Warszawa, dnia 4 stycznia 2018 r.
Sygn. akt VI Ka 736/17
Sąd Okręgowy Warszawa-Praga w Warszawie VI Wydział Karny Odwoławczy w składzie :
Przewodnicząca: SSO Beata Tymoszów
protokolant: p.o. protokolanta sądowego Katarzyna Pawelec
po rozpoznaniu dnia 4 stycznia 2018 r.
sprawy W. Z. (1) syna O. i L. ur. (...) w W. (Ukraina)
obwinionego o wykroczenie z art. 92a k.w.
na skutek apelacji wniesionej przez obrońcę obwinionego
od wyroku Sądu Rejonowego dla Warszawy Pragi - Północ w Warszawie
z dnia 7 kwietnia 2017 r. sygn. akt VIII W 881/16
w zaskarżonej części wyrok utrzymuje w mocy; zasądza od obwinionego na rzecz Skarbu Państwa kwotę 50 złotych tytułem opłaty sądowej za drugą instancję i obciąża go zryczałtowanymi wydatkami postępowania odwoławczego.
Uzasadnienie wyroku Sądu Okręgowego Warszawa – Praga w Warszawie w sprawie o sygnaturze VI Ka 736/17
Sąd Okręgowy zważył, co następuje:
Apelacja była bezzasadna i nie mogła doprowadzić do postulowanej zmiany orzeczenia.
W pierwszej kolejności stwierdzić należy, że omawiany środek odwoławczy skonstruowany został wadliwie, a mnogość stawianych zarzutów nie przełożyła się na jego merytoryczną zasadność. Podstawą apelacji skarżący uczynił m.in. przepisy art. 438 pkt. 1, i 3 k.p.k., a więc powołał się na te względne podstawy odwoławcze, które wzajemnie się wykluczają. Przypomnieć trzeba, że zarzut obrazy oprawa materialnego może być skutecznie podniesieniowy jedynie wtedy, gdy do prawidłowych, niekwestionowanych ustaleń faktycznych sąd zastosował niewłaściwy przepis bądź też nie powołał w podstawie prawnej rozstrzygnięcia przepisu, który przy poczynionych ustaleniach faktycznych był obligatoryjny. Tam zaś, gdzie skarżący stawia zarzut wadliwych podstaw faktycznych orzeczenia, nie można jednocześnie podnosić obrazy prawa materialnego, bowiem ma ona charakter wtórny wobec niewłaściwie ustalonych faktów.
Przechodząc obecnie do podstawowego zarzuty apelacji, to jest obrazy prawa procesowego trzeba stwierdzić, że zarzut ten tylko pozornie wydaje się być słuszny. Abstrahując od opinii biegłego ( o czym będzie mowa dalej), sąd orzekający dysponował również dowodami wynikającymi z tzw. osobowych źródeł dowodowych, to jest wyjaśnieniami obwinionego i zeznaniami świadka - funkcjonariusza Policji. Słusznie przy tym wersję przedstawioną przez W. Z. (1) Sąd Rejonowy odrzucił jako nielogiczną i niewiarygodną, a przyczyną takiej oceny nie była - wbrew twierdzeniom obrońcy - wyłącznie jej sprzeczność z zeznaniami świadka. Sąd wyraźnie bowiem stwierdził, że sama treść owych wyjaśnień jest zupełnie nieracjonalna, a stanowisko to należy w pełni zaakceptować. Trudno przecież uwierzyć, by obwiniony wyjechał późnym wieczorem pojazdem A. (...) mając w baku wyłącznie taką ilość paliwa, jak wystarczyłaby na przejechanie 10 kilometrów, przy czym nie podawał, aby znajdował się wtedy w bezpośrednim pobliżu stacji benzynowej. Był to przy tym jedyny argument, który według obwinionego przesądzał o jego prędkości jazdy. Ma również rację sąd meriti, iż treść wypowiedzi obwinionego zarówno na rozprawie, jak i podczas kontroli ( o czym zeznawał świadek) wskazuje na to, że tak naprawdę nie miał on świadomości, z jaką faktycznie prędkością się poruszał w momencie dokonania kontroli. Negując ocenę wyjaśnień W. Z. skarżący ograniczył się jedynie do stwierdzenia, iż oceny tej nie akceptuje, natomiast w żaden sposób tego nie uargumentował, w szczególności nie wskazał, na czym polegać by miał błąd sądu orzekającego, powodujący naruszenie art. 7 k.p.k. Próbując wykazać wiarygodność relacji obwinionego, autor apelacji całkowicie przy tym pomija to, co podkreślił sąd I instancji, czyli jej wewnętrzną sprzeczność. Z jednej strony bowiem obwiniony podaje, że w miejscu kontroli drogowej, mimo administracyjnego ograniczenia prędkości, większość kierowców jeździ znacznie szybciej, to jest około 80 km./h , a on sam jechał wtedy znacznie wolniej, „naprawdę bardzo powoli”. Jednocześnie jednak wyjaśnił, że to za nim jechało wiele pojazdów, choć on jechał znacznie wolniej niż inni. Jest więc zupełnie niezrozumiałe, jak w takim razie możliwe, że owe pojazdy poruszające się z prędkością około 80 km/h nie wyprzedziły czy choćby nie zrównały się z samochodem obwinionego, jadącego „bardzo powoli”. Co więcej - wskazywanie na to, że to za obwinionym znajdowały się inne pojazdy, paradoksalnie wspiera zeznania dokonującego kontroli P. J..
Świadek ten jednoznacznie stwierdził, że w chwili dokonywania pomiaru prędkości samochód A. jechał sam, co oznacza, że ani tuż przed nim ani obok niego nie znajdowały się inne samochody, natomiast za nim „mogły się poruszać inne samochody”, a „odległość ta stale się zwiększała”. Jeśli więc zarówno obwiniony jak świadek twierdzą, że samochód obwinionego jechał jako pierwszy, odosobniony, to wykluczyć należy błąd dokonywanego pomiaru, bez względu na kwestię prawidłowości ustawienia celownika w urządzeniu pomiarowym. Oczywistym jest, że obwiniony podając, że za nim jechały samochody, odnosił to do momentu zbliżania się do kontrolującego funkcjonariusza, gdy z nie wiedząc dokładnie kiedy dokonywana jest kontrola, nie musiał na te chwilę zwracać uwagi. Skoro policjant, jak zeznał, użył urządzenia z odległości około 157 metrów i mierzył prędkość pojazdu kierowanego przez obwinionego przez jedną minutę, to do chwili zbliżenia się obwinionego do miejsca, gdzie znajdował się radiowóz musiałby on zostać wypędzony przez inne pojazdy jadące z szybkością 80 km/h, gdyby sam poruszał się 50 km/h.
Istotnym jest to, że P. J. konsekwentnie opisywał, iż podczas kontroli drogowej obwiniony nie negował faktu przekroczenia dozwolonej administracyjnie prędkości, a jedynie podważał możliwość oceny przez policjanta dokonującego kontroli, poziomu hałasu układu wydechowego w pojeździe A. o numerze rejestracyjnym (...). Trzeba podkreślić, że obwinionemu nie zarzucono przecież przekroczenia owej prędkości o 5 czy 10 km/h, co byłoby ewentualnie trudne do zauważenia przez samego kierującego, który – co oczywiste – nie jest w stanie wychwycić wszystkich wahnięć prędkości w tak niewielkim przedziale. Samochód jadący z prędkością 55 km/h lub 65 km/h porusza się zwykle na tym samym biegu, a dla osób znajdujących się w jego wnętrzu dostrzeżenie tej różnicy bywa trudne. Inaczej jest jednak, gdy chodzi o różnicę ponad 30 km/h – tu już sam kierujący ma świadomość tego, czy poruszał się z prędkością „bliską” dozwolonej administracyjnie ( w tym wypadku – 60 km/h) czy też z prędkością bliską 90 – 100 km/h. Zatem gdyby obwiniony jechał niezwykle wolno, jak wyjaśniał przed sądem, zapewne od początku kwestionowałby wskazania pomiaru urządzenia użytego do kontroli i twierdził, że nie naruszył przepisu art. 92 a k.w. Tak jednak nie było. Sporządzający notatkę służbową i zeznający przez sądem policjant nie miałby przecież żadnego racjonalnego powodu by twierdzić, że W. Z. (1) akceptował wskazania urządzenia pomiarowego, a nie zgadzał się jedynie z zatrzymaniem dowodu rejestracyjnego na skutek nadmiernego hałasu układu wydechowego pojazdu. skoro zeznawał on, że obwiniony zachowywał się arogancko, był opryskliwy, to odmienna relacja byłaby całkowicie prawdopodobna. Tymczasem świadek wskazywał, że obwiniony negował samą kwotę mandatu czy decyzję o zatrzymaniu dowodu rejestracyjnego, ale nie dokonany pomiar prędkości.
Odnosząc się do kwestii wadliwej oceny opinii biegłego ( zarzut 1 - pkt. 1 d i 2 apelacji) , nie sposób nie zauważyć, że jest to zarzut niezrozumiały. Wywodząc, że w zakresie dowodu z opinii biegłego Sąd Rejonowy przekroczył zasadę swobodnej oceny dowodów, skarżący jednocześnie zdaje się twierdzić, iż to właśnie ten dowód powinien mieć podstawowe znaczenie w sprawie, a w każdym razie prowadzić powinien do zanegowania zeznań świadka. Innymi słowy - intencja autora apelacji sprowadza się do uznania wspomnianej opinii za w pełni wiarygodną i przesądzającą o braku winy obwinionego. Rzecz jednak w tym, że ów dowód został przez sąd meriti obdarzony wiarą, a wypowiedzi biegłego J. T. nie były przez Sąd kwestionowane (k. 100). Nieporozumieniem jest więc teza, że sąd orzekający dowód ten pominął przy ustalenia stanu faktycznego albo też ocenił niewłaściwie, z przekroczeniem granic swobody, o kreślonych w art. 7 k.p.k. Takie uchybienia nie miały miejsca. Należy natomiast zastanowić się, czy Sąd Rejonowy nie dopuścił się błędu w swym rozumowaniu, to jest czynieniu - na podstawie dowodów obdarzonych wiarą - ustaleń faktycznych, a następnie wnioskowaniu o winie obwinionego. Jedynym więc zarzutem wymagającym szerszego omówienia w związku z opinią biegłego, był ten, mający za swą podstawę art. 438 pkt. 3 k.p.k.
Najpierw należy po raz kolejny przypomnieć, że reguły dowodowe obowiązujące w polskim procesie karnym a pośrednio również postępowaniu w sprawach o wykroczenia, nie przydają prymatu dowodom, w zależności od ich charakteru czy źródła pochodzenia. Nie jest więc tak, że wypowiedzi biegłego a priori podważać muszą zeznania świadka i z natury rzeczy decydują o treści ustaleń faktycznych. Niejednokrotnie bowiem bywa, że uznając opinię co do zasady za rzetelna, jasną i wyczerpująca, w realiach sprawy sąd nie opiera na niej rozstrzygnięcia uznając, że ma ona mniejsze znaczenie aniżeli pozostały materiał dowodowy. Sąd Rejonowy analizując opinię biegłego T. odnosił ją do zeznań funkcjonariusza Policji dokonującego kontroli, choć zawierała ona również szereg stwierdzeń o ogólnym charakterze. Tak potraktować trzeba np. wypowiedź o spotykanych przez biegłego przypadkach przestawienia celownika i błędach w pomiarach, czy hipotetycznej wadliwości urządzenia. Sam biegły przyznał jednoczenie, że nie istnieje ani wymóg prawny ani wynikający z instrukcji obsługi, aby każdorazowo przeprowadzać test celownika urządzenia. Słusznie jednak uznał Sąd, że wypowiedź biegłego o teoretycznie możliwych błędach, w zestawieniu z zeznaniami P. J., nie podważą prawidłowości dokonanego pomiaru. Po pierwsze - zarówno przez samochodem obwinionego, jak i bezpośrednio za nim nie jechał żaden inny pojazd ( co wyżej omówiono). Nie może więc być mowy o „podziale wiązki” na dwa samochody, w tym A. kierowany przez obwinionego. Policjant dokonywał pomiaru znajdując się na wprost owego pojazdu, zaś kropka celownika urządzenia skierowana była właśnie na samochód obwinioebngo. Co więcejje, jak stwierdził sam biegły, w innych sprawach zdarzało się, że weryfikowano wskazania urządzenia w inny sposób ustalając możliwą prędkość jazdy. Odnosząc to do realiów sprawy wypada zaważyć, że osoba przeprowadzająca kontrolę to policjant wydziału ruchu drogowego z 20 letnim stażem pracy, który z pewnością jest w stanie także wzrokowo stwierdzić, czy podawana przez urządzenie odległość mierzonego pojazdu i jego prędkość przystaje do jego obserwacji. Jak już była o tym mowa, gdy przekroczenie tej prędkości wynosiło około 5 - 10 km/h, z taką ocena można by polemizować. Jest jednak w pełni racjonalne, że doświadczony policjant potrafi odróżnić prędkość 50 - 60 km/h ( ocenianą jako „bardzo wolna”), od prędkości bliskiej niemal 100 km/h ( wskazano 96km/h). W tej sytuacji nakreślone przez biegłego hipotetycznie występujące zaburzenia pomiarów, nie mają decydującego znaczenia w realiach niniejszej sprawy, a tym samym poczynione przez Sąd Rejonowy ustalenia faktyczne muszą być zaaprobowane jako prawidłowe. Raz jeszcze podkreślić trzeba, że są one wynikiem analizy wszelkich dowodów ujawnionych na rozprawie, a nie tylko jednego z nich czy wręcz wybranych fragmentów poszczególnych dowodów. Przyjęta przez Sąd kwalifikacja prawna w zakresie tego zarzucanego wykroczenia jest również właściwa, a wymierzona za oba popełnione wykroczenia kara grzywny żadną miarą nie może być uznana za rażąco surową.
Nie podzielając więc zarzutów i argumentów apelacji i nie znajdując podstaw odwoławczych, które sąd obowiązany byłby uwzględnić z urzędu - Sąd Okręgowy wyrok w zaskarżonej części utrzymał w mocy