Sygn. akt II CSK 326/09
WYROK
W IMIENIU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ
Dnia 27 stycznia 2010 r.
Sąd Najwyższy w składzie :
SSN Jan Górowski (przewodniczący)
SSN Krzysztof Strzelczyk (sprawozdawca)
SSA Barbara Trębska
w sprawie z powództwa A. T. – K.
przeciwko "B.(…)" Spółce z ograniczoną odpowiedzialnością z siedzibą w Ł. - wydawcy
Tygodnika "F.(…)" oraz R. K. - Redaktorowi Naczelnemu Tygodnika "F.(…)"
o ochronę dóbr osobistych i zapłatę,
po rozpoznaniu na rozprawie w Izbie Cywilnej w dniu 27 stycznia 2010 r.,
skargi kasacyjnej pozwanych
od wyroku Sądu Apelacyjnego
z dnia 29 grudnia 2008 r., sygn. akt I ACa (…),
oddala skargę kasacyjną i zasądza solidarnie od pozwanych na rzecz powódki
kwotę 2020 (dwa tysiące dwadzieścia) złotych tytułem zwrotu kosztów
postępowania kasacyjnego.
Uzasadnienie
Wyrokiem z dnia 15 września 2008 roku Sąd Okręgowy w Ł. nakazał pozwanym
„B.(…)" Spółce z ograniczoną odpowiedzialnością z siedzibą w Ł. - wydawcy Tygodnika
2
„F.(…)" i R. K. - Redaktorowi Naczelnemu Tygodnika „F.(…)" jednokrotne
zamieszczenie na ich koszt w terminie 21 dni od uprawomocnienia się orzeczenia w
Tygodniku „F.(…)" oświadczenia następującej treści: „Redakcja tygodnika „F.(…)"
przeprasza Panią A. T. – K. - Prokuratora Prokuratury Okręgowej w Ł. za naruszenie jej
dóbr osobistych poprzez opublikowanie w Numerze 41 w październiku 2007 roku
nieprawdziwych informacji, że ma ona powiązania ze światem przestępczym,
zajmującym się handlem narkotykami, pomówienie o pomocy w nabywaniu narkotyków i
o toczących się przeciwko niej postępowaniu karnym" z tym, że słowa: „Redakcja
Tygodnika „F.(…)" przeprasza Panią A. T. – K. - Prokuratora Prokuratury Okręgowej w
Ł. mają zostać zamieszczone także na stronie tytułowej gazety w nagłówku, napisane
czcionką wielkości odpowiadającej czcionce, którą został napisany nagłówek w
numerze 41 z dnia 18 października 2007 roku, zaś całe przeprosiny mają zostać
opublikowane na stronie 7 gazety w górnej części tej strony i zająć powierzchnię nie
mniejszą niż prostokąt o wymiarach 15 cm x 25 cm; zasądził solidarnie od „B.(…)"
Spółki z ograniczoną odpowiedzialnością z siedzibą w Ł. - wydawcy Tygodnika „F.(…)" i
R. K. – Redaktora Naczelnego Tygodnika „F.(..)" na rzecz A. T. – K. kwotę 30 000
złotych tytułem zadośćuczynienia za naruszenie jej dóbr osobistych z odsetkami w
wysokości ustawowej: a/ od kwoty 25 000 złotych poczynając od 18 kwietnia 2008 roku i
od b/ od kwoty 5 000 złotych poczynając od 27 sierpnia 2008 roku oraz oddalił
powództwo w pozostałej części.
Powyższe rozstrzygnięcie zapadło na podstawie następujących ustaleń
faktycznych: A. T. jest prokuratorem w Prokuraturze Okręgowej w Ł. M. K. prowadził
własną działalność gospodarczą, która początkowo, do 1995 r. przynosiła dochody.
Nawiązywał liczne kontakty z wieloma osobami oraz często przebywał poza domem.
Prowadzona działalność przynosiła dochody od 1994 - 1995 r. Po tym czasie zaczęły
się problemy. Małżeństwo powódki stało się polem walki między małżonkami. M. K. na
każdym kroku okłamywał żonę. Zaczął spożywać alkohol, od którego w pewnym czasie
się uzależnił. Zdecydowane pogorszenie nastąpiło w roku 1998 roku. Związek przestał
wtedy funkcjonować, między małżonkami nie było żadnego porozumienia. Powódka nie
wiedziała, co robi jej mąż, wiedziała tylko, że sprowadza ze Wschodu odzież. M. K. od
roku 1999 - 2000 prowadził interesy między innymi z P. T., który nigdy bezpośrednio nie
spotkał się z powódką. Po sprzedaży samochodu przez M. K. w 1998 roku powódka
użyczała mu swojego samochodu. M. K. odwoził żonę do pracy, potem po nią
przyjeżdżał i razem wracali do domu, odbierając po drodze córkę ze szkoły. W trakcie
3
tych podróży M. K. często załatwiał swoje interesy, mówiąc żonie, że musi jechać po
drodze w określone miejsce. Wtedy powódka, niejednokrotnie z córkami oczekiwała na
niego w samochodzie. Mąż nie informował powódki po co jedzie, zwykle mówił,
że celem rozliczenia z kontrahentami. 3 sierpnia 1998 roku z inicjatywy powódki
małżonkowie K. wprowadzili we wzajemnych stosunkach ustrój rozdzielności
majątkowej. M. K. prowadząc interesy handlowe z P. T. stał się jego dłużnikiem do
około 6 tys. dolarów. M. K., działając jako pełnomocnik powódki, dnia 18 lipca 2001 r.
sprzedał nieruchomość położoną we wsi M. P. T. za 7000 złotych. Powódka udzieliła
mężowi pełnomocnictwa ogólnego do sprzedaży, działka nie była bowiem w żaden
sposób wykorzystywana. O sprzedaży nieruchomości, z której powódka nie otrzymała
żadnych pieniędzy, dowiedziała się dwa lata później. Cena sprzedaży nieruchomości
została rozliczona z P. T. w ramach długów M. K. Gdy sprawa wyszła na jaw szef CBŚ
skierował do Prokuratora Okręgowego w Ł. pismo informujące, że powódka sprzedała
działkę groźnemu przestępcy P. T. W tej sprawie toczyło się potem postępowanie
wyjaśniające. Powódce nie przedstawiono żadnych zarzutów. W 2001 roku, krótko po
sprzedaży nieruchomości M. K. na kilka dni wyjechał do Niemiec. Przedłużająca się
nieobecność i niemożność nawiązywania kontaktu z mężem uświadomiła powódce, że
opuścił on rodzinę. Dlatego zdecydowała się na złożenie pozwu rozwodowego.
Wyrokiem z 13 marca 2002 roku związek małżeński powódki i M. K. został rozwiązany
przez rozwód z winy męża.
Na początku 2007 roku redakcja „F.(…)" otrzymała informację, iż w 2001 roku
miała miejsce transakcja narkotykowa, w której uczestniczyła prokurator z Ł. Z jednym z
dziennikarzy skontaktowała się żona S. W., twierdząc, iż jej mąż ma rewelacyjne
informacje na temat handlu narkotykami, w który zamieszani są przedstawiciele
wymiaru sprawiedliwości. Zadanie zweryfikowania tej informacji dostała O. H. - B.
Opracowanie tematu zlecono M. S., Dziennikarka spotkała się w areszcie z S. W., który
opowiedział, jak ze swoim kolegą P. T. brał udział w transakcji narkotykowej, w której
jako kupujący wystąpił M. K. Nabywcy towarzyszyła zaś kobieta, będąca
prawdopodobnie jego żoną, które zajmowała stanowiska prokuratora. S. W. wskazał, że
na miejsce spotkania przyjechał samochodem, aby ubezpieczać P. T.
M. K., obecny już na miejscu, dotarł innym pojazdem, w którym siedziała jakaś
kobieta: prawdopodobnie jego żona. Sama transakcja polegała na przekazaniu 700
gram narkotyków. Odbywała się poza samochodem. M. S. podejmował nieudolne próby
porozumienia się z powódką, telefonował do sekretariatu któregoś z wydziałów, ale
4
nigdy nie dotarł do powódki. Nikt inny z redakcji „F.(…)" nie skontaktował się z powódką.
W tym samym czasie P. T. i S. W. przebywali w różnych jednostkach penitencjarnych,
pozostając do dyspozycji organów ścigania, które prowadziły przeciwko nim różne
sprawy karne. W niektórych z tych spraw jako oskarżyciel publiczny występowała
prokurator A. T. - K. Względem obu mężczyzn zapadł prawomocny w dniu 26 lutego
2007 roku wyrok skazujący za czyn z art. 56 ust. 3 ustawy o przeciwdziałaniu
narkomanii, polegający na wprowadzeniu do obrotu amfetaminy w ten sposób, że zbyli
ją M. K. Za popełnione przestępstwo zostali skazani na kary 1 roku pozbawienia
wolności, z warunkowym zawieszeniem jej wykonania na okres 3 i 4 lat. Obaj
przesłuchani w postępowaniu karnym, w którym zapadł powyższy wyrok, potwierdzili
udział w transakcji sprzedaży narkotyków M. K. jesienią 2000 roku, szczegółowo opisali
miejsce i czas oraz przebieg wydarzeń, obaj potwierdzili, że M. K. towarzyszyła kobieta
- blondynka, o której M. K. uprzedzał, że to będzie jego żona. Obaj dobrowolnie poddali
się karze i jak to określił P. T. w toku niniejszego postępowania strzelili sobie
„samobója". W rozpoznawanej sprawie, w toku postępowania, S. W. wskazał, że kobietę
z Renault Clio widział przez kilkanaście sekund, pamiętał, że była blondynką. Nie był w
stanie rozpoznać powódki. Stali bowiem w oddali. P. T. powiedział mu, że to ma być
żona M. K., prokurator.
M. K. nie przedstawił tej kobiety jako swojej żony, S. W. nie miał z nią żadnego
kontaktu. S. W. potwierdził, że podczas transakcji rozmowa M. K. i P. T. odbywała się
kilka metrów od samochodu. Przekazane narkotyki M. K. schował do samochodu
w reklamówce. Nie było widać, co było w środku. Nawet on, który przywiózł narkotyki na
miejsce, nie wiedział ile ich jest. M. W. nie uczestniczył w żadnych dalszych rozmowach
pomiędzy M. K. a P. T. Z kolei P. T. nie był w stanie stwierdzić, czy powódka była osobą
siedzącą w samochodzie Jedynie wypowiedzi M. K. świadczyły o tym, że to była jego
żona, która wiedziała, iż przyjechał po narkotyki. Powódka nie pamiętała żadnych
okoliczności związanych z tą transakcją, nie mogła wykluczyć ani tego, że i tym razem
w drodze do domu M. K. postanowił podjechać wspólnie z nią w jakieś znane sobie
miejsce w interesach, ani że mężowi towarzyszyła zupełnie inna kobieta. Powódka nie
miała żadnej wiedzy ani świadomości, że kiedykolwiek była obecna przy zakupie
narkotyków przez jej męża, ani też, że jej mąż miał jakikolwiek związek z handlem
narkotykami, zwłaszcza, że z racji wykonywanych zawodów oboje mieli kontakty ze
środowiskiem prawniczym, a M. K. dobrze wiedział, że jakikolwiek jego konflikt z
prawem może narazić żonę na problemy w pracy.
5
Żaden z dziennikarzy nie próbował ustalić relacji panujących pomiędzy powódką i
jej mężem. Do czasu opublikowania artykułu nikt z redakcji nie rozmawiał z P. T, mimo,
że próbował on wielokrotnie skontaktować się telefonicznie. P. T. chciał skontaktować
się z autorem także po opublikowaniu tekstu, żeby przedstawić własną opinię, własną
wersję, żeby mogła powstać druga część artykułu, jednak bez rezultatu.
Po zebraniu całego materiału, wyniki pracy dziennikarzy przedłożono redaktorowi
naczelnemu "F.(…)" R. K., który uznał, iż sprawa jest rewelacyjna i musi zostać
opublikowana. W pewnym okresie nawet nalegał na publikację. Zamierzeniem autora i
redaktora naczelnego i głównym celem publikacji miało być ukazanie mechanizmów
funkcjonujących w wymiarze sprawiedliwości, a wynikające stąd przesłanie sprowadzało
się do tego że "swoim ludziom" nigdy nie zrobi się krzywdy. Ostatecznym owocem
dziennikarskiej pracy stał się artykuł zatytułowany "B.(…)" autorstwa M. S., który został
opublikowany pod pseudonimem A. T. w Nr 41 z 18 października 2007 r. Zwiastunem
artykułu był wyróżniający się wielkością i rodzajem druku nagłówek na stronie tytułowej,
który głosił: "Z.(…) toleruje prokuratora - handlarza narkotyków! ". Sam artykuł został
zamieszczony na stronie 7, a w jego treści szczegółowo opisano przebieg wydarzeń,
przy czym za główną, chronioną przez środowisko postać uznano osobę, wobec której
użyto określenia "prokurator A.". Podstawowa teza artykułu była taka, że prokurator A.
wraz z mężem M. K. uczestniczyła w transakcji narkotykowej, dając swoją osobą
gwarancję bezpieczeństwa jej uczestnikom. Wymowa artykułu sprowadzała się zaś do
tego, że organy ścigania, mimo posiadania stosownej wiedzy, nie podjęły żadnych
sensownych działań. Postawione pytanie dotyczyło przyczyn, dla których prokuratorzy
uchodzący za najbardziej zaufanych współpracowników ministra tolerują w swych
szeregach prokurator zamieszaną w handel narkotykami. W odpowiedzi na to pytanie
dziennikarz wysnuł tezę, że "ta kobieta będzie im teraz z ręki jadła, wiedząc co na nią
mają . Ale przyczyną może być też obawa, że i ona ma jakieś haki, bo przecież sama
nie skonsumowała prawie kilograma amfetaminy, a w swoim czasie krążyły po mieście
słuchy, że na niektórych prokuratorskich imprezach pojawiają się prochy". Wśród
przedstawionych okoliczności znalazła się także relacja dotycząca co najmniej
dwukrotnej sprzedaży M. K. około 700 g amfetaminy. Podczas transakcji sprzedającego
ubezpieczał kolega, a kupującego też ktoś ubezpieczał. "Gwarantem bezpieczeństwa
była dla M. K. jego żona - prokurator A., obecna podczas dokonanej w samochodzie
transakcji" . Z dalszej części artykułu wynikało, że świadek numer 1 (P. T.) od dawna
znał A. i M. K. dlatego cierpliwie czekał, kiedy nie otrzymywał na czas umówionej
6
płatności. Gdy zalegali mu już około 8 tysięcy, zaczął ich nachodzić w mieszkaniu
domagając się pieniędzy i zaproponowali mu zapłatę nieruchomością". Dalej została
przedstawiona transakcja z dnia 18 lipca 2001 roku, mocą której, należąca do
prokurator A. działka stała się własnością znanego organom ścigania producenta
narkotyków w osobie świadka 1. Autor wskazał także , że "ten pasztet" koledzy po fachu
pani A. przekazali do L., prokuratura l. tak jak i ł. i k. uchodziły za obrzydliwie spolegliwe
wobec ministra, a M. K. przepadł jak kamień w wodę - jako plotkę autor wskazał, że
został życzliwie uprzedzony o możliwym zatrzymaniu, a prokurator M. zawiesił śledztwo
do czasu, kiedy małżonek jego koleżanki się odnajdzie. Artykuł stał się przedmiotem
licznych komentarzy i rozmów. Podane w tekście dane identyfikacyjne były na tyle
oczywiste, że wszyscy od razu zorientowali się, że chodzi o prokurator A. T. - K.
Toczące się postępowanie wyjaśniające, dotyczące sprzedaży działki P. T., nie
doprowadziło do sformułowania przeciwko powódce żadnych zarzutów. Powódka miała
kłopoty z wykonywaniem służbowych obowiązków, ponieważ nie mogła skoncentrować
się na pracy. O tym, że M. K. jest zamieszany w handel narkotykami dowiedziała się
wiosną 2007 roku, kiedy to funkcjonariusze Policji wypytywali ją o miejsce pobytu M. K.,
pokazując list gończy. Powódka, poprzez swojego pełnomocnika, dwukrotnie w dniach
14 grudnia 2007 r. i 7 kwietnia 2008 r. wzywała redakcję "F.(…)" do usunięcia skutków
zniesławienia i naruszenia dóbr osobistych poprzez złożenie stosownego oświadczenia,
zawierającego przeprosiny oraz do zapłaty zadośćuczynienia. Pisma powódki pozostały
bez żadnej odpowiedzi.
Na tej faktycznej podstawie Sąd Okręgowy uznał powództwo za zasadne
Niewątpliwe pełnej ochronie podlega cześć człowieka, godność osobistej.
Naruszenie czci może nastąpić zarówno przez pomówienie o ujemne postępowanie w
życiu osobistym i rodzinnym jak i przez zarzucanie niewłaściwego postępowania w życiu
zawodowym, naruszające dobre imię danej osoby i mogące narazić ją na utratę
zaufania potrzebnego do wykonywania zawodu lub innej działalności. Bezprawność, to
sprzeczność z normami prawa lub zasadami współżycia społecznego, ujmowana w
kategoriach obiektywnych. Kodeks cywilny w art. 24 przyjął domniemanie bezprawności
naruszenia dobra. Skutkuje to przerzuceniem ciężaru dowodu wykazania braku
bezprawności na sprawcę i to jego obciąża ryzyko niewyjaśnienia wszystkich
okoliczności. To pozwany musi udowodnić, że zachodzi jedna z okoliczności
wyłączających bezprawność naruszeń. Według art. 12 ust. 1 pkt 1 ustawy z dnia 26
stycznia 1984 r. prawo prasowe (Dz. U. Nr 5 z 1984, L, poz. 24 dziennikarz jest
7
zobowiązany zachować szczególną staranność i rzetelność przy zbieraniu i
wykorzystywaniu materiałów prasowych, w szczególności sprawdzić zgodność z prawdą
uzyskiwanych wiadomości lub podać ich źródło. Ustawa nakłada obowiązek
sprawdzenia zgodności z prawdą uzyskanych wiadomości Niewątpliwie stopień
staranności dziennikarza może być mniejszy, gdy informatorem jest uznany autorytet w
określonej dziedzinie lub osoba z kręgu publicznego zaufania. Nie oznacza to jednak,
że wiadomości pochodzących nawet z tych źródeł dziennikarz nie musi sprawdzić.
Samo przekonanie dziennikarza o prawdziwości publikowanej informacji nie spełnia
wymogów stawianych w art. 12 ust. 1 pkt. 1 prawa prasowego. W ocenie Sądu
pierwszej instancji, autor artykułu M. S. nie tylko nie zachował należytej staranności i
rzetelności przy zbieraniu i wykorzystaniu materiałów ale również nie zweryfikował
uzyskanych informacji. Można mu postawić zarzut jednostronnego i nieobiektywnego
przedstawienia sprawy. Prawie cała publikacja opierała się na informacjach i relacjach
podanych przez S. W. Dziennikarze dawali wiarę wszystkim informacjom, które były
zgodne z przyjętą wersją wydarzeń. Całkowicie zlekceważyli to, że mogło dojść do
przecieku informacji, którego celem była chęć zaszkodzenia powódce. Bezkrytycznie
akceptowali wszystkie fakty, które przystawały do założonego przez nich przebiegu
wydarzeń. Próby pozyskania oficjalnego stanowiska przedstawicieli wymiaru
sprawiedliwości i organów ścigania powodowały, że pytane osoby z reguły posługiwały
się zwrotami, nie zawierającymi treści, jaka później znalazła się w artykule. Negatywnie
Sąd pierwszej instancji ocenił zaniechanie przez autora publikacji skontaktowania się z
powódką i poznania jej wersji przebiegu wydarzeń. W jednym z nowszych orzeczeń z 8
lutego 2008 r., I CSK 385/07, opubl. Monitor Prawniczy Nr 5/08 str. 228 Sąd Najwyższy
stwierdził, że dziennikarz nie ma obowiązku w każdych okolicznościach zwrócać się
o wyjaśnienia do osoby, o której ma zamiar krytycznie wypowiedzieć się lub napisać
artykuł. Uzależnione to jest od rodzaju upublicznionych informacji. W niniejszej sprawie
ze względu na to, że chodziło o osobę prokuratora, czyli funkcjonariusza publicznego,
zajmującego eksponowane stanowisko, powołanego do walki z przestępczością,
obciążonego przez podsądnych zarzutami udziału w strukturze przestępczej, wręcz
konieczne i niezbędne było pozyskanie wyjaśnień od powódki. Zeznania świadka M. S.,
który wskazywał na przeszkody w skontaktowaniu się z powódką zostały uznane za
niewiarogodne i stworzone na użytek tego postępowania. Niezrozumiały zupełnie jest
brak kontaktu z P. T., który sam wykazywał inicjatywę i próbował przedstawić własną
8
wersję zdarzeń, różniącą się co do roli powódki i charakteru znajomości od wersji
zaprezentowanej przez S. W., która znalazła się w analizowanym materiale.
Powołując się na poglądy judykatury Sąd Okręgowy przyjął, że wyłączenie
odpowiedzialności za użycie w publikacji prasowej sformułowania przypisującego
osobie krytykowanej ujemne cechy zachodzi wówczas, gdy zarzut jest prawdziwy
i został podniesiony w obronie uzasadnionego interesu. Dla oceny uzasadnionego
interesu społecznego, jako przesłanki uchylenia bezprawności naruszenia dobra
osobistego przez krytykę na łamach prasy decydujące znaczenie ma stan prawa i zasad
współżycia społecznego w chwili publikacji materiału prasowego. Artykuł zawierał opis
zdarzenia, które naprawdę miało miejsce. Dowodem tego była przecież sprawa karna
przeciwko informatorom P. T. i S. W, którzy zostali skazani za udział w handlu
narkotykami. Zasadnicze znaczenie ma jednak komentarz autora, chwytliwe hasła,
krzykliwy tytuł i forma przekazu, nie odpowiadająca dokonanym ustaleniom. Dziennikarz
bez poznania wersji powódki i szczegółowej wersji P. T. postawił tezę, że jest ona
handlarzem narkotykami, uwikłanym w działalność jakiejś struktury przestępczej,
dającym dzięki immunitetowi parasol ochronny dla przestępczej działalności męża,
chronionym przez środowisko, o którym sama zbyt wiele wie - w kontekście zniknięcia z
magazynu dowodów rzeczowych CBŚ w Ł. narkotyków. Autor wręcz insynuował, że
powódka w to zniknięcie jest zamieszania i że sama zażywa narkotyki oraz dostarcza je
kolegom na prokuratorskich imprezach.
Sąd Okręgowy uwzględnił powództwo wobec obu pozwanych, dlatego że R. K. jako
redaktor naczelny tygodnika "F.(…)" podjął ostateczną decyzję o zamieszczeniu
artykułu w swojej gazecie. Sąd uznał, że do naruszenia dóbr osobistych powódki
zostało doszło w sposób świadomy i zawiniony przez pozwanych. W ocenie Sądu
pierwszej instancji zadośćuczynienie adekwatne do doznanej przez powódkę krzywdy i
odczuwalne dla pozwanych stanowi kwota 30.000 zł. Z uwagi na identyczną podstawę
prawną odpowiedzialności pozwanych uiszczenie przez nich powyższej kwoty winno
nastąpić na zasadach solidarności. W pozostałym zakresie żądanie w tej części zostało
oddalone.
Sąd Apelacyjny wyrokiem z dnia 29 grudnia 2008 r. oddalił w całości apelację,
jaką wnieśli pozwani od wyroku sądu pierwszej instancji. Nie podzielił zarzutów
naruszenia przepisów postępowania. Uznał też za nieuzasadniony zarzut naruszenia
prawa materialnego - art. 23 i 24 k.c. Podzielił pogląd Sądu pierwszej instancji, że
9
sporna publikacja spowodowała naruszenie dóbr osobistych powódki, a strona pozwana
nie wykazała, iż po jej stronie zaszły okoliczności wyłączające bezprawność, a
mianowicie działanie w celu ochrony uzasadnionego interesu społecznego. Ocena
zgromadzonego materiału dowodowego prowadzi do wniosku, że wskutek publikacji
nastąpiła powszechna identyfikacja osoby powódki, a treści w niej zawarte godzą w jej
dobre imię. Dziennikarze zrezygnowali z uzyskania informacji z różnych źródeł na temat
wydarzeń, które miały być przedmiotem planowanej publikacji. Przyjęli bez zastrzeżeń
relację S. W., a zignorowali podstawowe źródło informacji, a mianowicie P. T., który nie
tylko mógł, ale wręcz domagał się kontaktu z prasą, kiedy dotarła do niego informacja,
iż S. W. rozmawiał już dziennikarzami. Pozwani nie mogą skutecznie powoływać się na
uzasadniony interes społeczny, skoro nie wypełnili podstawowych obowiązków
staranności i rzetelności dziennikarskiej. Treść artykułu stawia jednoznacznie tezę, że
powódka handluje narkotykami, sama zażywa narkotyki i dostarcza je kolegom na
prokuratorskich imprezach. Odnosząc się do zarzutów dotyczących zasądzonego na
rzecz powódki zadośćuczynienia, Sąd Apelacyjny po pierwsze uznał, wbrew
twierdzeniom apelacji, że w okolicznościach rozpoznawanej sprawy doszło do
obiektywnego i bezprawnego naruszenia dóbr osobistych powódki, po wtóre, wysokość
przyznanego zadośćuczynienia za doznaną krzywdę nie jest wygórowana. Dziennikarz
„F.(…)" opisał w artykule zdarzenie, które miało rzeczywiście miejsce, a mianowicie fakt
dokonania transakcji narkotykowej pomiędzy mężem powódki z P. T., z udziałem S. W.
Ale już informacja o tym, że transakcja odbyła się w samochodzie, w którym siedziała
powódka („prokurator A. obecna podczas dokonanej w samochodzie transakcji"), nie
znajduje żadnego potwierdzenia, nawet w relacji S. W.
P. T. i S. W. zgodnie stwierdzili, że zakup miał miejsce w pewnej odległości od
samochodu, ale napisanie w artykule, że powódka była obecna podczas zakupu
narkotyków przez jej męża, bardziej pasowało do przyjętej przez dziennikarza tezy, że
powódka jest „zamieszana" w handel narkotykom swoją obecnością daje przestępcom
gwarancje bezpieczeństwa. Autor artykułu nie poprzestał na stwierdzeniu, że powódka
znalazła się w miejscu i czasie, w których nie powinna się znaleźć. Opis zdarzenia stał
się dla dziennikarza pretekstem do wysuwania oskarżeń i dokonywania jednoznacznych
ocen. Przedstawiał powódkę jako osobę która wraz z mężem nie tylko handluje
amfetaminą ale ze względu na wykonywany zawód daje uczestnikom transakcji
gwarancję bezpieczeństwa. Sugerował tym samym, że powódka wykorzystuje swoje
stanowisko służbowe do przestępczej działalności. Odpowiadając na zarzut dokonania
10
oceny prawnej ustalonego stanu faktycznego wyłącznie w świetle prawa krajowego, bez
odniesienia się do regulacji konwencyjnej, Sąd Apelacyjny podniósł, że sami skarżący
przyznają, że ingerencja w swobodę wypowiedzi prasowej jest dopuszczalna na gruncie
Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności (Dz. U. z 1993 r. Nr 61,
poz. 284 ze zm. - nazywanej dalej jako Konwencja), w szczególności korzystanie z tych
wolności może podlegać ograniczeniom, jakie są przewidziane przez ustawę i
niezbędne z uwagi na ochronę dobrego imienia i praw innych osób (art. 10 ust. 2
Konwencji).
Skarga kasacyjna, jaką wnieśli pozwani od wyroku Sądu Apelacyjnego została
oparta na obu podstawach wymienionych w art. 3983
§ 1 k.p.c. Naruszenie prawa
materialnego wiążę się, według skarżących z błędną wykładnią art. 23 i 24 § 1 k.c. w
zw. z art. 6 i 12 prawa prasowego przez przyjęcie, że nie wyłącza bezprawności
działania fakt, iż w opublikowanym artykule zawarto opis prawdziwego zdarzenia oraz
działanie pozwanych w celu ochrony uzasadnionego interesu społecznego. W ramach
tej samej podstawy prawnej zaskarżenia wymienia się w skardze kasacyjnej
przekroczenie przez sąd granic dopuszczalnej ingerencji w uprawnienia gwarantowane
w art. 10 ust. 2 Konwencji. Wskazując na naruszenie przepisów postępowania tj. art.
382 k.p.c. w zw. z art. 217 § 2 k.p.c. skarżący zarzucili brak reakcji Sądu Apelacyjnego
na kwestionowane pominięcie przez sąd pierwszej instancji wniosku dowodowego
pozwanych o dopuszczenie dowodów obejmujących wskazane przez pozwanych
dokumenty z akt innych spraw na okoliczność, że powódka była osobą towarzyszącą M.
K. podczas spotkania z P. T. Poza tym skarżący zarzucili niewyjaśnienie w
uzasadnieniu zaskarżonego wyroku przyczyn uzasadniających brak tej reakcji.
Sąd Najwyższy zważył, co następuje:
Ponieważ skarga kasacyjna została oparta na obu podstawach wymienionych w
art. 3983
§ 1 k.p.c., jako pierwsze wymagają rozważenia zarzuty naruszenia przepisów
postępowania. Od ich skuteczności zależy dopuszczalność i sposób oceny naruszenia
prawa materialnego.
W skardze kasacyjnej zarzuca się brak odniesienia się przez Sąd Apelacyjny do
zawartego w apelacji zarzutu pominięcia przez Sąd Okręgowy, wymienionych
w skardze, wniosków dowodowych. Tak opisane uchybienie ma, według skarżących,
stanowić naruszenie art. 382 k.p.c. w związku z art. 217 § 2 k.p.c. Trzeba zatem
przypomnieć, że art. 382 k.p.c. reguluje kwestię podstawy faktycznej orzeczenia przez
11
sąd drugiej instancji. Zgodnie z jego brzmieniem, sąd ten orzeka na podstawie materiału
zebranego w postępowaniu w pierwszej instancji oraz w postępowaniu apelacyjnym. W
utrwalonym już orzecznictwie Sądu Najwyższego przyjmuje się, że przepis ten stanowi
ogólną dyrektywę interpretacyjną, wyrażającą istotę postępowania apelacyjnego, oraz
że powołanie się tylko na ten przepis może wyjątkowo stanowić podstawę kasacyjną
jedynie wtedy, gdy sąd drugiej instancji pominie część zebranego w sprawie materiału
dowodowego i wyda orzeczenie wyłącznie na podstawie materiału zebranego przed
sądem pierwszej instancji lub na podstawie własnego materiału, z pominięciem wyników
postępowania dowodowego przeprowadzonego przez sąd pierwszej instancji (tak Sąd
Najwyższy w wyroku z dnia 24 kwietnia 2008 r., sygn. akt IV CSK 39/08, nie publ. por.
też wyroki Sądu Najwyższego z dnia 9 czerwca 2005 r., sygn. akt III CKN 674/04,
niepubl.; z dnia 5 września 2002 r., sygn. akt II CKN 921/00, niepubl.; z dnia 12 stycznia
2007 r., sygn. akt IV CSK 332/06, niepubl.; z dnia 22 lutego 2007 r., sygn. akt III CSK
337/06, niepubl.; z dnia 23 października 2007 r., sygn. akt II CSK 309/07, niepubl.; z
dnia 10 stycznia 2008 r., sygn. akt IV CSK 339/07, niepubl.). Zarzut naruszenia art. 382
k.p.c. wymaga dla swej skuteczności wskazania na konkretny materiał dowodowy
zebrany przed Sądami pierwszej lub drugiej instancji, który został pominięty przy
orzekaniu przez Sąd odwoławczy i że uchybienie to miało istotny wpływ na wynik
sprawy.
W niniejszej sprawie w postępowaniu apelacyjnym nie uzupełniano postępowania
dowodowego, zaś z uzasadnienia zaskarżonego wyroku jednoznacznie wynika, że Sąd
Apelacyjny wydał rozstrzygnięcie po dokonaniu analizy całości materiału dowodowego,
który został zebrany w sprawie. W toku postępowania apelacyjnego strony nie składały
wniosków dowodowych. Dlatego nie było podstaw do zastosowania w tym
postępowaniu art. 217 § 2 k.p.c. a tym samym nie mogło dojść do jego naruszenia przez
sąd drugiej instancji.
To, co w istocie zarzuca się w skardze kasacyjnej tzn. pominięcie jednego
z zarzutów apelacji, mogłoby stanowić naruszenie przez sąd drugiej instancji art. 378 §
1 k.p.c., z którego wynika powinność rozpoznania sprawy w granicach apelacji
obejmująca, między innymi, nakaz wzięcia pod uwagę, rozważenia i oceny wszystkich
podniesionych w apelacji zarzutów i wniosków; nierozpoznanie zarzutów apelacji
stanowi obrazę tego przepisu. Jednak niezbędnym warunkiem kontroli kasacyjnej tego
rodzaju uchybienia jest wyraźne wskazanie w skardze kasacyjnej właściwej normy
12
procesowej, która została w ten sposób naruszona oraz wykazanie, że naruszenie to
mogło mieć wpływ na wynik sprawy.
Ponieważ zarzuty naruszenia przepisów postępowania okazały się
nieuzasadnione, w ramach dalszych rozważań dotyczących zarzucanego w skardze
kasacyjnej naruszenia prawa materialnego Sąd Najwyższy jest związany ustaleniami
faktycznymi stanowiącymi podstawę zaskarżonego wyroku. Opisane konsekwencje
bezzasadności drugiej podstawy skargi kasacyjnej (art. 3983
§ 1 pkt 2 k.p.c.), które
można wyprowadzić z treści art. 39813
§ 2 k.p.c., mają szczególne znaczenie w
rozpoznawanej sprawie. Pozwalają przyjąć bez żadnych wątpliwości, że podana w
opublikowanym przez pozwaną spółkę artykule prasowym informacja, że powódka
handluje narkotykami była nieprawdziwa. Postawienie tej – jak ustalił sąd nieprawdziwej
- tezy, według pozwanych, miała usprawiedliwiać sama obecność powódki w pobliżu
miejsca transakcji narkotykowej z udziałem jej męża i to bez względu na to, czy miała
ona świadomość, że w tym samym czasie, w pobliżu jej samochodu zostało popełnione
przestępstwo. Gdyby aprobować podobne stanowisko każdej osobie znajdującej się w
pobliżu, czy wręcz na miejscu przestępstwa należałoby przypisywać jego popełnienie.
Odwołując się ponownie do wiążących Sąd Najwyższy ustaleń faktycznych
należy wskazać, że powódka nie miała świadomości uczestniczenia w transakcji
związanej z handlem narkotykami. Nie wykluczyła też, że w czasie, kiedy mąż podwoził
ją do pracy a córkę do szkoły a później odwoził ich do domu zatrzymywali się, aby mąż
mógł załatwić swoje sprawy. Wtedy powódka, niejednokrotnie z córką oczekiwała na
niego w samochodzie.
Artykuł prasowy w związku z postawionym powódce zarzutem, że handluje
narkotykami, zawierał opis prawdziwego zdarzenia ale tylko co do dokonania transakcji
narkotykowej pomiędzy mężem powódki a P. T., z udziałem S. W. Nieprawdziwa była
już informacja o tym, że transakcja ta odbyła się w samochodzie, w którym siedziała
powódka („prokurator A. obecna podczas dokonanej w samochodzie transakcji”).
Według ustaleń sądu, i to poczynionych na podstawie zgodnych zeznań P. T. i S. W., do
zakupu narkotyków doszło w pewnej odległości od samochodu. Z tych, tylko częściowo
prawdziwych, faktów autor artykułu wyprowadził nieuprawnione tezy, że powódka
handluje narkotykami, sama zażywa narkotyki i dostarcza je kolegom na
prokuratorskich. Jak trafnie zwrócił uwagę Sąd Apelacyjny, nie inaczej należy rozumieć
tych fragmentów tekstów, w których jest mowa, że „(…) toleruje prokuratora – handlarza
13
narkotyków !!! (…), „przecież sama nie skonsumowała prawie kilograma amfetaminy, a
w swoim czasie krążyły po mieście słuchy, że na niektórych prokuratorskich imprezach
pojawiają się prochy”. Autor artykułu nie poprzestał na stwierdzeniu prawdziwego
zdarzenia, że powódka znalazła się w miejscu i czasie, w którym nie powinna się
znaleźć zwłaszcza ze względu na sprawowaną funkcję prokuratora. Na tej tylko
podstawie wysunął nieprawdziwe i to bardzo poważne oskarżenia, które w oczywisty
sposób naruszyły dobre imię powódki, w sposób mogący narazić ją na utratę zaufania
potrzebnego do wykonywania zawodu polegającego na ściganiu i doprowadzeniu do
ukarania sprawców przestępstw. Nie mają zatem racji skarżący kwestionując udzielenie
powódce ochrony, pomimo prawdziwości zdarzenia opisanego w artykule.
Rzecz bowiem w tym, że tylko jedno zdarzenie związane z transakcją narkotykową,
opisane w kwestionowanym artykule, było prawdziwe i to nie do końca jeśli uwzględni
się, że do transakcji narkotykowej nie doszło w samochodzie w którym siedziała
powódka ale poza nim i to w pewnej odległości. Z tego tylko powodu nie można
konstruować braku bezprawności, skoro do naruszenia dóbr osobistych doszło przez
przypisywanie powódce innych, dalej idących, sprzecznych z prawem zachowań, które
nie miały usprawiedliwionej faktycznej podstawy. Tej podstawy nie dawało także, w
okolicznościach, jakie ustalił sąd, zbycie przez powódkę, za pośrednictwem męża,
nieruchomości na rzecz P. T. nałożony przez sąd wyrokiem obowiązek publicznego
przeproszenia powódki obejmuje tylko te nieprawdziwe stwierdzenia.
W wyroku z dnia 17 grudnia 2008 r. (sygn. akt I CK 200/2008 , niepubl.),
do którego odwołują się skarżący, Sąd Najwyższy podkreślił, że autor publikacji musi
rzetelnie zbierać materiały do swej publikacji, ale wolno mu też wyciągać z nich własne
wnioski. Sąd Najwyższy zwrócił jednocześnie uwagę, że muszą to być wnioski rozsądne
a zatem muszą znajdować pokrycie w zebranym z należytą starannością materiale. Jak
ustalił sąd, prawie cała publikacja opiera się na relacjach S. W. skazanego za udział w
transakcji narkotykowej. Wynikający z art. 12 ust. 1 pkt 1 ustawy z dnia 26 stycznia
1984 r. Prawo prasowe (Dz. U. Nr 5, poz. 24 ze zm. – Prawo prasowe ) obowiązek
zachowania przez dziennikarza staranności i rzetelności, ze względu na okoliczności
sprawy, nakazywał weryfikację wiadomości uzyskanych od tej osoby, która została
skazana za udział w zdarzeniach stanowiących podstawę zarzutów wobec powódki
a najwłaściwszym sposobem tej weryfikacji było zwrócenie się do osoby, o której
dziennikarz chciał napisać (por. wyrok Sądu Najwyższego z dnia 8 lutego 2008 r., I CSK
385/07, niepubl.). Obowiązek weryfikacji był jeszcze bardziej wymagany, jeśli uwzględni
14
się to, co także wynika z ustaleń sądu, że powódka, jako prokurator pełniła funkcje
oskarżycielskie także wobec osób, na których relacjach opierali się dziennikarze. Przy
tego typu związkach pomiędzy informatorem a osobą, której ma być poświęcony
krytyczny artykuł, nie można było bezkrytycznie zakładać, iż źródło informacji
zasługiwało na wiarę.
Biorąc pod uwagę te okoliczności a zwłaszcza wiążące Sąd Najwyższy ustalenie, że
dziennikarze nie usiłowali skontaktować się z powódką aby zweryfikować swe
informacje, nie można podzielić poglądu skarżących o naruszeniu przez sąd drugiej
instancji art. 12 prawa prasowego.
W literaturze i judykaturze podkreśla się, że nie ma żadnego uzasadnienia dla
aprobowania, ze względu na społeczny interes, działań polegających na stawianiu tez o
nagannych zachowaniach, gdy nie znajdują one uzasadnienia w faktach (por. wyrok
Sądu Najwyższego z dnia 12 września 2007 r., sygn. akt I CSK 211/2007, nie publ.; z
dnia 31 marca 2007 r., sygn. akt I CSK 292/2006, nie publ.). W wyroku z dnia 7
listopada 2007 r. (sygn. akt II CSK 390/07, nie publ.). Sąd Najwyższy potwierdzając
prawa dziennikarzy do tropienia i opisywania zdarzeń bulwersujących społeczeństwo
podkreślił jednocześnie, że istnieje jednak wymóg, by odbywało się to z poszanowaniem
reguł obowiązujących dziennikarzy – a zatem z zachowaniem zawodowej staranności
i rzetelności w gromadzeniu i wykorzystaniu materiałów.
Dla odpowiedzialności pozwanych nie ma znaczenia, w jakim miejscu
czasopisma znalazły się sformułowania naruszające dobra osobiste powódki,
zwłaszcza, czy znalazły się w zamieszczonym na stronie tytułowej czasopisma
zwiastunie artykułu czy też w zasadniczym tekście artykułu, czy w połączonym z nim
tytule. W żadnym miejscu publikacji prasowej nie mogą znajdować się twierdzenia
nieprawdziwe, naruszające cudze dobra osobiste, oparte na nierzetelnie zebranych
informacjach. Za naruszające dobra osobiste może też być uznana kompozycja
artykułu, tytuły, podtytuły, zdjęcia, o ile ich dobór i układ tworzy nieprawdziwy godzący w
te dobra obraz osoby, której dotyczy (tak Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 5 czerwca
2009 r., sygn. akt I CSK 465/08, niepubl.).
Zwiastun artykułu, jak też jego tytuł, stanowią zwykle bardziej eksponowany
element publikacji a jedną z ich funkcji jest przyciągnięcie uwagi czytelnika.
Niejednokrotnie zainteresowanie czytelnika ogranicza się tylko do tego, co jest zawarte
15
w zwiastunie lub tytule artykułu, co jeszcze bardziej wymusza na wszystkich osobach
odpowiedzialnych za publikację zachowanie rzetelności i umiaru.
Prawdą jest, że wypowiedzi, które szokują a nawet obrażają konkretne osoby są
chronione przez prawo do wyrażania opinii z art. 10 Konwencji. Nie jest to jednak
ochrona bezwzględna. Już ten sam art. 10 zawiera w ust. 2 wyraźne klauzule
ograniczające swobodę wypowiedzi. Uwzględniają one takie okoliczności jak:
bezpieczeństwo państwa, integralność terytorialną lub bezpieczeństwo publiczne,
konieczność zapobieżenia zakłóceniu porządku lub przestępstwu, ochronę zdrowia i
moralności, zapobieżenie ujawnieniu informacji poufnych, zagwarantowanie powagi i
bezstronności władzy sądowej a także ochronę dobrego imienia i praw innych osób.
Korzystający ze swobody wypowiedzi musi zawsze uwzględniać przytoczone
okoliczności. Oskarżając konkretne osoby wprost, dziennikarze muszą wykazać, że
mieli wystarczającą podstawę w faktach (orzeczenie Cumpana i Mazare v. Rumunia z
dnia 17 grudnia 2004 r., Wielka Izba, skarga nr 33348/96 ). Konieczność zgodności
wypowiedzi dziennikarzy o faktach a także opinii (sądów ocennych) z samymi faktami
była wielokrotnie podkreślana w orzecznictwie Europejskiego Trybunału Praw
Człowieka (por. orzeczenie Pederson i Baadsgaard v. Dania z dnia19 czerwca 2003 r.,
Wielka Izba, skarga 49017/95; Dąbrowski v. Polska z dnia 19 grudnia 2006 r., Izba
(Sekcja IV), skarga nr 18235). Wymagania te, korygujące fundamentalną zasadę
swobody wypowiedzi, mają w całej rozciągłości zastosowanie w sytuacji, kiedy
przedmiotem wypowiedzi jest wymiar sprawiedliwości a obiektem krytyki sędziowie (tak
orzeczenie Barfod v. Dania z 22 lutego 1989 r., A. 149; orzeczenie Prager i Oberschlick
v. Austria z dnia 26 kwietnia 1995 r., A. 313) przy czym podkreśla się w judykaturze
Trybunału z jednej strony prawa każdego do komentowania i krytykowania działań
sądownictwa z drugiej zaś obowiązek ochrony sądów przed atakami bezpodstawnymi,
zwłaszcza gdy sędziowie są zobowiązani do dyskrecji i nie mogą publicznie reagować
(por. orzeczenie Lesnik v. Słowacja z 11 marca 2003 r., Izba (Sekcja IV), skarga nr
35640/97 oraz jak wyżej orzeczenie Prager i Oberschlick v. Austria). Uwagi dotyczące
krytyki sądów i sędziów odnoszą się również do prokuratorów uczestniczących w
sprawowaniu wymiaru sprawiedliwości (por. orzeczenie jak wyżej Lesnik v. Słowacja).
Publikowanie informacji o nagannym postępowaniu prokuratorów stanowi tak samo
ważną sprawę publiczną ale korzystanie z gwarancji, jakie daje art. 10 ust. 1 Konwencji,
zależy od zapewniania przez dziennikarzy na tyle wiarygodnej i precyzyjnej informacji,
że pozwala ona na postawienie funkcjonariuszowi publicznemu tak poważnego zarzutu.
16
Z poczynionych w sprawie ustaleń faktycznych wynika, że wymagania te nie zostały
wypełnione przez pozwanych w zakresie postawionych powódce zarzutów powiązania
ze światem przestępczym, zajmowania się handlem narkotykami, pomocy w nabywaniu
narkotyków.
Z tych wszystkich względów Sąd Najwyższy na podstawie art. 39814
k.p.c. oddalił
skargę kasacyjną pozwanych.