POSTANOWIENIE Z DNIA 11 GRUDNIA 2006 R.
V KK 131/06
Użycie w przepisie art. 167 § 1 ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. – Pra-
wo o ustroju sądów powszechnych (Dz. U. Nr 98, poz. 1070 ze zm.) sfor-
mułowania w trybie dokonanym i czasie przeszłym („nie pozwalały”) ozna-
cza, że przy ocenie dopuszczalności podjęcia decyzji o wyznaczeniu ławni-
ka do rozpoznania sprawy uwzględniać należy stan prawny, pod rządami
którego określona osoba nabyła ten status, to jest stan prawny z daty jej
wyboru na ławnika, nawet wówczas, gdy w świetle przepisów ustawy
obecnie obowiązującej dokonanie takiego wyboru nie byłoby już możliwe.
Przewodniczący: sędzia SN S. Zabłocki (sprawozdawca).
Sędziowie SN: K. Cesarz, P. Kalinowski, D. Rysińska,
M. Pietruszyński.
Prokurator Prokuratury Krajowej: K. Parchimowicz.
Sąd Najwyższy orzekając w sprawie Jacka J., skazanego z art. 148 §
1 k.k., po rozpoznaniu w Izbie Karnej na rozprawie w dniu 11 grudnia 2006
r., kasacji wniesionej przez obrońcę skazanego od wyroku Sądu Apelacyj-
nego w W. z dnia 23 listopada 2005 r., utrzymującego w mocy wyrok Sądu
Okręgowego w O. z dnia 7 kwietnia 2005 r.,
1) oddalił kasację; (...)
2
Z u z a s a d n i e n i a :
Aktem oskarżenia z dnia 15 lutego 2002 r. Prokurator Prokuratury
Okręgowej w O. zarzucił Jackowi J. oraz Markowi J., że:
I. w dniu 22 września 2000 r. w Bosenhof, Republika Federalna Nie-
miec o godzinie 5.45 działając wspólnie i w porozumieniu na polecenie Ru-
pertusa S. oraz w zamiarze pozbawienia życia Ulrike S., przez jednokrotne
uderzenie w lewą część czoła i dwukrotne w tył głowy bliżej nieustalonym
narzędziem oraz przecięcie gardła bliżej nieustalonym narzędziem o ce-
chach broni białej, najprawdopodobniej nożem z zakończeniem tnącym,
spowodował uszkodzenie ciała zazwyczaj zagrażające życiu i zdrowiu
ludzkiemu w postaci rozległej rany ciętej szyi, aż do kręgosłupa szyjnego z
przecięciem obu odgałęzień tętnicy lewej i zranienia krtani, w następstwie
czego nastąpił silny krwotok do układu oddechowego i uduszenie na sku-
tek wykrwawienia się to jest popełnienie przestępstwa z art. 148 § 1 k.k.
II. w dniu 22 września 2000 r. w Bosenhof, Republika Federalna
Niemiec o godzinie 5.55 działając wspólnie i w porozumieniu na polecenie
Rupertusa S. oraz w zamiarze pozbawienia życia Ursuli L., przez jedno-
krotne uderzenie w tył głowy bliżej nieustalonym narzędziem oraz przecię-
cie gardła bliżej nieustalonym narzędziem o cechach broni białej, najpraw-
dopodobniej nożem z zakończeniem tnącym, spowodował uszkodzenie
ciała zazwyczaj zagrażające życiu i zdrowiu ludzkiemu w postaci rozległej
rany ciętej szyi, aż do kręgosłupa szyjnego z przecięciem obu tętnic szyj-
nych i zranienia krtani, w następstwie czego nastąpił silny krwotok do ukła-
du oddechowego i uduszenie na skutek wykrwawienia się to jest popeł-
nienie przestępstwa z art. 148 § 1 k.k.
III. w dniu 22 września 2000 r. w Bosenhof, Republika Federalna
Niemiec o godzinie 6.00 działając wspólnie i w porozumieniu na polecenie
Rupertusa S. oraz w zamiarze pozbawienia życia Karin L., przez jedno-
3
krotne uderzenie w skroń bliżej nieustalonym narzędziem oraz przecięcie
gardła bliżej nieustalonym narzędziem o cechach broni białej, najprawdo-
podobniej nożem z zakończeniem tnącym, spowodował uszkodzenia ciała
zazwyczaj zagrażające życiu i zdrowiu ludzkiemu w postaci rozległej rany
ciętej szyi, aż do kręgosłupa szyjnego z przecięciem tętnicy szyjnej i głów-
nej żyły szyjnej i zranienia krtani, w następstwie czego nastąpił silny krwo-
tok do układu oddechowego i uduszenie na skutek wykrwawienia się to
jest popełnienie przestępstwa z art. 148 § 1 k.k.
Wyrokiem z dnia 7 kwietnia 2005 r., Sąd Okręgowy w O. uznał
oskarżonego Jacka J. za winnego tego, że:
1. w dniu 22 września 2000 r. w Bosenhof, Republika Federalna
Niemiec, działając wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami, z zamia-
rem bezpośrednim pozbawił życia Ursulę L., przez zadawanie ciosów na-
rzędziem tępym, tępokrawędzistym i spowodowanie obrażeń w postaci ran
tłuczonych, rąbanych na głowie i w okolicy oczodołowej, uszkodzenie kości
czaszki oraz przez poderżnięcie gardła, aż do kręgosłupa szyjnego i prze-
cięcie naczyń tętnic szyjnych przy użyciu narzędzia ostrego, jednosieczne-
go o żłobkowanym ostrzu, co doprowadziło do masywnego krwotoku i do
śmierci Ursuli L. na skutek zachłyśnięcia krwią – to jest popełnienia prze-
stępstwa określonego w art. 148 § 1 k.k., i za to na podstawie powołanego
przepisu wymierzył mu karę dożywotniego pozbawienia wolności;
2. w dniu 22 września 2000 r. w Bosenhof, Republika Federalna
Niemiec, działając wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami, z zamia-
rem bezpośrednim pozbawił życia Ulrikę S., przez zadawanie ciosów na-
rzędziem tępym, tępokrawędzistym i spowodowanie obrażeń w postaci ran
tłuczonych, rąbanych na głowie, w okolicy oka lewego i czoła, uszkodzeń
mózgu i kości czaszki oraz poprzez poderżnięcie gardła, aż do kręgosłupa
szyjnego i przecięcie naczyń tętnic szyjnych, przy użyciu narzędzia ostre-
go, jednosiecznego o żłobkowanym ostrzu, co doprowadziło do masywne-
4
go krwotoku i do śmierci Ulriki S. na skutek zachłyśnięcia krwią – to jest
popełnienia przestępstwa określonego w art. 148 § 1 k.k., i za to na pod-
stawie powołanego przepisu wymierzył mu karę dożywotniego pozbawienia
wolności;
3. w dniu 22 września 2000 r. w Bosenhof, Republika Federalna
Niemiec, działając wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami, z zamia-
rem bezpośrednim pozbawił życia Karin L., przez zadawanie ciosów na-
rzędziem tępym, tępokrawędzistym i spowodowanie obrażeń w postaci ran
tłuczonych, rąbanych na głowie, złamanie kości czaszki oraz poprzez po-
derżnięcie gardła, aż do kręgosłupa szyjnego i przecięcie naczyń tętni-
czych i żylnych szyi, przy użyciu narzędzia ostrego, jednosiecznego o żłob-
kowanym ostrzu, co doprowadziło do masywnego krwotoku i do śmierci
Karin L. na skutek zachłyśnięcia krwią – to jest popełnienia przestępstwa
określonego w art. 148 § 1 k.k., i za to na podstawie powołanego przepisu
wymierzył mu karę dożywotniego pozbawienia wolności.
Jako karę łączną Sąd Okręgowy w O. wymierzył Jackowi J. karę do-
żywotniego pozbawienia wolności.
Natomiast drugiego z oskarżonych, to jest Marka J., Sąd Okręgowy w
O. uznał za winnego tego, że działając w okresie od dnia 21 do dnia 22
września 2000 r., przez zapewnienie udzielenia pomocy bratu Jackowi J.,
w celu uniknięcia przez niego odpowiedzialności karnej, a w szczególności
dostarczenia tzw. alibi, ułatwił mu dokonanie w dniu 22 września 2000 r. w
Bosenhof, Republika Federalna Niemiec, zbrodni zabójstw Ursuli L., Ulriki
S. oraz Karin L. – to jest popełnienia przestępstwa z art. 18 § 3 k.k. w
związku z art. 148 § 1 k.k., i za to na podstawie art. 148 § 1 k.k. w związku
z art. 19 § 1 k.k. wymierzył mu karę 8 lat pozbawienia wolności.
Wyrok Sądu Okręgowego w O. z dnia 7 kwietnia 2005 r. został za-
skarżony apelacjami: Prokuratora Prokuratury Okręgowej w O., na nieko-
5
rzyść oskarżonego Marka J., w części dotyczącej rozstrzygnięcia o karze
oraz obrońców obu oskarżonych, w całości na ich korzyść.
Po rozpoznaniu wskazanych wyżej środków odwoławczych, Sąd
Apelacyjny w W., wyrokiem z dnia 23 listopada 2005 r., utrzymał w mocy
zaskarżony wyrok w części dotyczącej oskarżonego Jacka J. oraz uchylił
rozstrzygnięcie w części dotyczącej oskarżonego Marka J. i w tym zakresie
przekazał sprawę do ponownego rozpoznania Sądowi Okręgowemu w O.
Kasację od wyroku Sądu Apelacyjnego w W. wniósł obrońca z urzę-
du skazanego Jacka J., zarzucając prawomocnemu rozstrzygnięciu sądu
odwoławczego:
1) naruszenie prawa procesowego, stanowiące bezwzględną przy-
czynę odwoławczą określoną w art. 439 § 1 pkt 2 k.p.k., albowiem skład
Sądu Okręgowego nie był należycie obsadzony – zasiadał bowiem w jego
składzie ławnik Joachim F., który w chwili wyznaczenia na tę funkcję miał
przeszło 75 lat, albowiem urodził się w dniu 17 sierpnia 1925 r., czym naru-
szono art. 158 § 1 pkt 5 ustawy z dnia 21 stycznia 2001 r. – Prawo o ustro-
ju sądów powszechnych (Dz. U. Nr 98, poz. 1070 ze zm.);
2) naruszenie prawa procesowego, a to art. 92 i 410 k.p.k., mające
wpływ na treść wydanego w sprawie wyroku, polegające na przyjęciu, że
oskarżony dopuścił się zbrodni zabójstwa, pomimo, iż całokształt materiału
dowodowego nie został uwzględniony przez Sądy wyrokujące w sprawie, a
w szczególności przez pominięcie ustaleń dotyczących opinii biegłego U.,
biegłych Ś. i K., oraz szeregu czynności z oględzin miejsca zbrodni doko-
nanych przez Krajowy Urząd Kryminalny Nadrenia – Palatynat;
3) naruszenie prawa procesowego, a to art. 2 § 2 k.p.k., albowiem
podstawę rozstrzygnięcia w przypadku zarzutu I aktu oskarżenia powinny
stanowić prawdziwe ustalenia faktyczne, a nie domniemania i wątpliwej
wartości dowody poszlakowe zgromadzone w sprawie;
6
4) naruszenie prawa procesowego, a to art. 424 § 1 pkt 1 k.p.k., al-
bowiem Sąd pierwszej, jak i drugiej instancji w żadnej mierze nie odniósł
się do wyjaśnień oskarżonego złożonych co do jego alibi określonego na
dzień dokonania zbrodni;
5) naruszenie prawa procesowego, a to art. 435 k.p.k., przez fakt, że
Sąd Apelacyjny, jako Sąd odwoławczy nie uchylił zaskarżonego wyroku
Sądu Okręgowego do ponownego rozpoznania, pomimo iż te same wzglę-
dy przemawiają za takowym uchyleniem, także do brata oskarżonego Mar-
ka J., co do okoliczności zmierzających do ustalenia sprawców zbrodni
oraz ewentualnego udziału obu braci w jej popełnieniu i podziału ról w po-
pełnieniu przestępstwa;
6) obrazę przepisów prawa procesowego, a to art. 4 i 7 k.p.k., albo-
wiem Sąd pierwszej, jak i drugiej instancji oceniając swobodnie zgroma-
dzony w sprawie materiał dowodowy uwzględnił jedynie okoliczności na
niekorzyść oskarżonego, nie uwzględniając zasad prawidłowego rozumo-
wania, wiedzy i doświadczenia życiowego, naruszył te przepisy postępo-
wania karnego, co miało jednoznaczny wpływ na treść wydanego w spra-
wie wyroku;
7) obrazę przepisów prawa procesowego, a to art. 5 § 2 k.p.k., albo-
wiem Sąd wyrokując w sprawie, rozstrzygnął nie dające się usunąć wątpli-
wości na niekorzyść oskarżonego, co niewątpliwie wpłynęło na treść wyda-
nego w sprawie wyroku, a to przez przyjęcie szeregu ustaleń, które nie zo-
stały poparte żadnymi konkretnymi dowodami, a które to stanowią jedynie
zbiór nieuprawnionych domniemań Sądu wyrokującego w sprawie.
W konsekwencji autor skargi kasacyjnej wniósł o:
uchylenie w całości powyższego wyroku i przekazanie sprawy do
ponownego rozpoznania Sądowi pierwszej instancji (już w tym miejscu za-
sygnalizować należy, że był to wniosek sformułowany nieprawidłowo pod
względem prawnym, albowiem przekazanie sprawy do ponownego rozpo-
7
znania Sądowi pierwszej instancji wymagałoby uprzedniego uchylenia
przez Sąd kasacyjny nie tylko wyroku Sądu odwoławczego, ale także i wy-
roku Sądu a quo) (...).
W pisemnej odpowiedzi na kasację obrońcy Jacka J. Prokurator Pro-
kuratury Apelacyjnej w W. wniósł o oddalenie skargi jako oczywiście bez-
zasadnej. (...)
Prokurator Prokuratury Krajowej wniósł o oddalenie skargi kasacyj-
nej.
Rozpoznając niniejszą kasację Sąd Najwyższy zważył, co następuje.
Całkowicie chybiony jest zarzut kasacji, oznaczony wyżej jako pkt 1.,
dotyczący rzekomego wystąpienia w trakcie procedowania przed sądem
pierwszej instancji jednej z tzw. bezwzględnych przyczyn odwoławczych, a
mianowicie tej, o której mowa jest w art. 439 § 1 pkt 2 k.p.k., w części doty-
czącej nienależytej obsady sądu. Wypada w tym miejscu przypomnieć, że
w ocenie autora kasacji do obrazy tego przepisu miało dojść poprzez fakt
zasiadania w składzie sądu a quo ławnika Joachima F., który „w chwili wy-
znaczenia na tę funkcję miał przeszło 75 lat”, w wyniku czego zdaniem
skarżącego „naruszono art. 158 § 1 pkt 5 ustawy prawo o ustroju po-
wszechnym”.
Przechodząc do merytorycznej oceny tego zarzutu, Sąd Najwyższy w
pierwszej kolejności odwołuje się do trafnych wywodów, zamieszczonych w
pisemnej odpowiedzi na skargę, sporządzonej przez Prokuratora Apelacyj-
nego w W. Słusznie bowiem wywiódł on, że o naruszeniu art. 439 § 1 pkt 2
k.p.k. nie może być w niniejszej sprawie mowy, albowiem w chwili wyboru
(podkreślenie – SN) Joachima F. na trzyletnią kadencję ławnika (to jest w
dniu 14 grudnia 2000 r.), kwestię tę normowały przepisy ustawy z dnia 20
czerwca 1985 r. – Prawo o ustroju sądów powszechnych, które – określa-
jąc wymogi stawiane kandydatom (w art. 132 § 1) – nie przewidywały w
ogóle górnej granicy wieku. Unormowanie dotyczące ograniczeń wieko-
8
wych pojawiło się dopiero w art. 158 § 1 pkt 5 ustawy z dnia z dnia 27 lipca
2001 r. – Prawo o ustroju sądów powszechnych (Dz. U. Nr 98, poz.1070 ze
zm.), a więc w już trakcie kadencji Joachima F., po zakończeniu której jego
udział w toczącym się od 2002 r. postępowaniu karnym nadal znajdował
oparcie w treści art. 165 § 2 wskazanej ostatnio ustawy. Zgodnie z tym
ostatnim przepisem po upływie kadencji ławnik może bowiem nadal brać
udział w rozpoznawaniu sprawy rozpoczętej wcześniej z jego udziałem, aż
do czasu jej zakończenia.
Autor skargi kasacyjnej odwołał się więc do chwili „wyznaczenia” Jo-
achima F. do pełnienia funkcji ławnika w niniejszej sprawie, jednocześnie
wskazując jako rzekomo naruszony przepis, który nawiązuje do zupełnie
innej chwili, a mianowicie do momentu „wyboru” na tę funkcję.
Z urzędu Sąd Najwyższy zauważa, że z omawianą problematyką
wiąże się ściśle - nie dostrzeżone ani przez autora skargi kasacyjnej, ani
przez autora odpowiedzi na nią – zagadnienie dotyczące unormowania z
art. 167 § 1 ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. – Prawo o ustroju sądów po-
wszechnych. Zgodnie z treścią tego przepisu „w czasie trwania kadencji nie
powołuje się ławnika do pełnienia obowiązków w razie ujawnienia okolicz-
ności, które nie pozwalały na jego wybór (…)”. Bez wątpienia, przepis ten
dotyczy wyznaczenia konkretnego ławnika do składu sądu, który ma roz-
poznać określoną sprawę, co jest niczym innym jak pełnieniem przez niego
obowiązków. Decyzja ta co równie oczywiste przybiera formę zarzą-
dzenia Prezesa sądu (przewodniczącego wydziału, upoważnionego sę-
dziego) o wyznaczeniu rozprawy głównej, z imiennym wskazaniem człon-
ków składu sądu. Uprawniona osoba musi zatem – zgodnie z treścią art.
167 § 1 u.s.p. stwierdzić, czy w odniesieniu do osoby wyznaczanego do
składu sądu ławnika nie istnieją okoliczności (w tym o charakterze praw-
nym), które „nie pozwalały” na jego wybór. Wobec powyższego należało
rozważyć, czy wskazane „okoliczności”, należy odnosić do stanu prawne-
9
go, obowiązującego w chwili wyboru na funkcję ławnika, czy też istniejące-
go w innym momencie, a mianowicie w dacie podejmowania decyzji o wy-
znaczeniu ławnika do rozpoznawania sprawy. Zdaniem Sądu Najwyższe-
go, wobec jednoznacznego sformułowania przepisu („okoliczności, które
nie pozwalały podkreślenie SN – na jego wybór”) nie może być wątpliwo-
ści, że chodzi tu o takie okoliczności prawne, które występowały ex tunc, a
więc w chwili dokonywania wyboru danej osoby na ławnika, nie zaś takie,
które – wobec zmiany stanu prawnego – zaistniały później (ex nunc). In-
nymi słowy, użycie w przepisie art. 167 § 1 ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. –
Prawo o ustroju sądów powszechnych (Dz. U. Nr 98, poz. 1070 ze zm.)
sformułowania w trybie dokonanym i czasie przeszłym („nie pozwalały”)
oznacza, że przy ocenie dopuszczalności podjęcia decyzji o wyznaczeniu
ławnika do rozpoznania sprawy uwzględniać należy stan prawny, pod rzą-
dami którego określona osoba nabyła ten status, to jest stan prawny z daty
jej wyboru na ławnika, nawet wówczas, gdy w świetle przepisów ustawy
obecnie obowiązującej dokonanie takiego wyboru nie byłoby już możliwe.
Wywód powyższy należy w całości odnieść do realiów niniejszej
sprawy, na gruncie której nie może być zatem mowy o naruszeniu art. 439
§ 1 pkt 2 k.p.k. w zw. 167 § 1 u.s.p., albowiem ławnik Joachim F. został
wybrany na tę funkcję – jak wyżej wskazano – pod rządami ustawy nie
przewidującej żadnych ograniczeń, co do górnej granicy wieku, zaś wpro-
wadzone w późniejszym czasie rygory nie miały do niego zastosowania.
Przed przejściem do omówienia pozostałych zarzutów skargi kasa-
cyjnej uczynić należy, w związku z treścią zarzutów zawartych w jej punk-
tach 2 – 4 oraz 6 – 7, uwagę o charakterze bardziej ogólnym. Wszystkie te
zarzuty, z uwagi na ich charakter, w istocie kierowane są nie przeciwko
orzeczeniu Sądu odwoławczego, ale przeciwko orzeczeniu Sądu pierwszej
instancji. Co więcej, w obszernych partiach treść skargi kasacyjnej stoi w
sprzeczności z samą istotą postępowania kasacyjnego także i z tego po-
10
wodu, że autor tej skargi powielił jedynie zarzuty, które wysunięte zostały
już uprzednio przez obrońcę Jacka J. w skardze apelacyjnej. Do zarzutów
tych Sąd Apelacyjny w W. ustosunkował się w sposób co prawda lakonicz-
ny, ale spełniający wymogi art. 457 § 3 k.p.k., do której to okoliczności wy-
padnie jeszcze powrócić w dalszej części niniejszego uzasadnienia. W tej
sytuacji, ponowne wysuwanie zarzutu rzekomego naruszenia art. 4 i 7
k.p.k. (pkt 6 kasacji), art. 410 (pkt 2 kasacji) i art. 424 § 1 pkt 1 k.p.k. (pkt 4
kasacji), wobec sformułowania takich samych zarzutów w punkcie pierw-
szym skargi apelacyjnej, bezspornego faktu, iż sąd odwoławczy nie prze-
prowadzał we własnym zakresie żadnego uzupełniającego postępowania
dowodowego i bez zgłoszenia w kasacji zarzutu obrazy art. 457 § 3 k.p.k.,
w kontekście treści art. 519 k.p.k. zgodnie z którym to przepisem kasację
wnosi się od prawomocnego wyroku sądu odwoławczego (podkreślenie –
SN) stanowi oczywiste nieporozumienie. Zatem po raz kolejny, Sąd Naj-
wyższy zmuszony jest przypomnieć, że nadzwyczajny środek zaskarżenia,
jakim jest kasacja, może być wnoszony jedynie od prawomocnych wyroków
sądów odwoławczych kończących postępowanie, nie mogą zaś być w tej
drodze kwestionowane wyroki pierwszoinstancyjne. Wypada odwołać się w
tej materii do konsekwentnego stanowiska najwyższej instancji sądowej, że
zarzuty podniesione pod adresem orzeczenia sądu pierwszej instancji pod-
legają rozważeniu przez sąd kasacyjny tylko w takim zakresie, w jakim jest
to nieodzowne dla należytego rozpoznania zarzutów stawianych zaskarżo-
nemu w tym nadzwyczajnym trybie orzeczeniu sądu odwoławczego. Nie
można ich więc rozpatrywać w oderwaniu od zarzutów stawianych orze-
czeniu sądu odwoławczego, nie jest bowiem funkcją kontroli kasacyjnej
ponowne – „dublujące” kontrolę apelacyjną – rozpoznawanie zarzutów
stawianych przez skarżącego orzeczeniu sądu pierwszej instancji. Kontro-
lowanie zaś ich zasadności ma znaczenie wyłącznie jako racja ewentual-
nego stwierdzenia zasadności i uwzględnienia zarzutów odniesionych do
11
orzeczenia sądu odwoławczego. Jedynie to ostatnie może bowiem zostać
zaskarżone kasacją (por. precedensowy wyrok Sądu Najwyższego z dnia
28 listopada 1996 r., III KKN 148/96, OSNKW 1997, z. 1-2, poz. 12, a w
ślad za nim cały szereg dalszych judykatów, powszechnie aprobowanych w
piśmiennictwie, w tym we wszystkich ogólnie dostępnych komentarzach do
Kodeksu postępowania karnego).
Dalsze uwagi o charakterze szczegółowym wypada zatem rozpocząć
od omówienia zarzutu z pkt. 5 skargi kasacyjnej, albowiem jest to jedyny
zarzut odnoszący się wprost do orzeczenia Sądu odwoławczego. Zarzut
ten jest jednakże w sposób wręcz oczywisty bezzasadny i zdaje się świad-
czyć o tym, że autor kasacji nie rozumie samej konstrukcji przepisu art. 435
k.p.k. Przepis ten, co wynika wprost z jego brzmienia, może mieć bowiem
zastosowanie jedynie w sytuacji, gdy zaistnieje potrzeba orzekania poza
podmiotowymi granicami zaskarżenia. Co do zasady, idzie więc o sytuacje,
gdy zachodzi potrzeba zagwarantowania wewnętrznej sprawiedliwości
orzeczenia, zaś brak jest skutecznie wniesionego środka odwoławczego
odnoszącego się do jednego ze współoskarżonych. Innymi słowy rzecz uj-
mując, orzekanie poza podmiotowymi granicami zaskarżenia na podstawie
przepisu powołanego przez obrońcę Jacka J. następować może w stosun-
ku do tych części orzeczenia pierwszoinstancyjnego, które na skutek ich
niezaskarżenia uzyskały cechę prawomocności (por. P. Hofmański, E. Sa-
dzik, K. Zgryzek: Kodeks postępowania karnego. Komentarz, Warszawa
2004, t. II, s. 590 i wskazana tam dalsza literatura przedmiotu). W sprawie
niniejszej taka sytuacja procesowa w ogóle nie miała miejsca, albowiem
orzeczenie Sądu pierwszej instancji zostało zaskarżone w całości (podkre-
ślenie – SN) nie tylko na korzyść współoskarżonego Marka J., ale także i
na korzyść Jacka J. Tak więc, w odniesieniu do osoby Jacka J. wyrok Sądu
Okręgowego w O. nie posiadał w jakimkolwiek zakresie cechy prawomoc-
ności. Aby ukazać miarę niezrozumienia przez obrońcę istoty instytucji
12
przewidzianej w art. 435 k.p.k. warto nadto przypomnieć, że wyrok Sądu
pierwszej instancji został w niniejszej sprawie zaskarżony w odniesieniu do
obu oskarżonych w tych samych granicach i na podstawie tych samych za-
rzutów (podkreślenie – SN). Tak więc, przy rozpoznawaniu skarg apelacyj-
nych w odniesieniu do obu braci J., Sąd Apelacyjny w W. zobligowany był
do rozpoznania ich w tych samych granicach i pod kątem tych samych za-
rzutów. Zatem twierdzenie nie tylko o potrzebie, ale i o możliwości sięgania
przez Sąd odwoławczy po instytucję określoną w art. 435 k.p.k., a w kon-
sekwencji i o możliwości naruszenia przez ten Sąd tego właśnie przepisu,
jest oczywiście bezzasadne. Gdyby bowiem istotnie za uchyleniem wyroku
na rzecz także i Jacka J. przemawiały „te same względy”, które zadecydo-
wały o takiej decyzji podjętej wobec Marka J., niepotrzebne byłoby sięganie
do konstrukcji przepisu art. 435 k.p.k., albowiem podjęcie takiego rozstrzy-
gnięcia możliwe było w granicach skargi i na podstawie zarzutów apelacji
wniesionej na korzyść Jacka J. Konfiguracja materiału dowodowego, który
został zgromadzony przeciwko oskarżonemu Markowi J., jest po prostu in-
na od tej, jaką należy uwzględnić przy rozpoznawaniu sytuacji procesowej
drugiego z braci, to jest objętego niniejszą skargą kasacyjną Jacka J. Sąd
Apelacyjny dał temu wyraz omawiając z jednej strony zarzuty skargi apela-
cyjnej w aspekcie osoby Jacka J. , z drugiej zaś strony w odniesieniu do
osoby Marka J.
Zarzutowi z pkt. 3 kasacji, w którym wskazano jako naruszony prze-
pis art. 2 § 2 k.p.k., oraz zarzutowi z pkt 6 w tej części, w której wskazano
jako naruszony przepis art. 4 k.p.k., poświęcić należy jedno tylko zdanie
komentarza. Doceniając wagę dyrektyw określonych w art. 2 § 2 k.p.k. i w
art. 4 k.p.k., po raz kolejny wskazać trzeba, że w orzecznictwie Sądu Naj-
wyższego konsekwentnie prezentowany jest pogląd, iż zarzut obrazy pra-
wa procesowego powinien opierać się na naruszeniu norm tworzących
konkretne nakazy lub zakazy, a nie norm o charakterze ogólnym, taki zaś
13
charakter mają właśnie art. 2 § 2 k.p.k. i art. 4 k.p.k. (tak już na gruncie Ko-
deksu postępowania karnego z 1969 r. Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 25
stycznia 1971 r., IV KR 247/70, OSNKW 1971, z. 7-8, poz. 117, zaś na
gruncie nowego Kodeksu postępowania karnego Sąd Apelacyjny w Krako-
wie w wyroku z dnia 24 września 1998 r., II Aka 162/98, KZS 1998, z. 10,
poz. 30; Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 8 października 1998 r., III KKN
282/97, OSPriPr 1999, z. 2, poz. 5; Sąd Apelacyjny w Łodzi w wyroku z
dnia 7 lutego 2001 r., II Aka 269/00, OSPriPr 2002, z. 10, poz. 18; Sąd
Najwyższy w: postanowieniu z dnia 16 marca 2001 r., V KKN 19/99, LEX nr
51668 ; tezie 1 wyroku z dnia 29 marca 2001 r., II KKN 298/98, LEX nr
51382, postanowieniu z dnia 21 grudnia 2001 r., III KKN 443/98, LEX nr
52010, w tezie 1 postanowienia z dnia 13 maja 2002 r., V KKN 90/01, LEX
nr 53913). Dodać jedynie trzeba, że zapatrywanie to znajduje powszechną
aprobatę w piśmiennictwie prawniczym i we wszystkich komentarzach.
Tym samym stopniem bezzasadności cechuje się zarzut rzekomego
naruszenia przepisów art. 92 i 410 k.p.k., mającego polegać na przyjęciu,
że oskarżony dopuścił się zbrodni zabójstwa, pomimo tego, iż całokształt
materiału dowodowego nie został uwzględniony przez Sądy wyrokujące w
sprawie. Autor kasacji uzasadniając ten zarzut twierdzi, że do naruszenia
wskazanych przepisów miało dojść „…w szczególności poprzez pominięcie
ustaleń dotyczących opinii biegłego U., biegłych Ś. i K., oraz szeregu czyn-
ności z oględzin miejsca zbrodni dokonanych przez Krajowy Urząd Krymi-
nalny Nadrenia – Palatynat”. Jeśli uwzględni się jednak uzasadnienie skar-
gi dojść należy do jednoznacznego wniosku, że jej autor bądź to nieświa-
domie, bądź instrumentalnie, nie rozróżnia dwóch kwestii – pominięcia
określonych ustaleń od odmiennej ich interpretacji lub też odmiennej oceny
ich wagi dla rozstrzygnięcia sprawy. W niektórych swych stwierdzeniach
autor skargi jest zaś, niestety, wręcz nierzetelny. Nawiązując do szczegó-
łów, do których odwołuje się obrońca (większość z nich została już zresztą
14
poddana prawidłowej ocenie przez Sąd Apelacyjny), stwierdzić należy, co
następuje.
Żadnego znaczenia, wbrew twierdzeniom obrony, nie ma fakt, że
biegły prof. Reinhard U., który dokonywał oględzin zwłok ofiar przestęp-
stwa, nie odnotował w pobliżu zwłok Urszuli L. kartonowej osłony ostrza
noża, na której ujawniono odciski palców skazanego Jacka J. Po pierwsze,
nie jest prawdą, że orzekające Sądy ustalenie to pominęły. Po drugie, cał-
kowicie zasadnie zwróciły one uwagę na to, że biegły prof. U. jest medy-
kiem sądowym, a zatem koncentrował swą uwagę na śladach medycznych,
nie zaś kryminalistycznych, a więc nawet gdyby technicy policyjni nie za-
bezpieczyli do momentu jego przybycia tego śladu kryminalistycznego,
mógł nie zwrócić nań uwagi (wynika to wprost z depozycji tego biegłego:
„Takimi przedmiotami nie zajmowałem się na miejscu zdarzenia” i „Zajmo-
wałem się zwłokami i śladami pochodzenia biologicznego”). Po trzecie, w
związku ze specjalnością tego biegłego, równie prawdopodobne jest to, że
technicy policyjni po wcześniejszym dostrzeżeniu śladu daktyloskopijne-
go ten kartonik-osłonę zabezpieczyli, w celu przekazania go do badań
właściwemu specjaliście (biegły stwierdził wyraźnie: „Przede mną była eki-
pa policji, która się tym zajmowała”). Ekspertyzę daktyloskopijną wykony-
wał wszak całkiem inny biegły. Nadużyciem ze strony obrońcy jest zaś
eksponowanie faktu, że biegły prof. U. „wykluczył, iżby ten kartonik mógł
stanowić okładkę na narzędzie zbrodni”, zaś „w podobnym duchu wypo-
wiedział się biegły dr Jerzy K.” Tego rodzaju stwierdzenia zawierają bo-
wiem sugestię, jakoby sądy poczyniły w tej mierze odmienne ustalenia fak-
tyczne. Tymczasem już Sąd Okręgowy prawidłowo ustalił, że „pozostawio-
ny kartonik to niekoniecznie okładka na narzędzie użyte przy zadaniu
śmiertelnych ran ciętych” i nadał temu dowodowi zupełnie inne znaczenie,
do którego wypadnie jeszcze powrócić w dalszej części uzasadnienia ni-
niejszego postanowienia. W dalszym wywodzie Sąd Najwyższy powróci
15
także do całkowicie dowolnej sugestii obrońcy, jakoby dowód ten miał być
sfabrykowany przez policję niemiecką bądź niezidentyfikowaną osobę trze-
cią.
Całkowicie dowolne są również wywody obrońcy nawiązujące do te-
go, że między mieszkaniem Urszuli L. i Ulriki S. „nie ma żadnych śladów
krwi oskarżonego”. Także i ten fakt nie pozostał poza orbitą rozważań są-
dów. Okoliczność ta nie może jednak, jak chce tego obrońca, świadczyć o
braku obecności Jacka J. na miejscu zbrodni, albowiem równie logicznie
można ją wytłumaczyć faktem, że krwawienie było niewielkie i zatem nie
zostało dostrzeżone jako odrębny ślad kryminalistyczny w terenie otwar-
tym, na którym naniesionych było wiele masywnych śladów krwi pochodzą-
cych od ofiar, zaś zwrócono nań uwagę w charakterystycznym miejscu, ja-
kim były białe kafelki podłogi, położone tam, gdzie nie powinna znajdować
się krew ofiar. O tezie obrońcy, że biegli dr Jacek M. i Krzysztof K. „nie byli
w stanie wskazać w jednoznaczny sposób, czy ślady krwi zabezpieczone
na miejscu zbrodni zostały pozostawione przez Jacka J.” mowa będzie
przy omawianiu zarzutu naruszenia art. 7 k.p.k.
Wysoce nierzetelny jest zarzut, że sądy nie wzięły pod uwagę tego, iż
użytkownikiem plastrów znalezionych przy apteczce „z pewnością nie był
Jacek J., co powinno wykluczać jego zranienie w dniu zabójstwa”, skoro w
świetle przeprowadzonych ekspertyz nie można było po prostu ustalić, kto
posługiwał się owymi plastrami. Tak więc dowód ten miał całkowicie neu-
tralne znaczenie, nie zaś cechę wykluczającą.
Równie nierzetelne jest stwierdzenie obrońcy, zgodnie z którym biegli
dokonujący oględzin ciała Jacka J. „wykluczyli, iżby oskarżony posiadał ja-
kiekolwiek rany bądź blizny o charakterze kąsanym, mogące pochodzić od
pogryzienia przez psa S.”, skoro ze sprawozdania biegłych wynika jedynie
to, że z uwagi na termin przeprowadzania oględzin „nie da się ustalić ani
czasu, ani mechanizmu powstania blizn”, które stwierdzono na różnych
16
częściach ciała oskarżonego, zaś „żadna z blizn nie ma typowego charak-
teru po ranie czy ranach kąsanych”. Na marginesie, już w tym miejscu za-
sygnalizować należy, a do stwierdzenia tego powróci Sąd Najwyższy w
dalszej części uzasadnienia, że ustalenie, czy Jacek J. został ugryziony
przez psa, czy też do naruszenia ciągłości tkanki jego ciała doszło co
prawda w dniu zbrodni, ale w innych okolicznościach, nie ma dla niniejszej
sprawy żadnego znaczenia i nie powinno być w kategoryczny sposób
przesądzane. W nawiązaniu do tej samej okoliczności podkreślić trzeba, że
jawnie nierzetelne jest też stwierdzenie obrońcy, iż Jacek J. „nie miał żad-
nych oznak skaleczenia”, bowiem odpowiadającym materiałowi dowodo-
wemu byłoby stwierdzenie, że jedyny świadek (to jest Christina S.), który
przez krótki moment (podanie telefonicznego aparatu komórkowego) wi-
dział Jacka J. nie zauważył wyraźnych oznak skaleczenia, a mogło to być
spowodowane zarówno chwilowością tego kontaktu, jak i tym, że Jacek J.
był przy tym kontakcie kompletnie ubrany, a nie zostało ustalone, w jakim
miejscu jego ciała doszło do naruszenia ciągłości tkanki, powodującego
krwawienie.
Równie dowolne jest wywodzenie przez obrońcę kategorycznych
wniosków o braku możliwości sprawstwa Jacka J., jak i samo twierdzenie
obrońcy, że „sprawca poruszał się jedynie w obrębie wejścia do domu
mieszkalnego S.” Bowiem po pierwsze, jeśli sprawców było kilku (co naj-
mniej dwóch), to tylko niektórzy z nich mogli mieć podeszwy obuwia pobru-
dzone krwią ofiar, i jest rzeczą niewykluczoną, że Jacek J. nie pozostawiał
śladów traseologicznych. Po drugie, wystarczy dokładny ogląd dowodu
(...), by dojść do wniosku, że także w pobliżu miejsca zabezpieczenia kro-
pel krwi, które zidentyfikowano jako krew Jacka J., znajduje się ślad traseo-
logiczny, tyle tylko, że o wiele bardziej dyskretny (zatarty) niż w obrębie
wejścia do mieszkania. Proste doświadczenie życiowe wskazuje także, że
równie nieuprawnione jest wysnuwanie jakichkolwiek wniosków, mających
17
eliminować możliwość obecności Jacka J. na miejscu zdarzenia, z tego
faktu, że ślady obuwia, które pozostawił jeden z napastników mają rozmiar
„pomiędzy 43 a 45” (niewykluczone więc, że 43), zaś „oskarżony Jacek J.
wskazał, iż jego rozmiar obuwia to 42”. Wadliwości rozumowania można
byłoby wskazywać dopiero wówczas, gdyby sądy z zabezpieczonych śla-
dów traseologicznych wyprowadzały jakiekolwiek wiążące wnioski. Tym-
czasem w zaskarżonym wyroku i poprzedzającym go wyroku Sądu Okrę-
gowego dowód ten został prawidłowo zrelacjonowany i równie prawidłowo
oceniony jako grupa śladów, które nie mogą mieć ani żadnego znaczenia
identyfikującego, ale też i żadnego znaczenia eliminującego.
Jawnie nierzetelny albo świadczący o tym, że autor skargi zbyt po-
bieżnie zapoznał się z uzasadnieniami wyroków Sądów obu instancji jest
zarzut rzekomego naruszenia art. 424 § 1 pkt 1 k.p.k. W tym miejscu wy-
wodu przypomnieć raz jeszcze należy, że Sąd drugiej instancji w ogóle nie
mógł naruszyć tego przepisu, albowiem nie wydając wyroku o charakterze
reformatoryjnym miał obowiązek dostosować treść swego uzasadnienia
jedynie do treści art. 457 § 3 k.p.k., ale już nie do treści art. 424 § 1 pkt 1
k.p.k. Co jednak najistotniejsze, także i Sąd a quo nie obraził tego przepi-
su. Jego rzekomego naruszenia obrońca upatruje bowiem w tym, że „w
żadnej mierze nie odniósł się do wyjaśnień oskarżonego złożonych co do
jego alibi określonego na dzień dokonania zbrodni”. Pozostaje to w oczywi-
stej sprzeczności z zestawieniem treści uzasadnienia (w którym zrelacjo-
nowane jest to „alibi”, mające polegać na rzekomej obecności na posesji
świadków K.) oraz innej jego części (w której oceniona jest zarówno wiary-
godność wersji, iż Arthur B. ustalał z małżonkami K. prowadzenie w kry-
tycznym dniu prac murarskich na ich posesji, jak i co najistotniejsze – z
odwołaniem się do treści zeznań figurujących na stosownych kartach akt
sprawy – wiarygodność samego alibi, którego świadkowie T. i K. nie po-
twierdzili, zeznając, że nie widzieli żadnych robotników przy murze).
18
W ramach zarzutu naruszenia art. 7 k.p.k., którego obraza miała po-
legać – jak twierdzi obrońca – na uwzględnieniu jedynie okoliczności na
niekorzyść oskarżonego i „oderwaniu” sędziowskich ocen od wskazań logi-
ki, wiedzy i doświadczenia życiowego, autor kasacji starał się podważyć
dwa fundamentalne dowody, mające decydujące znaczenie dla rozstrzy-
gnięcia sprawy, to jest wyniki ekspertyzy daktyloskopijnej oraz ekspertyzy
serologicznej. Rzecz jednak w tym, że to właśnie założenia, do których od-
wołuje się obrońca, rażą tak dalece posuniętą dowolnością, iż zasadnie,
choć może nieco zbyt dosadnie, Sąd Apelacyjny określił je jako „po prostu
absurdalne”. W swych twierdzeniach obrońca nie zawahał się, bez przed-
stawienia na tę okoliczność żadnych dowodów, snując czyste domysły, wy-
sunąć pod adresem policji niemieckiej już nie tylko zarzut, że ta a priori
przyjęła sprawstwo braci J., ale także wyraźną sugestię (wyrazem czego są
sformułowania typu: „zaczęły <
> dowody winy i sprawstwa”)
wręcz przestępnego spreparowania dwóch centralnych dowodów, a to
ujawnionych na kartoniku-osłonie noża, znalezionym na miejscu zabójstwa
Urszuli L., śladów odcisków palców Jacka J. oraz ujawnionych w mieszka-
niu Ulriki S. śladów krwi, na podstawie których zweryfikowano cechy osob-
nicze DNA tego skazanego. Z całą mocą podkreślić należy, że do prezen-
towania w niniejszej sprawie tez o braku rzetelności policji niemieckiej, brak
jest jakichkolwiek podstaw. Były one lansowane w jeszcze bardziej wyrazi-
stej formie już we wcześniejszej fazie postępowania, gdy to sugerowano
prowadzenie wewnętrznego postępowania wyjaśniającego na terenie Nie-
miec, które rzekomo miało wykazać nieprawidłowości śledztwa. Sądy pol-
skie zbadały także i tę okoliczność. Sugestie tego typu nie znalazły żadne-
go potwierdzenia, o czym świadczy oświadczenie Policji w Moguncji. Brak
logiki delikatnie rzecz ujmując - w wysuwaniu tego typu stwierdzeń, naj-
lepiej widoczny jest przy porównaniu daty, w jakiej zabezpieczone zostały
do ekspertyzy ślady krwi na miejscu zdarzenia oraz daty, w jakiej krew zo-
19
stała pobrana od Jacka J. do badań porównawczych oraz przy zestawieniu
daty zabezpieczenia śladów daktyloskopijnych na kartonikupochewce no-
ża z datą pobrania odcisków palców od skazanego. Niemieckie organa
ścigania nie mogły przyjmować „a priori sprawstwa braci J.”, gdyż w mo-
mencie zabezpieczania tych dowodów były one śladami pochodzącymi od
osób nieoznaczonych, które należało dopiero poddać procesowi identyfika-
cji.
Rażącą wręcz naiwnością charakteryzują się wywody obrońcy, że
przedmiot, na którym ujawniono ślady odcisków palców oskarżonego, „nie
musiał być to kartonik pozostawiony przez Jacka J.”, bowiem niegdyś
„oskarżony J. nosił kartonowe pudła do domu Państwa S.”. Konstruowanie
spiskowej teorii, w myśl której ktoś miałby zabezpieczać kartonowe pudło, z
którym miał styczność skazany, aby uformować z niego niewielką pochew-
kę (ocenioną zresztą przez organa ścigania jako typowa, fabryczna osłona,
jakiej w Niemczech używa się do zabezpieczania ostrza noży), na której
pozostanie odcisk palca Jacka J., „podrzucony” na miejscu zbrodni, bar-
dziej pasuje do taniej powieści kryminalnej niż do pisma procesowego
kasacji, mającego odwoływać się do ujawnionych w sprawie dowodów. Su-
gerowanie zaś w kasacji, że takie właśnie założenie miałby obowiązek
przyjąć – w ramach dyrektyw określonych w art. 7 k.p.k. – sąd orzekający,
zwalnia od jakichkolwiek dalszych wywodów w tej materii.
Równie dalekie od rzetelności i racjonalności jest stanowisko obrońcy
związane z ujawnionymi w mieszkaniu S. trzema kroplami krwi, które – jak
wykazały badania DNA – stanowiły krew skazanego Jacka J. W żadnym
wypadku nie można podzielić tezy obrońcy, aby przy ocenie tego właśnie
dowodu sądy rozstrzygnęły na niekorzyść Jacka J. jakiekolwiek rozsądnie
rysujące się wątpliwości, „domniemając” – jak to określa autor kasacji –
obecność tego skazanego na miejscu zbrodni rankiem dnia 22 września
2000 r. Po pierwsze, całkowicie mija się z prawdą twierdzenie obrońcy, że
20
polscy biegli, to jest dr Jacek M. i Krzysztof K., „nie byli w stanie wskazać w
jednoznaczny sposób, czy ślady krwi zabezpieczone na miejscu zbrodni
zostały pozostawione przez Jacka J.”. Biegli ci, tak jak i przesłuchany z za-
chowaniem zasady bezpośredniości przed polskim sądem biegły niemiecki
dr Hans K., stwierdzili, że zabezpieczone ślady krwi z prawdopodobień-
stwem równym pewności, wynoszącym bowiem 1:2 500 000 000 (procen-
towo zaś 99,999999 %), pochodzą od Jacka J. Polski biegły podkreślił przy
tym, że przy badaniu DNA „metodyka, którą posłużyła się strona niemiecka
i techniki stanowią standard ogólnoświatowy. Nie wiadomo mi o bardziej
nowoczesnej metodzie”. Po drugie, stwierdzenie, że polscy biegli dopusz-
czali tzw. przeniesienie śladów na miejsce zdarzenia, jest nadużyciem, al-
bowiem wypowiedź biegłego K. w tej materii miała charakter czysto teore-
tyczny, nie zaś oznajmiający. Teoretycznie, rzecz jasna, zawsze możliwe
jest przeniesienie śladu krwi. Wymagałoby to jednak wskazania przez wy-
suwającego taką tezę okoliczności przemawiających za dokonaniem prze-
stępnej manipulacji dowodami, poprzez przynajmniej uprawdopodobnienie
tego, kto, kiedy i w jakich okolicznościach wszedł w posiadanie próbki krwi
oskarżonego, a następnie w sposób instrumentalny „podrzucił” ją na miej-
sce zbrodni. Żadne okoliczności ujawnione w sprawie nie pozwalają na
przyjęcie takiej teoretycznej możliwości za fakt realny, zaś gołosłowne od-
woływanie się do niej nie ma nic wspólnego z dyrektywami oceny dowodów
wskazanymi, czy to w art. 7, czy to w art. 5 § 2 k.p.k. Po trzecie, musiał so-
bie uświadamiać karkołomność głoszonej tezy sam obrońca, skoro obok
owej spiskowej teorii, szerszy wywód poświęca możliwości znalezienia się
krwi Jacka J. w miejscu jej ujawnienia w sposób naturalny, tyle tylko, że
niezwiązany z dniem zbrodni. Także i ten wywód stanowi jednak całkowicie
dowolną polemikę z ujawnionymi w sprawie dowodami, wykluczającymi ta-
ką ewentualność. Brak jest jakichkolwiek racjonalnych powodów, aby pod-
ważyć wiarygodność zeznań świadka Eriki S., w świetle których krytyczne
21
miejsce zostało dokładnie sprzątnięte w środę – 20 września 2000 r., a z
wyjaśnień samego skazanego wynika, że po tym dniu w ogóle nie był już
obecny w majątku B. Co więcej, uważna analiza materiału dowodowego
prowadzi do wniosku, że świadek S. sprzątała krytyczne miejsce także i w
poniedziałek – 18 września 2000 r., a także i w tym dniu Jacek J. nie pro-
wadził prac wewnątrz mieszkania S., i już w godzinach południowych wyje-
chał do Polski. Obrońca snując noszącą cechy całkowitej dowolności teo-
rię, nie zwraca uwagi nawet na to, że z wyjaśnień samego skazanego Jac-
ka J. bynajmniej nie wynika bądź to okoliczność skaleczenia się w czasie
bytności w mieszkaniu S. bądź to okoliczność korzystania ze znajdującej
się w tym lokum apteczki, po uprzednim zranieniu się w innym miejscu po-
sesji B. Enigmatyczne, poczynione wyraźnie na użytek linii obrony, wyja-
śnienie, że nie wyklucza on tego, iż krwawił w B. „w jakichś pomieszcze-
niach, wykonując prace”, w żaden sposób nie tłumaczy obecności jego krwi
w mieszkaniu S. Tak więc, potencjalne ustalenie, że ślady krwi w mieszka-
niu S. zostały pozostawione przez Jacka J. w dacie wcześniejszej niż dnia
22 września 2000 r., nosiłyby cechy całkowitej dowolności, nie znajdując
wsparcia w dowodach ujawnionych w sprawie.
Przyznać natomiast należy, że nie jest pozbawiony racji ostatni za-
rzut kasacji, nawiązujący do treści art. 5 § 2 k.p.k. Już w tym miejscu wska-
zać jednak należy, że uchybienie to nie mogło mieć, zdaniem Sądu kasa-
cyjnego, wpływu na treść wydanego orzeczenia. W trzech kwestiach Sąd
Okręgowy przyjął ustalenia, które nie zostały poparte żadnymi konkretnymi
dowodami, a w konsekwencji stanowią w tych punktach - tak jak określił to
obrońca – „nieuprawnione domniemanie”. Sąd odwoławczy, pomimo za-
kwestionowania tych trzech ustaleń także i w skardze apelacyjnej obrońcy,
nie wyeliminował ich z podstawy faktycznej wyroku, a tym samym – jak na-
leży założyć – milcząco je zaaprobował, powielając błąd sądu a quo.
Szczególne zdziwienie budzi to, że jedno z tych ustaleń zostało zasadnie
22
zakwestionowane przez Sąd ad quem przy rozważaniu sytuacji procesowej
współoskarżonego Marka J., zaś nie zostało skorygowane w odniesieniu
do Jacka J. Tak więc, po pierwsze, brak jest pewnego dowodu, aby przy-
jąć, że podczas spotkania Artura B. z Jackiem i Markiem J., które odbyło
się dnia 21 września 2000 r. w hotelu, „była mowa o planach dotyczących
napadu i zamordowania kobiet zamieszkałych w Bosenhof. O ile, bowiem
w oparciu o pozytywne dowody ustalić można było, że do takiego spotka-
nia doszło, o tyle poczynione przez sąd a quo określenie tematyki rozmów
prowadzonych w trakcie spotkania stanowi już jedynie spekulację myślową.
Domysł ten jest, rzecz jasna, wysoce prawdopodobny, ale poczyniony z
naruszeniem fundamentalnych reguł dowodzenia w procesie karnym. Po
drugie, brak jest wystarczająco pewnej podstawy dowodowej do przyjęcia
ustalenia, że Jacek J. w dniu 21 września 2000 r. przywiózł z Polski do
Niemiec „nieustalonego mężczyznę”, który miał współdziałać przy popeł-
nieniu zaplanowanej zbrodni. Także i ta hipoteza jest bardzo wysoce praw-
dopodobna, ale nie została udowodniona, albowiem mające ją uzasadniać
dowody (tzw. billingi sporządzone przez operatorów telefonii komórkowej),
dokumentujące szereg rozmów telefonicznych Arthura B. z przebywającym
w dniach 19-21 września 2000 r. w Polsce Jackiem J., nie pozwalają na
odtworzenie samej treści tych rozmów. Wreszcie po trzecie, brak jest jed-
noznacznego dowodu pozwalającego na ustalenie, że Jacek J. „miał
krwawiącą ranę kąsaną”. Pewne jest bowiem jedynie to, że rankiem dnia
22 września 2000 r. doszło na posesji B. u Jacka J. do takiego naruszenia
ciągłości tkanki, które spowodowało krwawienie, natomiast brak jest pew-
ności co do mechanizmu tego zranienia. Równie dobrze mogło ono bo-
wiem nastąpić w wyniku samoskaleczenia w trakcie operowania przez Jac-
ka J. ostrzem przy dokonywaniu zabójstwa pierwszej (lub drugiej) z ofiar,
bądź to w trakcie ochraniania przez oskarżonego innego sprawcy lub sie-
bie samego przed atakami psa Urszuli L.
23
Jak to zostanie wykazane w ostatniej części niniejszego uzasadnie-
nia, usunięcie z łańcucha faktów udowodnionych wszystkich trzech powyż-
szych ustaleń nie powoduje jednak takiego zdekomponowania zespołu
okoliczności udowodnionych bez żadnych wątpliwości, które prowadziłoby
do obalenia tezy o przypisanym Jackowi J. udziale w zbrodni popełnionej w
majątku B. Jak słusznie bowiem wskazano w piśmiennictwie, nie jest za-
sadny pogląd, że w procesie poszlakowym, gdy jedno ogniwo odpadnie,
wówczas cały łańcuch rozpada się, a poszlaki i każdy dowód z osobna tra-
cą znaczenie. Wszystko bowiem zależy od charakteru tych dowodów, które
pozostały niewzruszone i które można i należy ocenić całkowicie jedno-
znacznie (zob. szerzej J. Nelken: Dowód poszlakowy w procesie karnym,
Warszawa 1970, s. 87 i nast.).
Przed przystąpieniem do tego najistotniejszego fragmentu wywodu
należy też podkreślić, że nie jest zasadne twierdzenie, iż dowód poszlako-
wy sprawstwa czynu zarzucanego określonej osobie jest „mniej wartościo-
wy” od dowodu o charakterze bezpośrednim (np. zeznań bezpośredniego
świadka lub nawet przyznania się oskarżonego). Również w procesie, w
którym sprawstwo ustalone jest w oparciu o dowody bezpośrednie nigdy
sąd nie ma „bezwzględnej” pewności prawdziwości ustalonych faktów (ze-
znania, a nawet samooskarżenie mogą okazać się fałszywe). Tak więc,
pewność osiągana w postępowaniu karnym nie ma cech pewności mate-
matycznej, lecz jest prawdopodobieństwem tak wysokiego stopnia, że z
punktu widzenia potrzeb praktycznych procesu karnego można mówić o
pewności (por. Nelken: op. cit., s. 74 i nast.; Z. Papierkowski: Dowód po-
szlakowy w postępowaniu karnym. Studium procesowo-prawne, Lublin
1933, s. 94 i nast. oraz wskazaną tam dalszą literaturę). Taka pewność zo-
stała osiągnięta w toku niniejszego postępowania w oparciu o następujące
środki dowodowe:
24
1. Ustalony na podstawie zeznań szeregu świadków brak możliwości
uznania obecności skazanego Jacka J. na posesji B. wczesnym rankiem
dnia 22 września 2000 r. za związaną z jego zatrudnieniem lub za czysto
przypadkową.
Żaden z dowodów przeprowadzonych w sprawie nie pozwala na
przyjęcie, aby Jacek J. znalazł się w godzinach rannych dnia 22 września
2000 r. na posesji B. w związku z zatrudnieniem przy prowadzonych tam
pracach lub w sposób przypadkowy. Po pierwsze, nigdy o tej porze nie
rozpoczynał on pracy w majętności Karin L. Robotnicy pojawiali się bowiem
w B. nie wcześniej niż o godz. 7.00. Po drugie, tego dnia rzekomo miał być
skierowany do robót w zupełnie inne miejsce. Po trzecie, sam skazany
twierdzi, że ostatnim dniem jego pobytu w B. był poniedziałek – 18 wrze-
śnia 2000 r. Elementarne zasady logiki nakazują zatem przyjąć, że jeśli w
oparciu o inne środki dowodowe zostało ustalone, że był on jednak w B.
obecny krytycznego ranka, to obecność ta była powiązana przyczynowo z
dokonaną tam zbrodnią.
2. Analizę kryminalistyczną wydarzeń, które rozegrały się w majątku
B. wczesnym rankiem w dniu 22 września 2000 r., wykluczającą eksces w
działaniu któregokolwiek ze sprawców.
Analiza ta obejmowała tzw. modus operandi sprawców, ktokolwiek by
do nich nie należał, oraz odtworzenie - na podstawie pewnych i niekwe-
stionowanych w toku procesu śladów kryminalistycznych - kolejności doko-
nanych zabójstw. Prowadzi ona do wniosku o charakterze pewnym, że te
osoby, które znalazły się krytycznego ranka w B. w celu popełnienia czynu
zabronionego, działały nie z zamiarem dokonania jakiegokolwiek innego
czynu (a następnie, np. w wyniku splotu okoliczności, zamiar ten zmieniły
lub też zostały zaskoczone ekscesem któregokolwiek ze sprawców), ale
właśnie z bezpośrednim zamiarem zabójstwa, stanowiącego realizację
podjętego i uzgodnionego wcześniej planu. Gdyby zamiarem sprawców
25
było dokonanie jedynie kradzieży lub rabunku pieniędzy rzekomo przecho-
wywanych przez Karin L. w jej mieszkaniu, a nie – wykonanie zbrodniczego
„zamówienia” Rupertusa S., kierującego się motywem prawidłowo ustalo-
nym przez sądy niższych instancji, udaliby się oni w pierwszej kolejności do
pomieszczeń zajmowanych przez starszą panią L. W konsekwencji kolej-
ność dokonanych zabójstw byłaby odmienna od ustalonej. Przy przyjęciu
zaś założenia, że zostaliby zaskoczeni przez pozostałe mieszkanki posesji,
co wymusiło zmianę planu działań, ciała pozostałych dwóch ofiar znalezio-
ne zostałyby w innych miejscach, a mianowicie w pobliżu pomieszczenia
starszej pani L. Skierowanie się przez sprawców w pierwszej kolejności do
pomieszczeń zajmowanych przez Urszulę L., a więc przez osobę, której
zgon – jak to prawidłowo ustala Sąd Okręgowy – spowodowany został wy-
łącznie po to, aby skierować podejrzenie co do motywów zbrodni w fałszy-
wą stronę i aby zapobiec ryzyku pozostawienia jakiegokolwiek dorosłego
świadka tejże zbrodni, świadczy o tym, że od samego początku planem
sprawców objęte było zabójstwo wszystkich trzech dorosłych mieszkanek
B. W tym miejscu, niejako na marginesie, wskazać należy, że Sąd Najwyż-
szy jest zdania, iż nie przekracza granic swobodnej oceny dowodów wy-
wód zawarty w uzasadnieniu wyroku Sądu Okręgowego, dokumentujący
przyjęcie założenia (zresztą niekwestionowanego w skardze kasacyjnej),
że „musiały działać co najmniej 2 osoby”, zaś ustaleniu temu nie przeczy
treść opinii biegłych prof. Barbary Ś. i dr Jerzego K., których uwaga, iż ob-
rażenia „mogła spowodować jedna osoba” ma charakter teoretyczny i od-
nosi się jedynie do faktu zadania obrażeń ofiarom, nie zaś do całości
przedsięwziętej akcji. Co więcej, dla przyjęcia ustalenia, że rany u wszyst-
kich trzech ofiar miały bardzo podobny charakter i lokalizację, co przema-
wia za hipotezą, że śmiertelne obrażenia zadawane były przez tę samą
osobę, nie była potrzebna w realiach niniejszej sprawy nawet wiedza spe-
cjalistyczna. Taka wiedza specjalistyczna nie jest jednakże potrzebna także
26
i dla przyjęcia ustalenia, że charakter obrażeń zadanych ofiarom przez któ-
regokolwiek ze współsprawców oraz okoliczności ich zadawania nie pozo-
stawiają jakiegokolwiek marginesu dla powzięcia wątpliwości, czy cel ich
zadawania był objęty zamiarem wszystkich osób współdziałających i czy
stanowić mógł on dla którejkolwiek z nich zaskoczenie.
3. Ślady materialne dokumentujące obecność Jacka J. w posiadłości
B. w trakcie dokonywania zabójstw.
Na miejscu zbrodni ujawnione zostały zarówno ślady linii papilarnych
Jacka J. (na kartonowej osłonie ostrza noża, zabezpieczonej przy zwłokach
Urszuli L.), jak i ślady jego krwi (na kafelkach w mieszkaniu S.). Wyklucze-
niu zgłaszanych przez obronę zastrzeżeń, że ślady te mogły pochodzić z
wcześniejszego okresu lub też, że zostały tam instrumentalnie naniesione,
w celu skierowania podejrzeń wobec Jacka J., poświęcone zostały wywody
przedstawione w innych partiach niniejszego uzasadnienia. W tym frag-
mencie wypada zatem wskazać jedynie to, dlaczego połączenie elementów
dowodowych wymienionych wyżej w pkt. 1-3 przemawia za przypisaniem
Jackowi J. zabójstw w formie zjawiskowej współsprawstwa, a nie jedynie
pomocnictwa. Rzeczywiście, ujawnione dowody nie pozwalają na takie
domknięcie łańcucha poszlak, które pozwalałoby w sposób pewny stwier-
dzić, że osobą zadającą ofiarom śmiertelne obrażenia był Jacek J. Jeśli
jednak nawet przyjąć założenie dlań najkorzystniejsze, że obecność jego
miała służyć jedynie zabezpieczeniu terenu, ewentualnej sygnalizacji poja-
wiania się osób niepożądanych oraz udzielenia osobie bezpośrednio zada-
jącej obrażenia ochrony (tzw. obstawy), to jego wkład w dokonaną zbrod-
nię sądy miały prawo ocenić, w świetle tzw. teorii materialno – obiektywnej,
jako współsprawstwo. W myśl tej teorii, współsprawstwem, a nie pomocnic-
twem, jest oparte na porozumieniu wspólne wykonanie czynu zabronione-
go, które charakteryzuje się odgrywaniem istotnej roli w procesie realizacji
ustawowych znamion czynu zabronionego i bynajmniej nie musi wiązać się
27
z „własnoręcznym” wykonywaniu czynności odpowiadającej tzw. znamieniu
czasownikowemu danego czynu zabronionego (por. np. A. Wąsek: Kodeks
karny. Komentarz, Gdańsk 1999, t. I, s. 251-252). Pozostawione przez
Jacka J. na miejscu zbrodni ślady materialne świadczą zresztą o jego
czynnym udziale w przebiegu wydarzeń, a nie jedynie o tzw. staniu na cza-
tach. Po pierwsze, ujawnione ślady linii papilarnych dowodzą, że albo rów-
nież on uzbrojony był w ostrze, a nie sposób jedynie ustalić tego, czy
ostrzem tym zadane zostały ofiarom obrażenia, albo co najmniej zdejmo-
wał on osłonę z ostrza, którym w toku wydarzeń operował inny współ-
sprawca. Jeśli nawet ostrze to zostało użyte nie do zranienia ofiar, ale do
skaleczenia psa Urszuli L., broniącego swej pani, to działanie to stanowiło
istotny wkład w rozwijającą się akcję przestępczą, która bez tego elementu
mogła przybrać inny przebieg. Po drugie, ujawnione ślady DNA dowodzą,
że Jacek J. na miejscu wydarzeń uległ zranieniu, a dojść do tego mogło
jedynie w wypadku jego czynnego udziału w zdarzeniach. Jak już była o
tym wyżej mowa, nie jest wykluczone, że do zranienia tego doszło w wyni-
ku operowania przezeń ostrzem przy samym zadawaniu obrażeń ofiarom.
Ustalenia takiego jednak, z uwagi na prawidłowo stosowany art. 5 § 2
k.p.k., nie można było w sprawie poczynić. Najkorzystniejszą zatem wersją
- z punktu widzenia udziału oskarżonego w przestępstwie - jest ta, którą
przyjęto w prawomocnym wyroku, to jest pokąsanie przez broniącego swej
pani psa, lub ta, iż do zranienia doszło przy próbie unieszkodliwienia tego
psa wyjętym ostrzem. Niezależnie jednak od przyjętej wersji, uznać należy
za udowodniony istotny udział Jacka J. w przebiegu zdarzenia, albowiem
pies nie atakowałby biernego obserwatora wydarzeń, zaś papierowa osło-
na ostrza porzucona została w bezpośredniej bliskości zwłok Urszuli L.
Już tylko spięcie klamrą trzech wskazanych wyżej dowodów prowa-
dzi w sposób pewny do przyjęcia faktu głównego – współsprawstwa Jacka
J. w zabójstwach dokonanych w majątku B. Sąd Najwyższy nie uważa na-
28
wet za konieczne odwoływanie się do dodatkowych poszlak, takich jak za-
skakująca częstotliwość telefonicznych kontaktów Arthura B. z Jackiem J.
w dniach poprzedzających zbrodnię, do mogącej budzić zdziwienie roz-
rzutności skazanego w tymże okresie czasu, przejawiającej się w podró-
żowaniu taksówką z Głuchołaz i Katowic do granicy niemieckiej w Zgorzel-
cu, czy też do nader podejrzanych okoliczności opuszczenia przez braci J.
terytorium Niemiec (spakowanie wszystkich rzeczy poprzedniego dnia,
przyjazd przez Jacka J. w czwartek po południu i pospieszny wyjazd już w
piątek w godzinach rannych) oraz do nieudolnie – w świetle zeznań świad-
ków K. – budowanego tzw. alibi. Zaznaczyć też trzeba na koniec, że drugo-
rzędne znaczenie ma to, czy plan przestępstwa zrodził się w bezpośred-
nich rozmowach skazanego z Rupertusem S., czy też pośrednikiem w an-
gażowaniu Jacka J. w zbrodnicze przedsięwzięcie był Arthur B. Dlatego
też, nie tylko z uwagi na treść art. 8 k.p.k., nie może mieć decydującego
znaczenia dla rozstrzygnięć polskich sądów treść prawomocnych wyroków
sądów niemieckich, zapadłych w sprawach Rupertusa S. oraz Arthura B.
Wymiar kary orzeczonej wobec Jacka J. nie podlegał, z uwagi na
istotę postępowania kasacyjnego i treść art. 523 § 1 in fine k.p.k., kontroli
Sądu Najwyższego. (...)