Sygn. akt III K 56/12

WYROK

W IMIENIU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

Dnia 14 września 2012 roku

Sąd Okręgowy w Piotrkowie Tryb., w III -cim Wydziale Karnym w składzie:

Przewodniczący: SSO Grzegorz Krogulec

Protokolant: Jolanta Kurdasińska

w obecności Pawła Kowalskiego - Prokuratora Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim

po rozpoznaniu w dniach 05 i 07 września 2012 roku

sprawy: R. F.

syna J. i J. z domu C.,

urodzonego (...) w T.

o s k a r ż o n e g o o t o, ż e :

I. w okresie od 8 lipca 2010 roku do 9 lipca 2010 roku w T., województwa (...) działając w wykonaniu z góry powziętego zamiaru i w krótkich odstępach czasu będąc administratorem strony internetowej (...) posiadającym wyłącznie uprawnienia do publikowania na niej treści, znieważył publicznie konstytucyjny organ Rzeczypospolitej Polskiej – Marszałka Sejmu B. K. zastępującego Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w ten sposób, że opublikował na stronie internetowej (...) plik o nazwie (...) znajdujący się w lokalizacji (...) (...) będący przetworzonym zdjęciem przedstawiającym wizerunek B. K. w sytuacji, kiedy przystawia on wiertarkę do swojej skroni oraz plik o nazwie (...) znajdujący się w lokalizacji (...) będący przetworzonym zdjęciem przedstawiającym wizerunek B. K. ubranego w szlafrok i wiszącego w szafie ubraniowej,

tj. o przestępstwo z art. 226 § 3 kk w zw. z art. 12 kk,

II. w okresie od 8 sierpnia 2010 roku do 23 listopada 2010 roku w T., województwa (...) działając w wykonaniu z góry powziętego zamiaru i w krótkich odstępach czasu będąc administratorem strony internetowej (...) posiadającym wyłączne uprawnienia do publikowania na niej treści, znieważył publicznie Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej B. K. w ten sposób, że opublikował na stronie internetowej (...) pliki o nazwach (...). znajdujący się w lokalizacji (...), (...) znajdujący się w lokalizacji (...) oraz (...) znajdujący się w lokalizacji (...), będące przetworzonymi zdjęciami, z których pierwsze i drugie przedstawiało B. K. w sytuacji wskazującej na jego udział w czynnościach seksualnych, zaś trzecie przedstawiało B. K. w miejscu publicznym z przewieszoną przez szyję tablicą zawierającą wulgarne i obelżywe – odnoszące się do jego osoby - sformułowanie w języku angielskim, a ponadto opublikował na wskazanej stronie internetowej pliki o nazwie (...) oraz (...) będące grami komputerowymi, których treścią było oddawanie strzałów z broni palnej do wizerunków B. K.,

tj. o przestępstwo z art. 135 § 2 kk w zw. z art. 12 kk,

III . w okresie od 8 listopada 2007 roku do 4 sierpnia 2008 roku w T., województwa (...) oraz W. działając w wykonaniu z góry powziętego zamiaru i w krótkich odstępach czasu w celu użycia za autentyczny przerobił dokument w postaci legitymacji studenckiej Uniwersytetu (...) z dnia 8 listopada 2007 roku, numer albumu (...) wydanej dla R. F. w ten sposób, iż naniósł na legitymację treść w postaci znaczników hologramów potwierdzających ważność tego dokumentu do dnia 31 marca 2007 roku, 31 października 2007 roku oraz 31 października 2008 roku używając następnie tak przerobionego dokumentu przez przedłożenie za pośrednictwem poczty elektronicznej w dniu 4 sierpnia 2008 roku jego skanograficznego odwzorowania spółce z ograniczoną odpowiedzialnością (...) z siedzibą w W.,

tj. o przestępstwo z art. 270 § 1 kk w zw. z art. 12 kk,

IV. w okresie od 10 lutego 2010 roku do 29 marca 2010 roku w T. oraz P., województwa (...) działając w wykonaniu z góry powziętego zamiaru i w krótkich odstępach czasu w celu użycia za autentyczne podrobił dokumenty w postaci skierowania do szpitala z dnia 28 stycznia 2010 roku, skierowania na leczenie uzdrowiskowe nr ewidencyjny (...) oraz zaświadczenia lekarskiego z dnia 19 lutego 2010 roku dotyczące swojego stanu zdrowia w ten sposób, że wypełnił pismem ręcznym formularze wskazanych dokumentów nanosząc na nie odciski pieczęci nagłówkowej Niepublicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej (...), a ponadto naniósł na skierowanie do szpitala i zaświadczenie lekarskie pieczęci imienne doktora medycyny C. J. wraz z parafami, po czym tak podrobionych dokumentów użył przedkładając w dniu 29 marca 2010 roku ich kserokopie wraz z podaniem o anulowanie skreślenia z listy studentów Uniwersytetu (...) (...)w K. Filia w P. w sekretariacie Wydziału (...) (...) (...)w K. Filia w P.,

tj. o przestępstwo z art. 270 § 1 kk w zw. z art. 12 kk

V. w dniu 5 lipca 2010 roku w K. w celu dokonania w firmie (...)sp. z o.o. rejestracji domeny (...)posłużył się dokumentem stwierdzającym tożsamość innej osoby – dowodem tożsamości J. F., serii (...) wydanym przez Prezydenta Miasta T. w dniu 27 lipca 2006 roku przesyłając kopię dowodu do podmiotu (...) sp. z o.o. z komputera o adresie (...),

tj. o przestępstwo z art. 275 § 1 kk

o r z e k a :

1. uniewinnia oskarżonego R. F. od popełnienia czynu zarzuconego mu w punkcie I aktu oskarżenia,

2. oskarżonego R. F. uznaje za winnego popełnienia czynu zarzucanego w punkcie II aktu oskarżenia, który wyczerpuje dyspozycję art. 135 § 2 kk w zw. z art. 12 kk i za to, na podstawie art. 135 § 2 kk w zw. z art. 58 § 3 kk wymierza mu karę 10 (dziesięć) miesięcy ograniczenia wolności z obowiązkiem wykonywania nieodpłatnej, kontrolowanej pracy na cele społeczne w wymiarze 30 (trzydziestu) godzin w stosunku miesięcznym,

3.  w miejsce czynu zarzucanego w punkcie III aktu oskarżenia R. F. uznaje za winnego tego, że w dniu 4 sierpnia 2008 roku w T., województwa (...) w celu użycia za autentyczny podrobił dokument w postaci kserokopii własnej legitymacji studenckiej Uniwersytetu (...) z dnia 8 listopada 2007 roku, numer albumu (...) wydanej dla R. F. w ten sposób, iż będąc stroną umowy cywilnoprawnej zobowiązaną do okazania zleceniodawcy, tj. spółce z o.o. (...) z siedzibą w W., aktualnej legitymacji studenckiej, wykonał skany dwóch stron różnych legitymacji studenckich, z których pierwszy stanowił odwzorowanie autentycznego, ale ważnego jedynie w okresie od 13 grudnia 2007 roku do dnia 31 marca 2008 roku dokumentu zawierającego dane osobowe R. F., a drugi stanowił odwzorowanie rewersu legitymacji studenckiej innej osoby, opatrzony hologramami ważności stwierdzającymi aktualność legitymacji w okresie od 31 marca 2007 roku do dnia 31 października 2008 roku, po czym w/w skany przesłał pocztą elektroniczną do zleceniodawcy, jako kserokopię autentycznego dokumentu stanowiącego podstawę ustalenia obowiązków w zakresie ubezpieczeń społecznych, a wynikających ze statusu studenta i za tak przypisany występek wyczerpujący dyspozycję art. 270 § 1 kk, na podstawie art. 270 § 1 kk wymierza mu karę 10 (dziesięć) miesięcy ograniczenia wolności z obowiązkiem wykonywania nieodpłatnej, kontrolowanej pracy na cele społeczne w wymiarze 30 (trzydziestu) godzin w stosunku miesięcznym,

4.  oskarżonego R. F. uznaje za winnego popełnienia czynu zarzucanego w punkcie IV aktu oskarżenia, który wyczerpuje dyspozycję art. art. 270 § 1 kk w zw. z art. 12 kk i za to na podstawie art. 270 § 1 kk wymierza mu karę 10 (dziesięć) miesięcy ograniczenia wolności z obowiązkiem wykonywania nieodpłatnej, kontrolowanej pracy na cele społeczne w wymiarze 30 (trzydzieści) godzin w stosunku miesięcznym,

5.  na podstawie art. 85 kk, art. 86 § 1 i § 3 kk jednostkowe kary ograniczenia wolności orzeczone w pkt 2, 3 i 4 wyroku łączy i wymierza oskarżonemu R. F. karę łączną 1 (jednego) roku i 3 (trzech) miesięcy ograniczenia wolności z obowiązkiem wykonywania nieodpłatnej, kontrolowanej pracy na cele społeczne w wymiarze 40 (czterdziestu) godzin w stosunku miesięcznym,

6.  na podstawie art. 17 § 1 pkt 3 kpk w zw. z art. 1 § 2 kk umarza postępowanie karne w zakresie czynu zarzuconego w punkcie V aktu oskarżenia,

7.  zasądza od oskarżonego R. F. na rzecz Skarbu Państwa zwrot kosztów postępowania w części wynoszącej 3.000 (trzy tysiące) złotych, zaś w pozostałej części zwalnia go od kosztów postępowania przejmując je na rachunek Skarbu Państwa.

Sygn. akt III K 56/12

UZASADNIENIE

Decyzją Kierunkowej Komisji Rekrutacyjnej - z dniem 1 października 2007 r. R. F. rozpoczął niestacjonarne studia zaoczne na kierunku informatyka na Uniwersytecie (...) – Filia w T.. Obok indeksu, który stał się jego własnością, odebrał w dniu 13 grudnia 2007 roku legitymację studencką o numerze albumu (...) w formie dwustronnej karty, na której odwrocie poświadczono ważność w/w dokumentu na okres do 31 marca 2008 r. Potwierdzenie aktualności legitymacji odbywało się poprzez wklejenie przez pracownika dziekanatu specjalnego hologramu, przy czym uzyskanie każdego kolejnego hologramu było uzależnione od terminowego zaliczenia następnego etapu studiów. Oskarżony nigdy nie uzyskał kolejnego hologramu, bowiem w dniu 6 września 2008 r. przerwał edukację na (...)żądając zwrotu dokumentów jakie przedłożył ubiegając się o przyjęcie na studia. Rezygnacja ze studiów wiązała się z obowiązkiem zwrotu wydanej uprzednio legitymacji studenckiej, jednak oskarżony tego samego dnia złożył pisemne oświadczenie, w którym powołując się na kradzież, jaka miała mieć miejsce na Słowacji w lipcu 2008 r. poinformował, iż nie jest w stanie wywiązać się z w/w obowiązku. Pismo powyższe zawierało nadto wzmiankę, że jego autor jest świadomy odpowiedzialności dyscyplinarnej, a podawane przez niego informacje są zgodne ze stanem faktycznym.

W dniu 30 grudnia 2008 r. R. F. został skreślony z listy studentów w/w uczelni na mocy decyzji Dyrektora Instytutu Studiów (...) nie zwracając legitymacji studenckiej.

dowód: decyzja (...) k. 828; oświadczenie - k. 827; potwierdzenie odbioru

dokumentów - k. 829; karta obiegowa -k. 830; pismo (...) - k. 679; decyzja

o skreśleniu z listy studentów - k. 680;

zeznania świadka B. Z. - k. 1039v-1040 i k. 824-826.

W dniach odpowiednio - 15 kwietnia 2008 r., 7 lipca 2008 r. i 4 sierpnia 2008 r. - R. F. zawarł trzy umowy zlecenia z firmą (...) Sp. z o.o. z siedzibą w W. (zleceniodawcą), przedmiotem których było promowanie usług internetowego serwisu (...).pl bazującego na tzw. mikropłatnościach będących opłatami za sms-y (...) (...)wysyłane przez użytkowników sieci w zamian za dostęp do usług lub produktów. Wszelkie czynności związane z zawarciem w/w umów, łącznie z ich podpisaniem, odbywały się w drodze wymiany korespondencji elektronicznej. Spółka (...) nie prowadziła żadnej weryfikacji wykształcenia kontrahentów, jednakże wymagała, aby studenci przed 26 rokiem życia załączali kserokopię ważnej legitymacji studenckiej. Tej treści zobowiązanie zawierał kwestionariusz dostarczony przez zleceniodawcę, a wypełniany przez zleceniobiorców. Dodatkowo zawarto w nim informację, że zleceniobiorca - student do 26 roku życia nie podlega ubezpieczeniom społecznym. W każdym z trzech odrębnych oświadczeń złożonych w celu ustalenia statusu ubezpieczeniowego R. F. zawierał informację, iż jest studentem Uniwersytetu (...) Filia w T., przy czym w oświadczeniu z dnia 15 kwietnia 2008 r. i 7 lipca 2008 r. powołał się na złożoną uprzednio kserokopię legitymacji studenckiej (k. 867 i k. 874). W dniu 4 sierpnia 2008 r. przesłał zaś zleceniodawcy pocztą elektroniczną skany legitymacji, które miały potwierdzać jego status studenta (k. 864).

dowód: pismo (...) Sp. z o.o. wraz z załącznikami - k. 807-823 (860-875).

W rzeczywistości, w dniu 4 sierpnia 2008 r. R. F. nie dysponował już ważną legitymacją studencką (...) bowiem ta utraciła ważność z dniem 31 marca 2008 r. W celu udokumentowania swojej sytuacji przed (...) Sp. z o.o. wykonał skan tej strony własnej legitymacji (jakoby skradzionej na Słowacji), na której figurowało jego zdjęcie i dane osobowe oraz skan oryginalnej legitymacji uniwersyteckiej innej osoby opatrzonej czterema hologramami ważności, w tym ostatnim obowiązującym do dnia 31 października 2008 r. Rewers legitymacji z hologramami innej osoby ściągnął z sieci (...). Kopię obu skanów przesłał pocztą elektroniczną do (...) sp. z o.o., jako kopię jednej legitymacji studenckiej, czyniąc o tym wzmiankę na kwestionariuszu z dnia 4 sierpnia 2008 r. (k. 864).

dowód: wyjaśnienia oskarżonego R. F. - k. 1027; kwestionariusz z dn.

04.08.2008 r.- k. 863-864; kopia skanów legitymacji - k. 875.

Rozliczenie wynagrodzenia należnego oskarżonemu z tytułu zawartych umów zlecenia nie obejmowało składek na ZUS.

dowód: rozliczenia należności - k. 862, 866 i 872.

W dniu 1 października 2008 r. R. F. rozpoczął studia niestacjonarne na kierunku filologii angielskiej Uniwersytetu (...)w K. - Filia w P. W dniu 4 lutego 2010 r. decyzją Dziekana Wydziału (...)nr (...) oskarżony został skreślony z listy studentów z powodu nie uzyskania zaliczenia drugiego semestru w roku akademickim 2008/2009.

Od powyższej decyzji w dniu 27 marca 2010 r. R. F. wniósł odwołanie, w którym powołał się na swoją przewlekłą chorobę załączając: skierowanie do szpitala opatrzone pieczęcią (...) s.c. oraz imienną pieczęcią dr med. C. J. w T. z rozpoznaniem „astenia nerwowo – krążeniowa”, skierowanie na leczenie uzdrowiskowe opatrzone pieczęcią tej samej placówki oraz zaświadczenie lekarskie z dn. 19.02.2010 r. z pieczęcią (...) s.c. oraz dr med. C. J.. W dniu 9 kwietnia 2010 r. oskarżony uzyskał pozytywną decyzję dziekana i zgodę na powtarzanie semestru.

W dniu 12 października 2010 r. R. F. decyzją tego samego organu nr (...) został ponownie skreślony z listy studentów, albowiem ponownie nie zaliczył tego samego semestru. Pismem z dnia 28 października 2010 r. R. F. ponownie odwołał się od decyzji mocą której skreślono go z listy studentów, argumentując brak zaliczenia swoją przewlekłą chorobą. Na kolejną repetę semestru nie uzyskał zgody i pismem z dnia 10 listopada 2010 r. został zawiadomiony o utrzymaniu decyzji w mocy.

dowód: pisma Uniwersytetu (...)w K. z dn. 14.03.2012 r. - k. 355,

356; decyzja Dziekana Wydziału (...)nr (...) - k. 366;

decyzja Dziekana Wydziału (...) (...)431- (...) - k.

364; decyzja Dziekana Wydziału (...)nr (...) - k. 362;

odwołania od decyzji - k. 368 i k. 359; kserokopie zaświadczeń lekarskich - k. 369-

371; pismo z dn. 10.11.2010 r. - k. 361; zeznania świadków I. S. - k.

1037v.- (...) i k. 389-394 oraz Z. M. - k. 1038-1038v., k. 662-664 i

k. 667-668.

Załączone do odwołania z dnia 27 marca 2010 r. dokumenty o charakterze medycznym nie były autentyczne i nie pochodziły od wskazanego tam lekarza. C. J. nigdy nie pracował w (...) s.c. w T.., a lekarz o tym nazwisku posiada specjalizację w zakresie chirurgii klatki piersiowej i kardiologii, ale nigdy nie prowadził praktyki lekarskiej w T. i nie wypełniał żadnych dokumentów na nazwisko oskarżonego. Pieczęć imienna używana przez w/w jest bardzo zbliżona do tej jaka figurowała na dokumentach złożonych przez oskarżonego. W istocie wszystkie trzy dokumenty sporządził R. F. wykorzystując w tym celu ściągnięte z sieci (...)skany pustych druków dokumentów, które osobiście wypełnił. Również z sieci pozyskał odbitki pieczęci lekarza. Tak przygotowane dokumenty oskarżony przedłożył na uczelni licząc na przedłużenie sesji poprawkowej.

dowód: zeznania świadków A. P. - k. 1039-1039v. i k. 397-399

i C. J. - k. 442-444; opinia grafologiczna - k. 571-605;

wyjaśnienia oskarżonego R. F. - k. 1026v.

W dniu 5 lipca 2010 r. oskarżony zamówił z komputera pod adresem (...)domenę internetową (...)w firmie (...).PL. (...) zamówienie zostało zrealizowane w warunkach promocyjnych, tj. umożliwiających rejestrację domeny bez konieczności wnoszenia za nią jakichkolwiek płatności - oskarżony dopełniając formalności wskazał jako abonenta swojego ojca J. F.. Sam utracił już wcześniej prawo do ulgi, bo w ramach promocji zakładał inną stronę. Poprosił więc ojca o dowód tożsamości oraz wyjaśnił, że chce na jego nazwisko zarejestrować domenę. J. F. udostępnił synowi dokument i zgodził się na jego wykorzystanie. Składając zamówienie na domenę w dniu 5 lipca 2010 r. oskarżony drogą elektroniczną dostarczył więc kopię dowodu osobistego J. F. serii (...) w postaci skanów obu jego stron

i domena została zarejestrowana.

Domena (...) została odnowiona na kolejny okres w dniu 10 czerwca 2011 r., jest aktualnie opłacona i aktywna do 5 lipca 2014 r.

dowód: wyjaśnienia oskarżonego R. F. - k. 1027;

zeznania świadka J. F. - k. 1040-1040v. i k. 87-89;

pismo (...)- k. 318-320.

W okresie od 8 lipca 2010 r. do 9 lipca 2010 r. na stronie (...) w lokalizacji (...) R. F. opublikował pliki o nazwach (...) oraz (...)będące przetworzonymi zdjęciami przedstawiającymi wizerunek B. K., przy czym na pierwszym z nich w sytuacji, gdy przystawia on wiertarkę do swojej skroni, a na drugim, gdy ubrany w szlafrok wisi w szafie ubraniowej.

W dniu 8 sierpnia 2010 r. oskarżony opublikował kolejne zdjęcia pod postacią plików o nazwach (...), (...). Wszystkie powstały techniką fotomontażu, tj. poprzez wkomponowanie jednej z postaci twarzy B. K.. Pierwsze z nich ukazuje grupę osób w miejscu przypominającym rynek, gdzie na pierwszym planie postać o twarzy B. K. przyciska do swojego podbrzusza twarz kucającej, trzymanej za głowę kobiety. Kobieta ta jednocześnie trzyma w/w mężczyznę za pośladek. Na bocznym planie ukazano kolejne trzy osoby, z których dwie okazują rozbawienie wyżej opisaną pozą, a trzecia operuje dłonią w obrębie pośladków kobiety trzymającej postać o twarzy B. K. za pośladek.

Drugie zdjęcie ukazuje półleżącego na posłaniu mężczyznę o twarzy B. K., nad którym klęczy półnaga, otyła kobieta w pozycji wskazującej, że rozpina spodnie w/w mężczyzny.

Trzecie ze zdjęć przedstawia trzech mężczyzn z głowami przeszytymi przedmiotem przypominającym męski organ płciowy, z których jednemu domontowano twarz B. K.. Na jego szyi, podobnie jak u dwóch pozostałych, wisi tabliczka z anglojęzycznym zwrotem „Im Fucked in the HEAD !”

Zwrot „Im Fucked in the HEAD !” w języku angielskim może oznaczać „jestem pojebany”, „jestem popierdolony”, „mam popierdolone w głowie”, „mam pojebane we łbie” i jest uważany za bardzo wulgarny.

Wszystkie w/w zdjęcia były opatrzone logo o nazwie tożsamej z nazwą strony, tj. (...).

Tym samym logo opatrzone były również inne zdjęcia oparte na fotomontażu, a zamieszczone w dużej liczbie na stronie (...)Większość z nich ukazuje mężczyznę o twarzy B. K. w różnych sytuacjach, w tym życiowych lub nawiązujących do innych postaci powszechnie znanych bądź przebywającego w ich towarzystwie. W ten sposób B. K. został przedstawiony, np. jako śpiący na parkowej ławce, ubrany w kobiecą garderobę, bojownik z organizacji muzułmańskich z wyrzutnią rakietową na ramieniu, wznoszący toast denaturatem, jako kloszard, a także jako (...), pasażer F. C., itd.

Nadto w okresie pomiędzy 8 sierpnia 2010 r. a 23 listopada 2010 r. na stronie (...) umieszczono pliki (...)i (...).

Gra (...), zgodnie z wyświetlaną instrukcją, uruchamiała się poprzez wciśnięcie klawisza (...), a wyłączała poprzez wciśnięcie klawisza (...). W procesie instalacji gry pojawia się informacja, z której wynika, że jej głównym bohaterem jest B. K., a autor strony sygnalizuje, że używa ostrej satyry, która nie każdemu może się spodobać, za co jednak nie ma zamiaru przepraszać. Centralnym elementem graficznym (...)było kilka postaci o twarzy B. K., z których część pchała przed sobą wózek z zawartością, a istota gry sprowadzała się do strzelania do w/w postaci różnymi pociskami, w tym przypominającymi rakiety. Trafienie postaci powodowało efekt jej zamiany w kupkę popiołu i było celem gry.

Strona tytułowa gry (...)przedstawiała nie będący animacją obraz dłoni trzymającej broń palną i na takim tle pojawiało się okno z komunikatem, iż „gra (...)nie jest zapowiedzią zamachu na Prezydenta RP lub inną terrorystyczną bądź kryminalną działalnością, której celem miałoby być na przykład pozbawienie życia w/w”. Logo gry przedstawiało animowaną głowę o cechach nawiązujących do wizerunku B. K. z czarną kropką otoczoną czerwoną plamą na czole. Instrukcja informowała, że zadaniem gracza jest ustrzelenie w czasie 1 minuty jak największej liczby (...) z użyciem 6 nabojów umieszczonych w magazynku. Dla utrudnienia gracz miał unikać ustrzelenia „żony K.”. Tłem dla oddawania strzałów był autentyczny widok sali plenarnej, z centralnym punktem w postaci biało- czerwonej flagi i godła Polski. Zadaniem gracza było strzelanie do pojawiającego się na ekranie zdjęcia B. K., przy czym zadanie to ułatwiał celownik przypominający urządzenie optyczne broni snajpera. Oprawa dźwiękowa gry polegała na podłożeniu odgłosów broni palnej i od takiej broni naboje widoczne były na ekranie.

dowód: protokół oględzin rzeczy wraz z wydrukiem - k. 169-178; oględziny gier - k. 1040;

wydruk plików graficznych - k. 189-237; opinia nr (...) - k. 494-564 i k. 688-765;

poświadczone tłumaczenie z języka angielskiego - k. 315.

R. F. dysponował wyłącznym dostępem zarówno do strony (...), jak i do obsługującego ją serwera, używając przy tym loginu (...)Jego podanie było konieczne każdorazowo przy wejściu na stronę i modyfikowaniu jej treści, przy czym oskarżony nikomu nie udostępnił danych pozwalających na logowanie się do strony, ani nie stwierdził włamania na nią. Także samodzielnie w/w stronę administrował decydując o tym, jakie treści zostaną na niej opublikowane. Osobiście redagował i zamieszczał komentarze opatrzone wyróżnikiem w postaci adresu mailowego (...) . starając się stworzyć w nich wrażenie, że reprezentuje grupę osób współtworzących witrynę.

dowód: wyjaśnienia oskarżonego R. F. -k. 1026v-1029 i k. 835-838.

W sierpniu 2010 r. informację o funkcjonowaniu strony i jej zawartości uzyskała Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego dokonując zabezpieczenia publikowanych tam materiałów. Ustalono, że (...). korzysta z serwera należącego do firmy (...) z siedzibą w G. oddanym w dzierżawę firmie (...) z/s w N. zajmującej się hostingiem miejsca na twardych dyskach serwerów.

Dnia 18 maja 2011 r. w następstwie przeszukania miejsca zamieszkania oskarżonego dokonano zatrzymania sprzętu komputerowego oraz m. in. nośników w postaci rożnego typu płyt CD-R, dyskietek.

Badania w/w sprzętu ujawniły obecność danych tożsamych z danymi zamieszczonymi na witrynie internetowej (...), a nadto także inne pliki zawierające m.in. logo o treści „(...)”, które swą treścią i zawartością przypominały pliki objęte badaniem. Na badanych nośnikach ujawniono ślady w postaci profesjonalnych aplikacji zainstalowanych w systemie operacyjnym, jak również w wersji instalacyjnej służących do edycji zdjęć i obrazów oraz do tworzenia wersji instalacyjnych i archiwów samorozpakowujących się aplikacji, szczególnie gier.

Stwierdzono także obecność obrazów o zawartości przypominającej analizowane pliki, które mogły stanowić bazę (punkt wyjścia) do ich utworzenia. Niemniej jednak nie można jednoznacznie stwierdzić, czy właściciel (użytkownik) badanych nośników jest autorem i wytwórcą materiału będącego przedmiotem zarzutów I i II.

Nadto ujawniono obecność plików graficznych mogących stanowić skany lub zdjęcia pieczątek – również z podpisami wyglądającymi na odręczne oraz dokumenty tekstowe zawierające w treści ich odwzorowania.

dowód: notatka urzędowa (...) wraz z załącznikiem - k. 1-4, protokół przeszukania - k.

14-22, zeznania świadka R. K. - k. 31-32; umowa z dnia 31.08.2009 r.

pomiędzy (...) a (...) k. 33-35; dowód opłacenia konta

hostingowego - k. 36; sprawozdanie z badań wraz z opinią nr

(...) - k. 102-133; zeznania świadka K. P.

- k. 239-241 oraz biegłych: M. J. - k. 247-250,

W. B. -k. 251-253; notatki sporządzone przez K.

P. - k. 242-246.

Do 22 marca 2012 r. w Sądzie Okręgowym w Piotrkowie Tryb. nie dokonano rejestracji wydawnictwa prasowego o tytule (...) lub jakiegokolwiek innego nawiązującego do wskazanej nazwy. R. F. nie dokonał także w w/w sądzie rejestracji innego wydawnictwa prasowego.

dowód : pismo Sądu Okręgowego w Piotrkowie Tryb. - k. 491.

Oskarżony R. F. na etapie przygotowawczym ustosunkował się jedynie do zarzutu I i II podając, że nie przyznaje się do ich popełnienia. Potwierdził, że osobiście założył stronę internetową www. (...) oraz że dysponował wyłącznym dostępem zarówno do strony, jak i do obsługującego ją serwera. Jak wyjaśnił – używał przy tym loginu o nazwie (...)a posłużenie się nim było konieczne ilekroć chciał zamieścić materiał bądź dokonać jakichkolwiek zmian na stronie. Przyznał, że samodzielnie decydował o publikacji wszelkich materiałów. Oskarżony wyjaśnił, że pomysł założenia strony „związanej z szeroko pojętymi działaniami pełniącego obowiązki Prezydenta RP, a następnie już urzędującego Prezydenta B. K.” powziął po zapoznaniu się z zawartością strony poświęconej nieżyjącemu L. K., tj. (...), bowiem uznał, że skoro są tam publikowane materiały satyryczne dotyczące w/w, a ich autor nie ma problemów z prawem, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby uczynił to samo w odniesieniu do B. K..

Zdaniem R. F., materiały które zamieszczał, jak i te o których mowa w zarzutach, nie znieważają Prezydenta, ale stanowią satyrę, tym bardziej, że na wskazywanej stronie (...)także publikowano zdjęcia będące fotomontażami, a przedstawiające m.in. L. K. w trakcie aktu seksualnego z ojcem R.. W ocenie oskarżonego publikacje objęte zarzutem II nie wskazują na udział B. K. w czynności seksualnej. Odnosząc się do wpisów (komentarzy) na stronie (...) R. F.wyjaśnił, że wszystkie przypisane użytkownikowi (...)pochodzą od niego, a przedstawiając siebie jako redaktora „nie zagłębiał się w zagadnienia prawne”, ale robił to „dla zmyłki”, aby wkurzyć osoby negatywnie wyrażające się o jego stronie. Jak podał, chciał w ten sposób stworzyć wrażenie, że strona nie jest produktem jednej osoby, ale ich grupy. Oskarżony zanegował także znieważający charakter gier (...)i (...)i nie zgodził się z twierdzeniem, że ich treścią było oddawanie strzałów z broni palnej. W tej pierwszej w ogóle nie było takiej możliwości, zaś w ostatniej znajdował się wprawdzie dźwięk podobny do tego, jaki wydaje broń palna, ale był także inny np. broni hukowej. Oskarżony podkreślił, że uważa przedstawienie mu zarzutów za przejaw hipokryzji, skoro nie uczyniono tego w stosunku do innych, w szczególności autora strony (...). Nawiązał także do okoliczności jego zatrzymania przez (...) podnosząc, że nie zalicza siebie do terrorystów i innych niebezpiecznych przestępców, a akcję (...) określił, jako działanie skrajnie niebezpieczne dla wolności słowa w Polsce. R. F. potwierdził, że w stopniu zaawansowanym zna język angielski, albowiem uczy się go od 6 roku życia i siłą rzeczy zna go bardzo dobrze.

W pozostałym zakresie oskarżony skorzystał z prawa do milczenia odmawiając odpowiedzi na pytanie, czy przyznaje się do innych przedstawionych mu zarzutów.

W toku rozprawy sądowej R. F. przyznał się do popełnienia czynów zarzuconych mu w pkt III i IV aktu oskarżenia, tj. do wykonania fałszywej legitymacji studenckiej oraz do sfałszowania dokumentacji o charakterze medycznym.

Oskarżony opisał sposób w jaki wykonał legitymację studencką podając, że w tym celu wykorzystał skan (zdjęcie) ważnej legitymacji uniwersyteckiej innej osoby opatrzonej aktualnymi hologramami ważności, jaki znalazł w sieci (...) oraz jedną stronę własnej, oryginalnej legitymacji.

Co do sfałszowania dokumentacji lekarskiej podał, że jako student Uniwersytetu(...)w P. miał problemy z zaliczeniem sesji poprawkowej i aby zapewnić sobie jej przedłużenie postanowił złożyć pismo – sfałszowany dokument mogący potwierdzić jego domniemane problemy ze zdrowiem. Jak podał, zamierzał w ten sposób „wziąć na litość” dziekana uczelni. Zamierzenie swoje zrealizował także za pomocą skanu czystego druku mogącego uchodzić za prawdziwy, a pochodzącego z sieci (...), który osobiście wypełnił. Również poprzez sieć zdobył pieczątkę lekarza.

R. F. zaznaczył, że obu tych czynów wstydzi się, strasznie ich żałuje i brak mu słów, aby się usprawiedliwić.

W ustosunkowaniu się do czynu V zwrócił uwagę, że prokurator „nie pofatygował się”, aby zapytać jego ojca, jak wyglądała ta kwestia, tymczasem ojciec wiedział o zamiarze utworzenia domeny z wykorzystaniem jego dowodu osobistego i na prośbę oskarżonego przekazał mu w/w dokument. Oskarżony wyjaśnił, że nosząc się z zamiarem utworzenia (...) chciał skorzystać w ten sposób z promocji, jakiej jednorazowo udzielała każdej osobie fizycznej firma (...), bowiem pod własnym nazwiskiem już wcześniej z takiej promocji skorzystał zakładając inną stronę.

Jednocześnie podtrzymał stanowisko w zakresie czynów opisanych w pkt I i II aktu oskarżenia i ponownie odwołał się do swoich obserwacji, z których wynika, że w Internecie funkcjonują strony atakujące różnych polityków, a jednak ich twórcy nie zostali pociągnięci do odpowiedzialności. Podał, że początkowo intencją blogu (...) było tylko i wyłącznie publikowanie informacji prasowych o wpadkach, potknięciach Prezydenta. Z chwilą gdy dostał link do gier uznał, że warto rozszerzyć ramy działania bloga. Na pytanie swojego obrońcy uzupełnił, że impulsem do założenia strony było to, jak traktowano poprzednio urzędującego Prezydenta i kolejny raz wskazał na publikacje dotyczące L. K.. Uważał, że skoro posiada argumenty i własne zdanie, to warto je prezentować, czego nie czynił w sposób wulgarny czy obleśny. Oskarżony zwrócił uwagę, że choć miał możliwość umieszczenia na stronie (...) zdjęć wulgarnych, to nie robił tego poprzestając na zdjęciach osobiście wyselekcjonowanych. Porównał swoją działalność do skeczu kabaretowego dodając, że nie jest twórcą żadnego ze zdjęć, bowiem napływały one od internautów, a on sam ograniczał się tylko do obróbki w postaci kontrastu i nałożenia na zdjęcie logo strony (...).

Oskarżony w dalszym ciągu kwestionował charakter gier (...) i (...)przypisywany przez oskarżenie, szczegółowo opisując sposób ich działania. Zwrócił uwagę, że podobne gry są tworzone na „każdego dowódcę” w świecie i jest to forma dopuszczalna i akceptowana. Także w jego przekonaniu była to gra lekka, zabawna i humorystyczna, a nie twór, który mógłby zagrażać życiu czy zdrowiu Prezydenta. Podał, że obecnie jedną z gier usunął. Charakteryzując ten element zarzuconego czynu R. F. zanegował możliwość, aby jego gry wzbudzały agresję powołując się na przykład Norwega B., „który ściągnął sobie grę (...)i tam właśnie trenował, a potem kupił taką broń jak posługiwano się w tej grze, z tym samym celownikiem i strzelał do ludzi”. Nawiązał także do wypowiedzi osoby mającej legitymować się tytułem profesorskim, stwierdzającej, iż „lepiej, aby człowiek, który nie przepada za B. K. wyżył się na tego typu grze jak moja, aniżeli miałoby dojść do sytuacji takiej jak w biurze poselskim (...)u w Ł.”.

R. F. wyraził stanowisko, iż w Polsce nie istnieje równość wobec prawa. Dodał jednak, że swój kraj bardzo kocha i nie jest tak, że chciał Prezydenta znieważyć celowo. Chciał natomiast zabawić użytkownika sieci.

Oskarżony podtrzymał stanowisko, co do przekładu anglojęzycznego zwrotu umieszczonego na jednym ze zdjęć podnosząc, że jest to idiom nie mający obelżywego charakteru, jeżeli jest wypowiadany w gronie przyjaciół. Odwołując się do własnego rozumienia zwrotu „znieważenie” oświadczył, że za takie uważa przedstawienie kogoś w sposób wulgarny, obleśny, np. jako człowieka kąpiącego się w fekaliach, odbywającego stosunek seksualny z dostojnikiem kościelnym albo materiał, na którym widać intymne części ciała. Na rozprawie w dniu 7 września 2012 r. R. F. dodał, że strona (...) funkcjonuje nadal pod tą samą nazwą i wciąż oferuje gry z udziałem Prezydenta m.in. o nazwie(...)która obecnie polega na celowaniu doń warzywami.

dowód: wyjaśnienia oskarżonego R. F. - k. 835-838,. 1026v.- (...) i 1041v.

R. F. ma 26 lat, jest kawalerem nie ma dzieci ani nikogo na utrzymaniu. Legitymuje się wykształceniem średnim, pozostaje bez zawodu, nie pracuje, nie ma majątku o znacznej wartości.

dowód: oświadczenie oskarżonego R. F. - k. 1026v. i 835.

R. F. był w przeszłości karany wyrokiem Sądu Rejonowego w T.z dnia 16 kwietnia 2010 r. w sprawie o sygn. akt (...)za czyny z art. 287 § 1 kk, art. 267 § 1 kk i art. 13 § 1 kk w zw. z art. 267 § 1 kk popełnione w okresie od marca 2007 r. do 24 sierpnia 2008 r., a nadto za czyn z art. 49 ust. 1 ustawy o ochronie danych osobowych z dnia 29 sierpnia 1997 r. na karę łączną 1 roku pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania na okres próby 3 lata.

Był nadto karany wyrokiem tegoż Sądu z dnia 01 lipca 2005 r. w sprawie o sygn. akt (...)za czyny z art. 190 § 1 kk na karę łączną 10 miesięcy ograniczenia wolności, wykonaną dnia 13 lutego 2007 r.

dowód: dane o karalności - k. 681-683; odpis wyroku w sprawie (...)- k. 879-880;

odpis wyroku w sprawie (...)- k. 877-878.

Sąd Okręgowy zważył, co następuje:

Stan faktyczny w niniejszej sprawie w istocie rzeczy nie był sporny. Pomiędzy stronami panowała zgoda, co do przedstawionych wyżej faktów i sam R. F. nie kwestionował ustaleń prokuratora, jakie legły u podstaw przedstawionych mu zarzutów.

Także Sąd Okręgowy po analizie obszernego materiału dowodowego nie znajduje powodów, dla których należałoby zasadniczo odmiennie rekonstruować przebieg wydarzeń, bowiem tak twierdzenia oskarżyciela, jak i wyjaśnienia oskarżonego znajdują pełne odzwierciedlenie w materiale dowodowym. Jedyna odrębność poczynionych przez Sąd ustaleń (nie mająca zresztą większego wpływu na stwierdzenie bytu przestępstwa, a wyłącznie na techniczny opis jego mechanizmu) dotyczy czynu opisanego w pkt III aktu oskarżenia. W tym bowiem zakresie oskarżony ostatecznie zdecydował się ujawnić okoliczności przestępstwa przedstawiając relację na tyle przekonującą, że powstała uzasadniona podstawa do zmodyfikowania opisu w/w czynu.

Za wiarygodne należało zatem uznać w pierwszej kolejności wypowiedzi czynnika fachowego pod postacią ekspertyz z dziedziny informatyki. W sposób jednoznaczny wynika z nich zarówno to, że objęty badaniem „zrzut” zawartości strony (...) jest tożsamy z danymi zabezpieczonymi bezpośrednio na nośniku informatycznym zatrzymanym w mieszkaniu oskarżonego. Usuwa to wszelkie wątpliwości co do przedmiotu analizy prawno-karnej, bowiem elementy strony (...) zawarte w aktach sprawy w formie wydruku plików graficznych i zapisane na płytach z całą pewnością stanowią wierne odwzorowanie treści publikowanych w internecie. Innymi słowy – Sąd Okręgowy poddał ocenie to, co istotnie funkcjonowało w przestrzeni internetowej, jako rozpowszechniane poprzez stronę (...) publikacje. Nie nasuwa zastrzeżeń także ta część materiału dowodowego, która wskazuje na bezpośredni związek (...) z aktywowaniem, utworzeniem i administrowaniem w/w stroną, tym bardziej, że mechanizmy te potwierdził sam oskarżony. Pewne jest, że za publikacje opatrzone logo (...) na witrynie o tej samej nazwie odpowiadał wyłącznie oskarżony, jako jedyna osoba logująca się do w/w witryny i podejmująca samodzielne decyzje w zakresie doboru ujawnianych tam treści.

Nie budzi wątpliwości także dokumentacja uzyskana od Uniwersytetu (...), w tym zwłaszcza trzy dokumenty o charakterze medycznym, którymi oskarżony poparł odwołanie od decyzji skreślającej go z listy studentów, jak również dokumentacja związana z zawarciem umów cywilnoprawnych ze spółką (...). Trzeba zwrócić uwagę, że całość w/w dokumentacji uzyskano z zasobów archiwalnych podmiotów w żaden sposób nie zainteresowanych wynikiem procesu i nie może być mowy, że ich treść nie odpowiada treści dokumentów przedłożonych uprzednio przez R. F.. Nie ma podstaw, aby kwestionować ekspertyzę grafologiczną będącą opracowaniem rzetelnym, popartym odpowiednią analizą materiałów porównawczych i formułującą rzeczowo uzasadnione wnioski końcowe.

Także wiarygodność karty karnej, odpisów wyroków oraz protokołów dokumentujących czynności procesowe przeszukania pomieszczeń i zatrzymania rzeczy nie może być skutecznie podważana.

Sąd Okręgowy ocenił pozytywnie zeznania świadków – przedstawicieli obu wyższych uczelni, tj. B. Z., I. S. i Z. M., jak również lekarza C. J. i innych przedstawicieli placówek medycznych, dzięki którym weryfikowano autentyczność dokumentacji wykorzystanej przez oskarżonego w odwołaniu od decyzji władz uczelni.
Ich wartość dowodową podnosi pełna zgodność z wyjaśnieniami oskarżonego, a przede wszystkim z materiałem nieosobowym.

Na wiarę zasługiwały także zeznania J. F., bo trudno w/w zarzucić stronniczość, niekonsekwencję, czy brak logiki. Nie budzą wątpliwości zeznania osób posiadających wiedzę fachową w dziedzinie informatyki, ani reprezentujących firmy zajmujące się hostingiem miejsca na serwerach. Nie ma także podstaw, aby kwestionować zeznania pozostałej grupy świadków z tym, że nie mają one istotnego znaczenia dla rozstrzygnięcia.

Wszystkie wskazane wyżej dowody nie są względem siebie sprzeczne, a przeciwnie, logicznie się uzupełniają i korelują ze stanowiskiem zaprezentowanym przez R. F..

Wyjaśnienia oskarżonego w przeważającej większości również zasługiwały na wiarę. Wszędzie tam, gdzie oskarżony składał relację o technicznych szczegółach każdego z pięciu zarzuconych mu czynów trudno odmówić mu logiki i rzeczowości. Bez wątpienia klamrą łączącą wszystkie zarzuty i ich punktem wspólnym pozostają predyspozycje intelektualne R. F., tj. zamiłowanie do informatyki i oczywista swoboda, z jaką korzystał z możliwości stwarzanych przez internet. Oskarżony już jako bardzo młody człowiek posiadł wystarczającą wiedzę, aby w zasobach sieci (...) odnaleźć narzędzia do popełnienia przestępstw, o czym wnosić należy choćby z poważnej ingerencji w infrastrukturę telekomunikacyjną podmiotu (...), za którą zresztą został prawomocnie skazany. Nie ma zatem najmniejszych powodów, aby w czymkolwiek kwestionować opisywany przez niego mechanizm fałszowania dokumentów, tym bardziej, że nie przeczą mu ani wskazania wiedzy, ani doświadczenia życiowego. Sąd Okręgowy daje wiarę temu, że dążąc do potwierdzenia statusu studenta przed zleceniodawcą - stroną umowy cywilnoprawnej, tj. spółką (...) R. F. osobiście przygotował skany dwóch różnych legitymacji studenckich, z których jeden obrazował awers (tj. stronę zawierającą dane personalne) jego własnej, oryginalnej legitymacji, a drugi obrazował rewers (tj. stronę zawierającą poświadczenie ważności) dokumentu należącego do innej osoby. Nie przeczą temu właściwości dokumentu, bowiem legitymacja studencka (...) miała postać dwustronnej karty przypominającej formą współczesny dowód osobisty, czy kartę bankomatową. Kopiowanie w/w dokumentów także w powszechnym, codziennym obrocie odbywa się przecież np. poprzez wykonanie ksero każdej z dwóch stron takiego dokumentu. W sytuacji, gdy podobną czynność wykonywał sam oskarżony przesyłając następnie uzyskaną kserokopię kontrahentowi umowy cywilnoprawnej poprzez elektroniczną transmisję – spółka (...) miała wszelkie powody uznać ją za pełne odwzorowanie jednej i tej samej legitymacji studenckiej. R. F. wykorzystał więc stosunkowo prostą metodę w efekcie której powstała kopia legitymacji studenckiej, jaka w rzeczywistości nie istniała. Jest oczywiste, że skuteczność zastosowanej metody bazowała na szczególnej formie współpracy z (...) i wykorzystywała fakt, że w tym wypadku wymiana dokumentów pomiędzy stronami, łącznie z zawarciem umowy odbywały się na odległość, za pośrednictwem poczty elektronicznej. Kwestia skąd oskarżony pozyskał materiał bazowy w postaci skanu ważnej legitymacji uniwersyteckiej wydaje się nie mieć większego znaczenia dla stwierdzenia w jego zachowaniu wszelkich znamion przestępstwa fałszerstwa. Niemniej jednak należy zaakceptować jego wersję wydarzeń, że dostarczyła go po prostu sieć, gdzie faktycznie z łatwością można znaleźć niemal wszystko, łącznie z obrazem dokumentów funkcjonujących w obrocie prawnym. W ten sam sposób oskarżony pozyskał zresztą druki dokumentacji medycznej, które wykorzystał popełniając kolejne przestępstwo tego samego rodzaju. Warto przy tym podkreślić, że jako źródło narzędzi wykorzystanych do preparowania dokumentów R. F. każdorazowo wskazywał sieć (...) (...), która ma tę właściwość, że zapobiega analizie ruchu sieciowego i w konsekwencji zapewnia użytkownikom niemalże całkowicie anonimowy dostęp do zasobów internetu chroniąc ich tożsamość. Logicznym więc wydaje się wniosek, że R. F. nie tylko doskonale zdawał sobie sprawę, że korzysta z pozyskanych materiałów w sposób niedozwolony, ale i miał bardzo dobre rozeznanie, gdzie je znaleźć, nie zwracając niczyjej uwagi.

Nie budzą zastrzeżeń przedstawione przez oskarżonego okoliczności posłużenia się dowodem osobistym należącym do jego ojca i rejestracji na tej podstawie domeny (...) Przedstawioną w tym zakresie wersję potwierdził J. F. oraz ewidentnie wynika ona z analizy zasad obsługi w/w strony, którą osobiście wykonywał jedynie oskarżony. Mówiąc wprost – J. F. był jedynie figurantem, na którego dane personalne zarejestrowano stronę. Uwzględniając fakt, że także i w tym wypadku przedstawienie dowodu osobistego firmie (...)było w zasadzie formalnością dopełnianą poprzez przesył elektroniczny – wyjaśnienia oskarżonego zasługiwały na wiarę.

Nie ma także powodów, by odmówić oskarżonemu wiary, kiedy wyjaśniał pozostałe techniczne aspekty funkcjonowania strony (...) podając, że był jej jedynym administratorem i jedyną osobą decydującą o doborze publikowanych tam treści. Jednym słowem - tylko on sam odpowiadał za kształt strony, oferowanych tam materiałów i w konsekwencji słusznie został wytypowany, jako osoba podejrzana o popełnienie czynów z art. 226 § 3 kk i art. 135 § 2 kk.

Już jednak tam, gdzie oskarżony przedstawiał własną interpretację podejmowanych zachowań i lansował ich własną ocenę prawną, zgodzić się z nim nie sposób.

Pomijając nawet fakt, że ocena ta należeć może jedynie do Sądu, R. F. odwoływał się do argumentów, które nie mogą zostać przyjęte z akceptacją.

Warto zauważyć, że linia obrony R. F. koncentrowała się głównie na zwalczaniu tych zarzutów, które okazały się budzić spore zainteresowanie także w przestrzeni publicznej. Trudno przy tym oprzeć się wrażeniu, że sam oskarżony stymulował zainteresowanie społeczne, składając oświadczenia za pośrednictwem mediów, podsycając emocje i podejmując próby zjednania sobie głosu opinii publicznej. Czynił to poprzez kreowanie się na człowieka pokrzywdzonego przez aparat Państwa, któremu odmówiono prawa do udziału w dyskusji o bieżących sprawach kraju. Przenosząc obronę poza salę sądową oskarżony nie ustawał w wysiłkach, aby nadać toczącemu się procesowi charakter polityczny i wykreować siebie na ofiarę tzw. „politycznej niepoprawności”. Szeroko i chętnie nawiązywał do wykorzystania w sprawie sił ABW podnosząc, że uznaje to za skrajnie niebezpieczne dla wolności słowa w Polsce. W takim właśnie wymiarze przedstawiał swoją sytuację – widząc w toczącym się postępowaniu zupełnie precedensowy proces mający dowieść, czy w Polsce szanuje się prawo obywatela do nieskrępowanego głoszenia poglądów.

Ocena zasadności zaangażowania w czynności procesowe Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego nie leży w gestii sądu orzekającego, dlatego pozostanie poza polem jego rozważań. Wbrew natomiast sugestiom oskarżonego – rolą niniejszego procesu nie było udzielenie odpowiedzi na pytanie, czy w Polsce obecnymi czasy istnieje tzw. wolność słowa. Prawo do swobodnego wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji, bez prewencyjnej cenzury środków społecznego przekazu jest w naszym kraju wartością uznaną i umocowaną w Ustawie Zasadniczej (art. 54 Konstytucji RP). Oskarżony nie powinien mieć co do tego wątpliwości, skoro przez dłuższy czas na administrowanej przez siebie stronie internetowej poddawał krytyce (często w niewybredny, dosadny sposób) poczynania Prezydenta RP i skoro z ogromu zawartych tam materiałów w orbitę zainteresowania organów ścigania weszły jedynie nieliczne. Także w toku procesu w sposób nieskrępowany oskarżony komentował jego przebieg, w obcesowy sposób krytykował działania prokuratora, wreszcie – do chwili orzekania nadal czerpał satysfakcję z działalności (...), bowiem jak podał - strona istnieje nadal i zachowała swój krytyczny wobec sfer rządzących charakter.

Rolą niniejszego procesu nie było także ustalanie, czy korzystanie z konstytucyjnych wolności, w tym z wolności słowa, podlega ograniczeniom, bo możliwość taką Ustawodawca przewidział i wyraził wprost w art. 31 ust. 3 Konstytucji stwierdzającym iż „ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób. Ograniczenia te nie mogą naruszać istoty wolności i praw”.

Art. 135 § 2 kk jest niczym innym, jak właśnie „ustanowionym w ustawie” ograniczeniem swobody publicznego wygłaszania poglądów i przekonań, a jego rację bytu stanowi przekonanie Ustawodawcy, że absolutna i niczym nieskrępowana wolność w tym zakresie może prowadzić m.in. do destabilizacji porządku publicznego, naruszenia moralności publicznej, a nawet zachwiania bezpieczeństwa Państwa. Powołany przepis stanowi element obowiązującego w Polsce porządku prawnego, a jego zgodność z Konstytucją została (stosunkowo niedawno) poddana dogłębnej analizie przez Trybunał Konstytucyjny, który wyrokiem z dnia 6 lipca 2011 r. w sprawie o sygn. akt P 12/2009 (OTK-A 2011/6/51) orzekł o jego konstytucyjności.

Nie było więc rzeczą Sądu Okręgowego kwestionowanie rozstrzygnięcia Trybunału Konstytucyjnego, ani tym bardziej podejmowanie dyskusji z Ustawodawcą na temat ratio legis art. 135 § 2 kk, czy przewidzianych w nim sankcji karnych. Na marginesie warto jednak dodać, że przepis chroniący godność najwyższego urzędu w Państwie nie jest novum obecnie obowiązującego kodeksu karnego, ale ma swoją dłuższą historię w krajowym porządku prawnym (podobna norma istniała już w tzw. kodeksie Makarewicza z 1932 roku, gdzie w art. 125 § 2 kk, za uwłaczanie powadze lub czci prezydenta przewidziano sankcję karną więzienia do lat 5).

Rolą tego Sądu było natomiast przepis ten, jako pozostający w mocy, a w dodatku zgodny z europejskimi standardami ochrony wolności obywatelskich – stosować.

Niemniej jednak nakreślanie przedmiotu procesu z perspektywy ofiary, której odebrano wolność konstytucyjną, w dodatku z przyczyn inspirowanych politycznie, pozwala stwierdzić, że R. F. okazał dużą determinację w dążeniu do zepchnięcia na boczny tor istoty toczącego się postępowania. Jego przedmiotem nie była wszak odpowiedzialność za negatywną ocenę działalności takiej czy innej opcji politycznej, ale odpowiedzialność za przestępstwo zniewagi, które całkowicie odrywa się od przekonań światopoglądowych osoby nim pokrzywdzonej, a nawet od jej osobistych wrażeń. R. F. z lubością określał swoje działania jako „krytykę”, „satyrę”, „komentarz do wydarzeń politycznych” stwarzając w ten sposób wrażenie, że publikowane przez niego treści jak najbardziej mieszczą się w ramach wolności do wyrażania opinii. Odwoływał się przy tym do porównań i przykładów, które jeszcze przed tym, nim „jego sprawa” stała się głośna, dzieliły społeczeństwo i budziły spore emocje. W ocenie Sądu Okręgowego - R. F. wykorzystał więc naturalną w każdym społeczeństwie demokratycznym odmienność poglądów i sympatii politycznych personalizując swoje przekonania na zasadzie „dobry Prezydent i zły Prezydent” i nadając tym samym swoim wystąpieniom jak najbardziej populistyczny charakter. Trudno nie doszukać się w tak zbudowanej linii obrony koniunkturalizmu i bazowania na nastrojach społecznych skupionych wokół dwóch głównych sił politycznych w kraju. W ten sposób oskarżony odwrócił uwagę nie tylko od innych zarzuconych mu czynów, ale i od instrumentów, jakich użył prezentując swoje przekonania na stronie (...). Wypowiadając się na forach publicznych w toku trwającego procesu umiejętnie wszak pomijał kwestię fałszerstwa dokumentów oraz w stonowany sposób określał treści stanowiące podstawę zarzutów dotyczących znieważenia organów Państwa. Należy tymczasem wątpić, czy z równie przychylnym przyjęciem spotkałyby się poczynania oskarżonego, gdyby pozbawić je wymowy politycznej, rozpatrywać w oderwaniu od nazwiska B. K., a samego autora ocenić przez pryzmat choćby uprzedniej karalności. Koniunkturalizm postawy R. F. jest tym bardziej widoczny jeśli się zważy, że przed nagłośnieniem w mediach tzw. sprawy (...) nie był on ani czynnym politykiem, ani nawet osobą powiązaną z jakąkolwiek partią polityczną. Nie miał także aspiracji prasowych, co zresztą sam przyznał podając, że nie uważa siebie za dziennikarza. Był natomiast młodym, bezrobotnym człowiekiem z wyrokiem skazującym na koncie i o wyraźnych trudnościach w określeniu życiowego celu. Wnosić o tym należy choćby po dwukrotnym wydaleniu go z grona studentów dwóch różnych uczelni i dwóch różnych kierunków studiów, bynajmniej nie z powodu głoszonych poglądów, ale wobec zwyczajnego nie sprostania kolejnym egzaminom.

Strona „(...)” nie jest więc tworem, który można wiązać z większym zaangażowaniem oskarżonego w życie polityczne, ale raczej z nadmiarem wolnego czasu i dążeniem do skupienia uwagi na swojej osobie. Wniosek taki wypływa wprost z twierdzeń samego R. F., który w toku przesłuchania w dniu 12 kwietnia 2012 r. wyraził się, iż „ogólnie cała ta strona była robiona dla jaj i dla zabawy (…)”. W tym kontekście za niedorzeczne uznać należy wszelkie twierdzenia zmierzające do nadania witrynie charakteru trybuny publicznej, opartej na głębszej idei i realizującej jakiekolwiek przesłanie społeczne. Wprost przeciwnie, skarżony nie tyle liczył na wymianę poglądów i na szansę do nakłonienia swoich odbiorców do krytycznych przemyśleń poprzez merytoryczną dyskusję, ile na szokowanie, sensację i nieskrępowaną możliwość ich obrażania. Wyjaśnienia oskarżonego noszą więc cechę wewnętrznej sprzeczności bowiem z jednej strony przedstawiają (...) jako żart i forum – używając jego retoryki - „robienia sobie jaj”, a z drugiej, jako miejsce wymiany poglądów i prowokowania do refleksji. Wprawdzie kpina i żart rzeczywiście bywają środkiem wyrazu skłaniającym do przemyśleń, ale akurat w wypadku (...) to nie w/w zabiegi miały być katalizatorem dyskusji, ale agresja, zajadłość i obelga.

Intencja z jaką do życia powołana została strona (...) nie jest tymczasem trudna do wywiedzenia jeśli prześledzić jej rozwój i zawartość. Już sądząc tylko po jej nazwie należy wnosić, że oskarżony nie tylko nie przewidywał, iż poczynania Prezydenta B. K. kiedykolwiek podda obiektywnej, merytorycznej ocenie, ale wręcz zakładał, że skupi się na ośmieszaniu go jako człowieka i polityka. W takim działaniu i kształcie strony (...) bezrobotny młody człowiek mógł też upatrywać łatwego zarobkowania poprzez przyciągnięcie reklamodawców. Strona (...), wbrew sugestiom oskarżonego, nie jest areną, merytorycznych dyskusji, czy wymiany poglądów na temat polityki kraju. Warto zauważyć, że R. F. potwierdził autorstwo komentarzy zamieszczanych na stronie, a oznaczonych adresem mailowym (...) pl. Ich analiza nie pozostawia wątpliwości, na jakim poziomie toczyła się dyskusja publiczna stymulowana przez oskarżonego. Oskarżony kierował w niej do oponentów strony (po liczbie wpisów sądzić należy, że dość licznych) słowa takie, jak np. „ty POlszewicki śmieciu”, „konfidencie zasrany”, „takich ludzi, jak ty powinno się usypiać, jak psy (…)”, „ograniczone bydło” i wiele podobnych. Nie sposób także przeoczyć, że przy początkowo mizernym zainteresowaniu stroną (...) sam R. F. podejmował wysiłki, aby stworzyć wrażenie, że stoi za nią większa grupa osób, używał pojęcia „redakcja”, „my” i jak sam przyznał - była to „zmyłka”, aby utwierdzić odbiorców w przekonaniu, że nie jest to produkt jednej osoby. Jest przy tym pewne, że stronę tę redagował sam i stwarzając wrażenie, że kreuje ją wiele osób o zbliżonych poglądach R. F. dopuścił się ewidentnej manipulacji.

W jednym z komentarzy oskarżony zamieścił także wiele mówiące zdanie: „A tak na poważnie – będziemy obrażali i krytykowali tyle ile wlezie bo żyjemy w wolnym kraju, gdzie istnieje taki wynalazek, jak wolność słowa i demokracja” (k. 544). W wielu komentarzach jego autorstwa przewija się nadto wątek „odwetu”, za niewłaściwe jego zdaniem, traktowanie poprzednio urzędującego Prezydenta. Jego projekcją stał się zresztą argument procesowy R. F., który wyraził przekonanie, że skoro inni nie popełnili przestępstwa obrażając nieżyjącego L. K., przedstawienie jemu zarzutów jest hipokryzją. W ten oto sposób oskarżony nie tylko przyznał sobie prawo do popełnienia przestępstwa, ale wręcz je założył i celowo, w pełni świadomie do niego dążył. Argument ten nie zasługuje na uwzględnienie, ale oddaje istotę rozumowania R. F. – rozumowania opartego na relatywizmie moralnym, dążeniu do zemsty i zwalczania przejawów agresji jeszcze większą agresją.

Analizując zawartość (...) narzuca się refleksja, że w miarę nasilającego się negatywnego odbioru strony przez internautów, poczynania oskarżonego także stawały się bardziej napastliwe, obelżywe i zajadłe. W komentarzu z dnia 18 października 2010 r. oskarżony napisał: „W związku z tym, że wy POlszewickie śmiecie, szacunku do K.(1) nie mieliście tak my, do K. też nie będziemy i tego możesz być pewien. Na łamach A..pl będziemy coraz bardziej złośliwi, obleśni i chamscy – czyli tacy sami jak wy kilka lat wcześniej” (v. k.556 in fine). Zapowiedź ta, poza tym że potwierdza przedstawione wyżej zasady rozumowania oskarżonego, to dodatkowo bardzo wyraźnie oddaje mechanizm potocznie zwany spiralą agresji, która jest zjawiskiem niezwykle szkodliwym i powszechnie potępianym. Choćby z tego powodu nie można zgodzić się z twierdzeniem, że strona (...) nie wyzwalała agresji i nie uczyła nienawiści, bo jak widać, jest zgoła odwrotnie. Można odnieść wrażenie, że pierwszą jej ofiarą jest właśnie sam R. F., który wielokrotnie dał się ponieść emocjom zapamiętale i ordynarnie atakując swoich oponentów, z którymi jakoby zamierzał toczyć ambitne dyskusje. Nawiązanie do przypadku NorwegaA. B.z oczywistą intencją wykazania kontrastu pomiędzy grami (...)i (...), a tymi, dzięki którym A. B.doskonalił strategię przygotowywanego zamachu, przyjąć można jedynie jako czytelny dowód tego, że zrozumienie konsekwencji propagowania w sieci agresji przerasta możliwości R. F.. W przekonaniu Sądu Okręgowego Norweg, któremu przypisuje się jedną z najbardziej brutalnych zbrodni motywowanych politycznie w ostatnich czasach i doświadczenia, które go do tego przywiodły nie powinny stawać się dla nikogo, także dla oskarżonego, wyznacznikiem dopuszczalnych granic zabawy opartej na działaniach militarnych. Nie mniej jednak, przypadek ten sam oskarżony wskazuje jako przykład przeniesienia agresji z wymiaru wirtualnego do świata rzeczywistego podając, że A. B.szkolił swoje terrorystyczne umiejętności wykorzystując gry komputerowe m.in. (...). Trudno zatem zrozumieć, na czym opiera swoje przekonanie, iż jego własne gry także polegające na strzelaniu i to do konkretnego człowieka, nie mogą zachęcać do agresji. Trzeba podkreślić, że w grze (...) animację tarczy strzeleckiej zastąpiono autentycznym zdjęciem Prezydenta RP, a plenerem gry była sala sejmowa. Jeśli zważyć, że polityka jest jedną z tych sfer życia, która budzi najwyższe mocje, w tym fanatyzm popychający m.in. do znanych z historii zamachów, to tego rodzaju gry nie łagodzą nastrojów społecznych, ale rozpalają nienawiść i w skrajnych przypadkach mogą popychać do przemocy także w świecie realnym. Dlatego właśnie, przy pełnej akceptacji społeczeństwa, piętnowana jest każda forma manifestowania nienawiści uderzająca w grupy o odrębnej przynależności narodowej, politycznej, rasowej, czy seksualnej, gdyż sprzyja wyzwalaniu agresji, utrwala postawy o cechach fanatyzmu i zachęca do zachowań przemocowych.

Podobnie nie może zostać przyjęty z akceptacją argument, iż wirtualne „wyżycie” się na postaci B. K. może zapobiec rzeczywistemu nań atakowi, podobnemu do tego jaki miał miejsce w biurze poselskim jednej z partii 19 października 2010 r. Wprawdzie w tym zakresie oskarżony parafrazował wypowiedź innej osoby podpierając się jej jakoby tytułem profesorskim, ale najwyraźniej w tych słowach także upatrywał usprawiedliwienia dla zawartości (...) Już tylko te dwa powołane przez oskarżonego przykłady - Norwega B. i ataku w biurze poselskim (...) każą z niepokojem odnieść się do beztroski, z jaką oferował internautom swoje produkty, nie biorąc żadnej odpowiedzialności za ewentualne tego konsekwencje. Internet zaś jest niezaprzeczalnie potężnym medium, docierającym do rozległej rzeszy odbiorców o różnych właściwościach psychicznych, w tym dzieci i młodzieży, których osobowość dopiero się kształtuje, ale również osób o cechach psychopatycznych, dla których możliwość wirtualnego strzelania do wizerunku Prezydenta RP mogłaby stać się tym, czym dla A. B.gra (...). Zależności tej oskarżony nie pojmuje i najwyraźniej nie jest w stanie ogarnąć możliwych reperkusji swojej działalności na (...).

Tymczasem podane przez niego przykłady dobitnie uzmysławiają do czego może prowadzić fanatyczne wyznawanie określonych poglądów i przekonanie o jedynej słusznej racji stanu. Dogodny zaś klimat dla pielęgnowania agresji i fanatyzmu politycznego tworzyła prowadzona przez oskarżonego strona internetowa, przy czym grę (...)należy ocenić wręcz, jako zachętę do przemocy i szargania symbolu państwowości. Kwestia, czy jej efekty dźwiękowe opierają się na odgłosach broni palnej, czy hukowej jest niewiele znaczącym niuansem. Niepodobieństwem byłoby zakładać, że przeciętny amator tego rodzaju rozrywki swój udział w niej poprzedzał dogłębną analizą fonetyczną oprawy dźwiękowej i w zależności od jej wyniku ulegał negatywnym emocjom, bądź nie.

Próbę ukazania kontrastu pomiędzy zdjęciami publikowanymi na (...), a innymi tworami „wolności słowa” poprzez złożenie do akt zdjęć o wszelkich cechach pornografii przyjąć należy jeśli nie z odrazą, to przynajmniej z najwyższym niesmakiem. Można odnieść wrażenie, że dla R. F. nawet te fotografie dają się usprawiedliwić prawem do swobody wypowiedzi, podczas gdy w krajowym porządku prawnym ich publikacja wymagałaby oceny na gruncie art. 202 kk. Fascynacja tego rodzaju wolnością wprost prowokuje do pytania, czy w zdjęciach tych należy upatrywać wzoru do naśladownictwa i czy stanowią one, wystarczający w ocenie oskarżonego, przejaw wolności słowa. Zdaniem Sądu Okręgowego dążenia do tak drastycznego przesunięcia granic dobrego smaku i akceptowalnych społecznie norm obyczajowych nie daje się usprawiedliwić, a fakt, że w sieci publikowane są obrazy jeszcze bardziej szokujące nie stanowi dla oskarżonego żadnego usprawiedliwienia. Nie powinien on także stanowić punktu odniesienia dla oceny Sądu Okręgowego, który stoi na straży praw całego społeczeństwa, a nie tylko wąskiej grupy osób, których gusta pozwalają doszukiwać się w publikowaniu tego rodzaju fotomontaży jakiegokolwiek przejawu wolności.

Konkludując, Sąd Okręgowy staje na stanowisku, że argumentacja oskarżonego bazująca na własnej ocenie wymowy publikacji internetowych objętych procesem z jednoczesnym powoływaniem się na wartości chronione konstytucyjnie i standardy wolności panujące w innych krajach nie zasługuje na akceptację, jako wyraz opacznie rozumianej wolności słowa, populizm i gołosłowie. Przy widocznym dążeniu oskarżonego do poszukiwania poparcia w opinii części społeczeństwa trudno zresztą zyskać rozeznanie, które twierdzenia stanowią wyraz jego własnych przekonań, a które są formułowane jedynie po to, by zyskać rozgłos w mediach, jakiego z pewnością nie zapewniała (...) przed wszczęciem postępowania karnego.

Dokonując kwalifikacji prawnej zachowania oskarżonego według porządku aktu oskarżenia w pierwszej kolejności należało odpowiedzieć na pytanie, czy treści intelektualne wyspecyfikowane w skardze publicznej istotnie mogą zostać zakwalifikowane, jako publiczne znieważenie konstytucyjnego organu Rzeczypospolitej Polskiej, tj. Marszałka Sejmu (zarzut I) oraz publiczne znieważenie Prezydenta RP (zarzut II). Innymi słowy – czy R. F. korzystając z przysługującej mu wolności konstytucyjnej nie przekroczył granicy, poza którą dozwolona krytyka organów Państwa, czy też wyrażanie negatywnych opinii o poczynaniach tychże organów nabrały cech pospolitego przestępstwa.

Ustawa karana nie zawiera definicji legalnej pojęcia „zniewagi” pozostawiając jego interpretację doktrynie i orzecznictwu sądowemu, które istotnie – dopracowały się dość spójnej, choć wciąż uzupełnianej jego wykładni. Wedle słowników, komentarzy i praktyki za zniewagę uważa się zachowanie uwłaczające godności, czci drugiego człowieka, wyrażające lekceważenie lub pogardę. Znieważyć oznacza ubliżać komuś, lżyć, obrażać kogoś.

Jak uznał Sąd Najwyższy w postanowieniu z 7 maja 2008 r. (III KK 234/07, LexPolonica nr 1952101, Biul. PK 2008, nr 10, poz. 33): „Przestępstwo zniewagi polega na użyciu słów obelżywych lub sformułowanie zarzutów obelżywych lub ośmieszających, postawionych w formie niezracjonalizowanej. O uznaniu określonych sformułowań za znieważające decydują w pierwszym rzędzie ogólnie przyjęte normy obyczajowe”. W tym samym orzeczeniu zwrócono uwagę, że pod pojęciem znieważenia należy rozumieć wszelkie zachowania sprawcy, które w sposób demonstracyjny wyrażają pogardę dla innej osoby, w szczególności mają poniżyć jego godność osobistą i sprawić, by poczuł się dotknięty lub obrażony. Podnosi się w orzecznictwie, że znieważenie jest zachowaniem niezracjonalizowanym. Zniewaga nie zmierza bowiem do skrytykowania działalności lub cech jakiegoś podmiotu, ale bezpośrednio do wyrządzenia krzywdy w zakresie jego godności osobistej (por. wyrok SA w Gdańsku z dnia 30 stycznia 2002r. sygn. akt II AKa 577/01, LEX OMEGA 21/2012). Pogląd ten akceptuje także Trybunał Konstytucyjny odwołując się m.in. do orzecznictwa ETPC, gdzie zwraca się uwagę, że w ramach dopuszczalnej krytyki nie mieści się „złośliwy atak osobisty” (sprawa Otto-Preminger–Institute przeciwko Austrii, za Orzecznictwo Strasburskie, t. II Toruń 1988, str. 786, wyrok TK z dnia 6 lipca 2011 r. sygn. akt P/09, LEX OMEGA 31/2012). Panuje zgoda także co do tego, że zniewagi można się dopuścić używając innych niż mowa środków wyrazu – gestu, grymasu, rysunku, etc., o ile w sposób jednoznaczny wynika z nich wola uczynienia z pokrzywdzonego pośmiewiska, okazania mu głębokiej pogardy i przedstawienia go w sposób uchodzący w określonym kręgu społecznym za uwłaczający. Niektórzy przedstawicie doktryny wprost uważają, że znieważające zachowanie przybrać może, obok rysunku, czy zdjęcia – postać strony WWW (Janusz Raglewski w „Komentarzu do art. 216 kodeksu karnego” system informacji prawnej LEX OMEGA 31/2012). W powołanym wyżej orzeczeniu także TK wyraził pogląd, iż forma manifestowania poglądów przez sprawcę zniewagi nie jest istotna i wchodzić w grę może każda forma ekspresji, która umożliwia jednostce uzewnętrznienie i eksponowanie własnego stanowiska. Istotą rozważanego czynu jest więc takie zachowanie sprawcy, które na podstawie przyjętych standardów życia społecznego określonego kręgu kulturowego stanowi wyraz pogardy, uwłaczania czci drugiego człowieka zamanifestowany przy użyciu dowolnego środka wyrazu.

Przestępstwo zniewagi ma charakter formalny, a więc do uznania go za dokonane nie jest konieczne wystąpienie skutku w postaci odczucia osoby, której zniewaga dotyczy, że urażono jej godność osobistą. Można wszak znieważyć także takie osoby, które ze względu na stan swojej psychiki nie są zdolne do rozpoznania w określonych zachowaniach charakteru znieważającego, np. osoby chore psychicznie lub dotknięte upośledzeniem umysłowym albo innymi zakłóceniami czynności psychicznych (W. Kulesza, Zniesławienie i zniewaga, s. 169-170).

Z tego punktu widzenia - próba włączenia w orbitę postępowania dowodowego osoby urzędującego Prezydenta B. K. czy innych osób z jego kręgu, z zamierzeniem czynienia dociekań, na ile negatywnie odebrały treści publikowane przez oskarżonego byłaby pozbawiona uzasadnionych podstaw prawnych. Sąd Okręgowy podziela zapatrywanie Sądu Apelacyjnego w Gdańsku wyrażone w przytoczonym wcześniej wyroku z dnia 30 stycznia 2002 r., iż powoływanie na świadka urzędującego Prezydenta RP, jako podmiotu przestępstwa z art. 135 § 2 kk jest niestosownością. Mogłoby to zostać odebrane jako wyraz bezradności orzeczniczej w sytuacji, gdy o bycie prawnym w/w przestępstwa miałaby decydować nie ocena Sądu dokonana z użyciem instrumentarium wskazanego w art. 7 kpk, ale osobiste doznania głowy Państwa wysłowione w toku procesu.

Ocena, czy zachowanie podmiotu wypełnia znamiona zniewagi, dokonywana jest tymczasem według kryteriów obiektywnych (a nie według odczuć osoby znieważającej lub znieważonej), z pominięciem subiektywnego przekonania pokrzywdzonego, jako człowieka. Niekiedy należy niewątpliwie wziąć pod uwagę kryteria związane z obyczajowością konkretnego środowiska, albo – jak w niniejszej sprawie - odnieść się do powszechnie akceptowalnych granic krytykowania osób publicznych, ogólnie wyznawanych ocen etycznych i utrwalonego w naszym kręgu kulturowym dobrego obyczaju.

Precyzyjne określenie znamienia „znieważa” nie jest oczywiście możliwe ze względu na różnorodność ocen, które znajdą zastosowanie w konkretnych przypadkach. Mogą być one dokonywane z uwzględnieniem obyczajowości różnych środowisk, ale powinny także uwzględniać charakter relacji między stronami. Ważne jest zatem czy są to stosunki służbowe, czy towarzyskie oraz jaki jest stopień zażyłości między stronami, względnie w czyim interesie i z jakich pobudek działał sprawca (por. W. Kulesza, Zniesławienie..., s. 174).

Przykładów pomocnych zdefiniowaniu pojęcia zniewagi na gruncie art. 135 § 2 kk dostarcza orzecznictwo krajowe, bowiem jak to już zasygnalizowano - wbrew przekonaniu R. F. – niniejszy proces nie jest precedensowy. Dla przykładu – wyrokami Sądu Apelacyjnego w Lublinie z dnia 6 czerwca 2011 r. (sygn. akt II AKa 91/11, Lex nr 895936) i Sądu Apelacyjnego Gdańsku z dnia 30 stycznia 2002 r. (sygn. akt II AKa 577/01, Lex Omega 31/12), co do zasady utrzymano w mocy skazania za czyny z art. 135 § 2 kk popełnione w pierwszym przypadku na szkodę Prezydenta RP L. K., a w drugim na szkodę Prezydenta A. K.. Widać więc wyraźnie, że wciąż obowiązujący w krajowym porządku prawnym art. 135 § 2 kk chroni autorytet w/w organu Państwa bez względu na jego obsadę.

Inną trudność stanowi bez wątpienia określenie treści owych „ogólnie przyjętych norm etycznych i standardów obyczaju, przyzwoitości etc.” akceptowanych w określonym kręgu kulturowym. Zasięg strony internetowej czyni z niej środek przekazu docierający do niezwykle szerokiej grupy obywateli. Jej odbiorcami mogą stać się nie tylko przedstawiciele młodego pokolenia okazującego większą tolerancję dla wulgaryzmów, czy swobody obyczajowej, operujący meta-językiem i przyzwyczajeni do brutalizacji dyskusji toczących się w sieci anonimowo. Z internetu korzystają także ludzie starsi, nienawykli do obcesowego, bezkompromisowego wyrażania poglądów. Bez wątpienia internet skupia też ludzi reprezentujących różne środowiska, o różnym wyrobieniu intelektualnym, różnym poziomie wykształcenia, różnym poczuciu humoru i odmiennym spojrzeniu na „wolność słowa”. Z tego właśnie względu ocena publikacji internetowych nie może uwzględniać punktu widzenia tylko jednego środowiska, ale wymaga ujęcia ich w szerszej perspektywie, biorąc za podstawę takie kanony postępowania, które pochwala większość i które można uznać za ogólnie przyjęte normy etyczno- moralne. Za Sądem Apelacyjnym w Krakowie (v. wyrok z dnia 28 grudnia 2007 r., sygn. akt II AKa 223/2007, KZS 2008/3 poz. 27) należy powtórzyć, że nie ma powodu, by niezawisły sąd podporządkowywał swój wyrok nastrojom przedstawicieli jednej grupy ludności i spełniał doraźnie powstające, czasem wręcz umyślnie kreowane oczekiwania.

Dla bytu przestępstwa określonego w art. 135 § 2 kk konieczne jest, by sprawca dopuścił się znieważenia Prezydenta RP publicznie, czyli w taki sposób, aby pochodząca od niego zniewaga była dostępna dla nieokreślonej liczby osób. Jak orzekł Sąd Najwyższy w postanowieniu z dnia 7 maja 2008 r. w sprawie o sygn. akt III KK 234/07 – internet, jako medium o wyjątkowo rozległym zasięgu działania i z szeroką rzeszą odbiorców jest środkiem masowego komunikowania, za pomocą którego sprawca może dopuścić się tak zniesławienia, jak i znieważenia. Tezy tej nie sposób poddawać krytyce.

Warto także zauważyć, że orzecznictwo jest dość powściągliwe w ocenie wystąpień wymierzonych w osoby powszechnie znane, w tym zwłaszcza w polityków. Należy zgodzić się z poglądem, iż dla osób działających publicznie zakres ochrony ich dobrego imienia musi uwzględniać potrzebę równowagi między tą ochroną, a koniecznością otwartej dyskusji o problemach politycznych. Osoba publiczna – podkreśla się – „musi mieć twardszą skórę”, czyli wykazywać znacznie dalej idącą tolerancję w stosunku do negatywnych ocen swojego postępowania niż w przypadku zwykłego obywatela (zob. L. Gardocki, Osoba publiczna musi mieć twardszą skórę, Rzeczpospolita z dnia 19 sierpnia 1999 roku, nr 190). Tym samym, w przypadku polityka, nie każde zachowanie naruszające pewne standardy kultury, obyczaju, przyzwoitości może być utożsamiane ze znieważeniem. Znieważenie musi osiągnąć taki stopień pogardy, która nie daje się usprawiedliwić i używając terminologii strasburskiej – stanowi niezracjonalizowany, złośliwy atak osobisty. Z przepisów Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności wynika jednocześnie, że wolność słowa, w tym głoszenia poglądów, czy krytykowania podlega takim ograniczeniom, jakie są niezbędne dla ochrony m.in. dobrego imienia osób trzecich. Osoba publiczna, polityk, etc., korzystają póki co, nie tylko z ochrony prawa cywilnego, ale i prawa karnego.

Czyn I

Zawartość pliku o nazwie (...)znajdującego się w lokalizacji (...) (...) stanowi przetworzone zdjęcie z wizerunkiem B. K. w sytuacji, kiedy przystawia on do swojej głowy wiertarkę, a zawartość pliku o nazwie (...)znajdującego się w lokalizacji(...) stanowi przetworzone zdjęcie przedstawiające B. K. ubranego w szlafrok i wiszącego w szafie ubraniowej. Są to co prawda zdjęcia stanowiące efekt fotomontażu, ale ich przekaz nie jest na tyle czytelny, by w rodzimym kręgu kulturowym budzić jednoznacznie negatywne skojarzenia. W ocenie Sądu – są to materiały, w których w ogóle trudno doszukać się jakiegokolwiek przesłania i można żywić wątpliwość, czy poza ogólną intencją ośmieszenia B. K. pozostają one zrozumiałe nawet dla zwolenników i odbiorców strony(...) Sąd Okręgowy - choć nie dostrzega w w/w zdjęciach żadnej wartości artystycznej, w tym satyry rozumianej jako utwór wyszydzający i napiętnujący cudze wady – nie dostrzega w nich zarazem znieważenia B. K. (pełniącego funkcję Marszałka Sejmu) w takim znaczeniu, jakiego wymaga prawo karne.

W ocenie Sądu, ich wymowa i efekty wizualne nie odbiegają od innych zdjęć zamieszczonych na stronie (...), a pozostawionych poza zainteresowaniem aktu oskarżenia. Wskazać tu można zwłaszcza zdjęcia z cyklu „10 twarzy K.” a przedstawiające m.in. B. K. z warkoczami i zieloną kokardą na głowie (...)czy też w sposób nawiązujący do innych postaci, również negatywnie odbieranych – rzeczywistych lub fikcyjnych (O. L., A. S., J. S. – odpowiednio (...)). Na bardzo wielu zdjęciach postać o twarzy B. K. wyposażono w akcesoria – mopa, bądź inne urządzenie do czyszczenia podłóg (...)butelkę alkoholu (...)wyrzutnik rakietowy (...)czy anielskie skrzydła (...)W natłoku zbliżonych w ogólnej wymowie zdjęć trudno zrozumieć, na czym oskarżyciel oparł swoje przekonanie, iż akurat pliki (...)zawierają treści, które na tyle drastycznie uderzają w cześć i godność B. K., aby potraktować je jako jego znieważenie. Wiertarka przyłożona do głowy urzędnika państwowego może budzić różnorakie skojarzenia. W zależności od wyobraźni i intencji odbiorcy - może zostać odczytana zarówno jako obraz wyrażający treści przychylne dla B. K. (np. natłok myśli, spraw, obowiązków, przemęczenie, kres możliwości), jak i dla niego nieprzychylne, kojarząc się np. z wolą (potrzebą) popełnienia samobójstwa jako swoistej „kary” za niewłaściwe sprawowanie swoich obowiązków. Trudno w wypadku tego zdjęcia mówić o jednoznacznej treści, a tym samym o ewidentnie poniżającym wydźwięku i to w takim stopniu, aby w obiektywnym odbiorze mógł uchodzić za obelgę czy potwarz. Także drugie ze zdjęć ukazujące postać przyodzianą w szlafrok, umieszczoną w szafie ubraniowej nie może uchodzić za zniewagę. Istotnie, jest to nieprawdziwy wizerunek B. K. i kolejny produkt fotomontażu, ale w obiektywnym odbiorze nie może uchodzić za obelżywy w rozumieniu art. 135 § 2 kk. Skoro interpretacja pojęcia „zniewaga” musi zostać zrelatywizowana do funkcjonującego w społeczeństwie systemu ocen, należałoby znaleźć argumenty przemawiające za tym, że wizerunek człowieka zamkniętego (wiszącego?) w szafie powszechnie traktowany jest jako obelga i u zdecydowanej większości osób, których wizerunek zostałby w analogiczny sposób wykorzystany budziłoby to opór oraz poczucie dotkliwego upokorzenia. Zdaniem Sądu konstatacja taka byłaby pozbawiona uzasadnionych podstaw. Niewątpliwie będą osoby głęboko urażone tego rodzaju fotomontażem, ale u zdecydowanej większości obraz ten nie wywoła szczególnych emocji. Tym bardziej nie wywoła ich u osób funkcjonujących w życiu publicznym, narażonych każdego dnia na ostre komentarze i obeznanych z różnego typu formami krytyki czy kpin. Z analogiczną „twórczością” spotykamy się na każdym kroku, zwłaszcza w tzw. prasie codziennej gdzie ośmieszające polityków rysunki, komiksy, fotomontaże są częstym środkiem wyrazu. Nie chodzi tu przy tym o tytuły budzące kontrowersje, czy uchodzące za bulwarowe. Chodzi o tytuły o ugruntowanej pozycji na rynku prasowym, z szeroką rzeszą odbiorców (np. tygodnik (...)). Konfrontując zatem treść kwestionowanych zdjęć z realiami współczesnego runku mediów i produktów jakie oferują, nie można obronić tezy, że zdjęcia te są czymś więcej niż kolejnym, niczym nie wyróżniającym się elementem publicznej dyskusji o polityce i jej przedstawicielach. Z punktu widzenia racjonalnego i obiektywnego obserwatora przedmiotowe zdjęcia nie mogą więc zostać ocenione w kategoriach zniewagi wymagającej reakcji Państwa, a teza przeciwna postawionej byłaby nieliczeniem się ze wskazaniami doświadczenia życiowego i lekceważeniem rzeczywistości.

Postać w szafie może uchodzić tyleż za martwą, ile za śpiącą, a poza tą trudną do zinterpretowania czynnością obraz (...) nie zawiera treści wielce kontrowersyjnych i uwłaczających godności człowieka czy urzędu. W szczególności nie może za nią uchodzić ani rodzaj odzieży (szlafrok), ani miejsce umieszczenia postaci (szafa), bo nie ma w nich nic, co obraża moralność społeczną lub może kojarzyć się z sytuacją powszechnie uchodzącą za poniżającą. Faktem jest, że oba zdjęcia wskazują na negatywny, lekceważący stosunek ich autora do osoby B. K., ale trudno tu mówić o wyjątkowej pogardzie stanowiącej istotę przestępstwa znieważenia. O słuszności powyższej oceny przekonuje zresztą przegląd zdjęć, które nie zostały objęte skargą publiczną, a które w istocie niewiele się różnią od tych, w których oskarżyciel dopatruje się czynu zabronionego. Zważywszy, że ani forma, ani wykorzystane akcesoria, ani wreszcie ogólna wymowa fotografii objętych zarzutem nr I nie może prowadzić do obiektywnie usprawiedliwionego efektu poniżenia, czy też głębokiego upokorzenia, a przy tym nie odbiega od nagminnie spotykanych w przestrzeni publicznej karykatur i fotomontaży dokonywanych z wykorzystaniem wizerunku osób powszechnie znanych - R. F. należało uniewinnić od zarzutu postawionego mu w pkt I aktu oskarżenia, bo zarzucone mu tam zachowanie nie stanowi przestępstwa.

Czyn II

Ocena treści intelektualnych wyspecyfikowanych w zarzucie oznaczonym nr II wypada zgoła odmiennie. Opublikowane przez oskarżonego w okresie od 8 sierpnia 2010 r. do 23 listopada 2010 r. na stronie (...) zdjęcia zawarte w plikach (...) (w lokalizacji (...)/(...)/ (...)), (...)(w lokalizacji (...)/(...)/ (...)) oraz (...)(w lokalizacji (...) (...) (...)) swoją wymową zdecydowanie odbiegają od tych, które omówiono wyżej. Dwa pierwsze przedstawiają postać o twarzy B. K. w sytuacjach wskazujących na jego udział w czynnościach seksualnych i co trzeba jasno podkreślić – nie są to sceny o subtelnym, erotycznym podtekście. Wprost przeciwnie, są to obrazy wulgarne, budzące jednoznaczne skojarzenie z sekwencją filmu ( czasopisma) o tematyce erotycznej i odbioru tego nie zmienia fakt, że na zdjęciu ukazano osoby w kompletnej odzieży. Poza, w jakiej przedstawiono postać o wkomponowanej twarzy Prezydenta RP oraz osób mu towarzyszących, nie pozostawia złudzeń, że B. K. został nie tylko ośmieszony, ale okazano mu najwyższą pogardę preparując scenę, która w powszechnym odbiorze uchodzi za obelżywą. Stosując te same kryteria oceny jakimi posłużono się analizując zdjęcia z pkt I aktu oskarżenia – a zatem system ocen moralnych funkcjonujących w społeczeństwie polskim i akceptowane przezeń granice obyczajowe, należało dojść do przekonania, że w tym wypadku oskarżony przekroczył nie tylko granice dobrego smaku, ale przekroczył granice tolerancji wyznaczane przynależnością kulturową, normami etycznymi i ugruntowanym poczuciu przyzwoitości.

Nie można udawać, jak chce tego oskarżony, że omawiane zdjęcia są niewinnym obrazem, pozbawionym wulgarnych, erotycznych konotacji i w zupełności przystają do wyrobienia obyczajowego przeciętnego Polaka. W polskich realiach społecznych istnieją silnie zakorzenione, oparte na tradycji i poczuciu przyzwoitości bariery mentalne sprzeciwiające się upublicznianiu intymnych sfer życia, a polskie społeczeństwo jak dotąd nie daje zgody na nieskrępowane epatowanie seksualnością w takiej postaci, jak uczynił to oskarżony. Zdjęcia imitujące czynności seksualne w przedstawionej formie (w konfiguracji wieloosobowej, publicznie) budzą sprzeciw i trudno byłoby wskazać osobę, która nie poczułaby się głęboko upokorzona wykorzystaniem w nich swojego wizerunku. Nawet człowiek o liberalnych, nowoczesnych poglądach musiałby z odrazą przyjąć tego rodzaju manipulację. Wystarczy postawić pytanie, czy przeszedłby do porządku dziennego nad rozpowszechnianym w sieci i będącym fotomontażem zdjęciem przedstawiającym w analogicznej sytuacji swoją matkę, ojca, żonę, czy męża. Można wreszcie postawić pytanie, czy sam R. F. nie poczułby się głęboko dotknięty, gdyby to jego wizerunek został we wspomnianych zdjęciach wykorzystany. Tego rodzaju test, oparty na zdroworozsądkowej i obiektywnej analizie uwarunkowań obyczajowych dobitnie uzmysławia, że materiały oznaczone jako(...)i (...) nie są akceptowalną manifestacją przekonań politycznych, ale ordynarnym, krzywdzącym wybrykiem uderzającym w dobra osobiste B. K. i autorytet sprawowanego przez niego urzędu. Należy dobitnie podkreślić, że w najmniejszym nawet stopniu nie mogą uchodzić one za wizualny komentarz do bieżących wydarzeń z życia publicznego, bo pozostają całkowicie oderwane od rzeczywistości nawiązując w całości do sfery obyczajowej. Trudno oprzeć się wrażeniu, że są obliczone wyłącznie na uzyskanie efektu zamanifestowania głębokiej pogardy dla osoby urzędującego Prezydenta RP i nie płynie z nich żaden inny przekaz. Taka forma przedstawienia Prezydenta RP nie ma nic wspólnego z krytyką jego posunięć politycznych stanowiąc jedynie niczym nieuzasadniony, nieracjonalny i obelżywy atak na jego cześć. Nie można zgodzić się ze stanowiskiem, iż intencją oskarżonego było poprzez w/w zdjęcia pobudzać do myślenia, czy skłaniać do przemyśleń. Groteskowo wypada w tym zakresie linia obrony podejmując próbę wykazania, że ukazanie Prezydenta RP w trakcie wulgarnej sceny o podłożu erotycznym miało służyć wyższej idei, „dawać do myślenia” i prowokować do analizy posunięć politycznych Prezydenta. Trudno zresztą sobie wyobrazić, jakie konstruktywne wnioski miałyby zapaść w następstwie propagowania tego rodzaju zdjęć i oskarżony także o nich nie wspomina poprzestając na gołosłownej deklaracji. Można natomiast z dużym prawdopodobieństwem zakładać, że tego rodzaju twórczość, kierowana do anonimowej grupy odbiorców, sprzyja obniżeniu poziomu debaty społecznej i wypacza pojęcie „wolności słowa”. R. F. nie powinien czuć się upoważniony do kreowania nowych wzorców moralnych i narzucania obcych naszej kulturze standardów obyczajowości z odwołaniem się do tych, jakie są powszechne w społeczeństwie amerykańskim. Jego obywatele, stanowiąc konglomerat różnych narodowości i obyczajów, wywodzą się z innego kręgu kulturowego, a ich życie reguluje inne prawo. Błąd tego rodzaju rozumowania widać szczególnie jeśli się zważy, że tradycji amerykańskiej znane są także inne wolności, które w Polsce budzą kategoryczny sprzeciw, jak choćby zasady reglamentacji używania broni palnej. Wyraźna fascynacja zasadami funkcjonowania innego kręgu kulturowego i operowanie czerpanymi stamtąd kryteriami wolności słowa stwarza zresztą stan niejasności co do tego, gdzie kończy się krytyka, a zaczyna zniewaga. Nie są przecież prowadzone w tym zakresie statystyki, badania, ani nie jest na tyle upowszechniona wiedza o normach społecznych obcego kraju, by wyznaczać reguły życia w Polsce. Straciłyby wówczas na znaczeniu wszelkie omówione wyżej kryteria oceny znieważenia bazujące przecież na normach społecznych, obyczajowych i moralnych określonego kręgu kulturowego. Próba forsowania prawa do swobody obyczajowej zbliżonej do tej, z jakiej słyną Stany Zjednoczone Ameryki jest więc nieliczeniem się z rzeczywistością społeczno –obyczajową Polski, gdzie stosunek do tematyki seksualnej bardzo dużej części obywateli wyrasta na tradycji religijnej i kultywowaniu tzw. wartości chrześcijańskich.

Linia obrony idąca w kierunku wykazania, że w porównaniu z fotomontażami dotyczącymi polityków innych państw (zwłaszcza USA, czy Niemiec) zdjęcia publikowane na stronie (...)są niewinną igraszką, dowodzą jedynie niewłaściwego pojmowania reguł życia we własnym społeczeństwie. Dopóty oskarżony żyje w Polsce i tutaj upublicznia efekty swojej działalności, dopóty musi stosować się do krajowego porządku prawnego i liczyć z wartościami cenionymi przez społeczeństwo.

(...) z Prezydentem USA, czy Kanclerz Niemiec stanowią w ocenie Sądu klasyczny przykład ostrej pornografii i trudno czynić z nich jakikolwiek wzór do naśladownictwa. Można natomiast zaryzykować tezę, że oczekiwana przez oskarżonego pełna aprobata dla jego poczynań stwarzałaby dogodny klimat dla dalszej degradacji przekazu publicznego z finalnym efektem w postaci twórczości, o cechach zbliżonych do załączonych zdjęć z wizerunkami B. O. czy A. M.. Praktykom wiodącym do tego celu należy postawić tamę uświadamiając oskarżonemu i całemu społeczeństwu, że swoboda wypowiedzi ma póki co swoje nieprzekraczalne granice.

Analogiczne w swojej wymowie jest zdjęcie (...)prezentujące wizerunek Prezydenta RP z zawieszoną na szyi tabliczką zawierającą odnoszące się do niego sformułowanie w języku angielskim będące ewidentnym, obrażającym wulgaryzmem. Chyba nikt patrząc na w/w zdjęcie nie ma wątpliwości, że napis umieszczony na tablicy na szyi Prezydenta RP pełni rolę podpisu, w którym w ordynarnych słowach zawarta jest ocena walorów intelektualnych Prezydenta. Trudno byłoby znaleźć osobę, która nie czułaby się dotknięta tego rodzaju charakterystyką. Niepodobieństwem jest bronić stanowiska, iż oskarżony przypisujący sobie bardzo dobrą znajomość języka angielskiego nie miał świadomości, jak należy tłumaczyć zwrot „Im Fucked in the head”. Obraźliwy jest nie tylko sam napis, ale i wizerunek Prezydenta z przeszytym przez głowę narządem męskim. Takiego odbioru nie przesłania fakt opatrzenia fotografii napisem w języku angielskim. W obecnych czasach jest to język powszechnie znany, a rozszyfrowanie napisu dla osób mniej biegłych w posługiwaniu się tym językiem nie przysparza najmniejszych problemów, chociażby poprzez wpisanie zwrotu w internetowy słownik polsko-angielski lub skorzystanie z tłumaczenia translatora.

Sąd Okręgowy podziela także przekonanie, że obelżywe i godzące w autorytet głowy Państwa są propagowane na stronie (...) obie gry komputerowe, tj. (...) i (...). Wyrazem najwyższej pogardy jest uczynić z kogokolwiek tarczę (...) i zachęcać anonimowe grono uczestników sieci do oddawania doń strzałów w sposób imitujący użycie broni palnej. W zdecydowanej większości społeczeństwa formuła gier musi budzić opór, a to dlatego, że stymuluje agresję ukierunkowaną wyraźnie na konkretnego człowieka, sprawującego konkretną funkcję. Mierzenie z broni palnej, choćby wirtualnej, w kierunku głowy Państwa z intencją jego „ustrzelenia” obraża powagę urzędu i wszystkich tych, dla których konstytucyjne organy są wyrazem suwerenności i autorytetu Państwa. Sąd Okręgowy wyraża przekonanie, że poza nieliczną grupą osób o niskim poczuciu tożsamości narodowej, dla zdecydowanej większości Polaków urząd prezydencki, bez względu na jego obsadę, jest przedmiotem szacunku i symbolem integralności Państwa. Warto przypomnieć, że także inne symbole naszej Ojczyzny podlegają ochronie prawno–karnej i chyba nikt nie kwestionuje, że publiczne znieważenie flagi czy godła jest czynem zabronionym i obrażającym społeczeństwo polskie. Prezydent RP jest wreszcie najwyższym organem państwowym wybieranym w drodze wyborów m.in. bezpośrednich. Oznacza to, że zachęcanie do oddawania strzałów do jego wizerunku na łamach (...) nie tylko propaguje agresję, ale godzi w uczucia obywatelskie tej części społeczeństwa, która szanuje zdobycze demokracji, w tym prawo większości.

Prezydent RP jest również najwyższym reprezentantem Narodu w stosunkach międzynarodowych i z niepokojem należy odnosić się do takich poczynań, które mogą obniżyć jego prestiż na arenie międzynarodowej. Nie byłaby pożądana sytuacja, w której konstytucyjny organ Państwa, wobec którego formułowane są oczekiwania zapewnienia porządku i bezpieczeństwa publicznego sam pozostaje bezradny w kontakcie z ewidentnym przestępstwem. Warto przy tym zwrócić uwagę, że przepis art. 135 § 2 kk pozostaje w niezmienionym kształcie od wielu lat udzielając ochrony prawnej każdej osobie pełniącej godność Prezydenta RP, bez względu na to, z jaką opcją polityczną była kojarzona. Jak zwrócono uwagę powyżej służył powadze urzędu prezydenckiego wówczas, gdy piastowały go inne osoby. Nawet gdyby za oskarżonym założyć, że nie każde naruszenie jego dyspozycji w przeszłości doczekało się finału w postaci wyroku skazującego, nie można na tej podstawie wyciągać wniosku, że przepis ten wolno bezkarnie łamać. Uzurpowanie sobie prawa do „wymierzania sprawiedliwości” z powołaniem się na bezkarność innych osób jest niczym innym, jak samosądem, który nie uchyla przestępnego charakteru zachowania oskarżonego.

Reasumując - tolerowanie rozrywki opartej na dążeniu do wirtualnego zabicia Prezydenta Polski jest więc nie tylko tolerowaniem cyber-agresji ukierunkowanej na konkretną osobę, ale jest również wyrazem braku jakiegokolwiek szacunku dla organu, który w polskiej tradycji konstytucyjnej jest najwyższym przedstawicielem Narodu.

Stąd też, zachowania oskarżonego opisane w punkcie II aktu oskarżenia należało kwalifikować, jako naruszające dyspozycję art. 135 § 2 kk.

Używając terminologii zaczerpniętej z orzecznictwa strasburskiego, zdjęcia wymienione w zarzucie II oraz gry (...) i (...)były niczym więcej, jak złośliwym atakiem osobistym i w żadnym wypadku nie pozostawały poza kontrolą intelektualną oskarżonego.

R. F. starannie je wyselekcjonował i realizując deklarację stawania się „coraz bardziej złośliwym, obleśnym i chamskim” przekroczył granice prawa do wolności słowa popełniając przestępstwo. Jak każda inna osoba powinien więc ponieść za to odpowiedzialność karną. Nie odbierając nikomu prawa do krytyki przyjąć trzeba, że prawo to napotyka na ograniczenia zakreślone m.in. przez ochronę dobrego imienia innych osób, która jest składową konstytucyjnej zasady ochrony godności człowieka. Warto na koniec dodać, że B. K. nie jest pierwszym Prezydentem, którego publicznie znieważono, tak jak R. F. nie jest pierwszym „obrazoburcą”, który został za coś takiego skazany.

Słusznie w podstawie prawnej skazania wskazano nadto art. 12 kk, bowiem zachowania o cechach w/w przestępstwa, a polegające na publikowaniu omówionych wyżej, znieważających zdjęć oraz gier, oskarżony podejmował w określonym przedziale czasowym, jednakże w krótkich odstępach czasu i w wykonaniu z góry powziętego zamiaru publikowania treści szkalujących i znieważających B. K. pełniącego funkcję Prezydenta RP. Istnienie wspomnianego zamiaru wywodzić należy z nieodpartej logiki wypadków oraz sposobu, w jaki sam oskarżony zarekomendował stronę (...)aktywując ją w sieci (...). W niczym nie można doszukać się powodów usprawiedliwiających jego znieważające wypowiedzi, bo z całą pewnością nie padały one pod wpływem emocji, spontanicznie czy w ogniu zaciekłej dyskusji politycznej. Przeciwnie, w większości były pieczołowicie przygotowywanymi materiałami wizualnymi wymierzonymi w konkretnego człowieka. Należy zatem postawić tezę, że oskarżony od początku stawiał sobie za cel dyskredytowanie osoby B. K. poprzez stworzenie bloga poświęconego rozpowszechnianiu materiałów uderzających w różny sposób w Prezydenta RP. Fakt, że materiały te napływały od innych, nieustalonych osób, w niczym nie uchyla odpowiedzialności karnej oskarżonego, bowiem jako wyłączny dysponent i administrator przedmiotowej strony R. F. dokonywał samodzielnego doboru publikowanych materiałów, sygnując je własnym logo i opatrując własnymi komentarzami. Ujęcie więc działalności oskarżonego w szerszej perspektywie, z uwzględnieniem konwencji stworzonej strony i jej głównej idei potwierdza tezę, iż oskarżony działał w z góry powziętym zamiarze, o którym stanowi art. 12 kk.

Czyn III

Przestępczy charakter zachowania opisanego w pkt III nie może być kwestionowany.

Definicja dokumentu przedstawiona w art. 115 § 14 kk ma szerokie znaczenie wyrażające się stwierdzeniem, że dokumentem jest każdy przedmiot z którym jest związane określone prawo, albo który ze względu na zawartą w nim treść stanowi dowód prawa, stosunku prawnego lub okoliczności o potencjalnym znaczeniu prawnym.

Status dokumentu zależy więc niejednokrotnie od indywidualnej oceny i dlatego też o tym, czy określony przedmiot stanowi dokument, decyduje jego faktyczna i subiektywna ocena w konkretnej sprawie. Akurat legitymacji studenckiej ani doktryna, ani orzecznictwo nie odmawiają przymiotu dokumentu w rozumieniu powołanego przepisu (v. wyrok SA w Katowicach z dn. 8 marca 2007 r. II AKa 305/2006, LexPolonica nr 1797780). Akceptacją cieszy się również pogląd, iż z punktu widzenia przedmiotu ochrony art. 270 § 1 kk obojętne jest czy został podrobiony oryginał dokumentu, czy jego kopia, a nawet kserokopia. Przestępstwo skierowane jest w swojej istocie przeciwko wiarygodności dokumentu, a to może być zachwiane w sytuacji, gdy w obrocie prawnym znajdzie się kserokopia dokumentu nie odpowiadająca treści dokumentu oryginalnego lub stanowiąca jedyny dokument (v. SA w Lublinie z dn. 28 października 2010 r., sygn. akt II AKa 242/10, SN – wyrok z dnia 4 grudnia 2002 roku, III KKN 370/00). Zaprezentowany kierunek rozumowania jak najbardziej przystaje do zmieniających się warunków społecznych i w coraz szerszym zakresie zdominowanych przez rozwijającą się technikę form komunikacji. Nie ma żadnego powodu, aby odmawiać ochrony prawnej dokumentom używanym w formie kserokopii, skanu, pozyskiwanych w korespondencji elektronicznej, jeżeli taką formę wymiany dokumentów akceptują strony czynności cywilnoprawnej. Jest oczywiste, że nawiązywane na odległość umowy są wiążące, a zatem wykorzystywanym w tym celu dokumentom służy przymiot zaufania publicznego.

W ramach współpracy z (...) Sp. z o.o. (...) podawał się za studenta (...) popierając swoje twierdzenia dokumentem imitującym kopię ważnej legitymacji studenckiej, którą uprzednio osobiście spreparował. W tym celu, wykorzystując szczególne okoliczności współpracy z (...), gdzie wszelka wymiana dokumentów następowała drogą elektroniczną, przesłał skany awersu i rewersu różnych legitymacji studenckich stwarzając tym samym wrażenie, że utrwala w ten sposób jeden autentyczny dokument. Nie powinno być wątpliwości, że w ten sposób podrobił dokument, a zatem nadał mu cechę, której dokument ten pierwotnie nie posiadał. Dodatkowo, tworząc kopię będącą kompilacją dwóch różnych dokumentów powołał do życia dokument, który w obiegu prawnym nigdy nie istniał.

Jedyna legitymacja (...) do jakiej używania miał prawo została wydana w dniu 13 grudnia 2007 r., a straciła ważność z dniem 31 marca 2008 r. Na jej odwrocie figurował jedyny nadany przez uczelnię hologram określający datę jej ważności. R. F. dążąc do utrzymania zleceniodawcy w przekonaniu iż nadal kontynuuje naukę, w dniu 4 sierpnia 2008 r. poprzez elektroniczną transmisję danych przekazał zleceniodawcy - oprócz skanu tej strony legitymacji, na której figurowały jego dane, także skan legitymacji nie należącej do niego, a opatrzonej kolejnymi hologramami ważności. Tak spreparowany dokument stanowił integralną część dokumentacji umowy zlecenia zawartej 4 sierpnia 2008 (k. 860) i stanowił podstawę do ustalenia sytuacji oskarżonego w kontekście obowiązku ubezpieczeniowego. Warto zauważyć, że dokonując przesyłu dokumentów do (...) w dniach 15 kwietnia i 7 lipca 2008 r. R. F. jedynie powoływał się na przedłożoną uprzednio legitymację, co nie może automatycznie prowadzić do przyjęcia, że zabieg fałszerstwa powtórzył trzykrotnie. Nie można przecież wykluczyć, że we wcześniejszych kontaktach z (...) używał własnej legitymacji studenckiej, której, jak się okazało, nie utracił w wyniku kradzieży na Słowacji.

Kontrahent uzyskujący od oskarżonego poprzez pocztę elektroniczną skan legitymacji studenckiej miał pełne prawo odnieść wrażenie, że przekazano mu kopię dokumentu autentycznego, stwierdzającego stan zgodny z rzeczywistością. Próba dowodzenia, że zachowanie polegające na przesłaniu skanów stron dwóch różnych dokumentów - z oczywistą intencją stworzenia wrażenia, że stanowią one jedną całość – nie jest sfałszowaniem dokumentu stanowi więc nieporozumienie. Wydaje się przy tym bazować na nietypowych okolicznościach zawarcia umowy zlecenia całkowicie ignorując pisemne oświadczenie oskarżonego, odwołującego się do „skanu legitymacji studenckiej” (k. 864), które jednoznacznie obrazuje cel jego działania.

Jeśli zważyć, że zgodnie z pouczeniem zleceniodawcy – student do 26 roku życia nie podlega ubezpieczeniom społecznym, co w naturalny sposób rzutuje na wartość wypłacanego wynagrodzenia, zachowanie oskarżonego zyskuje logiczny motyw.

Czyn IV.

Zachowanie opisane w pkt IV aktu oskarżenia także w odbiorze oskarżonego i jego obrońcy stanowi przestępstwo, czego wyraz stanowią postulaty zawarte w wystąpieniach końcowych. Wobec bezspornych ustaleń faktycznych w tym zakresie i przy analogicznym rozumieniu pojęcia i znaczenia dokumentu na jaki wskazano powyżej - zachowanie oskarżonego polegające na własnoręcznym spreparowaniu trzech pism o cechach autentycznej dokumentacji lekarskiej, a mających stanowić podstawę decyzji administracyjnej dziekana uczelni wyższej kwalifikować należy analogicznie jak w przypadku czynu III, z tym wszakże zastrzeżeniem, że w tym wypadku z uwagi na powtarzalność zabiegów noszących cechę przestępstwa z art. 270 § 1 kk (obejmujących trzy różne dokumenty) i spajający je analogiczny zamiar należało wskazać w podstawie prawnej skazania art. 270 § 1 kk w zw. z art. 12 kk.

Na marginesie można jedynie dodać, że potraktowaniu obu czynów, tj. III i IV, jako ciągu przestępstw stał na przeszkodzie brak przesłanki „krótkiego odstępu czasu” pomiędzy poszczególnymi sekwencjami działań przestępczych, jakiego wymaga art. 91 § 1 kk. Nie można także uznać, że w każdym z analizowanych czynów oskarżony działał w podobny sposób, bowiem choć dążył to tego samego celu – nadania wytworzonym przez siebie dokumentom pozoru autentyczności – czynił to różnymi technikami i z wykorzystaniem innych instrumentów technicznych.

Czyn V

Przez posługiwanie się dokumentem tożsamości należy rozumieć wykorzystywanie go zgodnie z jego przeznaczeniem, np. legitymowanie się nim przed uprawnionym organem, przedkładanie go w postępowaniu toczącym się przed organem władzy publicznej, okazywanie go w celu skorzystania z określonych świadczeń (W. Wróbel, w: Kodeks karny, red. A. Zoll, t. II, s. 1357). Przestępstwo w postaci posługiwania się dokumentem stwierdzającym tożsamość innej osoby lub jej prawa majątkowe jest występkiem formalnym (z działania). Do uznania tego przestępstwa za dokonane nie jest konieczne wystąpienie skutku w postaci wprowadzenia w błąd osoby, której okazywany jest dokument, ani podstępne wejście w posiadanie w/w dokumentu. Nie jest też tak jak sugeruje oskarżony, że zgoda właściciela dokumentu stwierdzającego tożsamość na posłużenie się nim przez sprawcę uchyla bezprawność czynu i odbiera mu cechę przestępstwa. Dla porównania – także zgoda, a nawet prośba czy polecenie upoważniające do podpisania się cudzym nazwiskiem na dokumencie także nie prowadzi do ekskulpacji sprawcy, któremu zarzuca się w takiej sytuacji sfałszowanie cudzego podpisu. R. F. przyznał, że rejestrując domenę (...)użył dowodu osobistego swojego ojca i wykorzystał go dopełniając wszelkich związanych z tym formalności. Formalnie zatem wyczerpał pełnię ustawowych znamion czynu z art. 275 § 1 kk. O ile jednak oceny tej nie zmienia fakt, iż jego zachowanie korzystało z akceptacji i zgody ojca, to okoliczność ta nie jest bez znaczenia na etapie oceny ujemnej wartości społecznej, której dopiero określone przez ustawodawcę natężenie pozwala przyjąć, że mamy do czynienia z przestępstwem.

Kodeks karny w art. 1 § 2 kk przyjmuje założenie, że przestępstwem jest czyn społecznie szkodliwy w stopniu wyższym niż znikomy.

Poczynione w zakresie czynu V ustalenia faktyczne zobowiązywały do rozważenia występku R. F. pod kątem wspomnianego art. 1 § 2 kk celem ustalenia, czy jego społeczna szkodliwość przekracza próg znikomości decydujący o bycie prawnym każdego przestępstwa.

Zgodnie z przepisem art. 115 § 2 kk oceniając ujemną wartość społeczną zachowania sprawcy Sąd obowiązany jest wziąć pod uwagę rodzaj i charakter naruszonego dobra, rozmiary wyrządzonej lub grożącej szkody, sposób i okoliczności popełnienia czynu, wagę naruszonych przez sprawcę obowiązków, jak również postać zamiaru, motywację sprawcy, rodzaj naruszonych reguł ostrożności i stopień ich naruszenia. Oskarżony istotnie dopuścił się zamachu na wiarygodność dokumentu, ale choć to dobro niekwestionowane, to nie jest stawiane w tym samym rzędzie co np. życie i zdrowie ludzkie. Bez wątpienia posłużenie się cudzym dokumentem stwierdzającym tożsamość narusza pewność obrotu prawnego, ale w tym konkretnym wypadku nie miało wpływu ani na sytuację firmy (...).pl, ani niczyją inną.

W przekonaniu Sądu, rozmiar wyrządzonej i grożącej szkody ma charakter hipotetyczny, bo w gruncie rzeczy nikt na zachowaniu oskarżonego nie ucierpiał. Wprawdzie figurowanie danych J. F., jako dysponenta strony (...)zniekształcało obraz rzeczywistości i mogło utrudnić identyfikację jej faktycznego administratora, ale jednocześnie oskarżony nie starał się ukrywać za osobą swojego ojca i występował oficjalnie, jako wyłączny twórca i administrator domeny.

Za oceną stopnia społecznej szkodliwości czynu jako wyższego niż znikomy nie przemawiają nadto sposób i okoliczności popełnienia czynu zabronionego, skoro rejestracja strony odbywała się bez większych przeszkód i poza okazaniem dowodu osobistego nie wymagała żadnych podstępnych zabiegów.

W tym stanie rzeczy, Sąd Okręgowy wyraża zapatrywanie, że zachowanie oskarżonego, choć formalnie wyczerpuje znamiona występku z art. 275 § 1 kk nie zawiera takiego ładunku społecznej szkodliwości, by kwalifikować je jako przestępstwo wymagające reakcji w postaci orzeczenia kary. Skoro ani warstwa podmiotowa czynu, ani jego warstwa przedmiotowa nie uprawniają do szczególnie surowej oceny i postawienia tezy, że jest on społecznie szkodliwy w stopniu wyższym niż znikomy, postępowanie karne należało umorzyć w oparciu o art. 17 § 1 pkt 3 kpk.

Zgodnie z treścią art. 53 § 1 kk sąd wymierza karę według swojego uznania, w granicach przewidzianych przez ustawę, bacząc, by jej dolegliwość nie przekraczała stopnia winy, uwzględniając stopień społecznej szkodliwości czynu oraz biorąc pod uwagę cele zapobiegawcze i wychowawcze, które ma osiągnąć w stosunku do skazanego, a także potrzeby w zakresie kształtowania świadomości prawnej społeczeństwa.

Oceniając stopień winy oskarżonego należało mieć na względzie takie okoliczności, które obniżając z różnych przyczyn zdolność prawidłowego postrzegania rzeczywistości i kontrolowania własnych zachowań, mogłyby znacząco, w sposób usprawiedliwiony determinować istniejącą po jego stronie wolę popełnienia przestępstwa.

Istnienia takich okoliczności postępowanie nie dowiodło.

R. F. jest osobą dorosłą, o wystarczającym bagażu doświadczeń życiowych i wyrobieniu intelektualnym, aby zdawać sobie sprawę z konsekwencji swojego zachowania. Nie jest także dotknięty żadnym defektem psychicznym, a więc mógł i powinien dać posłuch prawu, a jednak tego nie uczynił. Nie ma zatem żadnych przesłanek po temu, by stopień jego zawinienia został w czymkolwiek zredukowany, a tym bardziej wyłączony, toteż Sąd Okręgowy ocenia go jako znaczny.

Równie znaczny jest stopień społecznej szkodliwości przypisanych czynów.

Znieważając Prezydenta B. K. oskarżony godził nie tylko w jego godność osobistą, ale przede wszystkim w autorytet Rzeczypospolitej, której w/w jest najwyższym przedstawicielem. Nie licząc się z powszechnie uznawanymi granicami dobrych obyczajów, w ordynarny i obelżywy sposób atakował głowę Państwa nadając swoim publikacjom charakter działań całkowicie niemerytorycznych i niezracjonalizowanych. Zdjęcia i gry ujęte w pkt II aktu oskarżenia nastawione były wyłącznie na okazanie B. K. najgłębszej pogardy, którą trudno wytłumaczyć odmiennością politycznych przekonań. Trzeba zdawać sobie sprawę, że mechanizm, jakim posługiwał się R. F. to nic innego, jak nakręcanie spirali nienawiści i propagowanie skrajnie nieeleganckich wystąpień publicznych. Aspirując do roli komentatora życia politycznego i deklarując ambicje wzbudzania zadumy, prowokowania do refleksji oskarżony winien był raczej cywilizować model debaty publicznej, podczas gdy na podstawowy środek wyrazu obrał sobie prymitywny fotomontaż, nie służący niczemu prócz uciechy osób niespecjalnie ceniących sobie estetykę publicznego przekazu.

Sieć internetowa jest medium trafiającym do licznego i niezidentyfikowanego odbiorcy, w tym osób starszych - o niższym progu odporności na wulgaryzację życia publicznego, przywiązanych do tradycji i poszanowania moralności. Trafia także do dzieci i młodzieży, czyli osób o kształtującej się dopiero osobowości, poszukujących autorytetów, uczących się reguł funkcjonowania w społeczeństwie. Zdaniem Sądu Okręgowego, forma komunikacji poglądów obrana przez R. F. nie powinna być tą, jaką należy brać za przykład. Nie temu służy wolność słowa, aby pod jej pretekstem upowszechniać agresję w stosunkach międzyludzkich, dążyć do uwłaczania cudzej godności, obrażać i krzywdzić kogokolwiek. W przedstawionych możliwych konsekwencjach działania oskarżonego należy zatem upatrywać szkody potencjalnej, której rozmiary trudno oszacować. Sposób działania oskarżonego wskazuje, iż nie poczuwa się on do żadnej odpowiedzialności za swoje publikacje. Charakter gier (...) i (...)kwituje jakoby zasłyszanym stwierdzeniem, iż lepiej atakować wirtualną postać prezydenta dając w ten sposób upust negatywnym emocjom, niż dopuścić do tego, aby Prezydent istotnie stał się ofiarą przemocy. Taki tok rozumowania prowokuje do uwagi, że oskarżony nie pojmuje czym jest tzw. wolność słowa, nie potrafi czynić z niej użytku i pozostaje bezkrytyczny wobec swojego postępku. Negatywnie wypada ocenić także motywy i pobudki działania oskarżonego. R. F. dopuścił się przestępstwa bez wyraźnego powodu, nie będąc osobą uwikłaną w życie polityczne, a jedynie na skutek wypaczonego pojęcia swobód obywatelskich. Działał z bezpośrednim zamiarem uchybienia godności Prezydenta RP bo taka idea przyświecała redagowanej przez niego stronie internetowej. Nie może być mowy o tym, że publikując zdjęcia opisane w pkt II aktu oskarżenia oskarżony jedynie „godził się” na znieważenie Prezydenta RP, bowiem treść i wymowa sfabrykowanych materiałów jest czytelna i w powszechnym odbiorze społecznym budzi zdecydowany sprzeciw jako wulgarna i obsceniczna.

Równie znaczny jest stopień społecznej szkodliwości każdego z czynów naruszających dyspozycję art. 270 § 1 kk. Przedmiotem ochrony w przypadku czynu zabronionego z art. 270 § 1 kk jest dobro prawne ogólnej natury, jakim jest wiarygodność dokumentu. Zachowanie oskarżonego godziło więc w zaufanie publiczne z jakich korzystają dokumenty, uderzając tym samym w pewność obrotu prawnego. Wprawdzie oskarżony nie wyrządził w ten sposób konkretnej szkody materialnej (poza pozbawieniem samego siebie ochrony ubezpieczeniowej), ale podjęte działania służyły wprowadzeniu w błąd kontrahenta i władz uczelni wyższej. Podrobione dokumenty stanowiły podstawę podejmowanych przez w/w decyzji. R. F. nie liczył się przy tym z konsekwencjami swojego postępowania, w tym z ewentualnymi nieprzyjemnościami, jakie mogą dotknąć osoby, których podpisy podrobił, czy pieczęcie użył. Wydaje się, że bez żadnych zahamowań dążył do osiągnięcia korzystnych dla siebie skutków, choć w czasie popełniania czynu był już dorosłym człowiekiem i miał świadomość tego co robi. Ze zdumieniem Sąd Okręgowy przyjmuje argumentację obrony zmierzającą niemalże do wykazania, iż „fałszowanie” dokumentacji szkolnej czy studenckiej jest prawem ucznia i nie powinno podlegać represji karnej. Trudno podzielić przekonanie, iż podobne doświadczenie ma za sobą każdy student, a tym bardziej, że nie ma w tym niczego niestosowanego. O ile rzeczywiście można z pobłażaniem przyjąć lekkomyślność nastolatka dążącego np. do usprawiedliwienia tzw. wagarów, to już trudniej zrozumieć takie zachowanie w odniesieniu do studenta, człowieka dorosłego, pretendującego do uzyskania wykształcenia wyższego, a zatem zgłaszającego akces do wejścia w środowiska inteligenckie. Nie można zapomnieć, że oskarżony nie popełnił przestępstwa incydentalnego. Był doskonale przygotowany do fałszowania dokumentów i gromadził dla tego celu szereg elektronicznych narzędzi. Próba kreowania się na ofiarę własnej lekkomyślności, czy chwilowego impulsu popychającego do popełnienia przestępstwa jest więc totalnym nieporozumieniem. Także deklaracje, jakie oskarżony czynił ustosunkowując się do czynów z art. 270 § 1 kk i poczucie skruchy, jakie manifestował w kontekście okoliczności obu czynów (bogatego instrumentarium środków informatycznych – skany druków, pieczęci i wybitnych zdolności do korzystania z zasobów sieci) oraz uprzedniego skazania oskarżonego za poważne przestępstwo komputerowe, wydają się być dość teatralną próbą umniejszenia własnej roli w przestępstwie.

Krytycznie należy ocenić również motywy i pobudki kierujące oskarżonym, bowiem jest oczywiste, że operowanie podrobionymi dokumentami było inspirowane wolą uniknięcia przykrych konsekwencji przerwania studiów. Oba czyny wymagały zaangażowania intelektualnego, były wyraźnie przygotowane, przemyślane i zaplanowane, co każe ocenić je surowiej, niż występek popełniony nagle, na skutek chwilowej, nieprzezwyciężonej pokusy. Powyższe okoliczności sprzeciwiły się zresztą zakwalifikowaniu działania R. F., jako uprzywilejowanej formy przestępstwa tzw. wypadku mniejszej wagi.

Przeprowadzona analiza komponentów społecznej szkodliwości czynu stanowiącej czynnik limitujący wymiaru kary, nie upoważnia jednak sięgnięcia po kary najsurowszego rodzaju. Trzeba zdawać sobie sprawę, że represja Państwa ma nie tylko stanowić odwet za popełnione bezprawie, ale poprzez wymiar kary należy kształtować świadomość prawną społeczeństwa realizując potrzeby w zakresie tzw. prewencji generalnej. Trzeba zdawać sobie sprawę, że jedynie wyważone orzeczenie będzie zdolne wywrzeć pożądany przez Ustawodawcę wpływ w procesie zwalczania przestępczości i krzewienia kultury prawnej społeczeństwa. Takiego waloru nie ma zaś orzeczenie karzące oskarżonego ponad rzeczywistą potrzebę, bo paradoksalnie - może wzbudzić współczucie dla sprawcy i konsekwencji osłabić zaufanie do słuszności zapadłego wyroku. Nie tracąc zatem z pola widzenie konsekwencji naruszenia normy prawnej art. 135 § 2 kk Sąd Okręgowy nie dostrzega uzasadnionych racji prawnych, które przemawiałyby za uwzględnieniem w tym zakresie wniosków oskarżyciela.

Obraza głowy Państwa w sposób, w jaki uczynił to oskarżony, nie wymaga reakcji w postaci kary pozbawienia wolności, choćby z warunkowym zawieszeniem jej wykonania. Okoliczności czynu ocenione na tle innych przestępstw przynależnych do tej kategorii nie wyróżniają się in minus i nie można ich uznać za szczególnie drastyczne. Zgodnie z zasadą ultima ratio – kara najsurowszego rodzaju powinna zostać zastrzeżona dla przypadków o zdecydowanie większej zawartości społecznej szkodliwości. Z tego też względu Sąd Okręgowy, aprobując zresztą kierunek orzecznictwa, którego przegląd znalazł się w uzasadnieniu powoływanego wyroku TK, z mocy art. 58 § 3 kk orzekł wobec oskarżonego karę 10 miesięcy ograniczenia wolności. W okolicznościach czynu będzie ona reakcją adekwatną i uwzględniającą potrzebę zadania oskarżonemu realnej dolegliwości, której nie zapewniłaby kara pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem wykonania. Z drugiej strony, sytuacja życiowa i materialna oskarżonego uzasadnia przekonanie, że ewentualna grzywna także nie zostałaby uiszczona, co zgodnie z dyspozycją art. 58 § 2 kk zobowiązuje do odstąpienia od jej orzekania. Kara ograniczenia wolności z obowiązkiem nieodpłatnej kontrolowanej pracy na cele społeczne uwzględnia realia życiowe oskarżonego i ma niekwestionowany walor wychowawczy. Praca, zwłaszcza dla młodego człowieka, jest skutecznym instrumentem kształtowania właściwej postawy wobec porządku prawnego i taki obowiązek jest z aprobatą przyjmowany przez społeczeństwo. Trzeba zauważyć, że godząc w autorytet głowy Państwa oskarżony obraził także tę część społeczeństwa, która szanuje wartości demokratyczne i utożsamia się z symbolami państwowości. Jest więc pożądane, aby to społeczeństwo stało się beneficjentem korzyści płynących z przymusowej pracy oskarżonego. Sąd Okręgowy wyraża przekonanie, że już sam fakt skazania utemperuje zapędy oskarżonego i nauczy go odróżniać, gdzie kończy się żart, a zaczyna fanatyzm, obelga i łamanie prawa.

Wymiar miesięczny pracy społecznie użytecznej uwzględnia sytuację bytową oskarżonego, który jako młody człowiek, nie obciążony obowiązkami rodzinnymi i pozostający bez pracy dysponuje zarówno czasem, jak i możliwościami wykonywania prac służących dobru społeczeństwa.

Za czyny wyczerpujące dyspozycję art. 270 § 1 kk w zw. z art. 12 kk oskarżonemu wymierzono kary tego samego rodzaju w rozmiarze po 10 miesięcy ograniczenia wolności z obowiązkiem odbycia miesięcznie 30 godzin nieodpłatnej, kontrolowanej pracy na cele społeczne. Nieprzypadkowa kolejność katalogu kar wskazanych w powołanym art. 270 § 1 kk zobowiązywała do rozważenia w pierwszej kolejności kar wolnościowych. Wobec omówionej już sytuacji materialnej oskarżonego i uzasadnionego przekonania, że jego dochody i stosunki majątkowe nie pozwolą na wykonanie grzywny, której nie będzie można też ściągnąć w drodze egzekucji, orzekanie grzywny byłoby bezcelowe i niedopuszczalne. Okoliczności żadnego z czynów nie przemawiają też za karą najsurowszego rodzaju, bo ich konsekwencją nie była realna szkoda majątkowa, a zasięg sfałszowanych dokumentów ograniczony w zasadzie do wąskiego grona podmiotów, które nie czują się pokrzywdzone przestępstwem. Także waga podrobionych dokumentów i tło motywacyjne obu czynów nie uzasadniają przyjęcia, że popełnione zostały przestępstwa godne szczególnie surowej reakcji.

Na niekorzyść oskarżonego należało zaliczyć uprzednią karalność i brak dążeń do uzyskania stabilizacji życiowej i zawodowej, a w przypadku występku z art. 135 § 2 kk popełnienie go w okresie próby wyznaczonej za skazanie wyrokiem Sądu Rejonowego w Tomaszowie Maz. w sprawie o sygn. akt II K 536/09, a także bezkrytyczny stosunek do popełnionego przestępstwa. Na korzyść poczytano oskarżonemu postawę wyrażająca się szczerym przedstawieniem faktów podlegających osądowi. Młody wiek oskarżonemu nie jest okolicznością, której należy nadawać szczególne znaczenie, skoro nie pierwszy raz popada on w konflikt z prawem i bardzo sprawnie wykorzystuje posiadaną wiedzę do łamania obowiązującego porządku prawnego. Niewątpliwy talent informatyczny i energia życiowa oskarżonego winny znaleźć inne ujście, aniżeli popełnianie przestępstw z wykorzystaniem internetu.

Zgodnie z brzmieniem art. 85 kk - jeżeli sprawca popełnił dwa lub więcej przestępstw, zanim zapadł pierwszy wyrok, chociażby nieprawomocny, co do któregokolwiek z tych przestępstw i wymierzono za nie kary tego samego rodzaju albo inne podlegające łączeniu, sąd orzeka karę łączną, biorąc za podstawę kary z osobna wymierzone za zbiegające się przestępstwa. Zasady wymiaru kary łącznej zawarte w art. 86 § 1 i 3 kk przewidują, że sąd wymierza tę karę w granicach od najwyższej z kar wymierzonych za poszczególne przestępstwa do ich sumy, nie przekraczając jednak progów wskazanych w tym przepisie – w tym 2 lat ograniczenia wolności, wymierzaną w miesiącach i latach.

Kierując się powyższymi regułami, wobec R. F. orzeczono karę łączną 1 roku i 3 miesięcy ograniczenia wolności z obowiązkiem wykonywania nieodpłatnej kontrolowanej pracy na cele społeczne w wymiarze 40 godzin w stosunku miesięcznym. Orzeczona kara łączna mieści się w granicach nakreślonych w art. 86 § 1 i 3 kk, uwzględniając zarazem te komponenty, które mają decydować o jej proporcjach do rozmiaru popełnionego bezprawia, skuteczności i słuszności.

Wymierzając karę łączną Sąd orzekający nie może ponownie rozważać tych okoliczności, które legły u podstaw wymiaru poszczególnych kar jednostkowych. Może natomiast i powinien tak ukształtować jej wymiar, by z jednej strony oddać ustaloną zawartość bezprawia, a z drugiej nie epatować nadmierną surowością kary. Nie w każdych okolicznościach prosta suma arytmetyczna kar jednostkowych będzie trafną reakcją prawno- karną, tak, jak i nie zawsze walor ten zyska kara łączna zredukowana do wysokości najwyższej z kar jednostkowych. Zachowaniu właściwych proporcji pomiędzy zachowaniem sprawcy a odwetem w postaci kary służą reguły łączenia kar, zapewniając ich elastyczne dostosowanie do konkretnej sytuacji faktycznej. Jednym z istotnych czynników kształtujących wymiar kary łącznej jest bliskość podmiotowego i przedmiotowego związku między zbiegającymi się przestępstwami (tak m.in. w wyroku SN z 5 marca 1974 r., III KRN 7/74, OSNKW 1974, nr 6, poz. 112). W analizowanym stanie faktycznym czyny III i IV wykazują dość ścisły związek przedmiotowo–podmiotowy, oparty na tożsamej kategorii przestępstw, analogicznej postaci zamiaru, zbliżonych motywach i pobudkach działania. Czyn z art. 135 § 2 kk wyraźnie odbiega od przestępstw przeciwko wiarygodności dokumentów, a jedynym wspólnym ich elementem jest wykorzystanie sprawności informatycznej i biegła obsługa zasobów sieci (...). Przez wzgląd na powyższe oraz na granice możliwej do wymierzenia kary łącznej (najwyższa z kar jednostkowych wynosi 10 miesięcy ograniczenia wolności a górna granica tej kary nie może przekroczyć 2 lat) Sąd Okręgowy wyraża przekonanie, że najwłaściwszą zasadą łączenia kar będzie zasada częściowego pochłaniania (asperacji). Zaproponowany wymiar kary łącznej będzie wystarczający do zrealizowania założeń resocjalizacyjnych, a jednocześnie postulatów racjonalnego karania. Orzeczona kara w sposób adekwatny obrazuje zawartość bezprawia, jakie stało się udziałem R. F., a jednocześnie nie spowoduje dla niego dolegliwości większej, niż konieczna. Będzie też ważną nauką dla społeczeństwa, że wolność słowa ma swoje nieprzekraczalne granice.

Uznając, że uiszczenie w całości kosztów sądowych byłoby obecnie dla oskarżonego zbyt uciążliwe ze względu na sytuację majątkową i brak jakichkolwiek dochodów, z mocy art. 624 § 1 kpk Sąd zwolnił go z tego obowiązku w części przekraczającej kwotę 3.000 zł.