Sygn. akt IV Ka 907/18

UZASADNIENIE

Apelacja prokuratora okazała się w części zasadna i na skutek jej wniesienia zaistniały podstawy do uzupełnienia opisu czynu przypisanego oskarżonej M. A. (1) w pkt 1 wyroku poprzez wskazanie, iż pokrzywdzony to osoba małoletnia poniżej 15-tego roku życia.

Słusznie bowiem wywodził skarżący, iż do znamion czynu, o jakim mowa w art. 211 k.k. należy wiek pokrzywdzonego, który musi być osobą małoletnią poniżej 15 roku życia. Sąd rejonowy przypisując oskarżonej popełnienie przestępstwa, o jakim mowa w tym przepisie, dokonywał jego własnego opisu, w istocie polegającego na eliminacji z czynu zarzuconego w/w w akcie oskarżenia znamion znęcania się. Prawdopodobnie właśnie z tego powodu nie przytoczył tu ponownie zapisu o pokrzywdzonym jako o „osobie małoletniej poniżej 15-tego roku życia”. Wiek pokrzywdzonego wynika jednak z treści samego aktu oskarżenia, niewątpliwie wiadomo kogo ów akt oskarżenia dotyczy, a także prawidłowo wiek ten ustalono w pisemnych motywach wydanego orzeczenia.

Natomiast co do czynu, o jakim mowa w art. 207 §1 k.k., apelacja prokuratora nie zasługiwała na uwzględnienie, albowiem podniesiony w tym zakresie zarzut błędu w ustaleniach faktycznych, przyjętych za podstawę orzeczenia, należy uznać za chybiony.

Wywody skarżącego sprowadzają się tu w istocie rzeczy do ogólnikowego zanegowania ustaleń faktycznych poczynionych przez Sąd Rejonowy. Opierają się jednak na subiektywnej interpretacji zebranych w sprawie dowodów i nie przedstawiają przekonujących argumentów, podważających prawidłowość i słuszność rozumowania Sądu I instancji. Natomiast dokonane przez tenże Sąd ustalenia w zakresie ewentualnego znęcania się nad W. B., w pełni odpowiadają zebranym w sprawie dowodom, będąc wynikiem całościowej ich analizy. Zważyć trzeba, iż przekonanie Sądu meriti o niemożności przypisania sprawstwa i winy oskarżonej w zakresie tego czynu (co skutkowało jego eliminacją z opisu przypisanego czynu), pozostaje pod ochroną prawa procesowego, jako że nie wykracza poza ramy zasady swobodnej oceny dowodów, wyrażonej w treści art. 7 k.p.k. Jednocześnie zaś konkluzje Sądu meriti stanowią wynik rozważenia wszystkich okoliczności, będąc logicznie oraz z uwzględnieniem wskazań wiedzy, doświadczenia życiowego i prawidłowego rozumowania uzasadnione w pisemnych motywach zaskarżonego wyroku.

Sąd Rejonowy trafnie zauważył, że brak możliwości przypisania oskarżonej popełnienia omawianego tu czynu wynika przede wszystkim z jej własnych wyjaśnień, a ponadto zeznań świadków J. A., R. A. (osoby najbliższe dla oskarżonej), ale także B. J. i A. G. (osoby obce dla stron, pracownicy szkoły), ocenianych przez pryzmat doświadczenia życiowego i analizę przesłanek niezbędnych dla przypisania odpowiedzialności z art. 207 § 1 k.k. Sąd Rejonowy w sposób bardzo szczegółowy przeanalizował fragmenty inkryminowanego zachowania, obszernie wskazując, z jakich względów dał wiarę, a z jakich odmówił jej zeznaniom pokrzywdzonego oraz wymienionych świadków. Apelacja prokuratora nie zawiera jakichkolwiek rzeczowych wskazań, świadczących o tym, że ustalenia Sądu Rejonowego były błędne. Apelujący głównie zamanifestował swoje niezadowolenie wobec rozstrzygnięcia i skonstruował alternatywny, jego zdaniem prawdziwy, przebieg zdarzeń, w ramach którego oskarżona znęcała się nad własnym synem, jednak skarżący nie oparł się tu na merytorycznych, a jedynie na polemicznych argumentach podważających prawidłowość rozumowania Sądu Rejonowego. Apelujący zasadniczo ograniczył się tu do przywołania jednej z wielu opinii sądowo-psychologicznych, bardzo przy tym wybiórczo.

Niewątpliwie oskarżyciel posiłkowy A. B. posiadał prawo do zabrania syna, na mocy prawomocnego wyroku sądu cywilnego, który stwierdził, iż to przy nim małoletni będzie zamieszkiwał. Pomimo tego, kiedy zjawił się w asyście policji po odbiór dziecka (przewidywał, iż matka nie będzie chciała dobrowolnie oddać syna), ostatecznie nie zabrał go ze sobą (dziecko płakało, krzyczało, nie chciało puścić się matki etc.). Oskarżona nie wydała syna ani wówczas, ani przez kolejne dwa i pół roku. Miała przy tym świadomość ciążącego na niej orzeczenia sądowego, którego znała treść i które skutecznie ignorowała. Nie budzi dla sądu odwoławczego wątpliwości, iż przez okres wymieniony w przypisanym M. A. (1) czynie dopuszczała się przestępstwa, o jakim mowa w art. 211 k.k. (nielegalne zatrzymanie nieletniego). Czym innym jest jednak świadome uchylanie się od wykonania orzeczenia sądowego i naruszenie prawa do opieki osoby, której takie prawo przyznano na mocy prawa, a czymś zupełnie odpowiedzialność karna za znęcanie się nad drugą osobą.

Niewątpliwie oskarżona jako osoba wykształcona miała, bo musiała mieć, wiedzę, iż dobro dziecka to co zasady wychowywanie go przez obojga rodziców, w rodzinie pełnej, niewątpliwie miała także świadomość - co wynikało z orzeczeń RODK zawartych w aktach sprawy rozwodowej, iż w ocenie lekarzy W. B. wychowuje się nieprawidłowo, u dziecka stwierdzono różne dysfunkcje, a dobro dziecka w ocenie badających wymaga jego przekazania ojcu. Nawet jednak powyższe nie mogą same w sobie przesądzać o odpowiedzialności za przestępstwo z art. 207 § 1 k.k.

Godzi się przypomnieć, iż przez „znęcanie się” w rozumieniu art. 207 § 1 k.k. należy rozumieć takie umyślne i systematyczne, najczęściej także powtarzalne, zachowanie się sprawcy, które polega na intensywnym i dotkliwym naruszeniu nietykalności fizycznej lub zadawaniu cierpień moralnych osobie pokrzywdzonej w celu jej udręczenia, poniżenia lub dokuczenia albo wyrządzenia jej innej przykrości, bez względu na rodzaj pobudek. Przy czym o uznaniu za „znęcanie się” zachowania sprawiającego ból fizyczny lub „dotkliwe cierpienia moralne ofiary”, powinna decydować ocena obiektywna, a nie subiektywne odczucie pokrzywdzonego. W przedmiotowej sprawie czyn zakwalifikowany przez prokuratora jako wyczerpujący dyspozycję art. 207 § 1 k.k., miał polegać na znęcaniu o charakterze psychicznych, a przejawiać się:

- izolowaniem od drugoplanowego opiekuna,

- bez uzasadnienia straszenia go tym opiekunem,

- utrwalaniu powyższego przekonania, poprzez angażowanie dziecka do postępowań karnych, generując przy tym i utrwalając stany lękowe skutkujące koniecznością oddziaływania leczniczego.

Wszystkie zatem przejawy owego znęcania sprowadzały się w istocie do tego, iż oskarżona nie pozwalała ojcu zabrać dziecka (patrz jw. czyn, o jakim mowa w art. 211 k.k.), a ponadto na straszeniu ojcem i utrwalaniu w dziecku złego wizerunku o rodzicu. Oskarżyciel nie ustalił przy tym, na czym jeszcze ewentualnie miałoby polegać owo utrwalanie przekonania o „złym” ojcu, ani też czy inne czynniki miały wpływ na zaburzenia w rozwoju dziecka (z wypowiedzi dziecka uzyskanych podczas jego przesłuchania w obecności psychologa wynika, iż mama mówiła, że ojciec jest zły: „ mama nie lubi taty, ja też go nie lubię”, „bo się bałem, bo mama nie lubi taty”, a ponadto, że dziecko uważa, iż ojciec jest zły: „mamę chciał udusić na sieciskach… „ja tylko to widziałem”, „babcie zepchnął ze schodów”, „Wtedy w przedszkolu tata dusił mamę”, „…mnie przydusił kanapą”).

Zważyć należy, że o potrzebie w/w orzeczenia przez sąd cywilny, iż władzę nad dzieckiem powierza się A. B. i ustanawia przy nim miejsca zamieszkania małoletniego, zadecydowały głównie opinie Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego w Ł. (opinia główna i uzupełniająca), które jednak każdorazowo informowały o niewłaściwym wpływie i zachowywaniu się „ środowiska macierzystego”, a nie samej matki. W kwestii matki zauważalna dla biegłych była natomiast głęboka zależność oskarżonej od swojej własnej matki (a babki macierzystej małoletniego).

To na kanwie takich opinii, poza własnymi ustaleniami sądu, doszło ostatecznie do nakazania oddania syna przez oskarżoną. M. A. (1) nie zgadzała się z orzeczeniem, uważała je za błędne dla dziecka, nie podporządkowała się mu i syna nie oddała. Od tego czasu kontakty ojca miały charakter sporadyczny, by nie rzecz - żaden. Ubolewać można, iż przez tak długi okres czasu prowadzono sprawę opiekuńczą o sygn. III Nsm 104/15 (o wydanie dziecka), szkoda także, iż ojciec dziecka nie podjął wcześniej próby objęcia tej sprawy nadzorem, bądź innych kroków, celem przyśpieszenia rozpoznania sprawy zakończonej w maju 2017 roku. Przez okres około dwóch i pół roku trwała można rzec sytuacja patowa, w której oskarżona nadal nie oddawała dziecka ojcu, a przy tym wielokrotnie skutecznie unikała z nim kontaktu syna (pilnowanie pod klasą, uciekanie ze szkoły przed oskarżycielem posiłkowym etc.). W tym zakresie ustalenia sądu rejonowego pokrywają się z ustaleniami oskarżycieli i w istocie są niesporne.

Wbrew twierdzeniom apelanta nie jest jednak tak, iż to jedynie pierwszoplanowy opiekun, a więc oskarżona, miała generować i utrwalać stany lekowe u syna, co spowodowało, iż dziecko uznano za „ofiarę przemocy domowej”. Nawet także stwierdzenie, iż chłopie jest taką ofiarą nie oznacza, że można skutecznie postawić jego matce zarzut popełnienia przestępstwa, o jakim mowa w art. 207 § 1 k.k. Nie ustalono bowiem, bo nie było to możliwe, jaki wpływ na taką ocenę chłopca jako „ofiary”, ma zachowanie samej matki, a jaki łącznie wszystkich domowników, wśród których dziecko się rozwija. Apelacja bardzo wybiórczo traktuje przy tym treść opinii psychologicznych dopuszczonych w sprawie, koncentrując się w istocie jedynie na jednej z nich, a dokładnie na jednym tylko zdaniu z opinii R. Kochana, wyrwanym z szerszego kontekstu jego wypowiedzi.

Sąd Okręgowy zważył, iż w toku I instancji odmiennie dla bytu przestępstwa znęcania, oceniono łączną treść opinii psychologów, którzy badali dziecko i wypowiadali się w sprawie. Ocena ta jest wyważona, ostrożna oraz uzasadniona i jako taka zasługuje na aprobatę.

Istotnie biegły R. K. ocenił, iż wypowiedzi W. B. prezentowane w trakcie przesłuchania mogą być nieszczere, sposób wypowiedzi dziecka wskazuje na realizację „oczekiwań osoby dorosłej”, widoczne są w tych wypowiedziach „wpływy osób trzecich”, a dziecko jest poddane silnej presji rodziny, z którą zamieszkuje. Także więc, stwierdzając oczywisty dla psychologa negatywny wpływ wywierany na dziecko, widząc już u niego dysfunkcje w sferze psychologicznej, biegły nie miał wątpliwości, iż winne temu jest środowisko, a więc osoby, z którymi dziecko przebywa. Choć także we wnioskach końcowych zawarto sformułowanie, iż pierwszoplanowy opiekun (tj. oskarżona) prawdopodobnie generuje i utrwala u dziecka stany lękowe ( ten fragment opinii z k.103, przytoczony przez skarżącego, pomija już słowo „prawdopodobny”), to winę za stwierdzone u dziecka dysfunkcje biegły upatrywał w jego „środowisku opiekuńczym” (czyli zbieżnie z opiniami RODK). W opinii uzupełniającej w/w biegły podtrzymał swoje tezy, dodając, iż wypowiadał się o wiarygodności dziecka jako źródła dowodowego i odpowiadał na stawiane pytania organu procesowego, dodając: „ Moim celem nie było wypowiedzenie się do roli matki” (k.233). Poza w/w, w sprawie wypowiedział się także biegły M. Z. (1), który opinie o W. B. wydawał pierwotnie (kilkakrotnie) w sprawie opiekuńczej. Choć także obaj w/w biegli jednoznacznie wnioskowali, iż oddzielenie dziecka od drugiego rodzica stanowi dla dziecka niepowetowaną krzywdę, to jest to wniosek z gatunku oczywistych (tylko w bardzo szczególnych wypadkach taki układ może okazać się niekorzystny dla dziecka). W przedmiotowej oczywiście miał on zastosowanie. Zważyć jednak należy, iż M. Z. w trakcie wydawania swoich opinii (2017 rok) widział już uzasadnienie dla jedynie „ostrożnych” kontaktów W. B. z ojcem, podejrzewając u dziecka tzw. Syndrom PAS (Garnera), co więcej, uważał, iż dla dobra dziecka – jeśli chłopiec jednak nie chce się widzieć z ojcem – należałoby uszanować jego wolę. W uzupełniającej opinii w/w biegły podkreślił także rolę dziadków dla właściwego pojmowania przez dziecka „otaczającego go świata”.

Reasumując: opinie psychologiczne wydane przez fachowe podmioty, po dokonanym badaniu dziecka, jednoznacznie wypowiadały się o złym wpływie na jego rozwój całego środowiska domowego, a nie tylko matki, dostrzegając także, że i ona jest mocno uzależniona od swojej własnej. Zgromadzone w sprawie dowody potwierdzały, iż dziadkowie małoletniego, w toku całego okresu zarzuconego aktem oskarżenia, bardzo mocno angażowali się w wychowanie wnuczka oraz jego izolację od ojca – niemal równie mocno jak oskarżona. Niewątpliwie więc także ich postawa miała wpływ na ogólną ocenę, iż dziecko to „ofiara przemocy”, bo poddawano go ukierunkowanym wpływom całego środowiska domowego. Z tego właśnie powodu uzasadnionym było użycie przez Sąd Rejonowy tego właśnie określenia w pisemnych motywach wydanego orzeczenia po adresem W. B. – jednak bez uznania winy M. A..

Wreszcie, na co słusznie zwrócił uwagę sąd meriti, ustalone przez Sąd niego zachowania oskarżonej nie cechowały się zamiarem, koniecznym dla przyjęcia zaistnienia przestępstwa z art. 207 § 1 k.k., a tym samym brak było podstaw do przyjęcia, że M. A. (1) swoim działaniem wyczerpała ustawowe znamiona tego czynu. Znęcanie określone w art. 207 § 1 k.k. jest przestępstwem umyślnym. Istnieją zwolennicy przyjęcia, iż może być ono dokonane tylko z zamiarem bezpośrednim – ich zdaniem przesądza o tym intencjonalne znamię "znęca się", charakteryzujące się szczególnym nastawieniem sprawcy. Mieści się w nim bowiem chęć zadania cierpienia ofierze i dla jego realizacji samo godzenie się sprawcy na taki jego efekt nie wystarczy (tak przykładowo wyr. SA w Krakowie z 20.3.2012 r., II AKa 32/12, KZS 2012, Nr 4, poz. 30; wyr. SN z 13.9.2005 r., WA 24/05, OSNwSK 2005, Nr 1, poz. 1655; wyr. SN z 11.2.2003 r., IV KKN 312/99, OSNwSK 2003, Nr 1, poz. 294; wyr. SN z 21.10.1999 r., V KKN 580/97, OSPriP 2000, Nr 2, poz. 7; wyr. SN z 23.2.1995 r., II KRN 6/95, OSPriP 1995, Nr 6, poz. 5; wyr. SN z 11.8.1986 r., Rw 551/86, OSNKW 1987, Nr 5–6, poz. 41; M. Szewczyk, Przestępstwa przeciwko rodzinie, s. 616). Można jednak w doktrynie spotkać pogląd przeciwny, zgodnie z którym ów czyn można popełnić także z zamiarem ewentualnym (tak A. Ratajczak, Przestępstwa przeciwko rodzinie, s. 140; A. Wąsek, Przestępstwa przeciwko rodzinie, s. 988–989; J. Bryk, Przemoc w rodzinie, s. 78, czy Sąd Najwyższy w uchwale z 9 czerwca 1976 r., w sprawie VI KZP 13/75 (opubl. OSNKW 1976, Nr 7–8, poz. 86). W ostatniej ze wskazanych uchwał przyjęto, iż: stroną podmiotową znęcania się jest umyślność, która w zasadzie występuje w postaci zamiaru bezpośredniego, wyrażającego się w chęci wyrządzenia krzywdy fizycznej lub moralnej, dokuczenia, poniżenia itp. – obojętnie z jakich pobudek. Nie można jednak wyłączyć popełnienia tego przestępstwa z zamiarem ewentualnym. W takim wypadku niezbędne jest ustalenie na podstawie konkretnych okoliczności, że sprawca, dążąc bezpośrednio do innego celu, jednocześnie godził się na wyrządzenie pokrzywdzonemu dotkliwych przykrości i cierpień (np. przy nadmiernym, szkodliwym dla zdrowia fizycznego i psychicznego karceniu dzieci, stosowanym w celach wychowawczych)”. Ten nurt orzeczniczy powielono także w postanowieniu Sądu Najwyższego z 23 maja 2017 roku w sprawie III KK 157/17 i podziela go sąd odwoławczy.

Słuszne są wywody sądu meriti, który w dokonanych ustaleniach faktycznych nie dopatruje się umyślności w działaniu oskarżonej, w żadnej formie. W jej własnej ocenie, w której utwierdzała ją najbliższa rodzina, nie wyrządzała krzywdy własnemu dziecku, nie wykonując orzeczenia sądu rozwodowego i unikając ojca, przy tym wyrażając przy dziecku własne, negatywne o nim opinie. Dokonane ustalenia faktyczne nie pozwalają na ustalenie, by oskarżona dążąc bezpośrednio do celu, jakim było utrzymanie przy sobie syna, jednocześnie godziła się na wyrządzenie dziecku tak dotkliwych przykrości i cierpień, mogących łącznie stanowić znamię znęcania. Zauważyć należy, iż w orzecznictwie sądowym obowiązuje taka wykładnia art. 207 § 1 k.k., która zakłada nasilenie się ponadprzeciętnych i agresywnych zachowań wobec ofiary. Oskarżona działała w swoim mniemaniu w interesie swoim, ale też dziecka. Można by rzec - walczyła jak „lwica”, z pełnym poparciem najbliższych, by uniemożliwić wykonanie sądowego orzeczenia, być może także, by maksymalnie przywiązać dziecko do siebie samej, a zniechęcić do drugiego rodzica. Nie ma jednak podstaw, by czyniąc powyższe co najmniej godziła się, iż dziecku dzieje się tak dotkliwa krzywda psychiczna, by mogła stanowić znamię znęcania.

Reasumując powyższe rozważania, Sąd odwoławczy podzielił stanowisko Sądu meriti w zakresie ostatecznej oceny przedmiotowego zdarzenia. Sąd Rejonowy słusznie ocenił, że w przedmiotowej sprawie na uznanie oskarżonej jako winnej inkryminowanego jej czynu z art. 207 § 1 k.k. nie pozwala zgromadzony materiał dowodowy. Dlatego też, jedynym dopuszczalnym w tym stanie rzeczy rozstrzygnięciem, było wydanie wyroku uniewinniającego, a w związku z tym, iż zarzut, o jakim mowa w art. 207 § 1 k.k., został opisany przez prokuratora jako pozostający w kumulacji z czynem, o jakim mowa w art. 211 k.k., zasadnym było tu wyeliminowanie z opisu przypisanego czynu i przyjętej kwalifikacji prawnej, zapisów związanych ze znęcaniem.

Wniesione apelacje (także obrońcy oskarżonej) skutkowały także zmianą wyroku w zakresie wymiaru kary za czyn, o jakim mowa w art. 211 k.k. W ocenie sądu odwoławczego wymiar kary 1 roku za ów czyn, nawet orzeczonej z warunkowym zawieszeniem jej wykonania na okres trzech, jawił się jako nazbyt surowy, o charakterze rażącej niewspółmierności w rozumieniu art. 438 pkt 4 k.p.k. Przestępstwo o jakim mowa w art. 211 k.k. jest zagrożone karą pozbawienia wolności do lat 3. Porównanie przewidzianego tu zagrożenia do innych czynów każe przyjąć, iż nie jest to przestępstwo o szczególnie wysokim stopniu społecznej szkodliwości. Uderza w opiekę prawną, a pośrednio w dobro dziecka. Na niekorzyść oskarżonej przemawia długi czasokres jego popełnienia. Łączna jednak ocena zachowania M. A. (1), o czym mowa powyżej, nie pozwalała uznać, by oskarżona umyślnie chciała wyrządzić własnemu dziecku krzywdę poprzez zatrzymywanie go i niewydawanie uprawnionemu opiekunowi. Jako matka, do oporu walczyła o faktyczne wychowywanie kilkuletniego syna. Dziś dziecko ma 10 lat, a biegły, który wypowiadał się w sprawie opiekuńczej III Nsm 163/15 nie stwierdził, by miało jakiekolwiek zaburzenia psychiczne. Wymiar kary za ów czyn w rozmiarze 1 roku, zważywszy na okoliczności sprawy i niekaralność M. A. (1) uznano za mocno wygórowany i „kłujący” w oczy. W tej sytuacji za zasadne uznano jego zmniejszenie do 6 miesięcy.

O kosztach procesu za postępowanie odwoławcze orzeczono w oparciu o przepisy przywołane w części dyspozytywnej rozstrzygnięcia.