Sygn. akt I ACa 1908/22
Dnia 31 stycznia 2024 r.
Sąd Apelacyjny w Warszawie I Wydział Cywilny w następującym składzie:
Przewodniczący: Sędzia Marzena Konsek-Bitkowska (spr.)
Sędziowie: Katarzyna Jakubowska-Pogorzelska
Anna Strączyńska
Protokolant: sekretarz sądowy Monika Walczuk
po rozpoznaniu w dniu 31 stycznia 2024 r. w Warszawie
na rozprawie
sprawy z powództwa (...) Sp. z o.o. z siedzibą w W.
przeciwko (...) Sp. z o.o. z siedzibą w W., M. C. (1)
i H. S.
o ochronę dóbr osobistych i zapłatę
na skutek apelacji powoda
od wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie
z dnia 12 października 2022 r. sygn. akt XXIV C 182/19
I. zmienia zaskarżony wyrok częściowo w punkcie pierwszym i drugim w ten sposób, że:
1) nakazuje pozwanym (...) Sp. z o.o. z siedzibą w W., M. C. (1) i H. S. opublikowanie na swój koszt w siódmym dniu od uprawomocnienia się wyroku w wydaniu poligraficznym Gazety (...), na pierwszej stronie, bezpośrednio pod tytułem tygodnika, przeprosin o następującej treści:
„PRZEPROSINY DLA (...) SPÓŁKI Z O.O.
Oświadczamy, że nieprawdziwe i wprowadzające w błąd są informacje i sugestie zawarte w artykule pt. „(...)” opublikowanym w dniu 14 marca 2016 roku w Gazecie (...), iż produkt leczniczy N. spółki (...) spółki z ograniczoną odpowiedzialnością (poprzednio (...) sp. z o.o. sp.k.) nie jest produktem nowym ani innowacyjnym i nie został przez tę spółkę samodzielnie opracowany. Ponadto nieprawdziwe są zawarte w artykule sugestie, że (...) nieprawidłowo uzyskała i wydatkowała dotację przyznaną Jej przez Polską Agencję (...) na opracowanie leku N.. Przepraszamy spółkę (...) sp. z o.o. za naruszenie Jej dóbr osobistych w postaci dobrego imienia i renomy powyższą publikacją.
(...) sp. z o.o., wydawca Gazety (...)
Redaktor M. C. (1)
Redaktor H. S.”
- w ramce o wielkości 14 cm na 10 cm, na białym tle czarną czcionką o kroju użytym w ww. artykule, bez zastosowania jakichkolwiek zabiegów formalnych i treściowych umniejszających znaczenie, rangę i powagę oświadczenia, względnie zaznaczających dystans do jego treści lub formy, przy czym tytuł przeprosin powinien być napisany wielkimi literami, wytłuszczoną czcionką co najmniej 14 pkt, zaś pozostała treść oświadczenia powinna być napisana czcionką o wielkości co najmniej 12 pkt;
2) nakazuje pozwanym (...) Sp. z o.o. z siedzibą w W., M. C. (1) i H. S. zamieszczenie na swój koszt, w siódmym dniu od uprawomocnienia się wyroku, w serwisie (...) na stronie internetowej, na której został opublikowany artykuł pt. „N., (...)”, bezpośrednio nad tytułem tego artykułu, bez zastosowania jakichkolwiek zabiegów formalnych i treściowych umniejszających znaczenie, rangę i powagę oświadczenia, względnie zaznaczających dystans do jego treści lub formy, następującego tekstu przeprosin:
„PRZEPROSINY DLA (...) SPÓŁKI Z O.O.
Oświadczamy, że nieprawdziwe i wprowadzające w błąd są informacje i sugestie zawarte w artykule pt. „N., (...)” opublikowanym w dniu 14 marca 2016 roku w serwisie (...) iż produkt leczniczy N. spółki (...) spółki z ograniczoną odpowiedzialnością (poprzednio (...) sp. z o.o. sp.k.) nie jest produktem nowym ani innowacyjnym i nie został przez tę spółkę samodzielnie opracowany. Ponadto nieprawdziwe są zawarte w artykule sugestie, że (...) nieprawidłowo uzyskała i wydatkowała dotację przyznaną Jej przez Polską Agencję (...) na opracowanie leku N.. Przepraszamy spółkę (...) sp. z o.o. za naruszenie Jej dóbr osobistych w postaci dobrego imienia i renomy powyższą publikacją.
(...) sp. z o.o., wydawca Gazety (...)
Redaktor M. C. (1)
Redaktor H. S.”
- tekst ten powinien być umieszczony w ramce o wielkości co najmniej 1/6 ekranu i sporządzony czcionką o kroju użytym w ww. artykule opublikowanym w serwisie (...) oraz utrzymywany na wskazanej stronie przez okres 7 dni;
3) nakazuje pozwanym (...) Sp. z o.o. z siedzibą w W., M. C. (1) i H. S. zamieszczenie na swój koszt w siódmym dniu od uprawomocnienia się wyroku w serwisie internetowym (...)na głównej stronie w górnej części pierwszej strony bezpośrednio pod logiem Gazety (...), w ramce o wielkości co najmniej 1/10 ekranu, na białym tle czarną wytłuszczoną czcionką o wielkości co najmniej 14 pkt, wielkimi literami wzmianki o przeprosinach o treści: „PRZEPROSINY DLA SPÓŁKI (...) SPÓŁKI Z OGRANICZONĄ ODPOWIEDZIALNOŚCIĄ” wraz z zamieszczeniem pod tą wzmianką linku do strony internetowej w serwisie (...) , na której został opublikowany artykuł pt. „N., (...)” i utrzymywanie tej wzmianki oraz linku przez okres pierwszych 48 godzin publikacji przeprosin, o których mowa w pkt 2);
4) zasądza od (...) Sp. z o.o. z siedzibą w W., M. C. (1) i H. S. solidarnie na rzecz Fundacji Ochrony (...) z siedzibą w W., KRS nr (...) kwotę 10.000 zł (dziesięć tysięcy złotych);
5) kosztami procesu obciąża pozwanych w całości, pozostawiając ich szczegółowe wyliczenie referendarzowi sądowemu;
II. oddala apelację w pozostałej części;
III.
kosztami postępowania apelacyjnego obciąża pozwanych w całości, pozostawiając ich szczegółowe wyliczenie referendarzowi sądowemu w Sądzie Okręgowym
w Warszawie.
Katarzyna Jakubowska-Pogorzelska Marzena Konsek-Bitkowska Anna Strączyńska
Sygn. akt I ACa 1908/22
Pozwem z 21 lutego 2019 r. powodowa spółka wniosła o:
1. nakazanie każdemu z pozwanych opublikowania na swój koszt we wskazanych terminach oświadczeń o sprecyzowanej w pozwie treści i formie w wydaniu poligraficznym Gazety (...), oświadczeń w serwisie (...) na stronie internetowej, na której został opublikowany artykuł pt. „N., (...)”, a także wzmianki o przeprosinach wraz z linkiem do nich w serwisie internetowym (...) na głównej stronie portalu;
2. zobowiązanie pozwanego (...) Sp. z o.o. z siedzibą w W. do usunięcia spornych publikacji ze wskazanych stron internetowych;
3. zakazanie pozwanym ponownej publikacji ww. artykułów;
4. upoważnienie powoda do zastępczego wykonania wyroku w zakresie roszczeń dochodzonych w pkt 1 - 4 pozwu na koszt właściwego pozwanego;
5. zasądzenie od Pozwanych solidarnie kwoty 10 000 zł na cel społeczny, tj. na rzecz wskazanej w pozwie fundacji, wraz z odsetkami ustawowymi za opóźnienie za okres od dnia 19 września 2018 r. do dnia zapłaty;
5. zasądzenie od pozwanych na rzecz powoda zwrotu kosztów procesu.
W uzasadnieniu powódka wskazała, że 14 marca 2016 r. w Gazecie (...) i na stronie internetowej (...) ukazał się artykuł M. C. (1) i H. S. pt. „(...)”, który zawierał następujące nieprawdziwe i wprowadzające w błąd informacje i sugestie dotyczące powódki i jej leku o nazwie N.: 1. lek N. spółki oraz produkt indyjski ten sam lek, tj., że lek N. spółki nie jest nowy ani innowacyjny; 2. spółka niezasadnie i nienależnie uzyskała wielomilionową dotację na realizację projektu opracowania leku N.; 3. powodowa spółka utajniła szczegóły dofinasowania; 4. produkt N. spółki jest powiązany z rynkiem indyjskim (inną firmą indyjska), co sugerowało czytelnikom, że N. jest produktem niepewnego pochodzenia oraz gorszej jakości. W ocenie powódki naruszało to jej dobra osobiste w postaci dobrego imienia i renomy.
W piśmie z 22 czerwca 2020 r. powódka zmodyfikowała żądanie zapłaty w ten sposób, że wniosła o zasądzenie od pozwanych solidarnie kwoty 10 000 zł na rzecz Fundacji (...) wraz z odsetkami ustawowymi za opóźnienie od dnia następujące po dniu doręczeniu odpisu pisma pozwanym do dnia zapłaty. Ponadto powódka zmodyfikowała treść dochodzonych oświadczeń, m.in. w ten sposób, że wobec jej reorganizacji wprowadził formę „spółka z ograniczoną odpowiedzialnością sp.j”, na wstępie dodała słowa: „Oświadczam, że”, po słowach: „nie jest produktem nowym ani innowacyjnym” dodała słowa: „i nie został przez spółkę samodzielnie opracowany”, zastąpiła słowa: „środki publiczne przyznane” słowami: „dotację przyznaną”, podając także pełną treść oświadczenia, o którego publikację ostatecznie wniosła (k. 445).
Pozwani wnieśli o oddalenie powództwa i zasądzenia na ich rzecz kosztów procesu. Pozwani wskazali, że artykuł stanowi próbę odpowiedzi na pytania i przedstawienie konkretnych informacji uzyskanych od spółki, lekarzy i z dokumentów instytucji publicznych. Zaprzeczyli, że z artykułu wynika, iż produkt leczniczy spółki i indyjski lek są tym samym produktem. Powołali się na brak bezprawności i zawinienia w ich działaniu.
Postępowanie przeciwko W. P. zostało prawomocnie umorzone postanowieniem z dnia 20 września 2022 r.
Wyrokiem z dnia 12 października 2022 r. Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił powództwo w stosunku do pozostałych pozwanych i orzekł o kosztach procesu.
Sąd Okręgowy ustalił, że 14 marca 2016 r. w internetowym wydaniu Gazety (...) ukazał się artykuł autorstwa M. C. (1) i H. S., którego zapowiedź miała tytuł „(...)”. W podtytule wskazano „N., nowy lek przeciwzakrzepowy opracowany przez polskich naukowców, jest produkowany od lat… w Indiach”. W zapowiedzi pojawiły się następujące sformułowania: „ (...) firma (...) ogłosiła, że po ponad ośmiu latach badań, wartych co najmniej 11,5 mln złotych, zarejestrowała w Polsce, jako pierwsza, innowacyjny lek o działaniu zakrzepowym. Produkt o nazwie N. (…) Kim są autorzy sukcesu? Firma (...) nie zdradza nazwisk naukowców (…) badanie nad lekiem było prowadzone miedzy innymi… w Azji. Ten sam kontrahent z dalekiego wschodu będzie też produkował lek. Tymczasem produkt leczniczy o takiej samej nazwie – N. - zawierający tę samą substancję czynną i działający tak samo, produkuje od dawana indyjska firma (...), która eksportuje go wyłącznie do Wenezueli. Właścicielem znaku towarowego jest od 2002 r. Mrs. R. B. z M.. – Zbieżność tych nazw to zupełny przypadek – przekonuje M. L. – prokurent firmy (...). To nasz całkowicie innowacyjny produkt – zapewnia. Doktor W. Ł., rzecznik Urzędu rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych, informując nas o zarejestrowaniu N. w Polsce mówi o leku biopodobnym, a nie innowacyjnym (taki nie ma odpowiednika w postaci leku generycznego). Firma bardzo oszczędnie chwali się swoim sukcesem. Szkoda, wszak doprowadzenie projektu do finału zapewne nie byłoby możliwe gdyby nie dotacja z budżetu państwa. To niebagatelna kwota 11,5 mln zł.”
Artykuł ukazał się na stronie 8 gazety pod tytułem „N., (...)”. W artykule napisano m.in.:
„Zarejestrowanie N. w Polsce nie byłoby możliwe, a na pewno trudniejsze, gdyby nie grant w wysokości prawie 11,5 mln zł, który (...) dostała od Polskiej Agencji (...). To pieniądze przekazane przedsiębiorstwu w ramach Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka na lata 2007-2013. (…)- Badania nad lekiem trwały osiem lat - wyjaśnia mgr farmacji M. L., prokurent firmy (...). - N. jest całkowicie i wyłącznie produktem opracowanym przez firmę (...). To innowacyjny lek. Przy czym substancją czynną jest (...), czyli ta, która jest też w leku C.. Natomiast cały pakiet badań został zaprojektowany przez naszą firmę. W publikacjach dotyczących polskiego N. (np. na stronie (...)) można przeczytać, że „do badania [klinicznego - przyp. (...)] została włączona duża liczba renomowanych ośrodków ortopedycznych z całej Polski; „Badanie przeprowadzono na grupie pacjentów poddanych operacji ortopedycznej kolana”. Pytaliśmy prof. dr. M. S., prezesa (...) Towarzystwa (...), czy wie cokolwiek o badaniach klinicznych N.. Odpisał: „Nie robiliśmy takich badań”. O N. od nas dowiedział się prof. dr J. K., konsultant krajowy w dziedzinie kardiologii. Zdziwiony był również informacjami o wieloletnich badaniach leku. Profesor dr A. G. (1), konsultant wojewódzki ( (...)) w dziedzinie kardiologii, przyznaje, że z internetu dowiedział się o badaniach klinicznych polskiej (...). - To jest bardzo istotna informacja. Jednak oficjalnie ze strony (...) Towarzystwa (...) nie mam informacji o takich badaniach. Może były, ale się z nimi nie spotkałem. Przypomnę, że z Prawa farmaceutycznego wynika, iż cząsteczka biochemiczna musi być identyczna jak w dotąd stosowanym leku C.. Cząsteczka musi być przebadana w danych jednostkach chorobowych, w których lek ma znaleźć zastosowanie - tłumaczy prof. G.. (...) to spółka konsultingowa. W KRS jest informacja o rozpoczęciu jej działalności w 2007r. Z kolei na stronie internetowej firmy można przeczytać, że przedsiębiorstwo zajmuje się m.in. badaniem czytelności ulotek oraz świadczy usługi w zakresie: kwalifikacji wyrobu medycznego do właściwej klasy, oceny dokumentacji oraz zgłoszeń do rejestru wyrobów medycznych. O tym, że w profilu firmy jest również prowadzenie prac badawczych informuje dopiero adnotacja w bazie KRS: „komercyjne badania fizyczne” i „badania medyczne”. Czy polski N. to rzeczywiście produkt innowacyjny? To zasadnicze pytanie zważywszy na fakt, że - jak ustaliliśmy -lek o identycznie brzmiącej nazwie i tej samej substancji czynnej został zarejestrowany już ponad 17 lat temu. W Indiach! W rejestrach przedsiębiorstw z półwyspu D. z produktem N. powiązana jest firma Mrs. R. B., zarejestrowana przy A. R. w M.. N., produkt zakwalifikowany do tzw. 5 Klasy Nicejskiej (a więc sklasyfikowany jako lek) jest jednym z kilkudziesięciu specyfików, do których prawa patentowe ma ta firma z Indii. - Proszę zweryfikować te informacje. Nie słyszeliśmy o takim leku. Jeżeli rzeczywiście jest tak, że ten produkt pojawił się wcześniej w Indiach, to ta zbieżność nazw jest zupełnie przypadkowa - sprawę komentuje M. L. ze (...). Informację potwierdziliśmy w kilku źródłach. Między innymi w Ministerstwie Spraw (...)(M.) w N. D.. „Znak towarowy zarejestrowany przez Mrs. R. B. jest stosowany od 25 listopada 2002 r., a jego ważność kończy się 10 lutego 2023 roku” - to fragment odpowiedzi z M. na pytania Gazety (...). Ponadto w rejestrach resortu można znaleźć obecnego producenta leku. To firma (...). Środek przeciwzakrzepowy z (...) w składzie jest produkowany z przeznaczeniem na eksport, przy czym jego jedynym importerem jest Wenezuela. Jak to możliwe, że polska firma zarejestrowała znak towarowy, który jest już zastrzeżony? A. T., rzecznik prasowy Urzędu Patentowego RP, przyznaje, że jest to możliwe: - Ochrona znaku towarowego ma charakter terytorialny. Są systemy regionalne, krajowe i światowe. Jeżeli lek został zarejestrowany w indyjskim urzędzie patentowym, to nie oznacza, że nazwa jest też chroniona w Polsce. To jednak nie wyjaśnia, dlaczego prace badawcze nad lekiem znanym już od 2002 r. trwały aż osiem lat. Na czym zatem polega jego innowacyjność? Na co konkretnie wydano 11 461 000 zł z (...)? - Stosujemy zasadę, która obowiązuje na całym świecie, że najważniejsze jest know how, a realizacja poszczególnych badań może odbywać się w dowolnym miejscu na całym świecie, pod warunkiem że spełnia ono wymagania regulacyjne, w tym przypadku europejskiej agencji rejestracyjnej - wyjaśnia L.. I dodaje, że żaden producent nie mówi o procesie technologicznym ani metodach badawczych. Zdaniem prof. G. skład polskiej (...) nie powinien różnić się od składu C.. - Nie mam jednak żadnej wiedzy dotyczącej składu chemicznego, dlatego nie mogę autorytatywnie powiedzieć, czy mamy do czynienia z novum w postaci samego leku, czy jest to novum technologiczne. Nawet jeśli substancja czynna jest wytwarzana na terenie innego kraju, to pozostaje cała technologia powstania produktu. Żeby nie zarzucić firmie żadnych przekłamań - (...) ma swój wielki wkład medyczny, intelektualny, biomedyczny i biotechnologiczny w stworzeniu N.. Jedno jest pewne - z informacji podanych w internecie wynika, że firma najbardziej będzie strzegła tajemnicy chemicznej leku - dodaje (...) kardiolog. Umowa z (...) jest dokumentem objętym tajemnicą. Na liście beneficjentów programu Innowacyjna Gospodarka 2007-2013 przy (...) jest tylko opis: „Opracowanie technologii i dokumentacji rejestracyjnej dla produktu leczniczego o działaniu przeciwzakrzepowym”. - Projekt obejmował fazę badawczą, opracowanie technologii i dokumentacji rejestracyjnej leku, ale nie zakładał wsparcia produkcji leku - tłumaczy M. M. z (...). - W dokumentacji aplikacyjnej nie wskazano, jakim konkretnie podmiotom i gdzie zlokalizowanym będą udzielane licencje. (...) była na bieżąco informowana o sytuacji w projekcie, podlegał on kontrolom zgodnie z obowiązującymi procedurami. Produkcja leku już trwa i to poza granicami Polski: - To najwyższy proces technologiczny, tak zwany high tech i niestety z ubolewaniem stwierdzamy, że w Polsce nie ma zakładów, które mogłyby go przeprowadzić. Chcieliśmy wiedzieć, czy N. jest wytwarzany w UE, w ogóle w Europie, czy na innym kontynencie? - Nie mogę udzielić informacji, co to za miejsce - odpowiada L. (rozmowa z 8 marca). Na anglojęzycznym portalu (...) poświęconym branży farmaceutycznej znajduje się natomiast informacja, że produkcją zajmie się firma z Dalekiego Wschodu. Ten fakt prokurent firmy potwierdziła nam 9 marca. Zaznaczała, że nie chodzi jednak o Indie. Już wcześniej wykluczała, jakoby (...) miała powiązania z indyjskim rynkiem farmaceutycznym. W rejestrze Urzędu Rejestracji Produktów (...) w rubryce „wytwórca i kraj wytwarzania” nie znajduje się ani (...), ani żadna firma z Azji, tylko przedsiębiorstwo o nazwie (...). To spółka komandytowa z siedzibą przy ul. (...) w W.. Pod tym adresem w 2006 roku - według KRS - zarejestrowano spółkę... (...) (aktualny adres firmy to ul. (...)). Z kolei w decyzji Urzędu Rejestracji z 19.02.2016 (...) figuruje jako importer N.. - W kolumnie „wytwórca i kraj wytwarzania” Urząd Rejestracji zamieszcza informacje o podmiocie, który na terenie UE odpowiada za zwolnienie serii do obrotu po jej przebadaniu. W przypadku N. jest to firma (...) z Polski - brzmi odpowiedź M. L.. (...)- (...) konsultant w kardiologii, w kontaktach ze (...), też nie poznał miejsca wytwarzania N.. - Przedstawiciel firmy nie mówił nic o innym kraju. Ideałem byłoby, gdyby produkcja odbywała się u nas, tym bardziej, że zostały zainwestowane pieniądze z budżetu państwa. Firma - mówiąc w cudzysłowie - zobowiązana jest z moralnego punktu widzenia do produkcji w Polsce. Przypomnę, że obecnie miesięczna sprzedaż C. wynosi ponad 250 mln zł. N. ma być tańszy i dostępny dla pacjentów. W kardiologii (...) jest lekiem niezbędnym. Próbowaliśmy też ustalić nazwiska naukowców, którzy brali udział w badaniach nad lekiem. (...) ich nie podaje: - Nad realizacją projektu rozwoju N. pracował zespół naukowców z kraju i z zagranicy pod bezpośrednim nadzorem Zarządu Spółki. Wymienianie kogokolwiek byłoby krzywdzące dla pozostałych członków zespołu.”
W artykule opublikowano zdjęcie opakowania leku N..
Tego samego dnia na stronie (...) pojawił się artykuł o tożsamej treści z artykułem ze strony ósmej Gazety (...).
Wydawcą Gazety (...) i portalu (...) jest (...) sp. z o.o. Redaktorem Naczelnym był W. P., pozostali pozwani są współautorami artykułu.
Powodowa spółka prowadziła przez 8 lat badania nad lekiem opartym na substancji czynnej (...). Nazwa leku została wymyślona przez pracowników spółki. Na badania spółka uzyskała dotację z Polskiej Agencji (...)w wysokości ok 11,5 mln zł. Lek został zarejestrowany w Polsce w 2016 r. i jest wytwarzany w T.. Innowacja projektu miała polegać na wprowadzeniu na rynek polski i międzynarodowy nowego produktu biopochodnego zawierającego jako substancję czynną (...) sodową (innowacja produktowa) oraz na opracowaniu technologii i metody wytwarzania nowej postaci leku (innowacja procesowa).
Projekt, na który spółka uzyskała dotację, podlegał kontrolom m.in. w zakresie zgodności z zapisami umowy, weryfikacji dokumentacji księgowej, osiągnięcia deklarowanych wskaźników, prawidłowości realizacji budżetu i harmonogramu projektu, dokumentacji środowiskowej, kwalifikowalności VAT, PZP, pomocy publicznej, faktycznego poniesienia wydatków, realizacji celu projektu. W wyniku kontroli nie stwierdzono nieprawidłowości.
Lek o tożsamej nazwie N. oparty na tej samej substancji czynnej jest zarejestrowany i produkowany przez inny podmiot w Indiach od 2002 r.
Przed napisaniem przedmiotowego artykułu M. C. (1) kontaktował się z powodową spółką celem uzyskania informacji na temat N.. W dniu 3 marca 2016 r. mailem pytał o możliwości skontaktowania się z naukowcami (...), którzy brali udział w pracach nad stworzeniem polskiego zamiennika francuskiego C.. W odpowiedzi prezes spółki wskazał jako osobę do kontaktu M. L., z którą M. C. (1) skontaktował się telefonicznie. W rozmowie dziennikarz pytał, na czym polega innowacyjność leku i wskazał, że lek o tej samej nazwie jest zarejestrowany w Indiach. M. L. odpowiedziała, że to przypadek i zbieżność nazwy, a lek jest całkowicie i wyłącznie produkowany przez powodową spółkę, a badania zostały zaprojektowane przez naukowców współpracujących ze spółką. Podała, że jest to całkowicie innowacyjny produkt spółki oparty na substancji czynnej (...). Podała, że badania trwały 8 lat; potwierdziła, że firma uzyskała dofinasowanie z (...) w kwocie 11,5 mln zł. Na pytanie, kto będzie wytwórcą leku i gdzie będzie on powstawał, podała, że produkt jest zarejestrowany w Polsce i wytwarzany w miejscu, w którym firma prowadziła rozwój produktu i jest to miejsce poza granicami kraju, jednoczenie wskazała, że nie może udzielić informacji o miejscu wytwarzania leku. Podała jednak, że spółka nie ma żadnych związków z przedsiębiorcami i firmami działającymi na ternie Indii.
9 marca 2016 r. dziennikarz skierował następującego maila do M. L.: „Producent, wytwórca N. to podmiot, który ma siedzibę/działa poza granicami Polski. Ale czy ta firma mieści się w jednym z krajów UE? Czy w ogóle w Europie, czy na innym kontynencie (w Chinach? Informację o planowanej produkcji leku na Dalekim Wschodzie znalazłem w artykule opublikowanym na portalu (...) pod adresem (...))? Na jakiej grupie pacjentów lek był badany? W którym kraju te badania były prowadzone? Jak długo?”
M. L. odpowiedziała, że „wytwarzanie produktu N. firma (...) zleciła wytwórcy kontraktowemu z Dalekiego Wschodu, który spełnia wszystkie europejskie wymagania oraz posiada stosowne certyfikaty uprawniające do wytwarzania na rynek europejski, potwierdzając tym samym najwyższą jakość procesu wytwarzania, nie jest to jednak firma z Indii, o której Pan wspominał. Produkt był badany na pacjentach poddawanych zabiegom ortopedycznym kolan, badanie było prowadzone w Polsce pod nadzorem polskich lekarzy. Badanie trwało ponad rok.”
10 marca 2016 r. dziennikarz skierował do niej następującego maila:
„Chciałbym się dowiedzieć, konkretnie jaka grupa, zespół naukowców pracował nad recepturą i technologią produkcji N.? Jakkolwiek chodzi o naukowców polskich i zagranicznych. Czy można przywołać konkretne ich nazwiska, albo nazwisko (kogoś, o kim można napisać - ten człowiek brał udział w badaniach nad nowym polskim lekiem o działaniu przeciwzakrzepowym)? Kolejna rzecz, która mnie interesuje, to kwestia wpisu w (...) w Biuletynie(...) w Wykazie Produktów Leczniczych, które uzyskały pozwolenie na dopuszczenie do obrotu w lutym 2016r. N. jest tam wykazany na pozycjach 39, 40, 41, 42, 43. Podmiotem odpowiedzialnym jest (...), ale już wytwórca to firma (...). W okienku "kraj wytw." (jak rozumiem "kraj wytwarzania") są oznaczenia PL. A przecież zgodnie, z tym, co potwierdziła Pani w poprzednim mailu, "Wytwarzanie produktu N. firma (...) zleciła wytwórcy kontraktowemu z Dalekiego Wschodu". Z kolei w decyzji Urzędu Rejestracji (...) z 19.02.2016 firma (...) figuruje jako importer N..
W dniu 28 maja 2016 roku na stronie internetowej (...) została zamieszczona informacja z dnia 26.05.2016 Urzędu Rejestracji (...) w sprawie zalecenia (...) na temat zawieszenia pozwoleń na dopuszczenie do obrotu dla produktów leczniczych, z powodu błędnie przeprowadzonych badań przez (...) w H.. Czy ta informacja pojawiła się na Państwa stronie w związku z jakimikolwiek produktami leczniczymi pochodzenia indyjskiego, czy też przebadanych w instytucie (...), a zgłoszonych w Polsce do rejestracji przez (...)?”.
W odpowiedzi M. L. podała, że:
„nad realizacją projektu rozwoju N. pracował zespół naukowców z kraju i z zagranicy pod bezpośrednim nadzorem Zarządu Spółki. Zatem o wszystkich tych osobach można spokojnie powiedzieć, że brali udział w badaniach nad nowym lekiem, a wymienianie kogokolwiek byłoby krzywdzące dla pozostałych członków zespołu. Nadto w branży farmaceutycznej nie praktykuje się zwyczaju podawania z nazwiska członków zespołu zaangażowanych w realizację badania a wymienianie ich wszystkich, ze względu na wieloetapowość i wieloośrodkowość badań przekroczyłoby ramy Pana gazety. W biuletynie Urzędu Rejestracji z (...) pojawia się informacja na temat rejestracji N.. W kolumnie "wytwórca i kraj wytwarzania" Urząd Rejestracji zamieszcza informacje o podmiocie, który na terenie UE odpowiada za zwolnienie serii do obrotu (po jej przebadaniu). W przypadku leku N. jest to firma (...) z Polski zatem dane zawarte w publikacji (...) są jak najbardziej prawidłowe. Potwierdzam, że w decyzji (...) firma (...) figuruje jako importer produktu co jest w pełni spójne z tym co napisałam powyżej a przede wszystkim z obowiązującym w Polsce Prawem farmaceutycznym. Jak Pan zauważył firma (...) stara się być na bieżąco w kwestiach regulacyjnych, obserwuje, analizuje i zamieszcza w formie własnego newslettera różne informacje dotyczące rejestracji leków w Polsce czy Unii Europejskiej i poza nią. Informacje te bazują na danych publikowanych na uznanych i rozpoznawalnych w świecie farmacji portalach urzędów państwowych, regulatorów, gremiów naukowych etc. Skoro w maju 2015 r. pojawiła się informacja dotycząca produktów leczniczych badanych w ośrodku w Indiach, (...) po jej przeanalizowaniu zamieściła ją także w swoim portalu. Przedmiotowa informacja nie ma żadnego związku z projektem opracowania N. i nie potrafię zrozumieć - przyjmując Pana dobrą wolę- na jakiej podstawie Pan łączył te dwie kwestie, skoro wyjaśniłam, że produkt nie jest produkowany w Indiach. Odpowiadając na pytanie z poprzedniego e-maila w sprawie opakowania uprzejmie informuję, że zdjęcie takowego będzie dostępne po wprowadzeniu produktu do obrotu co szacujemy, że nastąpi pod koniec bieżącego roku.”
Dziennikarz zwracał się również do firmy (...). sp. z o.o. sp. k. z pytaniami o to skąd N. jest importowany, z którego państwa, kto jest producentem - fizycznie wytwórcą tego leku (która firma). W odpowiedzi spółka (...) powołała się na obowiązek zachowania poufności wynikając z umowy zawartej z powodową spółką.
M. C. (1) zwracał się z pytaniami do Polskiej Agencji (...) dotyczącym dofinasowania kwotą 11,5 mln zł powodowej spółki, czy celem projektu byłą produkcja leku, czy w umowie o dofinansowanie znajdowała się nazwa tego leku, czy pieniądze miały zostać na przeprowadzenie badań nad produkcją/linią technologiczną leku, czy na jego wytwarzanie, czy (...) przedstawiało (...) jakiekolwiek dokumenty, sprawozdania z realizacji projektu, jak wygląda nadzór ze strony (...) nad realizacją tego projektu, czy w umowie o dofinansowanie określono ramy czasowe, kiedy lek miałby zostać w Polsce zarejestrowany i trafić do aptek, czy w projekcie firmy (...) znalazła się informacja o produkcji leku na terenie Indii. Dziennikarz otrzymał odpowiedź od rzecznika prasowego (...), że spółka otrzymała wsparcie na prace rozwojowe i badania przemysłowe dla produktu leczniczego o działaniu przeciwzakrzepowym w wysokości 11,461 mln zł. Rzecznik podał, że celem projektu było uzyskanie pozwolenia na dopuszczenie do obrotu produktu leczniczego zawierającego jako substancję czynną (...) sodową. W dokumentacji aplikacyjnej nie wskazano nazwy handlowej opracowywanego w ramach projektu produktu leczniczego. Projekt obejmował fazę badawczą: opracowanie technologii i dokumentacji rejestracyjnej leku. Projekt nie obejmował wsparcia produkcji tego leku. Dokumentacja aplikacyjna zakładała, że po uzyskaniu pozwolenia na dopuszczenie do obrotu produktu leczniczego beneficjent udzieli licencji na produkcję leku firmom farmaceutycznym. W dokumentacji aplikacyjnej nie wskazano, jakim konkretnie podmiotom i gdzie zlokalizowanym będą udzielane licencje. Umowa o dofinansowanie nakłada na beneficjenta obowiązki dotyczące m.in. sprawozdawczości i rozliczania projektu i beneficjent te obowiązki realizował. (...) była na bieżąco informowana o sytuacji w projekcie, jak również projekt podlegał kontrolom zgodnie z obowiązującymi procedurami.
Dziennikarz zwracał się również do Ambasady Polskiej w N. D. z następującymi pytaniami: Kto (jaka firma) produkuje w Indiach N.? Który instytut badał ten lek (czy mógł nim być (...) w H.)? Czy firma (...) ma jakiekolwiek przedstawicielstwo w Indiach? Czy figuruje w rejestrach firm zagranicznych operujących na terenie Indii? Czy dystrybutorem, właścicielem zezwoleń na obrót, licencji, bądź patentu na N. jest w Indiach przedsiębiorstwo Mrs. R. B., (...), M.- (...)?
W odpowiedzi przedstawiciel ambasady wskazał m.in., że marka „N. jest obecnie produkowana przez „(...)., właściciel znaku towarowego „N.” według „Generalnego Kontrolera (...) Ministerstwa (...) Indii to Pani R. B., znak towarowy „N.” został zarejestrowany w Indiach w klasie produktów zaklasyfikowanych jako „preparaty lecznicze, farmaceutyczne i ajurwedyjskie” i jest używany od 25 listopada 2002 r. Wyżej wymieniony znak towarowy obowiązuje do 10 lutego 2023 r.
Z kolei H. S. zwróciła się z pytaniami do Ministerstwa (...) dotyczącymi m.in. leku N., badań nad nim, udziału powodowej w spółki w jego powstaniu, firmy która będzie go produkowała. Ministerstwo (...) podało informacje dotyczące zastosowanie leku, zezwolenia na dopuszczenie do obrotu na rzecz powodowej spółki. Ponadto wskazano, że informacje dotyczące leku zawarte są w dokumentacji rejestrowej i stanowią tajemnicę przedsiębiorstwa. H. S. zbierając materiały do przedmiotowego artykułu kontaktowała się ponadto z lekarzami, których wypowiedzi zostały przytoczone w artykule.
Sąd zważył, że powódka dochodziła usunięcia skutków naruszenia jej dobrego imienia i renomy. Stosownie do art. 38 ust. 1 zd. 1 ustawy z dnia 26 stycznia 1984 r. Prawo prasowe (Dz. U. Nr 5, poz. 24 ze zm.), odpowiedzialność cywilną za naruszenie prawa spowodowane opublikowaniem materiału prasowego ponoszą autor, redaktor lub inna osoba, którzy spowodowali opublikowanie tego materiału; nie wyłącza to odpowiedzialności wydawcy. Pozwana spółka jest wydawcą portalu internetowego (...) oraz gazety Gazeta (...) wydawanej elektronicznie, w których ukazał się sporny artykuł. Współautorami spornego materiału prasowego byli M. C. (1) i H. S., a zatem ponoszą oni odpowiedzialność za ewentualne naruszenie dóbr osobistych materiałami prasowymi, które zostały tam opublikowane.
Powódka jest osobą prawną, a zatem zastosowanie w sprawie znajdzie art. 43 k.c., zgodnie z którym przepisy o ochronie dóbr osobistych osób fizycznych stosuje się odpowiednio do osób prawnych. Zastosowanie wobec tego znajdą również art. 23 i art. 24 § 1 k.c.
Powódka upatrywała naruszenia jej dóbr osobistych w postaci dobrego imienia i renomy w następujących informacjach i sugestiach, że:
1. lek N. spółki oraz produkt indyjski to ten sam lek, tj., że lek N. spółki nie jest nowy ani innowacyjny;
2. spółka niezasadnie i nienależnie uzyskała wielomilionową dotację na realizację projektu opracowania leku N.;
3. powodowa spółka utajniła szczegóły dofinasowania;
4. produkt N. spółki jest powiązany z rynkiem indyjskim (inną firmą indyjska), co sugerowało czytelnikom, że N. jest produktem niepewnego pochodzenia oraz gorszej jakości.
W ocenie Sądu Okręgowego nie doszło do naruszenia dóbr osobistych powódki. W kontekście ewentualnych naruszeń dóbr osobistych ocenie podlega całość wypowiedzi, a nie tylko wybrane fragmenty. W wydaniu elektronicznym artykułu w tytule nie ujęto słowa nowy w cudzysłów, a zatem nie zawiera to sugestii kwestionującej nowość produktu N.. Podobnie w artykule stanowiącym załącznik numer 4 brak cudzysłowu. Jedynie w wydruku stanowiącym załącznik numer 3 słowo to ujęto w cudzysłowie, jednakże wydruk ten nie zawiera pełnej wersji artykułu.
Zdaniem Sądu z treści całości artykułu nie wynika sugestia, że lek N. nie jest lekiem nowym, ani innowacyjnym i nie został przez powodową spółkę samodzielnie opracowany. Po pierwsze w artykule wskazano stanowisko rzecznika prasowego spółki, który podał, że lek jest całkowicie i wyłącznie produktem opracowanym przez firmę (...). Wypowiedź pracownika powódki skonfrontowana została z niekwestionowanymi faktami, że lek o takiej samej nazwie i składzie zwierającym tę samą substancję czynną został zarejestrowany w Indiach w 2002 r. Dalej pojawia się wypowiedź pracownika powódki o przypadkowej zbieżności nazw. Kolejno dziennikarz wskazuje dane rejestracyjne spółki w Indiach, której przysługuje znak towarowy N. oraz wskazuje na prawną możliwość rejestracji znaku towarowego o takiej samej nazwie na innym terytorium. Nie sposób zatem czynić zarzutu, że dziennikarz sugerował, że lek N. spółki oraz produkt indyjski ten sam lek, tj., że lek N. powodowej spółki nie jest nowy ani innowacyjny. Ocenę takiej sytuacji dziennikarz pozostawił czytelnikowi, nie dokonując oceny przedstawionych faktów.
Kolejno dziennikarz stawia pytanie, na czym polega innowacyjność leku i dlaczego prace nad lekiem znanym od 2002 trwały aż 8 lat. Po czym przytacza wypowiedzi pracownika powódki o know how, o możliwość realizacji badań na całym świecie, a także o nieujawnianiu przez producentów procesu technologicznego ani metod badawczych. Następnie przytoczono wypowiedź konsultanta wojewódzkiego w dziedzinie kardiologii prof. A. G., który stwierdził, że nie jest w stanie powiedzieć, czy jest to nowy lek czy nowość odnosi się do technologii powstania leku oraz dodał, że (...) ma wielki wkład medyczny, intelektualny, biomedyczny i technologiczny w stworzeniu N.. A zatem z powyższego nie sposób sformułować sugestii o braku innowacyjności leku. Wręcz przeciwnie, A. G. mówił o wielkim wkładzie powódki w stworzenie leku. Wskazać należy, że M. C. (1) w rozmowie telefonicznej pytał przedstawiciela powódki, na czym polega innowacyjność leku i opublikował odpowiedź udzieloną przez M. L.. M. L. nie wytłumaczyła, na czym polega innowacyjność leku, zwłaszcza w takim znaczeniu w jakim spółka wskazała w biznesplanie dołączonym do projektu.
Zdaniem Sądu, nie znajduje się w treści artykułu sugestia, że spółka nieprawidłowo uzyskała i wydatkowała środki publiczne. Pytanie zawarte w artykule „na co konkretnie wydano 11 461 000 zł z (...) nie sugeruje nieprawidłowości w uzyskaniu i wydawaniu tych środków, zwłaszcza, że w artykule zamieszczono wypowiedź pracownika (...), który stwierdził, że (...) była na bieżąco informowana o sytuacji w projekcie oraz podlegał on kontrolom zgodnie z obowiązującymi procedurami. W artykule podano ponadto prawdziwe informacje, że umowa z (...) była objęta tajemnicą oraz, że spółka nie podała imion i nazwisk naukowców pracujących nad lekiem. W tekście znajduje się również przytoczenie wypowiedzi rzecznika (...), który wskazał, że (...) była na bieżąco informowana o sytuacji w projekcie, podlegał on kontrolom zgodnie z obowiązującymi procedurami”, co oznacza nic innego niż to, że nie było zastrzeżeń do spółki w zakresie rozliczenia dotacji projektu.
W spornym artykule nie znajduje się również informacja, że spółka utajniła szczegóły dofinasowaniami. Natomiast znajduje sformułowanie, że umowa z (...) jest dokumentem objętym tajemnicą, co jest zresztą okolicznością bezsporną. Dziennikarze nie mieli obowiązku wskazywać, że tajemnica taka wynikała z przepisów prawa. Informacja, że umowa jest objęta tajemnicą nie narusza dóbr osobistych powódki. Jest to informacja prawdziwa i neutralna.
Wreszcie w tekście brak informacji czy sugestii, że lek wyprodukowany przez spółkę jest powiązany z rynkiem indyjskim, a tym samym jest lekiem niepewnego pochodzenia czy gorszej jakości. W artykule wyraźnie wskazano, że lek spółki nie jest produkowany w Indiach.
Jednocześnie Sąd Okręgowy uznał, że po stronie pozwanej brak jest bezprawności. Przyjął, że przytoczone w spornym materiale informacje były prawdziwe. Stanowiły fakty, które dziennikarze zebrali na podstawie materiałów źródłowych pozyskanych w toku gromadzenia materiału prasowego. Pozwana publikując sporny artykuł prasowy realizowała prawo do wolności wypowiedzi. W interesie społecznym było opublikowanie artykułu o nowym leku, na opracowanie którego Skarb Państwa wydatkował 11,5 mln zł, w sytuacji gdy w Indiach istniał wcześniej zarejesrtowany lek o takiej samej nazwie i zawierający tę samą substancję czynną. W spornym artykule dziennikarze próbują wyjaśnić tę kwestię publikując informacje zebrane od powodowej spółki, lekarzy specjalistów, ministerstwa zdrowia, ambasady polskiej w Indiach i (...). Przy tym wskazać należy, że w artykule brak negatywnych ocen i komentarzy jego autorów.
W uchwale składu 7 sędziów z 18 lutego 2005 r., III CZP 53/04, Sąd Najwyższy orzekł, że wykazanie przez dziennikarza, że przy zbieraniu i wykorzystaniu materiałów pozwany działała w obronie społecznie uzasadnionego interesu oraz wypełnił obowiązek zachowania szczególnej staranności i rzetelności, uchyla bezprawność działania dziennikarza.
Sąd I instancji uznał, że dziennikarze przygotowujący sporny materiał prasowy zachowali szczególną staranność i rzetelność przy zbieraniu i wykorzystaniu materiałów prasowych zachowując standard, o którym mowa w art. 12 ust. 1 pkt 1 pr. pras. Przed publikacją materiału prasowego M. C. (1) skierował do powodowej spółki pytania opisane w stanie faktycznym uzasadnienia i wiernie przytoczył wypowiedzi przedstawicielki powódki. Ponadto korespondował z rzecznikiem prasowym (...) i przytoczył jego wypowiedzi. Z kolei informacje o leku produkowanym w Indiach uzyskał z Ambasady Polskiej w Indiach. Natomiast H. S. zadała Ministerstwu (...) pytania dotyczące leku N., przeprowadziła rozmowy z lekarzami specjalistami oraz rzecznikiem prasowym Urzędu Patentowego, których wypowiedzi zostały umieszczone w spornym materiale prasowy.
W ocenie Sądu, pytania zadane przez M. C. (1) przedstawicielce powódki były adekwatne do tematyki materiału prasowego. To powódka nie chciała udzielić informacji, gdzie dokładnie jest produkowany lek, ani wskazać nazwisk osób pracujących nad badaniami tego leku. Uprawione były zatem pytania do specjalistów o tym, czy słyszeli o takich badaniach. Niewątpliwe dziennikarze mieli prawo zweryfikować, czy rzeczywiście były przeprowadzone badania nad lekiem N. w Polsce, w sytuacji gdy posiadali informacje o leku o tożsamej nazwie i składzie zawierającym taką samą substancję czynną i zarejestrowanym wcześniej w Indiach. Strona powodowa odmawiając dziennikarzowi podania nazwisk osób biorących udział w badaniach, nie może z tego tytułu wywodzić negatywnych sutków prawnych dla pozwanych. Z przedstawionych przez powódkę raportów pokontrolnych nie wynika, by kontrole dotyczyły tego, że to faktycznie powódka przeprowadziła badania nad lekiem. Kontrola dotyczyła głównie rozliczenia księgowego.
Sposób sformułowania spornego artykułu nie wskazuje na złą wolę autorów. Wręcz przeciwnie, dziennikarze wskazali na wątpliwości dotyczące wytworzenia przez powódkę leku o nazwie i składzie zawierającym tę samą substancję czynną zarejestrowanym wcześniej w Indiach. Rzetelnie przytoczyli wypowiedzi przedstawiciela powódki oraz informacje z innych źródeł, nie zawarli w artykule negatywnych ocen czy komentarzy co do działalności powódki.
Nie sposób czynić dziennikarzom zarzutu, że nie wyjaśnili czytelnikom, co oznacza innowacyjność zgodnie z Podręcznikiem (...). M. C. (1) zadał pytanie powódce na czym polega innowacyjność leku i nie otrzymał szczegółowej odpowiedzi o innowacyjności leku według czterech typów innowacji wymienionych w ww. podręczniku. Dziennikarz mógł zatem poprzestać na rozumieniu pojęcia „innowacyjności” w języku potocznym. „Innowacja” to według słownika PWN „wprowadzenie czegoś nowego”, a w sytuacji gdy lek o tej samej nazwie i składzie zawierającym tę samą substancję czynną zarejestrowano wcześniej w Indiach, mogło to rodzić uzasadnione wątpliwości co do jego innowacyjności, w szczególności w sytuacji gdy powódka nie chciała wskazać imion i nazwisk naukowców uczestniczących w badaniach. Z tych przyczyn nie można przepisać stronie pozwanej bezprawności działania. Mając na uwadze powyższe powództwo podlegało oddaleniu. O kosztach procesu Sąd orzekł na podstawie art. 98 k.p.c. i art. 108 § 1 k.p.c.
Apelację od powyższego wyroku wniosła powódka zaskarżając to orzeczenie w całości. Powódka zarzuciła zaskarżonemu wyrokowi naruszenie przepisów postępowania, tj. art. 233 § 1 k.p.c., również w związku z art. 6 ust. 1 i art. 12 ust. 1 pkt 1 ustawy Prawo prasowe, jak również naruszenie przepisów prawa materialnego, tj. art. 24 § 1 k.c. w zw. z art. 43 k.c. oraz art. 23 k.c., w zw. z art. 24 § 1 k.c. w zw. z art. 448 k.c. w zw. z art. 43 K.c. w zw. z art. 38 ust. 1 ustawy Prawo prasowe. Wniosła o zmianę wyroku poprzez uwzględnienie powództwa w całości i zasądzenie na jej rzecz kosztów postępowania apelacyjnego, ewentualnie o uchylenie wyroku i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania Sądowi I instancji.
Pozwani wnieśli o oddalenie apelacji i zasądzenie od apelującego kosztów postępowania odwoławczego, wraz z odsetkami ustawowymi za opóźnienie do dnia zapłaty.
Sąd Apelacyjny zważył, co następuje:
Apelacja zasługiwała na częściowe uwzględnienie.
Wbrew ocenie Sądu Okręgowego, ustalony stan faktyczny nakazuje uznać, że doszło do naruszenia dobrego imienia (renomy) powodowej spółki.
W pierwszej kolejności Sąd Apelacyjny wskazuje, że dokonane przez Sąd Okręgowy ustalenia faktyczne są prawidłowe. Zostały one dokonane w przeważającym zakresie na podstawie dowodów z dokumentów, w tym kopii publikacji w wydaniu poligraficznym, wydruku artykułu zamieszczonego na portalu internetowym oraz korespondencji, także elektronicznej, jaką pozwani współautorzy prowadzili z przedstawicielką powodowej spółki oraz z innymi podmiotami ( (...), Ministerstwo (...), (...), Rzecznik (...), Ambasada Polska w Indiach). Wiarygodność tej części materiału dowodowego nie była kwestionowana przez żadną ze stron.
Słusznie też Sąd Okręgowy uznał za wiarygodne dowody z zeznań stron i świadków, które w istotnych dla rozstrzygnięcia sporu kwestiach nie są zresztą między sobą sprzeczne.
Sąd Okręgowy dokonał jednak błędnej oceny tego, jak przeciętny odbiorca odczytuje treść spornych publikacji prasowych, i w konsekwencji wadliwie uznał, że materiał prasowy nie narusza dobrego imienia (renomy) powódki. Błędna jest także ocena co do dochowania rzetelności dziennikarskiej, co z kolei prowadziło do wadliwej konkluzji o braku bezprawności działania pozwanych.
W ocenie Sądu Apelacyjnego, wymogi rzetelności dziennikarskiej nie zostały w tej sprawie dochowane. Powódka ma jednocześnie rację, że ogólny wydźwięk publikacji jest taki, że jej lek N. nie jest nowością lecz lekiem znanym od kilku lat w Indiach i tam objętym ochroną patentową; artykuł stawia też pod znakiem zapytania uczciwość powódki w związku z uzyskaniem przez nią dotacji na badania tego specyfiku.
Strona powodowa wskazała w postawie faktycznej pozwu cztery twierdzenia (sugestie) zawarte w spornych publikacjach prasowych, jako godzące w jej dobra osobiste, jednak tylko w odniesieniu do dwóch zagadnień żądała publikacji oświadczenia: co do sugestii, że N. nie jest nowym, innowacyjnym, opracowanym przez powódkę lekiem, a także sugestii, że nieprawidłowo pozyskała i wydatkowała dotację od Skarbu Państwa. Sąd Apelacyjny odniesie się zatem w pierwszej kolejności do tych dwóch zagadnień,
W ocenie Sądu Apelacyjnego powódka słusznie podnosi, że kwestionowane publikacje prasowe – papierowa na pierwszej i ósmej stronie wskazanego wydania Gazety (...) oraz elektroniczna na portalu internetowym - zawierają czytelną sugestię, że opracowany przez powodową spółkę N. nie jest lekiem nowym, lecz jest tożsamy ze znanym od kilku lat lekiem indyjskim o tej samej nazwie. Przeciętnie uważny czytelnik z łatwością dostrzega, że nie jest to artykuł informujący o sukcesie powodowej spółki, lecz artykuł sugerujący nieprawidłowości w jej działalności w związku z N.. Teza, że nie doszło w tym przypadku do opracowania nowego leku, wynika jednoznacznie już z podtytułu publikacji prasowej na stronie tytułowej Gazety (...), który brzmi: „N., nowy lek przeciwzakrzepowy opracowany przez polskich naukowców, jest produkowany od lat…w Indiach”. Ten tekst, wydrukowany powiększoną czcionką, sugeruje wręcz czytelnikowi oszustwo. Jest bowiem odbierany jednoznacznie w ten sposób, że N. – wbrew zapewnieniom (...) - nie stanowi żadnej nowości, skoro od lat produkuje się go w Indiach.
Dalsze informacje w tekście artykułu mają za zadanie uzasadnić, uwiarygodnić to wstępne założenie. Podkreśla się zatem w publikacji, że badania były prowadzone m.in. w Azji i ten sam kontrahent z Dalekiego Wschodu będzie lek produkował. Informuje się czytelnika, że produkt leczniczy o tej samej nazwie, zawierający tę samą substancję czynną i działający tak samo, produkuje od dawna indyjska firma (...), która eksportuje go do Wenezueli, a prawo do znaku towarowego przysługuje Mrs. R. B. z M..
Wprawdzie poniżej zawarta jest informacja, że prokurent powódki przekonuje, że zbieżność nazw jest przypadkowa, a specyfik powódki to jej całkowicie innowacyjny produkt. Informacja ta jest jednak skontrowana przez wiadomość, że rzecznik prasowy (...) mówił w kontekście N. o leku biodopobnym a nie innowacyjnym.
Taka konstrukcja wstępnego artykułu z głównej strony wydania papierowego wywołuje u czytelnika wrażenie, że prokurent spółki mija się z prawdą w kwestii innowacyjności leku.
Natomiast pozwani dziennikarze skwapliwie przemilczają w swoim artykule fakt, że mimo różnych podjętych kroków nie zdobyli nawet cienia dowodu, który usprawiedliwiałby krzykliwy podtytuł, informujący czytelnika, że nowy lek jest od lat produkowany w Indiach. Pisownia słowa „nowy” w cudzysłowie lub bez nie zmienia odbioru tej informacji.
Podobnie, pod z góry przyjętą tezę, skonstruowano artykuł na stronie 8 wydania papierowego (tożsamy z artykułem zamieszczonym na stronie internetowej). Już tytuł stawia pod znakiem zapytania to, czy N. jest nowym polskim lekiem. Następnie zestawia się oświadczenie powódki, że jest to innowacyjny, całkowicie i wyłącznie przez spółkę opracowany produkt ze stwierdzeniem: N. zarejestrowano w Indiach w 2002 r. W ten sposób podważa się wiarygodność oświadczenia spółki.
W zasadniczej treści publikacji uraczono zaś czytelników m.in. nieprawdziwą informacją, że do N. ma prawa patentowe firma z Indii. Dziennikarze nie dysponowali wówczas ani nie dysponują obecnie taką informacją. Ewidentnie pomylili oni patent ze znakiem towarowym.
Dziennikarze wprawdzie zacytowali stanowisko prokurenta powódki, że jej produkt jest oryginalnym osiągnięciem tej spółki, ale jednocześnie akcentują rzekome związki tego leku z indyjskim N., pomimo braku jakichkolwiek dowodów i mimo że reprezentantka powódki jednoznacznie temu zaprzeczała. Nigdzie w treści publikacji jej autorzy nie przyznają, że nie mają żadnego dowodu na tożsamość obu N. i sugerowana „tożsamość” leków jest wyłącznie ich wyobrażeniem a nie faktem.
Artykuł wyraźnie stawia tezę o tożsamości polskiego i indyjskiego leku, pomimo że powodowa spółka zaprzeczyła tej tezie, a przypuszczenia dziennikarzy nie zostały poparte żadnym wiarygodnym materiałem źródłowym. M. L. w imieniu powodowej spółki wyjaśniła pozwanemu M. C. (1), że stosowana przez powódkę substancja jest tą samą, co stosowana od lat w preparacie C.. Wskazała przy tym, że całkowicie indywidualny jest rozwój produktu i jego badania. Poinformowała, że cały pakiet badań został zaprojektowany przez firmę (...) i w badaniu klinicznym potwierdzono skuteczność i bezpieczeństwo tego leku w odniesieniu do C.. Podała, że opracowanie każdego leku, niezależnie od tego, czy jest to pierwszy produkt, czy któryś z kolei zawierający substancję czynną, jest indywidualną pracą każdej firmy farmaceutycznej. Podała, że żaden z producentów leków nie ujawnia, nie upublicznia informacji na temat procesu technologicznego, metod analitycznych, zakresu badań (k. 302 – wydruk złożony przez pozwanych).
Autorzy artykułu najwyraźniej uznali, że wystarczające dla postawienia publicznie tak poważnego zarzutu, także w kontekście uzyskania przez powódkę dotacji na badania N., jest ustalenie przez nich, że istnieje w Indiach lek, który ma tę samą nazwę, tę samą substancję czynną i także jest lekiem przeciwzakrzepowym (co dodatkowo wystarczyło, aby napisali, że działa tak samo).
Dziennikarze nie dysponowali żadnymi dowodami, które by uzasadniały tezę, że są to identyczne preparaty. Powodowa spółka kategorycznie zaprzeczyła takim sugestiom. Także informacje uzyskane od polskich urzędów, Ministerstwa (...), (...) i (...), nie zawierały żadnych informacji, które wspierałyby powyższe stanowisko pozwanych, zaprezentowane w artykule. Podjęte przez pozwanych dziennikarzy próby przeprowadzenia dochodzenia w Indiach ograniczyły się do uzyskania informacji z Ambasady Polskiej, która przekazała informacje uzyskane od strony indyjskiej. Z tych informacji, złożonych do akt sprawy przez pozwanych (k. 306-307), wynika tyle, że istnieje 12 indyjskich firm farmaceutycznych produkujących leki z (...) jako substancją główną. Lek generyczny jest sprzedawany pod 35 różnymi nazwami handlowymi (brand names). Antykoagulant o nazwie „N. jest produkowany przez spółkę (...). (...), a znak towarowy „N.” jest zarejestrowany na rzecz Mrs. (ang. skrót oznaczający (...)) R. B., która jest także powiązana ze spółką (...), która to spółka następnie zmieniła nazwę na (...). W przekazanym dziennikarzom za pośrednictwem ambasady mailu podano także informacje, które mogły ułatwić pozwanym próbę weryfikacji ich podejrzeń. Wskazano bowiem link do rejestru spółek, numer korporacyjny (odpowiednik polskiego nr KRS) spółki (...), adres osoby uprawnionej do indyjskiego znaku towarowego „N.”, link do strony urzędu rejestrującego znaki towarowe w Indiach, link do strony internetowej spółki (...), a także link do strony centralnego organu rejestrującego produkty farmaceutyczne w Indiach (k. 307-308). Pozwani nie skontaktowali się jednak ani z indyjskim producentem specyfiku o nazwie N., ani z osobą posiadającą prawa z rejestracji znaku towarowego „N.” z pytaniami o powiązania z polską firmą (...).
Zawarta w powyższym, sporządzonym w języku angielskim, mailu, jednoznaczna informacja od strony indyjskiej, że nie udało się potwierdzić, aby spółka (...) miała jakąkolwiek obecność w Indiach, czy to przez działającego w jej imieniu indyjskiego przedstawiciela, oddział lub spółkę zależną, nie została ujawniona przez dziennikarzy w spornych publikacjach.
Ciąg zdarzeń prowadzący do opublikowania spornych materiałów prasowych był zatem następujący: dziennikarze ustalili, że w Indiach istnieje lek o nazwie N., antykoagulant, którego substancją czynną jest (...) sodu. Tymczasem w Polsce powódka pracuje nad antykoagulantem o nazwie N., którego substancą czynną jest (...) sodu. Na tej podstawie uznali, że mowa jest o jednym i tym samym preparacie, a zatem polski preparat nie jest nowy ani innowacyjny. Tej tezy pozwanym nie udało się w żaden sposób potwierdzić. Pozwani brak dowodu zaprzeczającego ich tezie o tożsamości produktów potraktowali jako okoliczność wystarczającą do rozpowszechnienia sugestii, że polski N. i indyjski N. to ten sam lek.
Artykuł przedstawia także, jako podejrzane, w pełni zgodne z prawem zachowanie przedsiębiorcy na silnie konkurencyjnym i innowacyjnym rynku, polegające na zachowaniu tajemnicy przedsiębiorstwa i nieupublicznianiu informacji dotyczących badań, procesów technologicznych itd. (por. art. 11 ust. 2 ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji). Okazuje się, że głównym argumentem pozwanych jest to, że spółka chroni swoje tajemnice i niechętnie udziela informacji o produkcie. Pozwani ignorują fakt, że informacje te są chronione prawnie przed konkurencją, a wobec tego powódka zgodnie z prawem może nie podawać ich do publicznej wiadomości, ale jednocześnie są przecież ujawniane wobec właściwych urzędów i instytucji w zakresie ich kompetencji ( (...) dokumentacja wymagana dla zarejestrowania leku, (...) dokumentacja dotycząca projektu objętego dofinansowaniem, dokumentacja sprawozdawcza).
Rażącą nierzetelnością jest podanie przez pozwanych informacji, że podmiot indyjski dysponuje prawami patentowymi do N., podczas gdy w uzyskanej przez pozwanych informacji mowa jest o znaku towarowym, a nie o patencie. Przypomnieć więc należy, że innowacyjne rozwiązania, jeżeli mają tzw. zdolność patentową, podlegają ochronie patentowej. Patent chroni zatem wynalazek – nowe rozwiązanie o charakterze technicznym. Natomiast znak towarowy pełni zupełnie inną rolę - służy do identyfikacji pochodzenia produktów od konkretnego przedsiębiorcy; znak towarowy chroni zatem inne wartości niż innowacyjność. Przy czym prawa ochronne ze znaku towarowego (i tak samo patent) są prawami terytorialnymi, a więc ograniczonymi granicami geograficznymi danego państwa lub regionu, w którym prawo ochronne zostało udzielone.
Pozwani nie mieli żadnych podstaw do tego, aby rozpowszechnić w prasie sugestię, że opracowany przez powodową spółkę lek jest objęty ochroną patentową w Indiach. Po pierwsze, nie dysponowali w ogóle informacją o udzielonej ochronie patentowej. Po drugie, stwierdzenie że ktoś wykorzystał zarejestrowany w innym państwie patent wymaga porównania obu rozwiązań. Pozwanym zaś wystarczyła tożsamość oznaczeń, takie same wskazania do zastosowania oraz fakt, że w obu przypadkach substancją czynną jest enoksaparyna sodu. Zamieszczona w artykule informacja o indyjskim patencie jest nieprawdziwa i nic tutaj nie usprawiedliwia strony pozwanej.
Pozwani uzyskali także wyjaśnienie od rzecznika Urzędu (...) na temat terytorialnego charakteru ochrony wynikającej z rejestracji znaku towarowego (k. 303). Nie wynika natomiast z przedstawionego materiału dowodowego, aby dopytywali rzecznika (...), lub specjalistę zajmującego się ochroną własności przemysłowej, czy zdarzają się przypadki rejestracji w jednym kraju lub regionie znaku towarowego, który korzysta z ochrony w innym kraju lub regionie przyznanej na rzecz zupełnie innego podmiotu, a obaj przedsiębiorcy nie mają żadnych powiązań ze sobą. Nie zadali też pytania, czy pod tą samą nazwą mogą funkcjonować w różnych obszarach świata produkty pochodzące od zupełnie różnych i niepowiązanych ze sobą przedsiębiorców. Mogliby się wówczas dowiedzieć, że odpowiedź na oba te pytania jest twierdząca. Innymi słowy, fakt, że ta sama nazwa jest używana w odległym kraju dla specyfiku zawierającego (...) sodu i mającego podobne zastosowanie co lek powodowej spółki, jest dalece niewystarczający, aby usprawiedliwić rozpowszechnienie przez pozwanych w prasie sugestii, że powódka niczego nowego nie opracowała.
Zaskakujące jest przy tym, że autorzy publikacji ani wydawca, zajmując się tematem specyfiku, który miał zastąpić na polskim rynku francuski C., o czym artykuł wprost informuje, nie dostrzegli, że zgodnie z ich logiką równie dobrze można by postawić - równie fałszywą - tezę, że N., jest od lat produkowany przez (...) pod nazwą C.. Przecież także lek C. zawiera jako substancję czynną (...) sodu, co autorzy sami podają w artykule na stronie 8 wydania papierowego, a także w wydaniu internetowym. Oba leki mają też to samo zastosowanie. Ta okoliczność, podobieństwo C. i polskiego N. też powinna dać dziennikarzom do myślenia, że mogą błądzić utożsamiając produkt polski z indyjskim i być może nie rozumieją pojęcia leku biopodobnego oraz istoty innowacji w przemyśle farmaceutycznym. Pozwanym zabrakło jednakże rzetelności i dociekliwości w dążeniu do zrozumienia istoty zagadnienia, o którym zamierzali napisać.
Wybierając temat wymagający wiadomości specjalnych, dziennikarz nie posiadający w danej dziedzinie żadnej wiedzy musi zadać sobie trud zrozumienia problemu, o którym pisze. Bez takiego zrozumienia nie będzie nawet w stanie zadać wszystkich pytań, na które powinien poznać odpowiedź, jeżeli zamierza opublikować rzetelny artykuł. Wątpliwości, które wzbudzają w nim udzielone odpowiedzi także powinien wyjaśnić kierując kolejne pytania do ekspertów z danej dziedziny.
Powódka słusznie podnosi, że nie było jej rolą wyręczanie dziennikarza w zadawaniu właściwych dla danego zagadnienia pytań.
Wymiana korespondencji między prokurentem spółki a pozwanym C. wskazuje na to, że pozwany nie pojmuje roli tajemnicy przedsiębiorstwa w ochronie przed nieuczciwymi konkurentami. Pozwani dziennikarze powinni zdawać sobie sprawę z tego, jak wielką rolę w zapewnieniu postępu technologicznego ma ochrona własności przemysłowej. Pozwani tymczasem próbowali uzyskać od powodowej spółki oraz współpracującej z nią spółki (...) informacje, których nie miały one obowiązku ujawniać, a których ujawnienie mogłoby zagrażać interesom ekonomicznym powódki. Odnosi się wrażenie, że brak zgody powódki na ujawnienie prawnie chronionych informacji pozwani odczytali jako potwierdzenie głównej tezy ich artykułu.
Powódka słusznie ponadto podnosi, że artykuł zarzuca jej nieprawidłowe pozyskanie i wydatkowanie dotacji. Zarzut ten nie został postawiony wprost, jest on jednak nader czytelny. Powiązanie rewelacji o tym, jakoby polski lek był rzekomo od lat produkowany w Indiach i tam objęty ochroną patentową, z pytaniem „dlaczego prace badawcze nad lekiem znanym już od 2002 r. trwały aż osiem lat”, informacją, że zapytani specjaliści zaprzeczają, aby mieli jakąś wiedzę o badaniach klinicznych tego preparatu, informacją o objęciu tajemnicą umowy z (...) i zawisłym w próżni pytaniem: „Na co konkretnie wydano 11 461 000 zł z (...) wywołuje u odbiorcy wrażenie, że powodowa spółka mogła nienależnie pozyskać i wydatkować dotację.
Powódka słusznie też podnosi, że pozwani nie dokonali sprawdzenia w internetowym Rejestrze (...), a gdyby to zrobili, to z rejestru, z którego wydruk powódka załączyła do pozwu, powzięliby informację o osobie odpowiedzialnej (dr J. U.) za badania (...) prowadzone ówcześnie przez powodową spółkę, ze wskazaniem danych teleadresowych, w tym adresu mailowego.
Pozwani podali, że impulsem do podjęcia tematu N. było ustalenie, że w Indiach jest produkowany specyfik o tej samej nazwie, którego substancją czynną jest także (...) sodu, takie same zasadniczo są też wskazania do jego stosowania. To wywołało na dziennikarzach wrażenie, że w obu przypadkach mowa jest o tym samym leku. Swoje wrażenie przedstawiają w publikacji jako fakt, mimo że teza o tożsamości z lekiem indyjskim, o braku innowacyjności polskiego N., a także powiązana z tą tezą sugestia o nieprawidłowym wykorzystaniu środków publicznych, nie znajdowała żadnego potwierdzenia w materiale źródłowym, jaki zgromadzili autorzy artykułu podczas pracy nad publikacją.
Zgodnie z art. 12 ust. 1 pkt 1 i 2 prawa prasowego, dziennikarz jest obowiązany zachować szczególną staranność oraz rzetelność przy zbieraniu i wykorzystaniu materiałów prasowych, zwłaszcza sprawdzić zgodność z prawdą uzyskanych wiadomości lub podać ich źródło, a także chronić dobra osobiste. Staranność dziennikarza przy zbieraniu materiałów ma być szczególna, a więc ma to być staranność wyższa niż zwykła i powinna jej towarzyszyć rzetelność, przy czym starannie i rzetelnie zbierane materiały mają być w taki sam sposób, czyli starannie i rzetelnie, wykorzystane (por. wyrok Sądu Najwyższego z dnia 30 maja 2014 r., III CSK 198/13).
Brak dziennikarskiej rzetelności pozwanych nie może być usprawiedliwiony, co rodzi także odpowiedzialność wydawcy w niniejszej sprawie. Pozwani, wbrew ocenie Sądu Okręgowego, nie dysponowali dostatecznymi źródłami, które mogłyby usprawiedliwić rozpowszechnienie informacji, iż N. powodowej spółki jest lekiem od lat produkowanym w Indiach, a tym samym sugestii, że nie jest to lek nowy ani innowacyjny, co wzbudza też wątpliwości czytelników odnośnie do uzyskanej przez powoda dotacji.
Zbierając materiały, dziennikarz powinien umożliwić zainteresowanemu odniesienie się do wszystkich projektowanych w przyszłej publikacji zarzutów oraz do wszystkich aspektów problemu, który zamierza poruszyć, a zatem podstawowym przejawem staranności i rzetelności dziennikarskiej jest skonfrontowanie zarzutów ze stanowiskiem zainteresowanego (zob. wyrok Sądu Najwyższego z dnia 14 kwietnia 2017 r., I CSK 245/16). W niniejszej sprawie tymczasem pozwany C. co prawda kilkukrotnie kontaktował się z prokurentem pozwanej, a jednak w żadnej z tych wymian (maili) nie przekazał, że uważa i zamierza zasugerować w artykule, iż lek powódki nie jest innowacyjny, że jego zdaniem indyjski N. jest chroniony patentem, przy czym jest to ten sam specyfik co polski N., że zamierza napisać, iż wskazani z nazwiska lekarze nie słyszeli o badaniach klinicznych tego leku. Jego pytania były ogólne i w związku z tym otrzymywał na nie ogólne odpowiedzi.
Wobec wykazanego naruszenia dobrego imienia (renomy) powódki, żądanie zobowiązania pozwanych do publikacji przeprosin jest usprawiedliwione co do zasady. W ocenie Sądu Apelacyjnego nadmierny jest jednak sposób, w jaki żądanie to sformułowano, tj. zobowiązanie każdego pozwanego, aby oddzielnie w kolejnych wydaniach papierowych gazety oraz w kolejnych siedmiodniowych przedziałach czasowych na stronie internetowej publikowali oświadczenie o identycznej treści, różniące się tylko określeniem podmiotu, który je składa.
Obowiązek złożenia oświadczenia mającego na celu usunięcie skutków naruszenia dóbr osobistych nie jest obowiązkiem wspólnym, lecz oddzielnym obowiązkiem każdego zobowiązanego. Jednakże, gdy naruszenie popełnione przez pozwanych wynika z tej samej publikacji, to jest możliwe i praktykowane w sprawach o ochronę dóbr osobistych wykonanie powyższych indywidualnych obowiązków przez złożenie oświadczenia w taki sposób, że pod treścią jednego oświadczenia podpiszą się wszyscy pozwani, tj. współautorzy oraz wydawca.
Orzekając w sprawach przeciwko prasie o ochronę dóbr osobistych sąd musi nie tylko starannie rozważyć, czy doszło do naruszenia dóbr osobistych powoda, ale także ocenić, czy dochodzone pozwem środki ochrony prawnej są proporcjonalne i niezbędne w demokratycznym społeczeństwie, a zatem czy poprzez wydanie orzeczenia uwzględniającego powództwo nie dojdzie do naruszenia przez sąd art. 10 Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności. W ramach tej oceny w niniejszej sprawie należało rozważyć, czy żądania powoda nie są nadmierne, czy ich kumulatywne uwzględnienie mogłoby prowadzić do naruszenia wolności prasy przez nałożenie nieproporcjonalnego ciężaru, grożąc przez to wywołaniem efektu mrożącego (por. wyrok ETPC z 27 czerwca 2017 r., G. P. przeciwko (...), skarga nr 29751/09, § 61).
W ocenie Sądu Apelacyjnego nadmierne i nieproporcjonalne byłoby zobowiązanie pozwanych dziennikarzy oraz wydawcy do złożenia oddzielnych przeprosin, które w efekcie byłyby publikowane kolejno w wydaniu papierowym trzykrotnie w tygodniowych odstępach (7., 14. i 21. dnia od uprawomocnienia się wyroku), skoro materiał prasowy został opublikowany jednorazowo w wydaniu z dnia 14 marca 2016 r. Gazety (...). Taki wniosek o nadmierności żądań powoda jest uprawniony szczególnie w sytuacji, gdy powód domagał się przeproszenia na stronie głównej pisma, gdyż tam zamieszczono wstępny artykuł na temat N., który to temat kontynuowano na stronie ósmej. Zważywszy, że sporny materiał był w istocie jedynym, który zamieszczono na głównej stronie wydania z 14 marca 2016 r. (obok znalazły się jedynie krótkie zapowiedzi innych materiałów i reklamy), nie budziło wątpliwości Sądu Apelacyjnego, że także na stronie głównej pozwani winni złożyć oświadczenie przepraszające powoda. Dziennikarze i wydawca powinni jednak mieć możliwość wykonania swoich obowiązków poprzez publikację jednego oświadczenia z podpisami wszystkich pozwanych. Zobowiązanie do trzykrotnej publikacji na głównej stronie papierowego wydania gazety tego samego de facto oświadczenia (różnice ograniczałyby się do wskazania danych kolejnych podmiotów składającej oświadczenie) godziłoby przede wszystkim nadmiernie w interesy wydawcy z uwagi na szczególną rolę, jaką pełni strona główna w prasie papierowej.
Z tego względu Sąd Apelacyjny zobowiązał pozwanych do złożenia oświadczenia o treści, jak w sentencji wyroku. Oświadczenia odpowiada żądaniu ostatecznie sprecyzowanemu w piśmie procesowym na karcie 445, z tym że w tytule i treści oświadczenia opisano powódkę jako spółkę z o.o., gdyż w takiej formie prawnej działa obecnie. Jednocześnie z treści oświadczenia podlegającego publikacji w wydaniu papierowym usunięto odniesienie do portalu internetowego, i odpowiednio w wersji elektronicznej - odniesienie do wydania papierowego. Skorygowano także tytuł materiału prasowego w oświadczeniu internetowym, bowiem powód mylnie wskazał w treści obu oświadczeń tytuł artykułu występujący jedynie w wydaniu papierowym. W ten sposób, po dokonanej przez Sąd Apelacyjny korekcie treść każdego z oświadczeń odnosi się do właściwie zatytułowanego materiału prasowego oraz prawidłowo podaje aktualną firmę powódki. Wprowadzone poprawki nie przekraczają, w przekonaniu Sądu Apelacyjnego, dopuszczalnego zakresu ingerencji sądu w treść dochodzonego oświadczenia.
Sąd Apelacyjny uznał za zasadne zobowiązanie pozwanych do publikacji w wydaniu papierowym tytułu „Przeprosiny dla (...) spółki z o.o.” wielkimi literami, wytłuszczoną czcionką minimum 14 pkt. Natomiast co do osób składających oświadczenie dostateczne jest określenie ich pod treścią oświadczenia, nie ma potrzeby wskazywania ich także w tytule przeprosin. Za dostateczny dla treści przeprosin Sąd uznał rozmiar czcionki 12 pkt. Oświadczenie winno ukazać się w ramce o rozmiarach 14x10 cm; jest to powierzchnia mniejsza niż zajmowana przez treść artykułu ze strony tytułowej, a jednocześnie wystarcza do zapewnienia oświadczeniu należytej widoczności. Sąd Apelacyjny zgodził się z powódką, że w sytuacji, gdy zasadniczy zarzut braku nowości leku postawiono na pierwszej stronie gazety, to choć następnie rozwinięto to twierdzenie i obudowano dalszymi zarzutami na stronie ósmej, uzasadnione jest opublikowanie przeprosin na stronie pierwszej. Sporny artykuł był bowiem zasadniczym materiałem prasowym zamieszczonym na głównej stronie wydania papierowego, w istocie - jedynym artykułem na tej stronie. Zatem udzielenie powódce należytej ochrony wymaga, aby także przeprosiny ukazały się na pierwszej stronie gazety.
Co do publikacji oświadczenia przepraszającego za naruszenie dóbr osobistych w Internecie, za zasadne i wystarczające Sąd Apelacyjny uznał utrzymanie oświadczenia na podstronie zawierającej kwestionowany artykuł przez okres 7 dni, z jednoczesną publikacją przez okres pierwszych 48 godzin stosownego linka na stronie głównej, poprzedzonego tytułem „Przeprosiny dla (...) spółki z ograniczoną odpowiedzialnością”. Wystarczające jest, aby wzmianka z linkiem zajmowały przy wyświetleniu 1/10 ekranu. Zajmowanie przez tak długi czas większej części głównej strony internetowej byłoby nadmiernie uciążliwe dla pozwanego wydawcy, a jednocześnie zarządzony rozmiar wzmianki czyni ją widoczną dla odbiorcy. Nadmierne byłoby także utrzymywanie wzmianki na stronie głównej dłużej niż 48 godzin. Inaczej natomiast należało podejść do zasadniczego przeproszenia na podstronie bezpośrednio przy materialne prasowym, ta podstrona ma bowiem obecnie wyłącznie charakter archiwalny, wobec czego utrzymanie w tym miejscu przeprosin przez okres 7 dni jest uzasadnione interesem powoda i jednocześnie nie narusza nadmiernie interesów pozwanych, w tym w szczególności wydawcy. Zważywszy, że zasadnicze przeproszenie będzie publikowane w Internecie na podstronie, która ma obecnie archiwalny charakter, Sąd Apelacyjny uznał za zasadne żądanie, by przeprosiny zajęły 1/6 ekranu podstrony, na której utrzymywany jest sporny artykuł. Co do formy przeprosin w wersji elektronicznej, zasadne było nakazanie ich publikacji czcionką o kroju użytym w spornym artykule opublikowanym w serwisie (...)
Uwzględniono także dodatkowe żądania formalne, które mają na celu zapobieżenie zastosowaniu przez pozwanych zabiegów, które czyniłyby oświadczenie mało czytelnym lub umniejszały jego znaczenie.
W ocenie Sądu Apelacyjnego nie ma natomiast podstaw zarzut powódki odnoszący się do kwestii utajnienia szczegółów finansowania. Artykuł prasowy ogranicza się do podania informacji, że umowa z (...) jest dokumentem objętym tajemnicą. Jest to obiektywnie prawdziwa informacja, która wbrew odczuciom powódki, nie wywołuje sama ani w kontekście, w jakim została zamieszczona, negatywnego wrażenia na czytelniku.
Z kolei gdy idzie o związki leku opracowanego przez powódkę z rynkiem indyjskim i wywołanie wrażenia, że jest to lek złej jakości, to powódka ma rację, że kwestionowany artykuł sugeruje czytelnikowi taki związek z Indiami. Nie ma jednakże w publikacji prasowej treści, które miałyby wywoływać u przeciętnego odbiorcy skojarzenie z farmaceutykami gorszej jakości, niespełniającymi odpowiednich standardów jakości i bezpieczeństwa. Kwestia produktu indyjskiego o nazwie N. przewija się w publikacji jako uzasadnienie sugestii, że nie mamy do czynienia z nowoopracowanym przez powódkę lekiem, co zostało wyżej omówione. Nie zostały natomiast w publikacji zawarte sugestie niskiej jakości N.. Gazeta (...) nie jest czasopismem branżowym, a jednocześnie specjaliści (farmaceuci i lekarze) swoją wiedzę o lekach czerpią ze specjalistycznej literatury, nie z prasy codziennej, wobec tego odwoływanie się przez powódkę do opinii branży na temat leków indyjskich i dopatrywanie się w treści spornego artykułu zarzutu niskiej jakości N. jest chybione. Nie zostało natomiast wykazane i nie stanowi wiedzy notoryjnej twierdzenie powódki, że przeciętni czytelnicy prasy uważają leki produkowane w Indiach za leki złej jakości.
Wykazane naruszenie dóbr osobistych nakazuje uznać za zasadne także żądanie zasądzenia od pozwanych solidarnie kwoty 10.000 zł na cel społeczny. Uznając tę kwotę za odpowiednią Sąd Apelacyjny uwzględnił rażące niedbalstwo pozwanych, które doprowadziło do naruszenie dobrego imienia powódki. W szczególności poraża to, że pozwani uznali samą zbieżność nazwy i substancji czynnej obu antykoagulantów za dostateczny dowód na to, że produkt powódki jest znanym od lat indyjskim N.. Co więcej, przypisali błędnie lekowi indyjskiemu ochronę patentową. Dziennikarze zignorowali informacje pozyskane od powódki, która zaprzeczała jakimkolwiek związkom z Indiami i preparatem indyjskim, przemilczeli w materialne prasowym fakt, że nie dysponują żadnym dowodem wspierającym ich przypuszczenia. Opublikowali jako fakty swoje domysły, które są wynikiem niezrozumienia przez nich zasad działalności badawczej w sektorze farmaceutycznym, niezrozumienia praktyk stosowanych przez przedsiębiorców w zakresie ochrony własności przemysłowej, w tym strategii dotyczących ochrony znaków towarowych oraz ochrony tajemnicy przedsiębiorstwa, a także efektem nierozróżniania przez autorów spornych materiałów prasowych pojęcia znaku towarowego od pojęcia patentu.
Jednocześnie Sąd Apelacyjny miał na względzie wagę naruszenia dóbr osobistych powódki. Nie wymaga szerszego uzasadnienia, że w dobre imię powodowej spółki godzą nieprawdziwe informacje i sugestie, jakoby przedstawiała ona jako nowy lek preparat, który od lat jest produkowany z Indiach, że nikt w środowisku medycznym nie słyszał o prowadzonych badaniach tego leku, że nie jest on innowacyjny, a co najwyżej biopodobny (bez wyjaśnienia czytelnikom tego pojęcia), a w związku z tym wątpliwe są także okoliczności uzyskania przez nią i wydatkowania wielomilionowej dotacji. Cytowane w artykule pojedyncze pochlebne wypowiedzi lekarzy, jak fragment wypowiedzi prof. G., iż (...) ma swój wielki wkład medyczny, intelektualny, biomedyczny i biotechnologiczny w stworzeniu N., nie przebijają się przez główną myśl publikacji i czytelnik po zapoznaniu się z artykułem pozostaje w przekonaniu, że sprawa N. jest nieczysta, lek powódki nie jest nowym lekiem, lecz specyfikiem indyjskim, znanym tam od lat i objętym tamże ochroną patentową, a wobec tego wątpliwe są również okoliczności uzyskania przez spółkę dotacji na badania nad N.. Publikacja godzi zatem w zawodową wiarygodność powodowej spółki, a tym samym narusza jej dobre imię (renomę).
Sąd Apelacyjny miał na względzie, że w obu wydaniach, poligraficznym i na stronie internetowej, opublikowano następnie sprostowania prasowe pochodzące od powódki, przy czym sprostowanie w wydaniu internetowym jest nadal dostępne pod treścią artykułu. Powyższe nie czyniło jednak zadość obowiązkowi usunięcia skutków naruszenia dóbr osobistych, bowiem sprostowanie nie pochodzi od pozwanych, lecz jedynie przedstawia stanowisko powódki, a co więcej - następnie opublikowano odpowiedź pozwanych, w której podtrzymane zostało twierdzenie o tożsamości obu leków (k. 42 – 49 v. – wydruk artykułu wraz ze sprostowaniem i odpowiedzią).
W ocenie Sądu Apelacyjnego, pozostałe roszczenia pozwu nie zasługiwały na uwzględnienie, a podniesione w tym zakresie zarzuty apelacji nie były skuteczne.
Nie było podstaw do uwzględnienia żądania odsetek za opóźnienie od kwoty zasądzonej na cel społeczny od dnia 19 września 2018 r. Wskazuje się bowiem w orzecznictwie i doktrynie, że zasądzenie kwoty na wskazany cel społeczny, tj. na rzecz określonej instytucji, oznacza, że na mocy wyroku ta instytucja jest nie tylko uprawniona, lecz także zobowiązana do odbioru świadczenia dłużnika. Dopiero z chwilą uprawomocnienia się wyroku instytucja ta staje się wierzycielem przyznanej jej kwoty. Zachodzą zasadnicze różnice w zakresie wymagalności roszczenia o zasądzenie sumy na cel społeczny w stosunku do wymagalności wierzytelności powoda o zapłatę zadośćuczynienia. Powodowi domagającemu się w procesie o ochronę dóbr osobistych zasądzenia odpowiedniej sumy pieniężnej na wskazany cel społeczny nie przysługuje status wierzyciela w postępowaniu egzekucyjnym. Status ten przysługuje wyłącznie podmiotowi będącemu beneficjentem zasądzonej wyrokiem sumy pieniężnej i tylko ten podmiot jest legitymowany do wystąpienia z wnioskiem o nadanie wyrokowi klauzuli wykonalności. W uwagi na taką konstrukcję powyższej wierzytelności nie można przyjąć, że zapłata kwoty na cel społeczny stała się wymagalna już z chwilą wezwania pozwanych przez powoda do zapłaty. Powód nie jest w tym przypadku wierzycielem, a przed prawomocnym zakończeniem postępowania wierzycielem nie była także fundacja. Uzyskała ona status wierzyciela dopiero z chwilą uprawomocnienia się wyroku. Wobec tego nie doszło po stronie pozwanej do opóźnienia w spełnieniu świadczenia pieniężnego.
W poprzednim stanie prawnym sporne było w orzecznictwie, czy nakazując publikację oświadczenia Sąd może upoważnić powoda do zastępczego wykonania tego obowiązku. Obecnie jednak egzekucja w tym zakresie odbywa się na podstawie art. 1050 § 4 k.p.c., co – z uwagi na przyjęte rozwiązanie prawne – wyklucza możliwość upoważnienia do zastępczego wykonania. Zatem także w zakresie upoważnienia do zastępczego wykonania apelacja nie zasługiwała na uwzględnienie.
W ocenie Sądu Apelacyjnego, nie zachodziły ponadto podstawy do nakazania trwałego usunięcia spornej publikacji ze strony internetowej. Odnosząc się do tego żądania wskazać trzeba, że Europejski Trybunał Praw Człowieka w sprawie W. i S. przeciwko Polsce, skarga nr 33846/07, w wyroku z dnia 16 lipca 2013 r., stwierdził, że „nie jest rolą sądów pisanie historii na nowo poprzez nakazywanie usunięcia ze sfery publicznej wszelkich śladów publikacji, co do których stwierdzono, że naruszają prawa innych osób”. ETPC podkreśla, że chociaż w demokracji zasadniczym celem prasy jest pełnienie roli stróża publicznego (public watchdog), to jednak ma ona także do spełnienia drugą rolę, polegającą na prowadzeniu i udostępnianiu szerokiemu ogółowi archiwów, zawierających opublikowane już wcześniej wiadomości (tak ETPC w sprawie (...) Ltd przeciwko (...), nr 3002/03 i 23676/03, § 27, ECHR 2009). Utrzymywanie archiwalnych zbiorów w Internecie jest kluczowym aspektem tej roli.
Sąd Apelacyjny zważył, że jedynie w wyjątkowych sytuacjach i wyłącznie w odniesieniu do osób fizycznych, w szczególności w celu ochrony ich danych osobowych, europejskie orzecznictwo dopuszcza ingerencję w treść lub dostępność publikacji internetowych przez usunięcie danych osoby fizycznej z treści publikacji, deindeksację lub nakaz usunięcia z listy wyników wyszukiwania linku prowadzącego do kwestionowanej treści (por. wyrok ETPC z 25 listopada 2021 r., B. przeciwko W., skarga nr 77419/16; wyroki TSUE z 8 grudnia 2022 r., C‑460/20, Google; z 13 maja 2014 r., C-131/12, Google; z 24 września 2019 r, C-136/17). Analogicznych rozwiązań nie stosuje się jednak w odniesieniu do osób prawnych.
Za środek odpowiedni w celu ochrony dóbr osobistych naruszonych na skutek publikacji zamieszczonej w internetowym archiwum, a zarazem proporcjonalny w świetle art. 10 Konwencji, uznaje się natomiast nakaz opublikowania obok zamieszczonego w Internecie artykułu odpowiedniego zastrzeżenia. Takie żądanie nie zostało jednak w niniejszej sprawie zgłoszone, a zatem nie mogło być też przedmiotem rozpoznania stosownie do art. 321 § 1 k.p.c.
W ocenie Sądu Apelacyjnego, powodowa spółka nie wykazała, aby ze strony pozwanych istniało zagrożenie przyszłego naruszania jej dóbr osobistych przez ponowną publikację kwestionowanych artykułów. Z tego względu oddalono apelację także w zakresie żądania zakazania pozwanym ponownej publikacji ww. artykułów.
Z tych względów Sąd Apelacyjny orzekł jak w sentencji na podstawie art. 386 § 1 k.p.c. i art. 385 k.p.c.
Strona pozwana została obciążona całością kosztów postępowania przed sądami obu instancji. Sąd Apelacyjny wziął bowiem pod uwagę fakt, że powódka wygrała sprawę w przeważającej części. Pozwani zostali zobowiązani do zamieszczenia przeprosin w obu wskazanych w pozwie miejscach publikacji, a roszczenie o zapłatę sumy na cel społeczny zostało uwzględnione w pełnej wysokości kwoty głównej. W tych okolicznościach obciążenie pozwanych całością kosztów procesu znajduje uzasadnienie w treści art. 100 k.p.c.
Anna Strączyńska Marzena Konsek-Bitkowska Katarzyna Jakubowska-Pogorzelska