Sygn. akt VIII K 91/ 11

WYROK

W IMIENIU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

Dnia 16 stycznia 2017 roku

Sąd Rejonowy dla Warszawy - Mokotowa VIII Wydział Karny

w składzie:

Przewodniczący : SSR Rafał Stępak

Protokolant: Justyna Grabkowska, M. G., M. R., K. S. (1), C. M. i M. N.

przy udziale Prokuratora: Urszuli Jasik - Turowskiej, M. W., J. D., J. W., J. B., M. K. i J. K.

po rozpoznaniu na rozprawie w dniach 12 lutego 2013 r., 13 maja 2013 r., 26 czerwca 2013 r., 28 sierpnia 2013 r., 17 października 2013 r., 12 grudnia 2013 r., 17 marca 2014 r., 12 maja 2014 r., 15 lipca 2014 r., 7 października 2014 r., 8 października 2015 r., 26 lutego 2016 r., 11 kwietnia 2016 r., 4 sierpnia 2016 r. i 2 stycznia 2017 r.

przy udziale oskarżyciela posiłkowego L. C. (1)

sprawy:

K. H. , syna M. i J. z domu M., urodzonego (...) w O.,

oskarżonego o to, że

w dniu 18 listopada 2010 r. w W. przy ul. (...) stosując przemoc fizyczną polegającą na zadawaniu ciosów w głowę, kark i szyję, duszeniu, kopaniu L. C. (1), spowodował u pokrzywdzonej obrażenia ciała w postaci skręcenia kręgosłupa szyjnego skutkujące rozstrojem zdrowia pokrzywdzonej na okres powyżej dni siedmiu,

tj. o czyn z art. 157 § 1 kk,

orzeka:

w ramach zarzutu oskarżonego K. H. uznaje za winnego tego, że w dniu 18 listopada 2010 r. w W. przy ul. (...) stosując wobec L. C. (1) przemoc fizyczną polegającą na zadawaniu ciosów w głowę, kark i szyję oraz duszeniu i kopaniu spowodował u niej obrażenia ciała w postaci skręcenia kręgosłupa szyjnego skutkujące rozstrojem zdrowia na okres powyżej dni siedmiu i kwalifikując ten czyn z art. 157 § 1 kk skazuje go za to na tej samej podstawie wymierzając mu przy zastosowaniu art. 37a kk karę grzywny w wymiarze 100 (stu) stawek dziennych, określając wysokość każdej z nich na kwotę 30 (trzydziestu) złotych,

na podstawie art. 626 § 1 k.p.k. w zw. art. 627 k.p.k. zasądza od oskarżonego na rzecz Skarbu Państwa kwotę (...), 63 (trzech tysięcy pięćdziesięciu ośmiu i 63/100) złotych tytułem pokrycia wydatków postępowania oraz kwotę 300 (trzystu) złotych tytułem opłaty.

Sygn. akt VIII K 91/11

UZASADNIENIE

Na podstawie całokształtu materiału dowodowego ujawnionego w toku rozprawy głównej Sąd Rejonowy ustalił następujący stan faktyczny:

K. H. i L. C. (1) znali się około 6 lat, z czego przez około 5 lat pozostawali w związku partnerskim. Rozstali się z powodu różnicy charakterów. W okresie 6 miesięcy przed rozstaniem K. H. zaczął ubliżać L. C. (1), zachowywał się wobec niej nerwowo, wyładowywał na niej swoje złości i frustracje. Tuż przed rozstaniem zamieszkiwali razem w W. przy ul. (...). Po rozstaniu - w dniu 29 października 2010 r. - L. C. (1) wyprowadziła się z tego mieszkania i zamieszkała z przyjaciółką A. Z. (1).

L. C. (1) uprzedziła K. H., iż w dniu 18 listopada 2010 r. przyjedzie do mieszkania przy ulicy (...) odebrać resztę swoich rzeczy. Przyjechała porą wieczorową - około godz. 19.00. Po wejściu do mieszkania zdjęła płaszcz i powiesiła go na wieszaku. Zamierzała zacząć się pakować lecz K. H. powiedział, że wychodzi, bo ma spotkanie ze znajomymi, a ona ma „wypierdalać z jego życia i mieszkania”. Po chwili zaczął jej ubliżać słowa powszechnie uznanymi za obraźliwe. L. C. (1) poczuła się obrażona i w reakcji na zachowanie mężczyzny i jego słowa spoliczkowała go otwartą prawą dłonią w lewy policzek.

K. H. w odwecie uderzył kobietę prawą ręką w głowę i w szyję oraz kark z lewej strony - najpierw otwartą dłonią, a później pięścią. L. C. (1) próbowała się tylko zasłaniać rękoma – nie oddawała ciosów K. H.. W pewnym momencie mężczyzna złapał ją za sweter na wysokości barku i popchnął na szafę stojącą w przedpokoju a następnie lewą ręką przycisnął do niej, uciskając na wysokości jej szyi i barku. W międzyczasie otwierając drzwi do mieszkania wypchnął ją na korytarz. Kobieta prosiła, żeby K. H. ją wpuścił, bo tam została jej odzież wierzchnia wraz z kluczami do jej mieszkania i samochodu. Słyszała, jak przeszukiwał jej płaszcz wiszący w przedpokoju.

W pewnym momencie K. H. otworzył drzwi i wpuścił L. C. (1) do mieszkania, po czym zamknął drzwi na zamek i powiedział, że jej nie wypuści dopóki nie odda kluczy do jego mieszkania. Klucze te leżały na komodzie, gdzie je zostawiła. Korzystając z okazji, iż K. H. odwrócił się, L. C. (1) chwyciła leżące na komodzie klucze i chciała schować do kieszeni. Mężczyzna spostrzegł to i rzucił się w jej kierunku, złapał za ubranie i popchnął na drzwi od łazienki. Trzymając przyciśniętą do drzwi przeszukiwał jej kieszenie. W pewnym momencie L. C. (1) udało się wyswobodzić i uciekła na środek pokoju. Prosiła mężczyznę, aby ją wypuścił. Tymczasem on znowu krzycząc zaczął ją szarpać i przyciskać do ściany. Kobieta ponownie wyrwała się i podeszła do drzwi balkonowych, gdyż zrobiło się jej duszno. O. okno balkonowe, po czym usiadła na środku pokoju i czekała na dalszy rozwój sytuacji. K. H. z upływem czasu był coraz bardziej wściekły - krzyczał i wyzywał ją, aż w końcu ponownie rzucił się w jej kierunku przewracając na plecy. Upadając, kobieta uderzyła głową o podłogę. K. H. usiadł na jej brzuchu i zaczął ją bić rękoma po ciele. L. C. (1) próbowała się zasłaniać rękoma i wierzgała nogami, aby w ten sposób uwolnić się.

W pewnym momencie zaczął szczekać znajdujący się w mieszkaniu pies. K. H. przestał wówczas bić L. C. (1) i zaczął uspokajać psa. Mówił, że zachowanie kobiety stresuje psa. Gdy mężczyzna był zajęty swoim psem, L. C. (1) udało się podbiec do drzwi wejściowych i dotrzeć do windy. K. H. wybiegł za nią i gdy kobieta była przy windzie, popchnął ją na drzwi windy i kopnął w kolano, po czym wrócił do mieszkania. L. C. (1) zjechała na dół i wróciwszy do samochodu zadzwoniła do matki K. C. (1) mówiąc jej, co się stało.

W tym samym czasie K. H. zadzwonił do swojego ojca M. H. (1) i opowiedział mu całe zdarzenie. Ojciec zasugerował, żeby pozwolił swojej byłej partnerce zabrać jej rzeczy. Z tego względu, K. H. wysłał do kobiety sms, w którym zawiadomił ją, iż czeka na nią do 20.40 i jeśli nie przyjdzie, to wychodzi.

L. C. (1), będąc w samochodzie zadzwoniła ponownie do matki a także do swojej przyjaciółki M. J. mówiąc, iż wraca po swoje rzeczy, ale jeśli nie będzie się odzywać, żeby zadzwoniły na Policję.

L. C. (1) wróciła do mieszkania. K. H. był już spokojny. Razem spakowali rzeczy należące do niej i zanieśli je do samochodu. Gdy L. C. (1) już jechała samochodem skontaktowała się z M. J. i K. C. (1).

Po dotarciu do mieszkania zajmowanego z A. Z. (1) szlochając próbowała opowiedzieć jej co się stało. Następnego dnia L. C. (1) pojechała do swojej rodzinnej miejscowości Ś., biorąc uprzednio dużą ilość środków przeciwbólowych, aby jakoś funkcjonować i móc kierować samochodem. W dniu 20 listopada 2010 r. udała się do lekarza.

Powyższy stan faktyczny Sąd ustalił na podstawie: częściowo wyjaśnień oskarżonego K. H. (k. 22-22v, 158-159, 272-276, 285-286), częściowo zeznań L. C. (1) (k. 2-3v, 30v, 168-170, 286-288, 467), zeznań świadków M. J. (k. 12v, 183-184) i A. Z. (1) (k. 13v, 194) oraz częściowo zeznań świadka K. C. (1) (k. 194-195).

L. C. (1) doznała następujących obrażeń ciała: skręcenia kręgosłupa w odcinku szyjnym, bolesności głowy w okolicy ciemieniowo-skroniowej po stronie lewej, zasinień - w okolicy prawego łokcia z bolesnością, przedniej powierzchni ramienia lewego o wymiarach 2x1,5 cm żółtawego na obrzeżach, na przedniej i tylnej powierzchni przedramion, przedniej powierzchni uda lewego, kolana prawego, a ponadto otarcia naskórka na podudziu prawym i bolesności w śródbrzuszu po stronie lewej. Obrażenie ciała w postaci skręcenia kręgosłupa skutkowało naruszeniem funkcji narządu ciała na okres powyżej siedmiu dni w rozumieniu art. 157 § 1 k.k., zaś pozostałe obrażenia wyczerpują dyspozycję art. 157 § 2 k.k. Ponadto L. C. (1) doznała pourazowego ubytku słuchu, który wskutek intensywnego leczenia okazał się odwracalny, zatem nastąpiło przywrócenie jej słuchu do stanu sprzed zdarzenia. Ponowne pojawienie się zaburzeń słuchu ucha lewego - w miesiąc po wypisie ze szpitala po cofnięciu się niedosłuchu - nie ma jakiegokolwiek związku ze zdarzeniem z dn. 18 listopada 2010 r. (opinie biegłego - k. k. 28 - 29, 365 - 374, 442 - 445, 500, dokumentacja medyczna - k. 7 – 9, 31 – 57, 166, 176, 189a, 190, 244, 289 – 290, 301 – 302, 375)

W toku postępowania sądowego dopuszczono dowód z opinii dwóch biegłych lekarzy psychiatrów odnośnie stanu zdrowia psychicznego K. H..

Biegli nie stwierdzili u K. H. objawów choroby psychicznej ani upośledzenia umysłowego. Nie stwierdzili objawów psychotycznych, natomiast rozpoznali zaburzenia adaptacyjne w wywiadzie. Ten stan psychiczny oskarżonego w czasie zarzuconego mu czynu nie znosił i nie ograniczał jego zdolności do rozpoznania znaczenia czynu i pokierowania swoim postępowaniem. Reasumując biegli wywiedli, że poczytalność oskarżonego w czasie czynu oraz w toku postępowania nie budzi wątpliwości. Jednocześnie uznali, że może uczestniczyć w czynnościach postępowania oraz prowadzić obronę w sposób rozsądny i samodzielny (opinie sądowo - psychiatryczne - k. 304 - 307, 394).

K. H. nie był uprzednio karany sądowo (dane o karalności - k. 17, 116, 146, 165, 464).

Oskarżony K. H. przesłuchiwany w toku postępowania przygotowawczego w dniu 13 grudnia 2010 r. nie przyznał się do zarzucanego mu czynu. Z treści jego wypowiedzi wynika, iż przed dniem zdarzeniem znał L. C. (1) około 6 lat - przez ten czas kilkukrotnie rozstawali się po czym ponownie do siebie wracali. W tym okresie kobieta kilkukrotnie go uderzyła - to raczej ona wykazywała skłonności do agresji. Pod koniec października L. C. (1) wyprowadziła się z mieszkania przy ul. (...) pozostawiając tam swoje rzeczy. W dniu 18 listopada 2010 r. przyjechała ona do mieszkania po swoje rzeczy, uprzedzając go o tym wcześniej. Oskarżony wyjaśnił, iż wychodził wówczas z domu i nie miał zbyt dużo czasu. Powiedział L. C. (1) żeby pakowała się pod jego nieobecność, bo on wychodzi. Oświadczyła wówczas, iż ma mu coś do powiedzenia, po czym uderzyła go w twarz otwartą dłonią. K. H. podał, iż bardzo się zdenerwował i w emocjach – nie wiedząc co robi - również uderzył ją w twarz z otwartej dłoni oraz wypchnął ją za drzwi. Następnie zorientował się, że kobieta ma klucze do jego mieszkania więc wpuścił ją z powrotem i zażądał zwrotu tych kluczy. L. C. (1) nie chciała mu ich oddać. Oskarżony wyjaśnił, że wcześniej przeszukał kieszenie jej płaszcza i zabrał klucze do jej mieszkania, by mieć argument do odzyskania od niej kluczy do swojego mieszkania. Po powrocie do mieszkania L. C. (1) zaczęła się pakować i nie reagowała na jego prośby, żeby zwróciła mu klucze. Z treści dalszej relacji oskarżonego wynika, iż powiedział wówczas, że żadnego pakowania w dniu dzisiejszym nie będzie i kopnął karton, do którego L. C. (1) miała zamiar schować swoje rzeczy. Kobieta chciała wyjść z mieszkania, lecz on blokował jej drzwi i powiedział, że jeśli odda mu klucze to pozwoli jej wyjść. Wówczas L. C. (1) podeszła do balkonu, otworzyła drzwi i zaczęła wychodzić przez balkon przekładając jedną nogę za barierkę. Balkon był na 9 piętrze. K. H. złapał ją za ubranie, nie chcąc dopuścić, żeby zrobiła sobie krzywdę i wciągnął ją do mieszkania – w tym momencie upadła i „być może zrobiła sobie coś złego”. Oskarżony podał, iż bał się, że L. wychodząc przez balkon może się zabić. Był bardzo zdenerwowany. Zaprzeczył, aby bił L., kopał lub dusił. Wyraził przypuszczenie, że mogła się ona potłuc upadając na plecy w momencie, kiedy wciągał ją do mieszkania, gdy chciała wyjść przez balkon. Wyjaśnił, że kiedy opuszczała jego mieszkanie zobaczył, że ma w ręku klucze i próbuje zabrać jego psa. Odebrał jej wówczas klucze i zwierzę, ale nie bił jej ani nie szarpał, tylko wyjął jej z ręki smycz i klucze. Natychmiast po zdarzeniu zadzwonił do swojego ojca i opowiedział mu całe zdarzenie. Ojciec zasugerował, żeby pozwolił L. zabrać rzeczy. K. H. dodał, iż zadzwonił do niej i ponownie zaprosił do domu. Po jakimś czasie L. wróciła do mieszkania, zaś on pomógł jej się spakować, zanieść rzeczy do samochodu i przeprosili się. Oboje przyznali, że ich zachowanie było głupie. Podkreślił, iż nie widział, żeby cierpiała ona na jakieś bóle - nie mówiła, że źle się czuje i wymaga opieki lekarskiej. Po spakowaniu się pojechała do Ś. kierując samochodem (wyjaśnienia K. H. - k. 22 - 22v).

Na rozprawie w dniu 12 lutego 2013 r. oskarżony ponownie nie przyznał się do popełnienia zarzuconego mu czynu i odmówił złożenia wyjaśnień wskazując, że chciałby to uczynić po przesłuchaniu świadków. Oświadczył, że chciał zawrzeć ugodę, ale kwota 100 tys. zł., której zażądała L. C. (1), była dla niego nieosiągalna. Ponadto oskarżony odmówił udzielania odpowiedzi na pytania oraz potwierdził wyjaśnienia złożone w postępowaniu przygotowawczym (wyjaśnienia K. H. - k. 158 - 159).

Podczas rozprawy w dniu 12 maja 2014 r. oskarżony K. H. złożył obszerne wyjaśnienia. Podał, że jego relacja z oskarżycielką jakiś czas przed zdarzeniem zaczęła się psuć. Oskarżony kilkukrotnie mówił jej, że między nimi jest gorzej, chciał ten związek jakoś naprawić i sugerował, aby wybrali się do poradni psychologicznej. Oskarżony opowiedział, iż kiedy był z oskarżycielką posiłkową u jego mamy w F. i podczas jej nieobecności mieli zaopiekować się jej psami. Spali wówczas w jej domu. Oskarżony prosił wówczas oskarżycielkę posiłkową, żeby popracowali nad ich związkiem, określili datę, czas na jego naprawę, lecz ona nie podjęła tematu. Na krótko przed rozstaniem sytuacja pomiędzy nimi była bardzo napięta. Wprawdzie nie było między nimi kłótni, ale nie rozmawiali ze sobą. L. C. (1) podjęła decyzję, aby wyprowadzić się ze wspólnego mieszkania, co miało mieć na początku charakter tymczasowy. Mieli dać sobie czas na zastanowienie się nad przyszłością ich związku, a potem podjąć decyzję co dalej. Po upływie około tygodnia czasu kobieta go odwiedziła. Doszli do wniosku, że tęsknią za sobą, ale nie byli jednak gotowi do powrotu do siebie i to co między nimi było, było satysfakcjonujące. Z treści dalszych wyjaśnień oskarżonego wynika, iż po około jednego - dwóch tygodni podjął decyzję o definitywnym zakończeniu znajomości. Napisał do L. C. (1) sms-a, żeby przyjechała i zabrała swoje rzeczy. To samo powiedział jej przez telefon. Kobieta była obrażona co do formy, w jaki ją o tym powiadomił, jednak co do zasady i faktu rozstania zgadzała się z nim. Po kilku dniach nawiązała kontakt z nim i poinformowała go, kiedy chciałaby przyjechać i zabrać resztę swoich rzeczy z mieszkania. Przystał na propozycję wskazując jedynie, że wychodzi wieczorem i może nie być go w domu, lecz skoro ma klucze, to może wejść i się spakować. W dniu zdarzenia, gdy L. C. (1) przyjechała, był już gotowy do wyjścia - stał w przedpokoju w butach. Kiedy kobieta weszła do mieszkania, zdjęła płaszcz i zawiesiła go w szafie. Powiedział jej wówczas, że wychodzi i żeby pakowała się, na co ona odwróciła się do niego przodem i powiedziała: „dobrze, ale jest jeszcze coś”. W odpowiedzi na jego słowo „słucham”, uderzyła go bez ostrzeżenia dłonią w policzek.

Oskarżony dodał, iż poza tym zdarzeniem L. C. (1) wcześniej dwukrotnie okazywała niczym nieuzasadniona agresję w stosunku do jego osoby. Pierwszy raz było to wtedy, gdy mieszkali razem w G., będąc jeszcze studentami. Doszło między nimi do zabawy, łaskotania, przepychanki. W którymś momencie, łaskotanie oskarżycielki posiłkowej zaczęło się robić coraz bardziej natarczywe i zmieniło się w wymierzanie ciosów. Podał, że przytrzymał wówczas nadgarstki L. mówiąc, że zagalopowała się, na co ona odparła, że faktycznie ma rację. Przeprosiła go i uspokoiła się. Zwrócił jej wtedy uwagę, aby nie stosowali przemocy fizycznej wobec siebie nawet w zabawie. Do drugiego zdarzenia doszło po 2 - 3 latach, kiedy mieszkali już w W. przy ul. (...). Powodem agresji oskarżycielki posiłkowej w stosunku do niego było nieporozumienie odnośnie zachowania ich psa. Byli wtedy na spacerze, po którym wsiedli razem z psem do samochodu. On wówczas prowadził, zaś oskarżycielka posiłkowa siedziała na fotelu pasażera, natomiast pies z tyłu na kanapie. Podczas spaceru wywiązała się między nimi dyskusja odnośnie obcinania psu pazurów. Z ust oskarżycielki posiłkowej padło stwierdzenie, że chyba powinien ją przeprosić, na co odparł, że nie ma za co jej przepraszać i to ona powinna przeprosić jego. Reakcją kobiety na jego stwierdzenia było uderzenie go w głowę w momencie, kiedy prowadził samochód. Otrzymał cios lewą ręka w tył głowy. Zatrzymał wtedy nagle samochód, wysiadł z niego i nakrzyczał na nią. Powiedział, że nie ma jego zgody na to, aby kiedykolwiek używała wobec niego przemocy fizycznej i on nie będzie tolerował takiego zachowania. W dalszej części swojej wypowiedzi wskazał, iż oskarżycielka posiłkowa zastosowała wobec niego przemoc fizyczną w sposób irracjonalny, bez żadnych podstaw. Dlatego miał poczucie złości i niesprawiedliwości, że ona znowu zastosowała wobec niego przemoc w sposób niespodziewany. Oddał jej uderzając otwartą dłonią w policzek. Oskarżony ufał pokrzywdzonej i uważał ją za osobę kulturalną, lecz wystraszył się tym, że nie wie co zastanie w mieszkaniu po powrocie. Powiedział do niej: „ja wychodzę, a ponieważ ty zrobiłaś to co zrobiłaś, proszę Cię wyjdź i spakujesz się kiedy ja będę miał czas i będę ci asystować podczas pakowania”. Kobieta zlekceważyła jego prośby o opuszczenie mieszkania i rozpoczęła pakowanie. Po jego wielokrotnych naleganiach, aby wyszła z mieszkania zagroził, że zadzwoni na policję. Wówczas nalegała, aby tego nie robił. Uległ jej prośbom, ale w dalszym ciągu chciał, aby opuściła mieszkanie. Kiedy to nie odnosiło skutku, zaczął fizycznie wypychać ją z mieszkania. W przedpokoju doszło między nimi do szamotaniny, ponieważ stawiała silny opór. Próbował wypchnąć ją z mieszkania, zaś L. C. (1) na siłę chciała w nim zostać. W pewnym momencie udało mu się i wówczas zatrzasnął za nią drzwi od mieszkania. Oskarżony wyjaśnił, iż miał wtedy chwilę czasu, aby racjonalnie myśleć. Uświadomił sobie, że nie zabezpieczył mieszkania i dobytku dostatecznie dobrze, gdyż L. C. (1) nadal miała klucze do mieszkania i mogła po złości coś z niego wynieść pod jego nieobecność. Kiedy była ona na klatce schodowej przeszukał jej płaszcz, który pozostał w szafie, mając nadzieję, iż są tam klucze do mieszkania. Kluczy tam nie było. Oskarżony znalazł natomiast m. in. klucze do samochodu - postanowił je zabrać i schować, aby jej mieć jako kartę przetargową. L. C. (1) w tym czasie żądała, aby wpuścił ją do mieszkania, co oskarżony uczynił. Poinformowawszy ją, że ma klucze do jej samochodu zażądał wydania kluczy od jego mieszkania. Jej zachowanie wskazywało na to, że nie słuchała jego słów - nie zwracała na nie uwagi. Podeszła do ściany, wzięła karton, złożyła go i zupełnie nie zważając na żądania oskarżonego, żeby przestała się pakować, przystąpiła do pakowania swoich rzeczy. Z dalszej relacji K. H. wynika, że wzbierała w nim coraz silniejsza złość - podszedł do kartonu, do którego oskarżycielka posiłkowa pakowała rzeczy, kopnął go oświadczając, że ma się wynosić z jego mieszkania i że nie będzie się dzisiaj pakowała. Podszedł do L. C. (1) i na siłę zaczął przeszukiwać kieszenie w jej spodniach. Nie kopał jej ani też nie wymierzał jej ciosów. Przyznał, że złapał ją za nadgarstki i przeszukał kieszenie. Zaprzeczył jednak, aby z jego strony nastąpił inny rodzaj przemocy fizycznej. Po chwili ponownie wywiązała się szamotanina. L. C. (1) podbiegła do drzwi wejściowych od mieszkania i chciała z niego wybiec. Przy drzwiach szamotanina była kontynuowana. Kobieta próbowała wyjść, otwierając zamek w drzwiach, zaś on na siłę plecami blokował zamek. Oskarżony podkreślił, że było między nimi szarpanie, łapanie za nadgarstki, przepychanie, jednak nikt nikogo nie uderzał - była to próba sił przy drzwiach. W pewnym momencie udało mu się skutecznie zablokować drzwi. Cały czas prosił o zwrot klucz. Z dalszej relacji oskarżonego wynika, że L. C. (1) nagle się odwróciła, podeszła do drzwi balkonowych i je otworzyła. Mieszkanie znajdowało się na 9 piętrze, a balkon miał postać dziury w ścianie z osadzonymi drzwiami balkonowymi, bezpośrednio za którymi jest barierka do wysokości pasa. Kobieta podeszła do barierki i przełożyła prawą nogę przez barierkę. Cała ta akcja trwała sekundę-dwie. Mężczyzna podbiegł do L. C. (1) i z całej siły złapał ją za ubranie na wysokości barków z tyłu i pociągnął do wnętrza mieszkania. Nie zastanawiał się w tamtym momencie, czy go tylko straszyła, czy faktycznie chciała wyskoczyć. Pamiętał, iż jednym z hobby L. C. (1) jest wspinanie się po skałkach, przy czym jest ona bardzo rozciągnięta i wysportowana. W jego ocenie próbowała przejść z balkonu na balkon lub faktycznie robiąc mu na złość - skoczyć. Wskutek wciągnięcia do mieszkania kobieta upadła na plecy. Oskarżony wyjaśnił, iż w bliżej nieokreślonym czasie była taka sytuacja, że w trakcie ich szamotaniny zaczął szczekać pies - oskarżony przestał wtedy szukać kluczy i L. C. (1) wybiegła z mieszkania. Przypomniał sobie, że na siłę wyciągnął z jej dłoni klucze, zaś gdy na klatce pojawił się ich pies i L. C. (1) zorientowała się, że zabrał jej te klucze, próbowała wciągnąć do windy psa. K. H. wyjaśnił, że na siłę odciągnął psa od L. C. (1). Podał, że wrzucił do windy klucze od samochodu L. C. (1), zaś ją do niej wepchnął. Zaprzeczył, żeby kopnął ją w kolano. Drzwi do windy się zamknęły i kobieta zjechała na dół, zaś on został na klatce z kluczami do mieszkania i psem. Dodał, iż następnie będąc w mieszkaniu zadzwonił do swojego ojca i opowiedział mu o zdarzeniu. Ojciec zaczął go uspokajać i poradził mu, żeby odwołał swoje wyjście i pomógł L. C. (1) spakować się. Z treści dalszej wypowiedzi oskarżonego wynika, iż po około 10 minutach od czasu, kiedy się rozstali, zadzwonił do L. i powiedział, że ją przeprasza i pozwoli jej się spakować, zatem jeśli chce, może wrócić. Nic nie odpowiedziała i się rozłączyła. W tej sytuacji po kilku minutach wysłał jej sms-a, że czeka do konkretnej godziny i jeżeli nie wróci, to on wychodzi. Oskarżycielka posiłkowa po kilku minutach wróciła do mieszkania. Siedział w jednym końcu pokoju, a L. C. (1) w drugim zaczynała się pakować. Nie odzywali się do siebie. W pewnym momencie L. C. (1) spojrzała na niego, podeszła i się przytuliła, po czym powiedziała, że przeprasza. On też ją przytulił i przeprosił. Pomógł L. pakować jej rzeczy. Trwało to około dwóch godzin, po czym znieśli rzeczy do samochodu. Przy samochodzie odbyli krótką rozmowę o jej wernisażu naukowym. Kobieta zaprosiła K. H. na to wydarzenie zaś on oświadczył, że chciałby, aby utrzymywali kontakt koleżeński, ale dopiero po kilku miesiącach, jak opadną emocje. L. C. (1) wsiadła do samochodu i odjechała. Oskarżony podkreślił, iż zeznania oskarżycielki posiłkowej są bardzo kłamliwe i szkalują jego osobę, są wyssane z palca (wyjaśnienia K. H. - k. 272 - 276).

Podczas rozprawy w dniu 15 lipca 2014 r. oskarżony kontynuując składanie wyjaśnień podał, iż w jego odczuciu L. C. (1) nie szuka sprawiedliwości tylko zemsty. Motywem jej postępowania jest odwzajemnienie krzywdy, której w swoim mniemaniu doznała. Podał, iż w jego ocenie z rozmowy telefonicznej, którą przedstawił w toku postępowania wynika, że próbował załagodzić sprawę i dojść do porozumienia z L. C. (1). Oskarżycielka posiłkowa zgadzała się na mediację tylko teoretycznie, dla samej formalności. Żądała kwoty 100.000 złotych odszkodowania za wycofanie aktu oskarżenia. Oskarżony wyjaśnił również, że oskarżycielka posiłkowa jest osobą wysportowaną, dlatego jej twierdzenie, iż nie byłaby w stanie przenieść nogi nad barierką balkonową nie jest prawdą. Wskazał nadto, że po zdarzeniu L. C. (1) wyjeżdżała wielokrotnie na wyprawy wspinaczkowe, więc styl jej życia nie uległ zmianie. Zapowiedziała mu także, że będzie dochodzić odszkodowania w sprawie cywilnej, co dowodzi, iż chce uzyskać korzyści finansowe oskarżając K. H..

Udzielając odpowiedzi na pytania obrońcy oskarżony wyjaśnił, że po zdarzeniu rozmawiał z oskarżycielką posiłkową jeden raz - to było zaraz po tym, jak otrzymał telefon z policji, iż został oskarżony. Rozmowa, która została nagrana, była drugą rozmową. Oskarżony podał, że L. C. (1) już przed zdarzeniem skarżyła się na niedosłuch. W rozmowie z rodziną K. H. mówiła, iż po zakończeniu nurkowania odczuwa lekki niedosłuch, który przechodzi po pewnym czasie. Oskarżony nie pamięta, kiedy oskarżycielka posiłkowa po raz pierwszy skarżyła się na tę przypadłość, ale były to wielokrotne skargi (wyjaśnienia K. H. - k. 285-286).

Wyjaśnienia oskarżonego wraz z pozostałymi dowodami ujawnionymi na rozprawie Sąd ocenił w oparciu o reguły z art. 7 k.p.k., zgodnie z którymi Sąd ocenia dowody swobodnie z uwzględnieniem zasad prawidłowego rozumowania, jak i wskazań wiedzy oraz doświadczenia życiowego.

Na wstępie należy wskazać, iż ze zgromadzonego w toku postępowania materiału dowodowego wynikają dwie przeciwstawne wersje przebiegu zdarzenia. Pierwsza z nich została przestawiona przez oskarżonego oraz świadków, którzy zostali przesłuchani na jego wniosek. Druga z kolei została zaprezentowana przez pokrzywdzoną oraz M. J., A. Z. (1) i K. C. (1).

Sąd uznał wyjaśnienia oskarżonego za niewiarygodne za wyjątkiem fragmentów dotyczących czasu trwania jego znajomości z L. C. (1) oraz faktu, że w dniu 18 listopada 2010 roku przyjechała ona do mieszkania zajmowanego przez nich wspólnie przed rozstaniem w celu odebrania swoich rzeczy w związku z wyprowadzką. Oskarżony również zgodnie z prawdą wyjaśnił, że L. C. (1) wchodziła do jego mieszkania w dn. 18 listopada 2010 r. trzykrotnie, co jest istotne dla ustalenia chronologii wydarzeń. W tym zakresie jego wyjaśnienia korespondują z treścią zeznań oskarżycielki posiłkowej i nie budzą żadnych wątpliwości. Brak jest również powodów do podważenia jego relacji odnośnie tego, iż skontaktował się z pokrzywdzoną bezpośrednio po tym, gdy opuściła jego mieszkanie mówiąc, iż może zabrać rzeczy, wskutek czego L. C. (1) wróciła do mieszkania, przeprosił ją i pomógł zanieść rzeczy do samochodu.

W pozostałym zakresie Sąd odmówił obdarzenia wiarą wyjaśnień oskarżonego. Treść jego relacji - począwszy od historii jego związku z L. C. (1) aż do szczegółowego przebiegu spotkania, w trakcie którego doszło do inkryminowanego zajścia - jest efektem jego dogłębnych przemyśleń. Zdaniem Sądu K. H. w treści swoich wyjaśnień zawarł opisy zmyślonych sytuacji, które w ogóle nie znajdują potwierdzenia w zgromadzonym materiale dowodowym.

Sąd doszedł do przekonania, że oskarżony już od momentu, gdy rozmawiał ze swoim ojcem w dniu 18 listopada 2010 r. - bezpośrednio po pobiciu L. C. (1) - rozpoczął staranne budowanie swojej linii obrony, która miała zapewnić mu ochronę przed ewentualnymi karnoprawnymi skutkami jego zachowania. Swoje działania zintensyfikował po tym, gdy dowiedział się o zawiadomieniu o przestępstwie złożonym przez pokrzywdzoną. W tym celu dokładnie przeanalizował przebieg zajścia i stworzył na potrzeby postępowania fakty i okoliczności, które nie zaistniały, lecz które – w jego ocenie – miały uwiarygodnić przedstawioną przez niego wersję. Podkreślić trzeba, iż - zdaniem Sądu - sposób zachowania się oskarżonego po zdarzeniu – m. in. umożliwienie pokrzywdzonej zabrania rzeczy, przebieg przeprowadzonej późniejszej z nią rozmowy telefonicznej a także konsekwentne przedstawianie zajścia poprzez zmniejszania swojej winy przy jednoczesnym podkreślaniu negatywnego zachowania pokrzywdzonej – wynikał z faktu, że chciał zostać pilotem samolotów pasażerskich i zdał sobie sprawę, że w razie karalności, nie będzie mógł zrealizować swojego marzenia. Wynika to wprost z treści nagranej przez niego rozmowy telefonicznej przeprowadzonej z L. C. (1) (k. 232, 235).

Sąd doszedł do przekonania, że oskarżony w taki sposób przygotował świadków - o których przesłuchanie wnioskował - aby złożyli zeznania na jego korzyść. Ponadto, pod pretekstem próby ugodowego zakończenia postępowania dążył do uzyskania nagrania, w którym L. C. (1) potwierdzi przebieg zdarzenia przedstawiony przez niego i dla niego korzystny, choć niezgodny z rzeczywistością. Sąd miał w polu widzenia, iż podejmowane przez oskarżonego działania są przejawem realizacji prawa do obrony. Jednakże treści wypowiadane przez świadków zawnioskowanych przez oskarżonego i ujawnione w nagraniu rozmowy telefonicznej pomiędzy oskarżycielką posiłkową i oskarżonym są tak rażąco tendencyjne, że zamiast zwiększyć – zmniejszyły wiarygodność wyjaśnień K. H..

Jak wynika z zeznań świadków P. Z. (1) i K. S. (2), oskarżony tydzień po zdarzeniu (zeznania P. Z. – k. 254, K. S. – k. 255) spotkał się z nimi i przedstawił im swoją wersję przebiegu wydarzeń z dnia 18 listopada 2010 r. Podobnie było w przypadku rodziców oskarżonego - M. H. (1) i J. H., którzy przedstawili relację wydarzeń z dn. 18 listopada 2010 r. zbieżną z treścią wyjaśnień oskarżonego przedstawionych w toku postępowania.

W ocenie Sądu nie budzi żadnych wątpliwości, że wskazani wyżej świadkowie zeznawali tylko to, co powiedział im K. H. i co chciał, żeby przedstawili przed Sądem. W trakcie spontanicznej fazy zeznań nie powiedzieli nic istotnego ponad to, co zostało zrelacjonowane Sądowi w złożonych później przez oskarżonego wyjaśnieniach. Nie przekazali żadnych faktów na temat związku (...) z L. C. (1), co do których posiadaliby wiedzę z poczynionych przez siebie własnych obserwacji. Szczególnie w zeznaniach M. H. (1) widać, że oskarżony prawdopodobnie nie dzielił się z nim wcześniej innymi informacjami o swoim związku. Wskazać należy, że świadek nie wiedział nawet tego, jak długo K. H. był partnerem L. C. (1) - myślał, że ich związek trwał od kilku miesięcy do ponad roku (zeznania M. H. –k. 214), a tymczasem byli oni parą około 6 lat.

Przechodząc do dalszej analizy linii obrony oskarżonego wskazać należy, że w dniu 15 grudnia 2010 roku przeprowadził z L. C. (1) długą rozmowę telefoniczną, podczas której w zawoalowany sposób usiłował wmówić jej i przekonać ją do swojej wersji wydarzeń. Rozmowę tę nagrał bez wiedzy i zgody pokrzywdzonej. Podczas tej rozmowy - co słychać na odtwarzanym nagraniu - wielokrotnie negowała ona przedstawianą przez oskarżonego relację odnośnie poszczególnych fragmentów wydarzeń z dnia 18 listopada 2010 r. Zaznaczyć należy, iż Sąd uznał za wiarygodne jej wyjaśnienie, że podczas części rozmowy dotyczącej jej rzekomego wychodzenia przez balkon nic nie odpowiedziała, a jedynie westchnęła, bo rozmowa z oskarżonym ją męczyła i nie miała siły kolejny raz zaprzeczać zmyślonym przez niego treściom (oględziny płyty CD z k. 242 –k. 266, zeznania L. C. – k. 287).

W ocenie Sądu historia związku z L. C. (1), jaką K. H. przedstawił w swojej wypowiedzi, miała na celu jedynie uprawdopodobnienie jego wyjaśnień dotyczących inkryminowanego zajścia. Oskarżony opowiedział o dwóch zdarzeniach z przeszłości, w trakcie których L. C. (1) miała stosować wobec niego przemoc - tzn. raz miała go spoliczkować podczas zabawy, zaś drugi raz uderzyć go otwartą dłonią w tył głowy podczas jazdy samochodem. K. H. usiłował wykazać, że spoliczkowanie go w dniu 18 listopada 2010 r. przelało czarę goryczy i dał się ponieść emocjom tak bardzo, że w mieszkaniu doszło do szarpaniny i przepychanki. Zaznaczyć przy tym należy, iż takie tłumaczenie jego zachowania - mając na uwadze czas trwania związku przy braku bliższego sprecyzowania, kiedy doszło do rzekomych wcześniejszych naruszeń jego nietykalności cielesnej przez partnerkę - nie może być potraktowane jako okoliczność zmniejszająca stopień jego winy. Zasady wiedzy i doświadczenia wskazują, iż w czasie długotrwałego związku kobiety i mężczyzny może dochodzić do sytuacji konfliktowych, jednak tylko z powodu wcześniejszego niewłaściwego zachowania nie można uzurpować sobie prawa do wymierzania sprawiedliwości z pominięciem powołanych do tego organów. Sąd miał w polu widzenia, że świadkowie zeznający na temat rzekomej agresji oskarżycielki posiłkowej nie mieli do powiedzenia na temat jej osoby nic, co opierałoby się o ich własne obserwacje. Przekazywali tylko informacje zasłyszane. Istotne jest także to, że J. H., która najpełniej powtórzyła treści przedstawione w wyjaśnieniach oskarżonego, nawet nie próbowała dodatkowo obciążać oskarżycielki posiłkowej, mimo iż ją znała. Świadek nie przytoczyła żadnych innych sytuacji z przeszłości (ponad te, które opisał oskarżony) z których wynikałoby, że L. C. (1) zachowywała się w ich związku niewłaściwie. Zeznawała dokładnie tak, jak wyjaśniał oskarżony, tzn. że w dn. 18 listopada 2010 r. L. C. (1) uderzyła jego syna po raz trzeci. Zdaniem Sądu oznacza to, iż mówiła tylko to, co oskarżony chciał, aby powiedziała. Nie jest bowiem możliwe, aby przez tak długi okres trwania związku nie poczyniła własnych obserwacji odnośnie relacji panujących między synem a jego partnerką.

Podkreślić trzeba, że K. H. w swoich wyjaśnieniach bardzo ogólnie wypowiadał się o przyczynach rozstania z L. C. (1) wskazując, że „między nimi zaczęło się psuć”. Zdaniem Sądu wiarygodną wersję przedstawiła L. C. (1), która jasno wskazała, że zachowanie oskarżonego w okresie 6 miesięcy poprzedzających rozstanie było nerwowe, oskarżony jej ubliżał, wyładowywał na niej swoją frustrację. Z tego względu, za niewiarygodne należało uznać wyjaśnienia oskarżonego, w których wskazał, że oskarżycielka posiłkowa w dniu zdarzenia uderzyła go w twarz bez wyraźnego powodu. Sąd ustalił przebieg początku spotkania na podstawie uznanych za prawdziwe w tej części zeznań L. C. (1). Wskazała ona, że spoliczkowała oskarżonego, bo ten ubliżał jej od początku spotkania. Mimo tego, iż umówiła się z nim wcześniej, że przyjdzie po swoje rzeczy, on kazał jej „wypierdalać z mieszkania i z życia”.

Sąd nie dał również wiary wyjaśnieniom oskarżonego odnośnie tego, że oskarżycielka posiłkowa nie chciała mu oddać kluczy od mieszkania i chciała zabrać ich psa. Zdaniem Sądu wszelkie okoliczności, które K. H. przedstawił w swoich wyjaśnieniach jako próbę usprawiedliwienia swojego zachowania zostały wymyślone i wpasowane w ramy czasowe wizyty L. C. (1) w dniu 18 listopada 2010 r. - w jego ocenie miały być prawdopodobne, lecz nie znalazły żadnego oparcia w obdarzonym wiarą materiale dowodowym.

K. H. w swoich wyjaśnieniach nie zaprzeczał, że w czasie zdarzenia używał siły fizycznej wobec L. C. (1), jednak znacznie umniejszał swój udział w mechanizmie powstania obrażeń na ciele oskarżycielki posiłkowej. L. C. (1), gdy zgłosiła się do lekarza 2 dni po pobiciu, miała skręcenie i naderwanie kręgosłupa w odcinku szyjnym, bolesność głowy w okolicy ciemieniowo-skroniowej po stronie lewej, zasinienia - w okolicy prawego łokcia z bolesnością, przedniej powierzchni ramienia lewego o wymiarach 2x1,5 cm żółtawego na obrzeżach, na przedniej i tylnej powierzchni przedramion, przedniej powierzchni uda lewego, kolana prawego, a ponadto otarcie naskórka na podudziu prawym i bolesność w śródbrzuszu po stronie lewej (dokumentacja medyczna - k. 7- 8, 9, opinia sądowo-lekarska – k. 28 - 29). Tymczasem oskarżony tłumaczył, że w czasie zdarzenia głównie szarpał, łapał za nadgarstki lub przepychał się z L. C. (1), a jedyna sytuacja, kiedy pokrzywdzona mogła uderzyć się w głowę nastąpiła po tym, gdy wciągnął ją do mieszkania powstrzymując przed wyskokiem przez balkon z 9 piętra, wskutek czego upadła na plecy. W tym stanie rzeczy stwierdzić należy, iż - wbrew wyjaśnieniom oskarżonego - w dniu 18 listopada 2010 r. doszło do pobicia L. C. (1), a charakter jej obrażeń skutkował rozstrojem jej zdrowia na okres powyżej 7 dni. Wyjaśnienia oskarżonego są w tym zakresie pokrętne i nielogiczne. Kierując się zasadami prawidłowego rozumowania nie sposób uznać, żeby tak znaczna ilość zasinień ujawniona na ciele L. C. (1) powstała tylko w wyniku szarpaniny, przepychanki czy też łapania za nadgarstki. Sąd przyjął również, że obrażenia na głowie i szyi kobiety nie powstały w wyniku wciągnięcia jej do mieszkania z barierki balkonowej a następnie upadku na plecy. Fragment wyjaśnień oskarżonego dotyczący rzekomej próby wyskoczenia przez balkon i straszenia go w ten sposób jest kolejnym istotnym elementem wnikliwie przemyślanej przez oskarżonego strategii i taktyki obrony. Sąd miał w polu widzenia, iż z treści opinii sądowo-lekarskiej (k. 444) wynika, że wykręcenie kręgosłupa szyjnego mogło nastąpić nie tylko w trakcie szamotaniny pomiędzy oskarżonym a oskarżycielką posiłkową, lecz także podczas siłowego wciągania jej do mieszkania przy próbie wyskoczenia z balkonu. Powyższe stwierdzenie nie przesądza kategorycznie, iż do urazu kręgosłupa musiało dojść w takich okolicznościach. Wskazać należy, że biegły w swojej wcześniejszej opinii (k. 28-29) przedstawił, że do urazu mogło dojść w trakcie pchnięcia siedzącej L. C. (1) na podłogę, nadto oskarżycielka posiłkowa w toku postępowania wiarygodnie zaprzeczyła, aby sytuacja ze skakaniem przez balkon miała miejsce. Wskazała jedynie, że podeszła do okna żeby zaczerpnąć powietrza, a z treści nagranej rozmowy (k. 236) wynika, że nie byłaby w stanie tak wysoko podnieść nogi. Reasumując, Sąd uznał, że do urazu kręgosłupa nie doszło w okolicznościach wskazywanych przez oskarżonego, zaś jego wyjaśnienia - z przyczyn już wcześniej wskazanych - są niewiarygodne. W tej sytuacji za zgodny z rzeczywistością uznano ten mechanizm powstania obrażeń ciała L. C. (1), który wynikał z opini biegłego (k. 442 - 445, k. 28 - 29) i był jednocześnie zgodny z jej zeznaniami.

Treść zeznań L. C. (1) opisujących przebieg awantury i okoliczności powstania poszczególnych obrażeń na jej ciele w ocenie Sądu jest wiarygodna. Zaznaczyć należy, iż także zeznania świadków, którzy byli w pewien sposób związani z oskarżycielką posiłkową, potwierdzają jej relację. Wskazać jednak należy, że świadkowie M. J., A. Z. (1) i K. C. (1) zamiast powtarzać zasłyszane od pokrzywdzonej i wyuczone na pamięć historie, w spontaniczny sposób opowiadały o zajściu i emocjach, które towarzyszyły L. C. (1). Mówiły, że po spotkaniu z oskarżonym L. C. (1) była zdenerwowana, roztrzęsiona, wystraszona. Treść relacji powyższych świadków dotyczy okoliczności sprawy, których znacznie trudniej jest wyuczyć się na pamięć, a potem wiarygodnie przedstawić w postępowaniu sądowym, niż przedstawić tylko suchy opis zaobserwowanych zachowań. Sąd miał w polu widzenia, iż L. C. (1) nie przygotowała swoich przyjaciółek oraz matki do składania relacji. Wskazuje na to fakt, iż nie przekazała im wszystkich szczegółów zajścia. Kobiety nie wyuczyły się na pamięć wersji przedstawionej później przez L. C. (1) w toku postępowania przygotowawczego i sądowego. Świadczy to jednoznacznie o spontanicznym charakterze ich wypowiedzi i podnosi walor dowodowy relacji pokrzywdzonej. Mimo krzywdy, która spotkała L. C. (1), nie opowiedziała ona dokładnie wszystkich szczegółów zajścia swoim przyjaciółkom i matce, choć niewątpliwie w oczach obiektywnego obserwatora, nie znającego mechanizmów rządzących procesem karnym, mogłoby to mieć znaczenie dla większego uprawdopodobnienie jej wersji zajścia. Świadczy to o tym, iż nie podjęła działań mających na celu uzgodnienie treści zeznań ze świadkami. Jej wypowiedź, podobnie jak relacje M. J., A. Z. (1) i K. C. (1), mimo zawartego w nich ładunku emocjonalnego, są spontaniczne i stanowią odzwierciedlenie rzeczywistości w zakresie, w jakim posiadały o niej wiedzę.

Reasumując, Sąd uznał zeznania oskarżycielki posiłkowej L. C. (1) (k. 2 - 3v, 30v, 168 - 170, 286 - 288, 467) za wiarygodne za wyjątkiem tego fragmentu, w którym usiłowała wykazać, że w następstwie pobicia przez oskarżonego doszło u niej do trwałego uszkodzenia słuchu w uchu lewym. W części uznanej za prawdziwą jej wypowiedzi są rzeczowe, konkretne, jasne i logiczne. Z tej przyczyny dokonując rekonstrukcji przebiegu wydarzeń z dnia 18 listopada 2010 r. oparto się głównie właśnie na zeznaniach oskarżycielki posiłkowej. L. C. (1) wskazała, że była kilkukrotnie uderzana w głowę i szyję z lewej strony prawą ręką, najpierw dłonią, później pięścią, popychana na szafę, drzwi, szarpana. Gdy usiadła na podłodze, została przewrócona na plecy, wskutek czego uderzyła głową o podłogę. Na podłodze nastąpił ucisk na jej brzuch, kiedy oskarżony na niej usiadł i bił ją. Następnie została kopnięta w kolano w momencie gdy była popychana do windy. W ocenie Sądu jej relacja - przy uwzględnieniu zasad wiedzy i doświadczenia życiowego oraz logiki - stanowi wiarygodny obraz wydarzeń będących przedmiotem niniejszego postępowania. Kobieta opisała krzywdę, jakiej doznała od oskarżonego, przy czym zrobiła to w sposób nacechowany ładunkiem emocjonalnym. Jest to naturalne, albowiem biorąc pod uwagę przebieg zajścia, człowiek doświadczający niczym nieuzasadnionej przemocy nie jest w stanie o tym zapomnieć i powrót do tych wydarzeń powoduje u niego bolesny wzrost poziomu stresu i napięcia emocjonalnego. Jej zeznania mimo tego, że były obdarzone takim ładunkiem, w ocenie Sądu są wiarygodne w przeciwieństwie do suchej, przemyślanej, pozbawionej głębszych emocji, precyzyjnej i bardzo szczegółowej wypowiedzi oskarżonego.

Podkreślić trzeba, iż w zakresie uznanym za prawdziwy zeznania pokrzywdzonej korelują z treścią obdarzonych wiarą depozycji M. J., A. Z. (1) i K. C. (2), a także z dowodami nieosobowymi zgromadzonymi przez Sąd w niniejszej sprawie - między innymi z treścią dokumentacji medycznej i wydanych na jej podstawie opini sądowo-lekarskich (k. 7 - 9, 28 - 29, 31 - 37, 442 - 445).

W tym miejscu wskazać trzeba, iż wątpliwości Sądu nie wzbudziła okoliczność, iż L. C. (1) bezpośrednio po tym, jak została pobita przez K. H., zdecydowała się wrócić trzeci raz do jego mieszkania. W przekonujący sposób wyjaśniła, że wprawdzie bała się wracać na górę, lecz zrobiła to, bo nie działała do końca racjonalnie i chciała jak najszybciej zabrać wszystkie swoje rzeczy. Wskazała, że po zdarzeniu bolała ją głowa i szyja, ale stwierdziła, że nie chce mieć z oskarżonym więcej nic wspólnego i wolała to zrobić od razu, niż wracać tam za jakiś czas. L. C. (1) zdecydowała się pójść do lekarza dopiero 20 listopada 2010 r. - co wynika z dokumentacji medycznej - zaś po powrocie do W. nadal cały czas czuła się źle. Kręciło jej się w głowie, miała nudności, wymioty. Bolała ją głowa i szyja, właściwie nie mogła ruszać głową, chodziła w kołnierzu ortopedycznym. W ocenie Sądu powyższe zeznania są niezwykle szczere, a nadto z treści nagranej rozmowy telefonicznej (k. 231) wynika, że kobieta bezpośrednio po zajściu nie odczuwała potrzeby skorzystania z pomocy medycznej, ponieważ w stresie nie odczuwała bólu. Z tego również względu, dopiero później uznała, że doznane urazy i dolegliwości po pobiciu same nie ustąpią.

Reasumując, brak było podstaw do podważenia wypowiedzi przedstawionej przez L. C. (1) we wskazanym wyżej zakresie uznanym za prawdziwy.

Sąd uznał natomiast zeznania L. C. (1) - jak już wcześniej wskazano - za niewiarygodne w zakresie, w jakim usiłowała wykazać, że w następstwie pobicia przez oskarżonego doszło u niej do trwałego uszkodzenia słuchu w uchu lewym. Podała ona, że od momentu pobicia huczało jej w głowie z tej strony, gdzie uderzał oskarżony. Okazało się, że został uszkodzony słuch w lewym uchu w wyniku urazów, a także był podrażniony błędnik, dlatego miała problemy z równowagą. W czasie pobytu w szpitalu przeszła leczenie, w wyniku którego ten ubytek słuchu bardzo się zmniejszył, a po wyjściu ze szpitala - mimo brania leków - słuch w ciągu kilku tygodni czy miesięcy znacznie się pogorszył.

Sąd przeprowadził wnikliwe postępowanie dowodowe w tym zakresie i opierając się na opinii biegłego z zakresu otolaryngologii, audiologii i foniatrii (k. 365-374, 500) ustalił, że stwierdzony pourazowy ubytek słuchu u L. C. (1) okazał się odwracalny i intensywne leczenie szpitalne spowodowało przywrócenie jej słuchu do stanu sprzed zdarzenia. Z treści opinii w sposób jednoznaczny i kategoryczny wynika, że ponowne pojawienie się zaburzeń słuchu ucha lewego, w miesiąc po wypisie ze szpitala po cofnięciu się niedosłuchu, nie ma jakiegokolwiek związku ze zdarzeniem z dn. 18 listopada 2010 r.

W tym stanie rzeczy zeznania pokrzywdzonej we wskazanej części uznano za nieprawdziwe. Podkreślić jednak należy, iż taka ocena fragmentu jej wypowiedzi w żaden sposób nie deprecjonuje wartości dowodowej jej relacji w pozostałym zakresie. Świadek wypowiedziała się odnośnie przyczyny jej problemów ze słuchem opierając się na swoim subiektywnym przeświadczeniu, iż miało to związek z inkryminowanym zajściem. Nie posiadając wiedzy medycznej nie była jednak w stanie stwierdzić, iż zdiagnozowane u niej uszkodzenie słuchu faktyczne pozostawało w związku przyczynowym z pobiciem do jakiego doszło w dniu 18 listopada 2010 r.

W tym miejscu należy zaznaczyć, iż niewielkie rozbieżności pomiędzy wypowiedzą pokrzywdzonej złożoną w postępowaniu przygotowawczym oraz sądowym nie mają znaczenia dla oceny jej wiarygodności. Upływ czasu powoduje zacieranie się w pamięci szczegółów zajść z przeszłości i nie pozwala w dokładny sposób odtworzyć ich przebiegu. Ponadto naturalnym mechanizmem obronnym człowieka jest próba wypierania z pamięci zdarzeń, które odcisnęły na nim negatywne piętno. Z tej przyczyny uznano, iż L. C. (1) lepiej pamiętała zdarzenia, których była ofiarą, bezpośrednio po ich zaistnieniu niż podczas przesłuchania na rozprawie. Jeszcze raz trzeba podkreślić, iż jej wypowiedź na rozprawie w zakresie, w jakim jest sprzeczna z relacją złożoną przed wniesieniem aktu oskarżenia, nie została uznana za prawdziwą, lecz nie deprecjonuje wartości jej wcześniejszych zeznań.

Bez znaczenia pozostają także rozbieżności jej zeznań względem relacji A. Z. (1) odnośnie tego, ż pokrzywdzona dzwoniła do niej w dniu zdarzenia. W ocenie Sądu stan psychiczny, w jakim znajdowała się pokrzywdzona, uzasadnia to, iż nie zarejestrowała dokładnie, że do przyjaciółki dzwoniła dopiero w następnym dniu, a nie w dniu 18 listopada 2010 r. Zasady wiedzy i doświadczenia życiowego wskazując, iż nie zwraca się wówczas uwagę na drobne szczegóły niezwiązane z samym zajściem.

Sąd obdarzył wiarą w całości zeznania świadka M. J. (k. 12v, 183-184). Rozmawiała ona z pokrzywdzoną telefonicznie bezpośrednio przed tym, jak L. C. (1) zdecydowała się po pobiciu wrócić do mieszkania oskarżonego po swoje rzeczy. W trakcie tej rozmowy była bardzo zestresowana - obawiała się o własne zdrowie i życie. Sąd miał w polu widzenia, iż świadek nie widziała inkryminowanego zdarzenia i nie przedstawiła podczas rozprawy jego przebiegu, chociaż znała go z relacji L. C. (1). Świadczy to o tym, iż w toku postępowania sądowego przedstawiła tylko te okoliczności, o których dowiedziała się w przeszłości i o których jeszcze pamiętała. Od zajścia minęły prawie trzy lata - mając na uwadze zasady wiedzy i doświadczenia życiowego oczywistym jest, iż wraz z upływem czasu zacierają się szczegóły dotyczące wydarzeń z przeszłości. Skoro świadek nie przedstawiła tych szczegółów oznacza to, iż jej wypowiedź była spontaniczna. Świadczy to także o tym, iż nie uzgadniała ona z pokrzywdzoną przed rozprawą co ma zeznać. Jej relacja była obiektywna, rzeczowa, logiczna i jasna.

Sąd obdarzył w całości wiarą również zeznania świadka A. Z. (1) (k. 13v, 194). Widziała ona oskarżycielkę posiłkową tuż po tym, jak po zdarzeniu około godz. 21.00 wróciła do mieszkania w W.. Z jej depozycji wynika, że L. C. (1) była wystraszona, nie mogła się wysłowić, łkała. Powiedziała jedynie, że oskarżony „zrobił jej coś strasznego”. Świadek zeznała, że nie widziała wówczas śladów pobicia, bo oskarżycielka posiłkowa położyła się do łóżka w ubraniu, a kolejnego dnia po zdarzeniu wyjechała do swojej rodzinnej miejscowości i dopiero stamtąd do niej zadzwoniła i powiedziała, że została pobita przez K. H.. Po powrocie L. C. (1) do W. widziała kołnierz ortopedyczny na jej szyi a także siniaki, zadrapania i otarcia naskórka na jej ciele. Powyższa relacja jest w ocenie Sądu niezwykle szczera. Podkreślić trzeba, iż świadek w swoich zeznaniach skupiła się na relacjonowaniu krzywdy i cierpienia jakich doznała jej przyjaciółka, unikając rozwijania opisu zachowania oskarżonego, którego nie była świadkiem. Jej wypowiedź miała charakter obiektywny, neutralny i wyważony - Sąd nie dostrzegł, aby próbowała polepszyć sytuację którejś ze stron postępowania. Mówiła tylko o tym, co zapamiętała. Świadczy to także o tym, iż jej słowa były spontaniczne i nie zostały uzgodnione z pokrzywdzoną.

Oceniając zeznania świadka K. C. (1) (k. 194-195) Sąd uznał je za wiarygodne za wyjątkiem tych fragmentów, z których wynika, iż obrażenia słuchu były dużo bardziej rozległe niż przypuszczano. W części uznanej za prawdziwą jej słowa są jasne, logiczne i rzeczowe. Nie dostrzeżono, aby z uwagi na to, iż jest matką pokrzywdzonej, chciała polepszyć jej sytuację procesową i opowiadała o faktach, które nie miały miejsca.

Odnosząc się do pozostałej relacji świadka, w której opowiadała o uszkodzeniu słuchu, Sąd uznał ją za nieprawdziwą. Jak już wcześniej wskazano - opierając się na opiniach biegłego - aktualne problemy L. C. (1) ze słuchem nie mają związku ze zdarzeniem z dnia 18 listopada 2010.

Reasumując należy podkreślić, iż zeznania opisanych wyżej trzech świadków korespondują ze sobą a także z zeznaniami pokrzywdzonej. Drobne rozbieżności pomiędzy nimi pozostają bez znaczenia dla ich oceny albowiem świadczą o tym, iż kobiety nie uzgodniły pomiędzy sobą tego co będą mówiły w toku postępowania.

Sąd doszedł do przekonania, iż zeznania J. H. (k. 213-214), M. H. (1) (k. 214), P. Z. (1) (k. 254) oraz K. S. (2) (k. 254-255) nie miały znaczenia dla rozstrzygnięcia niniejszej sprawy. Jak zostało wskazane we wcześniejszej części uzasadnienia, świadkowie zeznawali tylko i wyłącznie to, co usłyszeli od oskarżonego. Nie byli oni bezpośrednimi świadkami wydarzeń, których dotyczy niniejsze postępowanie, a nadto żaden z ww. świadków nie przedstawił fragmentów swoich obserwacji wcześniejszych zachowań oskarżonego lub oskarżycielki posiłkowej.

Podkreślić trzeba, iż mimo ścisłej zbieżności treści depozycji świadków z wyjaśnieniami oskarżonego nie można uznać, aby w sposób zamierzony zeznawali nieprawdę. Z tej przyczyny Sąd uznał ich wypowiedzi za prawdziwe jako stanowiące przekaz informacji zasłyszanych od oskarżonego. Nie oznacza to jednak, iż ich zeznania były zgodne z rzeczywistym przebiegiem zdarzenia, gdyż oskarżony nie przekazał im pełnej wiedzy odnośnie szczegółów zajścia ograniczając się do niektórych wątków i pomijając swoją kluczową rolę w jego zaistnieniu i przebiegu.

Sąd uznał, iż zeznania A. K. (k. 214) nie wniosły nic nowego do sprawy. Nie była na bezpośrednim świadkiem zdarzenia. Z treści jej depozycji wynika, że była sąsiadką K. H. i L. C. (1), a o sprawie dowiedziała się od oskarżonego. K. H. miał jej powiedzieć, że oskarżycielka posiłkowa bezpodstawnie oskarżyła go o pobicie, natomiast od L. C. (1) wiedziała, że do pobicia faktycznie doszło. Zdaniem Sądu tak lakoniczne oświadczenie złożone przez świadka, z którego wynika, że wierzyła L. C. (1), iż była ona pobita - niepoparte żadnymi dodatkowymi wyjaśnieniami - stanowi tylko jej subiektywne przeświadczenie. De facto nie przedstawiła ona żadnych szczegółów zajścia.

Sąd podzielił sporządzone przez biegłego A. Z. (2) opinie sądowo-lekarskie odnośnie obrażeń ciała doznanych przez L. C. (1) (k. 28 - 29, 442 - 445). Są one jasne, pełne i kategoryczne. Zaznaczyć należy, iż opinia zasadnicza została uzupełniona o dodatkowe kwestie, których potrzeba wyjaśnienia pojawiła się po zgromadzeniu dodatkowego materiału dowodowego. Opinie zostały sporządzone przez specjalistę dysponującego fachową wiedzą, a wnioski w nich zawarte nie wzbudziły żadnych wątpliwości Sądu. Na podstawie tych opini Sąd przyjął, że L. C. (1) w wyniku zdarzenia doznała urazów w postaci skręcenia kręgosłupa w odcinku szyjnym, bolesności głowy w okolicy ciemieniowo-skroniowej po stronie lewej, zasinień - w okolicy prawego łokcia z bolesnością, przedniej powierzchni ramienia lewego o wymiarach 2x1,5 cm żółtawego na obrzeżach, na przedniej i tylnej powierzchni przedramion, przedniej powierzchni uda lewego, kolana prawego, a ponadto otarcie naskórka na podudziu prawym i bolesność w śródbrzuszu po stronie lewej. Biegły kategorycznie stwierdził, że obrażenie ciała w postaci skręcenia kręgosłupa skutkowało naruszeniem funkcji narządu ciała na okres powyżej siedmiu dni w rozumieniu art. 157 § 1 k.k., zaś pozostałe obrażenia wyczerpują dyspozycję art. 157 § 2 k.k.

Sąd podzielił także opinie sporządzone przez biegłego W. S. (k. 365-374, 500) z których jednoznacznie wynika, że stwierdzony pourazowy ubytek słuchu u L. C. (1) okazał się odwracalny i intensywne leczenie szpitalne spowodowało przywrócenie jej słuchu do stanu sprzed zdarzenia. Z treści opinii w sposób jasny wynika, że ponowne pojawienie się zaburzeń słuchu ucha lewego - w miesiąc po wypisie ze szpitala po cofnięciu się niedosłuchu - nie ma jakiegokolwiek związku ze zdarzeniem z dn. 18 listopada 2010 r.

Sąd podzielił również w całości opinie sporządzone przez biegłych psychiatrów E. S. i A. M. (k. 304-307, 394). Są one pełne, kategoryczne oraz pozbawione sprzeczności. Zostały opracowane przez profesjonalistów, posiadających rozległą wiedzę w dziedzinie, którą się zajmują. Biegli są osobami bezstronnymi, nieznającymi stron postępowania i nieposiadającymi interesu w określonym rozstrzygnięciu niniejszej sprawy.

Autentyczność i rzetelność sporządzenia zgromadzonych w sprawie pozostałych dowodów nieosobowych w postaci: dokumentacji medycznej (k. 7 – 9, 31 – 57, 166, 176, 189a, 190, 244, 289 – 290, 301 – 302, 375), danych o karalności (k. 17, 116, 146, 165, 383, 464), książki płetwonurka (k. 211), zapisu rozmowy telefonicznej (k. 230 – 241) wraz z protokołem jej odtworzenia (k. 266) oraz informacji o stanie majątkowym (k. 410 – 412) nie były przedmiotem zarzutów stron, a także nie wzbudziły wątpliwości Sądu. Z tych względów Sąd nie odmówił wskazanym dowodom nieosobowym wiarygodności i mocy dowodowej. Zaznaczyć należy, iż w toku rozprawy nie sporządzono zapisu z treści odtwarzanej rozmowy telefonicznej (k. 230 – 241) ograniczając się – za zgodą stron - do porównania jej treści ze sporządzonym zapisem.

Mając na uwadze tak ustalony i oceniony materiał dowodowy Sąd doszedł do przekonania, że wina K. H. i okoliczności popełnienia zarzuconego mu czynu nie budzą żadnych wątpliwości. Oskarżony miał w chwili czynu możliwość rozpoznania jego karalności i można było od niego wymagać zachowania zgodnego z prawem. Jego poczytalność nie budziła żadnych wątpliwości.

Przepis art. 157 § 1 k.k. chroni zdrowie ludzkie, które podlega ochronie przed zamachami godzącymi w jego funkcjonowanie. Przestępstwa z art. 157 § 1 k.k. dopuszcza się ten, kto powoduje naruszenie czynności narządu ciała lub rozstrój zdrowia trwający dłużej niż 7 dni.

Skutek jest znamieniem pozwalającym z punktu widzenia strony przedmiotowej zakwalifikować czyn z art. 157 § 1 k.k. a nie art. 157 § 2 k.k. bądź art. 156 § 1 k.k. Podkreślić trzeba, iż tzw. średni uszczerbek na zdrowiu (art. 157 § 1 k.k.) determinowany jest czasem trwania naruszenia czynności narządu ciała lub rozstrojem zdrowia pokrzywdzonego. Żadne inne okoliczności poza czasem trwania uszkodzenia ciała nie mogą być brane pod uwagę przy ocenie odpowiedzialności sprawcy, a zwłaszcza to, jak długo pokrzywdzony był niezdolny do pracy (J. Bafia, K. Mioduski, M. Siewierski, Komentarz..., t. 2, s. 107 [w: Szwarczyk M., Kodeks karny. Komentarz, LEX 2015]).

Przestępstwo określone w art. 157 § 1 k.k. może być popełnione umyślnie zarówno z zamiarem bezpośrednim jak i zamiarem wynikowym. Sprawca nie musi uświadamiać sobie i chcieć, aby powodowany przez niego uszczerbek na zdrowiu trwał dłużej niż 7 dni. Dla przyjęcia realizacji znamion typu określonego w art. 157 § 1 k.k. wystarczy, że sprawca chciał albo przewidując możliwość na to się godził, że spowodowany uszczerbek na zdrowiu będzie średni. Określony zatem w art. 157 § 1 k.k. skutek musi być objęty winą umyślną sprawcy. Można o tym wnioskować na podstawie intensywności siły fizycznej, użytych środków, czy też umiejscowienia ciosów zadanych pokrzywdzonemu.

Odnosząc się do znamion strony przedmiotowej czynu przypisanego K. H. należy wskazać, iż zachowanie oskarżonego poległo na zadawaniu L. C. (1) ciosów w głowę, kark i szyję, a także duszeniu jej i kopaniu. Wskutek tych ataków L. C. (1) doznała m. in. obrażeń ciała w postaci skręcenia kręgosłupa w odcinku szyjnym, skutkujących rozstrojem zdrowia na okres powyżej 7 dni.

Od strony podmiotowej sposób działania oskarżonego, tj. siła z jaką stosował przemoc fizyczną wobec L. C. (1) oraz mnogość zadawanych ciosów i miejsca ciała, w które je kierował wskazują, iż K. H. wprawdzie godził się na spowodowanie u pokrzywdzonej średniego uszczerbku na zdrowiu.

Reasumując, działania oskarżonego wypełniły znamiona przestępstwa z art. 157 § 1 k.k. – oskarżony K. H. stosując przemoc fizyczną wobec L. C. (1), spowodował u niej obrażenia ciała w postaci skręcenia kręgosłupa szyjnego skutkujące rozstrojem zdrowia na okres powyżej dni siedmiu.

Przy wymiarze kary Sąd kierował się dyrektywami określonymi w art. 53 k.k. zważając, by orzeczona kara była adekwatna do stopnia winy i społecznej szkodliwości czynu, a także brał pod uwagę jej cele w zakresie społecznego oddziaływania oraz zapobiegania popełnianiu przestępstw.

Stopień winy K. H. jest znaczny. Z uwagi na osiągnięcie wymaganego przez prawo karne wieku i umiejętności przyswajania sobie reguł moralnych, którymi kieruje się społeczeństwo, oskarżony był zdolny do zawinienia. Jego zachowanie w chwili dokonywania przestępstwa wskazywało na bezkrytyczne podejście do swojego postępowania. Zdaniem Sądu, okoliczność iż L. C. (1) pierwsza spoliczkowała K. H. była tylko pretekstem do wyładowania swojego gniewu związanego z rozstaniem z L. C. (1) po 6 latach związku. Wszak należy mieć na uwadze, że oskarżony pomimo tego, że umówił się z L. C. (1) na odbiór jej rzeczy, obrażał ją, gdy próbowała przystąpić do ich pakowania.

Należy również podkreślić, że nawet gdyby pokrzywdzona nie chciała mu oddać kluczy do mieszkania czy też spoliczkowała go dwukrotnie w przeszłości - czego nie ustalono odmawiając wiary wyjaśnieniom oskarżonego w tym zakresie - to i tak nie miałoby to znaczenia dla prawnokarnej oceny jego zachowania. Jego reakcja na spoliczkowanie go była nieadekwatna do sytuacji i w żaden sposób nie zasługuje na akceptację.

Oskarżony w momencie dokonania czynu zabronionego miał możliwość podjęcia dowolnej decyzji, a tym samym zachowania się zgodnego z obowiązującym prawem. Nie zaistniała również żadna z okoliczności wyłączających jego winę lub bezprawność popełnionego przez niego czynu. Poczytalność oskarżonego ani w chwili czynu, ani w toku postępowania nie wzbudziła wątpliwości Sądu.

Oceniając stopień społecznej szkodliwości czynu popełnionego przez K. H., Sąd również uznał go za znaczny. Oskarżony działał przeciwko jednemu z podstawowych dóbr chronionych prawem, a mianowicie przeciwko zdrowiu i życiu ludzkiemu. Należy również zauważyć, iż oskarżony swoim zachowaniem wyeksponował, że daje sobie prawo do wyładowania swojej agresji na innej osobie. Okoliczności sprawy wskazują jednoznacznie, że oskarżony utracił panowanie nad sobą.

Analizując całokształt okoliczności ujawnionych w sprawie niniejszej Sąd nie dostrzegł okoliczności obciążających, zaś w poczet okoliczności łagodzących zaliczono brak uprzedniej karalności oraz jego zachowanie po czynie, gdy ostatecznie wpuścił pokrzywdzoną do mieszkania, przeprosił i pomógł zanieść rzeczy do jej samochodu.

Mając powyższe na względzie, Sąd na podstawie art. 157 § 1 k.k. w zw. z art. 37a k.k. wymierzył oskarżonemu karę grzywny w wymiarze 100 stawek dziennych, określając wysokość każdej stawki na 30 zł.

W ocenie Sądu wymierzona oskarżonemu kara mieści w sobie odpowiedni ładunek represji i winna uświadomić mu niedopuszczalność i nieopłacalność podobnych czynów w przyszłości. Analizując ustalone okoliczności Sąd uznał, iż wymierzona oskarżonemu kara powinna wpłynąć na niego wychowawczo i wdrożyć do przestrzegania porządku prawnego. Będzie także czyniła zadość społecznemu poczuciu sprawiedliwości wskazując, że wymiar sprawiedliwości nie pozostaje obojętny na jakikolwiek fakt złamania przepisów prawa karnego. Zdaniem Sądu dzienna stawka grzywny odpowiada możliwościom finansowym oskarżonego.

Sąd na podstawie art. 626 § 1 k.p.k. w zw. art. 627 k.p.k. zasądził od oskarżonego na rzecz Skarbu Państwa kwotę 3058,63 złotych tytułem pokrycia wydatków postępowania oraz kwotę 300 złotych tytułem opłaty. Brak było podstaw do zwolnienia K. H. od ponoszenia kosztów procesu. Sąd obciążył go sumą kwot stanowiących wysokość wydatków postępowania i kosztami sporządzonych na potrzeby niniejszej sprawy opinii biegłych, a także opłatą od kary w wysokości 300 złotych.