Sygn. akt IV Ka 597/16

UZASADNIENIE

Apelacja obrońcy zasługuje na uwzględnienie; skutkowała zmianą zaskarżonego wyroku i uniewinnieniem oskarżonego od przypisanego mu czynu.

Przechodząc do rozważań szczegółowych należy podnieść, że przekonanie sądu o wiarygodności innych dowodów i niewiarygodności innych pozostaje pod ochroną prawa procesowego, a więc mieści się w ramach swobodnej oceny dowodów jedynie wtedy, gdy:

a)jest poprzedzone ujawnieniem w toku rozprawy całokształtu okoliczności i to w sposób podyktowany obowiązkiem dochodzenia prawdy;

b)stanowi wynik rozważenia wszystkich okoliczności przemawiających zarówno na korzyść, jak i na niekorzyść oskarżonego;

c)jest wyczerpująco i logicznie – z uwzględnieniem wskazań wiedzy i doświadczenia życiowego – argumentowane w uzasadnieniu ( zobacz: OSNKW 7 – 9/1991, poz.41 ).

Materiał dowodowy - jak słusznie zauważył sąd merytoryczny - prezentuje odmienne wersje przebiegu inkryminowanego zdarzenia. Konsekwencją zasady prawdy ( art. 2 § 2 kpk ) jest wymóg, aby ustalenia faktyczne, w oparciu o które następuje orzekanie, były udowodnione, tylko wówczas można przyjąć, że są one prawdziwe, czyli zgodne z rzeczywistością. Zobowiązuje ona organy procesowe do dołożenia – niezależnie od woli stron – maksymalnych starań i wyczerpania wszelkich dostępnych środków poznania prawdy.

Podkreślić należy, że udowodnienie zachodzi wówczas, gdy w świetle przeprowadzonych dowodów fakt przeciwny dowodzeniu jest niemożliwy lub wysoce nieprawdopodobny. Wymóg udowodnienia należy odnosić tylko do ustaleń niekorzystnych dla obwinionego, ponieważ on sam korzysta z domniemania niewinności ( art. 5 § 1 kpk ), a nie dające się usunąć wątpliwości tłumaczy się na jego korzyść ( art. 5 § 2 kpk ). Najmniejsze wątpliwości powodują, iż dany fakt nie może być uznany za udowodniony, a więc nie stanowi ustalenia faktycznego, które może być podstawą rozstrzygnięcia. Nieuprawdopodobnienie dowodzonej tezy nie może działać na niekorzyść obwinionego, albowiem może on być uznany winnym jedynie po udowodnieniu mu sprawstwa i winy.

Organy procesowe w ramach swobodnej oceny dowodów są ustawowo zobligowane do ukształtowania przekonania dopiero na podstawie wszystkich przeprowadzonych dowodów ocenianych według zasad prawidłowego rozumowania z pełnym wykorzystaniem dostępnej wiedzy i doświadczenia życiowego ( art. 7 kpk ). Kodeks nie narzuca żadnych dyrektyw , które nakazywałyby określone ustosunkowanie się do konkretnych dowodów i nie wprowadza różnic co do wartości poszczególnych dowodów. Jednakże zdaje się, iż dotychczasowe procedowanie opierało się na swoistym domniemaniu prawdziwości, w szczególności zeznań pokrzywdzonej i M. C., co spowodowało brak ich rzetelnej weryfikacji.

Zasada prawdy materialnej jest adresowana do wszelkich organów procesowych. Nie da się jednak zawsze bezwzględnie ustalić przebiegu zdarzenia, lecz niekiedy tylko w takim zakresie, na jaki zezwalają na to zebrane dowody oraz dostępna wiedza i ukształtowane na jej podstawie doświadczenie życiowe. W toku prowadzonych czynności uprawnione organy mają jednak obowiązek wnikliwego zbadania i uwzględnienia wszystkich okoliczności zarówno na korzyść, jak i na niekorzyść oskarżonego ( art. 4 kpk). Wyrok musi być wynikiem analizy całokształtu ujawnionych okoliczności, a więc i tych które go podważają. Pominięcie istotnych dla sprawy okoliczności, mogących mieć wpływ na rozstrzygnięcie w kwestii winy, stanowi oczywistą obrazę przepisu art. 410 kpk. W sprawach zawiłych, w których każdy dowód może wnieść element przybliżający wyjaśnienie rzeczywistego przebiegu przedmiotowego czynu, zaniechanie wnikliwej analizy przeprowadzonych dostępnych dowodów jest naruszeniem przepisów postępowania, mającym wpływ na treść orzeczenia.

Uważna lektura motywów zaskarżonego wyroku w konfrontacji ze zgromadzonym materiałem dowodowym prowadzi do wniosku, iż dokonane w tej sprawie ustalenia faktyczne oparte zostały na wybiórczej i jednostronnej ocenie dowodów. Ocenę dowodów dokonanych przez sąd I instancji należało uznać za powierzchowną i mało wnikliwą. Jak słusznie zauważył autor apelacji, w żadnej mierze waloru konsekwentności i spójności nie można nadać zeznaniom pokrzywdzonej, M. C. i K. M., które cechują wewnętrzne i zewnętrzne sprzeczności co do istotnych okoliczności. W uzasadnieniu zaskarżonego wyroku brak jest wszechstronnej i wnikliwej analizy twierdzeń wymienionych świadków w aspekcie tych rozbieżności. W tym kontekście należy podkreślić, iż:

- przedmiotowe zajście miało miejsce na sali sądowej po złożeniu zeznań przez J. B. w sprawie I Ns 1232/13 Sądu Rejonowego w Radomsku o stwierdzenie nabycia własności nieruchomości przez zasiedzenie. Sąd I, jak i II instancji w tej sprawie uznały jednoznacznie zeznania grupy świadków, do których należała J. B., za niewiarygodne w zakresie w jakim twierdzili oni, że J. M. ziemię kupił od K. W., bowiem świadkowie ci nie potrafili wskazać szczegółów umowy sprzedaży, która miałaby być zawarta, okoliczności tej umowy, zapłaconej ceny ….. . Jeżeli chodzi o wysokość ceny za działkę, która miała być zapłacone przez J. M., sąd zupełnie nie dał wiary J. B., która wskazywała, że J. M. za kawałek ziemi o powierzchni 140 m 2 miał zapłacić w granicach 170000 złotych na ówczesne czasy, podczas gdy sama świadek wskazywała, że za swoją działkę o powierzchni 4600 m 2 ( czyli ponad 30 razy większą ) zapłaciła 150- 160000 złotych ( k 231, k 296 – 297 akt sprawy I Ns 1232/13 ). Okoliczność ta nakazywała szczególnie ostrożne podejście do relacji pokrzywdzonej, która zaangażowała się w spór pomiędzy rodziną oskarżonego A. K. a swoją koleżanką K. M., opowiadając się subiektywnie po jednej ze stron i pokazując, iż jest w stanie stronniczo zaangażować się jako świadek;

- J. B. ( do chwili wszczęcia niniejszego postępowania karnego ) zeznawała jednorazowo. Wcześniej nie znała A. K.. Bezpośredni kontakt mieli tylko chwilowo tylko na rozprawie w sprawie cywilnej . W dniu 22 czerwca 2015 roku sąd odwoławczy utrzymał w mocy postanowienie sądu I instancji ( 25 luty 2015 roku ) oddalające wniosek K. M. o zasiedzenie. Orzeczenie to było korzystane dla oskarżonego jako uczestnika postępowania cywilnego i jego rodziny;

- rozprawa w sprawie I Ns 1232/13, w czasie której miało dojść do wypowiedzenia gróźb, odbyła się w dniu 30 kwietnia 2014 roku. J. B. zawiadomienie o przestępstwie złożyła w Prokuraturze Rejonowej w Radomsku dopiero w dniu 2 czerwca 2014 roku. Obciąża w nim A. K. dalszymi zachowaniami, aczkolwiek albo jej nie dotyczyły ( fotografowanie osób kontaktujących się z K. M. ), albo domniemany obserwator jej domu nie został zindywidualizowany, jednak mimo to powiązała go stanowczo z osobą oskarżonego. Wskazuje to na subiektywnie negatywne podejście J. B. do A. K. ( chociaż go wcześniej nie znała ), poddawanie się sugestiom w tym zakresie ze strony K. M. i swojego syna, tendencje do wyolbrzymiania zdarzeń, czego wyrazem jest utożsamianie oskarżonego z ( nierzeczywistym ) niebezpieczeństwem, które – jak uznała - po tej rozprawie na skutek nowych okoliczności zaczęło jej grozić;

- J. B. w pierwszych zeznaniach podała, iż po złożeniu zeznań w dniu 30 kwietnia 2014 roku, gdy wychodziła z sali, nachylił się do niej A. K. i powiedział do niej dwie kwestie: „z…ę cię”, a następnie „już k…a nie żyjesz”. Chciała to zgłosić, ale przewodnicząca nie dopuściła jej do głosu. A. K. złapał za ubranie teść, który ciągnął go, aby usiadł na ławce ( co utrzymywała w dalszym toku postępowania ). Podniosła, iż słów oskarżonego chyba nikt nie słyszał, ale całe zajście ( co najmniej ) widzieli adwokat M. C. i K. M. ( k 4 odw. ). W zawiadomieniu o przestępstwie ujęła to w ten sposób, iż gdy po groźbach przez przewodniczącą nie została dopuszczona do głosu „Pan adwokat C. M. powiedział, że to M. K. ją zaczepił, widziała to K. M.; myśli, że wszyscy na S. widzieli tę szarpaninę” ( k 1 ). J. B. nie wskazuje, aby po tym zajściu rozmawiała z M. C.; wręcz przeciwnie z jej twierdzeń wynika tylko domniemanie, iż ten adwokat i K. M. mogli co najwyżej widzieć to zdarzenie. W czasie konfrontacji z A. K. i K. W. pokrzywdzona dwukrotnie zaprzeczyła, aby oskarżony powiedział do niej, że kłamie i do widzenia ( jest to niedorzeczne i kłamstwo ). Słów „kobieto kłamiesz” i „do widzenia” w ogóle nie wypowiedział. Uważa, że tych wypowiedzianych słów nie mógł słyszeć siedzący obok oskarżonego jego teść K. W.. Potwierdziła jednocześnie stanowczo swoją wersję zdarzeń. Podniosła że złożyła zawiadomienie o przestępstwie, gdyż obecnie obawia się tych gróźb, na skutek informacji od K. M. o robieniu zdjęć ( natomiast teraz nie jest pewna, czy to oskarżony podjeżdżał pod jej posesję samochodem ) ( k 32 – 35 ). Składając pierwsze zeznania na rozprawie

( 12 marca 2015 roku ) J. B. potwierdziła swoją wersję. Jednocześnie dodała, iż na rozprawie w sprawie cywilnej „nie pytała S. K. czemu uśmiecha się podczas jej zeznań, cóż ją to obchodzi”; nikt nie stanął w jej obronie i pomyślała, że jak oskarżony za nią wyjdzie to może ją dźgnąć nożem; zaczęła na korytarzu dzwonić po rodzinie, ale nikogo nie było; nie była pewna, że „śledzący ją samochód” był oskarżonego; jej oskarżony zdjęć nie robił. Podniosła, iż o zdarzeniu rozmawiała w sądzie z K. M. ( czekała na nią i pojechały do domu ). Nie rozmawiała na temat tego zajścia z mecenasem C. ( k 77 – 78 ). W dniu 10 kwietnia 2015 roku ( po złożeniu zeznań przez M. C. i K. M. ) J. B. podała ( próbując wyjaśnić niespójności ), iż nie jest w stanie powiedzieć czy po rozprawie rozmawiała z mecenasem C.. Podała jednak dalej okoliczności tego spotkania. Po rozprawie ten adwokat przechodził koło niej i K. M.. Podeszła do niego i powiedziała mu, iż oskarżony oświadczył jej, iż chce ją zabić, że „już nie żyje i że ją z…i i jak tak można”, by następnie sprostować, iż przekazała mu tylko tę drugą kwestię, a mówiąc wcześniej o zabiciu – nie chciała się wulgarnie wyrażać. On odpowiedział „dobrze” albo „tak ja wiem” i poleciał ( k 88 ). Okoliczności te są przedstawiane przez pokrzywdzoną niespójnie i podważają jej dotychczasowe twierdzenia. Nie podała ona racjonalnych przyczyn zmiany relacji w tym zakresie; zdaniem sądu stanowią one wyraz dostosowania do wymowy zeznań z rozprawy M. C. i K. M.. Na kolejnej rozprawie w dniu 28 stycznia 2016 roku J. B. ( po przesłuchaniu S. K. ) przyznała, iż na rozprawie cywilnej S. K. zaczęła się śmiać i powiedziała do niej, aby się nie śmiała. Natomiast po groźbach, A. K. powiedział „do widzenia” i to wszyscy na rozprawie cywilnej mogli słyszeć. Mecenas C. mógł usłyszeć też wcześniejsze słowa, „bo on bardzo obserwował to zajście bo była taka szamotanina” ( k 106 ). Również te twierdzenia pokrzywdzonej są zaprzeczeniem jej dotychczasowej wersji; co więcej – wbrew wcześniejszym zaprzeczeniom – fragmentarycznie zaczęła przyznawać okoliczności konsekwentnie podnoszone w relacjach S. K., A. K. i K. W.;

- M. C. w postępowaniu przygotowawczym zeznał, iż A. K. - po złożeniu zeznań przez J. B. w sprawie cywilnej, gdy wychodziła ona z sali rozpraw - nachylił się do niej i szeptem do niej coś mówił, z czego świadek usłyszał tylko słowa „ i tak cię z … ę”. Powstało zamieszanie, w konsekwencji przewodnicząca nakazała opuszczenie S. rozpraw przez pokrzywdzoną. Po rozprawie J. B. czekała na niego i oświadczyła mu, iż „K. zaczepił ją i powiedział do niej, ze ją z …i, była zbulwersowana i przestraszona”. „ Może w lekkim stopniu była przestraszona, bardziej było to zbulwersowanie zachowaniem” ( k 85 ). Przekazał jej, że słyszał te słowa i może być on świadkiem jeżeli złoży zawiadomienie o zdarzeniu na Policję ( k 27 odw.). Podczas konfrontacji z A. K. i K. W., M. C. potwierdził, iż usłyszał tylko takie słowa „lub coś bardzo podobnego” oraz „pani B. powiedział mu to samo, po zakończonej rozprawie i pytała się co ma dalej z tym robić” ( k 28 – 31 ). Charakterystyczne jest, iż świadek ten zwrócił uwagę na zwrot wypowiedziany ciszej, natomiast nie odnotował słów „ do widzenia” powiedzianych głośniej, na co zwrócili uwagę dalej siedzące od niego osoby na sali rozpraw. Na rozprawie M. C. zeznał, iż gdy J. B. wychodziła z sali rozpraw oskarżony „zaczepił ją słownie, być może troszeczkę się uniósł i coś powiedział do niej półgłosem …, że składając zeznania kłamała, kłamiesz kobieto czy coś takiego. ….. potem było słowo było z … ę ewentualnie i tak cię z … ę”. Podkreślił, iż on ma dobry słuch i szeptane słowa też można usłyszeć. Wtedy nie przykładał do tego wagi, ale później po sprawie podeszła do niego pani B. jak stał z K. M. i potwierdził jej, że widział i słyszał zachowania oskarżonego ( była rozmowa z pokrzywdzoną, która potwierdziła, że takie słowa padły ). „Nie zwrócił sędziemu przewodniczącemu uwagi na te słowa dlatego, że przed wypowiedzeniem tych słów sędzia podjął interwencje nakazując opuszczenie sali rozpraw przez panią B.”, co jest twierdzeniem nielogicznym i odbiegającym od reszty dowodów, nawet od wcześniejszych relacji tego świadka. Po ujawnieniu, M. C. potwierdził swoje zeznania z postepowania przygotowawczego ( nie wyjaśnił jednak istniejących sprzeczności z twierdzeniami z rozprawy) ( k 84 – 85 ). Zeznania M. C. są niespójne, nie wiadomo co świadek rzeczywiście widział i słyszał, nie rozróżnia co sam spostrzegł a o czym dowiedział się od innych osób i w jakich okolicznościach; nieracjonalna jest również jego postawa jako pełnomocnika K. M. w sytuacji tak brutalnego - i w dodatku na sali rozpraw – ataku na świadka, którego wnioskodawczyni zgłosiła;

- K. M. w postępowaniu przygotowawczym podniosła, iż nie usłyszała żadnych słów wypowiadanych przez J. B. i A. K.. Całe to zajście trwało bardzo krótko, „dosłownie sekundę”. Jej adwokat

( M. C. ) zwrócił się do sądu i powiedział, ze ten pan ( A. K. ) zaczepił świadka. Sąd nie zareagował. K. M. podniosła, że w tym dniu nie rozmawiała już z pokrzywdzoną, widziała tylko, że była ona cała roztrzęsiona tą sytuacją ( tylko nie podała jak to zaobserwowała ). Dodała, że rozmawiały o tym w późniejszym okresie ( k 25 ). Na rozprawie K. M. potwierdziła, że w sprawie cywilnej A. K. uniósł się, gdy J. B. opuszczała salę rozpraw i coś jej powiedział. Pokrzywdzona po tym chciała coś powiedzieć sądowi, ale przewodnicząca nakazała jej opuścić salę rozpraw. Jej mecenas M. C. od razu głośno odezwał się do sądu, że A. K. zaczepił świadka; sędzia krzyknęła parę razy, żeby ona wyszła, do czego J. B. się podporządkowała. Czekała następnie na K. M. przed salą rozpraw. Była w nerwach, cała się trzęsła, powiedziała, ze oskarżony do niej powiedział, „że jej p …i takich słów chyba użył nie pamięta dokładnie i powiedział że nie będzie żyć”. Na tym rozmowa ta się zakończyła, chociaż wracały razem samochodem. Przy tej rozmowie nie było mecenasa C.. Wyszedł on z sali przed nią, jeszcze przepuścił K. M. w drzwiach sali rozpraw i odszedł. Ona później cały czas była z pokrzywdzoną, na chwilę usiadły w sądzie i wróciły do domów. W dalszym czasie „na ten temat coś tam rozmawiały, jak ( koleżanka ) była u niej, ale co miały rozmawiać na ten temat”. K. M. z M. C. nie rozmawiała na temat tego zajścia, nie przekazywała mu żadnych informacji. Po ujawnieniu zeznana z rozprawy, K. M. nie potrafiła wyjaśnić, dlaczego wcześniej nie przytoczyła słów gróźb. Relacje K. M. są nieścisłe, na rozprawie przytoczyła nowe okoliczności, które mają uwiarygodnić wersję pokrzywdzonej. Nie potrafi wytłumaczyć występujących sprzeczności, zwłaszcza w odniesieniu do przebiegu spotkania z pokrzywdzoną po zakończeniu rozprawy;

- relacje J. B., K. M., M. C. są wewnętrznie niespójne i częściowo wykluczają się, co nasuwa wątpliwości co do wiarygodności tych świadków. Z twierdzeń K. M. wynika jednoznacznie, iż J. B. nie mogła kontaktować się z M. C. po opuszczeniu przez nich sali rozpraw, bowiem po przepuszczeniu jako pierwszej swojej mocodawczyni na korytarz przed salą rozpraw, odszedł, a obie kobiety do powrotu do domu pozostawały razem. J. B. początkowo nie relacjonowała tego spotkania, w dalszym jego toku podniosła, iż doszło po rozprawie do rozmowy pomiędzy nią i M. C. na temat inkryminowanego zajścia i adwokat potwierdził jej, iż słyszał wypowiedź oskarżonego i może być świadkiem. Jednocześnie po takiej rozmowie pokrzywdzona w zawiadomieniu o przestępstwie i początkowych zeznaniach wyraziła tylko domniemanie, iż pełnomocnik K. M. mógł co najwyżej widzieć to zdarzenie. M. C. jako jedyna osoba poza pokrzywdzoną i K. W., zeznał, iż słyszał ( przynajmniej niektóre ) wypowiedzi A. K. kierowane do J. B. w dniu 30 kwietnia 2014 roku, jednakże jego pierwsze twierdzenia, iż dotarły do niego tylko określone słowa, na rozprawie zostały przez niego zastąpione elementami wersji oskarżonego. Takie następcze szersze odtworzenie mimo deklarowanej pierwotnej niewiedzy co do pozostałych treści budzi wątpliwości, zwłaszcza iż świadek nie rozróżniał w postępowaniu sądowym co sam rzeczywiście mógł usłyszeć, a ewentualny sposób pozyskania w tym zakresie wiedzy o jego spostrzeżeniach jest inaczej przedstawiany przez domniemanych uczestników tego spotkania, co podważa ich wiarygodność;

- ze stanowczych i powtarzanych zeznań K. M. wynika, iż po przedmiotowym zdarzeniu jej pełnomocnik od razu głośno odezwał się do sądu, że A. K. zaczepił świadka J. B.. Okoliczność tę przytacza również pokrzywdzona w zawiadomieniu o przestępstwie. Oznacza to, iż adwokat M. C. widział to zajście ( co jest bezsporne ) i zasygnalizował jej sądowi. Jeżeli usłyszał groźby oskarżonego kierowane do J. B. po złożeniu przez nią zeznań: „i tak cię z …ę”, wyrazem skrajnego nieprofesjonalizmu byłoby zaniechanie przytoczenia tej wypowiedzi dla sądu, która mogła być przecież przestępstwem i dotyczyła świadka zgłoszonego przez jego mocodawczynię. Tłumaczenie tego stanu rzeczy przez M. C. jest kompletnie nieprzekonujące ( o czym była już mowa); racjonalnym wyjaśnieniem takiej bezczynności jest to, iż nie słyszał on wypowiedzi oskarżonego, przynajmniej w takim stopniu, aby być ich pewnym

( stąd K. M. przytoczyła, iż sądowi był w stanie powiedzieć tylko, że oskarżony „zaczepił” J. B.; nic nie stało na przeszkodzie dalszemu zacytowaniu tak drastycznych słów ) albo usłyszał jedynie zarzuty oskarżonego do świadka o kłamstwie, tak jak spontanicznie relacjonował to w pierwszej części zeznań na rozprawie ( o groźbie przypomniał sobie w dalszej części przesłuchania, chociaż miała stanowić o istocie tej sprawy). Z drugiej strony J. B. nie należy do osób pokornych, bojących się odezwać na rozprawie, czy wejść w sytuację konfliktową i wyrażać w niej swoje interesy. Świadczą o tym jej zeznania oraz odnotowane zapisy jej zachowań w protokołach rozpraw dotyczące na przykład ( wtrącania się w przebieg czynności, zabierania głosu bez zezwolenia – k 73, podnoszenia, że obrońca łapie ją za słowa – k 76, mecenas jej przerywa i nie może się skupić – k 88, śmiania się, kręcenia głową, podnoszenia, że kręci głową, gdyż nie zgadza się z zeznaniami S. K. – k 105 itp. ). Również pokrzywdzona ostatecznie przyznała, iż w sprawie cywilnej zwróciła uwagę zeznającej S. K., aby się nie śmiała ( k 106 ), mimo że wcześniej przeczyła tej okoliczności. J. B. była więc zdolna, aby zwrócić sądowi w sprawie I Ns 1232/13 uwagę na inkryminowane zachowanie oskarżonego, zwłaszcza iż adwokat M. C. zgłosił sygnalizację nieprzyjaznej postawy oskarżonego wobec świadka. Pokrzywdzona mogła być zaskoczona „zaczepieniem” przez uczestnika postępowania, jednakże ewentualne groźby o realnym wymiarze skutkowałyby odruchowym ujawnieniem takich wypowiedzi, zwłaszcza jeżeli wyrażałyby irracjonalną agresję. Inna sytuacja byłaby w przypadku zarzucenia świadkowi tylko kłamstwa, co mogło wywoływać subiektywne oburzenie u J. B., jednakże w przypadku złożenia rzeczywiście jednostronnych relacji na korzyść drugiej strony – powiadamianie o takich słowach mogło być uznane za niepotrzebne i nie wymagające ochrony;

- M. C. i K. M. wskazują na krótkotrwałość inkryminowanego zajścia; trudno uznać, aby oskarżony do świadka zdążył wypowiedzieć tyle kwestii jak przyjął to sąd I instancji ( stan faktyczny sądu wynika z połączenia wersji pokrzywdzonej i oskarżonego ). Materiał dowodowy wskazuje na dwie wyłączające się grupy dowodów. Wymaga podkreślenia, iż M. C. i J. B. ostatecznie przyznali przynajmniej niektóre okoliczności wynikające z wyjaśnień oskarżonego, co wzmacnia ich moc dowodową;

- niektóre okoliczności w zeznaniach J. B. nie znalazły odzwierciedlenia w zebranych dowodach. Żaden ze świadków nie potwierdził, aby doszło do szarpaniny lub szamotaniny pomiędzy nią a oskarżonym, czy też odciągania go przez K. W.. Wątpliwości budzi też, kiedy przekazała ona swoim dorosłym dzieciom informacje o zajściu na rozprawie cywilnej. I. B. i W. B. jego okoliczności znają tylko z relacji matki. Po zakończeniu sprawy cywilnej nie korzystała ona też z ochrony sądowej, aby udać się do samochodu. Nieracjonalna jest również deklarowana przez tych świadków bojaźliwa reakcja pokrzywdzonej na zdarzenie w sądzie. Natomiast już po zarzuceniu pokrzywdzonej kłamstwa – jej reakcja mogła być rzeczywiście emocjonalna. Dzieci pokrzywdzonej pracują w Policji i Służbie Ochrony Kolei i gdyby pokrzywdzona po zajściu w sądzie rzeczywiście bała się o życie i wyrażała to z taką intensywnością z pewnością zawiadomiliby o tym organy ścigania w trosce o jej bezpieczeństwo;

-sąd I instancji dał wiarę zeznaniom J. B., M. C. i K. M. nie dostrzegając sprzeczności w tych relacjach i nie dokonując rzetelnej oceny i analizy tych dowodów; jednocześnie nie dał wiary relacjom oskarżonego i K. W. chociaż były stanowcze, zbieżne i konsekwentne w toku całego postępowania oraz znajdują uzasadnienie w realiach inkryminowanego zajścia. Zdaniem sądu odwoławczego twierdzenia pierwszej grupy tych świadków, po ich weryfikacji ( wzajemnej i w oparciu o inne dowody ) nie są na tyle wartościowym materiałem dowodowym, aby zdyskwalifikować stanowisko drugiej grupy wymienionych osób. Oskarżony będąc przekonany, iż świadek zeznaje nieprawdę mógł zachować się wobec niego impulsywnie, ale nie miał żadnego powodu, aby grozić mu zabójstwem bez podania powodów i działając tym na szkodę swoją i uczestników postępowania, gdyby taki czyn został ujawniony. Zarzucenie świadkowi zeznawania nieprawdy mieści się w emocjonalnym działaniu, stanowi przestrogę i tak to działanie zostało odebrane przez adresata, jest dokuczliwe dla świadka, ale nie godzi we interesy sprawcy. Nawet zarzut kłamstwa – postawiony tak demonstracyjnie – pokrzywdzona mogła subiektywnie odebrać jako zapowiedź możliwego odwetu, który zaczął się materializować, gdy syn i koleżanka zaczęli jej opowiadać o domniemanych następczych działaniach oskarżonego, które zaczęła odnosić do swojej osoby.

Na zakończenie trzeba zaznaczyć, iż nawet gdyby wersja pokrzywdzonej była prawdziwa ( co zdaniem sądu odwoławczego nie zostało udowodnione ), to wypada przypomnieć, iż stopień obawy u adresata groźby, równoznaczny z zaistnieniem znamienia skutku przestępstwa określonego w art. 190 § 1 kk, jest niższy od przekonania o pewności zrealizowania zapowiedzianej groźby. Zostaje on osiągnięty wtedy, gdy zagrożony przewiduje, że groźba może się urzeczywistnić, a więc że nastąpienie zapowiadanego zdarzenia jest realne. Próg obawy u adresata groźby, równoznacznej z zaistnieniem znamienia skutku przestępstwa określonego w art. 190 § 1 kk, jest niższy od przekonania o pewności zrealizowania zapowiedzianej groźby. Zostaje on przekroczony już wtedy, gdy zagrożony przewiduje, że groźba może się urzeczywistnić, a więc, że nastąpienie zapowiadanego zdarzenia jest realne i prawdopodobne ( OSNKW 2013 nr 10, poz. 89 ).

Groźba musi faktycznie wzbudzić obawę jej spełnienia, lecz także obawa ta musi być uzasadniona, innymi słowy - zobiektywizowana. O spełnieniu tej przesłanki warunkującej odpowiedzialność (poza subiektywnym odbiorem groźby u pokrzywdzonego) z art. 190 § 1 kk można mówić wtedy, gdy przeciętny człowiek o porównywalnych do ofiary cechach osobowości, psychiki, intelektu i umysłowości, w porównywalnych warunkach uznałby tę groźbę za realną i wzbudzającą obawę. Pokrzywdzona nie znała wcześniej bezpośrednio oskarżonego, znała jednak jego rodzinę i wiedziała, iż pozytywnie i praworządnie funkcjonuje w społeczeństwie. A. K. był przeciwnikiem procesowym jej koleżanki i zdawała sobie sprawę, że jej zeznania są dla niego niekorzystne. Nagły upust emocji ( nawet na rozprawie sądowej ) nie jest równoznaczny z chęcią zabicia innej osoby, zwłaszcza iż życiorys grożącego nie uprawdopodabniał tego w żaden sposób. I tak do tego początkowo podeszła J. B., co można wywnioskować z twierdzeń jej oraz I. B. i W. B.. Zwłaszcza W. B. przyznał, iż swoimi kanałami zaczął sprawdzać oskarżonego i dostarczać matce informacje o domniemanych działaniach oskarżonego, które pokrywały się z doniesieniami K. M., wywołując u pokrzywdzonej nieuzasadniony stan obawy, wynikający z podjęcia inwigilacji przez A. K., która wobec J. B. nigdy nie wykroczyła poza sferę przypuszczeń. W konsekwencji pokrzywdzona zaczęła się obawiać zarzucanych oskarżanemu gróźb, pod wpływem interpretacji następczych sytuacji, które ostatecznie nie zostały powiązane z oskarżonym; gdyby ich bezpodstawnie nie przypisywała oskarżonemu ( w tym pod wpływem sugestii innych osób ) nie zgłosiłaby przedmiotowego zawiadomienia o groźbach ( zdominowanych przez inne zdarzenia ), gdyż subiektywne odczucie strachu pojawiło się, gdy uznała, iż A. K. może kontynuować nieprzyjazne działania nastawiane na jej indywidualizację, co było nadinterpretacja i nie zostało mu udowodnione. Przesądza o tym też czas złożenia zawiadomienia o przestępstwie - po miesiącu od inkryminowanego zajścia. W tym znaczeniu na akceptację zasługuje też zarzut z punktu II apelacji obrońcy.

Reasumując: według zasad obowiązującej procedury w sprawach o wykroczenia, to nie obwiniony musi udowodnić swoją niewinność, lecz oskarżyciel ma udowodnić winę obwinionego (art. 5 § 1 kpk); przy czym udowodnić, to znaczy wykazać ją w sposób nie budzący wątpliwości wiarygodnymi dowodami. Istota domniemania niewinności sprowadza się do tego, że obwinionego uważa się za niewinnego, dopóki wina nie zostanie mu udowodniona, przy czym związana ściśle z domniemaniem niewinności zasada in dubio pro reo (art. 5 § 2 kpk ), nakazuje rozstrzygnąć nie dające się usunąć wątpliwości na korzyść obwinionego. Oznacza to, że udowodnienie winy obwinionemu musi być całkowite, pewne, wolne od wątpliwości, czego nie można powiedzieć o przedmiotowej sprawie, w świetle wniosków opinii biegłego, lakoniczności zeznań policjantów i sposobu procesowego udokumentowania przedmiotowego czynu. Wydanie wyroku uniewinniającego pozostaje pod ochroną art. 7 kpk nie tylko wtedy, gdy wykazano niewinność oskarżonego, ale i wówczas, gdy nie udowodniono, że jest on winny popełnienia zarzucanego mu czynu. Przy czym w tym drugim wypadku wystarczy, że twierdzenia oskarżonego, negującego tezy aktu oskarżenia, nie zostaną skutecznie obalone, nawet jeśli wskazywana przez niego wersja może wydawać się mało prawdopodobna ( por. postanowienie SN z dnia 18 grudnia 2008 roku, V KK 267/08, Biul. PK 2009/ 2/ 66 ). Zdaniem przedstawiona powyżej ocena dowodów i wyciągnięte z niej wnioski mają taką wymowę, że uwzględniona w zaskarżonym wyroku wersja zdarzenia – nie może być uznana za jedyną możliwą.

W tym stanie rzeczy sąd odwoławczy ( na podstawie przepisów powołanych w orzeczeniu ) zmienił zaskarżony wyrok w ten sposób, że oskarżonego uniewinnił od popełnienia przypisanego mu czynu ( art. 17 § 1 pkt 1 kpk ); w związku z uniewinnieniem kosztami procesu w sprawie obciążył Skarb Państwa.