Pełny tekst orzeczenia

sygn. akt IV Cz 177/14

POSTANOWIENIE

Dnia 11 marca 2014 r.

Sąd Okręgowy w Katowicach IV Wydział Cywilny Odwoławczy

w składzie następującym:

Przewodniczący – Sędzia SO Marta Szczocarz – Krysiak

po rozpoznaniu na posiedzeniu niejawnym w dniu 11 marca 2014 r. w K.

sprawy z powództwa Towarzystwa (...) w W.

przeciwko I. W.

o zapłatę

na skutek zażalenia powoda

od postanowienia Sądu Rejonowego Katowice – Zachód w Katowicach

z dnia 25 listopada 2013 r., sygn. akt I 2 C 2824/13

postanawia:

oddali ć zażalenie.

UZASADNIENIE

Zaskarżonym postanowieniem Sąd Rejonowy na podstawie na art. 505 37 § 1 zd. 2 k.p.c. umorzył postępowanie wskazując, że po przekazaniu sprawy sądowi właściwości ogólnej w sprawie zainicjowanej pozwem w elektronicznym postępowaniu upominawczym powód wezwany został do usunięcia braków formalnych pozwu i uzupełnienia pozwu m. in. przez złożenie pozwu i jego odpisu na urzędowym formularzu, złożenie pełnomocnictwa i dokumentów wykazujących umocowanie osób, które go udzieliły. Powód nie uzupełnił tych braków mimo skutecznego doręczenia mu wezwania, bowiem złożył pozew z odpisem i dalsze dokumenty z odpisami – jednak nie zostały one podpisane przez powoda lub jego pełnomocnika. Sąd powołał art. 126 § 1 k.p.c. oraz wskazał na poglądy doktryny i orzecznictwa co do podpisu, który winien nosić cechy indywidualne i powtarzalne, pozwalające odróżnić go od innych a zaznaczenie liter powinno umożliwić utożsamienie z nazwiskiem podpisującego. Podpis – własnoręczny, choć niekoniecznie czytelny musi obejmować co najmniej nazwisko, choćby w formie skróconej i nie chodzi o dowolną postać pisemnego znaku ręcznego. Tymczasem widniejący na złożonych dokumentach znak jest jedynie ewentualnie parafą a nie ma znaczenia, że został postawiony na imiennej pieczęci.

Przeciwko powyższemu postanowieniu zażalenie wniósł powód zarzucając naruszenia art. 505 37 § 1 k.p.c. przez bezzasadne umorzenie postępowania wskutek rzekomego braku podpisu pełnomocnika.

Skarżący wskazał, że podpis jego pełnomocnika jest urzędowo potwierdzonym, gdyż w takiej samej formie widnieje w jego dowodzie osobistym i nikt go do tej pory nie kwestionował. Podpis ten zaczyna się od litery (...) stanowiącej początek nazwiska i nie jest parafą. Zdaniem skarżącego klasycznie rozumiany podpis albo zawiera w sobie nazwisko, albo „zawijasy” na tyle fantazyjne, że ich zestawienie w formie podpisu jest łatwo rozpoznawalne co identyfikuje podpisującego. Z braku definicji podpisu przyjąć należy, że obejmuje on każdy rodzaj stale stosowanego przez daną osobę sposobu sygnowania dokumentów.

Wobec tego skarżący wniósł o uchylenie zaskarżonego postanowienia i kontynuowanie postępowania oraz zasądzenie kosztów postępowania zażaleniowego.

Sąd Okręgowy zważył, co następuje:

Zażalenie powoda nie jest uzasadnione.

Prawdą jest, że kodeks postępowania cywilnego nie zawiera definicji podpisu, tj. nie wskazuje, jakie wymaganie musi spełnić własnoręczny znak graficzny, aby uznać go za podpis (wskazania takiego brak również w kodeksie cywilnym, co ma znaczenie o tyle, że bezspornie podpis w rozumieniu przepisów procesowych należy rozumieć tak samo jak podpis w rozumieniu przepisów prawa cywilnego materialnego). Jednakże fakt, że ustawodawca nie przesądził tej kwestii, nie jest równoznaczny z dowolnością w tym względzie – niezbędnym jest poszukiwanie znaczenia pojęcia „podpis” i zagadnienie to było przedmiotem licznych wypowiedzi judykatury i doktryny.

W orzecznictwie Sądu Najwyższego począwszy od uchwały z 30 grudnia 1993 r. (III CZP 146/93, OSNC 1994, nr 5, poz. 94.) można mówić o utrwalonej linii orzeczniczej, zgodnie z którą podpis winien zasadniczo wyrażać co najmniej nazwisko, choć nie musi być w pełni czytelne ani w pełnym brzmieniu; podpis powinien jednak składać się z liter i umożliwiać identyfikację autora przez cechy indywidualne i powtarzalne. Późniejsze orzecznictwo wielokrotnie odwoływało się do powołanej uchwały (obok cytowanego także przez skarżącego postanowienia z 17 czerwca 2009 r., IV CSK 78/09 patrz również: wyrok z 8 maja 1997 r., II CKN 153/97, lex nr 55391; wyrok z 8 marca 2012 r., III CSK 209/11, LEX nr 1168545; wyrok z dnia 24 czerwca 2009 r., I CSK 447/08, LEX nr 584189). Zwrócić też należy uwagę, że u podstaw znacznie bardziej liberalnego poglądu, wcześniej wyrażonego w uzasadnieniu uchwały Sądu Najwyższego z 28 kwietnia 1973 r. (III CZP 78/72, OSNC 1973, nr 12, poz. 207) legło stanowisko przyjmujące, że tzw. favor testamenti ma wpływ również na wykładnię przepisów o formie testamentu, ten zaś argument oczywiście nie może mieć znaczenia w rozpatrywanym obecnie przypadku.

Także przegląd wypowiedzi doktryny (obszernie przedstawiony przez K. M. [w] Podpis zawarty w pozwie, Przegląd Sądowy 2008, Nr 5 s. 49-69) pozwala na wniosek, iż dominującym jest stanowisko aprobujące pogląd Sądu Najwyższego wyrażony w uchwale z 30 grudnia 1993 r. Wskazuje się zatem, że aczkolwiek podpis nie musi być całkiem wyraźny (odpowiadać zasadom kaligrafii) a nazwisko może być nieco skrócone (gdyż pomijanie niektórych liter, zwłaszcza samej końcówki nazwiska, jest w praktyce obrotu prawnego dość powszechne), to jednak podpis musi wyglądać tak, żeby każdy znający nazwisko wystawcy mógł je bez trudu odczytać. Podpis winien zatem obejmować co najmniej nazwisko i jednocześnie stwarzać możliwość jego odczytania każdemu, kto nazwisko to zna – zatem nie może być uznany za podpis daleko idący skrót nazwiska lub znak graficzny wykonany jego ręką (A. Szpunar [w:] Komentarz do prawa wekslowego i czekowego, Warszawa 2003, s. 60; A. Szpunar, Spór o podpis na testamencie własnoręcznym, NP 1980, nr 9, s. 12 i n.; M. Pazdan, [w:] K. Pietrzykowski, KC. Komentarz, Warszawa 2005, t. II, s. 961, podobnie Z. Radwański, Elektroniczna forma czynności prawnej, MoP 2001, nr 22, s. 1108, tenże, [w:] System Prawa Prywatnego, t. 2, Warszawa 2002, s. 125-126 oraz odnośnie czytelności podpisu A. Brzozowski, [w:] K. Pietrzykowski, KC. Komentarz, Warszawa 2005, t. I, s. 351, K. Górska, jw., s. 134-135). Pogląd taki prezentują także autorzy komentarzy kodeksu postępowania cywilnego wskazując, że własnoręczny podpis powinien nosić indywidualne cechy, utrudniające podrobienie, ale i powtarzalne, pozwalające odróżnić go od innych. Zaznaczenie liter powinno umożliwić utożsamienie z nazwiskiem podpisującego, nie wystarczy więc nieczytelna parafa, samo imię lub inicjały. Za konieczny uznaje się wymóg by podpis składał się z liter, a nie innych znaków i by pozwalały one na przyporządkowanie ich do nazwiska (K. Kołakowski, [w:] Piasecki, KPC. Komentarz do art. 1-505 14, wyd. 4, Warszawa 2006, s. 510-511; M. Jędrzejewska [w:] Kodeks postępowania cywilnego. Komentarz. Część pierwsza, Postępowanie rozpoznawcze, Część druga, Postępowanie zabezpieczające, red. T. Ereciński, t. 1, Warszawa 2006, s. 329).

Na podstawie wypowiedzi doktryny i orzecznictwa można wskazać pewne minimalne wymogi podpisu: ma to być co najmniej nazwisko, choć nie musi być w pełnym brzmieniu i dopuszcza się używanie skrótu, który nawet nie musi być w całości czytelny. Powinien się jednak składać z możliwych do stwierdzenia liter, umożliwiających identyfikację podpisującego, a także pozwalając na porównanie i ustalenie przez powtarzalność, że ma postać zwykle używaną, nawet gdy jest mało czytelny; chodzi więc o cechy indywidualne i powtarzalne. Istotne jest to, by napisany znak ręczny, przy całej tolerancji, co do kształtu własnoręcznego podpisu, stwarzał w stosunku do osób trzecich pewność, że podpisujący chciał podpisać się pełnym swoim nazwiskiem. Wymóg, by podpis zawierał litery wydaje się przy tym oczywisty i bezwzględny – akceptuje to także skarżący co wynika z uzasadnienia zażalenia. Tymczasem znak, jakim opatrzone zostały pozew, pełnomocnictwo oraz dalsze dokumenty nie zawiera – wbrew twierdzeniom skarżącego - żadnych dających się rozpoznać liter mogących być skojarzonymi chociażby z inicjałami, czy elementami nazwiska pełnomocnika występującego imieniem powoda. W najmniejszym nawet stopniu nie pozwala na odczytanie nazwiska wystawcy. Jest to w rzeczywistości abstrakcyjny zygzak, a fakt, że cechuje go indywidualność i powtarzalność nie jest wystarczający dla uznania go za podpis. Także to, że owe znaki graficzne umieszczone zostały na dokumentach wraz z odciskami imiennej pieczątki pełnomocnika powoda nie może sanować niespełnienia przedstawionych wyżej wymogów: podpis musi być bowiem własnoręczny, żadne zatem elementy niepochodzące z ręki człowieka (odbite mechanicznie, nadrukowane itp.) nie mogą go ani zastępować ani uzupełniać. Nie podziela w związku z tym Sąd Okręgowy stanowiska skarżącego, że „podpis obejmuje każdy rodzaj stosowanego przez daną osobę sposobu sygnowania dokumentów (…)” bowiem nawet jeżeli „ktoś ustawicznie stawia kółka, falbanki, kreski, czy inne znaki graficzne niebędące literami, to nawet w przypadku odbicia pieczęci z pełnym imieniem i nazwiskiem, czy wydrukiem komputerowym obok tych znaków po prostu nie podpisuje dokumentu. Bez znaczenia jest to, ile razy się nie podpisał, bo nie decyduje to, że takie znaki z powodu częstotliwości ich dokonywania w pewnym momencie staną się podpisem” (K. Markiewicz, jw.).

Z powyższego wynika też, iż to sam podpis musi wskazywać jednoznacznie na osobę, która go złożyła. Organ procesowy musi mieć zatem możliwość dokonania takiej identyfikacji bez konieczności wcześniejszego ustalania np. przeprowadzając dowód z opinii biegłego grafologa czy pytając stronę, kto dokonał czynności.

Mając na uwadze powyższe, Sąd Okręgowy orzekając na podstawie art. 385 k.p.c. w zw. z art. 397 § 2 k.p.c. oddalił zażalenie powoda jako bezzasadne.