Sygn. akt IV Ka 151 / 18

UZASADNIENIE

SĄD OKRĘGOWY ZWAŻYŁ, CO NASTĘPUJE:

Wszystkie złożone w przedmiotowej sprawie apelacje – zarówno oskarżonego E. F., jak i obu obrońców oskarżonego J. G. – są bezzasadne i jako takie nie zasługują na uwzględnienie. Podniesione w nich zarzuty należało uznać za chybione, a z uwagi na identyczność tychże zarzutów należało omówić je łącznie.

Zdaniem Sądu Okręgowego Sąd I instancji słusznie postąpił opierając dokonane przez siebie ustalenia faktyczne w głównej mierze na wydanych w przedmiotowej sprawie opiniach biegłych: z dziedziny BHP J. C. i z dziedziny chirurgii R. K. oraz na zeznaniach świadka P. S.. Dowody te, wsparte częściowo wyjaśnieniami obu oskarżonych, łączą się w logiczny i zamknięty łańcuch, wystarczający na przypisanie J. G. i E. F. sprawstwa w zakresie zarzucanych im czynów.

Zupełnie niezasadny jest zarzut błędu w ustaleniach faktycznych polegającego na przyjęciu, iż w trakcie prowadzonej przez oskarżonych wycinki obaj bracia S. znajdowali się w strefie bezpośredniego zagrożenia, podczas gdy bezpośrednio przed zdarzeniem mieli prowadzić prace w obszarze poza tą strefą. Należy przypomnieć ustalenia Sądu Rejonowego, trafnie poczynione na podstawie zeznań P. S., iż to S. S. miał pracować w głębi lasu, a jego brat pozostać przy drodze (k. 365). Niezrozumiały jest zatem zarzut, jakoby oprócz pokrzywdzonego także P. S. miał się znajdować w strefie bezpośredniego zagrożenia, skoro co innego wynika z jego zeznań. Mało tego – na podstawie wyjaśnień E. F. i J. G. nie da się stwierdzić, gdzie dokładnie brat pokrzywdzonego znajdował się w chwili zdarzenia, a zapewnienia E. F., iż bracia S. wykonywali prace w odległości około 20 metrów od wycinki są odosobnione i asekuracyjne, skoro na podstawie opinii biegłego z dziedziny BHP ustalono, iż S. S. został uderzony czubkiem obalanego drzewa, którego wysokość wynosiła około 18,7 metrów. Innymi słowy – gdyby pokrzywdzony rzeczywiście znajdował się w odległości 20 metrów od ścinającego drzewo, to z dużym prawdopodobieństwem uniknął uderzenia go tym obalanym drzewem. Odległość 16 metrów przyjęta przez biegłego J. C. jest jak najbardziej realna (k. 135), gdyż jest mniejsza niż wysokość drzewa obalanego.

Rację należy przyznać E. F. i jednemu z obrońców J. G., że pojawienie się S. S. w strefie zagrożenia w trakcie powalania drzewa było dla oskarżonych zaskoczeniem i okolicznością, której wcześniej przewidzieć nie mogli, albowiem biegły z dziedziny BHP postawił tezę, iż pokrzywdzony przyczynił się do zaistniałego wypadku w sposób pośredni. Niemniej jednak wyjaśnienia E. F. i J. G., iż nie widzieli w strefie zagrożenia nikogo bezpośrednio przed powaleniem drzewa, należy potraktować raczej obciążająco dla nich aniżeli łagodząco. Pamiętać trzeba, iż wprawdzie E. F. jako pilarz powinien koncentrować się w zasadzie na tym, co widzi przed sobą, to jest drzewo, które chce ściąć oraz teren wokół niego, natomiast J. G. jako jego przełożony i nadzorujący jego pracę mógł i powinien rozglądać się dookoła, czy nikt nieupoważniony nie nadchodzi – wówczas z pewnością zauważyłby nadchodzącego S. S. i mógłby go zawczasu ostrzec.

Odnosząc się do zarzutu dotyczącego zaniechania przez Sąd meriti ustalenia kwestii, czy w kontekście instruktarzu udzielonego J. S. przez J. P., istniała formalna i faktyczna podstawa do dopuszczenia braci S. do pracy przy wycince lasu - stwierdzić należy, że jest on chybiony. O stosownym przeszkoleniu ojca pokrzywdzonego przez J. P. świadczy nie tylko podpisane przez nich oświadczenie na k. 68, o którym wspomniał Sąd Rejonowy w swoim uzasadnieniu na k. 364, ale przede wszystkim zeznania tychże świadków, które nie budziły wątpliwości co do ich wiarygodności. Zdziwienie wzbudził zatem wniosek dowodowy jednego z obrońców J. G. złożony na rozprawie apelacyjnej o załączenie akt postępowania cywilnego, w którym znajdując się rzekomo zeznania J. P., w związku z czym wniosek ten został oddalony. W ocenie Sądu odwoławczego świadek ten kategorycznie stwierdził, że udzielił J. S. instruktażu co do bezpiecznego zachowania się w lesie i prowadzenia prac leśnych (k. 72verte i 279verte), wobec czego dalsze dywagacje w tym temacie stanowią jedynie niczym niepopartą polemikę z prawidłowo poczynionymi ustaleniami faktycznymi.

Oprócz tego Sąd II instancji doszedł do przekonania, iż wbrew twierdzeniom zawartym w złożonych apelacjach była podstawa do dopuszczenia braci S. do prac leśnych, ale nie przy wycince lasu, jak chce skarżący, ale jedynie przy pozyskaniu drewna z gałęzi poprzez ich obcinanie z powalonego drzewa. Potrzeba taka była oczywista, albowiem samo doświadczenie życiowe wskazuje, iż prace leśne zazwyczaj prowadzone są przez grupę kilku osób, gdyż pozyskiwanie gałęzi wymaga nie tylko ich cięcia, ale również układania w stosy lub załadowywania na pojazd, którym mają być wywiezione z lasu. Sąd I instancji wspomniał zresztą o zwyczajowym pozyskiwaniu drewna z lasu przez mieszkańców posesji przylegających do leśnych nieruchomości, w związku z czym ojciec P. i S. S. miał oczywisty interes w skorzystaniu z pomocy i siły fizycznej swoich synów, albowiem nie ustalono, aby sam J. G. lub jego pracownicy mieli za zadanie pomagać mieszkańcom okolicznych posesji w tzw. samowyrobie drewna opałowego.

Rzeczywiście brak jest w uzasadnieniu zaskarżonego wyroku ustalenia, czy bracia S. odbyli stosowne przeszkolenie przeprowadzone przez uprawnionego pracownika nadleśnictwa, choć Sąd Rejonowy doszedł do przekonania, iż odpowiedniego instruktażu udzielił im ich ojciec, który z kolei został przeszkolony przez J. P.. O prawidłowości tego przeszkolenia niech świadczy choćby okoliczność niedoznania jakichkolwiek obrażeń ciała przez P. S., który w zajściu nie uczestniczył, a jedynie o pośrednim przyczynieniu się jego brata do tegoż zdarzenia.

Nie znajduje uzasadnienia również kolejny zarzut apelacyjny dotyczący używania przez pokrzywdzonego piły motorowej i braku ustalenia przez Sąd meriti, czy obaj bracia S. posiadali stosowne uprawnienia do posługiwania się tym narzędziem podczas prac leśnych. Po pierwsze, Sad na podstawie zeznań P. S. ustalił, że to on w chwili zdarzenia posługiwał się piłą motorową i miał ją w ręku, gdy biegł w kierunku poszkodowanego brata. Żaden z oskarżonych w swoich wyjaśnieniach nie podał, iż zauważył zbliżającego się do miejsca wycinki pokrzywdzonego trzymającego w ręku to właśnie narzędzie, dlatego też zarzut ów wydaje się stworzony na potrzeby korzystnego rozstrzygnięcia i w żaden sposób niepotwierdzony jakimkolwiek obiektywnym dowodem. Przecież sam J. G. wyjaśnił: „ja samego zdarzenia, to nie widziałem, bo było dużo śniegu na gałęziach” (k. 179), w związku z czym jego zapewnienia, iż pilarką pociął się S. S., są niczym nieuzasadnione i odosobnione, a także sprzeczne z depozycjami P. S. i J. S.. Okoliczność lansowana przez J. G. i jego obrońców miała na celu jedynie zagmatwanie obrazu zdarzeń w celu uniknięcia przez tego oskarżonego odpowiedzialności karnej za zarzucany mu czyn, jednakże Sąd Rejonowy słusznie nie dał temu wiary, opierając się na wersji zajścia prezentowanej przez brata pokrzywdzonego. Po drugie, nawet jeśli bracia S. nie ukończyli przeszkolenia w zakresie użytkowania pilarki, to przecież nie zostało ustalone, że swoją pracę wykonywali niewłaściwie, a ponadto taka okoliczność nie ma bezpośredniego związku z nieprawidłowym ścięciem drzewa przez E. F.. Przypomnieć należy, iż pokrzywdzony i jego brat w żaden sposób nie przeszkadzali oskarżonym w ścinaniu drzew, sami się tym nie zajmowali, dlatego też nie można przyjąć, że brak praktycznego i teoretycznego przeszkolenia w posługiwaniu się pilarką mógłby mieć jakikolwiek wpływ na zaistnienie przedmiotowego zajścia albo możliwość jego uniknięcia. Ustalono bowiem niezbicie, że w chwili uderzenia S. S. przez obalane drzewo pokrzywdzony szedł i nie wykonywał żadnej leśnej pracy, nawet obcinania gałęzi od pni drzew powalonych. Należy zatem przyjąć, że apelujący nie objaśnił w sposób jednoznaczny, w jaki sposób umiejętność posługiwania się pilarką albo jej brak mogłoby choćby przyczynić się do zaistnienia przedmiotowego zdarzenia.

Nie może się ostać także kolejny zarzut podniesiony przez skarżących co do konieczności zasięgnięcia specjalistycznej opinii biegłych z Zakładu Medycyny Sądowej w Ł. na okoliczność rzeczywistego mechanizmu powstania obrażeń ciała u pokrzywdzonego. W istocie biegły z dziedziny chirurgii nie jest biegłym z zakresu medycyny sądowej, niemniej jednak w sposób wyczerpujący, fachowy i przejrzysty objaśnił stronom sposób analizowania przez niego protokołu sądowo-lekarskiego z sekcji zwłok (k. 319verte-320verte). Biegły R. K. odniósł się również, czego nie zauważyli apelujący, do stwierdzonych w trakcie oględzin zwłok otworów w czaszce zmarłego, a tak naprawdę wyżłobień powstających od zębów posuwającego się łańcucha. Zdaniem Sądu II instancji Sąd Rejonowy nie miał obowiązku dopuszczania opinii specjalistycznej w w/w zakresie sporządzonej przez Zakład Medycyny Sądowej w Ł., albowiem tak naprawdę w toku postępowania pierwszoinstancyjnego żadna ze stron o to nie wnosiła, a po drugie opinia ta nie budziła wątpliwości Sądu, a tylko takie dają podstawę do dopuszczenia dowodu z opinii innego biegłego lekarza w rozumieniu art. 201 kpk. Skoro w/w biegły jednoznacznie wykluczył mechanizm powstania obrażeń ciała u S. S. na skutek pocięcia się piłą motorową, to uparte dążenie obrońców oskarżonych do uzyskania korzystnych dla nich wniosków innego biegłego lekarza nie może znaleźć uznania w Sądzie Okręgowym. Zgodnie bowiem z ugruntowanym już poglądem w tej materii: „w sytuacji, gdy opinia biegłego jest pełna dla sądu, który swoje stanowisko w tym względzie uzasadnił, to fakt, iż opinia taka nie spełnia oczekiwań uczestników postępowania, nie jest przesłanką dopuszczenia kolejnej opinii” ( tak postanowienie Sądu Najwyższego z 20.09.2017 r., sygn. II KK 254/17, opubl. Legalis nr 1695968). Sąd odwoławczy miał tu na względzie również renomę biegłego R. K., a także oparcie się przez niego na wieloletnim doświadczeniu i szerokiej wiedzy medycznej.

Cześć z w/w argumentów można odnieść do ostatniego zarzutu apelacyjnego, mającemu na celu zdyskredytowanie dowodu z opinii biegłego z zakresu BHP J. C., który – zdaniem autorów apelacji – jest specjalista z dziedziny budownictwa powszechnego, komunalnego i przemysłowego, a nie z zakresu leśnictwa. Wbrew szeregu szczegółowych uwag skarżących Sąd odwoławczy podziela ocenę wyrażoną przez Sąd Rejonowy na k. 368verte uzasadnienia zaskarżonego wyroku, w szczególności co do wszechstronności opinii tego biegłego, jej pełności, fachowości i spójności. Pamiętać bowiem należy, iż biegły C. odpowiedział wyczerpująco na pytania organu dochodzeniowego, a wypowiadanie się przez niego w kwestiach medycznych jakkolwiek w istocie wykraczające poza zakres sporządzonej przez niego opinii, nie pozbawia jej przymiotu pełnowartościowego dowodu w sprawie. Sąd II instancji podziela w całej rozciągłości nie tylko wskazane przez tego biegłego przepisy z zakresu bezpieczeństwa i higieny pracy, które zostały naruszone przez oskarżonych, ale również faktyczne ustalenia Sądu meriti co do tego, kto faktycznie na miejscu zdarzenia odpowiadał za to, że do tego zajścia w ogóle doszło. Jeśli chodzi o lansowaną przez apelujących tezę, że ów biegły oraz Sąd I instancji zaniechali prawidłowych ustaleń odnośnie tego, kto pełnił obowiązki „pracodawcy” wobec braci S., to Sąd Okręgowy podkreśla, że ewentualna i hipotetyczna odpowiedzialność innych podmiotów, w tym pracowników Nadleśnictwa, może być rozpatrywana w innym postępowaniu karnym, cywilnym bądź administracyjnym. Na marginesie jedynie należy zasygnalizować, iż w świetle § 3 ust. 8.4 umowy nr (...) (k. 49-58) to wykonawca, a zatem J. G. zobowiązał się między innymi do „zapewnienia bezpieczeństwa innych osób przebywających w rejonie wykonywanych prac”, czyli również braci S.. Wskazywanie zatem przez jego obrońców innych podmiotów, które mają ponosić tą odpowiedzialność za zaistniałe zdarzenie, jest dla Sądu próbą tylko i wyłącznie postawienia oskarżonego w jak najkorzystniejszym świetle w celu uniknięcia odpowiedzialności karnej za zarzucanym mu czyn.

W powyższych rozważaniach jest zawarta odpowiedź Sądu Okręgowego na zarzut postawiony przez adw. W. Pasiekę, czyli drugiego obrońcę oskarżonego J. G., ponieważ biorąc wszystko powyższe pod uwagę związek przyczynowo-sskutkowy pomiędzy zachowaniem obu oskarżonych a śmiercią S. S. jest aż nadto wyraźny, co szeroko i wyczerpująco uzasadnił Sąd Rejonowy, który na podstawie zgromadzonego materiału dowodowego wyciągnął trafne wnioski. Wbrew zaprzeczeniom E. F., że nie zawieszał jednego drzewa na drugim, P. S. szczerze zeznał, iż „jedno z drzew zawiesiło się i powinni to drzewo zgodnie z prawem opuścić, ale zaczęli ścinać drugie i jak się stało tak się stało jedno w drugie uderzyło” (k. 278verte). Ów związek przyczynowo-skutkowy wykazał także biegły J. C. w swojej opinii, prawidłowo ocenionej przez Sąd meriti. Wobec lakoniczności uzasadnienia postawionego zarzutu apelacyjnego, który stanowi jedynie polemikę skarżącego z prawidłowo ustalonym w sprawie stanem faktycznym, który nijak nie przemawia za niewinnością J. G. i E. F. w zakresie zarzucanych i przypisanych im czynów.

Reasumując – Sąd odwoławczy zaakceptował stanowisko Sądu I instancji w całej rozciągłości, czyli zarówno ustalenia faktyczne, ocenę dowodów, a także kwalifikację prawną przypisanych oskarżonym czynów, jednocześnie uznając za niesłuszne zarzuty podniesione w apelacjach zarówno przez E. F., jak i obrońców J. G.. Zaskarżony wyrok Sąd II instancji utrzymał więc w mocy, uznając go za słuszny i odpowiadający prawu.

Na podstawie art. 636 § 1 i 2 kpk oraz art. 633 kpk Sąd odwoławczy obligatoryjnie zasądził od obu oskarżonych – uznając ich udział w sprawie za równy - na rzecz oskarżycieli posiłkowych J. S. i B. S. kwoty po 420 zł dla każdego z nich tytułem obowiązku zwrotu kosztów zastępstwa procesowego w postępowaniu odwoławczym, ustalając ich wartość na podstawie § 11 ust. 2 pkt 4 rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości z dnia 22.10.2015 r. w sprawie opłat za czynności adwokackie (test jedn. Dz. U. z 2015 r. poz. 1.800 z późn. zm.).

Ponadto na podstawie art. 636 § 1 i 2 kpk, art. 633 kpk oraz art. 8 ustawy z dnia 23.06.1973 r. o opłatach w sprawach karnych (Dz. U. z 1983 r. nr 49 poz. 223 ze zm.) Sąd Okręgowy wymierzył obu oskarżonym opłaty na rzecz Skarbu Państwa za postępowanie drugoinstancyjne w wysokości: 660 zł od J. G. oraz 480 zł od E. F., ustalone na podstawie art. 2 ust. 1 pkt 4 i art. 3 ust. 1 w/w ustawy, jak również zwrot wydatków w kwotach po 10 zł od każdego z nich, uznając ich udział w sprawie za równy. Sąd odwoławczy nie dopatrzył się więc w sprawie przesłanek określonych w art. 624 kpk, uznając iż aktualna sytuacja majątkowa obu oskarżonych uzasadnia przyjęcie, że będą oni w stanie uiścić koszty procesu bez finansowego uszczerbku dla siebie oraz pozostających na ich utrzymaniu dzieci. Ponadto także i ten element orzeczenia stanowi instrument oddziaływania wychowawczego i sprawca musi zdawać sobie sprawę z rozległych skutków swojego nagannego zachowania.