Pełny tekst orzeczenia

Sygn. akt VI Ka 599/16

WYROK

W IMIENIU RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

Dnia 7 kwietnia 2017 r.

Sąd Okręgowy w Jeleniej Górze w VI Wydziale Karnym Odwoławczym w składzie:

Przewodniczący – Sędzia SO Andrzej Żuk (spr.)

Sędziowie SO Andrzej Tekieli

SO Robert Bednarczyk

Protokolant Anna Potaczek

przy udziale Prokuratora Prokuratury Rejonowej w Bolesławcu K. K. (1)

po rozpoznaniu w dniu 24 marca 2017 r.

sprawy P. K. syna R. i C. z d. O., ur. (...) w B.

oskarżonego z art. 155 kk

z powodu apelacji wniesionych przez obrońcę oskarżonego i pełnomocnika oskarżycieli posiłkowych

od wyroku Sądu Rejonowego w Bolesławcu

z dnia 3 października 2016 r. sygn. akt II K 562/15

I.  zmienia zaskarżony wyrok wobec oskarżonego P. K. w ten sposób, że ustala, że oskarżony działał w warunkach obrony koniecznej i uniewinnia go od popełnienia zarzucanego mu czynu,

II.  kosztami postępowania obciąża Skarb Państwa.

Sygn. akt VI Ka 599/16

UZASADNIENIE

P. K. został oskarżony o to, że:

w nocy na 31 sierpnia 2014 r. w T., popychając Z. G. (1) rękoma w klatkę piersiową oraz kopiąc w okolice lewego kolana spowodował jego upadek i uderzenie tylna częścią głowy w słupek ogrodzeniowy wykonany z cegły klinkierowej, powodując tym samym nieumyślnie śmierć pokrzywdzonego w następstwie doznanych przez niego obrażeń czaszkowo-mózgowych w postaci złamania z wgłębieniem łuski kości potylicznej ze stłuczeniem podstawy płata skroniowego lewego mózgu, krwiaka podpajęczego z rozlanym pourazowym obrzękiem mózgu i wklinowaniem migdałków móżdżku do otworu potylicznego wielkiego i związanej z tym niewydolności krążeniowo - oddechowej,

tj. o czyn z art. 155 k.k.

Sąd Rejonowy w Bolesławcu wyrokiem z dnia 3 października 2016 r. (sygn. akt II K 562/15):

I.  uznał oskarżonego P. K. za winnego popełnienia zarzucanego mu czynu opisanego w części wstępnej wyroku i za to na podstawie art. 155 k.k. w zw. z art. 4 § 1 k.k. wymierzył mu karę 2 lat pozbawienia wolności;

II.  na podstawie art. 69 § 1 i 2 k.k. i art. 70 § 1 pkt 1 k.k. w zw. z art. 4§1 k.k. wykonanie orzeczonej wobec oskarżonego kary pozbawienia wolności warunkowo zawiesił na okres próby 4 (czterech) lat;

III.  na podstawie art. 73 § 1 k.k. oddał oskarżonego w okresie próby pod dozór kuratora sądowego;

IV.  na podstawie art. 46 § 1 k.k. orzekł od oskarżonego na rzecz oskarżycieli posiłkowych D. G. i M. R. zadośćuczynienie za doznaną krzywdę w wysokości po 10.000 (dziesięć tysięcy) złotych;

V.  na podstawie art. 230 § 2 k.p.k. zwrócił M. R. i D. G. dowody rzeczowe ujęte w wykazie dowodów rzeczowych nr IV/14 poz. 12-14 k. 95 akt oraz P. K. ujęte w wykazie dowodów rzeczowych nr III/14 poz. 7-10 k. 94 akt;

VI.  zasądził od oskarżonego na rzecz oskarżycieli posiłkowych M. R. i D. G. kwotę po 2064 zł (dwa tysiące sześćdziesiąt cztery złote) tytułem kosztów ustanowionego pełnomocnika w sprawie;

VII.  na podstawie art. 627 k.p.k. zasądził od oskarżonego w całości na rzecz Skarbu Państwa koszty sądowe i na podstawie art. 2 ust. 1 pkt 4 ustawy z dnia 23 czerwca 1973 r. o opłatach w sprawach karnych wymierza mu opłatę w kwocie 300 (trzysta) złotych.

Apelację od tego wyroku wnieśli pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych M. R. i D. G. oraz obrońca oskarżonego P. K..

Pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych zaskarżył wyrok na niekorzyść oskarżonego w części dotyczącej kary. Orzeczeniu temu zarzucił rażąco niewspółmierną karę w stosunku do bardzo wysokiego stopnia społecznej szkodliwości czynu wynikającej z nasilenia złej woli, zamiaru spowodowania dużych dolegliwości w postaci obrażeń ciała pokrzywdzonego objętych wszak zamiarem bezpośrednim, niereagowania na wezwania osób o powstrzymanie się od agresji, przy czym kara z warunkowym zawieszeniem jej wykonania pozbawiona jest właściwości oddziaływania na oskarżonego oraz w zakresie prewencji ogólnej i racjonalizacji sprawiedliwościowej.

Stawiając ten zarzut wniósł o zmianę zaskarżonego wyroku poprzez uchylenie rozstrzygnięcia z pkt II i III, tj orzeczenia o warunkowym zawieszeniu wykonania kary i oddaniu pod dozór kuratora.

Obrońca oskarżonego zaskarżył wyrok w całości i na podstawie art. 427 § 2 k.p.k. zarzucił mu:

1.  błąd w ustaleniach faktycznych przyjętych za podstawę orzeczenia mający wpływ na treść tego orzeczenia przez przyjęcie, że oskarżony był stroną agresywną i jednocześnie pominięcie faktu, że zachowanie oskarżonego podjęte zostało w obronie koniecznej w celu odparcia bezpośredniego, bezprawnego zamachu na jego zdrowie lub życie;

2.  błąd w ustaleniach faktycznych przyjętych za podstawę orzeczenia mający wpływ na treść tego orzeczenia przez przyjęcie, że pokrzywdzony stanął w obronie J. K.;

3.  błąd w ustaleniach faktycznych przyjętych za podstawę orzeczenia mający wpływ na treść tego orzeczenia przez przyjęcie, że oskarżony kopnął Z. G. (1) w okolice lewego kolana, co skutkowało niewłaściwym ustaleniem, iż oskarżony nie zachował obowiązujących w danych okolicznościach reguł ostrożności;

4.  błąd w ustaleniach faktycznych przyjętych za podstawę orzeczenia mający wpływ na treść tego orzeczenia przez przyjecie, że zachowanie oskarżonego polegało na niezachowaniu obowiązujących w danych okolicznościach reguł ostrożności.

W oparciu o powyższe zarzuty obrońca wniósł o zmianę zaskarżonego wyroku i uniewinnienie oskarżonego od zarzuconego mu czynu.

Sąd Okręgowy zważył,co następuje :

Apelacja obrońcy jest zasadna. Sąd Okręgowy podzielił zarzuty podniesione przez obrońcę w pkt 1 i 2 apelacji, tj. błędu w ustaleniach faktycznych.

Zaskarżony wyrok został wydany po powtórnym rozpatrzeniu sprawy. Pierwszy wyrok Sądu Rejonowego w Bolesławcu z dnia 3 marca 2015 r. (sygn. akt II K 765/14) został uchylony wyrokiem Sądu Okręgowego w Jeleniej Górze z dnia 23 czerwca 2015 r. (sygn. akt VI Ka 257/15), a sprawa została przekazana do ponownego rozpoznania. Uchylenie tego wyroku nastąpiło na skutek uznania za zasadnej apelacji wniesionej wyłącznie na korzyść oskarżonego, podczas gdy apelacja wniesiona na niekorzyść oskarżonego została uznana za niezasadną. Tym samym zaistniała przeszkoda w czynieniu ustaleń faktycznych na niekorzyść oskarżonego z uwagi na obowiązujący zakaz reformationis in peius.

Uchylając pierwszy wyrok, Sąd Okręgowy w Jeleniej Górze podkreślał sprzeczność ustaleń co do zachowania się oskarżonego i pokrzywdzonego bezpośrednio przed tragicznym upadkiem oraz brak rozważań, czy podjęta przez oskarżonego reakcja nie stanowiła realizacji obrony koniecznej.

Rozpoznając ponownie sprawę, Sąd I instancji wykonał zalecenia i przeprowadził dowody z wyjaśnień oskarżonego i zeznań świadków, którzy byli obserwatorami zdarzenia. Te czynności dowodowe zostały przeprowadzone w sposób staranny. Osoby przesłuchiwane odpowiadały na wiele pytań kierowanych do nich przez strony postępowania i szczegółowo odnosiły się do swoich wcześniejszych zeznań lub wyjaśnień. Sąd Rejonowy przeprowadził ponadto dowód z opinii biegłego R. K., na podstawie którego w dalszym procesie myślowym dokonywał analizy uzyskanych dowodów osobowych i dokumentów. W ocenie Sądu Okręgowego Sąd I instancji przeprowadził wszystkie możliwe do uzyskania dowody, a żadna ze stron nie podnosiła jakichkolwiek braków postępowania dowodowego.

Proces zbierania dowodów i ich przeprowadzania na rozprawie nie budzi zatem żadnych zastrzeżeń. Mimo to Sąd Rejonowy nie poczynił na tej podstawie prawidłowych ustaleń w zakresie rzeczywistego przebiegu zdarzenia. Oczywiście nie było to zadanie proste, zważywszy na charakter uzyskanych dowodów, z których niemal wszystkie pochodziły od osób zaangażowanych emocjonalnie w sprawę, bliskich zmarłemu pokrzywdzonemu lub oskarżonemu.

Sąd I instancji czynił swoje ustalenia przede wszystkim na podstawie zeznań świadków D. F. i B. D., które uznał za wiarygodne. Na potwierdzenie swoich wniosków przedstawił dość obszerną argumentację zawartą na s. 5 i 6 uzasadnienia. Zakwestionował przy tym wiarygodność wyjaśnień oskarżonego i zeznań osób towarzyszących mu w czasie krytycznego zdarzenia, podnosząc niekonsekwencję tych dowodów (zwłaszcza wyjaśnień), nielogiczność tłumaczeń w stosunku do dostrzeżonych w tych relacjach nieścisłości (zwłaszcza M. C.) oraz sprzeczność tych relacji z zeznaniami B. D. i D. F. oraz częściowo także zeznaniami A. K. (1), A. J. i dowodami w postaci protokołów oględzin miejsca zdarzenia, oględzin ciała oskarżonego, oględzin sekcji zwłok wraz z opinią, szkicem sytuacyjnym oraz opinią biegłego R. K.. Na tej podstawie Sąd Rejonowy wnioskował, że oskarżony nie zachowywał się biernie, ale to właśnie on atakował pokrzywdzonego. Sąd ten akcentował przy tym krzyki "M. zostaw go", "M. nie bij go".

Oczywiście Sąd Okręgowy ma świadomość, że to właśnie Sąd Rejonowy miał bezpośredni kontakt ze świadkami i z oskarżonym, przed nim prowadzone były przesłuchania tych osób, z aktywnym udziałem stron procesu. Niewątpliwie ułatwiało to ocenę tych dowodów. Nie oznacza to jednak, że dokonana ocena mogła zostać zaakceptowana. Jest ona bowiem dowolna.

Wybór wiarygodnych źródeł dowodowych jest prerogatywą Sądu stykającego się bezpośrednio z dowodami, zaś swobodna ocena dowodów ograniczona jest jedynie powinnością przedstawienia rozumowania, które doprowadziło ten Sąd do tego wyboru. W okolicznościach przedmiotowej sprawy właśnie przedstawiony w uzasadnieniu proces myślowy Sądu I instancji razi dowolnością, a Sąd Odwoławczy postrzega ją jako jednostronną. W toku rozprawy ujawniony został cały materiał dowodowy, jednak inną wagę przykładał Sąd meriti do dowodów korzystnych dla oskarżonego, inną zaś dla dowodów obciążających go. Słusznie obrońca oskarżonego w swojej apelacji zwrócił uwagę, że Sąd I instancji akcentował (i na tej podstawie m. in. podważał wiarygodność zeznań A. K. (2), M. C. i A. J.), że są to osoby bliskie dla oskarżonego, zainteresowane w zeznawaniu na jego korzyść. Podobnie istotnego znaczenia nie nadał więzom rodzinnym, dokonując oceny zeznań B. D. i D. F., mimo że nie sposób uznać ich za osoby bezstronne, niezaangażowane emocjonalnie w sprawę i to może nawet bardziej niż znajomi oskarżonego. Przecież B. D. to siostra zmarłego, zaś D. F. to jej konkubent.

Słusznie także podnosi skarżący, że Sąd opierał swoje kategoryczne ustalenia na podstawie dowodów z zeznań świadków, którzy obserwowali zdarzenie ze znacznej odległości i jednocześnie odmawia wiarygodności (przynajmniej w części) dowodom pochodzącym od osób, które były blisko starcia Z. G. (1) i P. K..

Ustalenia Sądu o agresywnym zachowaniu P. K. i jego ataku na pokrzywdzonego oparte zostały jak większość w niniejszej sprawie przede wszystkim na zeznaniach D. F. i B. D.. Sąd I instancji podkreślał kategoryczność i logiczność ich relacji, bezstronność, wzajemną zgodność. Przydał im cechę wiarygodności, ponieważ były one spójne i całkowicie logiczne oraz w całości zbieżne z całokształtem zebranego w sprawie materiału dowodowego. Sąd nie doszukał się w tych zeznaniach stronniczości czy też skłonności do konfabulowania. Jednocześnie jednak wskazał, że sami świadkowie zeznawali, że z uwagi na odległość nie byli w stanie konkretnie wskazać, co robił oskarżony. Mimo takiego stwierdzenia ustalił Sąd, że to P. K. był napastnikiem, podczas gdy Z. G. (1), który "stanął niejako w obronie J. K." (cytat ze s. 1 uzasadnienia), był ofiarą. Sąd poczynił takie ustalenie, pomimo że świadkowie D. F. i B. D. nie przytoczyli jakichkolwiek okoliczności początku zajścia. Przyznali, że zauważyli już trwające zdarzenia, które wyglądało jak bójka, "wszyscy się tam szarpali, zadawali uderzenia z pięści, w klatkę, twarz, kopali się (tak B. (...) D. k.84-85), grupa osób wzajemnie się biła, popychała, kopała (tak D. (...). F. k.31). Znamienne jest, że ani B. D., ani D. F. nie dostrzegli najbardziej charakterystycznego wydarzenia, tj. upadku szamoczących się P. K. i Z. G. (1) na bramę wjazdową posesji A. K. (1). Sąd Rejonowy nie wyjaśnił, na jakiej podstawie czynił ustalenia co do początku zajścia. Przecież gdyby rzeczywiście wymienieni świadkowie widzieli początek, musieliby dostrzec też ten upadek, powstanie obu mężczyzn i dopiero dalsze starcie. Skoro o czymś takim nie zeznali, to Sąd Okręgowy wyprowadza stanowczy wniosek, że nie obserwowali oni początku zajścia. Tym samym niewiarygodnie brzmią twierdzenia D. F., że widział, jak jedna z osób (w domyśle Z. G. (1)) stanęła w obronie ubranego na biało mężczyzny, który został przewrócony przez mężczyznę ubranego na czarno. Tymczasem upadek J. K. (ten ubrany na biało) był przed upadkiem na bramę oskarżonego i pokrzywdzonego. Nielogiczne byłoby niezauważenie tego bardziej przecież widowiskowego upadku (dwie osoby, hałas). W dodatku D. F. identyfikował mężczyznę ubranego na czarno, który najpierw spowodował upadek mężczyzny ubranego na biało, a następnie machał rękoma w kierunku osoby stawającej w obronie i popchnął go w okolice klatki piersiowej, przewracając także jego. Tymczasem J. K. przewrócił M. C., zaś odepchnięcie Z. G. (1) (wyraźnie późniejsze) pochodziło ponad wszelką wątpliwość od P. K.. Mimo tych nieścisłości i niejasności, Sąd Rejonowy uznał zeznania D. F. za spójne i całkowicie logiczne, z czym nie sposób się zgodzić. To samo dotyczy zresztą stwierdzenia, że zeznawał on (podobnie jak B. D.) tylko i wyłącznie to, co faktycznie zaobserwował w czasie zdarzenia. Nie wyjaśnił jednak już ten Sąd, na jakiej podstawie D. F. stwierdził, że pokrzywdzony (zidentyfikowany przez niego później) stanął w obronie przewróconego J. K.. Skoro obserwował zdarzenie nie od samego początku, z odległości kilkudziesięciu metrów, w nocy, gdzie oświetlenie nie było dobre, a częściowo przesłaniały im widok samochody zaparkowane na poboczu (o czym zeznała sama B. D.) i nie słyszał słów wypowiadanych przez osoby będące w spięciu, to jego ocena, że pokrzywdzony stanął w obronie przewróconego mężczyzny musi być uznana za całkowicie dowolną. Wskazywać to z kolei może - wbrew odmiennej ocenie Sądu I instancji - na stronniczość a nie bezstronność tego świadka. Sąd Rejonowy pominął także inne rozbieżności pojawiające się w poszczególnych relacjach tego świadka, podczas gdy w przypadku wyjaśnień oskarżonego dokładnie śledził ich zmiany i niekonsekwencje. Tymczasem z zeznaniach D. F. także dostrzec można dostosowywanie relacji do sytuacji i potrzeb procesowych. Mimo że początkowo wskazywał, kto przewrócił mężczyznę ubranego na biało (k.31), to już w kolejnej relacji stwierdził, że "nie widział zdarzenia w ten sposób, aby widzieć, kto bił białego" (k.83). W tych samych zeznaniach podał, że widział uderzenia od wysokości klatki piersiowej wzwyż, ale jednocześnie przyznał, że w całości widział mężczyznę ubranego na czarno, który machał rękami i zadawał kopnięcia (k.83). W pierwszych zeznaniach składał jeszcze inną relację, wskazując, że grupa osób wzajemnie się biła, popychała i kopała. Wreszcie w ostatnich zeznaniach poszedł on jeszcze dalej w ukierunkowaniu swojej relacji na podkreślanie pozytywnej postawy (...). Wyraźnie stwierdził, że stanął on naprzeciw przewróconego mężczyzny ubranego na biało i osłonił go!. Znamienne jest przy tym, że nie potwierdził tego nawet sam J. K., który w swoich bardzo nieprecyzyjnych i ogólnych zeznaniach, podał przecież jednak dość stanowczo, że były dwie odrębne szarpaniny. Tej okoliczności także nie wziął pod uwagę Sąd Rejonowy. Jednocześnie D. F. potwierdził, że nie widział początku incydentu, że ktoś wpadł na bramę. Jak więc mógł w ogóle zaobserwować obronę K., która musiałaby zaistnieć wcześniej.

Sąd Rejonowy, dokonując oceny zeznań D. F. na podnoszone wyżej okoliczności w ogóle nie zwrócił uwagi. Tymczasem w istotny sposób muszą one rzutować na ocenę wiarygodności tego dowodu. Skoro pominął ten Sąd tak ważkie podstawy oceny, dokonana przezeń ocena jawi się nie jako swobodna, ale dowolna i jednostronna i jako taka nie może być zaakceptowana przez Sąd Odwoławczy. Dotyczy to przede wszystkim pewności co do bezstronności świadka, całkowitej zbieżności jego relacji z całokształtem zebranego materiału dowodowego (przy czym Sąd I instancji nie wyjaśnia, o jaki całokształt chodzi, bo przecież nie sposób mówić o zbieżności zeznań D. F. np. z wyjaśnieniami oskarżonego lub zeznaniami świadków - znajomych P. K.).

Podobne uwagi w zakresie oceny dowodów należy podnieść również co do zeznań B. D.. Sąd Rejonowy także temu dowodowi przydał cechy, które stanowiły o jego wiarygodności. Był to jeden z dwóch głównych dowodów, na podstawie których czynione były ustalenia faktyczne niekorzystne dla oskarżonego. Jednak również w stosunku do tych zeznań można mówić o ocenie dowolnej, nie swobodnej. Sąd meriti pominął tę okoliczność, że świadek nie widziała początku zajścia. Wynika to jednoznacznie z jej twierdzeń, oraz z tego, że nie widziała, jak ktoś z obserwowanej grupy przewrócił się na bramę. Skoro tego nie dostrzegła, to nie mogła zauważyć też początku zdarzenia, co zresztą współgra z początkowym jej twierdzeniem, że była grupa osób, wszyscy się tam szarpali, zadawali uderzenia. O ile pierwsze jej zeznania cechuje ostrożność wypowiedzi, o tyle w późniejszych stają sie one bardziej wyraziste i to w jednym kierunku - na korzyść jej brata, tym samym niekorzyść oskarżonego. Przy ponownym przesłuchaniu przed Sądem przywoływała zasłyszane wypowiedzi "M. coś ty zrobił", "to nie ja, ja chciałem tylko go od siebie odepchnąć", mimo że wcześniej nic na ten temat nie mówiła. Przyznając, że znajdowała sie w odległości kilkudziesięciu metrów, samochody przesłaniały jej widok, było ciemno i słabe oświetlenie, kategorycznie stwierdzała, że ma pewność, iż jej brat otrzymał kopnięcie, na pewno był cios w twarz, a na samym końcu podała, że były już kopnięcia (liczba mnoga), podnoszone nogi. Nie wspominała już, że ciosy zadawali wszyscy w grupie, ale identyfikowała je jako zadawane wyłącznie bratu.

Sąd Rejonowy dostrzegał i akcentował niekonsekwencje w wyjaśnieniach oskarżonego, zeznaniach świadków obrony. Jednocześnie nie dostrzegał ich (a przecież występowały) przy ocenie zeznań świadków zeznających na niekorzyść oskarżonego. Jest to postępowanie nielojalne w stosunku do zebranego materiału dowodowego i dokonana w ten sposób ocena nie spełnia wymogów art. 7 kpk. Jednocześnie poddaje to w wątpliwość poczynione w sprawie ustalenia, skoro niemal w całości oparte one zostały na kwestionowanych przez Sąd Okręgowy zeznaniach D. F. i B. D..

Zbyt duże znaczenie Sąd Rejonowy przydał opinii biegłego R. K.. Sąd Okręgowy w żadnym stopniu nie kwestionuje wniosków tego biegłego, natomiast podkreśla, że jest to dowód zupełnie nieprzydatny dla stwierdzenia okoliczności mających decydujące znaczenie przy ocenie przedmiotowego zdarzenia pod kątem tego, kto był stroną atakującą, kto zaś broniącą się. W świetle opinii biegłego można wnioskować, że odepchniecie nie było jedynym aktem przemocy wobec Z. G. (1). Jest bardzo prawdopodobne, że otrzymał on jeden cios w twarz. Nie sposób jednak na podstawie opinii biegłego wywieść stanowczo, kiedy ten cios został zadany, czy poprzedzał on samo zdarzenie, czy też był odpowiedzią na zamach ze strony Z. G. (1). Podnieść przy tym trzeba, że Sąd Rejonowy w zaskarżonym wyroku nie ustalił, że P. K. taki cios pięścią zadał pokrzywdzonemu. Uznał on oskarżonego za winnego zarzuconego mu czynu, a zatem popchnięcia rękami w klatkę piersiową orz kopnięcia w okolice lewego kolana, które spowodowały upadek pokrzywdzonego. W pierwszym rozpoznaniu sprawy Sąd Rejonowy także nie ustalił w opisie przypisanego czynu, że doszło do uderzenia w twarz. Wynika z tego, że, nawet jeśli takie uderzenie miało miejsce, to nie miało ono jakiegokolwiek związku przyczynowego z upadkiem Z. G. (1) na ziemię. Nie przesądza ono również w żadnej mierze, że to P. K. był atakującym.

Opinia biegłego wcale nie potwierdza relacji D. F. i B. D.. Stwierdzone obrażenia ciała, ich rozległość i charakter wydają się pozostawać w sprzeczności z twierdzeniami o co najmniej kilku uderzeniach (m. in. w klatkę piersiową), kopnięciach, uderzeniach w twarz. Lojalnie trzeba przyznać, że z wnioskami opinii nie korespondują w pełni również wyjaśnienia P. K., który zaprzeczał i kopnięciom, i uderzeniom.

Sąd Okręgowy podzielił część zastrzeżeń Sąd I instancji co do wiarygodności wyjaśnień oskarżonego i zeznań świadków mu towarzyszących. Ocena relacji P. K. została przeprowadzona znacznie bardziej dokładnie niż ocena zeznań D. F. i B. D.. Niewątpliwie słusznie Sąd uznał, że w swoich wyjaśnieniach usiłował on przedstawić przebieg zdarzenia jak najbardziej dla niego korzystny. Tym można tłumaczyć ich niekonsekwencję, czy inne twierdzenia, które nie znalazły potwierdzenia w innych dowodach (np. o tym, że Z. G. (1) uderzył jego dziewczynę). Wyjaśnienia oskarżonego w części pozostają sprzeczne z pierwszymi zeznaniami M. C., który podał, że widział kopnięcie w okolice kolana oraz z opinią biegłego, który zidentyfikował jako bardzo prawdopodobne u pokrzywdzonego skutki otrzymania ciosu w twarz. Ocena zeznań M. C. zawarta w uzasadnieniu zaskarżonego wyroku jest przekonująca i Sąd Odwoławczy podzielił wniosek, że to pierwsza jego relacja oddawała rzeczywisty przebieg zdarzenia. Z tego też względu nie można było podzielić trzeciego z zarzutów apelacji obrońcy oskarżonego.

Z uzasadnienia Sądu Rejonowego nie wynika jednak już dokładnie, na jakiej podstawie odmówił on wiarygodności zeznaniom A. K. (3) i A. J.. Co więcej na podstawie ich twierdzeń punktował rozbieżności w wyjaśnieniach oskarżonego. Nie wyjaśnił natomiast logicznie i wyczerpująco, dlaczego na podstawie zeznań wspomnianych kobiet nie czynił kluczowych ustaleń w sprawie. Można jedynie domyślać się, że było oprócz uwzględnienia zainteresowania tych świadków rozstrzygnięciem korzystnym dla oskarżonego, miała znaczenie również sprzeczność tych dowodów z zeznaniami D. F. i B. D., na podstawie których Sąd I instancji czynił ustalenia faktyczne. Tymczasem ponad wszelką wątpliwość były one (podobnie jak M. C.) osobami, które były obecne w czasie całego zajścia, obserwowały je o samego początku. Z dowodów tych zgodnie przy tym wynika, że to Z. G. (1) zaczepił P. K., to on był agresywny (A. J.: "zaczął go szarpać"; A. K. (3): "rzucił się na P., odepchnął go"; M. C.: „(Z. G. (1)) zaczął wymachiwać rękami, jakby chciał popchnąć P., po kilku sekundach nawzajem zaczęli się popychać". Sąd Rejonowy poczynił ustalenia dokładnie przeciwne, nie wyjaśniając, dlaczego ci świadkowie zeznawali ze sobą co do zasady zgodnie, dlaczego wszyscy wskazywali na agresję ze strony J. K. i towarzyszącego mu mężczyzny. Czynili to zresztą konsekwentnie w toku całego postępowania, na co również nie zwrócił uwagi Sąd meriti. Jednocześnie pierwszej relacji M. C. na pewno nie można uznać za stronniczą i ukierunkowaną na obronę kolegi, skoro zeznał o kopnięciu.

Niewątpliwie wszystkie te zeznania pochodzą od osób powiązanych uczuciowo lub towarzysko z oskarżonym. Mogli oni mieć interes w składaniu relacji dla niego korzystnych. A. K. (3) swoje pierwsze zeznania składała jednak krótki czas po zdarzeniu (o godz. 6:30 w dniu 31 sierpnia 2014 r.), a zatem miała bardzo ograniczone możliwości porozumienia się z innymi osobami co do przebiegu zdarzenia, uzgodnienia jednego przebiegu zajścia. Mimo to złożyła zeznania korespondujące z późniejszymi relacjami A. J. i M. C. (oczywiście co do zasady, albowiem każdy z tych świadków akcentował inne okoliczności, co wynikało z ich różnego zaangażowania w sprawę, innej sytuacji, w której znajdowali się). Na pewno istnieją wątpliwości co do prawdziwości wszystkich twierdzeń A. K. (3), A. J., a zwłaszcza M. C. oraz samego oskarżonego. W sprawie kluczowe jest jednak to, że są to jedyne dowody, z których wynika początek zajścia, przejawiana inicjatywa w jego rozpoczęciu. Tylko zatem na ich podstawie możliwe jest ustalenie, czy miał miejsce bezpośredni bezprawny zamach i od kogo pochodził, czy w związku z tym P. K. posiadał uprawnienie do obrony koniecznej. Już wyżej wskazano, że nie można w tym względzie oprzeć się na zeznaniach D. F. i B. D., którzy na pewno tego początku nie widzieli i nie mogli w tym względzie złożyć kategorycznych twierdzeń, zaś podkreślanie, że Z. G. (1) stawał w obronie J. K. było dowolne i niezgodne z rzeczywistym spostrzeżeniami świadków.

Nie istnieje żaden dowód, na podstawie którego można byłoby ustalić, że to P. K. był od początku agresywny, to on rozpoczął atak na pokrzywdzonego i doprowadził do starcia. Pomimo zatem pewnych wątpliwości wynikających z niekonsekwencji i niespójności jego wyjaśnień, nie sposób kategorycznie odrzucić jako nieprawdziwej wersji zdarzenia przedstawionej przez świadków obrony. Zastrzeżenia podnoszone przeciwko wiarygodności wyjaśnień oskarżonego nie dotyczą przecież w zdecydowanej większości relacji A. K. (3) i A. J. co do rozpoczęcia zdarzenia i szarpaniny. W tej sytuacji na podstawie zebranego materiału dowodowego nie można wykluczyć tego, że to właśnie Z. G. (1) zgodnie z twierdzeniami oskarżonego oraz towarzyszących mu osób zaatakował go, zaczepiając słownie i usiłując zadać mu cios, następnie wszczynając szarpaninę. Z tych dowodów wynika konsekwentnie, że także po upadku na bramę i wstaniu z podłoża, pokrzywdzony kontynuował swoją agresję skierowaną przeciwko P. K.. Ewentualne wątpliwości w tym względzie, których na podstawie innych dowodów nie sposób usunąć, nie mogą być tłumaczone na niekorzyść oskarżonego (art. 5 § 2 kpk). Istnieją zresztą inne dowody, które uprawdopodobniają, że to Z. G. (1) dopuścił się bezpośredniego bezprawnego zamachu dobro prawne oskarżonego (cześć i zdrowie. Całe zajście było następstwem agresji J. K.. To on, stojąc w towarzystwie Z. (...), zaczepił M. C. i doprowadził do starcia z nim. Przyznał to w swoich zeznaniach, które niestety z uwagi na niepamięć świadka nie mogły służyć bardziej zdecydowanym ustaleniom. Z żadnego dowodu nie wynika, by P. K. w którymkolwiek momencie podejmował wobec J. K. zachowania agresywne, by chciał użyć wobec niego przemocy. Tym samym zupełnie bezprzedmiotowe byłoby występowanie przez Z. G. (1) przeciwko niemu w obronie J. K.. Z żadnego też dowodu nie wynika, by czwórka młodych ludzi (dwóch mężczyzn i dwie kobiety), idąc od strony festynu, zachowywali się agresywnie lub prowokująco do kogokolwiek. Nie byli zdenerwowani, nie potrzebowali rozładowania negatywnych emocji. To J. K. był napastliwy i on przejawiał zachowania o charakterze agresywnym. Nie sposób dopatrzyć się więc powodu, dla którego – jak stwierdził Sąd Rejonowy –P. K. miałby zaatakować spokojnego pokrzywdzonego.

Ocenę Sadu meriti, że to oskarżony atakował Sąd Okręgowy uznał za dowolną. Nie ma pewnych i wiarygodnych ponad wszelką wątpliwość dowodów potwierdzających to. Jednocześnie brak jest jakichkolwiek innych źródeł dowodowych, co sprawia, że ustalenia muszą być dokonane na podstawie tych dowodów, które już uzyskano. Jako nieprzydatne dla czynienia w tym aspekcie kluczowych ustaleń Sąd uznał argumenty wyprowadzane z opinii biegłego R. K. oraz z relacji świadków przytaczających wypowiedzi samego oskarżonego oraz osób mu towarzyszących. Jeszcze raz należy podkreślić, że biegły, choć uprawdopodobnił otrzymanie ciosu w twarz przez zmarłego, to przecież nie był w stanie ustalić kolejności wydarzeń. Z jego opinii nie wynika, że ten prawdopodobny cios wyprowadzony był na początku zajścia, stanowił jego zarzewie. Nie wiadomo nawet, czy został zadany przed upadkiem szarpiących się na bramę, czy już później. W każdym razie, mając na uwadze poczynione przez Sąd ustalenia i treść przypisanego mu czynu, nie można uznać, że to uderzenie było przyczyna upadku Z. G. (1). Z kolei przywoływane przez Sąd Rejonowy kopnięcie zadane było już w końcowej fazie zdarzenia, na pewno nie zapoczątkowało go. Bez znaczenia są ustalenia Sądu, że ślady na rękach oskarżonego dowiodły że zadawał on ciosy rękami. Nie kwestionując w tym zakresie dokonanej oceny, nie sposób przecież ustalić (i nie czyni tego Sad I instancji) n momentu ich powstania w stosunku do początku zajścia. Nie można przy tym pomijać że zakres obrażeń doznanych przez Z. G. (1) nie potwierdza wielości uderzeń w twarz, ich dużej siły. Ilość obrażeń była mimo wszystko nieduża i nierozległa, a przecież z całą pewnością część z nich mogła powstać na skutek upadku pokrzywdzonego wraz z oskarżonym na bramę.

Zarówno świadkowie, jak i w ślad za nimi Sąd I instancji, znaczną wagę przydawali wypowiedziom poszczególnych osób w czasie zajścia, a także bezpośrednio po nim. Krzyki (prawdopodobnie A. K. (3)) „M. zostaw go, nie bij go” miały potwierdzać, że osobą atakującą i agresywną był P. K. (na którego mówią M.), a Z. G. (1) był atakowany i bronił się. Sąd Okręgowy ponownie jednak zmuszony jest podkreślić, że świadkowie zeznawali o tych słowach w kontekście nie początku zdarzenia, ale raczej jego końcowej fazy. Dotyczy to również zeznań A. K. (1), która przytaczała słowa usłyszane, kiedy już wyszła ze swojego domu po uprzednim uszkodzeniu przez szarpiących się mężczyzn jej bramy wjazdowej na posesję. Na pewno więc z tych słów nie wynika, nawet przyjmując, że istotnie padły pod adresem oskarżonego, że był on napastnikiem. Sama A. K. (3) zaprzeczyła takim wypowiedziom. Z zeznań świadków nie wynika zresztą, że na pewno te słowa były adresowane do P. K.. W tym samym czasie i miejscu znajdował się M. (!) C., który ścierał się z J. K.. Na jakiej więc podstawie świadkowie stanowczo stwierdzili, że słowa, nie były adresowane właśnie do niego?

O słowach A. K. (3) wypowiadanych już po zdarzeniu przy radiowozie policyjnym „mówiłam: zostaw go, nie bij go” zeznawali również A. R. i A. G.. Jednak i ich twierdzenia nie mogą być uznane za całkowicie pewne. Nie są również osobami zupełnie obcymi dla stron. Syn pierwszego z nich jest mężem córki zmarłego, podczas gdy A. G. to syn zmarłego. Ich relacji nie potwierdzili funkcjonariusze Policji, mimo że podobno A. R. zwracał im uwagę na te słowa. A. G. potwierdził jego zeznania, ale i rozwinął je o rzekome stwierdzenie A. K. (3) ”mówiłam mu, żeby go zostawił, bo go zabije”, które przecież w kontekście całej sytuacji jest pozbawione jakiejkolwiek logiki. Nawet jeśli rzeczywiście P. K. zadawał jakieś ciosy pokrzywdzonemu, to przecież nie były na tyle silne, by mogły doprowadzić do śmierci pokrzywdzonego. Na pewno nie wskazują na to obrażenia ciała Z. G. (1). Obawa, że P. K. go zabije, była pozbawiona sensu. Rzeczywiście w sprawie skutek śmiertelny zaistniał, jednak nie był on związany z ciosami P. K. ale z nieszczęśliwym zbiegiem zdarzeń od odepchnięcia przez cofnięcie się i potknięcie o krawężnik aż po nieszczęśliwe uderzenie głową w pobliski słupek. Z bezpośrednich ciosów czy szarpnięć pochodziły co najwyżej drobne obrażenia w żaden sposób niezagrażające życiu ani nawet poważnym uszczerbkiem na zdrowiu. Wątpliwości co do wiarygodności zeznań A. G. wynikają z jego całkowitej bierności po usłyszeniu tych znaczących przecież dla niego słów. Mimo że był ich świadkiem, to nie rozmawiał na ich temat ani z policjantem siedzącym w radiowozie, ani nawet z A. R.. W ogóle na nie na miejscu nie zareagował. W sytuacji zatem, gdy brak jest obiektywnych dowodów (np. zeznań funkcjonariuszy Policji, zapisków w ich notatnikach urzędowych), że przytaczane przez tych świadków słowa rzeczywiście padły, nie można na tej podstawie wyprowadzać niekorzystnego dla oskarżonego wniosku, że A. K. (3) wypowiedziała omawiane słowa, a zwłaszcza, że dowodzą one, iż to P. K. był napastnikiem.

Z kolei słowa przywołane przez B. D. jako pochodzące od oskarżonego („to nie ja, ja tylko chciałem go od siebie odepchnąć”) świadczą raczej na jego korzyść. Chęć odepchnięcia, a nie zamiar zadawania ciosów świadczy bardziej o obronie niż ataku. Nie sposób przy tym uznać, że przytaczana przez nią wypowiedź była składana w takim momencie na użytek postępowania karnego - nie w chwili, gdy umierał człowiek, a sam P. K. był zaangażowany w jakimś stopniu w udzielanie mu pomocy, był w stresie i przerażony. Jakiekolwiek wypowiedzi oskarżonego, ale również towarzyszących mu świadków, nie mogły przesądzać o przyjęciu (lub nie) za prawdziwą przytaczanej przez nich wersji zdarzenia. Zupełnie zrozumiałe i logiczne, bardzo ludzkie byłoby ich bardzo emocjonalne podejście, tym bardziej, że tragiczny skutek zupełnie nie przystawał do okoliczności i sposobu działania oskarżonego (choćby i silnego odepchnięcia, i kopnięcia).

Uwzględniając nakaz wynikający z art. 5 § 2 kpk, wobec istnienia wątpliwości, których nie można jednoznacznie usunąć, Sąd Rejonowy winien był czynić ustalenia odmienne od tych dokonanych. Słuszny jest zarzut obrońcy oskarżonego o błędzie ustaleń przyjętych za podstawę rozstrzygnięcia. Nie można bowiem wykluczyć tego, że to Z. G. (1) w ślad za J. K. rozpoczął agresję i skierował ją na P. K., który był zmuszony do podjęcia działań obronnych. Nie można też wykluczyć tego, że to właśnie Z. G. (1) kontynuował agresję już po upadku na bramę i wstaniu z podłoża, choć być może w trakcie późniejszej szarpaniny otrzymał kopnięcie w nogę i został silnie odepchnięty przez młodszego rywala. Co więcej istnieją dowody uprawdopodobniające taki przebieg wydarzeń, natomiast brak jest dowodów przeciwnych, na podstawie których można byłoby wiernie odtworzyć przebieg zajścia, a zwłaszcza jego początku.

Prowokacyjne zachowanie Z. G. (1) w stosunku do P. K., który przecież niczym nie groził ani jemu, ani też nie stanowił zagrożenia dla J. K., prowadziło do zamachnięcia się przez niego w kierunku oskarżonego. W ocenie Sądu stanowiło to bezpośredni i bezprawny zamach, który mógł zostać obroniony przez oskarżonego w warunkach z art. 25 § 1 kk.

Zamach jest bezpośredni wtedy, kiedy z zachowania napastnika w konkretnej sytuacji jednoznacznie można wywnioskować, że przystępuje on do ataku oraz istnieje wysoki stopień prawdopodobieństwa natychmiastowego ataku na dobro (por . wyrok SN z 11.12.1978r., II KR 266/78, OSNKW 1979/6/65; wyrok SA w Katowicach z 16.12.2004 r., II AKa 420/04, LEX nr 147213; W. Wróbel, A. Zoll (red), Kodeks karny. Część ogólna. Tom I. Komentarz do art. 1-52, wyd V, WK 2016). Nie jest warunkiem koniecznym podjęcia działania obronnego wyczekiwanie do chwili, aż napastnik przystąpi do realizacji zamachu. Obrona osoby, w którą zamach jest skierowany, winna być bowiem efektywna i dobro napastnika nie może mieć priorytetu nad dobrem osoby atakowanej. Prawo do obrony koniecznej obejmuje nie tylko odpieranie bezprawnego zamachu w fazie jego realizacji, ale również w stadium obiektywnie zaistniałego bezpośredniego zagrożenia bezprawnym zamachem na dobro prawne. Nie wychodzi poza granice obrony koniecznej udaremnienie spodziewanego aktu agresji, jeśli in concreto jawi się on jako nieuchronny w wypadku niepodjęcia natychmiastowej akcji obronnej (tak: wyrok SA w Warszawie z dnia 7.06.2013 r., II AKa 152/13, LEX nr 1350431; postanowienie SN z 1.02.2006 r., V KK 238/05, LEX nr 175535; wyrok SA w Lublinie z 26.05.2008 r., II AKa 93/08; wyrok SA we Wrocławiu z 3.11.2004 r., II AKa 237/04, Wokanda 2005/9/48). Zamach jest wreszcie tak długo bezpośredni, jak długo trwa stan niebezpieczeństwa dla dobra prawnego utrzymywany przez zachowanie napastnika. Znamię bezpośredniości zamachu jest spełnione także wtedy, gdy po pierwszym ataku i krótkiej przerwie napastnik zmierza do powtórzenia ataku, a istnieje wysoki stopień prawdopodobieństwa, że zamiar swój zrealizuje natychmiast lub w najbliższej chwili (zob. wyrok SN z 8.02.1985r., IV KR 18/85, OSNKW 1985/11-12/92; wyrok SA we Wrocławiu z 3.11.2004 r., II AKa 237/04, Wokanda 2005/9/48).

W okolicznościach przedmiotowej sprawy taka bezpośredniość zamachu zaistniała – oczywiście przy uwzględnieniu wcześniejszych rozważań dotyczących podstaw czynienia w sprawie ustaleń faktycznych. Z zeznań A. K. (3), A. J. i M. C. wynika, że Z. G. (1) nie tylko ograniczył się do zaczepki słownej, ale również zamachnął się na P. K. i zaczął go szarpać. Działania obronne oskarżony podjął więc w następstwie tego zamachu. Nie musiał oczekiwać na otrzymanie ciosu, mógł nawet uprzedzić agresję zmarłego, jeśli było już pewne, że zmierza on do konfrontacji i naruszenia jego dobra prawnego (czci lub zdrowia). Z dowodów tych wynika również, że Z. G. (1) nie poprzestał na agresji nawet wówczas, gdy upadł z P. K. na bramę posesji A. K. (1). Po chwilowej przerwie ponownie stał się agresywny i usiłował zadać cios oskarżonemu. Tym samym nie utracił jego zamach cechy bezpośredniości, a zatem uprawniał cały czas P. K. do realizowania obrony.

Zachowanie Z. G. (1) nie było zgodne z porządkiem prawnym, a zatem było bezprawne. Nie były prawdziwe ustalenia Sądu I instancji, że stanął on w obronie J. K.. Gdyby rzeczywiście tak było (a nie przemawia za tym jakikolwiek dowód, albowiem co wykazano wyżej D. F. nie mógł wiedzieć początku zajścia), to skierowałby swoje działania przeciwko M. C., który starł się z J. K., nie zaś przeciwko P. K., który nie był agresywny i niczym nie zagrażał tamtemu mężczyźnie. Zdarzenia pomiędzy M. C. i J. K. oraz między P. K. i Z. G. (1) nie stanowiły jedności i nie stanowiły bójki, takiego ustalenia nie poczynił również Sąd w zaskarżonym wyroku. Tym samym nie eliminowało to działania obronnego P. K.. W postawie oskarżonego opisywanej przez świadków nie sposób dostrzec zachowań prowokacyjnych, zgody na podjęcie walki. Nawet słowa przywoływane przez B. D. wskazują, że chciał się on uwolnić od napastliwości Z. G. (1).

Oskarżony podjął uprawnioną obronę na podstawie art. 25 § 1 kk w celu odparcia bezpośredniego bezprawnego zamachu. Nie przekroczył on przy tym granic obrony koniecznej. W polskim procesie karnym przyjmuje się najczęściej pogląd, że obrona konieczna ma charakter względnie subsydiarny/samoistny (por. W. Wróbel, A. Zoll (red), Kodeks karny. Część ogólna. Tom I. Komentarz do art. 1-52, wyd V, WK 2016 i prowadzone ta szeroko rozważania co do samoistności i subsydiarności obrony – tezy 48-52 komentarza do art. 25 kk). Sąd Okręgowy podziela ten pogląd, który wyrażony został m. in. w wyroku SA we Wrocławiu z 10.02.2015 r., II AKa 6/15, LEX nr 1661290. Obrona konieczna może mieć tylko konieczny charakter, a więc musi być podjęta w taki sposób i takimi środkami, jakie są w konkretnej sytuacji niezbędne do odparcia zamachu. Odpierający zamach winien zatem wybierać najmniej drastyczne ze skutecznych sposobów i środków obrony. Nie oznacza to jednak w żadnym razie, że zaatakowany ma zawsze obowiązek ucieczki (por. także wyrok SN z 11.07.1974 r., VI KRN 34/74; wyrok SA w Krakowie z 28.03.2007 r., II AKa 23/07, KZS 2007/4/24). Znamię konieczności należy rozumieć jako wymóg podjęcia sposobu obrony wyrządzającego napastnikowi szkodę najmniejszą z możliwych (zob. wyrok SN z 14.06.1984 r., I KR 123/84, OSNPG 1985/4/51), a zatem znaczenie będzie mieć proporcja sił napastnika i obrońcy, używane przez napastnika narzędzia, ale także upór napastnika, a także to, jakimi możliwościami obrony dysponował napadnięty. Dopuszczalna jest taka obrona, która gwarantuje broniącemu się odparcie zamachu, a zatem także taki sposób, który daje broniącemu się przewagę nad napastnikiem. Napadnięty ma prawo do obrony skutecznej i to napastnika obciąża ryzyko szkodliwych następstw. Atakując dobro chronione prawem, a zwłaszcza dokonując zamachu na zdrowie lub życie innej osoby, napastnik musi liczyć się z obroną ze strony napadniętego i to taką, jaka będzie konieczna, aby odeprzeć zamach. Musi się więc liczyć z każdą konsekwencją, jaka w wyniku tego zamachu może nastąpić, z ryzykiem doznania uszczerbku na zdrowiu, a nawet utratą życia (zob. wyrok SA w Lublinie z 18.08.2009 r., II AKa 99/09, LEX nr 523956; wyrok SA w Krakowie z 31.08.2005 r., II AKa 168/05, KZS 2005/10/23).

P. K. podjął swoją obronę w granicach konieczności. Musiał przy tym uwzględnić upór napastnika, który nawet po przewróceniu się na ziemię kontynuował agresję. Skoro sam został zaatakowany rękami, był szarpany, to oczywiste jest, że dla odparcia bezprawnego zamachu, mógł również skierować ciosy przeciwko napastnikowi. Nie użył jednak żadnego niebezpiecznego narzędzia, nie skorzystał z pomocy innej osoby lub innych osób. Jego działanie obronne ograniczyło się do szarpania się, odepchnięć, jednego kopnięcia oraz prawdopodobnie jednego ciosu w twarz. Mieściły się te działania w granicach konieczności, nie były niewspółmierne do siły i sposobu ataku. Co więcej, skoro uderzenie nie poskutkowało uwolnieniem się od napastnika, to P. K. mógł podejmować dalej idące działania, by to osiągnąć. Dlatego odepchnął (zapewne silnie) Z. G. (1) i kopnął go w nogę (raczej nie mocno, skoro brak większych obrażeń w okolicach kolana). Nie doprowadził jednak samoistnie do upadku Z. G. (2), a jedynie do jego cofnięcia się, odsunięcia. Wprawdzie nie wynika to jednoznacznie z treści zaskarżonego wyroku, jednak takie było ustalenie w pierwszym zapadłym w sprawie wyroku, który został uchylony wyłącznie na skutek apelacji wniesionej na korzyść oskarżonego. Rozpoznając ponownie sprawę, Sąd był zatem związany tym ustaleniem i należało prawidłowo przyjąć, że upadek nie był bezpośrednim następstwem odepchnięcia, ale nastąpił w wyniku potknięcia o krawężnik, do którego doszło w trakcie cofnięcia się po odepchnięciu. Oskarżony zastosował relatywnie niedużą siłę. Nie zadawał niebezpiecznych silnych ciosów w te części ciała, które są najbardziej narażone na powstanie ciężkiego lub choćby średniego uszczerbku na zdrowiu. Swój cel ostatecznie usiłował osiągnąć, odpychając od siebie upartego napastnika. Na podstawie zebranych dowodów nie sposób też ustalić, by to ostatnie kopnięcie lub odepchnięcie nastąpiło już w czasie, gdy napastnik chciał się wycofać ze starcia. Przeciwnie w takiej sytuacji P. K. nie miałby powodów, by odpychać go. Gdyby chciał mu zadawać ciosy już po wygaśnięciu agresji Z. G. (1), to raczej trzymałby go w pobliżu siebie. Odpychając go od siebie, w istocie dążył oskarży do wyzwolenia się od niego, od jego agresji, z szarpaniny i z zagrożenia dla jego zdrowia i czci. Z całą pewnością P. K. nie obejmował swoim zamiarem upadku pokrzywdzonego, powstania u niego choćby średniego obrażeń ciała, a tym bardziej tragicznego w skutkach uderzenia w słupek. Jego zachowanie po zdarzeniu i wypowiadane słowa potwierdzają wniosek, że był zszokowany skutkiem swojego odepchnięcia.

Wszystkie powyższe rozważania prowadzą do wniosku, że zasadnie obrońca oskarżonego podniósł zarzut błędu w ustaleniach faktycznych Sądu Rejonowego, który wykluczył działanie P. K. w warunkach obrony koniecznej, a nawet jego uczynił napastnikiem. Pełna i wszechstronna ocena zgromadzonych dowodów, dokonana przy uwzględnieniu art. 5 § 2 kk, musiala bowiem skutkować ustaleniem, że to Z. G. (1) doprowadził do starcia z oskarżonym, to on zaatakował go słownie i fizycznie i kontynuował swój atak aż do czasu, gdy został silnie odepchnięty i kopnięty przez P. K., w wyniku czego odsunął się od niego, potknął o krawężnik i upadł, uderzając głową w klinkierowy słupek. P. K. nie przejął w czasie zdarzenia inicjatywy w tym znaczeniu, że uniemożliwił napastnikowi wycofanie się i przeszedł z obrony do ataku. Jego zachowanie było konsekwencją napaści i zagrożenia, w jakim się znalazł. Odpierał bezpośredni bezprawny zamach na swoje dobro prawne i czynił to, stosując działania konieczne. Miał w tej sytuacji prawo do zadawania ciosów, odepchnięć, nawet kopnięć, jeżeli nie stwarzał w ten sposób zagrożenia dla życia pokrzywdzonego, a o tym, mimo tragicznego finału, nie może być mowy. Jest przecież oczywiste, że uderzenie w twarz, kopnięcie w okolicę kolana, czy wreszcie odepchnięcie rękami do tyłu zwykle nie skutkuje zagrożeniem życia drugiej osoby. W przedmiotowej sprawie śmierć Z. G. (1) była nieszczęśliwym następstwem kilku zbiegających się okoliczności, wśród których odepchnięcie wcale nie miało decydującego znaczenia. Co jednak najważniejsze, był to skutek wywołany przez samego pokrzywdzonego, gdy skierował bezpośredni bezprawny zamach na P. K.. To on jako napastnik winien się był liczyć z możliwymi konsekwencjami i on ponosił związane z tym ryzyko.

Skoro oskarżony działał w warunkach obrony koniecznej i nie przekroczył jej granic ani w znaczeniu ekscesu intensywnego, ani ekstensywnego, to zgodnie z art. 25 § 1 kk nie może on ponosić za następstwa wywołane podjętą obroną odpowiedzialności karnej. Nie popełnia bowiem przestępstwa, kto w obronie koniecznej odpiera bezpośredni, bezprawny zamach na jakiekolwiek dobro chronione prawem. Tum samym, z uwagi na treść przepisu art. 414 § 1 kpk w zw. z art. 17 § 1 pkt 2 kpk należało P. K. uniewinnić od zarzucanego mu czynu. To stwierdzenie czyniło nawet zbędnym rozważanie innych zarzutów apelacyjnych, albowiem rozpoznanie w zakresie trzech pierwszych zarzutów apelacji obrońcy oskarżonego było wystarczające dla wydania orzeczenia. Rozpoznanie pozostałych zarzutów apelacji obrońcy oraz apelacji pełnomocnika oskarżyciela posiłkowego byłoby bezprzedmiotowe dla dalszego toku postępowania.

Mając na uwadze wszystko powyższe na podstawie art. 437 § 1 kpk należało zmienić zaskarżony wyrok i ustalając, że P. K. działał w warunkach obrony koniecznej określonych w art. 25 § 1 kk, uniewinnić go od popełnienia zarzuconego mu czynu.

Konsekwencją uniewinnienia oskarżonego było obciążenie kosztami sądowymi Skarbu Państwa (art. 632 pkt 2 kpk).