III Ca 778/16
Wyrokiem z dnia 22 lutego 2016 r. Sąd Rejonowy dla Łodzi – Śródmieścia w Łodzi oddalił powództwo o zapłatę skierowane przez Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny w W. przeciwko R. M. oraz zasądził od powoda na rzecz pozwanego kwotę 2.417,00 zł tytułem zwrotu kosztów procesu.
Apelację od tego orzeczenia wniósł powód, zaskarżając je w całości i domagając się jego zmiany poprzez uwzględnienie powództwa, ewentualnie o jego uchylenie i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania Sądowi I instancji ze względu na nierozpoznanie istoty sprawy, a także o zasądzenie od pozwanego na jego rzecz zwrotu kosztów postępowania przed Sądami obu instancji. Zaskarżonemu rozstrzygnięciu zarzucono naruszenie:
art. 441 § 3 k.c. przez uznanie, że przepis ten nie daje podstaw prawnych dla przyjęcia zasadności wniesionego powództwa;
art. 415 k.c. przez uznanie, że pozwany nie ponosi odpowiedzialności na podstawie tego przepisu;
art. 518 § 1 pkt. 1 k.c. przez wykluczenie zastosowania tego przepisu jako podstawy uznania dochodzonego roszczenia za zasadne.
W odpowiedzi na apelację pozwany wniósł o jej oddalenie jako bezzasadnej oraz o zasądzenie od skarżącego na jego rzecz zwrotu kosztów postępowania, w tym zwrotu kosztów zastępstwa adwokackiego według norm przepisanych.
Sąd Okręgowy zważył, co następuje:
Apelacja okazała się niezasadna, chociaż Sąd II instancji nie podziela istotnej części argumentacji zawartej w uzasadnieniu zaskarżonego orzeczenia.
Przede wszystkim odnotować trzeba, że zaskarżone rozstrzygnięcie zostało wydane w wyniku prawidłowo ustalonego stanu faktycznego, które to ustalenia Sąd odwoławczy podziela i przyjmuje za własne; okoliczności istotne dla rozstrzygnięcia sprawy były w istocie bezsporne między stronami. Wskazać trzeba, że w myśl art. 387 § 2 1 k.p.c., jeżeli – jak w rozpoznawanej sprawie – sąd drugiej instancji nie przeprowadził postępowania dowodowego ani nie zmienił ustaleń faktycznych sądu pierwszej instancji, a w apelacji nie zgłoszono zarzutów dotyczących tych ustaleń, uzasadnienie wyroku może zawierać jedynie wyjaśnienie podstawy prawnej wyroku z przytoczeniem przepisów prawa.
W sprawie niniejszej wymagały stanowczego rozstrzygnięcia dwie kwestie – po pierwsze, czy pozwany ponosi odpowiedzialność za wyrządzoną szkodę, a po drugie, czy powodowi, który tę szkodę pokrył, przysługuje wobec sprawcy roszczenie regresowe. Oczywiście, zgodzić się trzeba już na wstępie z Sądem meriti, że podstawą prawną regresu Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego w W. nie mogą być w ustalonych i bezspornych okolicznościach przepisy ustawy z dnia 22 maja 2003 r. o ubezpieczeniach obowiązkowych, Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym i Polskim Biurze Ubezpieczycieli Komunikacyjnych (t.j. Dz. U. z 2013 r., poz. 392 ze zm.), zwanej dalej u.o.c. Powstanie ewentualnych roszczeń na podstawie art. 110 tej ustawy skierowanych przeciwko sprawcy szkody i osobie, która nie dopełniła obowiązku zawarcia umowy ubezpieczenia obowiązkowego, wiąże się z chwila wypłaty świadczenia poszkodowanym, co w rozpoznawanej sprawie nastąpiło częściowo przed zmianą przepisów z mocy ustawy z dnia 19 sierpnia 2011 r. o zmianie ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych, Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym i Polskim Biurze Ubezpieczycieli Komunikacyjnych oraz niektórych innych ustaw (Dz. U. Nr 205 z 2011 r., poz. 1210 ze zm.), a częściowo po tej nowelizacji. Przed dniem 11 lutego 2012 r. regres po stronie (...) powstawał, o ile szkoda została wyrządzona w okolicznościach uzasadniających odpowiedzialność cywilną posiadacza pojazdu mechanicznego lub kierującego pojazdem mechanicznym, których tożsamości nie ustalono [choć powszechnie wskazywano, że takie unormowanie tej kwestii musiało być najprawdopodobniej wynikiem oczywistego przeoczenia ustawodawcy podczas nowelizacji u.o.c. ustawą z dnia 24 maja 2007 r. o zmianie ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych, Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym i Polskim Biurze Ubezpieczycieli Komunikacyjnych oraz ustawy o działalności ubezpieczeniowej (Dz. U. Nr 102 z 2007 r., poz. 691) – tak np. w wyroku SN z dnia 18 kwietnia 2013 r., III CSK 248/12, niepubl.], natomiast po tej dacie prawo do regresu powód nabywał, w wypadku gdy posiadacz zidentyfikowanego pojazdu mechanicznego, którego ruchem szkodę tę wyrządzono, nie był ubezpieczony obowiązkowym ubezpieczeniem OC posiadaczy pojazdów mechanicznych. Trudno doprawdy pojąć, jakiego rodzaju rozumowanie mogło doprowadzić powoda do wywodzenia swoich roszczeń z art. 110 w związku z art. 98 u.o.c., jeśli w ramach opisywanej w pozwie podstawy faktycznej wskazywał równocześnie, że pozwany jako sprawca wyrządzonej szkody jest znany i był ubezpieczony obowiązkowym ubezpieczeniem OC posiadaczy pojazdów mechanicznych w zakładzie ubezpieczeń (...).
Wydaje się, że dopiero przy redagowaniu apelacji doszło po stronie powodowej do głębszej refleksji co do podstawy prawnej dochodzonych roszczeń i z lektury złożonego środka zaskarżenia wynika, iż obecnie (...) opiera żądanie pozwu na twierdzeniu, iż R. M. jest osobą współodpowiedzialną – w rozumieniu art. 415 k.c. – za szkodę wyrządzoną E. B. i Z. B. wraz z kierowcą samochodu holującego, za którego z kolei – wobec nieustalenia jego tożsamości – naprawił szkodę w całości powód, stosownie do przepisów u.o.c. Z dalszego toku prezentowanego rozumowania wynika, że, zdaniem skarżącego, zaspokojenie w takiej sytuacji roszczeń odszkodowawczych, których poszkodowani nie mogli skierować do ubezpieczyciela kierowcy samochodu holującego, posiadającego umowę ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej posiadacza pojazdu mechanicznego, daje Ubezpieczeniowemu Funduszowi Gwarancyjnemu prawo regresu nie tylko wobec osoby, za którą niejako wyrównał szkodę w zastępstwie jego ubezpieczyciela, ale także wobec odpowiedzialnego za tę szkodę współsprawcy; podstawy prawnej tego rodzaju roszczeń autor apelacji upatruje tym razem już poza unormowaniami u.o.c., a mianowicie w art. 518 § 1 pkt. 1 k.c. lub w stosowanym w drodze analogii art. 441 § 3 k.c. Zarzuty dotyczące naruszenia powyżej wskazanych przepisów prawa materialnego zmierzają do przekonania Sądu odwoławczego, że Sąd I instancji zastosował je nieprawidłowo do właściwie ustalonego stanu faktycznego sprawy i w konsekwencji błędnie uznał, że pozwany nie ponosi odpowiedzialności za szkodę wyrządzoną osobom trzecim w przedmiotowym wypadku, jak również, że powód, wyrównując w pełnym zakresie szkodę za inny podmiot w ramach odpowiedzialności nałożonej na niego przez art. 98 u.o.c., nie nabył wobec pozwanego jako osoby współodpowiedzialnej uprawnień regresowych.
Przyznać trzeba rację skarżącemu, że art. 415 k.c. został nieprawidłowo zastosowany w sprawie niniejszej przez Sąd Rejonowy, który wniosek o braku odpowiedzialności pozwanego za szkodę wywiódł z treści art. 37 ust. 1 i 3 u.o.c. W przepisie tym wskazano sytuacje, w których szkody wyrządzone pojazdem holowanym objęte są ubezpieczeniem OC posiadacza samochodu holującego i słusznie Sąd meriti zakwalifikował zdarzenie, do którego doszło w sprawie niniejszej, jako przewidziane w hipotezie art. 37 ust. 1 pkt. 1 w związku z ust. 3 u.o.c., ponieważ pojazd holowany i holujący były połączone ze sobą, co oznaczało w dalszej kolejności konieczność zastosowania dyspozycji tego przepisu i przyjęcia, że szkoda spowodowana samochodem holowanym objęta jest ubezpieczeniem OC samochodu holującego. Jednak następnie Sąd dodatkowo wywiódł z samego brzmienia powołanej normy dalszy wniosek o nieobjęciu tego rodzaju szkody zakresem ubezpieczeniem OC samochodu holowanego, a następnie, jak się wydaje, przyjął, iż skoro z art. 35 i 36 ust. 1 u.o.c. wynika, iż ubezpieczyciel odpowiada za każdą szkodę spowodowaną ruchem pojazdu, za którą odpowiedzialny jest kierujący, to nie do pogodzenia z tą normą byłoby równoczesne uznanie, że wyraźne, zdaniem Sądu, wyłączenie ochrony ubezpieczeniowej będącego w ruchu pojazdu holowanego przez art. 37 ust. 1 pkt. 1 w związku z ust. 3 u.o.c., nie skutkuje zwolnieniem od odpowiedzialności samego kierującego, ponieważ przeciwne zapatrywanie musiałoby doprowadzić do wniosku, że odpowiedzialna za szkodę osoba kierująca pojazdem holowanym nie mogłaby korzystać z zagwarantowanej jej normatywnie obowiązkowej ochrony ubezpieczeniowej. Rozumowanie takie jest wadliwe i oparte na nieprawidłowo sformułowanych przesłankach; co więcej, wydaje się, że Sąd Rejonowy bezpodstawnie uznał, że norma wyinterpretowana przez niego z treści wyżej przytoczonych przepisów stanowi lex specialis w stosunku do art. 415 k.c. i zwalnia pozwanego od wszelkiej odpowiedzialności, choćby wyrządził on z winy swojej drugiemu szkodę.
Przede wszystkim odnotować trzeba, iż treść art. 37 ust. 1 pkt. 1 w związku z ust. 3 u.o.c. traktuje wyłącznie o zakresie odpowiedzialności ubezpieczyciela pojazdu holującego i nie daje żadnych podstaw do wywodzenia z jej treści drogą wnioskowania a contrario, że skoro opisana w tym przepisie szkoda jest objęta ubezpieczeniem samochodu holującego, to wyrażona w ten sposób wola ustawodawcy z konieczności powoduje ustanie w tym wypadku ewentualnej ochrony ubezpieczeniowej samochodu holowanego. Choć rzeczywiście ubezpieczyciel pojazdu holowanego odpowiedzialności za taką szkodę nie ponosi, to skutek takie wynika jednak z zupełnie innych przyczyn, a ich przeanalizowanie pozwoli wykazać nieprawidłowości w zaprezentowanym wyżej rozumowaniu Sądu I instancji. Odnotować należałoby w tym miejscu, że pojęcie „ruchu pojazdu mechanicznego” rozumiane jest w różny sposób na gruncie przepisów Kodeksu cywilnego o czynach niedozwolonych i na tle przepisów u.o.c. – co wynika z odmiennych celów, w jakich ustawodawca tego sformułowania używa w powołanych ustawach. W Kodeksie cywilnym zastosowano je jako kryterium pozwalające przypisać posiadaczowi pojazdu mechanicznego odpowiedzialność na zasadzie ryzyka za wyrządzoną szkodę oraz przydatne dla określenia zakresu hipotezy art. 436 § 2 k.c. określającego, w jakich sytuacjach posiadacz samochodu będącego w ruchu odpowiada za szkodę na zasadzie winy. Z kolei inny, znacznie rozszerzony zakres tego pojęcia przewiduje expressis verbis art. 34 u.o.c., który stanowi m.in. że za szkodę powstałą w związku z ruchem pojazdu mechanicznego uważać należy ponadto szkodę powstałą bezpośrednio przy załadowaniu i wyładowywaniu tego pojazdu, a także podczas jego zatrzymania i postoju. Szerokie ujęcie kwestii ruchu pojazdu ma na celu zapewnienie szerokiej ochrony ubezpieczeniowej posiadaczowi pojazdu lub kierującemu pojazdem mechanicznym i uzasadnione jest funkcją gwarancyjno-repartycyjną odpowiedzialności ubezpieczyciela (tak A. Rzetecka-Gil [w:] „Kodeks cywilny. Komentarz. Zobowiązania – część ogólna”, LEX 2011, tezy 20-22 do art. 436). Przepis art. 34 u.o.c. nie jest normą powtórnie określającą – w sprzeczności z unormowaniami Kodeksu cywilnego – w jakiej sytuacji posiadacz pojazdu odpowiada za wyrządzone szkody na zasadzie ryzyka, ale w powiązaniu z art. 35 powołanej ustawy i art. 822 § 1 k.c. wskazuje, kiedy szkoda, za którą odpowiedzialny jest posiadacz pojazdu (niezależnie od tego, na jakich zasadach oparta jest jego odpowiedzialność), objęta jest ochroną ubezpieczeniową w ramach obowiązkowego ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej.
Zgodnie z dominującym w doktrynie poglądem, o ruchu pojazdu nie przesądza fakt poruszania się w znaczeniu fizycznym; mechaniczne rozumienie ruchu odrzuca również judykatura. Przyjmuje się, że pojazd mechaniczny zawsze jest w ruchu, gdy zmienia swoje położenie względem innych ciał dzięki pracy własnego silnika lub mimo wyłączonego silnika, na skutek uprzedniego działania sił motorycznych lub siły bezwładności (po drodze o stromym spadku). Uznaje się ponadto, że zawsze jest w ruchu pojazd z włączonym silnikiem, nawet gdy stoi w miejscu. O ruchu świadczy napęd i/lub praca silnika. Bezspornie natomiast przyjmuje się, że nie jest w ruchu samochód z wyłączonym silnikiem ciągnięty przez ludzi, zwierzęta lub inny pojazd (pojazd holujący). Pojazdu holowanego nie można więc uznać za będący w ruchu w rozumieniu art. 436 k.c. w związku z art. 435 k.c.; także hipoteza art. 34 ust. 2 u.o.c., rozszerzający zakres interesującego nas pojęcia na potrzeby ustalenia, jakie sytuacje objęte są ochroną ubezpieczenia OC, nie obejmuje sytuacji przemieszczania się samochodu poruszającego się nie dzięki własnemu silnikowi, ale ciągniętego przez inny pojazd. Oznacza to więc nie tylko, że kierujący samochodem holowanym nie odpowiada za szkodę w oparciu o art. 436 k.c. w związku z art. 435 k.c., ale także – że choćby jego odpowiedzialność miała inną podstawę prawną, to jednak nie jest ona objęta zakresem ubezpieczenia OC posiadaczy pojazdów mechanicznych. W konsekwencji tego zatem błędne są przesłanki rozumowania zastosowanego przez Sąd meriti, ponieważ w rzeczywistości hipoteza art. 35 w związku z art. 34 u.o.c. nie dotyczy szkody wyrządzonej pojazdem holowanym i treść tych przepisów nie stoi na jakiejkolwiek przeszkodzie uznaniu, że szkoda tego rodzaju nie jest objęta zakresem obowiązkowego ubezpieczenia OC, a w konsekwencji tego oparcie traci użyty przez Sąd argument o pozbawieniu osoby kierującej samochodem holowanym ochrony ubezpieczeniowej gwarantowanej mu przez tę normę prawną. Podkreślić dalej trzeba, że odpowiedzialność ubezpieczyciela udzielającego ochrony pozwanemu nie zachodziła nie z tej przyczyny, że tego rodzaju normę można wyinterpretować, jak błędnie uczynił to Sąd Rejonowy, z treści art. 37 u.o.c. jako swoiste szczególne ograniczenie zakresu tej ochrony wynikającego z art. 35 w związku z art. 34 u.o.c., ale dlatego, że szkoda wyrządzona pojazdem holowanym – jako niezwiązana z ruchem pojazdu w rozumieniu art. 34 u.o.c. – w ogóle obowiązkowym ubezpieczeniem OC nie mogła zostać objęta. Art. 37 ust. 1 pkt. 1 w związku z ust. 3 u.o.c. nie jest przepisem wykluczającym czyjąkolwiek odpowiedzialność, ale przeciwnie – unormowaniem usuwającym wątpliwości, jakie mogłyby powstać przy poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, czy za szkodę wywołaną ruchem samochodu holującego, objętą zakresem ubezpieczenia OC posiadacza tego pojazdu, należy uważać też szkodę spowodowaną samochodem holowanym, który sam nie pozostaje w ruchu w rozumieniu art. 34 u.o.c.
Po ustaleniu, że przepisy u.o.c. nie wykluczają jednak co od zasady możliwości przypisania odpowiedzialności R. M., należałoby rozważyć, na jakiej podstawie prawnej taka odpowiedzialność mogłaby się opierać. Jak już powiedziano wyżej, ustalenie, że pojazd holowany nie znajduje się w ruchu także w rozumieniu art. 436 k.c. w związku z art. 435 k.c., wyklucza odnalezienie tej podstawy w powołanych przepisach, natomiast nie ma żadnych przeszkód do tego, aby odwołać się w tych poszukiwaniach do art. 415 k.c. (tę oczywistą konkluzję można odnaleźć np. u A. Olejniczaka, „Kodeks cywilny. Komentarz. Tom III. Zobowiązania - część ogólna” pod red. A. Kidyby, LEX 2014, teza 14 do art. 436). Jasne jest, że osoba kierująca samochodem holowanym może z własnej winy wyrządzić tym pojazdem drugiej osobie szkodę i – wbrew stanowisku Sądu meriti – żaden przepis prawa nie wyklucza co do zasady odpowiedzialności sprawcy za taką szkodę. Aby możliwe było przypisanie pozwanemu odpowiedzialności na gruncie tego przepisu, konieczne jest, stosownie do art. 415 k.c., zaistnienie jego zawinionego i bezprawnego zachowania pozostającego w adekwatnym związku przyczynowym z wyrządzeniem szkody. Bez wątpienia bezpośrednią przyczyną wypadku było zjechanie przez pozwanego na przeciwległy pas ruchu, co doprowadziło do kolizji z nadjeżdżającym z przeciwka samochodem, pozostaje więc odpowiedzieć na pytanie, czy wykonanie takiego manewru pozostaje w związku z takim zachowaniem sprawcy, które ocenić można jako nieprawidłowe zarówno w kontekście przedmiotowym, jak i podmiotowym.
W sprawie niniejszej strony nie skupiały się nadmiernie na szczegółowym wykazywaniu przed Sądem okoliczności wypadku i składane przez nie wnioski dowodowe raczej nie zmierzały w tym kierunku – z wyjątkiem wniosku strony pozwanej o dopuszczenie dowodu z jej przesłuchania – i w konsekwencji na tym też dowodzie oparł się Sąd przy ustalaniu niekwestionowanego ostatecznie w złożonej apelacji stanu faktycznego. Bezsporne jest, iż samochód R. M. poruszał się jedynie dzięki temu, że był holowany przez inny pojazd i że do zjechania na przeciwległy pas ruchu nie doszłoby, gdyby samochód holowany w chwili rozpoczęcia holowania nie miał skręconych kół przednich. Bez konieczności korzystania z wiadomości specjalnych i opierając się na wiedzy dostępnej powszechnie każdemu kierowcy przyjąć można, że teoretycznie możliwe są następujące sytuacje powodujące zaniechanie przez pozwanego dokonania manewru kierownicą pozwalającego na „wyprostowanie” skręconych kół samochodu w celu poruszania się po pasie jezdni za samochodem holującym:
1. kierujący był w stanie dokonać tego manewru, ale z jakichś przyczyn (nieuwaga, lekkomyślność) tego zaniechał;
2. kierownica zablokowała się wskutek jej skrętu przez kierującego podczas postoju z kluczykiem wyjętym ze stacyjki, a kierujący przed rozpoczęciem holowania włożył kluczyk do stacyjki i przekręcił go w sposób potencjalnie zwalniający blokadę po dokonaniu obrotu kierownicą (do tzw. położenia (...)), jednak nie wywołało to zamierzonego efektu, ponieważ niesprawny był układ kierowniczy pojazdu;
3. kierownica zablokowała się wskutek jej skrętu przez kierującego podczas postoju z kluczykiem wyjętym ze stacyjki, a kierujący przed rozpoczęciem holowania włożył kluczyk do stacyjki, jednak go nie przekręcił w sposób zwalniający blokadę;
4. kierownica zablokowała się wskutek jej skrętu przez kierującego podczas postoju z kluczykiem wyjętym ze stacyjki, jednak kierujący przed rozpoczęciem holowania nie włożył kluczyka do stacyjki, aby odblokować kierownicę.
Ewentualność z punktów 1 i 4 należy wykluczyć ze względu na treść ustaleń Sądu Rejonowego opartych na wyjaśnieniach R. M., z których wynika, że w chwili rozpoczęcia holowania kierownica była zablokowana i pozwany nie mógł nią swobodnie poruszać, ale również, że kierujący włożył kluczyk do stacyjki. Żaden materiał dowodowy nie daje nam jednak odpowiedzi na pytanie, czy po włożeniu kluczyka do stacyjki został on przez kierowcę przekręcony w sposób zwalniający blokadę, a także czy ewentualna niemożność odblokowania kierownicy nie była konsekwencją awarii układu kierowniczego samochodu. Odnotować należy w tym miejscu dla porządku, że pierwszej z powyższych okoliczności nie wyklucza relacjonowany przez pozwanego fakt uruchamiania świateł w celu zasygnalizowania problemu kierowcy samochodu holującego, ponieważ powszechnie wiadomym każdemu użytkownikowi samochodu faktem jest to, że w większości pojazdów światłami można się posługiwać już po włożeniu kluczyka do stacyjki, nawet bez jego przekręcania. Niezależnie jednak od tego, która z powyższych dwóch okolicznościach była przyczyną nieodblokowania kierownicy, a w dalszej konsekwencji zjazdu samochodu na przeciwległy pas ruchu i zaistniałej kolizji, stwierdzić trzeba, że w obu przypadkach wina za taki stan rzeczy obciąża R. M.. Jeśli włożył do stacyjki kluczyk, zapominając o jego przekręceniu, chociaż mógł i powinien był to zrobić, wina jego wydaje się oczywista; tak samo należy ocenić rozpoczęcie holowania bez wcześniejszego upewnienia się o sprawności układu kierowniczego samochodu holowanego, co nakazuje art. 31 ust. 2 pkt. 1 ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. – Prawo o ruchu drogowym (t.j. Dz. U. z 2012 r., poz. 1137 ze zm.). Konkludując te wywody, stwierdzić trzeba – nie wdając się w zbędne już w tym miejscu rozważania, czy sytuacja, w jakiej doszło do kolizji, wypełnia hipotezę art. 22 ust. 4 ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. – Prawo o ruchu drogowym (t.j. Dz. U. z 2012 r., poz. 1137 ze zm.) i czy przemieszczanie się samochodu holowanego można uznać za ruch pojazdu w rozumieniu przepisów tej ustawy – że pozwany zachował się obiektywnie nieprawidłowo, powodując swoim zaniechaniem, polegającym bądź na nieprzekręceniu kluczyka w stacyjce w celu odblokowania kierownicy bądź też na nieskontrolowaniu sprawności układu kierowniczego pojazdu, zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu drogowego, a efektem jego zachowania było wyrządzenie szkody osobom trzecim. Przemawia to za przyjęciem, że R. M. jest odpowiedzialny za zaistniałą szkodę na podstawie art. 415 k.c., chociaż jego odpowiedzialność – jako niepozostająca w związku z ruchem pojazdu w rozumieniu art. 34 u.o.c. – nie jest objęta zakresem ubezpieczenia OC wynikającego z zawartej przez niego umowy. Sąd I instancji popełnił błąd, uznając, że art. 415 k.c. nie ma zastosowania w sprawie niniejszej, czego konsekwencją było przyjęcie, że pozwany za szkodę nie odpowiada, a tym samym nie została spełniona jedna z przesłanek dochodzonego przez powoda roszczenia regresowego.
Jednak dla wykazania zasadności swojego roszczenia skarżący musi dowieść nie tylko tego, że istnieje osoba współodpowiedzialna za szkodę, ale także wskazać przepisy prawa, z których wynika jego uprawnienie do dochodzenia wobec niej regresu, oraz wykazać, że na gruncie ustalonego stanu faktycznego sprawy Sąd meriti winien był przyjąć, iż spełnione są pozostałe przesłanki powstania roszczenia wymienione w tych unormowaniach. Notabene niczego takiego – poza omówioną już wyżej niezbyt udaną próbą oparcia regresu na przepisach u.o.c. – powód w toku postępowania pierwszoinstancyjnego nie uczynił, jednak Sąd Rejonowy, wypełniając swój obowiązek poszukiwania materialnoprawnej podstawy dochodzonych roszczeń, sięgnął do unormowań pochodzących spoza tego aktu prawnego, rozważając możliwość odnalezienia jej w art. 518 § 1 pkt. 1 k.c. lub w art. 441 § 3 k.c. i ostatecznie odrzucając możliwość ich zastosowania w sprawie niniejszej. Autor apelacji nie zgadza się jednak z zaprezentowanymi w uzasadnieniu wyroku wnioskami i w złożonym środku zaskarżenia podnosi fakt naruszenia powyższych przepisów.
Zagadnienie stosowania tych przepisów dla celów dochodzenia przez (...) zwrotu wypłaconych świadczeń od sprawcy szkody jest istotnie kontrowersyjne w doktrynie prawa i orzecznictwie. W judykaturze wskazano, że choć prima facie wydawałoby się oczywiste, że (...), wypłacając świadczenie, spełnia swój ustawowy obowiązek i płaci w ten sposób swój własny dług – co oczywiście wyłączałoby możliwość zastosowania do takiej sytuacji art. 518 § 1 pkt. 1 k.c. – to jednak zauważono przy tym, że możliwe jest również inne spojrzenie na tę kwestię; dalszego ciągu argumentacji powołanej na korzyść tego stanowiska i zawartej w uzasadnieniu uchwały składu 7 sędziów SN z dnia 19 października 1995 r., III CZP 98/95, OSNC Nr 12 z 1995 r., poz. 169, nie ma potrzeby przytaczać, ponieważ uczynił to już w znacznej części skarżący w swojej apelacji. Odnotować jednak trzeba, że pozwany, powołując się na ten pogląd, nie dostrzega, że Sąd Najwyższy dopuścił stosowanie art. 518 § 1 pkt. 1 k.c. jako podstawy prawnej regresu jedynie w stosunku do tej osoby, która wyrządziła szkodę ruchem pojazdu mechanicznego, a poszkodowany nie miał możliwości zaspokojenia się z jej ubezpieczenia, co obciążyło (...) obowiązkiem wyrównania szkody – i to tylko ze względu na niedoskonały stan prawny istniejący w chwili wydania uchwały, mając na uwadze, że ustawodawca zaniechał wprowadzenia do porządku prawnego „(…) przepisu, który wyraźnie stanowiłby lub z którego wyraźnie wynikałoby, że Funduszowi, w razie wypłacenia odszkodowania (…) przysługuje roszczenie do posiadacza pojazdu mechanicznego, który nie dopełnił obowiązku zawarcia umowy ubezpieczenia komunikacyjnego, o zwrot wypłaconego odszkodowania (…); takie umotywowanie stanowiska Sądu Najwyższego jednoznacznie wynika z uzasadnienia powołanej uchwały. Obecnie rolę takiego przepisu pełni oczywiście art. 110 u.o.c., co powoduje, że zaprezentowany pogląd stracił znacznie na aktualności; ponadto w sprawie niniejszej nie chodzi o dochodzenie regresu od osoby, która nie zawarła umowy ubezpieczenia OC, ale od współsprawcy szkody. Późniejsze orzecznictwo poradziło sobie z kwestią adaptacji tezy powyższej uchwały do nowego stanu prawnego w ten sposób, że wyłączyło możliwość stosowania art. 518 § 1 pkt. 1 k.c. w przypadkach objętych treścią art. 110 o.u.c., ponieważ ten ostatni przepis uznano za lex specialis wobec unormowania kodeksowego (tak np. w wyroku SN z dnia 18 kwietnia 2013 r., III CSK 248/12, niepubl. lub w wyroku SA w Katowicach z dnia 2 lipca 2015 r., I ACa 247/15, niepubl.).
Także zagadnienie możliwości oparcia regresu na art. 441 § 3 k.c. było w orzecznictwie rozstrzygane na różne sposoby. W cytowanej już uchwale składu 7 sędziów z dnia 19 października 1995 r., III CZP 98/95, OSNC Nr 12 z 1995 r., poz. 169, Sąd Najwyższy zdecydowanie opowiedział się przeciwko takiej ewentualności, wywodząc – jak to uczynił także Sąd I instancji w sprawie niniejszej – że przepis ten statuuje w sytuacji, gdy kilka osób ponosi odpowiedzialność za szkodę będącą skutkiem czynu niedozwolonego, roszczenie zwrotne osoby odpowiedzialnej za szkodę wyrządzoną mimo braku jej winy do osoby odpowiedzialnej za szkodę wyrządzoną z jej winy, natomiast obowiązek odszkodowawczy (...) wynika z przepisu ustawy, który w żadnym razie nie określa odpowiedzialności deliktowej. Natomiast późniejsze orzecznictwo, nie kwestionując co do zasady tezy, że w interesującej nas sytuacji nie zachodzi wprost opisana w art. 441 § 3 k.c. sytuacja solidarnej współodpowiedzialności deliktowej kilku osób, dopuściło co do zasady możliwość ostrożnego stosowania tego przepisu w drodze analogii przy rozliczeniach między współdłużnikami odpowiadającymi za wyrównanie szkody na zasadach in solidum, choć zastrzeżono, że możliwość taka uzależniona jest od okoliczności sprawy (tak np. w wyroku SN z dnia 18 maja 2004 r., IV CK 361/03, niepubl., w uchwale SN z dnia 17 lipca 2007 r., III CZP 66/07, OSNC Nr 9 z 2008 r., poz. 98 lub w wyroku SN z dnia 10 maja 2012 r., IV CSK 579/11, niepubl.). Nie ulega wątpliwości, że właśnie według reguły in solidum odpowiadają względem poszkodowanego Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny, którego zobowiązanie wynika wprost z przepisu ustawy, i sprawca szkody, którego odpowiedzialność jest konsekwencją popełnienia czynu niedozwolonego. Z powyższych rozważań można zatem wywieść konkluzję, że co do zasady ewentualne dopuszczenie stosowania art. 441 § 3 k.c. w sprawie niniejszej nie jest wyłączone z tych tylko przyczyn, że stron nie łączyła więź solidarności, choć zauważyć równocześnie trzeba, iż rozważenie możliwości wywiedzenia na tle ustalonych okoliczności per analogiam normy prawnej odpowiadającej treści przywołanego przepisu wymagałoby jeszcze dokonania pogłębionej analizy tego zagadnienia.
Zdaniem jednak Sądu odwoławczego, stanowcze rozstrzygnięcie w tym miejscu o trafności stanowiska Sądu I instancji w kwestii możliwości wywodzenia podstawy prawnej regresu powoda wobec współsprawcy szkody z przytoczonych przepisów – a w konsekwencji także o zasadności podnoszonych w apelacji zarzutów naruszenia art. 441 § 3 k.c. i art. 518 § 1 pkt. 1 k.c. – nie jest konieczne, zważywszy, że nawet gdyby podzielić w tym względzie stanowisko skarżącego, to zgromadzony materiał dowodowy i tak nie dawałby wystarczających podstaw do przyjęcia, iż w okolicznościach sprawy niniejszej spełnione zostały przesłanki w tych przepisach wskazane. O zasadności roszczenia regresowego wobec R. M., a w konsekwencji także o możliwości uwzględnienia powództwa w sprawie niniejszej, można by mówić jedynie wówczas, gdyby wykazane zostało równocześnie – jako przesłanka regresu:
na gruncie art. 518 § 1 pkt. 1 k.c. – że (...) spłacił dług innej osoby (w tym wypadku polegający na naprawieniu szkody), za który był odpowiedzialny osobiście;
na gruncie stosowanego per analogiam art. 441 § 3 k.c. – że był odpowiedzialny za szkodę, którą naprawił.
W obu więc powyższych sytuacjach warunkiem powstania regresu byłoby istnienie odpowiedzialności powoda za naprawienie szkody; nie ulega wątpliwości, biorąc pod uwagę treść przepisów u.o.c., że (...) jest odpowiedzialny za szkodę wyrządzoną ruchem pojazdu w okolicznościach uzasadniających odpowiedzialność sprawcy, od którego ubezpieczyciela poszkodowany nie może uzyskać zaspokojenia z przyczyn określonych w ustawie, jak również, że w ramach swoich zobowiązań ustawowych spłaca dług tego właśnie sprawcy i za jego spełnienie jest osobiście odpowiedzialny. Oznacza to, że jednym z koniecznych warunków powstania roszczenia regresowego jest rzeczywista odpowiedzialność (...) za zaistniałą szkodę, a ta z kolei – w myśl art. 98 u.o.c. – powstaje tylko wtedy, jeśli za szkodę istotnie ponosi odpowiedzialność sam sprawca, który wyrządził ją w związku z ruchem pojazdu mechanicznego. Gdyby kierowca pojazdu holującego nie ponosił odpowiedzialności za szkodę, wówczas powód, pokrywając roszczenia poszkodowanych, ani nie płaciłby długu sprawcy, ani tym bardziej nie byłby odpowiedzialny za ten dług, czy też za naprawienie szkody. Przechodząc do konkluzji tego wywodu w odniesieniu do okoliczności rozpoznawanej sprawy, stwierdzić trzeba, że aby powód mógł skutecznie wywodzić swoje roszczenie regresowe wobec R. M. z powołanych ostatecznie w apelacji podstaw prawnych, winien był uprzednio wykazać, iż nieznany nam kierowca pojazdu holującego ponosi rzeczywiście obok pozwanego odpowiedzialność za szkodę, a w konsekwencji – że (...), zaspokajając roszczenia osób poszkodowanych, w istocie był do tego zobowiązany wobec zaistnienia powyższej ustawowej przesłanki statuującej jego odpowiedzialność za sprawcę. Z pewnością nie jest wystarczającym argumentem dla przyjęcia istnienia tej przesłanki fakt wypłaty odszkodowania przez powoda; o ile (...) uznałby swoją odpowiedzialność, mimo iż ona w rzeczywistości nie powstała, to wskutek niezaistnienia jednej z okoliczności wskazanych w art. 98 u.o.c., nie byłoby podstaw, by zasadnie twierdzić, iż faktycznie był on podmiotem odpowiedzialnym za dług odszkodowawczy innej osoby w rozumieniu powoływanych przez siebie w apelacji przepisów.
W okolicznościach rozpoznawanej sprawy, które – jak wspomniano wyżej – były w zakresie okoliczności wypadku ustalone jedynie fragmentarycznie i to bez żadnej inicjatywy ze strony powodowej, zachodzą, zdaniem Sądu II instancji, istotne wątpliwości co do odpowiedzialności kierowcy pojazdu holującego. Uczestniczenie w ruchu drogowym pojazdu holującego bez wątpienia jest ruchem pojazdu w rozumieniu w rozumieniu art. 436 k.c., a szkodę wyrządzoną pojazdem holowanym wprawianym w ruch za pomocą silnika samochodu holującego należy uznać za wyrządzoną ruchem pojazdu holującego (tak w analogicznej sytuacji np. SA we W. w wyroku z dnia 7 lutego 2012 r., I ACa 1382/11, niepubl.). W tej sytuacji przyjąć trzeba na gruncie ustalonego stanu faktycznego, że doszło do zderzenia mechanicznych środków komunikacji poruszanych za pomocą sił przyrody, a to w myśl art. 436 § 2 zd. I k.p.c. pozwala poszkodowanemu żądać naprawienia szkody tylko na zasadach ogólnych, co oznacza, że sprawca odpowiada na zasadzie winy. Obowiązkiem powoda, wywodzącego swoje roszczenie regresowe z faktu zaspokojenia roszczeń osób poszkodowanych w warunkach własnej odpowiedzialności za wyrządzoną szkodę, było więc, stosownie do art. 6 k.c., wykazanie okoliczności decydujących o zaistnieniu przesłanek odpowiedzialności kierowcy pojazdu holującego, a więc jego bezprawnego i zawinionego zachowania, którego normalnym skutkiem było powstanie przedmiotowej szkody.
Jak już wskazano wyżej, udowodnione w toku postępowania okoliczności pozwalają przyjąć, że przyczyną zjechania przez holowany pojazd na przeciwległy pas ruchu była niemożność odblokowania przednich kół samochodu, przy czym przeprowadzone dowody nie dały odpowiedzi na pytanie, czy spowodowane to było awarią układu kierowniczego, czy też nieodblokowaniem kierownicy przez pozwanego wskutek nieprzekręcenia włożonego do stacyjki kluczyka. Dla Sądu odwoławczego nie budzi wątpliwości konstatacja, że w tym drugim przypadku kierowca pojazdu holującego nie mógł mieć żadnego wpływu na tego rodzaju zachowanie R. M., a w konsekwencji nie sposób postawić mu w tym zakresie jakichkolwiek zarzutów odnoszących się do jego postępowania; gdyby taka właśnie była przyczyna kolizji, to niezbędna dla ustalenia odpowiedzialności deliktowej przesłanka zawinionego postępowania po stronie kierowcy pojazdu holującego nie zachodziłaby. Jeśli powód chciał przekonać Sąd, że osoba ta jednak ponosi winę za zaistnienie przedmiotowej szkody, to winien był wykazać, że zaistniała właśnie druga z możliwych przyczyn kolizji, a mianowicie że pojazd holowany miał uszkodzony układ kierowniczy, a kierowca samochodu holującego przed rozpoczęciem holowania nie upewnił się co do tej kwestii albo że mimo takiej awarii zdecydował się na podjęcie się holowania – jak już wcześniej wskazano, zachowanie takie byłoby oczywistym naruszeniem art. 31 ust. 2 pkt. 1 ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. – Prawo o ruchu drogowym (t.j. Dz. U. z 2012 r., poz. 1137 ze zm.). Powód jednak nie podjął w tym kierunku jakiejkolwiek inicjatywy dowodowej – choć była to okoliczność, z której mógł wywodzić skutki prawne – zaś zgromadzony materiał dowodowy nie pozwala na jednoznaczne ustalenie, że w ramach przedmiotowego zdarzenia zaistniały okoliczności pozwalające przyjąć winę kierowcy pojazdu holującego za spowodowanie kolizji, co w konsekwencji uniemożliwia także ustalenie, iż jest on osobą odpowiedzialną za szkodę wyrządzoną ruchem jego pojazdu.
W tym miejscu należy zaznaczyć, że, zdaniem Sądu II instancji, nie sposób dla celów przyjęcia istnienia odpowiedzialności skarżącego za wyrządzoną szkodę jako przesłanki roszczenia regresowego odstąpić od obciążania strony powodowej odpowiednimi obowiązkami dowodowymi i wywodzić, że Sąd orzekający w sprawie niniejszej jest na podstawie art. 365 § 1 k.p.c. związany prawomocnym wyrokiem Sądu Rejonowego w Świdnicy z dnia 8 kwietnia 2013 r. wydanym w sprawie I C 907/12, gdzie zasądzono od (...) na rzecz poszkodowanej E. B. odpowiednią kwotę tytułem wyrównania szkody, ustalając przesłankowo, że (...) obciąża obowiązek naprawienia szkody w miejsce nieznanego sprawcy wypadku. Sąd odwoławczy podziela w pełni prezentowany w najnowszym orzecznictwie pogląd, z którego wynika, iż nie jest uprawnione stanowisko, że gdy w jednym postępowaniu sądowym sąd oceni istnienie konkretnego stosunku prawnego, ponieważ zasądzi mające wynikać z niego świadczenie, to w innym postępowaniu sąd jest tą oceną związany. Wyrok wiąże tylko co do zawartego w nim rozstrzygnięcia, a mianowicie co do przysługiwania konkretnego roszczenia, natomiast nie co do oceny prawnej relacji między stronami, z której to roszczenie miałoby wynikać – zwłaszcza jeśli przedmiotem analizy Sądu w innej sprawie jest istnienie stosunku prawnego pomiędzy innymi stronami. Artykuł 365 § 1 k.p.c., z którego wynika moc wiążąca prawomocnego orzeczenia w stosunku do sądu i stron, nie reguluje wprost przedmiotowych granic mocy wiążącej orzeczenia, co wywołuje wątpliwości co do zakresu tego związania. Wyznaczając te granice, należy jednak mieć przede wszystkim na względzie to, że wyrok jest rozstrzygnięciem o konkretnym przedmiocie procesu, którym jest określone świadczenie, jakie ma spełnić pozwany (dłużnik) na rzecz powoda (wierzyciela). Sentencją wyroku objęte jest rozstrzygnięcie o żądaniach stron (art. 325 k.p.c.), którego faktyczne i prawne podstawy zawiera uzasadnienie (art. 328 § 2 k.p.c.). Z mocy wiążącej wyroku o świadczenie korzysta jedynie rozstrzygnięcie, nie rozciąga się ona natomiast na kwestie pozostające poza sentencją, w tym ustalenia i oceny dotyczące stosunku prawnego stanowiącego podstawę żądania, o którym orzeczono. Moc wiążąca w zakresie ustanowionym w art. 365 k.p.c. odnosi się tylko – jak to ujmuje się w piśmiennictwie – do „skutku prawnego”, który stanowił przedmiot orzekania i nie oznacza związania sądu (i stron) ustaleniami zawartymi w uzasadnieniu innego orzeczenia. Choć nie jest z pewnością właściwa sytuacja, w której analogiczne stany faktyczne zostają odmiennie ocenione przez różne sądy, to jednak nie uzasadnia to poszerzania zakresu mocy wiążącej prawomocnego wyroku – jak niekiedy czyni to Sąd Najwyższy w jednostkowych orzeczeniach – natomiast nakłada na sąd rozpoznający kolejną sprawę obowiązek szczególnie wnikliwego i rozważnego osądu, uwzględniającego także argumenty, które prowadziły do odmiennych wniosków oraz wyjaśnienia przyczyn odmiennej oceny. Już sama możliwość związania sądu innym rozstrzygnięciem jest ograniczeniem niezawisłości sędziowskiej i odstąpieniem od podstawowych zasad obowiązujących w postępowaniu cywilnym - swobodnej oceny dowodów i bezpośredniości, zaś ograniczanie kompetencji jurysdykcyjnej sądu stanowi większe zagrożenie dla powagi wymiaru sprawiedliwości, niż niepożądana, lecz dopuszczalna, rozbieżność ocen pomiędzy sądami (tak np. w wyroku SN z dnia 15 stycznia 2015 r., IV CSK 181/14, niepubl. lub w wyroku SN z dnia 7 kwietnia 2016 r., III CSK 276/15, niepubl.). W sprawie niniejszej Sąd II instancji przeprowadził wystarczająco wnikliwą analizę kwestii odpowiedzialności (...) za zaistniałą szkodę i wyczerpująco uzasadnił zajęte stanowisko, a zasadność odnoszącej się do tego zagadnienia argumentacji zawartej w uzasadnieniu wyroku Sądu Rejonowego w Świdnicy trudno ocenić wobec jej braku, jako że kwestia zasady odpowiedzialności Funduszu była między stronami tego procesu bezsporna i tym samym nie stała się przedmiotem zainteresowania Sądu.
Wobec powyższego, przyjąć trzeba, że choć na pozwanym spoczywa odpowiedzialność za wyrządzoną szkodę, to jednak – niezależnie od wątpliwości co do możliwości wywiedzenia roszczenia regresowego powoda z podstaw prawnych wskazanych w apelacji – koniecznym warunkiem powstania tego roszczenia na gruncie powołanych przepisów była wynikająca z art. 98 u.o.c. współodpowiedzialność za tę szkodę istniejąca po stronie (...), której przesłankę stanowiła z kolei odpowiedzialność nieznanego kierowcy samochodu holującego oparta na przepisach Kodeksu cywilnego i wynikającej z nich zasadzie winy. Ponieważ na tle okoliczności rozpoznawanej sprawy nie sposób uznać za wykazane, że kierowca ten ponosi winę za powstałą w wyniku kolizji szkodę wyrządzoną ruchem jego pojazdu, nie można też przyjąć, że ustawa w istocie nakładała na powoda obowiązek naprawienia tej szkody, a wobec tego bez znaczenia dla rozstrzygnięcia sprawy pozostaje ewentualne naruszenie przez Sąd meriti art. 518 § 1 pkt. 1 k.c. i art. 441 § 3 k.c. poprzez ich niezastosowanie w sprawie niniejszej, ponieważ nawet gdyby Sąd przyjął któryś z tych przepisów jako podstawę prawną dochodzonego roszczenia, musiałby uznać, że (...) nie spełnił zasadniczej przesłanki ich zastosowania w postaci zaspokojenia roszczenia odszkodowawczego, za które był odpowiedzialny. Choć wbrew wywodom Sądu Rejonowego, dokonanym z naruszeniem art. 415 k.c., pozwany w rzeczywistości odpowiada wobec poszkodowanych za wyrządzoną im szkodę, a szkodę tę ostatecznie zaspokoił powód, uznając, że przepisy prawa nakładają na niego w okolicznościach rozpoznawanej sprawy taki obowiązek, to jednak ustalenia te nie są wystarczające dla stwierdzenia, że taki obowiązek rzeczywiście istniał, a w konsekwencji także dla przyjęcia zasadności dochodzonego roszczenia regresowego wobec niespełnienia innej jego – wskazanej wyżej – przesłanki.
W tej sytuacji zarzuty podniesione w apelacji nie mogą doprowadzić do wydania orzeczenia reformatoryjnego (a tym bardziej kasatoryjnego), a orzeczenie Sądu I instancji, mimo częściowo błędnego uzasadnienia, odpowiada prawu. Apelacja musi zostać oddalona na podstawie art. 385 k.p.c. O kosztach postępowania odwoławczego orzeczono na podstawie art. 98 k.p.c., zasądzając ich zwrot od skarżącego na rzecz pozwanego – zgodnie z zasadą odpowiedzialności za wynik procesu – przy czym na koszty te składa się wynagrodzenie pełnomocnika reprezentującego R. M., obliczone na podstawie § 10 ust. 1 pkt. 1 w związku z § 2 pkt. 5 rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości z dnia 22 października 2015 r. w sprawie opłat za czynności adwokackie (Dz. U. z 2015 r., poz. 1800) na kwotę 2.400,00 zł.