Pełny tekst orzeczenia

POSTANOWIENIE Z DNIA 22 CZERWCA 2004 R.
V KK 70/04
Zniesławienie dokonane ze świadomością nieprawdziwości informacji
i ocen o postępowaniu oraz właściwościach innej osoby (art. 212 § 1 i 2
k.k.) nigdy nie służy obronie społecznie uzasadnionego interesu (art. 213 §
2 k.k.).
Zachowanie takie nie korzysta z ochrony udzielanej wolności wypo-
wiedzi i prawu do krytyki przez art. 31 ust. 3 Konstytucji Rzeczypospolitej
Polskiej, ani art. 10 ust. 2 Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Czło-
wieka i Podstawowych Wolności.
Przewodniczący: sędzia SN H. Gradzik.
Sędziowie SN: R. Sądej, J. Skwierawski (sprawozdawca).
Sąd Najwyższy w sprawie Andrzeja M. skazanego za przestępstwo
określone w art. 212 § 2 k.k., po rozpoznaniu w Izbie Karnej na rozprawie,
w dniu 22 czerwca 2004 r., kasacji wniesionej przez Rzecznika Praw Oby-
watelskich, na korzyść skazanego od wyroku Sądu Okręgowego w S. z
dnia 26 listopada 2003 r., utrzymującego w mocy wyrok Sądu Rejonowego
w S. z dnia 8 listopada 2002 r.,
o d d a l i ł kasację (...).
U Z A S A D N I E N I E
Sąd Rejonowy w S. wyrokiem z dnia 8 listopada 2002 r. uznał An-
drzeja M. za winnego tego, że „w okresie od 4 do 11 lutego 2001 r. w P.,
2
działając w wykonaniu z góry powziętego zamiaru, będąc redaktorem na-
czelnym Tygodnika Regionalnego „Wieści P.”, w wydaniach gazety z dnia 4
lutego 2001 r. i z dnia 11 lutego 2001 r. pomówił Piotra M. o właściwości
lub postępowanie mogące poniżyć go w opinii publicznej lub narazić na
utratę zaufania potrzebnego do zajmowania stanowiska Rzecznika Praso-
wego Zarządu Gminy w P. oraz Naczelnika Wydziału Promocji i Informacji
Urzędu Gminy w P., w ten sposób, że umieścił w treści gazety nieprawdzi-
we zarzuty wyrażające się w zestawieniu czytelnej fotografii biletu wizyto-
wego Piotra M. z wyraźnie widocznym jego imieniem i nazwiskiem z tytu-
łem „Promocja kombinatorstwa”, a nadto w stwierdzeniach, że „(...) tylko
jakiś szantaż, niezrozumiałe partyjne szachy mogły wynieść M. na funkcję
naczelnika” oraz, że Piotr M. „pozwala sobie (...) na zniechęcanie klientów
do współpracy z innymi nośnikami reklamy czyniąc sobie niedozwolony
użytek z pełnionej funkcji publicznej”, to jest popełnienia przestępstwa
określonego w art. 212 § 1 k.k. w zw. z art. 12 k.k. i – na podstawie art. 212
§ 1 k.k. – wymierzył karę 3 miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym
zawieszeniem jej wykonania na dwuletni okres próby.
Na podstawie art. 72 § 1 pkt 2 k.p.k. Sąd zobowiązał oskarżonego do
„przeproszenia pokrzywdzonego poprzez zamieszczenie na pierwszej stro-
nie Tygodnika Regionalnego «Wieści P.» – w terminie miesiąca od upra-
womocnienia się wyroku – oświadczenia następującej treści: Oświadczam,
że informacje dotyczące Piotra M. podane przeze mnie do publicznej wia-
domości w «Wieściach P.» z dnia 11 lutego 2001 r., o „kombinatorstwie”
oraz „zniechęcaniu klientów do współpracy z innymi nośnikami reklamy” i
„czynieniu sobie niedozwolonego użytku z pełnionej funkcji publicznej” są
nieprawdziwe i mogły narazić Piotra M. na utratę zaufania potrzebnego do
pełnionych przez niego funkcji. Przepraszam wszystkich, których wprowa-
dziłem swoimi artykułami w błąd.”
3
Po rozpoznaniu apelacji wniesionych przez oskarżonego i jego
obrońcę, Sąd Okręgowy w S. wyrokiem z dnia 26 listopada 2003 r. utrzy-
mał w mocy zaskarżony wyrok.
Kasację od wyroku Sądu Okręgowego wniósł – na podstawie art. 521
k.p.k. – Rzecznik Praw Obywatelskich, zaskarżając wyrok „w całości na
korzyść Andrzeja M.”. W kasacji podniesiono zarzut „rażącego i mogącego
mieć istotny wpływ na treść zaskarżonego orzeczenia naruszenia art. 4 i
art. 457 § 2 k.p.k., polegającego na niedokonaniu wszechstronnej kontroli
przez sąd odwoławczy, poprzez zaniechanie dokonania analizy wyroku
Sądu pierwszej instancji z punktu widzenia prawa do wolności wypowiedzi,
wyrażonego w art. 10 Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i
Podstawowych Wolności (Dz. U. z 1993 r. Nr 61, poz. 284 ze zm.) w zw. z
art. 91 ust. 1 Konstytucji RP – i w konsekwencji nieuwzględnienie przez
sąd odwoławczy okoliczności przemawiających na korzyść oskarżonego”.
Autor kasacji zawarł w niej wniosek o uchylenie zaskarżonego wyroku i
przekazanie sprawy Sądowi Okręgowemu w S. do ponownego rozpozna-
nia w postępowaniu odwoławczym.
W pisemnej odpowiedzi na kasację oskarżyciel prywatny wniósł o jej
oddalenie utrzymując, że nieuwzględnienie realiów sprawy powoduje, iż
argumentacja zawarta w kasacji oraz przytoczone w niej poglądy wyrażone
w orzeczeniach Europejskiego Trybunału Praw Człowieka nie znajdują za-
stosowania w niniejszej sprawie.
Sąd Najwyższy zważył, co następuje:
Kasacja nie jest zasadna.
Zakres kontroli Sądu Najwyższego wyznaczają w niniejszej sprawie
granice zaskarżenia i podniesionych zarzutów (art. 536 k.p.k.); nie zacho-
dzi przy tym żaden z wypadków określonych w art. 435, 439 i 455 k.p.k.
Treść podniesionego w kasacji zarzutu pozwala przyjąć, że Autor ka-
sacji upatruje jej podstawy w uchybieniu polegającym na „zaniechaniu”
4
przez Sądy orzekające rozważenia normatywnych konsekwencji prawa do
wolności wypowiedzi, w wyniku czego doszło do nieuwzględnienia okolicz-
ności przemawiających na korzyść skazanego (naruszenie art. 4 k.p.k. i art.
457 § 2 k.p.k. – powinno być: art. 457 § 3 k.p.k., przyp. SN). W treści za-
rzutu nie skonkretyzowano okoliczności, które przemawiałyby na korzyść
skazanego, gdyby Sądy orzekające rozważyły konsekwencje postanowień
art. 10 Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych
Wolności (zwanej dalej Konwencją) i art. 91 ust. 1 Konstytucji Rzeczypo-
spolitej Polskiej. Nie wskazano nawet, czy okoliczności te miałyby znacze-
nie dla ustaleń w sferze winy, czy wyłącznie w zakresie rodzaju ingerencji,
w tym w szczególności kary i jej wymiaru.
Wątpliwości wynikających z nazbyt ogólnego sformułowania zarzutu
kasacji nie usuwa treść argumentacji zaprezentowanej w jej uzasadnieniu.
W obszernej, pierwszej części uzasadnienia przedstawiono stan prawny i
poglądy dotyczące prawa do wolności wypowiedzi, jego znaczenia dla spo-
łeczeństwa demokratycznego i obowiązku bezpośredniego zastosowania w
wewnętrznym obrocie prawnym zarówno art. 10 Konwencji, jak i odnoszą-
cego się do przepisów tego artykułu orzecznictwa Europejskiego Trybunału
Praw Człowieka w Strasburgu (zwanego dalej Trybunałem). Poglądy te nie
budzą żadnych istotnych kontrowersji, podobnie jak treść i motywy wska-
zanych w kasacji orzeczeń Trybunału i rozstrzygnięć Sądu Najwyższego.
W tej części kasacji wyrażono jednak przekonanie, że „wzięcie pod uwagę
powyższych standardów mogłoby – zdaniem Autora kasacji (przyp. SN) –
spowodować korzystniejszą dla oskarżonego ocenę zachowania”. Wyraże-
nie takiego przekonania może prowadzić do wniosku, zgodnie z którym Au-
tor kasacji kwestionuje w ogóle zasadność uznania skazanego za winnego
popełnienia występku przypisanego mu przez Sądy. Wszak wśród argu-
mentów kasacji w tej części zaprezentowano m.in. wyrażony przez Trybu-
nał pogląd, iż „granice dopuszczalnej krytyki są szersze w stosunku do po-
5
lityków i ich działań publicznych, niż wobec osób prywatnych” (Lingens
przeciwko Austrii) – co mogłoby wskazywać na to, że Autor kasacji czyn
przypisany skazanemu uznaje za legalny czy to jako pozbawiony znamion
czynu zabronionego, czy też z powodu wyczerpania znamion kontratypu
prawa do krytyki, wyłączającego bezprawność czynu.
Dla oceny granic podniesionego w kasacji zarzutu znaczący jest fakt,
iż w pozostałej części uzasadnienia kasacji przedstawiono argumentację,
której istotą jest niewątpliwie kwestionowanie „nieproporcjonalności inge-
rencji”, poprzez wskazanie na potrzebę rozważenia, czy wymierzenie orze-
czonej kary było ingerencją „konieczną” w rozumieniu art. 10 ust. 2 Kon-
wencji. Ta część kasacji zdaje się zatem przeczyć zamiarowi kwestiono-
wania winy, a nawet sugerować, że w tym zakresie rozstrzygnięcie Sądów
akceptuje. W każdym razie, skonkretyzowany charakter argumentacji tej
części uzasadnienia kontrastuje z pierwszą jego częścią, w której niekon-
trowersyjne, ogólne poglądy zaprezentowano bez jakiegokolwiek wskaza-
nia, które z nich, i w jakim stopniu czy zakresie pozostają w sprzeczności
lub choćby w merytorycznym związku z realiami niniejszej sprawy oraz kie-
runkiem i treścią prawomocnego wyroku. Gdyby nawet jednak przyjąć, że
pierwszą część kasacji uznać należy za wywód wprowadzający w zagad-
nienie swobody wypowiedzi i prawa do krytyki, i uzasadniający w ten spo-
sób potrzebę rozważenia proporcjonalności ingerencji (art. 10 ust. 2 Kon-
wencji) – to i wówczas niejasne pozostaje czy „konieczność” jest – według
Autora kasacji – warunkiem prawnej dopuszczalności ingerencji, czy ogra-
niczeniem odnoszącym się tylko do rodzaju ingerencji, a zwłaszcza wymia-
ru kary.
Ostatecznie, podkreślona wyżej niejasność, choć nie pozwala rozpo-
znać realnego znaczenia poszczególnych twierdzeń kasacji dla niniejszej
sprawy, nie stanowi formalnej przeszkody do objęcia rozważaniami również
kwestii legalności ingerencji. O zamiarze wywołania kontroli kasacyjnej i w
6
tej kwestii świadczyć może zamieszczone w kasacji stwierdzenie, że „gra-
nice dozwolonej krytyki, w przypadku gdy przedmiotem postępowania jest
zachowanie dziennikarza polegające na publikowaniu na łamach czasopi-
sma materiałów odnoszących się do działalności polityków, są wyznaczone
nie tylko przez odpowiednie uregulowania kodeksu karnego, lecz także
przez przepis art. 10 Konwencji oraz odnoszące się do niego orzecznictwo”
Trybunału. Z wyrażonego w tym stwierdzeniu poglądu wynika, iż Autor ka-
sacji dopuszcza możliwość, że w niniejszej sprawie bezprawność czynu
skazanego, stwierdzona z uwzględnieniem przepisów art. 212 i 213 k.k.,
nie musi oznaczać, iż czyn ten – oceniony z zastosowaniem standardów
wynikających z art. 10 Konwencji – pozostaje nadal bezprawny. Nie prze-
sądzając a priori kwestii różnicy w zakresie unormowania wyłączenia od-
powiedzialności między obu wskazanymi regulacjami prawnymi, istotne jest
rozważenie czy różnica ta – jeżeli istnieje – ma istotnie, uwzględniając cha-
rakter czynu, znaczenie w niniejszej sprawie.
Rozważania w tym zakresie, a także w zakresie dotyczącym kary na-
leży poprzedzić przedstawieniem ustaleń faktycznych dokonanych in con-
creto przez Sądy orzekające. Ustalenia te nie są wprawdzie w jakimkolwiek
stopniu kwestionowane w kasacji, niemniej potrzeba zaprezentowania naji-
stotniejszych przedmiotowych i podmiotowych okoliczności charakteryzują-
cych czyn przypisany skazanemu pozostaje w ścisłym związku z podnie-
sionym w kasacji zarzutem uchylenia się Sądów orzekających od obowiąz-
ku dokonania prawnej oceny czynu z uwzględnieniem kryteriów wskaza-
nych w art. 10 Konwencji. Warunkuje to również możliwość dokonania kon-
frontacji tez i poglądów wskazanych w kasacji z konkretnym czynem, od
czego zależy ustalenie ich znaczenia w rozpoznawanej sprawie.
Skazany Andrzej M. w wydawanym przez siebie lokalnym (rejon
Gminy P.) tygodniku „Wieści P.” w artykule zamieszczonym w tym piśmie
odniósł się krytycznie do inicjatywy wydawania przez organ wykonawczy
7
samorządu terytorialnego odrębnego tygodnika („Informator P.”), przezna-
czonego dla społeczności tej samej gminy. Podstawą tej krytycznej opinii,
wyrażonej niezwłocznie po ukazaniu się pierwszego numeru konkurencyj-
nego tygodnika, było założenie, iż wydawnictwo to może być jedynie środ-
kiem propagandowym władzy samorządowej, nie spełniającym wymogu
rzetelnego informowania. Niezależnie od kwestii racjonalności takiego po-
glądu, nie znajdującego żadnego potwierdzenia w treści pierwszego nume-
ru pisma, i niezależnie także od kontrowersyjności poglądu odmawiającego
innemu podmiotowi prawa do korzystania z wolności prasy – kwestia ta, co
oczywiste, nie stanowiła przedmiotu postępowania w niniejszej sprawie.
Przedmiotem tym stały się natomiast te wypowiedzi zamieszczone w
tej i następnej publikacji Andrzeja M., które dotyczyły bezpośrednio osoby
Piotra M., pełniącego w Zarządzie Gminy funkcję Naczelnika Wydziału
Promocji i Informacji Gminy i inicjatora wydawania „Informatora P.”. Treść
tych wypowiedzi, które stanowiły zniesławienie, przytoczona została w opi-
sie czynu przypisanego skazanemu. Nie dysponował on w chwili publikacji
żadnymi danymi, które wskazywałyby na istnienie przedstawionych przez
niego faktów lub stanowiłyby usprawiedliwienie dla zaprezentowanych
ocen. Żadnych okoliczności przekonujących o istnieniu opublikowanych
faktów, czy uprawdopodobniających choćby oceny dotyczące sylwetki i po-
stępowania Piotra M. nie ujawniono również w całym przebiegu postępo-
wania sądowego, mimo uwzględnienia wniosków dowodowych skazanego.
W postępowaniu tym przeprowadzono dowód prawdy w zakresie faktów, a
także dowody niezbędne dla wykazania, czy istniały okoliczności uzasad-
niające treść negatywnych ocen wyrażonych w publikacjach. W wyniku
tych czynności trafnie i zgodnie z treścią ujawnionych dowodów ustalono,
że zarzuty podniesione przez Andrzeja M. publicznie, w środku masowego
komunikowania, były nieprawdziwe. Niezgodne z prawdą były również inne
zawarte w tych publikacjach informacje dotyczące pokrzywdzonego. Sąd
8
nie uznał ich wprawdzie za zniesławiające, lecz miały one w tej sprawie
znaczenie polegające na tym, że służyły do wytworzenia u czytelnika prze-
konania o prawdziwości faktów i ocen objętych opisem czynu. W uzasad-
nieniach zapadłych rozstrzygnięć przedstawiono wyczerpująco treść dowo-
dów oraz oceny i wnioski wynikające z ich analizy.
Ustalenia Sądów orzekających nie pozostawiają żadnych wątpliwo-
ści, że fakty, o których skazany informował w swoich artykułach nie miały
miejsca. Pokrzywdzony nie zniechęcał klientów do korzystania z innych
nośników reklamy, nie nadużywał pełnionej funkcji publicznej, nie krytyko-
wał lokalnych mediów i nie opiewał własnych zasług. Z tego samego po-
wodu nie znajdowało żadnego usprawiedliwienia sformułowane – na pod-
stawie tak stworzonych faktów – stwierdzenie, że pokrzywdzony „już w
pierwszym numerze” wydawanego pisma „daje wyraz swej postawy poli-
tycznej”, a nawet „celuje w partyjnictwie”. W kontekście, w jakim zamiesz-
czona została ta ostatnia ocena, ma ona – wbrew stanowisku Sądu Rejo-
nowego – jednoznacznie pejoratywne znaczenie. Przedstawia ona osobę
pełniącą funkcję publiczną, jako niezdolną do obiektywnego postrzegania
rzeczywistości, czynienia racjonalnych ocen i powodowaną dbałością o in-
teresy wyłącznie własnego ugrupowania z ignorowaniem interesu publicz-
nego. Należy dodać, że w pierwszym numerze pisma nie ma żadnej wypo-
wiedzi pokrzywdzonego.
Fotograficzno-graficzny zabieg ilustrujący stronę tytułową „Wieści P.”
w połączeniu ze związanym z nim tekstem informuje czytelników, że dzia-
łalność pokrzywdzonego, Naczelnika Wydziału Promocji Gminy, jest „pro-
mocją kombinatorstwa”. Całość wypowiedzi, znajdującej kumulację i pod-
sumowanie w części ilustracyjnej, jest w swej treści zupełnie jasną odpo-
wiedzią udzieloną przez skazanego w nieznanej mu kwestii, bez podjęcia
choćby próby sprawdzenia okoliczności faktycznych. Pokrzywdzony od
chwili podjęcia pracy w Urzędzie Gminy – jak ustalono w toku postępowa-
9
nia – zaprzestał prowadzenia własnej agencji reklamowej. Jest oczywiste,
że nawet gdyby prowadził ją nadal, to i wówczas nie uzasadniałoby to wca-
le – bez ustalenia konkretnych okoliczności o przeciwnej wymowie – twier-
dzenia o jego nieuczciwości. Natomiast zaniechanie sprawdzenia czy takie
okoliczności istnieją, a zwłaszcza pominięcie – łatwego w praktyce – usta-
lenia, czy pokrzywdzony agencję tę nadal prowadzi, było w tych warunkach
świadomym, publicznym pomówieniem o nieuczciwość, przybierającym w
publikacji przemyślaną, spektakularną formę wyrazu. Kombinatorstwo jest
synonimem nieuczciwości, skłonności do podejmowania nielegalnych
przedsięwzięć i oszukańczych interesów. Zwrot „promocja kombinator-
stwa”, choć może sugerować, że pokrzywdzony „tylko” propaguje takie
sposoby postępowania, jest w istocie zręcznym wykorzystaniem treści jego
działalności publicznej, odzwierciedlonej w nazwie stanowiska – dla
wzmocnienia efektu wynikającego z kontrastu negatywnej sylwetki i cha-
rakteru pełnionej funkcji. Przekazanie informacji o postawie, sylwetce oraz
sposobie postępowania pokrzywdzonego uczynione zostało publicznie w
sytuacji, w której – na czas pełnienia swej funkcji – zawiesił działalność
swojej firmy.
W sprawie niniejszej do czasu zakończenia postępowania nie ujaw-
niono również żadnych okoliczności, które w jakimkolwiek stopniu uzasad-
niałyby prezentowane w publikacjach skazanego oceny dotyczące sposobu
objęcia urzędu przez pokrzywdzonego. Stwierdzenie: „logicznie rzecz bio-
rąc, tylko jakiś szantaż, niezrozumiałe partyjne szachy mogły wynieść M.
na funkcję naczelnika” – obok zamieszczonej w innym miejscu opinii,
zgodnie z którą pokrzywdzony „jest koszmarnym snem”, przedstawiają
urzędnika jako osobę w tak wysokim stopniu nieodpowiednią do pełnienia
powierzonej mu funkcji, że nie jest logicznie możliwe, aby osoba taka mo-
gła otrzymać ten urząd w sposób zgodny z powszechnie przyjmowanymi
regułami. Piszący, zorientowany przecież w sprawach publicznych, nie
10
mógł nie mieć przy tym świadomości, że o obsadzie personalnej decyduje
w takich wypadkach koalicja ugrupowań dysponujących większością w ra-
dzie gminy, i że ten właśnie sposób obsady stanowisk, powszechny w poli-
tycznej praktyce, nie narusza utrwalonych reguł postępowania. Z opinii
przytoczonych wyżej, przedstawionych publicznie lokalnej społeczności
wynika natomiast przekonanie piszącego, iż kandydatura Piotra M. była tak
dalece niestosowna, że te zwykłe reguły nie mogły być wystarczające. Jest
zrozumiałe, że przedstawienie określonych okoliczności świadczących o
istnieniu wiarygodnych podstaw takiego przekonania, przesądzałoby o
działaniu pozostającym w granicach prawa do dziennikarskiej krytyki i pra-
wa do swobody wyrażania opinii. W tym jednak wypadku opinie te nie miały
żadnych podstaw, ani w przedstawianych wyżej niezgodnych z prawdą fak-
tach, ani w jakichkolwiek innych zaszłościach. Wyrażają one posiadane wy-
łącznie przez ich autora przekonanie, że pokrzywdzony pozbawiony jest
nie tylko moralnych i zawodowych kwalifikacji do pełnienia funkcji, lecz tak-
że w ogóle niestosowny w takim stopniu, że żadne uczciwe i rozsądnie
pojmowane kryteria jego wyboru nie mogły być stosowane.
Stronę podmiotową czynu charakteryzuje przede wszystkim i w bar-
dzo istotny sposób fakt, iż skazany w chwili publikacji wiedział, że opisywa-
ne przez niego fakty nie miały miejsca, a formułowane oceny nie wynikają z
żadnych znanych mu okoliczności faktycznych. W czasie przygotowywania
publikacji nie podjął bowiem czynności zmierzających do ustalenia okolicz-
ności przydatnych dla treści wypowiedzi, a zwłaszcza ocen dotyczących
kompetencji pokrzywdzonego, jego uczciwości i sposobu pełnienia obo-
wiązków. Zdecydowanie negatywne oceny niweczyły w opinii publicznej
jego dotychczasowy dorobek zawodowy i przedstawiały go jako niegodne-
go zaufania potrzebnego dla wykonywania jego obowiązków. Oczywistym, i
objętym zamiarem skazanego, skutkiem tych ocen było jednocześnie za-
kwestionowanie osobowości i sylwetki podejrzanego, jako człowieka lek-
11
ceważącego zasady ludzkiej i zawodowej przyzwoitości. Ujmując rzecz la-
pidarnie, po lekturze publikacji skazanego czytelnik nie mógł mieć wątpli-
wości, że w Zarządzie Gminy pracuje człowiek, który nie powinien pełnić
funkcji publicznej.
Trzeba podkreślić, że zawarte w publikacjach stwierdzenia odniesio-
ne zostały do osoby, której skazany nie znał ani osobiście, ani z treści pu-
blicznych wystąpień, nie znał jej zawodowej przydatności, ocen jego do-
tychczasowej zawodowej działalności, ani jego postawy jako urzędnika – a
te właśnie kwestie uczynił przedmiotem swych publikacji. Piszący nie sko-
rzystał z możliwości skonfrontowania celowości i podstaw swego zamie-
rzenia z doświadczeniem bezpośredniej rozmowy z pokrzywdzonym. Zre-
zygnował ze sposobności do poczynienia własnych bezpośrednich spo-
strzeżeń, nie dopuszczając możliwości ewentualnej weryfikacji swego sta-
nowiska. Tymczasem potrzebę takiego postąpienia dyktował dodatkowo
fakt, iż pokrzywdzony w chwili pierwszej publikacji pracował w Urzędzie
Gminy dopiero miesiąc, a funkcję naczelnika pełnił od zaledwie kilku dni.
Niewątpliwa determinacja w zniesławianiu pokrzywdzonego nie pozwoliła
skazanemu skorygować swego postępowania, także po otrzymaniu w krót-
kim czasie kolejnych sprostowań Piotra M. Żadnego z nich nie opublikował
i nigdy nie poinformował pokrzywdzonego o przyczynach odmowy ich opu-
blikowania. Ta sama determinacja spowodowała natomiast opublikowanie
ośmieszającego komentarza do nieopublikowanych sprostowań, wraz z
zarzutem „niezrozumienia pojęcia wolności prasy”. Teksty wszystkich spro-
stowań utrzymane były w rzeczowym i spokojnym tonie.
Skazany twierdził w toku procesu, że sprawdzał fakty w zakresie
wszystkich kwestii podejmowanych w publikacjach, a wszystkie opisane
przez niego okoliczności są zgodne z prawdą. Deklaracje te są sprzeczne z
innymi jego stwierdzeniami, objaśniającymi charakter poszczególnych wy-
powiedzi. Andrzej M. przyznaje bowiem, komentując zarzut zniechęcania
12
reklamodawców i nadużywania stanowiska, że „w żadnej publikacji nie opi-
sywał sposobu, w jaki Piotr M. zniechęca, a jedynie sygnalizuje problem na
dużym poziomie ogólności”. Komentarz ten uzupełnia wskazaniem osób,
które były zniechęcane do współpracy z redakcją „Wieści P.”. Żadna z tych
osób nie była klientem „Wieści P.” w znaczeniu zabiegającego o odpłatne
zamieszczanie reklam. Rzecz w tym, że nawet użycie w publikacji „dużego
stopnia ogólności” nie pozostawia wątpliwości co do przedmiotu naganne-
go postępowania Piotra M. – tymczasem Andrzej M., usprawiedliwiając tę
wypowiedź wskazuje na inny przedmiot. Czymś innym jest przecież zarzut
zniechęcania klientów do korzystania z usług określonego pisma i naduży-
cia pełnionej funkcji publicznej, a czym innym podejmowanie przez Piotra
M. w granicach jego obowiązków zwykłych decyzji dotyczących zatrudnie-
nia czy zlecania określonym osobom pracy na rzecz wydawanego przez
Zarząd Gminy „Informatora P.”. Decyzje te, gdyby Andrzej M. opisał je tak,
jak w pismach procesowych, nie mogły stanowić przyczyny pomówienia i
nie stałyby się przedmiotem postępowania. Sam skazany ujawnia zatem,
że okoliczności nie dające podstaw do formułowania jakiegokolwiek zarzu-
tu wykorzystał – bez ujawnienia ich – do opublikowania zarzutu, jakiego
one w żadnym stopniu nie uzasadniały. W tym wypadku „duży stopień
ogólności” podyktowany był koniecznością, skoro okoliczności uzasadnia-
jące zarzut nie istniały, a przytoczenie rzeczywistych okoliczności ujawnia-
łoby ich nierelewantność dla treści zarzutu. Nie budzi wątpliwości umyślny i
świadomy charakter tego zniesławiającego zabiegu.
Podobnie niefrasobliwie komentuje Andrzej M. passus dotyczący
sposobu uzyskania przez pokrzywdzonego nominacji na stanowisko na-
czelnika. Twierdzi bowiem, że pojęcie „szantaż” użyte zostało w trybie
przypuszczającym, „gdyż miałem przesłanki do przypuszczeń co do faktu
jego zaistnienia, dlatego też moje wypowiedzi są gatunkiem spekulacji” –
wyjaśniając jednocześnie Sądowi, iż spekulacja to „przedstawianie przy-
13
puszczeń na określony temat”. Pomijając w tym miejscu fakt, iż – jak wyka-
zało postępowanie dowodowe – piszący nie dysponował wcale racjonal-
nymi przesłankami do tego rodzaju przypuszczeń, podkreślenia wymaga
niedostrzeganie, że spekulacje nie stanowią uprawnionej podstawy do for-
mułowania treści pomawiających wskazaną personalnie osobę.
W kwestii „promocji kombinatorstwa” skazany przyznaje wprost, że
żadnymi w tym zakresie dowodami nie dysponował i zmierzał jedynie do
wyjaśnienia sprawy. Fakt, iż pokrzywdzony w skardze prywatnej twierdzi –
wywodzi Andrzej M. – że nie wykorzystywał pełnionej funkcji dla osiągania
korzyści przez jego firmę, jest „satysfakcjonującym potwierdzeniem” sensu
wyrażonej w publikacji troski o oddzielenie funkcji publicznej od interesów
prywatnych. Stanowisko takie wymaga komentarza. Przede wszystkim,
tekst zamieszczony pod ilustracją nie określa jednoznacznie przedmiotu
żądanego wyjaśnienia. Nie wiadomo więc czy wyjaśnienia wymaga fakt
prowadzenia nieuczciwych interesów, czy ich okoliczności. Wątpliwość tę
rozstrzyga jednak w odbiorze czytelnika tytuł publikacji (pozbawiony znaku
zapytania) w powiązaniu z treścią ilustracji. Konstrukcja publikacji jest za-
tem świadomym nadużyciem, polegającym na przedstawieniu jako faktu –
mimo nieustalenia przez piszącego okoliczności o znaczeniu podstawo-
wym – niczym nieusprawiedliwionego domniemania autora publikacji. Po
wtóre, oskarżyciel prywatny znacznie wcześniej, bo już w sprostowaniu
przesłanym Andrzejowi M., i nieopublikowanym przez niego, zawarł to sa-
mo stwierdzenie, co w skardze prywatnej – lecz nie stanowiło ono wówczas
dla skazanego „satysfakcjonującego potwierdzenia”, ani powodu do opubli-
kowania sprostowania czy przeproszenia pokrzywdzonego. Dla skazanego
istotna była jedynie jego osobista satysfakcja, nieistotna zaś i całkowicie
zbędna jakakolwiek rehabilitacja bezpodstawnie pomówionego przez niego
Piotra M. Przy deklarowanych przez skazanego dobrych intencjach nic nie
stało przecież na przeszkodzie, aby opublikować sprostowanie i przeprosić
14
pokrzywdzonego, nie dopuszczając do procesu sądowego, i – co znacznie
ważniejsze – czyniąc to, czego wymagało elementarne poczucie sprawie-
dliwości i przyzwoitości. Skazany nigdy tego nie uczynił, i to mimo licznych
sposobności zarówno przed wszczęciem postępowania, jak i w jego toku, a
nawet po uprawomocnieniu się wyroku – a więc wtedy, kiedy obok racji
moralnych istniał odrębnie prawnie nałożony obowiązek.
W końcu, gdyby zamiarem skazanego – jak twierdzi – było istotnie
spowodowanie jedynie wyjaśnienia określonych okoliczności, to z pewno-
ścią, gdyby działał w dobrej wierze, nie ogłaszałby publicznie i przedwcze-
śnie wiadomości o nieuczciwości pokrzywdzonego. Tylko w wypadku ujaw-
nienia faktów świadczących o wykorzystywaniu przez Piotra M. funkcji pu-
blicznej dla interesów jego prywatnej firmy adekwatne byłyby – jedno-
znacznie pomawiające go – ilustracje i tytuł publikacji, mającej czysto in-
formacyjny charakter. Pogląd, jakoby bez racjonalnych podstaw faktycz-
nych można – bez kolizji z normą prawną – pomówić wskazaną imiennie
osobę o naganne moralnie czy nawet karygodne postępowanie, tylko w ce-
lu zmuszenia jej do ustosunkowania się do zarzutu, jest i błędny i cyniczny.
Podobnie, upatrywanie w takim postępowaniu realizowania dziennikarskiej
„misji”, pełnionej w służbie interesu publicznego, słusznie budzi sprzeciw
nie tylko opinii publicznej, lecz także tej części środowiska dziennikarskie-
go, która szanuje aksjologiczne podstawy swego zawodu.
Sposób postępowania Andrzeja M. w niniejszej sprawie uwidacznia,
w jaki sposób powzięty z góry zamiar sprawić może, że okoliczności nic nie
znaczące lub nieistotne, a w każdym razie nie stwarzające podstaw dla
określonych wniosków, przedstawić można – powodując się złą wiarą i
własnym interesem – jako poważne zarzuty zniesławiające. Podmiotowe
nastawienie autora publikacji dobrze ilustruje fakt, że nawet zamieszczenie
nazwiska pokrzywdzonego w stopce redakcyjnej „Informatora P.” uznał za
wystarczającą podstawę zarzutu autoreklamy, i to zarzutu podniesionego w
15
ścisłym związku z zarzutem krytykowania innych, jako przejawu postawy
politycznej pokrzywdzonego. Przykład ten odzwierciedla i trafnie charakte-
ryzuje stałą w wypowiedziach na temat Piotra M. dysproporcję między oko-
licznościami uznawanymi przez niego za wystarczającą podstawę formu-
łowania zarzutów a rzeczywistością. O takim samym nastawieniu świadczy
także zachowanie skazanego po opublikowaniu pomówień; mimo bowiem
starań pomówionego nigdy (i do chwili obecnej) nie poinformował czytelni-
ków pisma o dostarczeniu im nieprawdziwych wiadomości. Nie opublikował
przesłanych mu sprostowań, uznając je za „absurdalne”. Nie przeprosił po-
krzywdzonego, a nałożony wyrokiem Sądu obowiązek przeproszenia ocenił
jako „ofertę” nie do przyjęcia, skoro „wszystkie informacje dotyczące Piotra
M. były prawdziwe i w odpowiedni sposób charakteryzowały jego sylwetkę”.
Nie zamieścił też w swym periodyku jakiegokolwiek własnego wyjaśnienia.
Przedstawione wyżej okoliczności charakteryzujące zachowanie An-
drzeja M. przekonują, że umyślnie, z zamiarem bezpośrednim, w celu znie-
sławienia Piotra M. pomówił go publicznie, z wykorzystaniem własnego ty-
godnika, o postępowanie i właściwości, które mogły go narazić na utratę
zaufania potrzebnego dla jego działalności publicznej, i które przedstawiały
go w ujemnym świetle z punktu widzenia zasad moralno-etycznych. Świa-
domość braku podstaw do podniesienia zniesławiających zarzutów, wyni-
kająca z rezultatów postępowania dowodowego, a także przytoczonych
wyżej wypowiedzi Andrzeja M., pozwala twierdzić, że pomówienia były ce-
lowym działaniem zmierzającym do zdeprecjonowania Piotra M. w opinii
lokalnej społeczności, jako osoby pełniącej funkcję publiczną. Skazany z
konsekwencją demonstrował w tej sprawie postawę świadczącą o tym, że
w granicach pojęcia wolności wypowiedzi i dopuszczalnej krytyki mieści się
nieskrępowana, nie licząca się z realiami dowolność w zniesławieniu wska-
zanych imiennie osób, wykluczająca przy tym możliwość uwzględnienia ich
stanowiska we własnej sprawie – i to tak przed, jak i po publikacji. W grani-
16
cach tak rozumianej wolności korzystający ze środka masowego komuni-
kowania ma zatem prawo kreowania rzeczywistości i cenzurowania
wszystkiego, co jej nie odpowiada – co pozwala pozbawić czytelnika prawa
do informacji o stanowisku pomówionego, także wtedy, kiedy przeczy on
istnieniu faktów i okoliczności, które uczyniono podstawą zniesławiającej
publikacji. Tak pojmowana swoboda w ferowaniu publicznego osądu
sprzeciwia się zasadom moralnym, normom prawa i demokratycznym
urządzeniom społecznym. Nie ma też nic wspólnego z prawem do krytyki
jakiejkolwiek osoby, w tym osoby publicznej. Prawo do obrony, także w po-
staci prawa do opublikowania sprostowania, jest cywilizacyjnym standar-
dem, a kwestionowanie tego prawa uznać trzeba za anachronizm, będący
reliktem autorytarnego, przedmiotowego traktowania osoby. W wypadku
osądzania konkretnej osoby respektowanie reguły audiatur et altera pars
nie ogranicza prawa do krytyki, lecz czyni ją moralnie uprawnioną i przez to
skuteczną. Pozwala też na rozważenie i zobiektywizowanie wypowiedzi,
albo – co szczególnie istotne – na uniknięcie bezpodstawnego pomówie-
nia. W tej ostatniej kwestii trafnie przytoczono w kasacji, obok wyrażonego
przez Trybunał poglądu, iż „granice dopuszczalnej krytyki są szersze w
stosunku do polityków”, uczynione w tym samym orzeczeniu zastrzeżenie,
zgodnie z którym „nie oznacza to oczywiście, że ktoś tylko dlatego, że jest
politykiem, może być bezkarnie szkalowany bez możliwości obrony dobre-
go imienia” (sprawa Lingens przeciwko Austrii).
Potwierdzić też należy – jako trafne – ustalenie, iż postępowanie An-
drzeja M. nie było podyktowane obroną społecznie uzasadnionego intere-
su. Podnoszenie obiektywnie nieprawdziwych zarzutów, niezależnie od te-
go czy wynika z rażącej niestaranności, nierzetelności i nieodpowiedzialno-
ści, czy z celowego posłużenia się nieprawdą (jak w niniejszej sprawie) –
nie realizuje idei swobody wypowiedzi i pozostaje ab ovo poza granicami
dopuszczalnej krytyki. Nie służy również – co oczywiste – obronie jakiego-
17
kolwiek społecznie uzasadnionego interesu. Służyć może jedynie doraź-
nym interesom zniesławiającego, nigdy zaś interesowi publicznemu, który
nie odnosi przecież żadnej korzyści z informacji fałszywej, wprowadzającej
opinię publiczną w błąd, nie dającej się zatem wykorzystać zgodnie z tym
interesem, bo nie przyczyniającej się do opisu rzeczywistości. Przeciwnie,
informacja nieprawdziwa działa na szkodę tego interesu, obniżając zaufa-
nie jej odbiorcy do źródła informacji. O ile niesporne jest zatem, że interes
prywatny może być również uzasadniony społecznie, o tyle rozważanie tej
kwestii w wypadku nieprawdziwości zarzutu jest całkowicie bezprzedmio-
towe.
W kwestii motywu działania Andrzeja M. przyjąć trzeba, że jeżeli
przyczyn determinacji i konsekwencji z jaką występował przeciwko Piotrowi
M. nie można upatrywać ani w powodach wskazywanych przez skazanego
(bo w rzeczywistości nie istniały), ani w „osobistych animozjach mających
podłoże personalne” (co trafnie podkreślano skargach apelacyjnych) – to
wcale nie wynika z tego, że skazany działał irracjonalnie. Motywy jego dzia-
łania objaśniają przekonująco okoliczności świadczące o istnieniu pilnej
potrzeby obrony interesów należącego do niego wydawnictwa, które za-
grożone zostały inicjatywą wydawania nowego pisma, a w szczególności
świadczeniem usług reklamowych, zwiększającym konkurencję na rynku
reklam.
Skazany broniąc własnego, zagrożonego interesu, mógł podjąć różne
działania zwiększające konkurencyjność swego pisma. Mógł również w
rzeczowej, publicznej wypowiedzi podjąć problematykę racjonalnego
kształtowania reguł tworzenia lokalnego rynku prasy, albo ujawnić – gdyby
dysponował taką wiedzą – ewentualne fakty świadczące o działaniu me-
chanizmów nieuczciwej i niezgodnej z prawem konkurencji. Działań takich
nie podjął, bo nie sposób uznać za nie napastliwej i emocjonalnej próby
zakwestionowania prawa lokalnego samorządu do wydawania własnego
18
pisma. Jest oczywiste, że o społecznej przydatności pisma i jego powo-
dzeniu rozstrzyga opinia jego odbiorców, a nie administracyjna ingerencja
czy opinia konkurencji, antycypująca propagandowy charakter wydawnic-
twa. Niewiara w skuteczność tej próby była w powstałej sytuacji przyczyną
ataku na cel zastępczy, a więc motywem ukierunkowanych personalnie za-
rzutów przeciwko uosabiającemu powstałe zagrożenie inicjatorowi pomysłu
wydawania pisma samorządu. Andrzej M. chciał przekonać opinię publicz-
ną, że Piotr M. jest osobą pozbawioną moralnych i zawodowych kwalifika-
cji. Bezpodstawność podniesionych zarzutów pozwala twierdzić, że działa-
nia takie podjąłby skazany w stosunku do każdej osoby pozostającej w
formalnej sytuacji pokrzywdzonego, ponieważ nie osobiste cechy i właści-
wości takiej osoby, lecz potrzeba obrony własnego dobra, była decydują-
cym motywem działania. W miejsce rzeczywistego problemu skazany stwo-
rzył nierzeczywisty wizerunek złego człowieka, z nadzieją skompromitowa-
nia go w opinii publicznej i przywrócenia stanu sprzed jego inicjatywy, w
którym władze samorządowe nie wydawały pisma posiłkującego się wpły-
wami z reklam, a wielokrotnie przychylnie przez niego oceniany poprzednik
pokrzywdzonego nie zagrażał interesom firmy Andrzeja M.
W takiej sytuacji twierdzenia skazanego, że nie miał zamiaru, a nawet
nie przewidywał, że publikacje mogą naruszać dobra osobiste Piotra M., a
krytyka była rzeczowa i nie napastliwa – nie mogą być traktowane poważ-
nie, uwzględniając wszystkie wypowiedzi dotyczące pokrzywdzonego.
Emocjonalny, zgryźliwy, (co przyznaje sam skazany) i złośliwy stosunek
„Wieści P.” do Piotra M. ujawniają liczne późniejsze publikacje, w tym in-
formacja zamieszczona w numerze 81 z dnia 1 września 2002 r. (niepodpi-
sana, a więc odredakcyjna) przedstawiająca tendencyjnie żonę pokrzyw-
dzonego jako radną – wraz z niewybrednym, niesmacznym, zupełnie nie-
potrzebnym, charakteryzującym autora, a nie opisywane osoby, domysłem
piszącego, dotyczącym także pokrzywdzonego. Ten niskiej próby materiał
19
prasowy zamieszczono w bezpośrednim sąsiedztwie pochodzącego od tej
samej redakcji komentarza na temat ... granic dopuszczalnej krytyki.
Obszerne przedstawienie wyżej okoliczności charakteryzujących za-
chowanie skazanego pozwala skoncentrować dalsze rozważania wokół
prawnych aspektów niniejszej sprawy, stanowiących podstawę argumenta-
cji zawartej w kasacji.
Na wstępie tych rozważań należy przypomnieć, że w postanowie-
niach rozdziału II Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, określających de-
klarowane i konstytucyjnie chronione wolności oraz prawa osobiste i poli-
tyczne człowieka i obywatela, do wartości tych zaliczono zarówno godność
człowieka, jako „źródło wolności i praw człowieka i obywatela”, nakazując
jej poszanowanie i ochronę władzom publicznym (art. 30 ust. 1) oraz prawo
do ochrony czci i dobrego imienia (art. 47), jak i wolność wyrażania swoich
poglądów (art. 54 ust. 1), a więc wolność wypowiedzi. Niezależnie od sta-
nowiska zajmowanego w kwestii hierarchii poszczególnych wartości i praw,
uzasadnione jest stwierdzenie, że istnieją stałe, oddziałujące wzajemnie i
wieloaspektowo zależności między stanem poszanowania każdej z tych
wartości a warunkującym ten stan i zależnym od niego jednocześnie, real-
nym wymiarem godności człowieka. Od praktyki kształtującej te powiązania
i relacje zależy społeczny proces wzmacniania lub hamowania rozwoju kul-
turowego ludzkiej cywilizacji. Już sam fakt jednoczesnego realizowania
różnych wolności i praw przysługujących każdej osobie prowadzi nieu-
chronnie do kolizji wymagających rozstrzygnięcia, której z wartości udzielić
należy ochrony, rezygnując – z konieczności – z ochrony innej wartości.
Jednym ze sposobów rozwiązywania takich kolizji jest ustanowienie praw-
nych ograniczeń w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw
ze względu na konieczność ochrony dobra powszechnego albo wolności i
praw innych osób. Rozwiązanie takie, wyznaczające prawne granice wol-
20
ności i praw, wyrażone zostało w art. 31 ust. 3 Konstytucji w postaci klau-
zuli ogólnej, dotyczącej wszystkich konstytucyjnych wolności i praw.
Wolność wypowiedzi, będąca przedmiotem niniejszych rozważań,
przysługuje również prasie, która „urzeczywistnia prawo obywateli do ich
rzetelnego informowania, jawności życia publicznego oraz kontroli i krytyki
społecznej” (art. 1 prawa prasowego). Krytyka może przybrać postać kryty-
ki spersonalizowanej, w tym wyrażającej dezaprobatę, przedstawiającej
zatem określoną osobę w wyłącznie złym świetle, a więc naruszającej jej
godność, cześć i przynależny jej szacunek. Właśnie godność i cześć jed-
nostki jest tym dobrem, które często zostaje naruszone w wyniku korzysta-
nia z wolności wyrażania swoich poglądów i prawa do krytyki.
Granice wolności słowa i dopuszczalnej krytyki wyznaczają – zgodnie
z wymaganiem formalnym wskazanym w art. 31 ust. 3 Konstytucji – usta-
wowe normy różnych gałęzi prawa. Na gruncie prawa karnego, w odniesie-
niu do omawianej problematyki zniesławienia w wyniku realizacji prawa do
krytyki, klauzulę ogólną zawartą w art. 31 ust. 3 Konstytucji konkretyzuje
treść art. 213 § 2 k.k. Przepis ten, stanowiący kontratyp dozwolonej krytyki,
wyłącza bezprawność zniesławienia ustalając, iż „nie popełnia przestęp-
stwa określonego w art. 212 § 1 lub 2 k.p.k., kto publicznie podnosi lub
rozgłasza prawdziwy zarzut służący obronie społecznie uzasadnionego in-
teresu”. Postanowienie to, precyzując granice prawnie dopuszczalnej kry-
tyki wskazuje jednoznacznie, że w tych jedynie wypadkach ustawodawca
rezygnuje z ochrony czci, godności i dobrego imienia jednostki. Poza gra-
nicami dopuszczalnej krytyki pozostaje zatem wypadek każdego innego
zachowania, nie odpowiadającego wymaganym łącznie znamionom kontra-
typu, określonym w art. 213 § 2 zd. 1 k.k. Dalsza część tego przepisu, nie
jest dla niniejszych rozważań interesująca, skoro działanie Andrzeja M. po-
zostaje poza granicami prawnie dopuszczalnej krytyki już z powodu nie-
prawdziwości podniesionych zarzutów. Podstawą odpowiedzialności ska-
21
zanego zasadnie uczyniono zatem normę typu kwalifikowanego (art. 212 §
2 k.k.) przestępstwa określonego w art. 212 § 1 k.k. Surowsza ocena
prawna w wypadku podniesienia w środku społecznego komunikowania
nieprawdziwego lub nawet prawdziwego zarzutu, lecz nie służącego obro-
nie społecznie uzasadnionego interesu, nie jest przejawem woluntaryzmu
ustawodawcy, lecz uwzględnia z wymaganą racjonalnością wyższy stopień
społecznej szkodliwości czynu i większy rozmiar krzywdy wyrządzonej jed-
nostce ze względu na zasięg i intensywność działania pomówienia. Jest
oczywiste, że surowszą odpowiedzialność ponosi na podstawie tego prze-
pisu nie tylko dziennikarz, lecz także każda osoba korzystająca ze sposob-
ności opublikowania zniesławiającej wypowiedzi w środku społecznego
komunikowania lub publikująca ją w inny sposób, porównywalny co do za-
sięgu oddziaływania.
Wprowadzenie zakazu cenzury prewencyjnej środków społecznego
komunikowania (art. 54 ust 2 Konstytucji) nie uzasadnia wniosku, że cześć,
godność i dobre imię człowieka nie podlegają ochronie – ani poglądu, że
ochrona tych wartości pozostaje odtąd wyłącznie kwestią niczym nie ogra-
niczonej woli autora wypowiedzi. Przeciwnie, funkcję wstępnej kontroli
zgodności publikacji z wymaganiami określonymi w przepisach prawa, w
tym prawa prasowego, powierza m.in. autorowi krytycznej wypowiedzi – a
w wypadku niespełnienia tych wymagań zapewnia ochronę godności po-
krzywdzonego, przewidując odpowiedzialność karną autora na podstawie
art. 212 § 2 k.k., niezależnie od przyczyny podniesienia nieprawdziwego
zarzutu.
Swoboda wypowiedzi i prawo do krytyki chronione są natomiast nale-
życie przez sam fakt wyłączenia bezprawności działania w wypadku pod-
niesienia lub rozgłoszenia zarzutu prawdziwego, służącego obronie spo-
łecznie uzasadnionego interesu. Z punktu widzenia zasad moralno-
etycznych, reguł współżycia społecznego i potrzeby ochrony powszechnie
22
akceptowanych wartości całkowicie niezrozumiałe byłoby zarówno twier-
dzenie, że swoboda wypowiedzi i prawo do krytyki realizowane są również
w wypadku podnoszenia czy rozgłaszania nieprawdziwego zarzutu znie-
sławiającego, jak i domaganie się prawnej ochrony takiego postępowania.
Te same zasady, reguły i potrzeby legły u podstaw rozwiązań prawnych
przyjętych przez przepisy prawa prasowego. Zobowiązują one do:
 urzeczywistniania prawa obywateli do ich rzetelnego informowania
(art. 1), a więc uczciwego, nie wprowadzającego błąd co do istoty
opisywanych zaszłości,
 prawdziwego przedstawiania omawianych zjawisk (art. 6),
 działania zgodnego z etyką zawodową, zasadami współżycia spo-
łecznego oraz pozostającego w granicach określonych przepisami
prawa (art. 10 ust. 1),
 zachowania szczególnej staranności i rzetelności przy zbieraniu i wy-
korzystaniu materiałów prasowych, zwłaszcza sprawdzenia zgodno-
ści z prawdą uzyskanych wiadomości lub podania ich źródła (art. 12
ust 1 pkt 1), a także
 chronienia dóbr osobistych (art. 12 ust. 1 pkt 2).
Nie budzi zatem żadnych wątpliwości zarówno fakt umiejscowienia
wskazanych obowiązków w ustawie określającej status zawodu dziennikar-
skiego, jak i wniosek, że zawarte w niej postanowienia wynikają z tych sa-
mych aksjologicznych podstaw, które przesądziły o treści normatywnych
rozwiązań konstytucyjnych i prawnokarnych. Wymagania prawdziwości in-
formacji oraz warsztatowej rzetelności stanowią więc rozstrzygające kryte-
ria ustalania granicy wolności wypowiedzi i prawa do krytyki. W doktrynie
przyjmuje się, że „granicą wolności słowa i wolności prasy jest kłamstwo;
tam gdzie się ono zaczyna, kończy się wolność prasy” (J. Sobczak: Ustawa
Prawo prasowe. Komentarz, Warszawa 1999, s. 92). Ze szczególną sta-
nowczością pogląd ten należy odnieść do granic dopuszczalnej, spersona-
23
lizowanej krytyki. W literaturze przedmiotu podkreśla się że: „informacje o
innych osobach muszą być weryfikowane w pełnym zakresie. Muszą być
one sprawdzone co do tego, czy są zgodne z prawdą lub oparte o pewne i
wiarygodne źródło informacji” (J. Sobczak – op. cit., s. 166). Według tego
samego Autora „nieprawdziwe, niesprawdzone wypowiedzi w sprawach
publicznych, oparte na plotkach i pomówieniach, kłamliwe opinie krytyczne
stanowią przekroczenie granic wolności wypowiedzi” (Ustawa Prawo pra-
sowe. Komentarz, w druku). Naruszanie godności i dobrego imienia przez
podnoszenie i rozgłaszanie nieprawdziwych zarzutów ma w naszym kręgu
cywilizacyjno-kulturowym jednoznacznie negatywną ocenę z powodu fun-
damentalnych racji moralnych i etycznych. W tym zatem zakresie ingeren-
cja prawa – respektującego te racje – w niczym nie narusza wolności wy-
powiedzi, która nie jest przecież równoznaczna z prawem do całkowitej
dowolności, ani zgodą na działanie wolnego rynku werbalnego zła, lecz
pozytywną wartością dojrzałej i odpowiedzialnej wolności. Nieprawda nie
realizuje idei wolności wypowiedzi i nie służy żadnej innej wartości, a więc i
obronie społecznie uzasadnionego interesu, bo czynienie zła nie przyspa-
rza dobra. Nie oczekuje jej również odbiorca informacji, skoro nie urzeczy-
wistnia jego prawa do informacji rzetelnej, lecz lekceważy go, dezinformuje
i traktuje przedmiotowo. Nieprawda sprzeniewierza się idei wolności wypo-
wiedzi, deprecjonując samą jej istotę. Inne rozumienie swobody wyrażania
poglądów, w tym prawa do krytyki, wyrażałoby aprobatę dla stałego obni-
żania kulturowych standardów oraz redukcji poziomu przyzwoitości, wraż-
liwości i odpowiedzialności.
Zakres udzielanej pokrzywdzonemu ochrony prawnokarnej obejmuje
– w wypadku pomówienia uczynionego publicznie – obok wypowiedzi doty-
czących faktów, także sądy wartościujące. W kwestii faktów rozstrzyganie
w przedmiocie prawdziwości – decydujące najczęściej o udzieleniu ochrony
dobremu imieniu albo wolności wypowiedzi – następuje w drodze przepro-
24
wadzenia dowodu prawdy i oceny jego wiarygodności. Okoliczność, iż sądy
wartościujące (ujemne opinie i oceny) nie poddają się podobnej weryfikacji
nie może oznaczać, że w wypadku zniesławiających ocen potrzeba praw-
nej ochrony godności osoby nie może być realizowana. Akceptowanym w
orzecznictwie i doktrynie, racjonalnym kryterium dopuszczalności krytyki w
tej postaci jest bowiem wskazanie dostatecznych podstaw faktycznych
zniesławiających ocen. W wypowiedziach skazanego, objętych opisem
przypisanego mu czynu, obok nieprawdziwych faktów są również oceny. W
realiach niniejszej sprawy nie jest przy tym istotne istnienie trudności w za-
kwalifikowaniu niektórych wypowiedzi do faktów, czy ocen. Istotne jest na-
tomiast, że pozostają one w ścisłym związku z faktami mającymi te oceny
uzasadniać, a skazany miał świadomość nieprawdziwości tych faktów. Wy-
nikający z tego oczywisty brak uzasadnienia oceny okolicznościami fak-
tycznymi jest nadużyciem wolności wypowiedzi i dopuszczalnej krytyki. Ta-
kie stanowisko wyraził Trybunał w sprawie Feldek przeciwko Słowacji w
orzeczeniu z dnia 12 lipca 2001 r. (I.C. Kamiński, Swoboda wypowiedzi ...,
Kraków 2003, s. 98), stwierdzając, że przy braku dostatecznej podstawy
faktycznej wyrażonej opinii, dochodzi do nadużycia wolności słowa. Wbrew
poglądowi komentatora, nie wynika z tego wymaganie ograniczone jedynie
do postulatu zgodnie z którym „między oceną a rzeczywistością powinien
istnieć pewien związek” (op. cit., s. 100). „Pewien”, to jakiś, jakikolwiek – co
w żadnym stopniu nie odpowiada znaczeniu zwrotu „dostateczne podstawy
faktyczne”. Pomówienie o nieuczciwość uzasadnione tylko majętnością
określonej osoby spełniałoby proponowany przez komentatora warunek
dopuszczalności krytyki, mimo oczywistego nadużycia swobody wypowie-
dzi.
Świadome przedstawienie przez skazanego w publikacjach niepraw-
dziwych faktów i informacji o właściwościach pokrzywdzonego w postaci
ocen „uzasadnionych” tymi faktami, wyklucza możliwość oceny takiego za-
25
chowania, jako odpowiadającego znamionom kontratypu określonego w
art. 41 prawa prasowego, skoro przepis ten udziela ochrony krytyce „rze-
telnej, zgodnej z zasadami współżycia społecznego”.
Z tych samych powodów niezasadne byłoby również twierdzenie, że
skazany działał w – opartym na uzasadnionych podstawach – przeświad-
czeniu, że zarzuty są prawdziwe i, że broni społecznie uzasadnionego inte-
resu. Postępowanie Andrzeja M. nie daje się bowiem usprawiedliwić dobrą
wiarą, ani działaniem w obronie takiego interesu. Niczego nie zmienia w
tych warunkach okoliczność, że publikacje dotyczyły osoby pełniącej od
kilku dni funkcję publiczną we władzach lokalnego samorządu. Skazany
podniósł bowiem ze złą wiarą nieprawdziwe zarzuty przedstawiające infor-
macje o jej nieuczciwym postępowaniu i negatywnych właściwościach, w
celu zdyskredytowania jej w opinii publicznej jedynie z powodu przejawie-
nia inicjatywy wydawniczej pozostającej w granicach powierzonych jej za-
dań – i to w sytuacji, w której inicjatywa ta mogła tylko, lecz wcale nie mu-
siała wpływać na konkurencyjność i rentowność firmy wydawniczej skaza-
nego. Przeświadczenie, o którym wyżej mowa, nie jest w obowiązującym
stanie prawnym objęte kontratypem wyłączającym bezprawność pomówie-
nia – jak miało to miejsce uprzednio (art. 179 § 2 pkt 2 k.k. z 1969 r.). Nie
oznacza to, że prawne konsekwencje wynikające z ustalenia tak określonej
podmiotowej strony czynu nie mogą być i dzisiaj rozważane (błąd, niemoż-
ność przypisania umyślności). Jednakże w realiach niniejszej sprawy roz-
ważania takie nie znajdują uzasadnienia wobec trafnych ustaleń sądów w
zakresie działania w złej wierze, zaniechania czynności i obowiązków okre-
ślonych w art. 12 prawa prasowego i świadomości podnoszenia niepraw-
dziwych zarzutów. Ustalenia te pozwalają pominąć również, jako bez-
przedmiotową w tej sprawie, kwestię zasadności i konsekwencji poglądu,
zgodnie z którym sama tylko obiektywna prawdziwość zarzutu – bez
26
uwzględnienia dziennikarskiej staranności – nie powinna przesądzać o
bezprawności działania lub jej braku.
W niniejszej sprawie nie znajduje też zastosowania żadne z pozau-
stawowych wyłączeń bezprawności. Porównanie treści postanowień Kon-
stytucji RP i Konwencji nie ujawnia istotnej dla niniejszych rozważań różni-
cy w określeniu przedmiotu ochrony. W Konstytucji jest nim „wolność wyra-
żania swoich poglądów oraz (...) rozpowszechnianie informacji” (art. 54 ust.
1), w Konwencji „prawo do swobody wypowiedzi”, które obejmuje „wolność
posiadania poglądów oraz (...) przekazywanie informacji i idei” (art. 10 ust.
1). Stwierdzenie to dotyczy również, z zastrzeżeniami nieistotnymi dla ni-
niejszej sprawy, postanowień regulujących zakres dopuszczalnych ograni-
czeń w korzystaniu z tych wolności. O ile bowiem istnieje różnica formalna,
polegająca na tym, że postanowienie Konstytucji (art. 31 ust. 3) odnosi się
do wszystkich „konstytucyjnych wolności i praw”, a Konwencja (art. 10 ust.
2) precyzuje ograniczenia odnoszące się wyłącznie do prawa swobody wy-
powiedzi – o tyle zarówno podstawy formalne, cel i warunek konieczności
ustanowienia prawnych ograniczeń określone są podobnie. Nie budzi też
wątpliwości, że oba te akty normatywne dopuszczają możliwość ingerencji
tylko w wypadku łącznego spełnienia trzech warunków: legalności, celowo-
ści i konieczności. Oba akty uznają za jeden z celów ingerencji (a więc
ograniczenia swobody wypowiedzi) „ochronę dobrego imienia innych osób”
(Konwencja) lub „ochronę wolności i praw innych osób” (Konstytucja).
Na tle powyższych uwag zaskakujący jest fakt, iż podniesiony w ka-
sacji zarzut zaniechania przez Sąd Okręgowy analizy zaskarżonego wyro-
ku „z punktu widzenia prawa do wolności wypowiedzi wyrażonego w art. 10
Konwencji”, a w konsekwencji „nieuwzględnienia (…) okoliczności prze-
mawiających na korzyść oskarżonego”, zawiera w sobie założenie, że przy-
jęty Konwencją zakres ingerencji jest węższy, a przeoczenie tego przez
sądy orzekające uniemożliwiło wydanie orzeczenia korzystniejszego dla
27
Andrzeja M. W treści zarzutu kasacji, ani w jej uzasadnieniu nie wskazano
żadnych powodów przyjęcia takiego założenia, nie znajdującego potwier-
dzenia w przedstawionej wyżej ocenie zakresu ograniczeń dopuszczalnych
na podstawie obu aktów prawnych. Trzeba zatem przyjąć, że sama istota
sprecyzowanego w zarzucie kasacji uchybienia, nie została wykazana. Nie
wskazano bowiem takiej normatywnej różnicy między obu regulacjami, któ-
ra – gdyby została przez sądy dostrzeżona – ujawniałaby korzystniejszy dla
skazanego stan prawny, wynikający z Konwencji, nieznany przy tym prawu
krajowemu. Co więcej, różnicy tej nie wskazano mimo podkreślenia, że
nieuwzględnienie art. 10 Konwencji jest sprzeczne z wynikającym z posta-
nowień ust. 91 Konstytucji obowiązkiem bezpośredniego zastosowania
Konwencji w wewnętrznym obrocie prawnym, a także nakazem pierwszeń-
stwa stosowania tego przepisu przed ustawą, „jeśli ustawy tej nie da się
pogodzić z umową”. Autor kasacji nie wskazuje przy tym w żadnej jej czę-
ści czy, i w jakim ewentualnie zakresie, występuje – w określeniu podstaw
odpowiedzialności dziennikarza za zniesławienie, albo w określeniu pod-
staw wyłączenia tej odpowiedzialności – sprzeczność między stanem pra-
wa krajowego a stanem prawnym wynikającym z art. 10 Konwencji. Nie-
możność wykazania takiej sprzeczności w niniejszej sprawie wynika, zda-
niem Sądu Najwyższego, z jej nieistnienia. Nic nie uzasadnia przecież po-
glądu, że ponoszenie przez dziennikarza odpowiedzialności karnej za
umyślne i celowe podniesienie nieprawdziwego, zniesławiającego zarzutu
pozostaje w sprzeczności z zakresem wyłączenia odpowiedzialności wyni-
kającym z art. 10 ust. 2 Konwencji. Oznacza to, że zarzut rażącego naru-
szenia zasady obiektywizmu w rozpoznaniu sprawy nie znajduje wcale
uzasadnienia w pominięciu art. 10 Konwencji, lecz – jak przekonuje uza-
sadnienie kasacji – w nieustosunkowaniu się do poglądów wyrażonych
przez Trybunał w orzeczeniach, w których wskazywano kryteria wyznacza-
jące granice wolności wypowiedzi i dopuszczalności krytyki.
28
W kasacji wskazano liczne wypowiedzi Trybunału, przy czym więk-
szość z nich, uwzględniając stopień ich ogólności, stanowi motywacyjną
podstawę tekstów uzasadnień i może być odniesiona do każdej sprawy do-
tyczącej granic dopuszczalnej krytyki. W żadnym wypadku nie wskazano
natomiast na ich merytoryczne znaczenie w niniejszej sprawie. Co istotne,
kasacja w żadnej części i w najmniejszym stopniu nie nawiązuje do oko-
liczności czynu i jego charakteru, podobnie jak nie wskazuje również na
jakiekolwiek uchybienie w ocenie prawnej czynu. Sprawia to, że w zasadni-
czej swej części pozostaje „obok” sprawy i jej realiów, a podniesiony w niej
zarzut – w całym zakresie, w jakim miałby się odnosić do zasadności
uznania skazanego za winnego popełnienia przestępstwa – nie może być
uznany za wykazany. Konstrukcja kasacji nie pozwala stwierdzić, który z
poglądów wyrażonych przez Trybunał nie został wzięty pod uwagę – a Sąd
Najwyższy nie dostrzega możliwości uznania, by którykolwiek z poglądów
przytoczonych w kasacji znajdował zastosowanie w niniejszej sprawie. Nie
jest przy tym jasne, dlaczego Autor kasacji, skoro zdecydował się kwestio-
nować zasadność uznania skazanego za winnego, co wynika z argumen-
tacji uzasadnienia, nie podniósł zarzutu naruszenia prawa materialnego,
polegającego na błędnej interpretacji przepisu lub znamion określonego
nim czynu, wskazując na odmienną interpretację czy wykładnię przyjętą w
orzeczeniu Trybunału lub Sądu Najwyższego. Nie wypłynęłoby to na sku-
teczność kasacji, jak wynika z przedstawionych wyżej motywów rozstrzy-
gnięcia, lecz precyzowałoby prawne przyczyny zaskarżenia, pozwalając
ograniczyć powyższe rozważania do określonych, istotnych kwestii. W peł-
ni uzasadnione jest w tym miejscu stwierdzenie: „Nie można ogólnikowo
powołać się na wolność wyrażania poglądów, gdy wolność ta jest właśnie
ograniczona koniecznością ochrony dobrego imienia innej osoby” (A. Zoll,
Komentarz do KK, Kraków 1999, t. 3, s. 657).
29
Wolność wypowiedzi, w tym i prawo do krytyki nie są nieograniczone,
co jednoznacznie potwierdzają regulacje prawne. Realia niniejszej sprawy
są przekonującym dowodem potrzeby ograniczeń stypizowanych we
wszystkich aktach prawnych regulujących tę kwestię, w tym, także w – wie-
lokrotnie powoływanym w kasacji – art. 10 ust 2 Konwencji. Ingerencja do-
konana w tej sprawie nie wykracza poza ramy wyznaczone tym postano-
wieniem oraz nie narusza istoty wolności wypowiedzi i prawa do krytyki
(art. 31 ust. 3 zd. ostatnie Konstytucji). Przeciwnie, w pełni uzasadnione
jest stwierdzenie, że działa ona na rzecz ochrony wolności wypowiedzi po-
przez wskazanie na potrzebę i przyczyny wyraźnego, prawnego zróżnico-
wania zachowań pozostających w granicach odpowiedzialnego korzystania
z tej wolności, czy nawet budzących uzasadnione wątpliwości i dlatego
wymagających wnikliwej oceny – od zachowań sytuujących się jedno-
znacznie i od początku poza tymi granicami. Te ostatnie stanowią nie tyle o
naruszeniu zasad i obowiązków związanych z formułowaniem spersonali-
zowanych zarzutów (zostały bowiem całkowicie zignorowane), ile – jako
podjęte wprost i wyłącznie w celu naruszenia czci i godności innej osoby i
bez innych racji uzasadniających krytyczną wypowiedź – o rażącym nadu-
życiu, polegającym na wykorzystaniu prawa niezgodnie z jego istotą i prze-
znaczeniem.
Legalność i celowość ingerencji znajduje uzasadnienie w treści przy-
toczonych postanowień Konstytucji RP i Konwencji oraz omówionych wyżej
obowiązujących powszechnie, znanych i jasno wyrażonych normach prawa
karnego.
W kwestii warunku „konieczności” ingerencji nasuwają się następują-
ce uwagi. Zarówno w Konstytucji RP, jak i w Konwencji konieczność odnie-
siona jest do celu ustanowienia ograniczenia i stanowi uzasadnienie kie-
runku rozstrzygania w sytuacji powstałej kolizji wynikającej z konkurencji
dóbr wymagających ochrony. Żadna z wartości określonych we wskaza-
30
nych źródłach prawa jako przedmiot ochrony nie może być co do zasady
kwestionowana, i to nie tylko dlatego, że jest wartością uznaną za taką
przez normę prawa, lecz i z tego powodu, że racjonalność udzielenia jej
ochrony nie nasuwa wątpliwości. Wymaganie dotrzymania warunku ko-
nieczności ingerencji nie może zatem polegać na obowiązku każdorazo-
wego podejmowania przez sąd orzekający rozważań sprowadzających się
do kontroli ustawodawcy i rozstrzygania czy przyczyna ograniczenia wol-
ności wypowiedzi – w tym wypadku cześć, godność i dobre imię osoby –
jest w ogóle dobrem wymagającym ochrony. Przedmiotem kontroli stosują-
cego prawo może i powinna być wyłącznie kwestia czy in concreto ograni-
czenie jest konieczne, a zatem, czy okoliczności rozpoznawanej sprawy
wymagają udzielenia ochrony dobru wymienionemu w klauzuli ograniczają-
cej wolność wypowiedzi. Tak rozumiany warunek konieczności nie został w
niniejszej sprawie naruszony, w istocie nie wymagał nawet merytorycznych
rozważań, ponieważ w wypadku celowego podniesienia nieprawdziwych
zarzutów nieracjonalne byłoby uznanie, że istnieje stan kolizji wartości i po-
trzeba rozstrzygania, której z nich udzielić ochrony. Nie istnieje przecież i
nie daje się wydzielić żaden substrat, ani żaden aspekt takiej wypowiedzi,
który wyrażałby wartość podlegającą ochronie i reprezentował – w konfron-
tacji z dobrym imieniem osoby – racje drugiej „strony” konfliktu wartości.
Pozostawanie określonej wypowiedzi poza granicami wszystkich
względów, dla których wolność wypowiedzi jest wartością i podlega ochro-
nie nie uzasadnia wniosku, że sprawca mógłby jednocześnie korzystać z
jakichś szczególnych gwarancji, udzielanych ze względu na ochronę wol-
ności wypowiedzi. Po stwierdzeniu w konkretnej sprawie, że sprawca dzia-
łał ze złą wolą, byłby to wniosek nieracjonalny.
W konsekwencji, nie sposób uznać również, aby w niniejszej sprawie,
uwzględniając właśnie charakter czynu, mogły mieć zastosowanie takie
szczególne gwarancje, które – zdaniem Autora kasacji – miałyby polegać
31
na obowiązku rozważania przez Sąd Okręgowy nie tylko konieczności in-
gerencji, lecz także jej proporcjonalności, rozumianej być może inaczej i
korzystniej, niż znane polskiemu prawu karnemu pojęcie współmierności
kary. Gdyby tak było istotnie, oznaczałoby to przyznanie osobie, która
sprzeniewierzyła się idei wolności wypowiedzi, korzyści jaka może przysłu-
giwać osobom, które ideę tę realizowały z dobrą wiarą. Nie ma przy tym
żadnych podstaw do kwestionowania prawidłowości stosowania w tej
sprawie przez sądy orzekające sformułowanych w art. 53 k.k. zasad i dy-
rektyw wymiaru kary.
Trzeba stwierdzić, że argumentacja przedstawiona w końcowej czę-
ści kasacji nie jest jasna. Ponieważ wskazuje na potrzebę rozważenia, czy
wymierzona w niniejszej sprawie kara „była ingerencją w wolność ekspresji
«konieczną» w rozumieniu art. 10 ust. 2 Konwencji”, można sądzić, że re-
zultatem rozważenia mogłoby być również uwolnienie sprawcy od kary po-
przez uznanie, że jakiekolwiek orzeczenie o karze czy środku karnym nie
było konieczne. Pogląd taki, ani jego podstawy nie zostały w kasacji przed-
stawione. W innym miejscu kasacji wyrażono natomiast pogląd, że „wymie-
rzenie kary pozbawienia wolności – nawet w dolnych granicach ustawowe-
go zagrożenia i z warunkowym zawieszeniem jej wykonania – stanowiło
nieproporcjonalną ingerencję w konkretnym przejawie swobody wypowie-
dzi”. Trzeba zaraz podkreślić, że wypowiedzi uczynionej w celu nadużycia
tej swobody nie można uznać za jej przejaw. Niezależnie jednak od tego,
który z przedstawionych argumentów lepiej odzwierciedla intencje Autora
kasacji, stanowi on niewątpliwie próbę ominięcia zakazu kwestionowania w
kasacji niewspółmierności kary. W miejsce niedopuszczalnego zarzutu
formułuje bowiem zarzut pominięcia in extenso treści art. 10 Konwencji
wraz zawartym w ust. 2 tego postanowienia warunkiem konieczności i wy-
interpretowanym z niego wymogiem proporcjonalności ingerencji, co –
32
zdaniem skarżącego – pozwala poddać kwestię współmierności kary kon-
troli kasacyjnej.
Nie można podzielić takiego stanowiska. Nie kwestionując bowiem
prawidłowości dokonanej przez Trybunał interpretacji warunku konieczno-
ści, ani uprawnienia Trybunału do stwierdzenia in concreto, w czasie bada-
nia zasadności ingerencji, naruszenia art. 10 Konwencji z powodu niepro-
porcjonalności wymiaru kary, co nie jest przecież sprzeczne z regułą
uznawania za „oczywiście bezpodstawne” skarg wnoszonych wyłącznie na
wysokość orzeczonych kar – nie sposób wyprowadzać z tego uprawnienia
Trybunału wniosku, że wpływa ono na zakres dopuszczalności kasacji.
Podstawy kasacyjne, co oczywiste, nie zależą od zakresu uprawnień kon-
trolnych Trybunału. Zagadnienie proporcjonalności prawnej reakcji nie jest
specyficzne dla ochrony swobody wypowiedzi. Rozważając je w sprawie
Skałka przeciwko Polsce Trybunał podkreślił, że chodzi o powszechną za-
sadę współmierności kary, zawartą we wszystkich klauzulach limitacyjnych
odnoszących się do ingerencji w swobodę realizowania praw ujętych w ka-
talogu Konwencji (vide: I.C. Kamiński – op. cit., s. 388; B. Gronowska: Wy-
rok Europejskiego Trybunału ..., PiPr 2003, nr 12, s. 163) i stosowaną
przez sądy orzekające. Odniesienie się do tego zagadnienia w przytoczo-
nej wyżej sprawie nie naruszało zasady wymierzania kary przez sądy kra-
jowe, lecz stanowiło reakcję na pominięcie w rozważaniach o karze pod-
stawowych elementów kształtujących jej wymiar. Nie trzeba nawet doda-
wać, że elementy te stanowią standardy polskiego prawa karnego, jako za-
sady, dyrektywy i szczegółowe kryteria wymiaru kary.
Nie mają zatem żadnych podstaw wynikające z kasacji sugestie, ja-
koby w art. 10 Konwencji, zawarto inne jeszcze, nieznane prawu krajowe-
mu zasady wymiaru kary, wymagające od sądów orzekających w tej spra-
wie odrębnego rozważenia. Skarżący, dysponując możliwością podniesie-
nia zarzutu wskazującego na uchybienie tego samego rodzaju, jak do-
33
strzeżone przez Trybunał w przytoczonej ostatnio sprawie, nie uczynił tego
– ponieważ nie twierdzi wcale, by miało ono miejsce. Nie kwestionuje bo-
wiem, że sądy orzekające wzięły pod uwagę „stopień zawinienia i społecz-
ną szkodliwość czynu”, lecz ocenia jedynie – bez jakiegokolwiek uzasad-
nienia tej oceny – że kategorie te „nie przemawiały za wymierzeniem
oskarżonemu najsurowszej rodzajowo kary z katalogu kar dostępnych są-
dowi”. Jest oczywiste, że w takiej postaci, nawet w wypadku dopuszczalno-
ści zarzutu niewspółmierności kary, nie mógłby on ulec rozpoznaniu, jako
pozbawiony wszelkiej uzasadnionej go argumentacji.
Sama jedynie ogólnikowa ocena skarżącego, jest być może skutkiem
dość oczywistego braku argumentów. Nie wiadomo bowiem dlaczego ar-
gumentem wspierającym tę ocenę jest „stopień zawinienia”, skoro nie budzi
wątpliwości ustalenie go w stopniu najwyższym, charakteryzującym się
świadomym podniesieniem i publicznym rozgłoszeniem nieprawdziwego
zarzutu naruszenia czci i dobrego imienia pokrzywdzonego. Niezrozumiałe
jest również, dlaczego wymiaru kary nie uzasadnia dostatecznie wysoki w
tej sprawie stopień społecznej szkodliwości czynu, wynikający z przedsta-
wionej wyżej charakterystyki przedmiotowych i podmiotowych okoliczności.
W jej uzupełnieniu trzeba dodać, że działanie skazanego spowodowało –
objętą jego świadomością – krzywdę wyrządzoną pokrzywdzonemu w
płaszczyźnie psychicznej, moralnej, w opinii lokalnej społeczności, w której
był przecież osobą znaną, i motywacji niezbędnej do pełnienia obowiązków
zawodowych, bliskich w swej treści zawodowi dziennikarza. Skutków tych
nie mógł Sąd bagatelizować, ani marginalizować. Na stopień społecznej
szkodliwości w istotny sposób wpływa rozmiar naruszenia przez skazanego
obowiązków i powinności, którym dziennikarz powinien zadośćuczynić. Zo-
stały one całkowicie zlekceważone z powodu dominującej motywacji dzia-
łania zmierzającego do pozbawienia pokrzywdzonego pełnionej funkcji i
wyeliminowania wszelkiego jego wpływu na lokalny rynek prasowy.
34
Wymierzając karę, sąd miał obowiązek uwzględnić również „zacho-
wanie się po popełnieniu przestępstwa, a zwłaszcza starania o naprawie-
nie szkody lub zadośćuczynienie w innej formie społecznemu poczuciu
sprawiedliwości” (art. 53 § 2 k.k.). Jest oczywiste, że konfrontacyjna posta-
wa skazanego, jego niezdolność do dostrzeżenia jakiejkolwiek niewłaści-
wości postępowania czy wyrażenia jakimkolwiek gestem woli oddania po-
krzywdzonemu należnej mu satysfakcji, trwanie w decyzji nieprzeproszenia
pokrzywdzonego wbrew wszelkim moralnym racjom – to okoliczności, które
również musiały wpływać na kształtowanie orzeczenia o karze.
W ustosunkowaniu się do kwestii orzeczonej kary, niezbędne są po-
nadto następujące uwagi ogólne.
Sąd, uwzględniając wszystkie dotychczasowe wywody, orzekał w
sprawie, w której zniesławienie przybrało rażącą postać i wyczerpało zna-
miona typu kwalifikowanego ze względu na użycie środka masowego ko-
munikowania. Przewidziane w sankcji art. 212 § 2 k.k. zagrożenie karą nie
zawiera klauzuli wyłączającej dopuszczalność wymierzenia kary pozbawie-
nia wolności sprawcy, który jest dziennikarzem. Klauzula taka łamałaby za-
sadę równości wobec prawa.
W niniejszej sprawie, wbrew rozpowszechnionej w mediach informa-
cji i mimo wskazanych okoliczności czynu, Sąd nie wymierzył skazanemu
kary pozbawienia wolności w postaci, która podlega wykonaniu; przeciw-
nie, w przekonującym wywodzie wskazał powody, dla których karę orzeka
w wymiarze zbliżonym do dolnej granicy zagrożenia, uznaje jej wykonanie
za zbędne, a za wystarczające orzeczenie jej w postaci środka probacyj-
nego, mającego zapobiegać ponownemu popełnieniu przestępstwa. Jest to
szczególna forma wymiaru kary, zasadniczo różna od kary pozbawienia
wolności podlegającej wykonaniu.
W chwili orzekania o karze Sąd nie mógł liczyć się z możliwością po-
wstania niewątpliwie wyjątkowej sytuacji, polegającej na odmowie wykona-
35
nia prawnego obowiązku przeproszenia pokrzywdzonego i prowadzącej do
zarządzenia wykonania kary wbrew pierwotnej woli Sądu. Fakt, iż Andrzej
M. nie przeprosił pokrzywdzonego wtedy, kiedy obowiązek ten miał charak-
ter wyłącznie moralny, a niespełnienie go było wówczas wyrazem lekcewa-
żenia pokrzywdzonego, nie przemawiał wcale za możliwością zlekceważe-
nia także prawomocnego wyroku. Odmowa wykonania prawnego obowiąz-
ku, zakomunikowana Sądowi na posiedzeniu poprzedzającym rozstrzy-
gnięcie w przedmiocie wykonania kary stanowiła świadomą presję wywartą
na Sąd w celu zmuszenia go do wyboru między rozstrzygnięciem o całko-
witej bezkarności a zarządzeniem wykonania kary. Zapadłe rozstrzygnięcie
oceniono następnie w mediach jako represjonowanie dziennikarza więzie-
niem „za wolne słowo”. Skazany, hołdując bezrefleksyjnym poglądom o ab-
solutnej wolności wypowiedzi zmierzał w ten sposób do otwartej konfronta-
cji z wymiarem sprawiedliwości, stosującym prawo przewidujące rozsądne i
nie dające się kwestionować ograniczenia tej wolności.
Można podzielić opinię, że – co do zasady – wymierzanie kary po-
zbawienia wolności, w jej postaci podlegającej wykonaniu, nie znajduje
przekonującego uzasadnienia w wypadkach, w których ustalono – nieza-
leżnie od treści wypowiedzi – iż sprawca (nie tylko dziennikarz) działał w
dobrej wierze. Jednakże w wypadku świadomego i celowego zniesławienia
osoby możliwości orzeczenia takiej kary nie można in concreto wykluczyć.
Wypada dodać, że nie wymierzono jej skazanemu.
Błędny jest również pogląd, że wymierzenie skazanemu innej co do
rodzaju kary nie prowadziłoby do tych samych skutków. Jeżeli bowiem –
uwzględniając postawę lekceważenia wyroku – czyn skazanego nie miał
pozostać bezkarny, to zarządzenie wykonania innych rodzajowo kar, w wy-
padku niemożności ich wykonania, prowadziłoby do zamiany tych kar na
zastępczą karę pozbawienia wolności (art. 46 § 1 i art. 65 § 1 i 2 k.k.w.).
36
W podsumowaniu niniejszych rozważań podkreślić trzeba stałą aktu-
alność poglądu, zgodnie z którym o prawdę, przestrzeganie zasad, uznanie
dla ogólnych czy własnych interesów najlepiej zabiegać sposobami i środ-
kami, które nie budzą moralnego sprzeciwu i są zgodne z prawem. Praw-
dziwe przedstawianie omawianych zjawisk, a zwłaszcza osób, jest najpew-
niejszym, zawsze wolnym od ingerencji prawa sposobem realizacji wolno-
ści słowa i prawa do krytyki. Jest natomiast oczywiste, że prawo nie może
akceptować bezprawia, także wtedy, kiedy przybiera ono postać koniunktu-
ralnego czy relatywistycznego zacierania różnicy między tym co zgodne, a
tym co sprzeczne z czytelną i niekontrowersyjną aksjologicznie normą.