowaniu karnym (opinia sądowo-psychiatryczna dot. I. W. (1) k.521-544).

Sąd zważył, co następuje.

Dokonując oceny materiału dowodowego, nie sposób uznać wyjaśnień oskarżonej za wiarygodne. Są one wewnętrznie sprzeczne, nielogiczne, przeczą doświadczeniu życiowemu, jakie osoba, która ukończyła dwadzieścia lat i zdała maturę powinna mieć. Stoją też w tak oczywistej opozycji do wiedzy powszechnej w zakresie fizjologii ciąży i porodu, że jawią się wręcz jako infantylne.

Główną tezą lansowaną przez I. W. było zaprzeczenie świadomości, że jest w ciąży a w konsekwencji, iż w nocy 4 października 2012r. rozpoczęła się u niej akcja porodowa. Porównując jej wyjaśnienia z wersją prezentowaną przez jej matkę, nieżyjącą obecnie G. W. (1), nie sposób oprzeć się wrażeniu, że obie kobiety ustaliły wersję obrony na użytek ewentualnie prowadzonego postępowania. Upada ona jednakże w konfrontacji z obiektywnymi dowodami.

Sąd nie dał wiary wyjaśnieniom oskarżonej dotyczącym jej wizyty u lekarza 20 lutego 2011 roku. Rekonstruując jej przebieg w zakresie dotyczącym zgłoszenia wątpliwości co do tego, czy może być w ciąży, oparł się na zeznaniach lekarza – (...) (który nie sygnalizował, by okoliczności, o których mówił były objęte tajemnicą lekarską), przyjmując iż oskarżona pojawiła się w przychodni z uwagi na inne dolegliwości a nie – jak wyjaśniła – z powodu braku miesiączki. Od terminu ostatniej miesiączki upłynęło bowiem około trzech tygodni. Nie było żadnych powodów, by oskarżona mogła się niepokoić jej brakiem. Zapisy w dokumentacji, w oparciu o które świadek składał zeznania (vide k. 66), nie pozostawiały wątpliwości co do powodu jej wizyty, wykluczają jednocześnie, by zgłaszała swoje podejrzenia co do ciąży. Sąd przyznał zeznaniom świadka W. M. (1) przymiot wiarygodności. Nie miał on żadnych powodów, by zeznawać niezgodnie z prawdą. Oskarżona jest dla niego jedną z wielu pacjentek, a więc osobą całkowicie obcą. Jednocześnie korespondują one z pozostałymi dowodami.

W tych okolicznościach twierdzenie I. W. (1) o tym, że pozostawała w przekonaniu, iż nie jest w ciąży na skutek tejże wizyty i diagnozy lekarza, pozostaje bez pokrycia. Dodatkowo przecież należy zauważyć, że gdyby nawet w lutym 2012r. nie stwierdzono ciąży, nie dawało to oskarżonej podstaw do takiego mniemania przez cały późniejszy czas rozwoju płodu w jej ciele ze względu na oczywiste uwarunkowania fizjologiczne.

Sąd przede wszystkim nie dał wiary wyjaśnieniom oskarżonej I. W. (1) dotyczącym wydarzeń nocy z 3 na 4 października 2012 roku od momentu pójścia przez domowników spać do momentu przyjazdu karetki pogotowia, a więc porodu oraz zacierania śladów. Nie jest możliwe, by kobieta niż zorientowała się, że rodzi, mimo iż zdarza się to w jej życiu po raz pierwszy. Podkreślić należy, iż nie ma możliwości pomylenia tego uczucia z parciem na pęcherz czy wypróżnianiem się. I by to wiedzieć nie jest koniecznym skończenie studiów medycznych, a wystarcza zwykłe doświadczenie życiowe połączone z odrobiną elementarnej wiedzy oraz wyobraźni. Przecież oskarżona nie mogła nie czuć ruchów dziecka w ostatnich miesiącach, nie zauważyć powiększenia rozmiarów brzucha, piersi. Ponadto sam poród nie mógł przebiegać w sposób przez nią opisany. Po pierwsze, poród jest procesem rozłożonym w czasie, zwłaszcza u osoby rodzącej po raz pierwszy. Trwa kilkanaście godzin. O tym, że poród w przedmiotowym przypadku nie był nagły świadczy obecność tzw. przedgłowia u dziecka - obrzęku w miejscu gdzie główka dziecka przywiera do dróg rodnych matki. Oznacza to, że główka dziecka napierała wielokrotnie ujście macicy (opinia biegłego G. T. k. 830v. w powiązaniu z wynikiem sekcji zwłok noworodka k. 95 i opinią k. 99) . Po drugie, poród nie mógł nastąpić w całkowitej ciszy. Z opinii (...) w L. (k.99) wynika, iż dziecko było donoszone i zdolne do życia poza organizmem matki. Co więcej, walkę o życie podjęło, o czym świadczy całkowite rozprężenie tkanki płucnej, oznaczające, że dziecko żyło przez co najmniej kilka minut. Jednak nie dłużej, gdyż przewód pokarmowy nie zdążył się wypełnić powietrzem (opinia (...) w L. k.453-456). W każdym razie – z całą pewnością było ruszało się i płakało. Przy wypełnieniu powietrzem płuc, pierwszy odgłos wydany przez dziecko musiał być płaczem (opinia k.100 i 830 oraz doświadczenie życiowe).

Druga osoba, która była oskarżoną w niniejszej sprawie - G. W. (1), matka oskarżonej I. W. (1) zmarła w toku postępowania sądowego (dnia 30 kwietnia 2013 roku – odpis skrócony aktu zgonu k. 773).

G. W. (1) podczas drugiego przesłuchania - już w charakterze podejrzanej - nie przyznała się do zarzucanego jej czynu i złożyła obszerne wyjaśnienia. Wynika z nich, iż 3 października 2012 roku wraz z córką oraz K. P. (1) pracowała w sadzie A. P. (2) w jego szkółce w B. (następnie sprostowała, że w szkółce A. P. (2) byli jednak dzień wcześniej). Kolację domownicy zjedli razem o 19.30 i położyli się spać. G. W. (1) poszła spać około 22.30. Młodsza córka G. K. W., która zajmuje razem z nią kuchnię, gdzie mają miejsca do spania do ok. godziny 24 odrabiała lekcje. O godzinie 1.38 w nocy G. W. (1) obudziła się i zobaczyła światło na ganku. Wstała wziąć tabletkę od bólu głowy. Wtedy zawołała ją z ganku I. W. (1), która siedziała na metalowym wiadrze na nieczystości, w którym wówczas była woda pozostała po wieczornym myciu się domowników. Zajmowała ona zdaniem G. W. (1) około 3/4 wiadra. I. W. (1) narzekała na bóle brzucha i problemy z wypróżnieniem. Poprosiła o coś do picia. G. W. (1) poszła zagrzać wody. Przyniosła ją córce. Oskarżona wypiła dwa kubeczki i dalej siedziała na wiadrze. Natomiast G. W. (1) poszła do kuchni. Gdy po chwili wróciła na ganek, I. W. (1) wstała z wiadra, w którym było pełno krwi. Krew była również dookoła oskarżonej. Wtedy G. W. (1) pobiegła obudzić K. P. (1), by ten zadzwonił po pogotowie. Jej zdaniem od momentu jej obudzenia się (o 1.38) minęło „...nie dłużej niż 2-3 minuty. Więcej nie.” Następnie uściśliła, że było to przed 2 w nocy. W tym czasie I. W. (1) przeszła do pokoju, a następnie wróciła na ganek. G. W. (1) zagrzała jej wody na butli z gazem w sieni, by się umyła. I. W. (1) umyła się sama, a G. W. (1) wpierw twierdziła, że w wiadrze „widzieli” (nie jest jasne, czy chodzi jej tylko o nią i I. W. (1), czy również o K. P. (1)) tylko krew. „Nie widzieli” tam noworodka (potwierdziła to dwa razy). Dopiero po przyjeździe pogotowia lekarz im uświadomił, że jest w nim dziecko, gdy krzyczał, by je wyjąć. Jak budziła K. P. (1) powiedziała mu, że I. urodziła. Nie wie dlaczego. Stwierdziła, że to jakiś instynkt, jak wyjaśniła - „no bo skąd by było tyle krwi”. Następnie odwołała tę część wyjaśnień i sprostowała. Wyjaśniła, że gdy oskarżona siedziała na wiadrze, to ona była przy niej cały czas. Oskarżona według G. W. (1) siedziała na wiadrze 10 minut („mniej na pewno jak pół godziny”). Jak wstała to powiedziała „mama, chyba urodziłam”. G. W. (1) zajrzała do wiadra i zobaczyła – jak wyjaśniła - „dziecko z główką skierowaną ku dnu tego wiaderka, a nogi skierowane były ku dołowi. Ono było na wierzchu. Nikt nie wyrwał pępowiny, nikt nie tknął tego dziecka. G. W. (1) twierdziła, że dziecko ani nie płakało ani się nie ruszało. Obudziła K. P. (1), by wezwał pogotowie. Nie zdecydowała się na wezwanie karetki wcześniej, bo nie chciała tego I. W. (1), która twierdziła, że nie wypróżniała się od dwóch tygodni i to jest przyczyną problemów. Jednocześnie oskarżona nie skarżyła się też na żadne bóle. G. W. (1) podkreśliła, iż karetka została wezwana natychmiast po porodzie. K. P. (1) wyszedł naprowadzić karetkę pod dom, natomiast w tym czasie G. W. (1) zagrzała wody do mycia dla córki i przyniosła jej czyste ubranie. Gdy karetka wraz z oskarżoną i dzieckiem odjechała, G. W. (1) przystąpiła do sprzątania – zmyła podłogę, wylała ciecz z wiadra, spaliła część zakrwawionych szmat i uprała piżamę córki. Twierdziła, że zrobiła to ze względu na drugą córkę.

G. W. (1) wyjaśniła, iż nie wiedziała, że córka jest w ciąży. Powiedziała, że oskarżona była u lekarza, ale nie była w stanie wskazać kiedy to miało miejsce. I. W. (1) powiedziała matce, że lekarz stwierdził, że ma zapalenie jajników oraz zapewnił, że nie jest w ciąży. Przepisał jej leki. G. W. (1) zauważyła, że córka przybiera na wadze i pytała się jej, czy jest w ciąży, ale ta zaprzeczała. Nie była również w stanie powiedzieć, czy córka miesiączkowała przez ostatnie 9 miesięcy. Stwierdziła, ze I. czuła „jakieś ruchy” i miała w związku z tym udać się do lekarza na dzień lub dwa przed dniem, w którym nastąpił poród. Pytana na temat związku z K. P. (1) z jej córką stwierdziła, że nie była temu przeciwna. Wyraziła zgodę, by zamieszkał z nimi. Nie wie, czy wiedział on o ciąży I. W. (1), ale przypuszczała, że raczej nie. Natomiast wie, że to on jest ojcem, bo to sam to jej powiedział. Nie wiedziała, czy I. W. (1) i K. P. (1) mieli wspólne plany na przyszłość, czy rozmawiali o dzieciach. Ona miała własne problemy, więc nie wnikała w tę kwestię. Ale składając wyjaśnienia podkreśliła, że nie mieli źródeł dochodów – wskazała, że K. P. (1) żył ze skromnej renty. Pytana przez przesłuchującego o przemoc w rodzinie zaprzeczyła, by miała kiedykolwiek miejsce w ich rodzinie (wyjaśnienia G. W. (1) k. 122-124).

Sąd nie dał wiary wyjaśnieniom G. W. (1). Są one nielogiczne niespójne oraz sprzeczne ze zgromadzonym materiałem dowodowym. Ewidentnie zostały dopasowane tak, by w mniemaniu przesłuchiwanej zwalniały ja i córkę od odpowiedzialności za śmierć dziecka. Charakterystyczna jest zmiana wyjaśnień w trakcie przesłuchania w dniu 15.10.2012r (k.123), kiedy na pytanie prokuratora Grażyna Węgorowska uświadomiła sobie, że musi jakoś wytłumaczyć swoją świadomość co do porodu I., zwłaszcza że przed chwila powiedziała, że K. kazała wezwać pogotowie, bo I. urodziła.

Zarówno wersja matki i córki o nagłym porodzie są sprzeczne z przywołaną wcześniej opinią w zakresie istnienia przedgłowia u dziecka i wniosków płynących z tego faktu. Ponadto nie dają wyjaśnienia, w jaki sposób doszło do przerwania pępowiny. Jest to newralgiczny moment, gdyż z ustaleń Sądu wynika, iż dokonała tego G. W. (1). Przy takim natomiast założeniu, w kontekście śmierci dziecka, oskarżona w ewidentny sposób narażałaby się na odpowiedzialność karną. Dlatego zarówno jedna jak i druga kobieta omijały tę kwestię, po prostu nie znajdując logicznych argumentów.

W tym miejscu Sąd pragnie podkreślić, że nie ma żadnego dowodu wskazującego wprost, iż przerwania pępowiny dokonała G. W. (1). Posiłkując się zasadą określoną w art. 5§2 kpk oraz regułami racjonalnego rozumowania, Sąd ustalił, że wszelkie czynności wykonawcze podjęła G. W. (1). Po pierwsze, I. W. (1) była położnicą, osłabioną urodzeniem dziecka. W odebraniu porodu aktywny udział miała jej matka, na co wskazuje jej obecność w tym samym pomieszczeniu w czasie akcji, własne doświadczenie po urodzeniu dwóch córek, podjęcie działań pomocnych I. w umyciu się i przebraniu, inicjatywa co do wezwania karetki, czyszczenie pomieszczenia i podpalenie śladów z krwią. Z tego wynika, że G. W. (1) realizowała swoje zamierzenia i nie konsultowała się z nikim. Po drugie, jak wynika z dowodów osobowych – przede wszystkim zeznań pracowników opieki społecznej, bardzo negatywnie reagowała na jakiekolwiek podejrzenia o ciąży jej córki. W domu nie podjęto żadnych przygotowań do przyjęcia dziecka. Zatem pojawienie się go komplikowało i tak trudną sytuację materialną rodziny. I. W. (1) nie była przygotowana na wychowywanie małego dziecka a matka nie chciała brać na swoje barki tego ciężaru, bo w znacznej mierze ją by to obciążało. W tej sytuacji wyjściem dla obu kobiet stało się zgładzenie noworodka i wymyślenie jakiegoś wytłumaczenia. Ze względu na poziom wykształcenia najprostszym było negowanie ciąży i eksponowanie zaskoczenia porodem oraz samorzutnego utonięcia dziecka. Nie przewidziały jednak, że wiadomości specjalne biegłych potrafią obalić ich porozumienie a dla Sądu ich wersja będzie naiwna.

Odnosząc się do wydźwięku konkretnych dowodów, przywołać w tym miejscu należy opinie z zakresu medycyny sądowej odnoszące się do mechanizmu przerwania pępowiny. Za punkt odniesienia służą wyjaśnienia matki i córki, zgodnie twierdzących, że I. siedziała nad metalowym wiadrem i wtedy dziecko opuściło jej drogi rodne. Przy założeniu, że tak było istotnie, należałoby zadać sobie pytanie, czy mogło wówczas dojść do urwania pępowiny pod wpływem ciężaru dziecka. Same wyjaśnienia pozwoliłyby na wysnucie logicznego wniosku, że przy niewielkiej odległości dzielącej rodzącą od wiadra i sprężystości pępowiny, nie mogło dojść do jej urwania. To wnioskowanie znajduje wsparcie w opinii biegłych. Otóż do jej rozerwania doszło zażyciowo, przy zachowanym krążeniu łożyskowym. Wiadomo też, że czas przeżycia dziecka był na tyle długi, że doszło do praktycznie całkowitego rozprężenia tkanki płucnej (k.99-100). Ciężar noworodka to 2590g (k.94). Lekarz G. T. na rozprawie kategorycznie odrzucił mechanizm urwania pępowiny opisany przez oskarżoną, akcentując konieczność przyłożenia siły w dwóch miejscach bardzo blisko siebie (k.829v).

Wyjaśnienia w zakresie urodzenia dziecka nad wiadrem są kłamliwe i zmierzały do uniknięcia odpowiedzialności przez obie kobiety działające wspólnie i w porozumieniu. Otóż pozostawione ślady krwi wskazują, że doszło do tego w przedsionku pełniącym rolę kuchni i to na podłodze. Powracając do wersji prezentowanej w śledztwie, nie ma wytłumaczenia, dlaczego krew znalazła się aż tak obficie na trzech kawałkach materiału (łącznie ze skrzepami) oraz na wykładzinie podłogowej (vide zdjęcia nr 3-5 k.220). Na uwagę zasługuje fakt, że wykładzina o takim samym wzorze znajduje się jedynie w sieni przedzielonej kotarą na pół (np. fot. nr 14,15). Jeśli do tego dodać, że w dwóch pokojach domu spali domownicy, logiczne jest, że poród odbył się w tejże sieni. Gdyby I. W. (1) urodziła tuż nad wiadrem, większość krwi w nim by się znalazła. Nie miał miejsca intensywny krwotok, o czym będzie później mowa. W tym miejscu Sąd zwraca uwagę, iż są rozbieżności w relacjach podejrzanych. G. W. (1) stwierdza mianowicie, że kiedy córka wyprostowała się nad wiadrem, to w nim była krew i wokół I., nie kazała jej się ruszać a dopiero po podgrzaniu wody córka przeszła do pokoju K. (k.129), natomiast ta z kolei wyjaśniała, że po wyprostowaniu się zrobiła krok i wtedy wokół jej nóg zaczęła się robić kałuża krwi (k.134). Okazuje się, że tej kwestii kobiety nie uzgodniły przed zatrzymaniem. W tych okolicznościach upada wiarygodność wyjaśnień. Dlaczego więc kawałek wykładziny i zakrwawione materiały zostały wyniesione i podpalone przez matkę położnicy? Bo w oczywisty sposób wskazują, że nie było tak, jak usiłowały wmówić przybyłej na miejsce załodze karetki pogotowia i twierdziły podczas przesłuchań. Intensywność zaplamień na kawałkach materiału odnalezionych przy domu wskazuje, że były one użyte przy porodzie poza środowiskiem wodnym i najprawdopodobniej w zwykłej pozycji rodzącej tj. na plecach. Jeśli do tego dodać poprzednie uwagi Sądu co do przerwania pępowiny, to wnioskowanie to jest jak najbardziej uzasadnione.

Skoro zatem dziecko zostało urodzone poza wiadrem z płynem, to kolejna konstatacja, że znalazło się w nim na skutek działania innych osób, nie potrzebuje rozwinięcia. Odesłać należy w kwestii przypisania czynności wykonawczych G. W. (1) do uwag na str. 17.

O tym, że I. W. (1) w pełni akceptowała przestępcze zachowanie swojej matki i traktowała je jak swoje (animus) świadczy analiza jej zachowania zarówno w trakcie ciąży (ukrywanie jej, brak rozmów w rodzinie, brak przygotowań materialnych, wizyt kontrolnych u lekarza) jak i tuż po porodzie. Nie wykazywała bowiem żadnych silnych emocji, naturalnych po stracie dziecka. Wiedziała przecież, co zrobiła jej matka, gdyż znajdowały się w tym samym pomieszczeniu i nie przeciwstawiła się jej w żaden sposób. Poza tym prezentowała w śledztwie uzgodnioną z matką wersję, mającą stworzyć pozory utonięcia dziecka bez ich udziału.

Świadek K. K. (1) (k.2-3, 364-366, 778-780) był lekarzem wchodzącym w skład zespołu ratownictwa medycznego karetki (razem z A. D. i P. G.) ze szpitala w B. skierowanego na miejsce zdarzenia 4 października 2012 roku, Zeznał, iż po wejściu do domu zobaczył oskarżoną (której towarzyszyła matka G. W. (1)) siedzącą na ławce. Obok niej na podłodze stało wiadro wypełnione cieczą (mniej więcej w ¾ objętości), w którym znajdowało się zanurzone ciało noworodka. Skierowane było głową w dół. Widoczne były jego nóżki, pośladki i grzbiet. Na pytanie o czas porodu otrzymał od I. W. (1) odpowiedź, że nastąpiło to godzinę wcześniej. Świadek zeznał, iż oskarżona była wtedy w czystej koszuli nocnej i miała majtki. Ślady krwi na ciele i na ubraniu były niewielkie.

Kolejne pytanie, na które należy odpowiedzieć przecząco – czy tak zachowałaby się matka, która straciła dziecko wbrew swojej woli? Nawet nie wyjąwszy go z wiadra z brudnym płynem? Miała przy tym dość czasu, by się umyć i przebrać przed przyjazdem karetki. I. W. (1) nie przejawiała żadnych ludzkich odruchów świadczących o więzi emocjonalnej ze swoim dzieckiem. Nie rozpaczała, nie obwiniała swojej matki o śmierć synka J..

Nie była w stanie szoku, który w jakiś sposób pozwalałby zrozumieć zewnętrzny chłód uczuciowy. K. K. (1) przeprowadził pobieżne badanie I. W. (1). Stwierdził, że parametry (ciśnienie krwi) były dobre, a oskarżona nie wymagała natychmiastowej interwencji medycznej. Kontakt z I. W. (1) nie był utrudniony, logicznie odpowiadała na pytania. Twierdziła, że nie wiedziała, że była w ciąży oraz że nie wiedziała, że urodziła, Mówiła, że chciała tylko oddać stolec. Nie udzieliła odpowiedzi na pytanie, jak mogła nie zauważyć, że rodzi oraz na kolejne – dotyczące kwestii pępowiny (co się z nią stało, w jaki w sposób została przerwana). W momencie, gdy świadek zaczął dopytywać się o szczegóły porodu, oskarżona zaczęła twierdzić, że robi jej się słabo i może zemdleć. Została przeniesiona do karetki, a K. K. (1) zajął się noworodkiem, który na jego polecenie został wyjęty z wiadra przez K. P. (1) i ułożony na przyniesionym z pokoju prześcieradle. Usiłował uzyskać jakieś informacje na temat porodu od G. W. (1), a zwłaszcza odpowiedź na pytanie, czemu nie wyjęto dziecka z wiadra. Bezskutecznie. Świadek podkreślił, że wszyscy domownicy byli spokojni i nie okazywali emocji. Nikt nie płakał z powodu tego, co się stało.

Sąd zeznania świadka uznał za wiarygodne w całości. Są spójne, logiczne, precyzyjne a poza tym zgodne z pozostałym materiałem dowodowym (zeznaniami świadków, opinia biegłego). Ponadto oskarżona jest dla świadka osobą całkowicie obcą, a co za tym idzie, jej los jest mu obojętny. Nie ma on powodów by ją obciążać lub – przeciwnie – przedstawiać jej zachowanie w korzystniejszym świetle.

Opisywany przez świadka spokój oskarżonej a także unikania odpowiedzi w istotnym momencie wypytywania o przebieg porodu są dodatkowymi argumentami za tym, że zbrodnia zabójstwa była przez nią traktowana jak swoja.

Sąd badał też, czy przypadkiem nie doszło w trakcie porodu do krwotoku zagrażającego życiu I. W. (1), który uzasadniałby w pewnym stopniu brak jej pełnej świadomości i postrzegania, co się dzieje wokół. Informacja o krwotoku znalazła się bowiem w karcie medycznych czynności ratunkowych z dnia 4.10.2012r. (k.92 w powiązaniu z treścią zeznań świadka K. K. k.779) oraz w protokole oględzin i sekcji zwłok noworodka (k.93), nadto wzmianka o krwawieniu z dróg rodnych I. W. (1) jest we „Wkładce Badanie podmiotowe Oddziału (...) Położniczo Noworodkowego SPZOZ w B. (k.73). Taką ewentualność wykluczono po przesłuchaniu lekarza K. K. oraz biegłego G. T..

Z zeznań K. K. wynika, że słowo „krwotok” zostało wpisane w karcie medycznych czynności ratunkowych w pozycji „wywiad” i wynikało z przyjętej relacji od położnicy. Jako lekarz nie stwierdził cech krwotoku skutkującego tachykardią, spadkiem ciśnienia, bladością powłok skórnych, zawrotami głowy (k.778-779v). Potwierdzeniem wiarygodności świadka w tym zakresie jest zaznaczenie w pozycji „objawy”, że nie było krwawienia (k.92). Pewne nieścisłości co do obecności śladów krwi na ciele i bieliźnie pacjentki nie mają żadnego znaczenia dla oceny tego dowodu, wynikały z braku pamięci świadka.

Również biegły G. T. nie miał wątpliwości, że u oskarżonej nie wystąpił masywny krwotok a opierał się na zapisach dokumentacji przyjęcia jej do Szpitala w B. (gdzie była mowa o krwawieniu z dróg rodnych). Powołał się również na badanie krwi oskarżonej, z którego wynikała umiarkowana anemizacja a przetoczenie krwi zastosowano profilaktycznie. Brak było śladów wskazujących na cechy wstrząsu krwotocznego (k.829).

P. G. jest ratownikiem w Wojewódzkim Pogotowiu (...) w B.. Razem z A. D. i lekarzem K. K. (1) został skierowany do domu W. w związku ze zgłoszeniem porodu I. W. (1). Po przybyciu i wejściu na ganek domu świadek zobaczył oskarżoną oraz jej matkę. I. W. (4) była spokojna, nie wyglądała jak po porodzie, nie była zakrwawiona. Ani oskarżona ani jej matka nie mówiły nic o zdarzeniu. Kontakt z mloda kobieta zdaniem świadka początkowo był utrudniony, co miało przejawiać się w tym, że nie potrafiła powiedzieć, co się stało. W karetce natomiast mówiła, że czuła „parcie na stolec”. Twierdziła, ze była w marcu u ginekologa, przypisano jej tabletki antykoncepcyjne i nie była w ciąży. P. G. podkreślił, iż zarówno I. W. (1), jak i jej matka były spokojne. Nie wyglądały na zaangażowane emocjonalnie w zaistniałą sytuację (zeznania świadka P. G. k.113 – 115, 803v).

A. D. pracuje w Wojewódzkim Pogotowiu (...) w B. jako kierowcą karetki. Był członkiem zespołu ratownictwa medycznego karetki skierowanej do I. W. (1) 4 października 2012 roku. Zeznał, że po wejściu na ganek świadek ujrzał I. W. (1) i G. W. (2) oraz wiadro z noworodkiem. W trakcie rozmowy w karetce podczas transportu do szpitala oskarżona była spokojna i nie wyglądała na przejętą sytuacją. Mówiła, że nie wiedziała, ze jest w ciąży oraz że miała „parcie na stolec” (zeznania świadka A. D. k. 110-112, 804).

Zeznania tych świadków Sąd uznał za wiarygodne w całości. Są one spójne, wzajemnie ze sobą korespondują i się uzupełniają. Potwierdzone są przez pozostałe dowody. Ponadto – jako dla członków zespołu pogotowia medycznego – interwencja u I. W. (1) jest dla nich jedną z wielu interwencji, a sama oskarżona jest dla nich osobą zupełnie obcą. W związku z tym nie mieliby powodów, by strać się zeznawać na jej korzyść lub niekorzyść.

Relacje tych osób potwierdzają, że oskarżona była zorientowana, co się wokół niej dzieje i nie pozostawała pod wpływem silnych emocji.

Świadek R. Z. jest funkcjonariuszem policji w Komisariacie Policji w B.. 4 października około godziny 4, wraz z innym funkcjonariuszem – K. K. (2) - udał się do szpitala w B.. Następnie funkcjonariusze udali się do T., gdzie zastali G. W. (1) oraz jej córkę – K. W.. G. W. (1) oświadczyła, że nie wiedziała, że córka jest w ciąży. Powiedziała, że oskarżona narzekała na ból brzucha. W nocy 4 października 2012 roku obudziła się o 1.20 i stwierdziła, że córka jest na ganku i siedzi na wiadrze, które służy do zbierania nieczystości oraz załatwianiu potrzeb fizjologicznych, w celu wypróżnienia się. R. Z. oświadczył, że z tego, co mówiła G. W. (1), wynikało, iż kobiety siedząc na ganku w pewnym momencie zorientowały się, że oskarżona urodziła, co zostało skwitowane przez G. W. (1): „plum i dziecko wyleciało do wiaderka”. G. W. (1) pytana przez R. Z., dlaczego nie wyjęła dziecka z wiaderka - nie potrafiła odpowiedzieć. Podobnie nie potrafiła powiedzieć, co stało się z pępowiną. Wpierw twierdziła, że się sama urwała, potem, że lekarz, który przyjechał w karetce ją odciął. Powiedziała, że przed przyjazdem karetki córka umyła się i dostała od niej czyste ubrania. Ponadto G. W. (1) zapytana, czy I. W. (1) i K. P. (1) planowali ślub, odpowiedziała, że „...ślub im wybije z głowy, ale szczotką.” Jak wynika z zeznania świadka R. Z., poza tym jednym momentem, przez cały czas G. W. (1) była spokojna i opanowana. G. W. (1) poinformowała, że po wyjeździe karetki uprzątnęła ślady krwi. Natomiast zawartość wiadra, w którym był noworodek, wylała za budynek gospodarczy. Świadek wraz z K. K. (2) poszli we wskazane przez nią miejsce, w którym to nastąpiło. Ponadto na zewnątrz domu obaj funkcjonariusze znaleźli tlący się dywan. Po ugaszeniu funkcjonariusze stwierdzili, iż w środku znajdują się zakrwawione ręczniki i elementy garderoby.

K. K. (2) jest funkcjonariuszem policji i razem z R. Z. był w patrolu wykonującym czynności związane z porodem I. W. (1). Jego zeznania są zbieżne z zeznaniami Z. (zeznania świadka K. K. (2) k. 55 – 56, 874-874v).

Zeznania tych świadków Sąd uznał za całkowicie wiarygodne. Są one logiczne, spójne, wzajemnie ze sobą korespondują. Ponadto znajdują potwierdzenie w pozostałych dowodach. Ponieważ są oni policjantami, sprawa I. W. (1) jest dla niech jedną z wielu spraw, a co za tym idzie – podobnie jak w przypadku członków zespołu ratownictwa medycznego - jest im obojętna. Nie mieli zatem żadnego interesu ani by obciążać oskarżoną, ani umniejszać jej winę.

Zaznaczenia wymaga niekonsekwencja G. W. (1) co do przerwania pępowiny u dziecka w pierwszych chwilach po przybyciu policji. Nie potrafiła także wytłumaczyć, dlaczego nie wyjęto dziecka z wiadra, skoro miało tam się znaleźć zaraz po urodzeniu. Były to pytania nasuwające się w oczywisty sposób a brak sensownych odpowiedzi wskazuje na nieprzemyślaną linię obrony. Jak wynika z badań psychologicznych (k.518v-519) podejrzana posiadała inteligencję w granicach normy, ale wykazywała silne mechanizmy obronne zaprzeczania, wyparcia. W trakcie przesłuchania twierdziła natomiast, że nie wie, kto wyrwał pępowinę, ona palcem nie tknęła tego dziecka (k.123). Porównując tak różne głoszone przez nią wersje nasuwa się jedna konstatacja – G. W. (1) nie znajdowała wytłumaczenia dla swoich przestępczych działań i kiedy widziała, że pogrąża się w kłamstwach - po prostu odsunęła od siebie jakikolwiek swój udział w zbrodni.

Zeznania świadków Ł. C. (k.807), S. P. (k.484-485, 870-807v), A. K. (k. 487-488, 807v), M. G. (k.804), M. W. (k.804v-805), K. S. (k.471, 806-806v) dotyczyły okoliczności związanych z plotkami, jakie krążyły po okolicy, mówiących o tym, że I. W. (1) jest w ciąży. Przy czym z zeznań trzech pierwszych świadków wynika, że pogłoski na ten temat krążyły już w marcu czy kwietniu, ponadto pojawia się w nich kwestia maskowania ciąży przez oskarżoną za pomocą obwiązywania się bandażami. Wszyscy wyżej wymienieni świadkowie są osobami obcymi dla oskarżonej, znanej im ze szkoły. Podkreślali, że oskarżona była raczej ich znajomą niż bliska koleżanką. Nie mieli w związku z tym żadnych powodów, by ją obciążać. Sąd w związku z tym uznał ich zeznania za wiarygodne. Aczkolwiek plotka sama w sobie nie jest dowodem, to jednak w świetle faktu, że I. W. (1) faktycznie była w ciąży a poród odbył się w 36 tygodniu jej trwania (k.453), okazuje się, że do miejscowego społeczeństwa docierała świadomość odmiennego stanu oskarżonej. Zeznania tych świadków nie miały znaczenia dla jej odpowiedzialności, bowiem żaden z nich nie rozmawiał wprost z I. i nie pytał, czy jest w ciąży.

Świadek A. P. (2) zeznał, iż oskarżoną znał z widzenia. Ich podwórka oddalone są o około 700 metrów. Nie wiedział o jej ciąży. We wcześniejszych latach zatrudniał I. W. (1) i jej siostrę K. przy zbiorze malin. W październiku 2012r. oskarżona pracowała przy obrywaniu listków z drzew w sadzie. Świadek widział ją jedynie z daleka. Nie zauważył, by była w ciąży, ale był zimny dzień i wszyscy byli opatuleni. Następnego dnia się już nie pojawili (zeznania A. P. (2) k.828v-829). Sąd uznał, że te zeznania są wiarygodne, aczkolwiek niczego istotnego nie wniosły do sprawy.

Świadek J. J. (1), ciotka oskarżonej (k.804v) zeznała, że generalnie bywała u rodziny W. stosunkowo często (mieszka 4-5 km od nich), co najmniej raz na miesiąc, ale w pierwszej połowie 2012 roku zajęta była sprawami swojej rodziny, więc widywała się z nim rzadziej. Z G. W. (1) widziała się w okresie Wielkanocy. Podczas spotkania G. W. (1) nic nie wspominała o ciąży córki. Z samą zaś oskarżoną J. J. (1) była w czerwcu u okulisty – nie widziała zmian w jej wyglądzie świadczących o ciąży. Potem jej nie widywała. Następne spotkanie z oskarżoną I. W. (1) miało miejsce już po porodzie. J. J. (1) zeznała, że nie wiedziała, jaki jest status związku siostrzenicy z K. P. (1). Stwierdziła, że G. W. (1) nigdy nie wspominała nic na temat sformalizowania sytuacji. Świadek odwiedzała I. po porodzie w szpitalu, ta płakała a pielęgniarka pocieszała ją, że jest młoda i jeszcze będzie miała dziecko. Oceniła, że iż I. W. (1) bardzo ciężko przeżyła całe zdarzenie i stratę dziecka. Zdaniem Sądu płacz oskarżonej sam w sobie mógł wywoływać wrażenie, ze jest przybita stratą dziecka, ale przecież nie wiadomo tak naprawdę, z czego wynikał. W kontekście jej wcześniejszego chłodu emocjonalnego tuż po zdarzeniu a także kopii listu z 5 listopada 2012 roku (k.311-312), trudno uznać, iż bardzo przeżyła śmieć dziecka. Również postawa prezentowana w toku przewodu sądowego – całkowita obojętność, przeczą takiemu wnioskowaniu. Dodatkowo Sąd zauważa, że przy prawidłowym podejściu młodej kobiety do swej brzemienności, naturalna jest radość i chęć rozmowy o tym z najbliższymi. W czerwcu oskarżona musiała już wiedzieć o swoim stanie a jednak nie wspomniała o nim ciotce – swojej matce chrzestnej.

W tym miejscu należy sięgnąć do zeznań pracowników opieki społecznej w W.. Zarówno J. P. jak i W. M. (2) odebrali oburzenie G. W. (1) na pytanie o ciążę jej córki (k. 779-781). Zważywszy, że miało to miejsce we wrześniu 2012r, a więc około miesiąc przed porodem, niemożliwym jest w świetle doświadczenia życiowego, by matka nie zauważyła ciąży córki przebywając z nią dzień w dzień w małym domu. Ponadto z wyjaśnień I. W. (1) wynika, że matka w lecie 2012r. wypytywała ją o częste odczucia kobiet w ciąży, kładła jej rękę na brzuchu (k.133-134). Musiała mieć więc uzasadnione podejrzenie co do ciąży córki. I nie stanowią przeciwwagi wyjaśnienia oskarżonej, że sama się utwierdziła w przekonaniu o przeciwnym stanie po przeczytaniu odpowiednich książek. Jest to naiwne tłumaczenie. Reakcja G. W. (1) na pytania pracowników opieki społecznej, w połączeniu z cytowaną przez świadka R. Z. wypowiedzią na pytanie o ślub: „ja im ślub wybiję z głowy, ale szczotką” (k.50v) świadczy o tym, że nie akceptowała ciąży córki. Ustalone przez Sąd podjęcie czynności sprawczych przez matkę tempore criminis doznaje w tych okolicznościach dodatkowego wsparcia. Wskazać także należy, że w opinii psychiatrycznej znalazły się stwierdzenia o niedojrzałości emocjonalnej I., jej cechach bierno-zależnych, niedojrzałych mechanizmach obronnych tj. zaprzeczeniu, wyparciu (k.543). Taka osobowość tym bardziej pozostawała pod wpływem matki, która przecież w domu z natury rzeczy była główną osobą zarządzającą.

Zeznania M. T. (k. 804) niczego do sprawy nie wniosły. Świadkowie K. P. (1) oraz K. W. jako osoby najbliższe skorzystali z prawa do odmowy składania zeznań (protokół rozprawy k.778).

W sprawie kluczowym dowodem były opinie (...) w L. wykonane po sekcji zwłok noworodka – J. W.. Przeprowadzone badanie pośmiertne nie wykazało ani uchwytnych makroskopowo zmian chorobowych ani wad rozwojowych. Nie stwierdzono również żadnych uchwytnych obrażeń zewnętrznych lub wewnętrznych. Stwierdzono natomiast rozerwanie końca pępowiny z nacieczeniem krwawym jej końca oraz postrzępionych fragmentów błon płodowych, co świadczy, iż do rozerwania pępowiny i błon płodowych doszło przy zachowanym jeszcze krążeniu łożyskowym, a zatem za życia dziecka. Obecność pępowiny, przedgłowia, mazi płodowej i smółki w jelitach potwierdzają, że noworodek żył przez pewien czas po urodzeniu - wystarczający do praktycznie całkowitego rozprężenia tkanki płucnej. Wymiary i masa noworodka oraz obecność dużych ognisk kostnienia w obrębie kości piętowych i dalszych nasad kości udowych, a także obraz makroskopowy tkanki płucnej wskazują, iż noworodek pochodził z zaawansowanej ciąży. Był on donoszony i z tego punktu widzenia zdolny do podjęcia życia poza organizmem matki. W oparciu o wyniki przeprowadzonych badań nie było możliwe jednoznaczne ustalenie patomechanizmu śmierci badanego noworodka, mimo iż okoliczności porodu i sposób rozerwania pępowiny wskazywały jednoznacznie na zewnętrzną (intencjonalną) przyczynę śmierci dziecka, nie związaną z czynnikami wrodzonymi lub zewnętrznymi (okołoporodowymi. Poród nie mógł polegać na „wpadnięciu” dziecka – jak wyjaśniały I. i G. W. (1) - bezpośrednio do wiadra z wodą, gdyż otwory oddechowe komunikowały się przez pewien czas ze środowiskiem powietrznym. Podkreślił jednocześnie, iż pierwszym oddechom nowonarodzonego dziecka towarzyszą z reguły wyraźnie reakcje odruchowe wyraźnie widoczne i słyszalne dla osób asystujących przy porodzie, które nie powinny nasuwać wątpliwości co do urodzenia żywego dziecka. (protokół oględzin i sądowo lekarskiej sekcji zwłok noworodka (k. 93-100).

Kolejna opinia tej samej jednostki medycznej, sporządzona po poszerzonych badaniach i analizie dowodów osobowych jednoznacznie konkluduje, że przyczyną śmierci dziecka stało się utonięcie (k.453-456). Czas życia dziecka po urodzeniu był na tyle długi, iż doszło do prawie całkowitego rozprężenia tkanki płucnej. Świadczy to, że zanim otwory oddechowe znalazły się pod wodą, drogi oddechowe komunikowały się przez pewien czas ze środowiskiem powietrznym. Biegły wskazał, iż stopień upowietrznienia płuc mógłby w innym przypadku sugerować znacznie dłuższy czas przeżycia, gdyż w zwykłych warunkach, u dziecka oddychającego w normalny sposób po urodzeniu, całkowite rozprężenie tkanki płucnej następuje po upływie wielu godzin (zdarza się, że nawet po dobie). Wykluczył jednak, by okres życia dziecka I. W. (1) mógł być tak długi. Świadczy o tym fakt niezaistnienia uchwytnego wypełnienia powietrzem przewodu pokarmowego, obkurczenia i wysychania pępowiny oraz eliminacji smółki ze światła jelita. W opinii wskazano, iż nie stwierdzono obrażeń wskazujących na możliwość uduszenia noworodka w mechanizmie obturacji dróg oddechowych. Biegły wykluczył jednocześnie możliwość, iż oskarżona aż do porodu nie była tego faktu świadoma. Wskazał, iż czas trwania porodu u kobiety pierwszy raz rodzącej jest znacznie dłuższy niż określony przez oskarżoną. Odnosząc się do kwestii pępowiny wskazał, iż do jej przerwania pępowiny doszło w wyniku działania siły zewnętrznej, nie związanej z samym porodem (w skutek jej pociągania lub rozrywania). Biegły podkreślił, że przy założeniu prawdziwości twierdzeń o wydaleniu płodu bezpośrednio do wiadra napełnionego woda, noworodek w przebiegu tonięcia musiał wykazywać wyraźne, niemożliwe do przeoczenia reakcje życiowe, zarówno o charakterze ruchowym, jak i akustycznym. Noworodek ten musiał przy tym wynurzać się ponad powierzchnię wody w celu zaczerpywania powietrza, czego dowodem było rozprężenie tkanki płucnej, o ile nie został zanurzony dopiero po pewnym czasie, gdy oddychał normalnie powietrzem atmosferycznym do czasu podjęcia decyzji o jego utopieniu. Biegły przyjął, iż poród nie został wywołany sztucznie, gdyż toksykologiczne nie wykazały ksenobiotyków, których ewentualna obecność mogłaby wskazywać na użycie jakiegoś środka farmakologicznego o działaniu poronnym. Również badanie sekcyjne noworodka oraz dokumentacja medyczna I. W. (4) nie wskazują, by do wywołania porodu mógł zostać użyty jakiś bodziec mechaniczny.

Na rozprawie biegły G. T. podtrzymał obie opinie, pod którymi wcześniej złożył swój podpis (k.829-831). Jego zdaniem czas przeżycia dziecka może być liczony w minutach a nie godzinach. Wskazał dwie wersje alternatywne porodu: albo nastąpił on poza wiadrem, a następnie doszło rozerwania pępowiny i wtórnego utopienia dziecka albo dopuszczono do sytuacji, że dziecko przy płytkim lustrze wody było w stanie nabierać powietrza wielokrotnie. Opisywana przez świadków pozycja noworodka była pozycją końcową, typową dla utopienia.

Odnosząc się do przytoczonych szeroko opinii Sąd stwierdza, że stanowią one pełnoprawny dowód w sprawie. Zostały sporządzone po drobiazgowych badaniach, z wykorzystaniem fachowej wiedzy. Nie ujawniono żadnych okoliczności podważających ich rzetelność.

Do kwestii urwania pępowiny i konsekwencji z tego płynących Sąd odniósł się we wcześniejszej części uzasadnienia. Podobnie analizował świadomość oskarżonej co do swojego stanu i rozumowanie to otrzymuje dodatkowe wsparcie medyczne.

Jeżeli chodzi o stwierdzenie w punkcie d (k.455 i 830) zakładające wydalenie płodu bezpośrednio do wiadra i wynurzanie się dziecka w celu zaczerpnięcia powietrza, to podkreślić należy, że jest ono czysto teoretyczne. Należy odesłać do tej części rozważań, gdzie Sąd uzasadnił, dlaczego ustalił, iż do urodzenia dziecka doszło na podłodze a następnie G. W. (1) przerwała pępowinę i włożyła dziecko do wiadra z płynem. Oczywiście w opinii biegły wykorzystywał badania biologiczne, natomiast do Sądu należy ocena wszystkich dowodów z wykorzystaniem zasad prawidłowego rozumowania.

Podsumowując dotychczasową analizę, Sąd stwierdza, że wyjaśnienia obu podejrzanych a także oskarżonej I. W. (1) złożone na rozprawie nie są prawdziwe jeśli chodzi o zasadniczy motyw pozostawania I. w ciąży i zdawania sobie z tego sprawy przez nią i jej matkę a także co do przebiegu porodu i przyczyny śmierci dziecka. Stoją one w jawnej opozycji do wydźwięku całego materiału dowodowego.

Uwzględniając zebrany w sprawie materiał dowodowy stwierdzić należy, iż obdarzone przez Sąd wiarą dowody wiążą się w logiczną całość i pozwalają jednoznacznie przyjąć, iż oskarżonej I. W. (1) należy przypisać popełnienie przestępstwa z art. 148 § 1 k.k.

Zgodnie z treścią z art. 148 § 1 k.k., kto zabija człowieka podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 8, karze 25 lat pozbawienia wolności albo karze dożywotniego pozbawienia wolności. Przestępstwo z art. 148 § 1 k.k. jest zbrodnią – można je w związku z tym popełnić jedynie umyślnie. Z umyślnym popełnieniem czynu zabronionego mamy do czynienia, gdy sprawca miał zamiar jego popełnienia – miał świadomość i wolę, że swoim zachowaniem zrealizuje znamiona czynu zabronionego. Na gruncie kodeksu karnego występuje on w dwóch postaciach, nazywanych w doktrynie i orzecznictwie zamiarem bezpośrednim (dolus directus) oraz zamiarem ewentualnym (dolus eventualis). Zamiar bezpośredni zachodzi w sytuacji, gdy sprawca chce popełnić czyn zabroniony, czyli ma świadomość, że jego zachowanie wypełni znamiona przestępstwa lub nie ma pewności czy tak się stanie, ale chce mimo to jego popełnienia. W przypadku zbrodni zabójstwa zamiar bezpośredni charakteryzuje się tym, że sprawca chce spowodować skutek w postaci śmierci człowieka.

Zebrany materiał dowodowy pozwala przypisać I. W. (1) popełnienie przestępstwa określonego w art. 148 § 1 k.k. z zamiarem bezpośrednim.

Przeszkodą w przypisaniu oskarżonej czynu z art. 148 §1 k.k. nie jest fakt, iż nie dokonała go własnoręcznie. Popełniła go bowiem wspólnie z matką – G. W. (1), jako współsprawca. Stosownie do art. 18. § 1 „odpowiada za sprawstwo nie tylko ten, kto wykonuje czyn zabroniony sam albo wspólnie i w porozumieniu z inną osobą…”

Zgodnie z treścią art. 18 § 1 k.k. konstytutywnymi elementami współsprawstwa, poza znamionami wyrażonymi w przepisie części szczególnej lub przepisie pozakodeksowym jest element strony podmiotowej - porozumienie dotyczące wspólnego wykonania tego czynu oraz element strony przedmiotowej - wspólne wykonanie czynu zabronionego (P. Kardas [w:] A. Zoll (red.), A. Wąsek, Kodeks..., s. 237; A. Marek, Prawo..., s. 210; wyrok SN z 15 maja 2001 r., V KKN 730/98, OSNPK 2001, z. 10, poz. 1; Jur. 2001, z. 12, s. 32). Ustawodawca nie przewidział konieczności zachowania dla zawarcia porozumienia żadnej szczególnej formy, co przesądza, że może mieć ono albo wyraźny albo konkludentny charakter. SN wielokrotnie podkreślał, iż „ustawa (art. 18 § 1 k.k.) nie wprowadza żadnych dodatkowych warunków dotyczących formy porozumienia. Może do niego dojść nawet w sposób dorozumiany” (wyrok SN z 12 grudnia 2002 r., III KKN 371/00, Prok. i Pr. 2003, z. 7-8, poz. 2; wyrok SN z 15 maja 2001 r., V KKN 730/98, OSNPK 2001, z. 10, poz. 1). Porozumienie musi nastąpić najpóźniej w momencie popełnienia czynu zabronionego, czyli może mieć miejsce zarówno, gdy „sprawcy wspólnie realizują wcześniej ustalone przestępne przedsięwzięcie, jak i wtedy, gdy wcześniej ustaleń takich nie podejmowali, a i tak wspólnie realizują znamiona czynu przestępnego” (wyrok SA w Łodzi z 12 lipca 2000 r., II Aka 122/00, Prok. i Pr. 2001, z. 5, poz. 25). Zdarza się, że treść porozumienia jest kształtowana w trakcie realizacji znamion. Nie zawsze bowiem zawiera ona „wszystkie elementy i przebieg podjętego działania wynikają z uprzedniego uzgodnienia między współdziałającymi, lecz mieści w sobie również takie działania, których podjęcie dyktuje czy wymusza dynamiczny rozwój wydarzeń, o ile postawa współdziałającego nie dostarczy podstaw do przyjęcia, iż nie akceptuje on działań nieuzgodnionych, wykraczających poza zakres wstępnego porozumienia. Jedynie wówczas możliwe jest uznanie, iż sprawca ten ponosi odpowiedzialność w granicach swego pierwotnego zamiaru, z wyłączeniem czynności stanowiących nieakceptowany eksces współdziałającego” (wyrok SA w Białymstoku z 29 sierpnia 2000 r., II Aka 121/00, OSA 2001, z. 5, poz. 30).

Drugim elementem koniecznym dla zaistnienia współsprawstwa jest wspólne wykonanie czynu zabronionego. „Dla przyjęcia współsprawstwa nie jest konieczne własnoręczne realizowanie znamion czynu zabronionego (np. bicia, zabierania), gdyż decyduje wspólne popełnienie przestępstwa według uzgodnionego podziału ról. Współsprawcą zatem jest ten, którego zachowanie dopełniło zachowanie innych uczestników postępowania w stopniu, który zgodnie z porozumieniem i podziałem ról współdecydował o popełnieniu przestępstwa" (por. wyrok SA w Lublinie z 15 czerwca 2000 r., II Aka 70/00, Prok. i Pr. 2001, z. 5, poz. 24).

Podkreślić w tym miejscu należy, iż bierność I. W. (1) przejawiająca się w braku podjęcia czynności, które uznać można by za realizację znamienia czasownikowego „zabija” nie przeczy, iż była ona współsprawcą dokonanego czynu zabronionego. Ową bierność należy bowiem zakwalifikować jako „bezczynność kierunkową” - skierowaną na realizację celu w postaci odebrania życia nowonarodzonemu dziecku. Sprawcą czynu zabronionego jest bowiem nie tylko ten, kto własnoręcznie zrealizował czynności składające się na znamię czasownikowe (w przedmiotowej sprawie G. W. (1), która utopiła dziecko umieszczając je w wiadrze z cieczą), ale również ten, kto przyczynił się do popełnienia czynu zabronionego mając – tak jak oskarżona I. W. (1) - tzw. wolę sprawczą ( animus auctoris), co odróżnia go od pomocnika, który ma wolę jedynie wzięcia udziału w czynie dokonywanym przez inną osobę ( animus socii). Potwierdzenie słuszności tego stanowiska znaleźć można w orzeczeniach sądów dotyczących przypisania współsprawstwa, w których akcentowano element działania cum animo auctoris jako charakterystycznego dla sprawstwa. Przytoczyć w tym miejscu można wyrok Sądu Apelacyjnego w Katowicach z dnia 23 września 2004 roku (II AKa 276/04, Prokuratura i Prawo 2005, Nr 10, poz. 15), w którym sąd przyjął, iż „istotą współsprawstwa jest świadome dążenie przez współsprawców do tego samego celu, realizowanie go wspólnymi siłami i na podstawie wspólnego porozumienia. Każdy ze współsprawców musi świadomie współdziałać w akcji przestępczej. Warunkiem przypisania oskarżonej winy jest zatem udowodnienie, iż mimo że nie wykonywała ona czynności czasownikowych stanowiących o realizacji znamion przestępstwa, to była świadoma zachowania pozostałych współsprawców, akceptowała ich działania i łączyła się z nimi, traktując je jak własne.” Innym przykładem takiego rozumowania może być wyrok Sądu Apelacyjnego w Krakowie z dnia 14 lutego 2007 roku (II Aka 209/06, Prokuratura i Prawo 2007, Nr 9, s. 19), w którym uznano, że „skoro oskarżony współdziałał ze swoimi wspólnikami, bo utożsamiał się z ich działaniami, przy których był z nimi obecny, traktował je jak swoje, zatem działał cum animo auctoris, to był współsprawcą tych przestępstw, choć sam nie wykonywał osobiście czynności czasownikowych przestępstwa.” Podobne tezy znaleźć można również w wyrokach Sądu Apelacyjnego w Katowicach z dnia 28 lipca 2005 roku (II AKa 121/2005, Krakowskie Zeszyty Sądowe 2005/12 poz. 42) oraz z dnia 19 czerwca 2008 roku (II AKa 147/08, Prokuratura i Prawo 2009, Nr 3, poz. 29).

Powyższe wywody znajdują wsparcie w materiale dowodowym, z którego wynika, iż oskarżona ukrywała ciążę, nie poczyniła żadnych przygotowań materialnych do pielęgnacji noworodka, tuż po przestępstwie nie obwiniała wyłącznie matki o zabicie jej dziecka, nie wyrażała żadnych emocji w związku ze zgonem syna J..

Nie jest możliwe zakwalifikowanie zachowania oskarżonej I. W. (1) jako czynu zabronionego z art. 162 § 1 kk (o co wnosił obrońca), gdyż niepodjęcie przez nią działań, mogących uratować nowonarodzone dziecko wynikało nie z niechęci do udzielenia pomocy, ale zdeterminowane było zamiarem jego uśmiercenia (rękami G. W. (3)). Ponadto należy zwrócić uwagę, iż w orzecznictwie Sądu Najwyższego, ukształtowanym jeszcze na gruncie poprzedniego kodeksu karnego, prezentowane było stanowisko, iż przepis ten (wówczas 164 § 1 k.k.) nie dotyczy sprawcy, którego zachowanie doprowadziło do sytuacji, że inna osoba znalazła się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Tak np. w wyr. SN z 26.9.1972 r. (V KRN 379/72, OSNKW 1973, Nr 1, poz. 9 z glosą K. Buchały, OSP 1973, Nr 12, poz. 253), Zachowało ono w pełni aktualność w stosunku do sytuacji, gdy sprawca umyślnie naraża człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu i w takim wypadku istotnie umyślne narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo (art. 160 § 1 KK) eliminować będzie odpowiedzialność takiego sprawcy za - również umyślne - nieudzielenie pomocy osobie znajdującej się w takim położeniu, będącym wynikiem czynu sprawcy (Michalski [w:] A. Wąsek/R. Zawłocki (red.), Kodeks karny...). Powyższe stanowiska znajduje zastosowanie w niniejszej sprawie, z tą modyfikacją, że przepis 160 § 1 k.k. (narażenie na niebezpieczeństwo) będzie konsumowany przez 148 § 1 k.k. (zabójstwo).

Jednocześnie należy podkreślić, iż biegli w opinii sądowo-psychiatrycznej uznali, że brak jest podstaw do przyjęcia, iż do śmierci dziecka I. W. (4) doszło w warunkach określonych w art. 149 kk. Rozwinęli swoją argumentację w opinii ustnej na rozprawie (k.906v-907v), którą Sąd w pełni podziela. W związku z powyższym wykluczona jest kwalifikacji czynu oskarżonej z art. 149 kk.

Przy wymiarze kar Sąd kierował się dyrektywami określonymi w art. 53 § 1 i 2 k.k,, a w szczególności proporcjonalnością kary do stopnia winy i społecznej szkodliwości czynu, a także potrzebami w zakresie kształtowania świadomości prawnej społeczeństwa. Zgodnie z art. 115 § 2 k.k. przy ocenie stopnia społecznej szkodliwości czynu sąd bierze pod uwagę rodzaj i charakter naruszonego dobra, rozmiary wyrządzonej lub grożącej szkody, sposób i okoliczności popełnienia czynu, wagę naruszonych przez sprawcę obowiązków, jak również postać zamiaru, motywację sprawcy, rodzaj naruszonych reguł ostrożności i stopień ich naruszenia.

Określając wysokość kary Sąd podzielił słuszny pogląd Sądu Najwyższego, ugruntowany jeszcze na gruncie poprzedniego kodeksu karnego, iż „za karę współmierną i sprawiedliwą uznana być może tylko taka kara, przy wymiarze której sąd orzekający miał na uwadze wszystkie dyrektywy wymiaru kary wskazane w art. 50 k.k. ( obecnie 53 k.k. ) i przy wymiarze której sąd orzekający wziął pod uwagę wszystkie okoliczności łagodzące i obciążające, ujawnione w toku przewodu sądowego (wyrok SN z dnia 30 marca 1977 r., V KR 34/77, OSNPG 1977, nr 10, poz. 78; podobnie wyrok SN z dnia 20 czerwca 1972 r., V KRN 215/72, OSNKW 1972, nr 11, poz. 173; wyrok SN z dnia 26 września 1972 r., V KRN 387/72, LEX nr 21517).

W niniejszej sprawie Sąd potraktował jako okoliczności łagodzące młody wiek oskarżonej, jej dotychczasową niekaralność (karta karna k. 194, 327), dobrą opinię, jaką cieszyła się w szkole oraz w miejscu zamieszkania (wywiad środowiskowy k. 198-200). Sąd oceniając stopień winy oskarżonej, jako czynnik go obniżający uznał jej właściwości i warunki osobiste, o których była mowa w opiniach dotyczących oskarżonej. Zwrócono w nich uwagę w szczególności na nieumiejętność samodzielnego podejmowania decyzji. Mowa jest w nich bowiem m.in. o niedojrzałości, „nikłym wglądzie w mechanizmy swojego postępowania” i „wyuczonej bezradności”, co miało wpływ na zachowanie oskarżonej w trakcie popełniania czynu (opinia z aresztu śledczego k.441-442, opinia sądowo-psychiatryczna k.521-544). Stopień winy oskarżonej znacząco zmniejsza również fakt, iż czynu nie dokonała własnoręcznie, choć – co zostało podkreślone wyżej - nie pełniła również bynajmniej roli biernego obserwatora, czy pomocnika, w pełni utożsamiając się z działaniami podjętymi przez głównego wykonawcę – matkę oskarżonej.

Sąd uznał, iż wysoka szkodliwość społeczna czynu oskarżonej nie ulega żadnej wątpliwości. Godził on w dobro najwyżej chronione przez ustawodawcę – życie ludzkie. Ponadto dokonany został na istocie niezwykle delikatnej i bezbronnej - jaką jest nowonarodzone dziecko – przez matkę, a zatem osobę mającą szczególny obowiązek je chronić.

Czyn oskarżonej popełniony został umyślnie w zamiarze bezpośrednim pozbawienia życia, w którego wypadku stopień winy jest wyższy niż w przypadku zamiaru ewentualnego (o nieumyślności nie wspominając) w sposób okrutny i bulwersujący.

W związku z powyższym spośród dyrektyw wymiaru kary wskazanych w art. 53 § 1 oraz § 2 k.k. Sąd położył również nacisk na kształtowanie świadomości prawnej społeczeństwa, a więc prewencji w jej ogólnym znaczeniu. Wysokość wymierzonej kary powinna bowiem oddziaływać przede wszystkim na społeczeństwo, stanowiąc ostrzeżenie dla osób, które mogą się znaleźć w podobnej sytuacji, i podkreślając znacznie życia ludzkiego, które państwo chroni w każdym wypadku i na każdym jego etapie – od narodzin do zgonu. Jednocześnie jednak Sąd zgodził się jednocześnie z trafną tezą wyrażoną w wyroku Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu, iż „kształtowanie świadomości prawnej społeczeństwa związane jest ściśle z dyrektywą stopnia społecznej szkodliwości czynu oraz dyrektywą stopnia winy, zwaną też dyrektywą sprawiedliwościową. Tylko bowiem kara wymierzona w granicach winy sprawcy, a jednocześnie współmierna do stopnia społecznej szkodliwości konkretnego czynu, jest karą sprawiedliwą, pozytywnie wpływającą na społeczeństwo, budzącą aprobatę dla jej wymiaru, co z kolei stwarza warunki do umocnienia i kształtowania świadomości prawnej społeczeństwa” (wyrok SA we Wrocławiu z dnia 13 marca 2003 r., II AKa 47/03, OSA 2003, z. 10, poz. 99).

Wymierzając karę 10 lat pozbawienia wolności Sąd uznał, że będzie ona zgodna z dyrektywami wymiaru kary wyrażonymi w art. 53 k.k. Zdaniem Sądu jest ona proporcjonalna do stopnia winy oraz społecznej szkodliwości czynu. Jej wysokość powinna również spełnić wymogi prewencji zarówno generalnej, w postaci kształtowania świadomości prawnej społeczeństwa, jak i szczególnej, stanowiąc realizację celu wychowawczego wobec oskarżonej.

Zaliczenie okresu tymczasowego aresztowania od dnia zatrzymania do chwili wydania wyroku wynika z art. 63§1 kk.

O zbędnych dla postępowania dowodach rozstrzygnięto w oparciu o art. 250§2 kpk.

Uznając, że uiszczenie kosztów sądowych, ze względu na sytuację materialną oskarżonej byłoby zbyt uciążliwe, Sąd na podstawie art. 624 § 1 kpk, zwolnił ją od obowiązku ich ponoszenia.

Na podstawie § 2 ust. 1 i 3, § 14 ust. 2 pkt 5 oraz § 16 Rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości z dnia 28 września 2002 roku w sprawie opłat za czynności adwokackie oraz ponoszenia przez Skarb Państwa kosztów nieopłaconej pomocy prawnej udzielone z urzędu (Dz.U. nr 163, poz. 1348, ze zm.) zasądzono od Skarbu Państwa na rzecz adw. E. R. kwotę 1697,40 zł tytułem wynagrodzenia za obronę wykonywaną z urzędu.